LX AUTOPORTRET POETY. WIESZCZ
|__] Jehowy oblicze
Błyskawicowe jest ogromnej miary!
[ J nie jest On tylko robaków
Bogiem, i tego stworzenia, co pełza. On lubi huczny lot olbrzymich ptaków, A rozhukanych koni On nie fciełza...
(V 463—464. 469—472)
Taka jest_ wizja Boga.
Jehowa Zatem Bóg jest widziany wedle Starego Testamentu — a me za Ewangeliami, z których mesjanizm czerpał natchnienie^ Jest w Beniowskim jako krzak gorejący (to widzenie będzie przypominane w dalszych pieśniach poematu). I patronuje wspaniałemu tnumfalrzmowi ujęcia sensu istnienia. Wizjjjącys-
tencji, którą osądza i' metylko cierpienia, lecz marzeń.
wwC ćzyftów. MiSfą lainej wielkości człowieka.
Finał pięcnTpieśni Beniowskiego, opublikowanej w 1841 r. całości, został napisany już po uczcie u Januszkiewicza, po starciu — na improwizacje — Słowackiego z Mickiewiczem. Gwałtowna polemika z krzywdzącymi opiniami emigracyjnego środowiska i z Mickiewiczem. Walka przeciw wieszczowi — o pozycję wieszcza, o prawo przewodzenia narodowi.
Ironia dotarta tu do bieguna wielkiego patosu, gdyż to walka o nową poezję i o nowe. przeciw Mickiewiczowi, ustalenie pozycji poety. Tekstem, wobec którego Słowacki ustanawiał swoje idee. rnośa być tylko Ml cześć Dziadów. Wielka Improwizacja, później Mackiewicz nie napisał już niczego, poprzez co można by 2 nim prowadzić wielki pojedynek o duszę narodu.
Zatem — podjęta zostaje idea przywództwa oraz kwestia relacji między wfestrzem a narodem. Przeciw dyktatorskim zapędom i przeciw postawie pokory Słowacki kreuje wizję poety na czele zbiorowości. Wpisaną w Beniowskiego słynną deklarację, iż ..I pójdzie za mną! [...] Ja go powiodę, gdzie Bóg — w bezmiar
— wszędzie" (V 524, 529) ocenia się często jako nadmiernie ogólnikową, pozbawioną sensu połitycZBggot Można jednak rzecz odczytywać poza takim kontekstem, w kategoriach na przykład epistemologii i egzystencji, a ukazaną tu rolę wieszcza ujrzy się wtedy jako rolę twórcy, otwierającego przed narodem perspektywy duchowe, wiodące ku samorealizacji człowieka, wiodące „gdzie Bóg — w bezmiar — wszędzie".
W tym finale jest „manifest poezji nowej, manifest poezji otwierającej drogę w przyszłość" **. Nowy wieszcz przeciw staremu, prawda przeciw „drodze kłamnej" — jakże znakomicie tu została objawiona własna wielkość, ileż tu znów gorzkich inwektyw przeciw Mickiewiczowi! Dawny to poeta, o pękniętym sercu, pośród kośd umarłych, z trwogą i fałszem w ostatnim pacierzu... Takiego obrazu nie zatrze finalna metafora o wieszczach, co się zegnają jak „dwa na słońcach swych przeciwnych — Bogi" (V 572).
V. DZIEJE SŁAWY
Wśród współczesnych. Beniowski przyniósł Słowackiemu upragniony rozgłos, mówiono o nim i pisano. Zaczęło się od wyzwania na pojedynek; wyzwał poetę Stanisław Ropelewski, który licząc na jego przeprosiny, usiłował w ten sposób pomścić znieważoną w postaci Praksedy pannę Paulinę Piaterównę. Pojedynek nie doszedł do skutku. Słowacki puszył się przed Joanną Bobrową;
Przebyłem nareszcie mój dzień donkiszotowski. nogę silnie postawiłem n szali i podniosłem w górę całą zgraję jezuitów, potem zdjąłem ją i pospadali w błoto, ale w błoto, z którego się już nie wygrzebią tak prędko — niech spoczywają57.
Upajał się sławą, pisał do matki;
* S. Trengutt. op. ci!., s. 205—206.
* List z 16 czerwca 1841. Korespondencja I 456.