Głos Dztennflc Pomorza
Sobota-niedzieła. 19-20 września 2015
Marecki, który się od niczego nie uzależnia, pyta: Jałt żyć?
Dziad:-Co tam żono moja droga wyczytałaś dzisiaj dełcawego i bulwersującego w mediach polskich i zagranicznych, czym chciałabyś się ze swoim kochanym mężem podzielić?
Baba: - Nic. Bojkotuję.
Dziad: - Męża czy mecfia?
Baba: - Media.
Dziad: - Chora jesteś? Źle się czujesz? internet nam wyłączył?
Baba: - Nie, ale jak wśród najważniejszych informacji, między zbrodniami i uchodźcami, zobaczyłam artykuł o tak wiekopomnym fakcie, że pan prezydent i pani premier podali sobie ręce, to wymiękłam. Muszę sobie zrobić odwyk informacyjny. Nabrać dystansu, żeby oddzielać ziarno od plew. Dziad: - Oj. to chyba będzie Syzyfowa praca, bo ziarno dężko znaleźć, jak co parę minut wpada na portale jakaś papka informacyjna do szybkiego przeżuda I wypłuda. Ale czekaj, czekaj. Czegoś tu nie rozumiem. Co ty w takim razie robisz przed komputerem?
Baba: - Gram w scrabble. To znaczy to się inaczej nazywa, ale zasady są takie same. A jak nie ma akurat nikogo chętnego do gry ze mną, to sobie Facebooka przeglądam. Dlatego tak sobie tutaj siedzę.
Dziad: - Na górze Młody Młodszy też siedzi i w coś gra. bo jak chciałem pogadać, odburknął, że za godzinę atoo dwie. Nie gradowy aby razem w te saabbie. które inaczej się nazywają? Baba: - Nie, on gra w jakąś wojenkę. Walczy na magiczne bronie. 1 musi się bardzo skupiać, bo tam łatwo zginąć. Ja też się zresztą muszę skupiać, bo tu pływają prawdziwe słownikowe rekiny. Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie
dziwne słówka istnieją w języ-
ku polskim. A żeby było bardziej skomplikowanie, to słownik gry akceptuje także wiele słówek angielskich. Nie jest więc łatwo.
Dziad: - To taką grą powinna się zainteresować Rada Języka Polskiego, która ma stać na straży polszczyzny. A tobą to bym chyba jakiegoś lekarza zainteresował. Takiego od uzależnień. Baba: - No nie przesadzaj, czy ja siedzę przy tej grze na okrągło? Czy zawalam pracę? Czy stronię od innych rozrywek? Czy gram na pieniądze? Na te wszystkie pytania odpowiedź brzmi nie.
Dziad: - Ale nawet teraz, jak rozmawiamy, to zerkasz na ekran, czy jakiś gracz się nie zjawił przy twoim stoliku.
Baba: - Bo miałam zamiar się zrelaksować przy grze, zanim zacząłeś tę rozmowę. Pół godziny temu ja miałam ochotę porozmawiać, ale wtedy ty miałeś coś innego do roboty. Dziad: - Aie szybko tę robotę skończyłem i nabrałem ochoty na pogawędkę z rodziną, bo zaraz skończą się wakacje i chłopaki wyjadą, więc trzeba teraz na-gadać się w czwórkę na cały rok. A tu się okaziije. że Młody Starszy coś tam pisze. Młody Młodszy wałczy z potworami, a ty za-bawiasz się słówkami, i co ja mam robić?
Baba: - Możesz poczekać, aż wszyscy się nagramy i wypiszemy. Jak zrobisz kolację, to nie ma siły, każdy się tutaj zleci. A po kolacji zagrajmy w coś razem. W pociągi, taboo albo kolejkę.
Dziad:-Bogu dzięki w tym mieście nie ma kasyna. Z waszymi upodobaniami jak nic poszlibyśmy z torbami. • ©©
• Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś ciekawego o badaniach diagnostycznych, profilaktyce różnych chorób, nowinkach medycznych i kosmetycznych, zdrowym stylu żyda albo macie po prostu ochotę skomentować tematy poruszane w sobotnim -Weekendzie z rodziną", płszde do nas i i dzwońcie.
• Kontakt: Anna Czemy--Marecka. -Głos Pomorza", ul. Henryka Pobożnego 19. 76-200Słupsk.
adres poczty internetowej: anna.marecka@gp24.pi.pl. telefon stacjonarny598488132 w godzinach od 9 do 16.
• Pod tym samym adresem e--małlowym czekamy też na zdjęcia i krótkie opisy waszych domowych zwierzątek do Galerii Naszych Ulubieńców oraz psów i kotów czekających na adopcję. « Moźede także płsać listy zwykłe I przesyłać je pocztą tradycyjną na adresy redakcji .Głosu Dziennika Pomorza" (są w stopce redakcyjnej), a także wrzucać do naszych skrzynek na korespondencję wywieszonych przed głównymi siedzibami redakcji w Koszalinie. Szczecinie i Słupsku. To pozwoli zaoszczędzić na wydatkach na znaczki pocztowe. •
Anna Czerny-Marecka
Jagoda jest dziennikarką, ale pisanie artykułów to tylko dodatek do jej prawdziwej pracy - prowadzenia domu na poziomie. Tego właśnie oczekuje od niej mąż, a ona czuje się z tym szczęśliwa. Do czasu, kiedy dowiaduje się przypadkiem tego, co wiedzą już wszyscy wokół - że jej Leszek szuka miłości i seksu poza domową sypialnią. W dodatku, kiedy prawda wychodzi na jaw, zdrajca wcale nie wykazuje skruchy. Jagoda wyjeżdża więc na romantyczną prowincję, żeby jej niewierny mąż skruszał. I rzeczywiście wydaje się, że to małżeństwo uda się uratować, tym bardziej że pojawia się pewna niespodzianka. Jednak sprawy znowu się komplikują. I potem znowu. I tak do szczęśliwego końca. Oczywiście szczęśliwego nie dla wszystkich, bo złe czyny muszą zostać ukarane, a dobre - nagrodzone.
To w dużym skrócie fabuła powieści „Szczęście do poprawki” Ariety Tylewicz. Jak widać od razu, nie jest to książka w treśd oryginalna i odkrywcza, bo tego typu historii na naszych półkach są setki. Jednak chętnie po nie sięgamy, bo najwidoczniej ich autorki trafiają w jakiś czuły punkt pań czytelniczek. Panowie raczej po takie pozycje nie sięgają.
Arieta Tylewicz wykorzystuje wszelkie znane literackie
► Dla pań. bez panów
schematy: zdrada, wyjątkowo obrzydliwy facet jako mąż i wyjątkowo cudowny facet na horyzoncie, wierna i mądra przyjaciółka, przeistoczenie się zdradzonej żony ofiary w samodzielną, wyemancypowaną kobietę, obowiązkowy czynnik magiczny - tutaj pani stawiająca tarota.
Znacie? No to przeczytajcie jeszcze raz. Nikim nie wstrząśnie, ale trochę przyjemności z lektury zaznacie.
Zdobądź książkę, wysyłając SMS
Dla naszych czytelników mamy trzy egzemplarze powieści „Szczęście do poprawki’' Ariety Tylewicz, wydanej przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Żeby je zdobvć, trzeba podać hasło: ROZWÓD. Należy wysłać je SMS-em na nr 72355, w treści wpisując: gpks (tutaj spacja) hasło. Koszt SMS-a to 2,46 zł z VAT. Czekamy do północy z poniedziałku na wtorek. •
Dr Mardn Fforfcowsłd
psycholog
Czytelnik: - Moja żona wierzy w duchy. Ciągle chodzi do wróżek, ostatnio zaczęła mówić, że widzi aurę wokół innych ludzi i wyczuwa przyszłość. Córka wyjechała na studia i potrzebuje pienię-dzy, a żona wydaje coraz więcej na tych szarlatanów, którzy jej wmawiają, że ma jakąś moc. Zaczynam się bać, czy ona jest przy zdrowych zmysłach...
Ponad połowa ludzi na całym świecie wierzy w jakieą nadprzyrodzone moce, jasnowidzenie, telepatię, duchy itp. Można więc powiedzieć, że w samych takich przekonaniach nie ma nic szczególnie nietypowego - one są powszechne. Rozumiem jednak, że w Pana przekonaniu żona popada w skrajność. W dodatku martwi się Pan, że te jej przekonania są coraz bardziej kosztowne i dziwaczne. Czy dzieje się z nią coś dziwnego? Czy żona „świruje”? proponuję popatrzeć na to z innej perspektywy. W życiu każdy człowiek poszukuje jakiegoś sensu, czegoś, co sprawi, że jego egzystencja nabierze znaczenia. Wasza córka wyprowadziła się z domu, być może żona utraciła jakąś swoją wartość życiową? W psychologii mówi się o syndromie pustego gniazfla. Poszukiwania w „zaświatach” mogą być wyrazem pragnienia nadania życiu jakiejś nowej wartości.
Co robić? Rozmawiajcie o tym, jak macie zamiar teraz razem żyć, twórzcie nowe plany. Oboje przechodzicie przez etap przystosowania się do życia bez dziecka. To wiele zmienia w małżeństwie, zwykle na plus. Na przykład wiele małżeństw zbliża się wtedy ponownie do siebie. Być może warto, gdyby Pan też dowiedział się więcej o owych nadprzyrodzonych zdolnościach, żeby z żoną sensownie dyskutować.
Czytelniczka: - Ojdec ma 8o lat i jest przewlekle chory. W zeszłym tygodniu zadzwonił kuzyn, syn siostry ojca, i powiedział, że ona zmarła. Nie wiem, czy ojcu o tym mówić. Boję się, że to go dobije.
W większości sytuacji nie powinno się takiej informacji ukrywać. Jeśli Pani ojciec jest przytomny i rozumie, co się do niego mówi, raczej powinno się mu o tym powiedzieć. To zresztą nie będzie jakoś szczególnie zaskakujące, ponieważ siostra długo chorowała.
Jeśli jednak faktycznie boi się Pani, że to na niego źle wpłynie, proszę najpierw sprawdzić, czy ojciec chce się o śmierci siostry dowiedzieć. Może Pani na przykład powiedzieć: „Wiesz Tato, dzwoniłam ostatnio do kuzyna i mówiłam mu. że się źle czujesz..." Jeśli ojciec zacznie wypytywać o swoją siostrę, oznacza to, że nie boi się złej wiadomości. Jeśli będzie wyraźnie omijać ten temat, może to oznaczać, że nie chce się dowiedzieć o jej śmierci i wtedy być może lepiej to jednak przemilczeć.*©©
Bogna Skaml
bogrvŁskanAg>gs24pi
-1 jak tam z twoją córką? - tym razem ja zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, matki 15-letniej Kaśki. Przyznam, że dawno nie słyszałam żadnej ciekawej historyjki o jej córce.
- Oczywiście źle - przyznała mama nastolatki.
- To co cię teraz trapi? - dopytywałam.
- Teraz to jestem na etapie chodzenia między panią dermatolog a panią kosmetyczką - zdradziła moja przyjaciółka.
- A co się stało? - zapytałam.
- No bo teraz to Kaśka płacze po nocach - przyznała się mama Kaśki.
- Z jakiegoś powodu?
- Naturalnie! Powód jest jeden i dość duży - oznajmiła mi mama 15-latki. - Ten powód
jest widoczny i to bardzo na twarzy Kaśki. Po prostu Kaśka ma pryszcz. To znaczy nie jeden pryszcz, lecz kilka sztuk. Jest tym tak zmartwiona, że płacze po nocach.
- Aaaa! - westchnęłam i od razu sobie przypomniałam swoją własną przygodę
z pryszczami. Też byłam nimi zmartwiona, przyznam szczerze, że też płakałam.
- Ale jak sobie z tym poradziłaś? - dopytywała mnie moja przyjaciółka.
- Poszłam do dermatologa i poprosiłam o radę! - przyznałam się.
- Coś d poradzń? - nie dawała za wygraną mama nastolatki.
- Oczywiście - odparłam i opowiedziałam jej, jak ponad rok nie myłam wcale twarzy wodą.
- To byłaś przez rok brudna?
- zdziwiła się moja przyjaciółka.
- Tak zupełnie bez myda?
- Brudna to może nie, ale twarzy nie myłam wodą. WODĄ -podkreśliłam.
-Toczym myłaś?
- Pani dermatolog powiedziała, że na te moje młodzieńcze pryszcze najlepiej jest przemywać twarz taką specjalną miksturą, którą sobie zawsze wieczorem przygotowywałam.
- A co to za mikstura? - z zainteresowaniem dopytywała mama Kaśki.
- Nic nadzwyczajnego - odparłam. - Codziennie do małej miseczki wsypywałam po trzy łyżeczki płatków owsianych i zalewałam to wodą przegotowaną. Kiedy płatki trochę rozmokły, to brałam wadk, moczyłam go w tej miksturze i myłam tym twarz - podałam instrukcje obsługi pryszczy.
- Pomogło? - dopytywała się moja przyjaaółka.
- Oczywiśde! - przyznałam. - Zobacz, jaką mam teraz piękną cerę.
- To ta mikstura trzyma dę do dziś? - zdziwiła się mama Kaśki.
• Naturalnie! - stwierdziłam i zaczęłam się śmiać, ale od razu dodałam: - Starałam się tak pielęgnować twarz, aby później, po okresie młodzieńczym, nie mieć z cerą pryszczatych problemów. Udało się! • ©®