tów nie przyjęło jednak tego do wiadomości: byli głęboko przekonani, że rozmawiają z lekarzem z krwi i kości... „Żadna maszyna nie potrafiłaby mnie tak dobrze zrozumieć”. Ale oto trafia się rozmówca, zdrowy na ciele i umyśle, zatem wcale do programu nie pasujący. Zaprzątnięty troską o swój zagubiony bagaż. Słowa kluczowe — m.in. „matka”, „zagubienie”, „być pewnym” — skłaniają więc maszynę do niedorzecznych sformułowań: „Opowiedz mi więcej o twojej rodzinie”. Podobna kwestia pojawia się zresztą w rozmowie ze sfrustrowaną dziewczyną — tak bowiem reaguje program na słowo kluczowe „matka”. A że nie kojarzy go z pozostałym tekstem, wychodzi bezsens.
Konieczność zawężenia kontekstu sprawia, że w dyskusji z ludźmi komputery ograniczają się do wybranych tematów. Maszyny cyfrowe używane do przekładów spisywały się dzięki temu zadowalająco przy tekstach specjalistycznych (medycyna, technika). Zbiór wyrazów jest tu siłą faktu zawężony do terminologii profesjonalnej, znaczenie słów nie budzi wątpliwości, odpowiedniki w obcych językach są jednoznaczne. Dlatego właśnie Eliza czuła się swobodnie w roli lekarza — ograniczony obszar rozmowy dawał jej szansę merytorycznego dopasowania następnej kwestii do wcześniej wyrażonych treści, Tym bardziej, że dialog skoncentrowany na psychoterapii usprawiedliwia przeskoki myślowe, nieoczekiwane pytania i brak danych o interlokutorze — C' znakomicie kamufluje nieporadność ma-
szvny.
Te same założenia przyjął również dr Kenneth Colby ze Stanford University; wraz ze swoimi asystentami napisał program Parry na motywach psychiatrycznych. Z tym, że Parry, przeciwnie niż Eliza, nie udawał przed pacjen-
n* 163