2795179479

2795179479



Bruki ulic i bruki liter. I mikrofilm moich własnych myśli. Szpula w kasecie. Ciemno. Aż operator włączy światło. Medytacja: film puszczony dla jednego widza, dla siebie. Zen: lampa, która wyświetla lampę. Operator? Bóg, Ty, ja. Światło.

„Witaj światłości święta, dziecię pierworodne Niebios lub może blasku wiekuisty Wiekuistego, jeśli bez blużnierstwa *

Mogę wyrazić cię tak? Ale jeśli Bóg jest światłością i jeśli przez wieczność całą W nieprzeniknionej przebywał jasności Wówczas przebywał w tobie, o promieniu Światła istoty nigdy nie stworzonej”.

Z kościoła św. Boromeusza wystaje ogon zgromadzonych z powodu pogrzebu konserwatora i architekta Jana Zachwatowicza. Mijam; idę alejką cmentarną a pod kątem prostym nadchodzi, widzę, stary ksiądz z palcem w brewiarzu i mocno skrzypi lewym półbutem.

Koniec mszy, kondukt. Obrzędy i przemowy nad jamą w ziemi: pewna ilość starszych pań i panów przysuwa się, żeby zajrzeć, jak się w tym dole może leżeć. Profesor Gieysztor mówi z głowy: — Przypadł mi w udziale przykry obowiązek... — Naprawdę okazała, reprezentacyjna postać. — Działacz społeczny (też z głowy): — Przypadł ml w udziale ten zaszczytny obowiązek...—. Teraz parę osób z kartki. Zabrzęczały medale. Magiczny kwadrat wokół sceny ulega rozelektryzo-waniu, schemat. Kolejka do Wdowy: „proszę przyjąć”, „proszę przyjąć szczere wyrazy...”. Także do córki Krystyny Zachwatowicz i jej sławnego męża, Andrzeja Wajdy. Co ja tu robię? Zarabiam na życie w biuletynie architektów, jestem gapiem służbowym.

Po skończonym dniu pracy stoję na placu Zamkowym. Otyły Niemiec z wycieczki chowa do fotopudełka kawałek widoku. (Odbudowany Zamek Królewski — dzieło życia Zmarłego). Inny Niemiec — też do fotopudełka. Trzask! Trzask! Ocierają pot z czoła. Wtedy zburzyli, teraz strzelają z ciężkich Pen-taconów.

„Umarłych nie ma, bo oni nie są”. Cmentarze — smutne — wesołe miasteczka ludzi żywych. Dzielnice ich żywych miast. W Zaduszki bywa na cmentarzach najweselej. Furkocą chorągiewki, dymią świeczki, powiewają wstążki, pachną gałązki, słychać gwary i śmiechy. Błyskają flesze. Prawdziwymi grobami zmarłych są ocalałe dzieci. W nie zapadają się rodzice, w pamięć, w geny.

— Która godzinka? — zaczepia przechodzień przechodnia... Godzinka, pieniążki, piwko. Są rzeczy, które nie dorośleją.

Zwłaszcza na przykład filiżanki. Nie ma dużych „filiżan". Odstawiam szklanicę (musztardówkę): szklanki dorośleją.

Pośpieszny „D" rwie stalowo, zwięźle. — Rękę by ci przycięło! — krzyczy jednoręki do żony. Przy wysiadaniu ostentacyjnie ubezpiecza ją ostatnim ramieniem. Ja za, i zaraz łapię piątkę. Tramwaje są bardziej w duchu miast niż te prowizoryczne pojazdy na gumach — na gumkę... Suną po szynach statecznie niczym uruchomione gmachy. Więc: szafą na kołach pod sam dom.

—    Tato, a ja tak bym chciała mieć swoją szafę — marzy mała Julka.

—    I na cóż ci własna szafa?

—    Zamykałabym się w niej na kluczyk. To byłby mój domek.

PLAŻA

—    Za pieniądze można mieć tylko to, co można mieć za pieniądze.

—    I nie można by nas kupić nawet za milion?

Tramwajem, na plażę. Julia — dwa jasne warkoczyki owinięte wokół głowy. Ania — z przedziałkiem, spięta po bokach.

Kocyk pod topolą. Najpierw zbieramy papierki i odnosimy do kosza. „Loo-Dymbambilolody!” — promieniuje źródło opakowań. Z boku strzała i napis: „Droga Pożarowa”. Wzdłuż wody, wariat. Wisła się pali.

Blask. Nasiąkamy. Czuję, że w ciemnościach, ściśnięty jak gąbka, zaświeciłbym. Oświata: jabłko na drzewie dojrzewa. Słońce mu świeci przykładem. W końcu staje się pełnym, słodkim słońcem. Przykłady pociągają, słowa — tylko uczą. Umysł zdobywa światło i zostaje profesorem. Lecz wiedzą duszy jest wiara. Kto ma Mistrza, ma komu być wierny. Bo to właśnie znaczy wiara: wierność.

Wracamy okrężnie, Targową. (...)

W bramie nowy sklepik zoologiczny. W akwariach czarne skalary, pstre kirysy i neon inessa. „Nowość: Żabka Akwaryj-na Śpiewająca Xenopus Levis”. Albinos. Wyżej w klatkach tęczowe papużki, obracam się na pięcie — pisk linoleum — robi mi się gorąco, może rozdeptałem papużkę.

Brzeska-Ząbkowska. Pijak śpi na chodniku. Ktoś mu litościwie podłożył pod głowę gazetę. Z rozdętego łuku skapała krew. Fala omywa. U bram bazaru miga dyskoteka, ale nie policja, to Cygan żongluje pobielanymi patelniami.

Człowiek boi się widoku krwi, ale nie boi się jej ukrytego

87



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DSC00840 żadnej roli dla ludzi tkwiących stale w zewnętrznym $ krajobrazie własnych myśli, wspomnień
P1030348 Paulu Verlainie, po Gustavie Moreau, po Puvisie de Chavannes, po moich własnych wierszach,
22 PRZEDMOWA Rozdział 1 „Marzenie” ma pomóc ci w uporządkowaniu własnych myśli na temat pielęgniarst
1. introspckcjd - spoglądanie w swoje wnętrze i badanie własnych myśli, uczuć i motywów; Wcale nie t
365 dni twórczej zabawy (18) <T> pozbywacie się smulków I trosk. Wdychajcie dobre myśli, wydy
IMGV90 (4) 160 WACŁAW BERENT cy miejscy’. Popatrzał, podumał, laseczką w bruki podzwonił i poszedł d
ulotka pps POLSKA PART JA SOCJALISTYCZNA 1 I I (70,000 egz.)Robotnicy! Kiedy w styczniu roku zeszłeg
CCF20090214024 od stołu ita. mamy na myśli ruchy ciała, którym, jak. przypuszczamy opierając się na
DSC00152 36 Tony Buzan Mapy myśli Gdy stworzysz taką pozytywną wizję, wypełni się ona własną energią
Do zadań własnych gminy należą sprawy gminnych dróg, ulic, mostów, placów oraz organizacji ruchu dro
1. Zał o żenią intro spekcj i Introspekcja - analiza własnych stanów psychologicznych, myśli,
1. Zał o żenią intro spekcj i Introspekcja - analiza własnych stanów psychologicznych, myśli,
TUJRŁY (pow. Wileński). Dwór. TUJRŁY (pow. Wileński). Dwór. Nowożytne bruki asfaltowe. (CiaK
CIMG0063 Zwracają swój pokarm na bruki Londynu Tu wozy grabarzy jak dzwony w kościele Wydzwonią
zmianę myśli urbanistycznej w kierunku kształtowania miejskiej przestrzeni opartej na siatce ulic i
67020 sr5 Idf Idf Bruki ROŚLINY LEKARSKIE V Jancfeiu Czarne

więcej podobnych podstron