o religiach świata uświadomienie sobie wyraziste, czym ona nie jest i być nie chce.
Nauka o religiach świata, religioznawstwo porównawcze, nie jest religioznawstwem szczegółowym. Wyłączny badacz historii chrześcijaństwa, podobnie jak badacz historii buddyzmu, religii starogreckiej czy kaodaizmu (najnowszej religii powstałej w bieżącym stuleciu w Kambodży), żeby posłużyć się tylko kilkoma z wielu przykładami, nie jest religioznawcą porównawczym. Jeżeli dokonuje badań z pozycji wyznaniowej, dogmatycznej, to nie jest nawet w ogóle religioznawcą, lecz teologiem. Jeżeli bada w sposób świecki, laicki i awyznaniowy, to wprawdzie przysługuje mu miano religioznawcy, ale tylko szczegółowego.
Nauka o religiach świata na równi z religioznawstwem szczegółowym nie jest filozofią religii, ponieważ nie wypowiada się na temat wartości ani poszczególnych wyznań, ani religii w ogóle. Tymczasem każdy filozof religii musi albo zacząć, albo skończyć na stwierdzeniu, że religia jest czymś wartościowym albo czymś szkodliwym, ujemnym. Utarło się, że filozof religii raczej jej broni, a krytyk religii ją atakuje.
Nauka o religiach świata, czyli religioznawstwo porównawcze, nie jest ruchem panekumenicznym, dążącym do zjednoczenia religijnego ludzkości. Sóderblom, gdy agitował na rzecz zjednoczenia, przestawał być religioznawcą porównawczym, a stawał się teologiem luterańskim. Łatwo też popaść w konflikt z własną wiarą i stać się heretykiem, jeżeli chce się forsować dzieło pojednania, decydując się na wyrugowanie niewygodnych dogmatów. Wprawdzie nauka o religiach sprzyja zrozumieniu obcych bogów, ale to bynajmniej nie znaczy, że musi sprzyjać ich popularyzacji i wywyższaniu. Może natomiast i powinna prostować błędne mniemania podyktowane nic tolerancją czy wprost nienawiścią ze strony innych religii, jak również — i wcale nie w mniejszym stopniu — błędne mniemanie o charakterze apologetycznym. Religioznawstwo porównawcze nie stanowi jakiegoś nowego ruchu religijnego w rodzaju wchłaniającej wszystkie wiary nadreligii. Stanowisko takie to ostatnia przysłowiowa deska ratunku dla tropionego i rugowanego prokonfesjonizmu. I ono jednak jest nie do przyjęcia w naukowym religioznawstwie.
Jak wynika z linii rozwojowej ostatnich stu lat i co łatwo do-
21