Jest chyba oczywiste, iż między poziomem aksjologicznym, prakseolo-gicznym i cpistemicznym istnieją powinowactwa i wzajemne relacje, nie są to więc poziomy w pełni autonomiczne. Nic znaczy to jednak, iż powinno się je wzajemnie redukować. Sytuacja antropologa nic polega więc na bezwarunkowym zawieszeniu oceny. Jak trafnie pisze Leszek Kołakowski, .jego postawa opiera się na przekonaniu, że opis i analiza uwolnione od normatywnych przesądów są więcej warte niż duch wyższości i fanatyzmu; jest to wszelako sąd wartościujący w sensie równic mocnym, jak sąd przeciwstawny" [Kołakowski, 1984; 15).
Obraz dzisiejszej antropologii społeczno-kulturowej to rywalizacja dwóch jej wizji — takiej, która odwołuje się do pojęcia obiektywności, wyjaśniania i racjonalności oraz konkurencyjnej wobec niej wizji pono-woczcsnej. Będzie o tym wielokrotnie mowa w dalszej części książki. Teraz, na koniec niniejszego rozdziału, pragnę powrócić do myśli Herzfelda o niemożności pogodzenia obu wizji. Czy rzeczywiście jest to nieosiągalne'.’
Ze swej strony proponowałbym odróżniać dwa poziomy myślenia dotyczącego możliwości pogodzenia ze sobą przekonania o kulturowym uwikłaniu antropologii z przekonaniem o możliwości cpistemologiczncgo wartościowania jej praktyki badawczej. Na pierwszym poziomie zobowiązani jesteśmy do respektowania odpowiednich norm i dyrektyw metodologicznych, zaś na poziomie drugim uprawnieni jesteśmy do ich kwestionowania i wysuwania własnych, konkurencyjnych rozwiązań. Doskonałym terenem, na którym można pokazać współistnienie tych dwóch poziomów, jest pojęcie kultury, kluczowe dla antropologii. O tym traktuje kolejny rozdział.
Rozdział II
W Karnowskiej Krytyce władzy sądzenia możemy przeczytać: „Wyrabianie zdamości istoty rozumnej do dowolnych celów w ogóle (a zatem w jej wolności) jest kulturą. A więc tylko kultura może być końcowym celem, jaki mamy podstawę przypisywać przyrodzie w odniesieniu do rodu ludzkiego (nie zaś jego własna szczęśliwość na ziemi albo nawet rola najważniejszego narzędzia służącego do ustanawiania ładu i harmonii w bezro-zumnej przyrodzie poza nim)" [Kant. 1986: 424], Kant idzie tutaj śladem pierwotnego łacińskiego znaczenia terminu „kultura” jako „uprawiania”, „pielęgnowania” czy wręcz „hodowli" pewnych umiejętności technicznych; tyle tylko, że znaczenie to uległo już w czasach naszego filozofa, w XVIII wieku, mctaforyzacji i odnosiło się do racjonalnej działalności człowieka w ogóle, a zwłaszcza „pielęgnacji" wyższych idei. uprawiania sztuki i działalności politycznej. Normatywność tego pojęcia jest tutaj oczywista, i to zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i społecznym; stąd „wyższa" i „niższa” kultura osobista i takież hierarchiczne uszeregowanie jednostek w społeczeństwie podzielonym na klasy o nierównym dostępie do wolności (Karnowska „błyskotliwa nędza") [ibidem: 425].
Wiek XIX wprowadza dość istotną modyfikację w sposobie rozumienia kultury. Wprawdzie nadal dominuje wartościujące do niej podejście wówczas, kiedy mowa jest o jednostkach mniej i bardziej kulturalnych, ale jednocześnie pojawia się deskryptywny sens tego pojęcia w odniesieniu do zbiorowości, o której kulturowych cechach orzeka badacz. Są to próby klasyfikacji różnych aspektów kultury ze względu na „ogólną ideę” czy „charakter", spajające zbiorowość ludzi w pewną wyróżnioną całość. Co jednak znamienne i o czym nie powinniśmy zapominać, to fakt, że za
29