16 Łukasz Młyńczyk
poziomie pierwotnego oszacowania (czy metodologicznego, czy empirycznego) uchylą je w całości. Kolejny poziom sprzeczności metodologicznych to próba wykorzystania dorobku dyscypliny jako argumentu za „unaukowieniem” przedmiotu zainteresowań badacza. Edmund Mokrzycki, powołując się na Feyerabenda, wyjaśnia takie zabiegi jako chęć trwania badacza w opisanej przez Kuhna nauce normalnej, nieczującego się na siłach tworzyć rewolucji naukowej, a wszystko, co budzi jego zainteresowanie i niekoniecznie uzasadnione wątpliwości, zostaje przezeń „wepchnięte” w obszar paradygmatu28. Akurat to ostanie umożliwia z definicji pozostawanie w obrębie pewnej tradycji badawczej (najpewniej badawczego main-streamu), bo tylko taka godna jest zainteresowania. Ale wówczas, siedząc przy jednym pokerowym stole, ktoś może powiedzieć: „sprawdzam”. Obojętnie, czy jako gwaranta intersubiektywności przyjmiemy Poppera i jego krytyczny racjonalizm, czy Lakatosa z metodologią naukowych programów badawczych, który pozwalał: „[...] ludziom robić swoje, ale tylko dopóty, dopóki publicznie przyznają, jaki jest wynik rozgrywki pomiędzy nimi a ich rywalami. Istnieje wolność [...] tworzenia i wyboru programu do pracy, ale wytwory poddawać należy osądowi. Ocena nie implikuje rady29”. W takiej sytuacji asekurowanie się paradygmatem bywa wchodzeniem „w cudze” buty, bez zgody i przyjemności prawomocnych zarządców określonej i delimitowanej tradycji badawczej. Opisywany przykład stanowi rodzaj sporu między tym, kto stosuje metodę, a tym, który jedynie poszukuje naukowego alibi.
Przykładem może być klasyfikacja zjawisk jako „tego, co polityczne”. Stwierdzając, co mieści się w obrębię zjawisk politycznych, zmuszeni jesteśmy uwzględnić cały kontekst, tak szeroko reprezentowany w postaci badania jakościowego. Przy tej okazji można odkryć, co polityką nie jest, choć przez wielu było za takie przez lata uważane. Powtarzane często i popularne w świecie politologów twierdzenie o politycznych cechach zjawisk, które formalnie nimi nie są, jest zbyt dosłownym identyfikowaniem zjawisk społecznych jako politycznych. Zawdzięczamy to przekonaniu, iż podmiot społeczny, uprzednio stowarzyszony, jest choć w minimalnym stopniu zależny od rywalizacji, a więc Dahlowskiej „polityki jako wywierania wpływu”30. Jeżeli założymy niejako wbrew Robertowi Dahlowi, że nie ma wielu zjawisk ściśle politycznych31, można by używać typów zjawisk: politycznych, potencjalnie politycznych i pozornie politycznych, a to właśnie obecność tych
28 E. Mokrzycki, op.cit., s. 101.
29 I. Lakatos, Problem oceniania teorii naukowych, „Colloąuia Communia” 1987, nr 3-4 (32-33), s. 60.
30 R. A. Dahl, B. Stinebrickner, Współczesna analiza polityczna, Warszawa 2007, s. 46.
31 Por. R. Skarżyński, Mobilizacja polityczna, Warszawa 2011, s. 41-42,51.