20 Wielka masakra kotów
dym wypadku czyta się po to, by dotrzeć do znaczenia - znaczenia wpisanego przez ówczesnych ludzi we wszystko, co przetrwało do dziś z ich wizji świata. Próbowałem więc „wyczytać swoją własną dro-gę” przez XVIII w., a do każdej mojej własnej interpretacji dołączyłem teksty źródłowe, tak by czytelnik mógł samodzielnie je zinterpretować i wyrazić odmienne zdanie. Nie oczekuję, że będę miał ostatnie słowo w dyskusji, nie pretenduję też do wyczerpania tematu. Książka ta nie jest listą wyobrażeń i poglądów wszystkich grup społecznych we wszystkich regionach geograficznych Francji epoki ancien regime’u. Nie jest też ona typowym studium przypadków (case studies), gdyż nie wierzę w istnienie typowego chłopa czy reprezentatywnego dla całej grupy przedstawiciela burżuazji. Zamiast udawać się w pogoń za nimi, zająłem się partią dokumentów, która wydawała się najbogatsza, podążając ich tropami, gdziekolwiek prowadziły, i przyspieszając kroku, gdy tylko napotykałem jakąś niespodziankę. Zbaczanie z ubitej ścieżki nie jest może przykładem jakiejś szczególnej metodologii, ale stwarza okazję do cieszenia się różnymi niezwykłymi widokami, które mogą być bardzo odkrywcze. Nie pojmuję, dlaczego historia kulturowa mia- I łaby unikać tego, co ekscentryczne, lub zajmować się tym, co przeciętne. Nie sposób przecież wyliczyć średniej ze znaczeń albo sprowadzić I symboli do ich najmniejszego wspólnego mianownika.
To wyznanie antysystematyczności nie oznacza, że wszystko I można zmieścić w ramach historii kulturowej tylko dlatego, że I wszystko można podpiąć pod antropologię. Antropologiczny styl I w historii kieruje się swoimi własnymi surowymi zasadami, nawet I jeśli w oczach bezkompromisowego specjalisty w dziedzinie nauk 1 społecznych wykazuje on podejrzane podobieństwo do literatury. I Styl ów wychodzi z założenia, że indywidualna ekspresja następuje ;| w ramach ogólnego języka oraz że uczymy się klasyfikować doznania | i odczytywać znaczenie rzeczy przez myślenie kategoriami, których I dostarcza nam nasza kultura. Dlatego też historyk powinien móc od- I krywać społeczny wymiar myśli i wydobywać sensy z dokumentów I przez odnoszenie ich do otaczającego je świata znaczeń, przechodząc od tekstu do kontekstu i z powrotem dopóty, aż wytyczona zostanie i droga przez nieznane obszary świata umysłu.
Ten rodzaj historii kulturowej należy do nauk interpretatywnych.
W świecie anglojęzycznym może ona wydawać się zbyt literacka, by
można ją było sklasyfikować jako spełniającą wszystkie standardy „naukowości", ale we Francji wpisuje się ona idealnie w kategorię Sciences humaines. Nie jest to łatwy gatunek i z pewnością niedoskonały, ale nie niemożliwy, nawet w języku angielskim. My wszyscy, Francuzi i „ Anglosasi”, puryści i naturaliści [w oryg. gra słów: pedants as well as peasants1], jesteśmy w swoim działaniu ograniczeni przez kulturę, tak samo jak wszyscy posługujemy się pewnymi konwencjami mowy. Historycy powinni więc dostrzegać, w jaki sposób kultury kształtują sposoby myślenia, nawet w przypadku największych myślicieli. Poeta lub filozof może naginać język aż do granic, ale w jakimś momencie zderzy się wreszcie z zewnętrzną ramą, na której opiera się znaczenie. Poza nią jest już tylko szaleństwo - szaleństwo, które stało się udziałem Hólderlina i Nietzschego. Wewnątrz niej wielcy ludzie mogą testować i przesuwać granice znaczenia. Dlatego w książce o mentalites w osiemnastowiecznej Francji musiało znaleźć się miejsce dla Diderota i Rousseau. Umieszczając ich obok chłopskich gawędziarzy i ple-bejskich morderców kotów, zrezygnowałem z tradycyjnego podziału na kulturę elitarną i popularną i spróbowałem pokazać, jak intelektualiści i zwykli ludzie radzili sobie z problemami tego samego rodzaju.
Zdaję sobie sprawę z ryzyka wynikającego z odejścia od obowiązującego stylu uprawiania historii. Niektórzy zarzucą mi, że materiał źródłowy jest zbyt niejednoznaczny, by na jego podstawie wnikać w umysły chłopów sprzed dwustu lat. Inni poczują się urażeni samym pomysłem interpretowania masakry kotów w takim samym duchu, jak Wstępu do Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, lub w ogóle samym pomysłem jej interpretowania. Kolejni czytelnicy wzdrygać się będą na myśl o mojej arbitralności w wyborze kilku dziwnych dokumentów w celu przeniknięcia osiemnastowiecznego sposobu myślenia, zamiast systematycznej analizy kanonu klasycznych tekstów. Myślę, że można udzielić rzeczowych odpowiedzi na wszystkie te zarzuty, ale nie chciałbym zamieniać tego wstępu w wykład o metodzie. Zamiast tego chciałbym zaprosić czytelnika do wejścia w mój tekst. Nie wiem, czy będę wystarczająco przekonujący, ale mam nadzieję, że będzie to przynajmniej przyjemna podróż.
W tomie wszystkie uwagi i komentarze w tekście w nawiasach kwadratowych pochodzą od tłumaczki.