140
podobnie jak Polacy odrzucają opracowania demistyfikujące ich własne wyobrażenia
0 swojej historii (Janowicz wskazuje, z jakimi reakcjami spotkały się dokonywane przez Różewicza próby odbrązowienia tradycji AK-ow-skiej). Białorusini, jak Polacy, mieli swoich zdrajców i kolaborantów, na terenie Białostocczyzny historia bywała pogmatwana, gmatwając i ludzkie losy, splatające się niekiedy w ponure tragedie.
Nie oszczędzając „swoich”, Janowicz nie podlizuje się też i „obcym”, a tymi najczęściej są Polacy. To właśnie te fragmenty, w których pojawia się białoruski punkt widzenia na Polaków, Polskę i polskość, są dla polskiego czytelnika szczególnie pouczające, bo pokazują jego rodaków w rolach, których on sam im raczej nie przypisywał. To nie zawsze
1 tylko „polskie pany”, przeciwstawione białoruskiemu „chaziajstwu”. A jednocześnie Janowicz z sentymentem, a nawet wzruszeniem rekonstruuje tę narodowościową i kulturową mozaikę, jaką było dawne Wielkie Księstwo Litewskie, prawdziwa ojczyzna Białorusinów (bo to oni, nie Litwini, byli w nim grupą długo dominującą językowo i kulturowo). Dla Żydów, Tatarów, a także dawnych Jaćwingów ma Janowicz wiele serdeczności.
Mnie osobiście bardzo odpowiada także pewna teza historiozoficzna Janowicza, śmiało uwypuklająca rolę cywilizacyjnych różnic, przewag i zapóźnień w procesach historycznych. Stanowczo zbyt rzadko dostrzegamy, że uczestnicy dziejów lgnęli do wyższego standardu cywilizacyjnego i tym ich dążeniem
można wiele ich działań wyjaśnić, bez wdawania się w jałowe spory o rolę jednostek i mas w historii.
Nie bez znaczenia dla mojego zainteresowania opowieścią Janowicza o białoruskich dziejach jest i to, że opowieść o nich mogłem konfrontować ze wspomnieniami współczesnej Białorusi, odwiedzonej cztery lata temu, wraz z grupą polonistów i bibliotekoznawców z obecnej Akademii Pedagogicznej (ówczesnej WSP), w trakcie wyprawy śladami Mickiewicza i Orzeszkowej. Ta konfrontacja jeszcze bardziej uwypukliła barwy literackiej gawędy Janowicza o kraju tak dziś (a przynajmniej przed czterema laty) ponurym, po sowiecku szarym i zapuszczonym. Na szczęście jest też ten skrawek Białorusi i tych kilkaset tysięcy Białorusinów w Polsce, wraz z którą dołączą do Europy i ożywią ją swoim własnym kolorytem.
PS Wiem o istnieniu poważnych, naukowych opracowań historii Białorusi (ostatnio wydana choćby w zasłużonym lubelskim Instytucie Europy Środkowo-Wschodniej dwutomowa Historia Białorusi Hienadzia Sa-hanowicza i Zachara Szybieki). Opowieść Janowicza polecam ze względów literackich co najmniej w równym stopniu, jak poznawczych.
Janusz A. Majcherek
Sokrat Janowicz, Nasze tysiąc lat, Stowarzyszenie Dziennikarzy Białoruskich, Białystok 2000.