W tym ficku postanowiłam sprawdzić czy da się wyciągnąć coś nowego z kompletnie wyeksploatowanego tematu "zagubionych w przestrzeni"... Za jakieś dwie, trzy części powiecie mi czy udało mi się. Akcja dopiero się rozkręca, więc proszę nie zrażać się jeśli ta część jest trochę drętwa... A oto pierwsza odsłona SS czyli...
Slayers Sorai
part one
Kolejny wstrząs- tym razem silniejszy od pozostałych. Kapitan statku Emperia One, prototypowego okrętu bojowego Galaktyczno- Terytorialnych Sił Zbrojnych zachwiała się i oparła o główną konsolę. Sięgnęła do przycisku interfejsu.
-Komputer- rozpocząć budzenie załogi w trybie przyspieszonym. Wykonać.- Głos miała zmęczony choć pewny. Nie czekając na odpowiedź przeleciała palcem po plazmowym ekranie, przerzucając obraz na life. Przed sobą zobaczyła teraz - daleko jeszcze, ale nieustannie się zbliżającą...
-Burza jonowa...- Opadła na fotel. Ostatni raz zetknęła się z czymś takim kiedy była jeszcze adeptką w akademii... To było piekło- tylko dzięki ich kapitanowi udało się uratować sześćdziesiąt procent załogi... Zwykle nie przeżywał nikt... Ale stary Stibbons był geniuszem- czy i ona sobie poradzi?
W lewym dolnym rogu ekranu pojawił się komunikat- Reanimacja załogi ze snu kriogenicznego zakończone pomyślnie.
-Komputer, niech wszyscy stawią się na mostek. Pilne.- Krótkie, rzeczowe polecenie wydane zmęczonym głosem. Musiała się uspokoić, zanim się pojawią. Nie mogli zobaczyć jej w takim stanie... Trzy głębokie oddechy. Po chwili na jej twarzy pojawiła się maska zdeterminowania. Wstała gdy usłyszała kroki na korytarzu. Pierwszy wszedł pilot- wysoki blondyn z długimi włosami.
-Komandorze Gabriev- zająć miejsce przy sterach, wszyscy na miejsca.- Głos miała zimny i zdecydowany. Jej załoga od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Posłusznie zajęli miejsca przy swoich pulpitach. Pierwsza niezdecydowane spojrzenia...
-Co się stało, pani kapitan?- Chemik alias zwiadowca, jak zwykle ironiczny. Och, bogowie- jak mogła wytrzymać z tym przeklętym Metallium trzy miesiące lotu? Fakt- większość czasu spędziła w kapsule kriogenicznej. A poza tym Xellos był naprawdę genialnym fachowcem- jak wszyscy tutaj. Dobrze było mieć kogoś takiego jak od na pokładzie.
-Czemu zostaliśmy obudzeni w trybie...- Biolog nie dokończyła- wskazała jej ekran. Zasłoniła usta dłonią przerażona do granic możliwości... Ach ta Ame... Nigdy nie potrafiła zachować się w takich chwilach... Ale kiedy było trzeba mogła na nią liczyć. Sprawiała wrażenie małego cielątka- nieporadnego i bezbronnego. Fakt- może i była nieco dziecinna, ale świetnie znała się na swojej dziedzinie...
Reszta również spojrzała na ekrany. Reagowali różnie- Xellos na przykład przestał się uśmiechać- stał się śmiertelnie poważny. Lekarz pokładowy- Ul Copt- zagryzła wargę- jej palce przebiegły po ciekłokrystalicznej klawiaturze- od razu zaczęła pracę...
-Mamy jeszcze dwadzieścia minut.- Przerwała jej. Niebieskie oczy patrzyły na nią bez wyrazu.
-Nie ma szansy tego ominąć?- Biolog zwróciła się do Gabrieva- pilot od dłuższego czasu sprawdzał parametry. Kapitan odwróciła wzrok- znała odpowiedź. Przymknęła oczy- wszystko czego nauczono ją w akademii... Było jakieś pięć procent szans, że spotkają burzę jonową- nikt nie uważał za przydatne tłumaczyć im tego wszystkiego... Musieli tylko wykuć na pamięć kilka żelaznych reguł- to wszystko. Ona z ciekawości przeczytała kiedyś kilka książek na ten temat- pamiętała, że koledzy śmiali się z niej wtedy "Po co ci to nudziarstwo?"... A teraz okazuje się, że miała rację.
-Nie... Zbliża się zbyt szybko, wskaźniki zwariują za jakieś trzy minuty...- Gabriev panikował coraz bardziej... Właściwie lubiła go nawet... Świetnie się rozumieli- no i jako chyba jedyny mógł wytrzymać z jej charakterem... A teraz.... Więc tak to miało się zakończyć?- Zasłoniła twarz dłońmi, głośno wypuściła powietrze. Wszyscy patrzyli na nią wyczekująco- liczyli na nią. Była kapitanem tego statku- odpowiadała za swoją załogę...Byli jej przyjaciółmi- to nie był ich pierwszy lot w tym składzie- nie sądziła jednak, że będzie ostatni... A tyle chciała im jeszcze powiedzieć... Miała na to niecałe piętnaście minut... Nie!!! Nie podda się! Nie umrze w ten sposób! Była jednym z najlepszych pilotów w marynarce- na tym statku była kapitanem, odznaczono ją Potrójną Gwiazdą GTSZ nie na darmo!!! Jeszcze nie czas na śmierć...
Opuściła ręce- znów była tą zdecydowaną i silną kobietą jaką znali. Zacisnęła zęby.
-Osłona antypromienna, przygotować się to przyspieszenia trzeciego stopnia, zabezpieczyć ładownie i główne działa. Jeszcze nie czas umierać.- Usłyszała oddechy ulgi. A więc jest szansa... Dopóki Kapitan Inwerse się nie podda to jest szansa.
-Tak jest sir.
Seria wstrząsów, burza wykańczała statek do granic możliwości. Filia zemdlała prawie od razu, Amelia też nie wytrzymała długo. Inżynier- jedyny nie-człowiek w załodze trzymał się dzielnie. Pochodził z jednej z planet układu Alpha. Miał błękitną skórę, twardą jak kamień, włosy niczym druty i jakby... Kamienne łuski tu i tam... Ciśnienie nie działało więc na niego tak jak na innych. Ona sama czuła jakby zaraz miało jej rozsadzić głowę. Stłumiony jęk z tyłu- obejrzała się. To Metallium dostał krwotoku z nosa. Spojrzała powrotem na główny ekran- poprawiła chwyt na kolbie działa. Przed nimi spory meteoryt. Przybrała odpowiednia pozycję- jako jedyna stała a nie siedziała w fotelach. Wymierzyła- czerwony i biały wskaźnik pokryły się na jej monitorze- nacisnęła spust. Skała rozprysła się na drobne kawałki. Zaraz potem kolejny wstrząs- coś uderzyło w lewą burtę. Zachwiała się i złapała monitora kontrolnego po jej lewej stronie. Nie wiedziała dlaczego zawsze lepiej jej było strzelać na stojąco... Kolejny wstrząs- pal licho co jej się podoba- usiadła i zapięła pas. Pod ręką poczuła znajomą kombinację przycisków. Zerknęła na Gouriego- pilot był strasznie blady.
-Lina...- Zwrócił się do niej po imieniu... Od jak dawna tego nie robił? Coś ukłuło ją w sercu... Dość dziewczyno!!! Myśl z czego żyjesz!- Przejmij ster, n-nie dam rady wyciągnąć...- Zmrużyła oczy... O nie panie Gabriev, nie wywiniesz się tak łatwo! Wiem, że stać cię na więcej!!!
-Komandorze, proszę prowadzić.- Wiedziała że była okrutna ale... Musiała zachować zimną krew- pociągnęła za spust- kolejny meteoryt poszedł w drzazgi...
Ciśnienie przygniatało. Trudno było oddychać. Przytomna była jeszcze tylko ona, Graywords i Gabriev... Jeszcze tylko chwila i wyrwą się z objęć burzy... Jeszcze tylko chwila i to piekło się zakończy...
-Przyspieszenie stopnia piątego!- Krzyknęła- jednocześnie był to krzyk bólu. Potężne szarpnięcie- poprzednie złamało jej żebro. Czuła wypukłość pod piersią- dobrze, że nie do środka... Monitor obok nie wytrzymał ciśnienia- odłamek trafił ją w biodro przecinając niebiesko-szary mundur marynarki. Krew popłynęła obficie- ciśnienie wypychało ją z jej ciała...
-Lina!!!- Krzyk Gabrieva... Może i umrze, ale wyciągnie stąd swoją załogę.
-Wykonać co mówiłam!!!- Wrzasnęła. Nawet nie próbowała powstrzymać krwawienia. Widziała teraz niewyraźnie, coraz częściej chybiała, drżały jej dłonie... Słabość powoli ogarniała ciało... O nie, jeszcze nie teraz!!! Adrenalina robiła swoje, potem zbierze swój haracz, ale teraz pozwoli przetrwać kolejną minutę...
Okręt przyspieszył- ale to jeszcze za mało...
-Przyspieszenie poziom dziesiąty!!!- Tylko jeden stopień dzieli od nadświetlnej... Ale na nią nie mogła sobie pozwolić.
-Ale w chmurach jonowych nie można przyspieszać dalej niż do ósmego!!! Silniki nie wytrzymują i...- Graywords, ach Graywords... Ten statek to prototyp, a książki z których wyciągnąłeś te informacje pisali ludzie, którzy w życiu nie widzieli prawdziwej burzy...
-Wykonać! Zobaczymy na ile stać tą łajbę!!!- Wymierzyła i strzeliła- trafiła- jeszcze tym razem... Gourry przesunął wajchę prędkości o pięć punktów... Zatroskany popatrzył na jej ranę... Jak w takiej chwili może martwić się jeszcze o kogoś? Gwałtowne szarpnięcie- widocznie puściły systemy zabezpieczające... Wolała nie myśleć co się będzie działo przy hamowaniu...
Kolejna seria wstrząsów i... Wszystko ucichło... Nie mogła uwierzyć... Wolała nawet nie myśleć, że mogło się udać...
-Komputer- ekran wsteczny.- Po dłuższej chwili na głównym ekranie pojawił się widok z tyłu statku... Zawirowana, pomarańczowo niebieska masa pozostała daleko za nimi...
Odetchnęła i odchyliła się do tyłu... A więc... Udało się... Przyjęła tę wiadomość spokojnie- oczywiście buła zadowolona ale... W głębi duszy- teraz zdała sobie z tego sprawę...- zawsze wiedziała, że się uda...
-Sprawdźcie co z Xelem, Filią i Ame.
-Dochodzą do siebie.- Xellos podnosił się właśnie. Ktoś podał mu chusteczkę- wycierał zalaną krwią twarz i mundur. Jęk Amelii i stęknięcie Filii, gdy inżynier pomagał im usiąść. Gourry padł na ster i oddychał ciężko.
-Komputer, wykaz uszkodzeń.- A wiec wreszcie może odpocząć... Odetchnęła, jakby chciała wraz z tym oddechem wyrzucić z siebie całe zmęczenie i stres... Po chwili po prawej stronie ekranu wypisany białymi literami pojawił się komunikat. Pilot odczytał go głośno. Przełknęła ślinę.
---------------------------------------------------------------------------
Sprawność systemów- siedemdziesiąt dwa procent
Sprawność okrętu- sześćdziesiąt cztery procent
Uszkodzonych obwodów- trzydzieści sześć procent
Główne uszkodzenia:
-czwarte działo- nie odpowiada
-80% kapsuł ratunkowych
----------------------------------------------------------------------------
Nagle zabłysły czerwone lampy po obu stronach ekranu. Odezwał się metaliczny głos głównego komputera.
-Wyciek z głównego zbiornika paliwa. Wyciek z głównego zbiornika paliwa. Wyciek z głównego zbiornika paliwa. Wyciek z...
-Bogowie, jeśli jesteście, miejcie nas w opiece.- Graywords patrzył szklistym wzrokiem w główny ekran- na nieskończoną pustkę kosmosu...
-Bogów nie ma. Jesteśmy tylko mu.- Komandor Inwerse wstała i zaczęła przesterowywać systemy na pulpicie. Na monitorze pojawił się obraz statku- dokładnie widać było smugę złotej cieczy, którą za sobą zostawiał. Po chwili podniosła na nich wzrok...- No co wy wyprawiacie? Zelgadis, Xellos do roboty!!!
Zelgadis zakopany w kablach próbował poprzełanczać odwody tak by statek mógł lecieć dalej. Nie było co marzyć o naprawie zbiornika- wielkim sukcesem było to, że nie wybuchł. Razem z chemikiem zatamowali wyciek ale... Inżynierowi nie uśmiechało się dryfowanie w kosmosie bez mocy... Próbował- zgodnie z instrukcjami kapitan wydrzeć uszkodzonej aparaturze jeszcze odrobinę paliwa... Komputer jednak traktował awarie tak, jakby zwyczajnie urwało im bak...
-Złamałeś już hasło?- Jedyna możliwość jaka im pozostała to oddzielny komputer zbiorników. Ale... Cóż dowództwo floty wymyśliło, że aby zapobiec buntom i szantażom na okrętach wojennych należy zabezpieczyć zbiorniki hasłem... Chemik stresował się przy staroświeckim pulpicie z klawiszami. Taki antyk w czasach gdy ciekłokrystaliczne konsole były standardem...
-Niby jak? Spróbujmy jeszcze raz... Pierwsza litera... G? Ooch... cholerstwo!!!
Gdy Xellos wyżywał się na aparaturze, na mostku trwała burzliwa wymiana zdań...
-Gourry, gdzie jesteśmy?
-Szukam...- Na montaże pilota pojawił się napis "PROSZĘ CZEKAĆ"
Po chwili pomieszczenie wypełniło się trójwymiarowym obrazem kosmosu. Nigdzie nie widać było niebieskiego punktu oznaczającego ich statek.
-Komputer, odtworzyć trasę przelotu.- Wszechświat obrócił cię- zbliżenie na małą, niebieską planetkę...Cienka, srebrna nić miała tu swój początek... wiodła prosto- wszechświat 'oddalił' się od nich- zachaczała o dużą planetę- to wtedy kiedy musieli wymienić jakąś część silnika, Zelg wiedział dokładnie o co chodzi- i biegła dalej... Po jakimś czasie przybrała kolor zielony- opuścili obszar planet skolonizowanych przez ludzi... Urywała się nagle przy pomarańczowym obłoku...
Kapitan patrzyła na to szeroko otwartymi oczami. Nie mogła uwierzyć... Spróbowała jeszcze raz.
-Komputer, rozpoznajesz najbliższe układy gwiezdne?- Kolejna chwila ciszy...
-Nie kapitanie.- Tak krótka odpowiedź... Dwa słowa- a potrafią złamać duszę...
-Zelgadis, Xellos pośpieszcie się. Macie jeszcze dziewięć minut. Potem kompletnie zabraknie nam mocy i nie będziemy w stanie zrobić już nic...- Amelia miała dziwny głos.
-Co tam się stało?
-Nic, nic... Kapitan mówi że jeśli się nie pośpieszycie...- Zamilkła dramatycznie i rozłączyła się. Zelgadis w pióropuszu iskier przeciął kolejny kabel i splótł go z innym. Robił wszystko by komp mimo awarii zdołał przesłać sygnał do komputera zbiorników. Prawie skończył- choć cały czas improwizował, powyginany wśród kabli jak nieboskie stworzenie miał nadzieję że niczego nie spartaczył.
-Ochh niech to jasny szlak trafi!!!- Xsellos z rozmachem uderzył pięścią w klawiaturę. Coś zachrzęściło w aparaturze...
-Hasło przyjęte, proszę czekać.- Patrzył zdumiony.
-Ja to jednak mam talent.
***
-Ciągnij w górę!!! W górę słyszysz?!!!
-Przecież wiem!!!
Gourry ściskał stery tak mocno, że Filia myślała że pękną. Musieli jak najszybciej wylądować na jakiejś planecie- zanim kompletnie skończy im się paliwo. Właśnie weszli w atmosferę. Wszystko drżało. Pęd wbił lekarza w fotel- całe szczęście, że założyła skafander...
Ekran przełączony był na life- widzieli ziemię zbliżającą się szybko...
-Hamuj!!!
-Nie ma mocy!!!
Zielone drzewa, morze... Żółta plaża... To wszystko ukazało im się gdy przeszli przez białą warstwę chmur...
-Na plażę!!! Ląduj na plaży!!! I płasko!!! Ciągnij jeszcze ze dwadzieścia stopni!!!
-Nie wyrobię, pęd za wielki!!! Lecę w las!!!
Poczuła, że robi się coraz cieplej... To kadłub nie wytrzymywał- czyżby zaczynał się spalać?
-Płasko na miłość bogów!!!
-Robię co mo...
Uderzyli w ziemię... Pędzili jeszcze długo- pozbawieni wizji- coś musiało uszkodzić kamery... Wstrząsy i szarpnięcia... Fili dzwoniły zęby- zacisnęła szczęki, żeby nie odgryźć sobie języka... Statek był mały w porównaniu z niektórymi okrętami floty, ale naprawdę wielki w porównaniu z... Właściwie statku nie dało się porównać z niczym poza innym statkiem...
O czym ja myślę?- Przyszło jej jeszcze do głowy zanim zemdlała.
Kapitan podniosła się na drżących nogach. Rozejrzała się sprawdzając stan statku i załogi. Ul Copt znowu zemdlała, Metallium oddychał głęboko rozwalony na fotelu. Graywords wciąż zaciskał zęby. Ściskał oparcia fotela tak mocno, że rozpadły się klawisze na podręcznej konsoli. Amelia zasłaniała oczy dłońmi- chyba płakała. Szok- przejdzie im. Obejrzała się na Gabrieva- dalej ściskał stery. Spojrzał na nią nieprzytomnie i legł na głównej konsoli. Westchnęła.
-U-uddało się...?- Filia właśnie się budziła. Bełkotała trochę ale to szybko mija. Lina skinęła lekko głową.
-Komputer. Zbadaj powietrze na planecie. Czy można nim oddychać? Podaj obecne warunki panujące na zewnątrz- ze skanuj cały glob.- Odczekała chwilę. Nic się nie działo. Odwróciła się- nie dopuściła do siebie myśli że...- Komputer- wykonać polecenie.- Wciąż nic. Podeszła do głównej konsoli- nacisnęła kilka klawiszy- nic. Spróbowała tzw "trzech króli"... Nic.- Komputer- wykonać polecenie.- Już nawet nie łudziła się, że to coś da. Padła na fotel i nie odwracając się do załogi powiedziała:
-Zostaliśmy bez paliwa, komputera z jego bazą pamięci, na obcej planecie w nieznanym układzie gwiezdnym. Wiemy tylko, że nie jest zamieszkała przez rozwinięte formy życia- próbowaliby nawiązać z nami kontakt. Poruczniku Metallium- pełnicie tu funkcję zwiadowcy ale wiem skądinąd, że waszym zamiłowaniem jest chemia. Sprawdzić stan atmosfery, warunki panujące na zewnątrz i... Wiecie o co chodzi. Odmaszerować. Ul Copt- sprawdzić stan załogi, zróbcie co możecie w obecnej sytuacji. Moc do ambucamu możecie pobrać z akumulatorów uszkodzonych kapsuł. Graywords- sprawdzić pobieżnie stan statku. Wyniki chcę mieć w ciągu trzech godzin. Reszta jeśli jest w stanie może pomóc...- zająknęła się. Poczuła się nagle bardzo słaba... To stanowczo za dużo jak na jeden dzień. Nagle coś jej przyszło do głowy... Coś nad czym będzie musiała się zastanowić.- ...może pomóc innym. Wykonać.
Xellos przeciągnął się i z wahaniem wyszedł z kabiny. Wiedział, że kiedy kapitan Li zwraca się do nich po nazwisku nie warto nawet marudzić. Nic mu nie było- może był trochę obolały, ale jak najszybciej chciał wyrwać się z tej blaszanej puszki. Zawahał się przy drzwiach i obejrzał się. Nikt jednak nie pochwycił jego spojrzenia. Opuścił głowę i wyszedł powłócząc nogami.
Zelgadis rewizję statku rozpoczął od głównej konsoli- wywalił płytę ochronną z podłogi pod tabletem. Odsłonił gołe kable- tak jak się spodziewał- buchnęło na niego ciepłe powietrze i zapach spalonej gumy. Westchnął i zajrzał do środka odgarniając gorące kable na bok. Westchnął znowu i wstał.
-Obraz nędzy i rozpaczy. Nie ma co myśleć o uratowaniu kompa- wszystko się tam sfajczyło. Idę zobaczyć co w silnikach.- Co jak co- ale Graywords uwielbiał swoją pracę.- Tak to jest kiedy się wchodzi w atmosferę bez zabezpieczeń...- Słyszała jeszcze jego mruczenie z korytarza. Nawet teraz, kiedy był tak wykończony potrafił w pierwszej kolejności troszczyć się o statek. Kapitan Inwerse potarła skroń- uśmiechnęła się lekko. Umysł miała jasny ale ciało- słabe. Zerknęła na zranioną nogę- cięcie faktycznie wyglądało paskudnie. Krew powoli przestawała płynąc ale... Całą nogawkę spodni miała czerwoną... Spojrzała na podłogę pod fotelem- o taak... Zebrała się tego spora kałuża... Znów potarła twarz dłońmi. Pilot spojrzał na nią- na kałużę posoki... Nie zauważyła tego. Poczuła, ze ktoś staje obok niej.
-Pani kapitan...- To Filia.
-Zajęłaś się Amelią?
-Nic jej nie będzie- jest tylko zdenerwowana. Dałam jej środek na uspokojenie. Wezwałam roboty z ambucamu. Zaraz tu będą. Teraz tylko...- Lina wstała. Uśmiechnęła się do lekarza. Lubiła tą dziewczynę- może miała słabą głowę i żołądek ale nerwy ze stali. Potrafiła wykonać operacje, na których sam opis ona wysiadała.- Pani rana... Wygląda na poważną- straciła pani sporo krwi więc proponuję żeby...
-Och, nic mi nie jest. W sumie to tylko draśnięcie...- Uśmiechnęła się i wspaniałym, pełnym łukiem padła na podłogę. Słyszała jeszcze krzyk Gouriego zza mgły... Widziała rozmazaną blond plamę, ale nie wiedziała czy to on, czy Filia. Ktoś złapał ją za rękę, krzyczał coś do niej ale nie rozróżniała już słów...
Zapadła ciemność i cisza.