Wszedł do łazienki. Spojrzał w lustro i przemył twarz zimną wodą.
-Cholera Baśka czy ty musisz tak na mnie działać? - mruknął pod nosem. Gdy wrócił zastał śpiącą na kanapie przyjaciółką. Spała tak słodko, uśmiechając sią delikatnie na prawym boczku.
Wyciągnął z szafy koc i opatulił nim Basię. Posiedział chwilę przy niej i już miał odchodzić, kiedy poczuł, że lekko ściska go za rękę.
-Nie odchodź - wyszeptała.
-Zostanę - odgarnął niesforny blond kosmyk opadający na jej czoło - Będę tu cały czas, a ty śpij...
- zwrócił się do niej z troską.
-Ale ja nie chcę spać - przejechała palcem po jego policzku. Delikatny dreszcz przeszedł po jego ciele. Nigdy żadna kobieta tak na niego nie działała jak Basia. Chciał zachować resztki rozsądku, nie ulec, nie żałować...
-Posiedzisz tu ze mną? - zrobiła słodkie oczka.
-Jasne - usadowił się na kanapie obok niej.
-Cieszę się, że tu ze mną jesteś - przybliżyła się do niego. Ich usta dzieliły dosłownie milimetry. Musnęła delikatnie jego wargi. W tym momencie zapomniał o wszystkich przyrzeczeniach jakie sobie złożył. Zaczął ją całować. Najpierw badawczo, później coraz bardziej namiętnie, żarliwie... Odwzajemniając je, powędrowała dłonią pod koszulkę podkomisarza. Czuł jak strużek potu spływa mu po plecach. Z każdym pocałunkiem w jego głowie zaczęły narastać wątpliwości. Wiedział, że Basia nie robi tego świadomie, a pod wpływem niemałej ilości procentów. W dodatku był jeszcze TEN drugi, jej mąż.
-Nie my nie możemy... - odsunął ją od siebie.
-Co się dzieje? Coś nie tak? - zdziwiła się.
-A Jacek?
-Teraz liczysz się tylko ty - wyszeptała. Spojrzał w jej duże, brązowe oczy. Nie potrzebował więcej zapewnień. Pociągnął ją w kierunku sypialni. Oboje rzucili się na łóżko pokryte nieskazitelnie białą pościelą. Przycisnął ją rękoma do łóżka i zaczął całować po szyi. Swymi pocałunkami schodził coraz niżej, w okolice dekoltu. Bez trudu pozbyli się swojej garderoby. Przeszkodę stanowiła już tylko bielizna. Byli rozpaleni do czerwoności. Czuli jak przechodzi po nich dreszcz podniecenia. Marek zręcznie ściągnął koronkowy stanik podkomisarz. Jego oczom ukazały się jej mlecznobiałe piersi. Zaczął je całować i pieścić, co sprawiało jej nie lada przyjemność. Teraz to Basia wzięła górę w tej „grze". Oplotła go nogami w pasie i zaczęła składać na jego torsie drobne pocałunki. Zręcznymi paluszkami ściągnęła jego bokserki. On nie pozostał jej dłużny. Pociągnął za sznureczki od stringów, tym samym pozbawiając ją ich. Byli całkiem nadzy i spragnieni miłości. Pocałunkom i pieszczotom nie było końca. Dało się słyszeć posapywanie i dość głośne jęki. Aż w końcu doszli do finału. Ich ciała stały się jednością. Po mieszkaniu rozległ się dźwięk rozkoszy.
Zasnęli nad ranem, wtuleni w siebie...
Ciepłe promienie porannego słońca obudziły Basię. Głowę miała wspartą na nagim torsie Brodeckiego. Spał spokojnie, miarowo oddychając. Uśmiechał się lekko pozostając nadal w krainie Morfeusza. Podkomisarz powoli zaczęła przypominać sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Mieszkanie Marka, duże ilości alkoholu i teraz oni całkiem nadzy w jego łóżku - to wszystko składało się jej na potencjalny sex. Podniosła gwałtownie głowę, czując tym samym przeszywający ból w okolicach skroni. Miała potwornego kaca. Także moralnego. Była żoną Jacka, a ich noc poślubną spędziła ze swoim najlepszym przyjacielem. Czuła się z tym okropnie. Spędziła u boku Marka najpiękniejsze chwile swojego życia, ale co dalej? Dumicz ją kochał... a Marek? No właśnie zupełnie nie widziała co on do niej czuje. Postanowiła, że zapomni. Uparcie tłumacząc sobie, że to noc była tylko impulsem, niczym znaczącym. Wyswobodziła się z silnych ramion podkomisarza i zaczęła zbierać po pokoju swoje ubrania.
-O już wstałaś. Dzień dobry - przywitał ją promienny uśmiechem.
-Możesz tak na mnie nie patrzeć? Jestem zupełnie naga - rzuciła zirytowana. Uznała, że obojętność i chłód wobec Brodeckiego, pomogą jej szybciej zapomnieć.
-Wczoraj w nocy ci to nie przeszkadzało - spoważniał.
-Ale dziś przeszkadza - fuknęła i wybiegła do łazienki. Wzięła zimny prysznic. Okręciła się ręcznikiem i wyszła z kabiny. Zobaczyła opartego o umywalkę Marka.
-Co ty tu robisz do jasnej cholery?! - krzyknęła na jego widok.
-Czekam na ciebie. Chcę pogadać.
-Nie mamy o czym. Wyjdź stąd! Chcę się ubrać - wycedziła złośliwe.
-Najpierw mnie wysłuchasz moja droga - złapał ją za nadgarstek i przycisnął do ściany.
-Co ty robisz? Puść! - zaczęła okładać go pięściami, ale on tu zupełnie zignorował.
-Ja wiem pewnie masz żal do mnie, że cię wtedy tego w porę nie powstrzymałem. Możesz krzyczeć, wściekać się na mnie, ale to nic nie zmieni. Ta noc i tak zawsze pozostanie w mojej pamięci, bo... -Marek co ty mówisz? - spojrzała na niego z przerażeniem.