49
ho|Chrystusa, ale stoją przeciw sobie jakby dwie armie, ^Ikaźdój chwili na siebie uderzyć gotowe.
Każdy czuje, że taki stan rzeczy jest nie dobry, )ie: niewłaściwy, niechrześciański, ale nikt wzburzeniu na'umysłów zapobiedz nie może, aż z łaski swojćj zapo-biegnie Pan. Takie naprężenie umysłów miało miejsce zgoła od czasów reformacyi, choć niekiedy nastały chwile, w których nastąpiło zawieszenie broni, a ewan-gielicy i katolicy po bratersku siebie znaszać, nawet szanować umieli.
Chcemy wspomnieć słów kilka o człowieku, który Jawtym względzie świetny stanowi przykład. Był nim *e Marcin Boos, kapłan kościoła katolickiego a przytćm S1Swyznający naukę Ewangelii. Zycie i działanie jego zasługuje na wzmiankę samo w sobie, tćm więcćj zaś, sy-Że kilka lat błogosławionćj działalności swojej spędził 3zew Austryi, w Gallneukirchen w Górnych Rakusach, gdzie pamiatka jego nie zatarła się mimo wszelkich 3°nisiłowań wrogów aż do dnia dzisiejszego między ewan-5°*gielikami i katolikami. Ewangielicki zbór w Gallneu-ikirchen uważa Boosa słusznie jako duchowego ojca swego, który ich spłodził przez Ewangelja. re> Marcin Boos urodził się roku 1762 w księstwie 3S°Eempen w Bawaryi z ubogich rodziców. Liczył lat ^'cztery, gdy mu w przeciągu 14 dni ojciec i matka ucztimarli. Pozostała liczna osierociała rodzina, nad Marcinem ulitował się jakiś wuj, duchowny radca w Augsburgu, i przyjął do domu sierotę. Marcin okazywał frielkie zdolności w naukach i pragnał zostać księ-Izem. Wuj zaś, lękajac się kosztów, życzył sobie, aby 3ył szewcem. Nadzwyczajne postępy Marcina skłoniły 50 do zrobienia próby; oddał chłopca do gimnazjum ige-Łsięży Jezuitów, a gdy to ukończył, wysłał do szkoły nievyźszej tak zwanego lyceum, w mieście Dillingen. lkcW gimnazjum odznaczał się Marcin wielka pilnością ato- sumiennością w naukach i jak umiał, sposobił się łówto przyszłego powołania swego. Pobożność jego była usaiadzwyczajna. Każda godzinę wolna od pracy spędzał
3