wa; wśród badaczy bojów orląt lwowskich historyków dc profesione było tylko dwóch: E. Wawrzkowicz zc szkoły Askcnazcgo i E. Barwiński. dyrektor Archiwum Państwowego, który atoli w tej dziedzinie dziejom miasta niczego nie przysporzył. Wreszcie cichy, samopas i niestrudzenie gloryfikujący przeszłość Galicji, amatorski szperacz w archiwaliach Józef Białynia Chołodccki sypał co roku broszurkami o martyrologii i bohaterstwie Galicjan. o cmentarzach zasłużonych Dzieje miasta od opasłej księgi zbiorowej /.mów w okresu samorządu (1896) pizez czterdzieści lat nie doczekały się monografii aż do popularyzatorskiej, acz fachowymi piórami skreślonej książki Lwów i Ziemia Czerwieńska. której bez mała połowa narodziła się pod moim piórem
Wszystkie te wysiłki badawcze — w największym skrócie tu przypomniane — nic pretendowały do dziejopisarstwa w wielkim stylu i poza szczerymi lokalnymi patriotami nie budziły rozległego rezonansu społecznego Dowodziły lego niskie nakłady Poza tym kilka czynników hamowało szeroki popyt na dzieje rodzinnego gniazda: zaostrzający się konflikt ukraińsko-polski, przerywany od czasu do czasu rewolwerowymi strzałami (choć już nie w salach i korytarzach Uniwersytetu), dwa kryzysy gospodarcze: walutowy w dobie marki i wielki, światowy (na przełomie lat 1930-tych), silniej tu gnębiące ludność niż w centrum kraju. Piętrzyły się trudności wydawnicze i koleryjność w światku pióra, owego irrelabile genus Wszystko to rozpraszało wyniki „odkryć" po czasopismach, nawet dziennikach, rozgłos badań redukowało do dyskusji na posiedzeniach Polskiego Towarzystwa Historycznego* słowem, me pachniało to szansą wzmocnienia autorytetu dziejopisarzy. Owszem, rodziły się lektury ad usum delphini. dyrektor pi .'gramowy Polskiego Radia dr Pelry zapraszał mnie i innych do p>elekcji historycznych, zorganizowano szereg bardzo pouczających i pięknych wystaw z okazji rocznic narodowych Poznawanie dziejów zamykało się w ciszy gabinetów profesorskich i na seminariach: ambicje nowatorskie w dziejopisarstwie ożywiły prawie wyłącznie grono wychowanków Franciszka Bujaka, owej lwowskiej szkoły historyczno-gospodarczej.
Po wrześniowej klęsce 1939 r. jeszcze trwożliwiej uciekły wszelkie próby służenia dziejopisarstwu — jak zresztą na obszarze całego państwa — w nieliczne już zakamarki prywatnych mieszkań i to tych starszych i młodszych badaczy, których druga wojna i gwałty okupacji nie rozpędziły po świecie. Mój skromny pokój i księgozbiór w godzinach wolnych od zajęć w radzieckim szkolnictwie, później w firmie brata, w końcu w Archiwum pod niemieckim dyrektorem dr Guglią. przez pięć lat aż do wyjazdu do Tyńca pozwolił na co prawda nie odkrywcze, ale przygotowawcze prace w interesującej mnie dziedzinie historii Losów polskiego dziejopisarstwa w czasie przygnębiającej jego katastrofy w noc okupacyjną nie zamierzam tu odtwarzać; byłem ich świadkiem w ograniczonej mierze Kusi mnie jednak myśl porównania roli historyka sprzed wojny z jego rolą i warunkami pracy po wojnie w Polsce Ludowej. Tu bowiem dokonały się przemiany olbrzymie Pisano o jednych szeroko, przemilczano inne Może jako pamiętnikarzowi uda mi się nieco trafniej wniknąć w te pr/emikzane Wbrew powszechnemu raczej mniemaniu, prestiż historyka jako badacza, popularyzatora i orędownika kultury narodowej acz nie od razu poszerzył się w sposób bardzo wyraźny, to pomnożyły się jego środki wypowiedzi, wzrosły materialne i organizacyjne warunki działania Ta generalna uwaga
Tizcba podkreślić te lwowkki oddnal PTH po iwyia pięko)m jubileuszu » 1936 T. Bjhr«l roi machu offaouacyjocgo »lród na uczycie kiwa. prowincjonalnych miłośników hnioru W tata* < o w)dawn*two nowego kwartalnika .JjcnuM lictwiottkaczyta nntndnnie zajmował mc profcaof gmeazjaki) Tadeuu Urhańaki Ba' zdobyto nawet •rodki ni bodowe własnego pięknego gmachu prz> ul łw lafm, nieopodal Parku Kilińskiego, kióecgo otwarcia Towan>aiwo jui mc doczekało dotyczy całego 35-lecia. może wymaga tylko korektury w odniesieniu do węższych odcinków czasowych oraz do okoliczności wzmożonego np. w latach 1950-lych nacisku na zmiany światopoglądowe
Lata do 1951 r. cechowała dezorientacja przy równoczesnym zapale do nadrobienia poniesionych strat. Rozwarła się ewidentna przepaść między starą generacją a młodą, o której można by w wielu wypadkach krótko powiedzieć. że hołdowała wulgaryzacji
Zjazd metodologiczny w Otwocku na przełomie 1951/1952 r miał na celu ogarnięcie materializmem hiilorycznym i metodą dialcktyki marksistowskiej wszystkich historyków pracujących na tej niwie
Uczestniczyłem w konfrontacji reformatorów z całą niemal reprezentacją naszego cechu dziejopisarskiego. Wieczorami z Józefem Dutkiewiczem i poważnym, siwym jui Borysem Grickowem porównywaliśmy warunki pracy historyków u nich i u nas Ale rezultaty konferencji, tym bardziej zwycięstwo reformy okazały się pozorne, podział na starych i młodych tylko się poszerzył Już nieco wcześniej pierwszy Kongres Nauki Polskiej w roku 1951 zapowiadał otwockie przykazania, ale jednak górowała opornic tradycja Polskiej Akademii Umiejętności, broniącej się pized zastąpieniem obiektywizmu badawczego doktryną i metodą dialektyczną Dopiero instytucjonalizacja nauk historycznych w Polskiej Akademii Nauk w roku 1960 nadała strukturze badań nowy kształt organizacyjny i próbę wlania weń ducha socjalizmu naukowego Od tego też czasu zaczęły się poszerzać szeregi odpowiedzialnych za swe tez> historyków-marksislów. zacierać zaś różnice między młodymi a ich mistrzami Trudno lu o zarysowanie indywidualnych niuansów; nic jest to nawet moim zamiarem. Ale z praktyki własnej i obserwacji ruchu naukowego wydaje mi się. Zc tylko część ostro stawianych w- Otwocku przykazań zaowocowała w treści postępujących badań Jakież to były postulaty?
Z przygotowanym przez „anonimowych" autorów referatem o „bazie" i „nadbudowie" w badaniach historycznych, już po zjeździć otwockim, zjechał <Jo Krakowa jeden z historyków warszawskich oddany duchem i ciałem „reformatorom" naszej nauki Dla obocnych jasnym było na podstawie ogólnych wówczas doświadczeń — Ze treść wykładu me będzie jego osobistym dziełem, mimo sławy znanego i wytrawnego historyka, lecz została mu narzucona w golowej formie. Odbył swą misję w jednej z sal Uniwersytetu wobec grona ściśle zaproszonych gości; znalazłem się wśród nich i ja Wywody były tak abstrakcyjne i luinie związane z warsztatem polskiego historyka, Zc wysłuchano ich w milczeniu i jak na rekolekcjach, dyskusji nie było W pouczeniach chodziło o narzucenie teorii formacji społeczno-ekonomicznych jako generalnie obowiązującego kanonu w badaniu procesu historycznego, o przyjęcie, słusznej niewątpliwie, diałeklyki. dotyczącej mechanizmu oddziaływania bazy ekonomicznej na nadbudowę ideologiczną i na odwrót. Gdyby nawet tzw. burżuazyjm historycy wnikali głębiej w sens iq teorii, to zastosowanie jej w praktyce do wszystkich ważkich problemów naszej przeszłości stanowiłoby zupełną abrakada-hrę. Słuchano na ogół pilnie z wyrazem twarzy, który Francuzi dowcipnie określają bartne minę au mauvais Jeu. Poważni historycy tymczasem mieli już za sobą pierwsze powojenne publikacje, często wykonane na zamówienie różnych wydawców, podtrzymujących finansowo dziejopisarzy w czasie okupacji; iniełi też w kieszeniach nowe kontrakty, nieraz nawet po kilka, na dalsze dzieła, ba' również świeżo rozpoczęte publikacje. Drobiazgowa i subtelnie skonstruowana myśl filozoficzna Marksa mogła, szczególnie na tych, którzy nic poznali jej wcześniej, wywierać niewątpliwie duży wpływ intelektualny, ale zawsze z kłopotliwą zagadką, jak zastosować ją do konkretnej wykładni faktografii dziejów ojczystych, do specyfiki psychologii narodowej i ustroju społecznego, do pojęć i obyczajów.
156
157