Przed laty prof. Tajchman zorganizował Studium Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa Sztuki Kościelnej dla księży. Powierzył mi duży blok wykładów. W tym samym czasie nieżyjący już biskup elbląski Andrzej Śliwiński poprosił o wykład na temat pielęgnacji świątyni. To było ponad dwadzieścia lat temu. Pojechałam do diecezji elbląskiej i to spotkanie, a także rozmowy z uczestnikami Studium uświadomiły mi, że księża nie robią niczego przez złośliwość, ale z niewiedzy. Czasami popełniają straszliwe błędy, ale wystarczy dać im wiedzę i to się zmienia. Bezlik pytań, jakimi mnie zasypywali, to potwierdził. Zauważyłam, że nie wystarczy wykład dla czterdziestu osób, trzeba dać narzędzie masowe - książkę. Książka wyszła w roku 2000, a potem było sporo dodruków. W pewnym momencie poprosiłam jednak o zaprzestanie dodrukowywania, bo tyle zmieniło się w technikach, że musiałam napisać drugie wydanie. Książka jest gotowa, leży na maszynach drukarskich i czeka na ich uruchomienie. Poprzednie wydanie trafiło do mnóstwa kościołów. Miałam wielką satysfakcję, gdy w parafii pod brewiarzem leżała właśnie moja książka, a w środku miała starannie podkreślone najważniejsze linijki. Kiedyś widziałam nawet taką, w której podkreślono prawie wszystko. Ale jak się wyedukuje nawet tysiąc księży, to zaraz przychodzą nowi i od nowa trzeba zaczynać. Ale jest też zupełnie nowy problem: rynek i jego bezwzględność. Koncerny produkujące materiały do konserwacji nie przebierają w środkach, a takiego nieobeznanego księdza łatwo przekonać? Wielcy producenci chemii, farb, środków konserwatorskich dbają głównie
0 sprzedaż. Nie interesuje ich. że wyprodukowane przez nich materiały, jeśli zostaną nieodpowiednio dobrane i zastosowane, to po prostu niszczą obiekt - choćby tylko zmieniając jego wyraz historyczny. Wciskają je zarządcom budynków, samorządom, które dokonują nie zawsze dobrych konserwacji. Ale to się na szczęście zmienia, jeżeli konsekwentnie z tym walczymy.
Skoro mowa o metodach, to zapytam o pewien tajemniczy termin: „OCT - optyka koherentna”. Co to jest i jaki ma związek z Zakładem?
OCT to wynik naszej współpracy z fizykami. Umiejętność obsługi skomplikowanych programów
1 znajomość kwesdi fizycznych nas przerastała, fizycy zaś nie mieli wiedzy o dziełach sztuki. Dopiero połączenie sit pozwoliło wdrożyć w konserwacji odkrycia optyki - metodę dotychczas stosowaną np. do badania żywego oka człowieka. Pracujemy nad tym od 2003 roku. Prof. Piotr Targowski, którego żona jest konserwatorem, przeprowadził wtedy pierwsze próby na filiżance. Chodziło o to. by za pomocą podczerwieni przeskanować jej warstwy i ustalić, jak są zbudowane. Przyszedł do nas z wynikami doświadczenia i zaczęliśmy nad tym wspólnie pracować. Przez pierwsze próby na obrazach, po zbudowanie specjalnej dla naszych celów aparatury i metodyki badań. Udało nam się stworzyć team, który nie konkuruje, ale współpracuje. Dzięki temu toruńska konserwacja jest na szczytach nauki światowej. To my jako pierwsi zastosowaliśmy tę metodę do badań dzieł sztuki, a za nami poszły liczne zespoły europejskie i światowe. Metoda znakomicie nadaje się między innymi do ustalania autentyczności sygnatur. Sygnatura to w dziele sztuki tabu - miejsce niedotykalne. Konserwatorzy w przeszłości różne rzeczy wyprawiali z samym przedstawieniem, ale nie z sygnaturą. Konserwowałam kiedyś obraz pędzla Cranacha. cztery razy w przeszłości przemalowany podczas kolejnych renowacji, ale sygnatura była nietknięta. Dzięki technice OCT możemy sprawdzić, czy sygnatura jest rzeczywiście autentyczna. Leży wtedy bezpośrednio na oryginalniej warstwie malarskiej, pod werniksem. Jeśli zamiast pod werniksem leży na nim, to z dużym prawdopodobieństwem jest fałszywa. Możemy też odczytywać chronologię interwencji konserwatorskich w dzieło. Ta metoda staje się już ważnym narzędziem, wspomagającym konserwatora w pracy, pozwalającym np. kontrolować prawidłowość usuwania werniksów i przemalowań itp.