906
MIECZYSŁAW MALIŃSKI
— No, ale nie wziął, ani nie miał zamiaru. Ale, jak widzę, ty bardzo- interesujesz się Jezusem.
— Tak. I to nie od dziś.
— Skąd Go znasz? — spytał. Spodziewał się jakiejś wymijającej odpowiedzi. Setnik znowu chwilę milczał, a potem zaczął opowiadać:
— Mój stary sługa, który pracuje w moim majątku pod Kafar-naum, ciężko się rozchorował. — Mówił krótkimi zdaniami, przerywał co chwilę, jakby wpatrując się w przeszłość. — Było z nim bardzo źle. Robiłem, co tylko było można. Wtedy, kiedy zbliżał się już koniec, doniesiono mi, że On właśnie przyszedł do miasta i naucza. Wiedziałem już wcześniej o tym, że uzdrawia. To była dla mnie ostatnia szansa. Poszedłem do Niego. Otaczały Go tłumy ludzi. Siedział zmęczony na kamieniu. Napierała na Niego gawiedź ciekawskich i chorych. Z trudem przedarłem się do Niego. Powiedziałem Mu moją prośbę. Odrzekł bez wahania: „Dobrze. Przyjdę do ciebie’’. Spojrzałem na Jego poranione nogi, twarz zroszoną potem, spieczone usta. To był bardzo upalny dzień. — Nie zdąży dojść. Powiedziałem: ..Każ, żeby choroba ustąpiła, a odejdzie”. Wtedy popatrzył na mnie dziwnie i rzekł krótko: „Idź, sługa twój żyje”. Gdy zobaczyli mnie z daleka moi ludzie, wybiegli wołając z radością, że ten człowiek wyzdrowiał. Sprawdziłem jeszcze, kiedy się polepszyło. To było właśnie wtedy, kiedy On powiedział: „Sługa twój żyje”.
• — Teraz rozumiem dlaczego chcesz, aby On odzyskał wolność.
Po chwili milczenia setnik powiedział:
— Nie tylko ja.
— A kto jeszcze?
— Wielu. Twoja żona z pewnością też, Panie — dorzucił nieśmiało.
— Skąd wiesz o tym?
— Nieraz ze mną rozmawiała o Nim. Wypytywała, co wiem nowego.
Piłat zachmurzył się:
— Wciąż się bała — powiedział — że faryzeusze któregoś dnia skrycie Go zabiją. — Podszedł do okna. Patrzył na żołnierzy stojących w świetle pochodni. — Ale w końcu — ożywił się — to, żeby On żył, nie jest tylko w moim interesie. Chyba leży w interesie Rzymu, aby faryzeusze nie byli niepodzielnymi władcami tego narodu. Tym bardziej nie możemy popełnić takiego błędu, aby oni naszymi rękami przeprowadzali swoje plany.
Setnik milczał.
— Chodźmy spać — powiedział Piłat,
Położył się. Nie mógł zasnąć. Czas odmierzały kroki wartowników. Jeszcze raz usiłował uporządkować plan działania i wtedy sobie przy-