w Polsce rozpętano nagonkę antysemicką? Ktoś porównuje tajemnicę Jedwabnego do tajemnicy Katynia. To nie jest to samo. Tajemnicę Katynia, która była znana w większości polskich domów i rodzin, władza świadomie tłumiła dlatego, że nie chciała powiedzieć prawdy o zbrodniczym systemie. Dlaczego udadza, która w 1968 roku była zdolna rozpętać antysemicką nagonkę, jednocześnie była zainteresowana tym, żeby takie sprawy jak sprawa Jedwabnego się nie ukazały? Trzymała ten pistolet odbezpieczony przez cały czas: można było uruchomić niechęć do Żydów w każdym dowolnym momencie i rozegrać pewną sprawę polityczną. Co by było gdyby właśnie wtedy taką książkę opublikowano — w 1970 albo 1981 roku?
To, co Pan robi ma wielkie znaczenie medialne — już nie wspomnę o tych różnych grach, które się wokół tego nieuchronnie muszq toczyć. Aakolwiek spostrzegam z pewna satysfakcją, że te gry polityczne zaczynają schodzić na drugi
— .Me to nie jest książka, która uruchamia antysemityzm.
Z.B.: Nie, ale ona rozpoczyna dyskusję — i ta dyskusja jest możliwa dopiero teraz.
— Ale dlaczego Pańskim zdaniem?
Z.B.: Nie wiem — zadaję sobie właśnie to pytanie. Teraz jest ona możliwa. Natomiast nie sądzę, żeby była możliwa w 1981 roku z innych powodów. Mieliśmy „swojego” papieża, „swoją” Solidarność. Byliśmy tak czyści, tak piękni...
B.G.: Może już nie ma tak wielkiego społecznego zapotrzebowania na mit narodu-ofiary...
— A właśnie.
B.G.: ...szczególnie wśród młodych, wykształconych ludzi. To, jak sądzę, jest zasadniczym czynnikiem ułatwiającym dyskusję.
Z.B.: Czy nie jest właśnie tak, że my po 1989 roku, po tej wielkiej fali euforii, zaczynamy już doświadczać pewnych upokorzeń? Z pewnymi rzeczami sobie nie radzimy, że coś nam nie wychodzi... i jesteśmy bardziej gotowi przyjąć gorzkie prawdy o własnej historii.
— Z jednej strony jestem absolutnie zafascynowany — i to jest dla mnie wspaniałe przeżycie — tą częścią wachlarza głosów, które w sposób otwarty podchodzą do tego odkrycia, do konieczności jego upublicznienia, poczynając od stanowiska prezydenta Rzeczypospolitej w tej sprawie, poprzez całe mnóstwo wspaniałych, znakomitych reportaży na ten temat, które są absolutnie, bezwzględnie uczciwe i poszerzają naszą wiedzę. Tak to robił Andrzej Kaczyński w „Rzeczpospolitej,\ Anna Bikont w „Gazecie Wyborczej", świetne teksty pisał w „Gazecie Pomorskiej" Adam Wilma. Pojawiły się też bardzo głębokie etycznie głosy kilku komentarzy. To wszystko świadczy, że społeczeństwo znalazło się w punkcie, z którego już się nie cofnie. Są też inne głosy. Wiem od wielu ludzi, że to drugie spektrum głosów jest dla nich czymś zupełnie przerażającym. Wydaje mi się, że niesłychanie dramatyczne i skandalizujące jest przeświadczenie, że wolno w tej chwili zabrać głos w sposób otwarcie antysemicki po to, żeby zrealizować pewną opcję światopoglądową. Tymczasem przecież człowiek stoi nad zwałem pomordowanych w straszliwy sposób ludzi — i oto przesuwamy się poza pewną granicę przyzwoitości. Pamiętam to uczucie z rozmów z polskimi Żydami, którzy tu do dziś pozostali i stanowią niewielką grupę osób cał-