II.
Wielki zawód sprawię czytelnikowi, jeżeli przypuszczał, że w dalszym ciągu znajdzie obfity wybór szczegółów o dniu dzisiejszym ruchu ludowego, sporo anegdot i cytat o wiecach i starostwach, o wyborach itp. Nie widzę potrzeby podnosić": reporlerstwa do godności broszury politycznej, a tej >publicznej opinii* wytwarzanej na podstawie anegdot mamy już dosyć! Quousque tandem, gazetniki, będziecie nas uczyć pływać na mieliznach? Chodźmy na głębszą wodę.
Nawet w państwie epigonów Marksa i Lassale'a byłyby warstwy społeczne; wytwarza je bowiem rozmaitość zajęć i różnica usposobień. Przeróżne przyczyny, moralne i materyalne, dobroczynne i brutalne mieszają się w najdziwaczniejszym kalejdoskopie społecznego życia, tak, że trudno się w tein oryen-tować nawet przy najmozolniejszem badaniu; niewątpliwą jest wszelako nieuchronność ich skutku: te warstwy nie dochodzą nigdy do absolutnej równorzędności. Zawisły one wprawdzie od siebie wzajemnie, to niewątpliwa; lecz bądźcobądź w tej wzajemności zawsze jedna ma przewagę nad drugą, już to większą już to mniejszą Ta warstwa, której oddziaływanie na współczesne stosunki jest najsłabsze, jest ludem pospolitym; odkąd znamy historyę, zawsze inna jakaś warstwa wywierała wpływ na jego stosunki i sposób życia. Nie łudźmy się, jakoby lud pospolity mógł przestać być zależnym pod tym względem. Złudzenie to, dosyć częste, stąd pochodzi, że się zapomina, że w różnych
okresach i terenach dziejowych wcale nie tacy sami ludzie stanowią lud pospolity. U nas n. p. przypuszcza się powszechnie, jakoby ludność rolnicza, siedząca na mniejszych gospodarstwach, była zawsze i wszędzie tym ludem pospolitym. Nieprawda! Pozostając w granicach nietylko tego samego okresu dziejowego, ale nie wykraczając poza współczesność, widzimy, że taka sama warstwa w Szwajcaryi lub Norwegii nie jest bynajmniej warstwą tą samą; czyż chłop należy tam do warstwy rządzonej, do ludu pospolitego? Każdy rodzaj zajęcia może wytworzyć zarówno warstwę rządzącą, jakoteż rządzoną; być panem kraju, a także ludem pospolitym. Nie pisząc traktatu historycznego, poprzestaję na pobieżnem zwróceniu uwagi na tę okoliczność, jakkolwiek ona jest zasadniczą.
Dzisiaj, tutaj, w naszym kraju, ludem pospolitym jest nasz lud wiejski. Zapragnął przestać być pospólstwem i nie wątpię ani na chwilę, że mu się to uda; ale z tego nie wynika, że nie będzie pospólstwa w ogóle. Wielką już to jest pociechą dla historyka, że czem wyższa cywilizacyax), tern pospólstwa mniej; jest celem cywilizacyi chrześcijańskiej, żeby go wcale nie było, ale ten cel, to ideał, do którego trzeba się zbliżać, a można się bardzo zbliżyć, ale nie da się go nigdy osięgnąć w zupełności. Co do nas, pozostajemy ciągle jeszcze w tych haniebnych stosunkach, że olbrzymia większość ludności krajowej nalepy do pospólstwa; to\ główna przyczyna upadku Polski i główna zarazem nietylko bezowocności, ale wprost beznadziejności porozbiorowych wysiłków.
.lak na nowożytne stosunki, wśród polskiej ludności jest zatrważająco mało — narodu; ale za to pospólstwa, tej kuli żelaznej u nóg, tej zawady wszelkiego postępu, jakaż ilość niesłychana !
Czem więcej pospólstwa w kraju, tern większy musi być przedział między rządzonymi a rządzącymi, tem bezwzględ-
') Przez Ćywilizacyę rozumiem harmonijny, równorzędny rozwój kultury moralnej, umysłowej i materyalnej. Zazwyczaj baczy się tylko na tę ostania jej część — stąd nieporozumienia.