52
52
chciał. I gdyby współzawodniczyć z innym jakimkolwiek fachowcem, to żeby samemu zostać wybranym, mówca łatwiej do tego doprowadzi niż ktokolwiek inny. Bo nie ma tematu, na który by nie umiał bardziej przekonywująco mówić mówca niż jakikolwiek inny fachowiec wobec tłumu.
Otóż tak wielka i taka jest moc tej sztuki.
A tylko trzeba posługiwać się wymową jak każdą inną sztuką zapaśniczą. Przecież i innej wszelkiej sztuki zapaśniczej nie powinno się zaraz przeciwko wszystkim ludziom stosować, dlatego że się ktoś nauczył bić na pięści i chodzić za pasy, i walczyć w zbroi, tak że mocniejszy jest od przyjaciół i od nieprzyjaciół. Dlatego jeszcze nie należy przyjaciół bić i kłuć, i mordować. Ani też, na Zeusa, jeśliby ktoś do szkoły gimnastycznej był chodził, rozwinął się fizycznie i wyszedł na mistrza w walce na kułaki, a potem by ojca bil i matkę albo kogo innego z krewnych czy przyjaciół, toż z tego powodu nie należy nauczycieli gimnastyki ani tych, którzy uczą walki w pełnej zbroi, nienawidzić ani ich z miasta na wygnanie skazywać. Bo tamci mu swoją sztukę dali na to, żeby jej sprawiedliwie używał: przeciwko nieprzyjaciołom i zbrodniarzom; do obrony, a nie do zaczepki. A ten się obraca i używa siły i sztuki niegodziwie. Toż nie nauczyciele są niegodziwcy ani sztuka, ani na niej wina nie ciąży ani zbrodnia, tylko na tych, myślę, którzy się nią nie posługiwali godziwie.
Otóż tak samo ma się rzecz i z wymową.
Bo mówca wprawdzie potrafi przed wszystkimi i o wszystkim mówić tak, że będzie zaw-sze miał tłum po swojej stronie; krótko mówiąc: w każdej sprawie, w której tylko zechce; ale z tego powodu zgoła nie musi zaraz lekarzom sławy zabierać — dlatego tylko, że potrafiłby tego dokonać — ani innym fachowcom, ale sprawiedliwie posługiwać się wymową, podobnie jak i za-paśnietwem. A jeżeliby kto, powiedzmy, został mówcą, a potem by tej mocy i sztuki na złe używał, wówczas nie nauczyciela potrzeba nienawidzić i na wygnanie skazywać. Bo on mu dał na sprawiedliwy użytek, a ten na wspak używra. Więc tego, co niesłusznie używa, nienawidzić się godzi i wygnaniem karać i śmiercią, a nie nauczyciela.
5
Sąd nad przywódcami spisku
Kierownictwo niebezpiecznego spisku objął mniej niebezpieczny Lentulus; do tego właśnie zmierzał Cycero. Wiedział bowiem, że zaślepiony ambicją nowy przywódca ułatwi całkowicie wykrycie tych matactw; tak też się stało. Skorzystawszy z przybycia do Rzymu deputacji plemienia galijskiego Allobrogów ze skargą na ucisk ze strony spekulantów rzymskich, Lentulus nawiązał z nimi ściślejsze stosunki obiecując im złote góry, byle tylko poparli rokosz Katyliny swoją siłą zbrojną. Mądrzy barbarzyńcy zrozumieli, że przez tę propozycję daje im Lentulus do ręki wróbla, który wart jest daleko więcej niż wszystkie kanarki na dachu; zastanawiano się tylko, jakby najlepiej wyzyskać zdobytą tajemnicę.
Zgodnie ze szlachetnym obyczajem rzymskim zwycięzca jakiegoś narodu stawał >się tym samym jego „patronem", czyli opiekunem w senacie; opieka ta była dziedziczna. Allobrogów zwyciężył niegdyś Fabiusz Maksymus, brat Scypiona Młodszego. Teraz ich patronem był więc jego potomek, niejaki Kwintus Fabiusz Sanga. Do niego też zwrócili się wysłańcy ze swą tajemnicą, a Sanga zawiadomił o wszystkim Cycerona. Zgodnie ze wskazówkami udzielonymi przez Cycerona wysłańcy pozornie odpowiedzieli Lentulowi, że się zgadzają, ale zażądali od niego oraz od innych przywódców pisemnego wezwania z pieczęciami rodowymi — gdyż inaczej ich rodacy nie uwierzyliby. Otrzymawszy owe papiery, posłowńe z przewodnikiem, którego im przydzielił Lentulus, przechodzili przez most na Tybrze położony na północ od Iłzymu, gdy nagle zostali otoczeni, i kompromitujące pisma wpadły w ręce Cycerona.
Teraz i drugą połowę zadania wykonano: spisek został ujawniony; przeciw jego przywódcom istniały niewątpliwie do-