18 Wielka masakra kotów
zwyczajni ludzie uczą się „życiowej mądrości" i na swój sposób mogą być tak samo inteligentni jak filozofowie. Jednak zamiast formuło* f wać twierdzenia logiczne, wyrażają myśli za pośrednictwem rzeczy albo czegokolwiek innego dostępnego im w ramach ich kultury czyli J na przykład za pośrednictwem opowieści albo ceremonii.
Jakie rzeczy są dobre do myślenia? Dwadzieścia pięć lat temu i Claude Lćvi-Strauss zadał to pytanie w odniesieniu do totemów i tatuaży w Amazonii. Dlaczego by nie postawić go jeszcze raz, tym razem w odniesieniu do osiemnastowiecznej Francji? Sceptyk odpo-& wie, że przecież z osiemnastowiecznymi Francuzami nie da się I przeprowadzić wywiadów, a następnie, wyjaśniając swoje stanowisko, doda, że przeczesywanie archiwów nie może zastąpić pracy badawczej w terenie. To prawda, ale archiwa z okresu ancien regime’u zawierają wyjątkowo dużo materiałów, a poza tym zawsze można stawiać nowe pytania starym źródłom. Ponadto nie wyobrażajmy! sobie, że antropolog, obcując ze swoimi informatorami, ma łatwiejsze zadanie. On również natrafia na obszary niejasności i milczenia i zmuszony jest interpretować interpretację tubylców o tym, co myślą inni tubylcy. Mentalne zarośla mogą być tak samo nieprzebyte w buszu, jak i w bibliotece.
Jedno wydaje się jednak oczywiste dla wszystkich, którzy mają za ? sobą doświadczenie pracy w terenie: inni ludzie są inni. Nie myślą | tak, jak my myślimy. I jeśli chcemy zrozumieć ich sposób myślenia, powinniśmy zacząć od kwestii uchwycenia inności. Tłumacząc to na język warsztatu historyka, chodzi tu po prostu o coś, co brzmi jak dobrze znane ostrzeżenie przed anachronizmami. Warto to jednak jeszcze raz powtórzyć, gdyż nie ma nic łatwiejszego, niż dać się ponieść wygodnemu założeniu, że wziąwszy poprawkę na peruki i drewniaki, dwa stulecia temu Europejczycy myśleli i odczuwali dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Stale musimy otrząsać się z fałszywego poczucia, że przeszłość jest nam dobrze znana; musimy wystawiać się na działanie wstrząsu kulturowego.
Wierzę, że nie ma na to lepszej metody niż urządzenie sobie przechadzki po archiwach. Czytając listy z epoki ancien regime% z całą pewnością natkniemy się w nich na niespodzianki - od nieustannego strachu przed bólem zębów, będącego zjawiskiem uniwersalnym, po obsesję na punkcie starannego splatania obornika układanego następnie skrupulatnie w stosy, która występowała tylko w określonych wioskach. To, co było ludową mądrością naszych przodków, dziś jest dla nas zupełnie niezrozumiałe. Otwórzmy pierwszą z brzegu osiemnastowieczną księgę przysłów, a znajdziemy tam wpisy w rodzaju: „Kto zadziera nosa, niech go sobie wydmucha”. Kiedy nie potrafimy zrozumieć przysłowia, dowcipu, rytuału albo wiersza, wiemy, że natrafiliśmy na coś interesującego. Dłubiąc w treści dokumentu tam, gdzie jest najmniej zrozumiała, mamy szansę rozwikłać obcy nam system znaczeń. Jedna jego nić może nas nawet doprowadzić do nieznanej, wspaniałej wizji świata.
Książka ta jest próbą zbadania takich właśnie nieznanych sposobów postrzegania świata. W swojej strukturze podąża ona za kolejnymi niespodziankami sprawianymi przez przedziwną zbieraninę tekstów: pierwotną wersję bajki o Czerwonym Kapturku, relację z masakry kotów, osobliwy opis miasta, zadziwiające akta osobowe przechowywane przez inspektora policji 1 dokumenty, które nie przedstawiają sobą typowego osiemnastowiecznego sposobu myślenia, ale oferują nam możliwość dotarcia do niego. Dyskusja rozpoczyna się od najbardziej niejednoznacznych i ogólnych wyrazów oglądu świata i stopniowo staje się coraz bardziej precyzyjna. Rozdział 1 przedstawia egzegezę bajek ludowych, znanych niemal wszystkim we Francji, ale mających związek przede wszystkim z chłopami. Rozdział 2 jest interpretacją tradycji grupy rzemieślników miejskich. Przesuwając się w górę drabiny społecznej, rozdział 3 ukazuje sens miejskiego życia z perspektywy prowincjonalnego przedstawiciela burżuazji. Potem następuje zmiana scenerii i przenosimy się do Paryża, do świata intelektualistów - najpierw takiego, jakim widziała go policja, która miała swój własny sposób opisywania rzeczywistości (rozdział 4), a następnie poklasyfikowanego epistemologicznie w kluczowym tekście Oświecenia, czyli we Wstępie do Wielkiej Encyklopedii Francuskiej (rozdział 5). Ostatni rozdział ukazuje, jak zerwanie Rousseau z encyklopedystami otworzyło drogę nowemu sposobowi myślenia i odczuwania, który dostrzec można, odczytując ponownie Rousseau z perspektywy jego czytelników.
Pojęcie czytania pojawia się we wszystkich rozdziałach, jako że czytać można rytuały lub miasto, tak samo jak czyta się ludową bajkę czy tekst filozoficzny. Tryb ich egzegezy może się zmieniać, ale w każ-