astronoma obowiązywał mnie egza- go uniwersytetu i przedwojenni stano- wojennego podręcznika algebry, a na
min tylko z pierwszej części. Z tej też wili tak zwany wówczas jeden całkiem wykłady przychodziło tylko kilkoro
części przygotowałem się do zdawania, pomieszany „rok starszy”. I oni dopeł- zapaleńców. Ćwiczenia prowadził
Profesor widujący mnie na wszystkich niali niektóre brakujące im wykłady sam. Przedstawiał zadanie i czekał
wykładach i ćwiczeniach, choć wie- lub ćwiczenia wraz z rokiem pierw- chwilę, czy ktoś podejdzie do tablicy,
dział, że studiuję astronomię, odrucho- szym. Byliśmy wszyscy ludźmi, od Jeśli nikt — sam rozwiązywał, a po-
wo zadał mi dwa pytania z drugiej czę- których zdobywanie nauki w czasie tern proponował zadanie następne,
ści. Zwrócić mu uwagę, że pyta mnie okupacji lub żywe utrzymanie wiedzy Wyobrażaliśmy sobie, że gdyby kie-
spoza programu, byłoby dla mnie po- zdobytej przed wojną wymagało du- dyś nikogo nie było na sali, ćwiczenia
niżające. W wyniku przyjąłem z ho- żych wysiłków. Wszyscy kochali wie- też by się odbyły. Zaliczał wszystkim,
norem ocenę tylko dobrą. dzę. Takich, którzy by się uczyli nie kto tylko podsunął indeks. Był znako-
Wskutek takiego ułożenia wykła- dla niej, ale dla stopni i dyplomu, chy- mity przy egzaminach i jako kierow-
dów, nie było wyraźnego podziału na ba wcale wśród nas nie było. Nie było nik prac magisterskich. Kochał mate-
kierunki studiów, studenci matematy- mody na ściąganie. Zresztą egzamina- matykę i jeśli student też cośkolwiek
ki, fizyki i astronomii stanowili jedną torzy wymagali nie tyle szczegółów, z niej rozumiał, był serdecznie ucie-
zwartą grupę. Razem było nas około ile zrozumienia rzeczy. szony. Wybaczał niewiedzę. Nie lubił
setki. Maleńka grupka astronomów nie Ten nastrój tworzyli przede wszyst- tylko odpowiedzi mętnych. Miałem czuła się odosobniona wśród znacznie kim wielcy uczeni, którzy też byli okazję później, jako młody uczony sie-
liczniejszej populacji matematyków przeważnie znakomitymi wykładów- dzieć przy nim dwa razy z okazji jubi-
i fizyków. Wszyscy się znali. Na cami. Wykładali nie tylko przedmiot, leuszowych bankietów. Rozmawiał ze
pierwszym roku studiów różnice ale uczyli zapału do problemów nau- mną jak z dobrym znajomym, choć
w wyborze wykładów były niewielkie, kowych i wprowadzali w etos nau- jestem pewien, że mnie ani nie iden-
Zróżnicowany za to był wiek studen- kowca. Sierpiński był wielkim dydak- tyfikował, ani z nikim innym nie mylił,
tów. Większość stanowili maturzyści tykiem inaczej. Na salę nie patrzył. W ogóle ludzi nie odróżniał od siebie,
z tajnego nauczania, ale byli też ma- Mówił monotonnie do tablicy. Uczy- W budynku na Hożej była ciasnota. Je-
turzyści przedwojenni. Studenci tajne- liśmy się z jego istniejącego, przed- den pokój dla kilku profesorów i ich
asystentów, to była wtedy norma. Kiedyś spotkał przy swoim stole młodego Tadeusza Leżańskiego. Popatrzył na niego wnikliwie i zapytał grzecznie: „A pan co tu robi?”. — „Jestem pańskim asystentem, panie profesorze’*. — „A to proszę, niech pan zostanie”. I od tego staruszka Sierpińskiego też wiele dało się przejąć. Można go było serdecznie kochać tak, jak on kochał matematykę.
Ale powróćmy do astronomii. Tu wyjątkowo nie wykładał żaden ówczesny wielki. Profesor Michał Kamieński został przeniesiony na przymusową emeryturę, co było więcej niż nieporozumieniem, bo skandalem. A było to tak. Podczas wojny hitlerowski okupant zamknął wszystkie agendy uniwersytetów z wyjątkiem klinik i obserwatoriów astronomicznych. Kliniki były potrzebne w czasie wojny jako szpitale, a ktoś wmówił w hitlerowców, że obserwatoria astronomiczne też są potrzebne wojsku. Dawni kierownicy katedr astronomii na terenie Generalnego Gubernatorstwa byli teraz zastępcami dyrektorów swoich obserwatoriów, zaś dyrektorem wszystkich został Niemiec Kurt Walter, który rzadko bywał w którymkolwiek z nich. Taką formalną pozycję zastępców dyrektorów podlegających wojsku obserwatoriów niemieckich mieli również
60 URANIA - Postępy astronomii 2/2003