DZIENNIK INTYMNY MEGO N.N.
„konkretyzuje”, ile nadaje właściwy kierunek: wszystko to są półcienie uczuć człowieka, który nie wie o tym, że dusza jego pragnie tylko jednego.
Przerażający dramat duszy dotkniętej przez Boga, „wychodzącej ze swego istnienia”. To straszne umieranie duszy przypominające kosmonautę rzuconego nagle w przestrzeń kosmiczną, ale odartego ze skafandrów i hermetycznych kabin.
Metodyczność i jasność wykładu. A zarazem obrazowość i meta-foryczność. Jeszcze jeden dowód, że poezja (u św. Jana od Krzyża nie zamierzona) jest jedynie dostępnym dla człowieka językiem, którym może on mówić o czymś, co nas tak bardzo przekracza. Caał poezja — to jest wychodzenie poza swoją ograniczoność. Wszak poezja wyrosła z obrzędów, z liturgii, z magii. I właściwie cały Stary Testament jest jednym wielkim traktatem poetyckim.
Ale też w tym (Janowym) stanie ducha nie można żyć: upadek, załamanie, wewnętrzna bezsilność. Dla nas — kibiców — pozostaje podziwianie.
WIELKIE
choć spóźnione odkrycie prozy Leopolda Buczkowskiego: Wertepy i Czarny potok. Nie podejrzewałem, że takiej klasy prozaika mamy wśród nas, że istnieje, że pisze...
Czytając go wygrzebuję spod warstw pamięci i rozdziewam ze wszystkich umowności tę kresowość, która we mnie gdzieś istniała, ale w ukryciu i w kamuflażu. Moja była nieco inna, bardziej północna (i nie tak krwawa), ale rdzeń życia, jego bezwstydna nagość — ten sam. Pamięć i plastyczność opisów wprost oszałamiająca. Tu również odkrywam i przypominam coś, co zapadło w głąb świadomości. Niestety, moje kresy muszą być zmitologizowane i w stylizacji (co mi miał za złe Burek), gdyż wyjechałem stamtąd mając zaledwie 13 lat. Mój powrót do kresów w Rodzie Abaczów to elegia, pieśń pożegnalna. Dla Buczkowskiego wszystko jest wciąż w czasie teraźniejszym — jego młodości i lat męskich.
W Czarnym potoku szczerość na granicy, zdawałoby się, niemożliwej do udźwignięcia. Nie wiem dlaczego — może z uwagi na swą lakoniczność i ową bezpardonową szczerość — Buczkowski przypomina mi Babla. Może stać śmiało obok niego.
Jakże nienaturalni, literaccy, z gombrowiczowska przekorni i egocentryczni wydają się być w porównaniu z Buczkowskim nasi wielcy, modni i okrzyczani.
1137