Konspekt 1/2014 (50) — Rozmowy „Konspektu’ 25
czek czekolady ukryłam w dłoni i roztopiony przyniosłam do domu, aby poczęstować moją sześcioosobową rodzinę. Mój ojciec wtedy po raz pierwszy zapłakał. Nigdy wcześniej ani później nie widziałam go płaczącego. Ojciec był inżynierem w zakładzie metalurgicznym i transportował czołgi z fabryki. Jego czołg wjechał na minę, lecz nie został zniszczony. Siła wybuchu rzuciła jednak ojcem tak nieszczęśliwie, że upadek spowodował paraliż i tato przeleżał całą blokadę. Ratowała nas mama, jedyna z rodziny, która pracowała. Przywoziła nam jedzenie. Pewnego razu siostra zgubiła kartki na żywność. Zawisło nad nami widmo śmierci głodowej. Na szczęście mieliśmy w domu kilka cennych przedmiotów, za które na czarnym rynku mogliśmy kupić trochę jedzenia. Uratowało nas jeszcze to, że w lecie poprzedzającym blokadę moje rodzeństwo pomagało w gospodarstwie rolnym. Ni stąd, ni zowąd na początku 1942 r. przyszedł do nas list z tego gospodarstwa, że mamy odebrać worek kapusty i worek ziemniaków. To był cud! Podzieliliśmy je tak, aby wystarczyło na kilka miesięcy.
Mój starszy o trzy lata brat zachorował, osłabł i trafił do szpitala. Dostawał tam nieco większe racje żywnościowe. Gdy nie mógł już jeść, oddawał mi swoje jedzenie. Mówił: „Wiesz, Gałoczka, jajuż nie mogę jeść... Zjedz za mnie”. Jadłam. Moja siostra opowiadała mi po wojnie, ze przed śmiercią brat powiedział mamie: „Mamusiu, ja nie chcę umierać”. Mama odpowiedziała: „Ty nie umrzesz”. Mój braciszek zmarł w lutym 1942 r. Nie pochowaliśmy go, tylko na saneczkach odwieźliśmy jego ciało do wyznaczonego punktu, gdzie zbierano umarłych.
Ludzie nie potrafili już płakać i my też nie płakaliśmy. Codziennie ktoś umierał. Na cmentarzu Piskarowskim wykopano specjalne rowy, do których składano zwłoki. Pochowano tam ponad 600 tys. ofiar blokady Leningradu.
Jak wyglądało życie codzienne w Leningradzie?
Pamiętam niewiele. Brat w 1952 r. opisał, jak wyglądałam podczas blokady: „Bardzo cichutka, przycisnąwszy się do piecyka, jadłaś kawałeczek skórki od sucharka, który został po kolacji. Malutka, cichutka, jak cień. Nie mówiłaś nic, tylko zbierałaś okruszynki, które zostały po tym, jak siostra kroiła chleb”. Cień dziecka, które nic nie mówiło. O głodzie trudno mówić. Trzeba go przeżyć. Tak samo jest z cierpieniem. Nie zrozumie go ten, kto go nie przeżył.
Wszyscy byliśmy dystrofikami. Mój ojciec ważył 43 kg. Ci ludzie, którzy pracowali, pomagali innym, żyli aktywnie - rzadziej umierali. Moja mama, nawet gdy była ciężko chora, wstawała do pracy. W oblężonym mieście pracowały: radio, teatry, biblioteki, różne instytucje oraz fabryki. Niemcy stale zrzucali ulotki o treści: „Zeżrecie samych siebie. Oddawajcie Leningrad!” Ale mieszkańcy miasta nie wyobrażali sobie, żeby mogli oddać miasto. To było miasto kultury i proletariatu, a Niemcy o tym wiedzieli.
Ważne było współczucie. Czasem ktoś na ulicy upadał i prosił: „Pomóżcie mi się podnieść”. 1 wtedy ktoś go podnosił, odprowadzał
Kartka żywnościowa z okresu blokady