304 .NOCE I DNIS»
napór wspomnień osobistych, że czynnik autobiograficzny nie dał się opanować.
Zdaje się, że i w tym wypadku braki w artyzmie stanowią ścisły odpowiednik i wyraz braków głębszych, zasadniczych niedostatków postawy duchowej. Dąbrowska patrzy na otoczenie oczami Niechci-cówny, nie umie ująć życia tej postaci z góry, po Spieku, jako jedność I calńde. m to dlatego ze problemy i dylematy Agnieszki (analogicznie do wspomnianego poprzednio Ceglarskiego) ^ jej ^łasnymj^ problemami. Autorka razem z Agnieszką wierzy, że „warunki są tylko warunkami, a człowiek jest a ż człowiekiem. Człowiek tyle samo ulega warunkom, co je tworzy” (Codzienna praca, s. 35). Ale w świetle powieści przeświadczenie to okazuje się fałszywe, a przynajmniej niedostateczne, tak jak niedostateczny i przez to fałszywy jest szlachetny humanizm Dąbrowskiej.
„Człowiek”, o którym tylokrotnie mówi autorka w swych aforyzmach, redukujeTśię w nich zawsze do izolowanej jednostki. Najwyższym zadaniem jednostki jest wykroczyć poza ciasny krąg indywidualnego egoizmu i stać się osobowością moralną. Ale istnieje jeszcze inny „człowiek”, odrębny, ponadindywidualny, objawiający się w zbiorowości, która stanowi organiczną całość, zgoła różną od mechanicznej sumy jednostek. Dąbrowska zdaje się przeoczać istnienie osobowości zbiorowych, a przecież one właśnie są realnym podmiotem dziejów. Ten zasadniczy brak w ujmowaniu rzeczywistości nie ujawnia się w historii- Bogumiła i Barbary, ponieważ sprawy publiczne ukazują się w niej na planie drugim, jako rzecz wtórna, kształtowana w równoległości z losami głównych bohaterów i stanowiąca refleks ich egzystencji. Natomiast w tomach dalszych brak ten występuje z całą siłą, odbija się na artystycznym ukształtowaniu problematyki nowych prądów duchowych (o czym szczegółowiej mówiliśmy w punkcie poprzednim) i również odbija się w ujęciu historii Agnieszki. Życie tej bohaterki nie zostało zorganizowane i przedstawione jako zamknięta jedność i całość, stanowi ono bezkształtny chaos faktów psychicznych, pozbawiony jasno wytyczonego kierunku i sensu.
Dopiero w scenie ostatniej, w epizodzie okrętowym, Dąbrowska rozstrzyga swe niezdecydowanie, przerywając wreszcie błędne koło jałowych wahań i wątpliwości Agnieszki. I właśnie w tej scenie ujawnia się najsilniej niedostateczność i jednostronność ideowa powieści. Cóż naprawdę znaczy zdanie, że sensem wojennej zawieruchy jest wykrzesanie lepszego, prawdziwszego człowieka? O ile wzniosły ten postulat wyjaśnia dynamikę dziejów i tłumaczy wielki dziejowy kataklizm? Chyba jednak nic nie wyjaśnia i bardzo niewiele tłumaczy. Słowa te bledną, nikną l ulatują z pamięci, Jakże mocno natomiast utwierdza się w wyobraźni scena, w której Agnieszka w momencie walenia się starego świata, porwanego w wir rozszalałej burzy dziejowej, z pysznym i samolubnym gestem przeciwstawia mu nienaruszony ład swego prywatnego życia, swą niezłomną miłość do Marcina.
OD OŚRODKA KU PERYFERIOM
i. ’*“7
„Cały Serbinów1 obleczony był dla niej w mnóstwo skojarzeń i wspomnień, czyniących każdy tutejszy drobiazg na tysiąc sposobów lubym i nowym. Powszedniość tego umianego na pamięć bytu nie dawała nigdy wyczerpać utajonego w sobie znaczenia, które upajało jak stare, w zakurzonej, omszonej butelce podane a przednie wino” (IV, 1, s. 194).
Słowa te odnoszą się do Agnieszki, wyrażają jej uczuciowy stosunek do rodzinnego domu. Ale poza tym mają one ogólniejsze i głębsze, symboliczne znaczenie. Przecież Serbinów stanowi w powieści Dąbrowskiej nie tylko miejsce, nie tylko punkt geograficzny w którym rozgrywają się najważniejsze wypadki 'w "dziejach rodziny Niechci-ców. Spełnia on nierównie większą i bardziej doniosłą rolę^ Jest orga-"niczme zw^zanym^^Niechcicami ośrodkiem' źycia*^^rc^i^m=TćoiTP:~
owiewa ludzi i zdarzenia, Które ^dziękiteY atmosferze stają sięnam faliskle_i_ drogie.
x Serbinów rozjaśnia tajemnicę układu Nocy i dni. Tom pierwszy tetralogii odczuwamy jako prolog, jako preludium; dopiero w ostatnich- rozdziałach Bogumila i Barbary, z chwilą osiedlenia się Niechci-ców “w' Serbinowie, rozpoczyna się historia właściwa, zaczyna się ów przedziwny i upajający fok epickiej narracji, sunącej rytmicznie i nieprzerwanie aż do ostatrućh*”stronic Wiecznego zmartwienia. Miłość przynosi znaczne rozszerzenie horyzontu, ale jednocześnie zaznacza się w niej stopniowe obniżanie się artyzmu. Tylko to, co rozgrywa się w Serbinowie oraz w przyległym do niego i ujrzanym w jego perspektywie Kalińcu, jest artystycznie żywe i przekonywające. Tymczasem bieg fabuły wykracza daleko poza serbinowskie opłotki, ogarniając Warszawę, Lozannę, Brukselę, ocierając się o Londyn. A przecież " jeszcze "w ostathiej^ćżęści tetralogiir Wjatrla^cży, poza dramatycznym 20 Fryde