Twarz księżyca — Drogi błądzenia 33
wiązanych wzajemnie jednostek ludzkich, obraz zatomizowanych społeczności ma być argumentem, że nie istniały wówczas (i nie istnieją dziś per analogiom) żadne siły historiotwórcze? Przecież historia dokonała się10.
Zauważony przez autora recenzji sprzeciw powieści wobec historii, pojmowanej jako ustalony obraz przeszłości, nic zmierza do refleksji nad przesłankami owego sprzeciwu. Niezwykły wy siłek poznawczy czytelnika, jakiego wymaga powieść, wydaje się pozbawiony sensu. I trudno się dziwić, jeśli — zgodnie z opinią krytyków — ma on prowadzić odbiorcę do nikąd. Taka diagnoza nie wiedzie jednak do zakwestionowania sensu lektury, ale do przesunięcia pisarstwa Parnickiego poza powieść historyczną. Propozycja cytowanego wyżej Jerzego Narbutta jest następująca: oto pisarstwo, które uprawia Parnicki trudno nazywać dalej historycznym, skoro w jego powieściach nie da się ustalić żadnego porządku rozwojowego dziejów:
Parnicki zajmuje stanowisko radykalnie ag nos tyczne pisząc powieści historyczne o absolutnej niepoznawalności hi stori i. Jest to najdalej posunięta przemiana świadomości historycznej, osiągnięta na drodze swoistego samobójstwa: historyka w pisarzu historycznym1 .
Inny kry tyk wyrazi się jeszcze dosadniej:
Tu określenie „antypowieść” nie wystarcza. Tu trzeba je rozszerzyć o określenie „ahistoryczna”12
Pozbawienie powieści historycznego wymiaru dokonało się wobec braku czytelnego modelu epoki, który miał tkwić u spodu literackiego przedstawienia. Kluczowy okazuje się brak znanego i dostępnego referentu tekstu o tak skomplikowanej konstrukcji. Osobność tej twórczości jest tak dotkliw a, że krytycy za wszelką cenę chcą ją przełamać odesłaniem do znanego, zewnętrznego wobec tekstu układu, uzasadniającego taką koncepcję epiki historycznej.
W Twarzy księżyca [ Parnicki | posługuje się... no cóż, t e 1 e w i zj ą. Dając tym samym czytelnikowi wskazówkę by historii przez siebie opowiadanej nie traktował dosłownie, podręcznikowo, ale symbolicznie. Woli bowiem być pisarzem, który nie opowiada taktów spiętych chronologią, lecz tym pisarzem, który używa historii — jak tego chce starożytna maksyma wedle jej nauczycielskiej roli —jako kanwy dydaktycznych lub filozoficznych rozważań13.
W zadziwiający sposób recenzenci pierwszej części Twarzy księżyca łączą brak czytelnej fabuły i rozpoznawalnego kształtu przedstawianego świata z traktowaniem powieści jako paraboli, w której to perspektywie utwór „odbieramy niemal wyłącznic jak swego rodzaju przypowieść, operującą materiałem umownym i na wpół bajecznym, a więc ponadczasowym i «ogólnoludzkim», nie odnoszącym się do żadnego konkretnego czasu i miejsca”14.
Historiozofia pisarza w ujęciu większości krytyków ma charakter czysto negatywny. Nic ukazuje żadnego modelu wyjaśniającego dzieje, a w dodatku operuje formami podawczymi tak odległy mi od znanego czytelnikowi wzorca narracji historycznej, że traci w ten sposób związek z konkretem historycznym, na rzecz paraboli i dydaktyzmu. Jak można było zauważyć, najczęściej motywuje się takie skomplikowanie referencji agnostycyzmem, pod czym kryje się zarzut poznawczego nihilizmu.
...konflikty historyczne, siły' działające w danym wieku, historyczne wydarzenia i osoby oraz tezy historiozoficzne stają się — dzięki arcydrobiazgowcj ich analizie, doprowadzonej do absurdu —
10 S. Żółkiewski, Powieść. Opowiadanie. Reportaż, „Rocznik Literacki”, 1961, s. 66.
11 J. Narbutt. Rozwój polskiej powieści historycznej, s. 997.
1 * K. Kłoś. „Twarz księżyca " czyli klucz do warsztatu wielkiego pisarza, „Słowo Powszechne” 1961. nr 146, s. 6
13 Ibidem.
14 W'. Billip, Wolność, przymus i obowiązek, s. 1350.