Tytuł: "Slayers Forever!”
Autor: Vampire Princess Nahga vampire.nahga@gmail.com
Część szósta: "Pojedynek z Czarnym Sfinksem"
Musieli uciekać. Ktoś znalazł ocalały wóz, ktoś inny konia. Uciekali jak szczury z płonącego statku. Filia i Amelia uzdrawiały Linę, Gourry wraz z Zelgadisem powoził.
Nie ujechali daleko, gdy drogę zastąpił im Xellos.
-Mówiłem, żebyście nie prowokowali demonie -powiedział, wsiadając na wóz.
-Gdzie byłeś?! -Krzyknęła zdenerwowana Filia. -Zamiast nam pomóc, uciekłeś! Po co wróciłeś?! Po co w ogóle z nami podróżujesz?!
Mazoku milczał, wpatrzony w odległy punkt na horyzoncie. Smoczyca podeszła do niego.
-Odpowiedz!
-Musiałem, Fi -popatrzył jej prosto w oczy. Wzdrygnęła się. -Nie mogłem z wami zostać...
-Dlaczego?
-To tajemnica, Fi.
Uderzyła go w twarz. Zdumiona Amelia popatrzyła na dyszącą ze złości Filie.
-Jeżeli tak mamy rozmawiać...to lepiej, żebyś zostawił nas w spokoju. Mam dosyć twoich gierek, Xellosie Metallium.
-Już nie Metallium -szepnął niedosłyszalnie.
-Panno Filio nie możemy zmieniać składu drużyny -odezwała się nieśmiało Amelia. -Tak chce przeznaczenie.
Smoczyca odwróciła się od nich plecami. Miała dosyć. Szczególnie jego. Tego aroganckiego, egoistycznego, manipulującego wszystkimi mazoku!
Tylko, dlaczego po policzkach pociekły jej łzy..?
-Jesteśmy przed zamkiem Mermetonne -oznajmił Gourry. -Jak się czuje Lina? Musi być w formie.
-Już lepiej -powiedziała księżniczka. -Rany zniknęły. Ale niech jeszcze śpi.
Zjechali z drogi. Zamek Mermetonne stał samotnie na niewielkiej górze. Jego czarne ściany błyszczały w świetle zachodzącego słońca. Wyglądał bardziej jak warowna twierdza, niż królewska rezydencja. Dziwne było jego położenie- przed kim miały bronić jego mury, skoro w pobliżu znajdowała się jedynie wioska rybacka? A może był to kaprys królowej, która zażądała pięknego zamku? Tak, czy inaczej musieli dostać się do jego wnętrza i wykraść berło.
Zapadła noc. Ukryci za zasłoną drzew rozpalili małe ognisko.
-Trudno będzie się dostać do zamku -zauważył Zelgadis. -Pewnie pełno w nim straży, a berło przecież nie leży niestrzeżone.
-Jakoś sobie poradzimy -powiedział Gourry z uśmiechem.
Niespodziewanie obudziła się Lina. Nie wyglądała najlepiej; na jej twarzy malowało się cierpienie.
-Dobrze się pani czuje? -Spytała z troską Amelia.
-Tak -odparła czarodziejka słabo.
-Lina...Nie obwiniaj się o to, co się stało -powiedział chimera. -Nawet największy mag może się pomylić.
Ruda wbiła wzrok w ziemię, zacisnęła zęby, żeby nie płakać. Wkrótce potem położyli się spać, nie widząc innego sposobu, aby rozładować napięcie. Poranek był mroźny, ale skutecznie rozbudzał i orzeźwiał.
Zostawili konia i wóz wśród drzew, a sami podkradli się na skraj lasku.
-Możemy użyć zakrzywienia wymiarów -powiedziała Lina. Starała się być taka, jak dawniej, zapomnieć...
-Zbyt duże ryzyko wykrycia -mruknął Zelgadis.
-Ja was teleportuję -powiedział Xellos.
Drużyna popatrzyła na niego zdziwiona. Lina pokiwała głową. Po chwili wszyscy zniknęli.
*
Pojawili się w ciemnym korytarzu, który rozwidlał się na trzy mniejsze. Wiszące na ścianach pochodnie dawały mało światła. Nie było okien.
-Powinnyśmy się rozdzielić -Lina wytworzyła małą świecącą kulkę, która zawisła w powietrzu. -Ja pójdę z Gourry, Zelgadis z Amelią, a Filia z Xellosem. Błagam, choć raz postarajcie się współpracować -dodała, gdy smoczyca miała już zaprotestować.
Jak postanowili, tak zrobili.
Lina i Gourry nie spotkali nikogo, co wzmogło ich czujność. Oboje czuli trudne do opisania uczucie. Im dalej szli, tym bardziej narastało. Jakby w zamku czaiło się zło w najczystszej postaci...
To uczucie nie było też obce Zelgadisowi i Amelii. Oni również nie spotkali żadnych strażników.
Tymczasem Filia i Xellos znaleźli się w pomieszczeniu przypominającym więzienie. Pod ścianami stały metalowe klatki, na podłodze pełno plam krwi, grube łańcuchy leżały niedbale. Filia stanęła bliżej mazoku. Bądź, co bądź już dwa razy uratował jej życie i w tej chwili mogła liczyć tylko na niego... Xellos stanął przed metalowymi drzwiami. Popchnął je powoli. Weszli do pustej sali. Panowały tam ciemności, nie można było określić wielkości pomieszczenia, ale i tak czuło się, że jest ogromne.
Filia wyszeptała kilka słów. W dłoniach pojawił się blady płomnień. Popatrzyła na Xellosa, który rozglądał się dookoła otwartymi oczami.
-On coś za często ma je otwarte -pomyślała.
Wtem zaskrzypiało dwoje uchylanych drzwi.
-Kto.. kto tu jest?! -Smoczyca bardzo chciała, aby jej głos zabrzmiał zdecydowanie.
-Filia? -Usłyszała głos Liny, a zaraz potem Amelii.
-Panienka Filia?
Złotowłosa odetchnęła z ulgą. Nagle pomieszczenie rozświetlił blask setek pochodni. Na ścianach znajdowały się kolorowe witraże przedstawiające anioły walczące z demonami. Sala rzeczywiście była ogromna- mógłby zmieścić się w niej dorosły smok. Na środku kulistego sklepienia błyszczał żyrandol z czerwonych kamieni.
-Witam was, wędrowcy w moim domu -obok drużyny zmaterializowała się dziwna bestia.
Wyglądała, jak czarny sfinks, tylko, że głowa stwora przypominała nagą czaszkę, po skrzydłach zostały same kości, na których wisiały czarne strzępy, a łapy zakończone były srebrnymi szponami.
-Kim jesteś?! -Zawołał Gourry wyciągając miecz.
Bestia przez chwilę przyglądała się szermierzowi, po czym odparła:
-Nazywają mnie Czarnym Sfinksem. Po co tu przybyliście?
-Szukamy berła -odpowiedziała Lina.
-Berła? -Pysk bestii wykrzywił uśmiech. -Ach, tak...Czyli to wy jesteście tą drużyną z przepowiedni? No, no... Ale wiedzcie, że wojna już trwa. Nie możecie jej powstrzymać.
-Wojna? -Zdziwił się Zelgadis.
-Tak, wielka wojna ras. Daleko stąd, na południu, ludzcy magowie walczą z elfami. Wmieszał też się jeden z lordów mazoku. Robi się coraz ciekawiej...-Czarny Sfinks popatrzył na smoczycę. -Wasza misja jest z góry skazana na niepowodzenie. Wiecie o tym, prawda? Nie lepiej dać sobie spokój?
-Nie -Filia wytrzymała wzrok bestii. -To nasze przeznaczenie.
-Przeznaczenie? A cóż wy o tym wiecie?
Lina miała dosyć tej pogawędki. W jej dłoni pojawiła się świetlista kulka.
-Chcesz mnie zaatakować od tyłu? -Czarodziejka zamarła. -Tak postępują honorowi ludzie? Hmmm.. -Sfinks popatrzył na nią. -Zapomniałem. Ty już nie jesteś honorowa. No dalej, zabij mnie. Zabij mnie tak, jak zabiłaś mieszkańców wioski, jak tych bezbronnych, prostych ludzi, którzy mieli czelność stanąć na drodze wielkiej czarodziejki Liny Inverse. No, dalej!
Ruda zaczęła drżeć.Gourry próbował ją uspokoić.
-Elmekia Lance! -Zelgadis zaczął działać.
Bestia zaryczała z bólu, gdy trafiła ją wiązka energii. Odwrócił się do chimery, szczerząc kły. Zaklęcie nic mu nie zrobiło. Zelgadis przygotowywał następny czar. Któryś musi zadziałać!
-Ra Tilt! -Krzyknęła Amelia.
Sfinks rozłożył upiorne skrzydła, tworząc jakby barierę, od której odbiło się zaklęcie. Skoczył ku chimerze. Zelgadis błyskawicznie wyciągnął miecz, sparował ciosy sfinksa zadane szponami. Gourry dobiegł do nich i zaatakował bestię, jednak nie mógł się przebić przez barierę.
Filia spojrzała na Linę. Czarodziejka drżała, nie zdolna do wykonania ruchu. Podbiegła do niej, wzięła miecz, który był dziwnie lekki. Ostrze zapłonęło czarnym ogniem.
-Filia! Nie! -Krzyknął Xellos.
Smoczyca nie słyszała jego krzyku, wpatrzona w Miecz Demonów. Słyszała jedwabisty głos, szepczący o potędze, jaką może jej dać. Będzie mogła odnowić smoczą rasę! Chciał w zamian tylko cząstki mocy, to nic wielkiego, prawda?
Do rzeczywistości przywrócił ją mazoku, który siłą wyrwał jej miecz z ręki. Poczuła się, jakby wynurzyła się z gęstej wody. Przez chwile nie wiedziała, co się dzieje.
Tymczasem Zelgadis i Gourry radzili sobie coraz gorzej. Czarny Sfinks atakował ich jednocześnie. Amelia próbowała wszystkich znanych zaklęć, ale żadne nie skutkowało. Zrozpaczona księżniczka podbiegła do Filii.
-Panno Filio! Nic nie działa na ta bestię, a pan Gourry i pan Zelgadis nie dają sobie rady!
Złotowłosa zamrugała, dopiero teraz w pełni dochodząc do siebie. Wyszeptała słowa zaklęcia. Z jej rąk wystrzeliły złote bicze, które okręciły się wokół skrzydeł Czarnego Sfinksa. Bestia zaryczała, aż zatrząsł się kryształowy żyrandol. Upiorne skrzydła upadły na podłogę, całe połamane. Z ran na grzbiecie obficie lała się czarna krew.
Zelgadis wykorzystał ten moment i zaatakował. Trafił sfinksa w kark. Bestia zaryczała gniewnie. Będąc jakby w ataku szału rzuciła się na chimerę. Uderzyła go w brzuch, a siła ciosu była tak duża, że Zelgadis został odrzucony do tyłu. Następnie uderzyła Gourry'ego, uprzednio wytrącając mu miecz. Szermierz upadł na ziemię. Sfinks skoczył ku Filii. Przygniótł ją do ziemi, nachylił upiorną twarz.
-Posłuchaj mnie, kapłanko smoczego boga! -Ślepia bestii zdawały się czytać jej myśli. -Myślałaś, że pokonasz starożytną istotę, która widziała, jak rodzą się rasy? Byłaś w błędzie, kapłanko, a ten błąd przypłacisz życiem.
Czarna krew skapywała na jej płaszcz. Filią wstrząsnął dreszcz obrzydzenia.
-Ale...zaraz... -sfinks przyjrzał się smoczycy badawczo. -Masz przy sobie... Nie, przecież one wyginęły już bardzo dawno. Ale jednak... Tak! Kto by pomyślał. Kapłanko, utrzymywałaś to w tajemnicy wierząc, że zapewnisz mu bezpieczeństwo? Ha! Gdy tylko przetnę twoje nici życia wezmę twój skarb i dam demonom z Otchłani na wychowanie! Oni już się postarają, żeby zrobić z niego zabójcę takich głupców, jak ty...
Amelia czuła się bezsilna. Łzy płynęły obficie po jej policzkach. Została sama.
Pan Zelgadis i pan Gourry byli ranni, panna Lina niezdolna do walki, dręczona przez sumienie, panna Filia właśnie teraz walczyła o życie, a pan Xellos...
Księżniczka rozejrzała się po sali. Demon stał i patrzył otwartymi oczami na płonące ostrze Miecza Demonów. Zdawał się trwać w transie. Nagle podniósł miecz, skierował ostrze na swoje serce. Amelia krzyknęła. Szybko podbiegła do mazoku i wytraciła mu miecz z rąk. Xellos otrząsnął się z transu.
-Amelio! Zostaw to! -Krzyknął, ale księżniczka nie słuchała.
Podniosła Miecz Demonów. W jednej chwili znalazła się za Czarnym Sfinksem, który szykował się do zadania ciosu Filii. Z wielkim trudem Amelia podniosła miecz i wbiła czarne ostrze w kark bestii.
Rozległ się krzyk, przerażający krzyk Czarnego Sfinksa. Filia zdołała wyczołgać się spod niego. Amelia wyciągnęła ostrze. Popłynęła krew gęsta, jak smoła. Bestia skierowała wzrok na księżniczkę. Czarnowłosa przygotowała się na atak, ten jednak nie nastąpił. W Czarnego Sfinksa uderzyła wielka kula ognia.
Lina dyszała ciężko, patrząc na płonącą bestię. Sfinks wydał ostatni ryk, po czym padł na ziemię. Po pomieszczeniu rozniósł się smród palonego mięsa. Dziewczyny odwróciły wzrok.
Udało się. Pokonali Czarnego Sfinksa.
Ciąg dalszy nastąpi....
Kilka dni temu rozmawiałam z Kralikiem(takie mój kuzyn ma pseudo), któremu pożyczyłam mangę Slayers.Zadał mi pytanie:
-Więc Xellos był zły?
Proste, krótkie pytanie, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
-Nieee...-wydukałam w końcu.-On po prostu jest...mazoku.
A co miałam powiedzieć????
Chyba nawet sam Tajemniczy Kapłan nie wie, czy jest "zły"...
4
4