Ł AUTOPORTRET POETY, WIESZCZ
Polski miejscami zwracana („O! Polsko!”, „Jesteś córką Boga”) zarysowuje racje stron: z jednej Słowacki, maską śmiechu pokrywający cierpienie — z drugiej krytycy, jezuityzm, „baby” i omotany przez nich wieszcz, oczywiście Mickiewicz?) Już od Wstępu do III tomu Poezyj Słowacki szydził z grupującej się wokół Mickiewicza „katolickiej” szkoły. W tej dygresji Beniowskiego pamfletowo, szyderczo ją określa jako krainę pełną „wężowych ślin, pajęczych nici, I krwi zepsutej” (I 222—223).
Parę wierszy dalej to jezuickie środowisko, skupione wokół „Młodej Polski”, okazuje się — kalamburowo — personifikacją „Polski młodej", zagrażającego ojczyźnie nieszczęścia. I zaraz atak na papiestwo.
Skąd ta antykościelna zajadłość? Argument główny stanowi Polska, jej przyszłość; w Beniowskim jest protest przeciw podległości wobec jakiegokolwiek obcego tronu, cesarstwa czy papiestwa, na drodze, którą wytycza się przed ojczyzną. Watykan od czasu fatalnej, antypolskiej bulli Grzegorza XVI z 1832 r. stałe był przez Słowackiego atakowany (nie tylko w Kordianie', naj-straszliwiej papież został przedstawiony w Poema Piasta Dantysz-ka). Podporządkowanie papiestwu idei przyszłej Polski wydawało się w tej sytuacji nawoływaniem do posłuszeństwa zgubnego, wyrzeczeniem się dążeń do wskrzeszenia ojczyzny. Toteż już w I pieśni Beniowskiego poeta patetycznie pisze o strasznym Rzymie, gdzie są „legiony zjadliwe robactwa” (I 241), gdzie wyszydzają każdego, „co nie jest trupem — lub padalcem” (I 248): Słowackiego, zawsze swobodnie interpretującego prawdy wiary i praktykującego nie nazbyt skrupulatnie, szczególnie raził religijny , sztafaż, połączony z wprzęganiem spraw wiary w personalne rozgrywki!
Toteż instytucja Kościoła od początku jest w Beniowskim wielkim przeciwnikiem, od początku wobec niej odbywa się polemika o wartości, o godność człowieka i o przyszłą Polskę. Nie z krytykami — gdyż z tymi, co mają -„W jadzie maczane
pióra — dusze w bagnie” (I 255), spierać się nawet nie warto, „pokój z niemi” (I 249). Spierać się można oczywiście z wieszczem, z Mickiewiczem, z tym, któremu oni wszyscy do pięty nie sięgają. Przeciw „kłamstwu” i w imię prawdy — którą właśnie Słowacki, „Czołem bijący w marmur Chrystusowy” (I 257), poznał u Grobu i o którą upomina się w imieniu zbiorowości/Chrystus i Słowacki przeciw papiestwu oraz jezui-tyzmowi. I tak kończy się ten pierwszy polemiczny wtręt — , jeśli przyczołgnie się żmija, Pod Boga skrzydło kryjmy się i gromy” (I 265—266).
Antyklerykalne ataki są rozsiane po całym poemacie. Wspominani już jezuici, katolicy walący „w łeb” (I 640), „katolickie kwasy” (I 643), „katoliccy wieszczowie” (I 647) czyli Zaleski i Stefan Witwicki, dalej będzie Polska „Katolikami zaludniana rzymskiemi” (III 150), są dewotki jako uosobienie obskuranckiej cnotliwości (II 161); obok „bab” i „aniołków jezuickich” jest i uciecha dewotki „gdy grzech jaki stary Przypomni sobie przed samą spowiedzią” (V 101—102), i stara panna „seraficznie Rozskrzydlona w Bogu” (III 86—87). Kościół ukazuje się jako instytucja we własnym interesie manipulująca sumieniami, wyniszczająca duchowość. Wtrącenie w ten kontekst Mickiewicza i czepiających się wieszcza , jezuitów” uzasadnia sens i potrzebę wystąpienia przed Polakami nowego poety, obrońcy dawnych i czystych wartości.
Mickiewicz. Ironiczny styl sprawia, że w Beniowskim granice między serio a nie-serio są zatarte; może inaczej jeszcze: wiele z tego, co się mówi, należy do obu porządków jednocześnie, sprawy bardzo serio miewają pozór kpiny lub szyderstwa — a czasem aluzje są zwykłym żartem. Stąd dużo czytelniczych nieporozumień, łatwość brania pozoru zewnętrznego za istotny sens wypowiedzi. Odczytanie dosłowne nie musiało wcale być skutkiem złośliwych intencji, wynikało także z trudności przeniknięcia istoty ironicznej poetyki.