Slayers Sorai
part eighteen
Stali przy aparaturze. Osłonę pilot wywalił już z dziesięć minut temu- teraz Greywords grzebał się po łokcie w kablach. Wreszcie- kiedy wydawało mu się że nigdy nie skończy- niebieska dioda zgasła.
Jak mógł najszybciej sięgnął po komórkę i wybrał numer do Xellosa.
-No i?- Chemik zapytał obcesowo tuż po podniesieniu słuchawki.
-Macie dziewiętnaście minut... Zdążycie?
-A mamy wybór?
Wentylacja budynku korporacji była wąska, ale nie tak by uniemożliwić poruszanie się wewnątrz. Cztery osoby czołgające się w przewodach nie zwracały uwagi.
-Ile nam zostało?
-Piętnaście.
Valgaaw "szedł" pierwszy- za nim Lina, potem Filia i na końcu Xellos. Broń przeszkadzała im trochę- ale nie narzekali.
-Kratka za zakrętem.- Szepnął chemik- tym razem przeglądał mapę. Rzeczywiście- po chwili Valg zatrzymał się przed kratą. Z rękawa wyjął śrubokręt i cicho zajął się mechaniką.
-Ile jeszcze?
-Trzynaście i pół.
mieli więc niecałe czternaście minut kiedy w całym budynku nie będzie mocy- nie działały kamery, czujki, podczerwienie i alarmy- nic. Mieli czternaście minut by dostać się do gabinetu Dynasta i wszystko "wyjaśnić"...
Kapitan odsunął kratkę i łapiąc za brzegi otworu przechylił się do przodu. Ładnie wylądował na posadzce. Dał znak reszcie.
Siedziały na ławce. Obok asfaltowej drogi i samochodu. Nic nie mówiły- myślały.
-Mam nadzieję... że im się uda.
-Ja... Ja jestem pewna.- Odpowiedziała kotka łamiącym się głosem.
-Ile?
-Jedenaście.- Szepnęła Filia. Stali przy skrzyżowaniu. Za nim kilku ochroniarzy- przy zgasłych światłach rozmawiali przez intercom. Valgaaw wyciągnął powoli granat z gazem. Spojrzał na nich- bez słowa założyli maski.
-To tylko awaria? Jesteś pewien?... Już wysłaliście kogoś na dół?... No... Jasne- dobra.- Rozłączył się z centralom. Otworzył już usta do swoich kolegów gdy coś zauważył. W ciemności nie był pewien- ale czy coś przypadkiem nie toczyło się po dywanie? Zaraz zaraz... Ten kształt... Czy to nie...
Nie dokończył myśli, bowiem w jednej chwili gaz wypełnił cały korytarz. Zwalili się bezwładnie. Po chwili zza rogu wyszły cztery postacie w noktowizorach i maskach przeciwgazowych. Bez słowa minęły nieprzytomnych bodyguard'ów i skierowały się do zamkniętych drzwi na końcu korytarza.
Po chwili nie były już zamknięte.
-Zelg? Zmywajcie się- wysłali kogoś do bezpieczników. Spadajcie.- Usłyszał nim chemik się rozłączył. Schował telefon i poszedł za pilotem. Obejrzał się jeszcze- nie, osłona założona, posprzątane- nie zostawili żadnych śladów. Dobrze. Teraz tylko szybko zmyć się na powierzchnię- i czekać na resztę. Przyspieszyli koku- tym na górze zostało już tylko dziewięć minut...
Zatrzymali się przy kolejnym rozwidleniu.
-Ja z Liną w lewo- wy w prawo. Wiecie co robić?
-Jasssne.- Odpowiedział tylko. Dał znak lekarzowi i ruszyli nie oglądając się za siebie. Mieli dojść do baz pamięci firmy, narobić trochę szumu- odwrócić uwagę od Valga- i zniknąć wentylacją. Trudne zadanie. Chociaż Inwerse z kapitanem mieli jeszcze gorsze.
Zerknął na idącą obok Filię. W noktowizorze wszystko miało niebieską barwę... Westchnął głośno.
Spojrzała na niego pytająco.
-Nic.- Przyspieszył kroku- niemal już biegł.
Osiem i pół.
Zajrzał do małego pomieszczenia- tak jak się spodziewał, skład szczotek, odkurzaczy i innych takich. Dał znak Linie- weszli zamykając drzwi. Wspiął się na stół i zdjął kamerę ze ściany.
Teraz mieli już tylko czekać na Filie i Xellosa- aż wszyscy ochroniarze i personel pobiegną do baz pamięci- Dynast zostanie sam...
-Tym powinien zająć się Zelg- nie ja.- Narzekał cicho schylony przy głównej konsoli komputera federacji. Filia stała przy drzwiach nasłuchując- jak na razie nikt się nie zbliżał. Podeszła do wielkiej jak szafa jednostki i wspięła się na nią. Żeby nie marnować czasu zaczęła odkręcać śrubki przy wentylacji.
-Ile jeszcze Xellos?
-Co? Pięć minut... Cholerstwo...- Podłączył swój mały terminal do CPU... Greywords wgrał mu bardo porządny programik- właściwie całą robotę wykonywał sam... Tylko że potrzebował do tego czterech minut...
Czas wlókł się albo pędził- zależnie od punktu widzenia. Filia siedziała zdenerwowana na kompie... Zerkał co chwile nerwowo na pasek pod napisem "Loading"... Szybciej by to...
-Idź już.
-Xell, nie poradzisz sobie sa...
-Idź- nic mi nie będzie. Zdążę.
Mimo to tylko wspięła się do kanału- i tak na niego czekała. Zdenerwował się, że się tak naraża. Z drugiej strony był też egoistycznie zadowolony, że nie jest w takiej sytuacji sam...
Wreszcie wgrywanie skończyło się- panicznie wyrwał kable i pobiegł do wentylacji- lekarz podała mu rękę.
W tej samej chwili wszystkie światła zapaliły się, włączył się wyjący alarm...
Koniec czasu.
Usłyszeli tupot stóp na zewnątrz. Po chwili ucichło. Wyszli z biura i pobiegli przed siebie- mijając dębowe drzwi... Szybko, szybko...
Drzwi trzasnęły o ścianę. Pierwsza kula trafiła kamerę- plastik rozprysł się na wszystkie strony.
-Jeden ruch.- Zimny głos złotookiego. Dłoń Guaschangera zatrzymała się wpół ruchu. Obok niego stali Garou i Grau. Pierwszy zwęził oczy- już trzymał rewolwer. Grau nie miał nic.
-Dwa do jednego. Proponuję wam poddać się.- Lina uśmiechnęła się drapieżnie.
-Czego? Ile chcecie?- Mimo ostrzeżeń Valga Guashanger wyjął portfel i rzucił mu pod nogi.
-To co zrobiłeś nie ma ceny.- Wysyczał. Garou spróbował wymierzyć w Linę- zarobił za to kulę w brzuch- padł i zwinął się z bólu. Inwerse nawet nie zwróciła na to uwagi- śledząc każdy ruch Dynasta. Ten uśmiechnął się tylko.
-Myślicie że gdybym nie chciał, mielibyście szansę tu dojść?
-Powtarzasz się.- Zwróciła uwagę. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Poczuła się, nieco niepewnie. I w tedy coś zauważyła... Lekko- delikatnie- prześwitywał... Hologram.
Nie dała po sobie nic poznać. Podeszła kilka kroków do iluzji.
-Jeden ruch i po tobie.
Roześmiał się w głos. Była wściekła. Chciał zając ich uwagę- ciekawe gdzie teraz był?... Faktycznie- na biurku leżał mały przyrząd- jak przycisk do papieru. Uśmiechnęła się również.
-Zellas nie będzie zadowolona.
-Co Zellas ma do tego?- Zmieszał się. Heh- nic nie miała. Chciała tylko zyskać na czasie. Ale z drugiej strony po co?
Zerknęła na Garou- on też był hologramem- jasne... Ale Grau... Grau był realny. Ciekawe co zrobił, że Guashanger chciał się go pozbyć?
Z rozmachem uderzyła kolbą pistoletu w generator na biurku.
Dynast patrzył jeszcze przez chwilę zdziwiony nim znikł.
Zostali sami z Grau.
-Gdzie Gaaw? Co z nim zrobiliście?
-Co dostanę jak powiem?
-Życie.- Valgaaw trzymał go na muszce. Facet poczuł się widocznie pewniej, rozluźnił się nieco i wykrzywił szyderczo.
-Nic dla mnie nie znaczy. I tak jestem skończony. Mogę wam powiedzieć... Sprawdźcie w studzience kanalizacyjnej na skrzyżowaniu Magnoly Road i Down Street.
Uśmiechnął się jeszcze nim kula trafiła go w czoło.
miju7@op.pl