rodaków i zagranicznych nieprzyjaciół. Nie rozumie, dlaczego dla ludzi tak ważne jest mienie prywatne. Krajanie wiele jej zawdzięczają („prawa, życie, żony i dzieci, wolności i chwałę”), a zapominają o niej, lekceważą ją, dbają o nią tylko w słowach, nie czynach (wartości, które uzyskali dzięki niej, upadają wraz z nią). Nie dzielą się ze sobą pożytkiem, kłócą się, stają wobec siebie w opozycji, knują, spiskują przeciw sobie. Rzeczpospolita dziwi się, że zależy im tylko na bogactwie i wysokiej pozycji społecznej. Mówi jakby o szaleństwie, które czeka ludzi tak postępujących - nikt już nikomu nie wierzy, oczekuje kłamstw, intryg, szyderstw. „(...) tak wrogów potęga/ Wzrosła, tak wszystko gnębi i upadek głosi.”
Proknist - syn Posejdona. Schwytanych podróżnych torturował, „dopasowując” ich do łoża, rozciągając lub obcinając im członki.
„Mametowy zalew” - najazdy tureckie.
Synon - przekonał Trojan do wprowadzenia do miasta konia z ukrytymi wojownikami.
Rzeczpospolita mówi, że nawet mądrych „szalona swawola/ Psuje, z Zenona [z Kition] czyniąc dzikiego Prokrusta (...)”. Odrzucono miłość do ojczyzny, wiarę (reformacja), pobożność, tradycję, cnoty, sprawiedliwość, Chaos zapanował, jak i w handlu, tak i w „ludzkich stosunkach”. „Wszyscy pełni ambicyj i niezdrowych żądzy/ Posiadania.” Kłótnie przenoszą się na arenę polityczną, nie docenia się łagodności króla, szuka tyranów. Wszyscy mają pomysły na zmiany, zawalczenie o ład i porządek, ale na słowach i chęci się kończy. Przed ostatecznym upadkiem Rzeczpospolitą chroni jedynie „Religia i garść ludzi zacnych”. Niestety Religia również się od niej oddala.
Religia
Religia chce odejść od Rzeczypospolitej, gdyż nie podoba się jej to, „jak traktują ją ludzie i stany” - gardzą nią, ośmieszają nawet kapłani, została skalana przekupstwem. Słabnie wiara w nią, jej nauki, postępowanie według jej zasad. Ludzie podążają jedynie za bogactwem, zaniedbują obowiązki wobec niej. Nawet ci, którzy czczą ją należycie, zostają zhańbieni przez grzeszących - „Bo to, co źli nagrzeszą, tłum przypisze wszystkim”. W ludziach nastąpiło przewartościowanie - „Co przedtem było gwałtem, to teraz godziwe (...)". Gniew Boży wzrasta, „Błędy i bezrząd wiodą wszystkich do zagłady”. Nikt nie chce pomóc Religi i Rzeczpospolitej - ani królowie, „ni ojcowie/ Zbożni i zacny senat”. Tłum słucha nowych, heretyckich nauk. Religia na końcu zwraca się do Rzeczpospolitej tak: „Wiesz zaś, jakie to klęski zawsze nadchodziły,/ Kiedym w upadku ja - zbyt długo mówić o tym./ Więc iść mi trzeba stąd, nim jeszcze gorzej będzie.”
Rzeczpospolita
Rzeczpospolita prosi Religię, aby ta przestała rozpaczać i nie traciła odwagi, żeby nie zostawiała jej samej. Chce, żeby przypomniała sobie inne czasy, kiedy Kościół pozostawał w kryzysie - i w końcu się z niego podnosił. Wspiera i stara się je ocalić pobożny władca oraz „stronników (...) garść, chociaż nieznaczna”, o ich dobro zmagają się na sejmach. Niech poczekają cierpliwie na odmianę losu, gdyż „Nie trapi wiernych swych i nie opuszcza Chiystus”.