2795179481

2795179481



w tętnicy prądu. Myśl wylana też może być wstrętna — co innego, gdy cichutkb bulgocze w puszce głowy.

Idą: starsza, siwa, przemalowana na czarno, i całkiem młoda zrobiona na srebrno. Julia pyta; — To czemu się one w ogóle nie zamienią? — Julia śpiewa; — Butebake, butebake... Ja nie wiem, co śpiewam.'Samo mi się wymyśla z ust.

Mały chłopiec prowadzi na smyczy dużego doga. Jak to jest, że duży służy małemu? Większość — mniejszości? Pracowici — nicnierobiącym? Pracujemy po to. żeby wypoczywać, czy wypoczywamy po to. żeby pracować? Dog ma toki wyraz twarzy, jakby uważał kaganiec za ozdobę...

—    Tato, kup mi takie buciki do stukania, jak ma nasza mamusia.

—    A skąd Aniu mam wziąć na to pieniądze?

—    Z kieszeni!

—    ...A w kieszeni? No. kto mi je daje, kto mi płaci?

Julka;

—    Ta pani, co waży!

SPRAWOZDANIE Z PODROŻY NUMER SIEDEM

— Nie umiesz jeść na swoją cześć — śmieje się Jacek. Wstajemy, a za oknami stoją wzgórza. Ganek na cienkich nóżkach, kamienista droga do wsi, kopy na ostrewkach-kręgoslu-pach.

Niebo jest żywe. ma krew i wczesne księżycowe oko. W swetrach, barankach — na niepogodę.

W izbie ściany wałkowane w spiskie kwiatki. Święta Osoba w ramie rozciąga ciało na piersi i uwidacznia serce w wianku z lilii.

Noc. Na wysokim przeciwstoku światła Brzegów. „Ostatnia lampa — pierwsza gwiazda". Jest mi ze sobą tak dobrze żle. Przestwór — nie do objęcia...

Odpiąłem zegarek (czas) i przestrzeń. Leżę. Obraca mi się w głowie film dnia. Widzę tę nową kapliczkę na zakręcie do Rzepisk. Ludzie stawiają Pogu, jakby był człowiekiem, domy i domki. A przecież On mieszka w kosmosie i jest Marsjaninem w latającym talerzu!

O świcie — w pole. Chłopiec gna barany, a ja patrzę, czy gdzie nie rosną słowa. Wszędzie już porozwieszane sieci i anteny babiego lata. Palą się ostrzegawcze kulki głogów. Jeśli teraz co powiem — usłyszy mnie każda radiofonia. Ale od wsi zaraz psy. Szczekaczka. Zagłuszanie.

W obejściu poruszenie. Stary Golias oliwi wiatraczek na kołach do straszenia kartofli. Wystraszone powinny wyskakiwać z ziemi i rozglądać się za koszem. Jacek zgłasza do zbierania swoją społeczność zen. Zen opiera się na plackach i sałatkach, bo w mięsie żyć mają dusze różnych ludzkich wcieleń. — A te wasze buddystki — uściślam. — Przecież kiedy się z nimi kochacie biorą w siebie miliony zwierzątek. Męskie plemniki nie są pestkami czy listkami! Co na to Mahajana?

Gospoda wiejska w Łapszach Wyżnych. Piwopój nie-zawody. Rozgrzany juhas wali pięścią w stół. — Ale my, Polacy. to już takie twarde som, że sie nie domy! — Nie damy się Pershingom, bo była właśnie mowa o Pershingach, nie o żadnych głupstwach. Bronie strategiczne zbłądziły pod strzechy.

Idziemy. A z nieba pomalutku idzie deszcz. Zaciągnęło się na trzy dni. — Ale maras! — kiwa głową góral z wozu. Pola już zaorane. Falują pasami, tarasami. Zawsze wolałem uprawy niż przyrodę w stanie dzikim. — Co ty opowiadasz! — oburza się naturalista Jacek. — Zresztą, wedle chrześcijan nie ma przyrody w stanie dzikim, cala została sztucznie zrobiona, stworzona przez Stwórcę.

Zwalniamy pod górę, i deszcz też zwalnia poważnieje. Spada cięższymi kroplami, rzadziej, jakby po chłopsku spluwał Zagrzmiało. Zmierzcha. Ma się ku jesiennej równonocy.

ZA MIASTEM

Szarpię klamką. Zajęte. Czekam. Szarpię. Zajęte. — Słuchaj pan, to szafa sterująca! — i w śmiech. Korytarzyk elektrycznego. Obyty odwraca głowę. Za szybą pole.

Opiłki światła, pył, który spadł z torów. Drogą w głąb. Krzyż między dwoma pagórkami — krzyżyk między piersiami dziewczyny. Liście, więdnąc, śpiewają.

Strach na wróble przyjaźnie podrywa rękawy. Zobaczvł drugiego stracha. Wiatr. I cisza. Znowu przelot świstu przez badyl. Pod dębami dwa fałszywki. Jak ma dziecko nie kłamać, skoro grzyby kłamią i kameleony kłamią, i owad patyczak łże udając patyk?

Sztuczna wieś. Miastowi i ich domki, góralszczyzna na Mazowszu. Ze też chłopi nie budują sobie sztucznych miasteczek dla odpoczynku sobotnio-niedzielnego przy miastach. Widzę liczne chatki z pomysłem. Na przykład mijają się dwa ostre trójkąty. Nic bardziej niewygodnego, niż zamieszkać w pomyśle. Idee są tęsknotami. Ideologia zamieniona w czyn — zabija.

Połowa września, późny świerszcz. I lepki, elektromagnetyczny chrzęst najwyższego napięcia. Przemykam z palcami w uszach. Czego się boję? Że urwie się drut? Boję się... strachu. Napis: „złe psy”. Czy za takim napisem mogą mieszkać

89



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz0130 130 stronie zewnętrznej lub też obieg ten może być odwrócony, co przynosi znaczne korzyści
Emocje i motywacje, J. Strelau •    Zapach też może być generatorem emocji: cuchnący
Każdy może być OFIARĄ mobbingu -każdy też może być AGRESOREM lub ŚWIADKIEM!Mobbing?Może
Dlaczego koperty sq szersze od zwykłych miejsc parkingowych? P & Bo kierowcq też może być osoba
SCENARIUSZ LEKCJI Opracowała: Paulina Krześniak Temat: Kreskówka też może być dziełem sztuki.
Choroby lasu0010 jpeg Las gospodarczy też może być piękny...Woda Zasoby wodne kraju, zarówno powierz
71(11)12012 BioLetyn Sir. 13ABC życia studenckiegoW laboratorium też może być FUN, czyli projekt
img055 (13) podwójnych wiązań reakcja nie zawsze przebiega jednoznacznie i gramorównoważ-nik też moż
Nowe skanowanie 20080122081110 00000001F 4. Obwód elektryczny rozgałęziony prądu stałego Metoda oczk
Choroby lasu0010 jpeg Bez wody nie ma życia Las gospodarczy też może być piękny...Woda Zasoby wodne
44654 P3111115 94 Dociekam n fiJozaficzne każde wyjaśnienie ogólne też może być źle zrozumi* Tak wła
210(1) Szereg może być zbieżny tylko wtedy, gdy ogólny wyraz a„ szeregu przy nieograniczonym powięks

więcej podobnych podstron