Slayers Sorai
part three
Mostek kapitański nie był dużym pomieszczeniem. Przed głównym ekranem konsole- jedna główna- ze sterami, masą wskaźników, i dźwigniami- dwie poboczne- dla wyspecjalizowanych członków załogi. Przy każdej konsoli jedno miejsce. Nad tym rzędem- kolejne trzy fotele-dwa poboczne tylko z klawiaturami i monitorami cienkimi jak żyletki. Jednak środkowe miejsce... Było przeznaczone wyłącznie dla kapitana. Na pobocznych stanowiskach mniej ważne systemy obronne, jednak laserem sterować można było tylko stąd.
Teraz na mostku znajdowała się tylko jedna osoba. Inżynier nie mógł znaleźć zwiadowcy, więc sam zabrał się za skanowanie planety. Wszystko trzeba było wykonywać "ręcznie". Polecenie po poleceniu... Żmudna praca wreszcie dobiegała końca. Komputer- albo to co z niego zostało- wypluwał już plik zadrukowanych papierów. Zelgadiss odchylił się w tył- przetarł zmęczone oczy...
-Szlak by trafił tego Metallium...- Sięgnął po filiżankę z kawą- trzecią chyba. Napój nie był już gorący, właściwie trudno było powiedzieć że jest ciepły... Skrzywił się i odstawił naczynie. Cichy szum drukarki obok usypiał... Przymknął oczy. Jego myśli krążyły swobodnie, beztrosko dryfowały... Poczuł nagle, że nie jest sam w pomieszczeniu- odwrócił się.
-Pomyślałam... To znaczy... Ekhem- Co robisz?- Amelia zarumieniła się pod jego spojrzeniem. Wrócił do poprzedniej pozycji i machnął od niechcenia na drukarkę.
-Skanowałem najbliższą okolicę- niedoróbki po Xellu. Tam drukują się mapy, jakieś najbliższe minerały i bóg jeden wie co...- Wyciągnął się aż strzelił mu kręgosłup. Amelia podeszła do wydruków. Przeglądała je pobieżnie...
-Tu jest coś dziwnego...- Zmarszczyła brew. Inżynier otworzył zaspane oczy.
-Hmm, gdzie- eee...- Ziewnął rozdzierająco i zajrzał jej przez ramię.
-O tutaj... Co to?- Wskazała na plamę srebra na mapie. Zelgadiss rozbudził się natychmiast- wyrwał jej plik z dłoni i pognał na złamanie karku, gubiąc po drodze pojedyncze kartki...
-Gdzie idziesz?!- Krzyknęła jeszcze za nim ale nie usłyszała już odpowiedzi. Westchnęła i padła na fotel.- Echh, Ame, Ame... I znów zachowałaś się jak idiotka...
Skończyła nagrywanie kolejnej wiadomości. Automat zadzwonił cicho. Wyjęła swój mundur- wyprany już i odnowiony. Był to przylegający do ciała kostium, nogawki i rękawy szare, reszta ciemno niebieska. Do tego również niebieskie rękawice i wysokie buty. Tak wyglądał strój "roboczy" GTSZ. Kończyła właśnie się ubierać gdy bez pukania do jej pokoju zwalili się inżynier z pilotem.
-Pani kapitan...
-Lina, Zelg...
-Coś znalazłem to...
-Jest bardzo...-Krzyczeli jeden przez drugiego. Ścichli powoli, gdy spostrzegli, że jest tylko w połowie ubrana.
-Ekchem... Tego... Zaczekamy w relaxroom... Przepraszamy...- Wyszli cicho zamykając za sobą drzwi... Jakby się bali, że mogą ją jeszcze urazić.
Opuściła ręce, którymi do tej pory się zasłaniała i westchnęła. Założyła jeszcze białą podkoszulkę i zasunęła kostium. Na wysokości prawego obojczyka przyszyty był czarny pasek. Porucznik miał szary, kapral błękitny, szeregowiec biały... Ona była komandorem- dodatkowo pod paskiem srebrna gwiazdka i nazwa wypisana czarnymi literami "EMPERIA ONE"... Już nie... Emperia już nigdy nie poleci... Westchnęła znowu i związała wysoko włosy. Na czoło naciągnęła czarną opaskę, poprawiła rękawiczki i buty... Już miała wyjść gdy zawahała się. Wróciła i ze stołu wzięła długi sztylet. Pochwę na dwóch paskach zapięła na udzie- tuż pod świeżo zszytą raną. "Przydziałową bronią każdego członka załogi statku poszukiwawczego jest: sztylet długi, stalowy, nierdzewny; pistolet rtęciowy małego kalibru..." W jej głowie odezwał się głos starego Marksa... Nauczyciel wbijał im te zasady do głowy niemal przemocą. Wzięła więc i pistolet. Magazynek to niewielki zbiornik rtęci- jednorazowo wystrzeliwywana jest jedna kropla w ołowianej łusce... Na początku myślała- cóż zrobi jedna kropla?... Zrobi... Dużo. Dziura wlotowa w ciele człowieka wygląda po prostu jak czerwony punkt. Rtęć rzadko pozostawia dziurę wylotową- zwykle pozostaje w ciele- pod wpływem zetknięcia z przeszkodą, rozszerza się, rozrywa łuskę, ta z kolej narządy wewnętrzne...- jeśli jednak jest, lepiej jej nie oglądać... Przypięła kaburę do paska. Ogarnęła jeszcze pokój wzrokiem- nie, chyba nie zapomniała o niczym. Wyszła. Ciekawe cóż odkrył nasz genialny inżynier tym razem?- Pomyślała z uśmiechem idąc korytarzem.
Wszyscy już na nią czekali- siedzieli przy dużym stole- miejsce na szczycie pozostało wolne. Po twarzach zebranych poznała, że Zelg nie mógł się jednak powstrzymać i opowiedział im wszystko. Gourry spłonił się na jej widok- uśmiechnęła się i usiadła.
-No co tam, spryciarzu?- Zapytała zwracając się do Zelgadisa. Podniecony podszedł do niej z naręczem kartek.
-N- no więc... Wydrukowałem pobieżną mapę tej planety i dokładną mapę okolicy. No i...- Położył przed nią kartkę. Zawsze, gdy był skrajnie zdenerwowany jąkał się trochę.- To- wskazał szarą plamę pośród zieleni lasu- jest nasz statek.
-No tak... Więc? Bo domyślam się, że jest jakieś "więc"?
-T- tak... Proszę zobaczyć tutaj- Położył na stole kolejną kartkę- dalszy ciąg mapy. Trochę w rogu była kolejna plama szarości. Postukała w nią paznokciem i spojrzała na niego znacząco.
-To jakieś dziesięć kilometrów stąd. Oczyszczony metal- jakaś konstrukcja- nierdzewna... Stopy... To trzeba...
-Sprawdzić.- Dokończyła za niego. Zerknęła spod oka na swoją załogę.- Są jacyś ochotnicy?