WSTĘP
Na biegunie przeciwnym znajdujemy w Beniowskim ustępy pełne posępnej mocy i tragizmu w odtworzeniu przeszłości historycznej. Wśród nich np. opis szarpanego przez wroga ruchomego taboru tatarskiego, który pod wodzą Beniowskiego usiłuje przedrzeć się do Baru z pomocą konfederatom. Jakże żywo przypomina on najbardziej przejmujące karty Dumy o hetmanie Żeromskiego.
Z drugiej strony Słowacki umie wskazać w temacie Beniowskiego momenty niewątpliwej wielkości w dziejach narodu, wobec czego odrzucenie złej i wstecznej tradycji nie staje się odrzuceniem tradycji historycznej w ogóle. W tym stanie rzeczy należy odpowiedzieć na pytanie, jaką funkcję na tle historyzmu romantycznego w jego stanie około roku 1840 spełniało podobne widzenie rzeczywistości. Czy było ono postępowe, czy wsteczne?
Widzieliśmy, jak historyzm wielu pisarzy krajowych, ulegających szlacheckim obciążeniom klasowym, przestał służyć jakimkolwiek ideom wyzwoleńczym i nabrał cech reakcyjnych. Tego rodzaju historyzm docierał również na emigrację, zyskując wyznawców nawet wśród politycznych zwolenników Towarzystwa Demokratycznego. W tej sytuacji historyzm Słowackiego, który w przeszłości nie arkadię społeczno-polityczną wskazywał, lecz widowisko walk i namiętności, posiadał wymowę ostro skierowaną przeciwko podobnemu historyzmowi, wymowę obiektywnie postępową.
Lecz i to nie stanowi ostatecznego dowodu, że przeciwieństwa zawarte w Beniowskim nie układają się na podobieństwo równania, którego obydwie strony znoszą się wzajemnie, dając w wyniku zero. Przeciwieństwa te tworzą wstęp do działań ideologicznych wyższego gatunku. Działania te pojawiają się dopiero w nie ogłoszonych pieśniach poematu, kiedy obok konfederacji barskiej wprowadzi Słowacki na widownię koliszczyznę. Rozgrywa się wówczas w utworze nieznana historii bitwa regi-mentarza Potockiego z Żeleźniakiem. Wprowadził ją poeta, albowiem zaczyna w nim świtać zrozumienie klasowego podłoża walk na Ukrainie między szlachtą polską a miejscowym ludem.
W zagadnieniu tym Słowacki jeszcze się jednak plącze, w Beniowskim jeszcze stąpa nieśmiało w porównaniu np. ze Snem srebrnym Salomei. Napotykamy mimo to w owych pieśniach postać, której konstrukcja ideologiczna zawiera pełny komentarz poety do konfliktu szlachta polska — chłop ukraiński. Wernyhora jest ową postacią. Jest to postać tragiczna. Tragizm jej pochodzi stąd, że Wernyhora usiłował stanąć między dwoma narodami skłóconymi klasowo i narodowo, gdy w rzeczywistości nie było już miejsca na podobnych jednaczy.
Wernyhora. jest dziedzicem liry legendarnego pieśniarza ukraińskiego Bojana, dziedzicem symbolu narodowej odrębności swego ludu. Odmienne opracowanie historii Wernyhory w późniejszych pieśniach akcentuje to jeszcze silniej, kierując ku przyszłym czasom jego narodowo-ukraińską misję: „Kiedy już wszyscy wyginą rycerze, po króla tutaj przyleci, zabierze".
Takim powołaniem obciążony Wernyhora usiłuje stanąć po stronie szlacheckiej. On samą siłą ducha rozbraja walczący lud ukraiński, on Sawie przychodzi z pomocą. Lecz do czasu. Bo kiedy w kaplicy, gdzie święcono noże, „zaczął kląć rzezanie", przekleństwo miota na niego własna matka. Wernyhora zabija matkę, rzuciwszy w nią lirę. Poeta komentuje ten tragiczny cios w sposób podkreślający, że misja zgody podejmowana przez spadkobiercę Bojanowej liry w tych okolicznościach niczego wydać nie mogła.
Jest więc Wernyhora postacią tragiczną, bo usiłuje położyć mosty tam, gdzie położyć się one nie dają. Jego koncepcja nie została jednakowoż w tym kierunku całkowicie wyklarowana i oczyszczona. Co innego bowiem mówią wydarzenia poematu, narzucając niejednokrotnie swoją wymowę samemu poecie, innj zaś komentarz do nich wkłada Słowacki w usta wieszcza Wernyhory.
Wśród fragmentów Beniowskiego napotykamy przędziwu jego pieśń, która na nową platformę przenosi przeciwieństw ideologiczne panujące w stosunku pisarza do przeszłości szl checkiej. Na tej platformie widzi on nieuchronny pod względu
hm