przekonanie o absolutnej potrzebie powszechnego szkolnictwa panuje w tych krajach, gdzie najmniej ludzi korzystało — i skorzysta — ze szkół. A przecież w Ameryce Łacińskiej większość rodziców d dzieci mogłaby inną drogą zmierzać do zdobycia wykształcenia. Narodowe oszczędności zainwestowane w szkoły i nauczycieli są tam proporcjonalnie nawet większe niż w krajach bogatych, ale te inwestycje bynajmniej nie wystarczają, by umożliwić choćby czteroletnie powszechne kształcenie w szkole. Fidel Castro zmierza chyba właśnie w kierunku „odszkol-nienia”, kiedy obiecuje, że w roku 1980 będzie można zamknąć na Kubie uniwersytet, ponieważ całokształt tamtejszego życia będzie praktyką o wartości wykształcenia. Jeśli chodzi jednak o szkolnictwo podstawowe i średnie, sytuacja na Kubie jest taka sarna jak we wszystkich innych krajach Ameryki Łacińskiej; wszyscy zdają się przekonani, że przebycie okresu nazwanego „wiekiem szkolnym” jest bezspornym celem każdego człowieka, którego realizację opóźnia jedynie chwilowy brak funduszów.
Bliźniacze złudzenia dotyczące wzmożonej „terapii”, jaką obecnie stosuje się w Stanach Zjednoczonych — i jaka w Ameryce Łacińskiej należy dopiero do obietnic — uzupełniają się wzajemnie. Biedni z Północy zostają upośledzeni wskutek tych samych dwunastoletnich zabiegów, których brak naznacza biednych z Południa piętnem beznadziejnie zacofanych. Ani w Ameryce Północnej, ani w Ameryce Łacińskiej przymus szkolny nie zapewnia biednym równoścr* Ale i tu, i tam samo istnienie szkoły zniechęca biednych i odbiera im zdolność do pokierowania własną nauką. Na całym świecie szkoła wywiera antyedukacyjny wpływ na społeczeństwo: szkoła uchodzi za instytucję specjalizującą się w nauczaniu. Większość ludzi uważa niedociąg-
nięcia szkoły za dowód, że nauczanie jest zadaniem bardzo kosztownym, bardzo złożonym, zawsze tajemnym i niejednokrotnie wręcz niewykonalnym. s
Szkoła pochłania pieniądze, ludzi i dobrą wolę przeznaczone na nauczanie, a w dodatku odwodzi inne instytucje od podjęcia zadań oświatowych. Praca, wypoczynek, polityka, życie w miastach, a nawet życie rodzinne, jeśli idzie
0 nawyki i umiejętności, jakich wymagają, ulegają wpływowi szkoły, zamiast same stać się środkami wykształcenia. 'Jednocześnie zarówno szkoły, jak i inne instytucje od nich zależne tak drogo'" liczą za swe usługi, że przestają znajdować na nie nabywców. .
W Stanach Zjednoczonych koszty szkolnictwa •na głowę ludności wzrastają niemal równie szybko jak koszty lecznictwa. Ale wzmożona opieka zarówno lekarska, jak nauczycielska przynosi coraz gorsze rezultaty. Koszty leczenia ludzi, którzy ukończyli 45 lat, zwielokrotniły się na przestrzeni czterdziestu lat, a wynikiem tego jest przedłużenie życia mężczyzn o 3 procent. Wzrost nakładów na szkolnictwo spowodował jeszcze dziwniejsze rezultaty, skoro prezydent Nixon obiecał tej wiosny, że wkrótce każde dziecko będzie miało „prawo do opanowania umiejętności czytania”, nim ukończy szkołę! 1
W Stanach Zjednoczonych 80 miliardów dolarów rocznie kosztowałoby to, co działacze oświatowi uważają (za jednakowe traktowanie wszystkich uczniów szkół podstawowych i średnich. To znacznie więcej niż dwakroć owe 36 miliardów wydawane obecnie. Odrębne kosztorysy sporządzone przez Departament Zdrowia, Oświaty
1 Opieki Społecznej oraz Uniwersytet Florydz-
39
Wiele dzieci po ukończeniu szkoły podstawowej nie umiało czytać.