— Przede wszystkim sprostowanie — „pomysłodawcą”, o ile mi wiadomo, był Jerzy Gie-droyc. Realizacją tego pomysłu zajął się prof. Jan Widacki, ówczesny ambasador Polski na Litwie. To właśnie od niego otrzymałem propozycję zajęć na powstającej polonistyce. Pani profesor Janus i ja byliśmy pierwszymi przyjezdnymi z Polski. A nieco później, jako lektor, zjawiła się pani Małgorzata Kasner (obecnie dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie). Zaczęliśmy wykładać we wrześniu 1993 roku, roku, w którym rozpoczęły się zajęcia na polonistyce wileńskiej. Ja byłem dwa lata, prof. Janus — trzy. Zasadniczo jednak ciężar organizacji Katedry spoczywał na barkach Algisa Kaledy, którego energii i poświęceniu zawdzięcza ona najwięcej. Współpracowało się nam świetnie i ten okres mego życia wspominam jako jeden z najciekawszych. Mam nadzieję, że kiedy spotkamy się za rok na dziesięciolecie Katedry, będzie o czym wspominać.
Jakie kontakty wiążą Pana dzisiaj z polonistyką wileńską na Uniwersytetach: Wileńskim i Pedagogicznym?
— Jak już mówiłem, w Wilnie, po zamknięciu dwuletniego pobytu, bywam kilka razy w roku, zwykle od kilku dni do paru tygodni. Prawie zawsze kontaktuję się z obiema Katedrami, czasem prowadzę wykłady. Odczuwam silny, przyjazny związek z polonistami wileńskimi, mam nadzieję, że z wzajemnością. Zasadniczo jednak prowadzę tutaj badania naukowe (w ramach już drugiego projektu badawczego). Udało mi się (z czego jestem bardzo dumny) współorganizować trzy kolejne sesje naukowe poświęcone literaturze i życiu literackiemu Wilna: w 1997, 1999 i obecnie w kwietniu. Mam wrażenie, że były' to konferencje owocne (materiały pierwszej opublikowaliśmy w 2000 roku jako I tom serii Z prac Katediy Kultury Literackiej Pogranicza).
Wilno to kopalnia tematów historycznoliterackich, a nieprzebadanych materiałów jest mnóstwo.
Staram się równocześnie utrzymywać związki personalne i naukowe członków mojej krakowskiej Katedry z Wilnem, a zwłaszcza pomagać w umocnieniu wileńskiej polonistyki (m.in. oceniając prace doktorskie i otwierając przewody doktorskie).
Mówiąc słowami profesora Kaledy, polonistyka wileńska „rośnie“ przede wszystkim dzięki pomocy z Polski. Jaka, Pańskim zdaniem, jest kadra wileńska ? Są to jeszcze ludzie młodzi, wielu z nich pisze jeszcze doktoraty ? Czy może Pan nazwać ich pełnowartościowymi partnerami polskich uczelni?
— Opinia Algisa Kaledy jest trafna, ale tylko do pewnego stopnia. Moim zdaniem, w Wilnie kształtuje się polonistyka o własnym i zapewne w niedługim czasie znaczącym charakterze. Dowodzą tego rozprawy samego Kaledy oraz prace Teresy Daleckiej, Ireny Fedorowicz, Danuty Balaszaitene i Reginy Jakubienas z Uniwersytetu Wileńskiego, czy rozprawy Romualda Naruńca, Haliny Turkiewicz i Krystyny Syrnickiej z Uniwersytetu Pedagogicznego. Mówię przy tym wyłącznie o historykach literatury, bo się na tym znam. Twierdzę stanowczo, że Wilno to kopalnia tematów historycznoliterackich, a nieprzebadanych materiałów jest mnóstwo. Jest to także zasadnicza baza dla naszej krakowskiej Katedry (na tych materiałach zbudowana została książka Andrzeja Romanowskiego o Młodej Polsce wileńskiej i przygotowywana przez tego samego autora książka o „pozytywizmie wileńskim”, a także powstające rozprawy' doktorskie Pawła Bukowca i Beaty Kalęby). Zatem nasze partnerstwo jest oczywistością, a z chwilą, gdy doświadczenie wileńskich kolegów się powiększy, będzie to na pewno pełna wymiana naukowych usług.
Sądzę, że racja bytu litewskiej polonistyki polega między innymi na prowadzeniu badań materiałów związanych z Wilnem. W Wilnie leżą przyprószone kurzem rękopisy i mnóstwo