25
WIADOMOŚCI UNIWERSYTECKIE
Guslaw Herling-Grudziński w Poznaniu 20 maja 1991 r., przed uroczystością wręczenia
doktoratu honoris causa, z prawej Beata Chmiel
Literackim efektem podróży stal się niewielkich rozmiarów dziennik, pisany na gorąco i w tej wersji, zaledwie opracowany stylistycznie, publikowany w londyńskich „Wiadomościach” w 1952/1953 r. Uznany przez autora za zasługujący na ponowne wydanie ukazał się po 30 latach z sugestią interpretacyjną wyrozumiale uwzględniającą „naszą nieśmiertelną przymiarkę »słoń a sprawa polska«. To, w jakimś sensie, ośmiela współczesnego czytelnika, snującego refleksje nad tekstem dotyczącym na pozór odległego czasu i egzotycznej przestrzeni. Wydaje się nawet, że dystans czasowy uwypuklił sensy wówczas niedostrzegane i dzisiejszy czytelnik uruchamia własną płaszczyznę znaczeniową, zdeterminowaną znajomością dalszego rozwoju wypadków na Dalekim Wschodzie, jak i koegzystencją z ideologią, tu przedstawianą jeszcze w okresie swego ekspansywnego niemowlęctwa.
Współczesny czytelnik zauważy stronę psychologiczną dziennika, dyskretnie maskowany dramat człowieka „wołającego na puszczy”, podejmującego trud podróży i argumentacji, by dać świadectwo prawdzie, póki nie jest za późno. Wreszcie - dla czytelnika dzisiejszej doby Birma jest krajem naznaczonym obecnością innego znawcy totalitaryzmu i, patrząc na jej obraz wyłaniający się z dziennika Herlinga, trudno nie porównywać go z tamtym, znanym z Burmese Days czy esejów. W dwa lata po śmierci Orwella polski pisarz zjawia się na jego szlaku z zadaniem, które wygląda jak testament - zniszczenia sowieckiego mitu, a fakt, żc dzieje się to w tym miejscu, świadczy tylko o precyzji dziejowego scenariusza.
Herlinga fascynuje pisarstwo i osobowość Orwella; w późniejszym Dzienniku pisanym nocą jego „głos w’ dialogu" pojawia się wielokrotnie; sceneria birmańska nadaje temu spotkaniu szczególną oprawę. [...]
Polskiego pisarza nie opuszcza świadomość, że ogląda pejzaż w jakimś stopniu „odpowiedzialny” za ukształtowanie wTailiwości i światopoglądu autora 1984. Tu znajdował się początek drogi i pierwszy punkt zwrotny w jego biografii, tak brzemienny w intelektualne i artystyczne konsekwencje. [...]
W dopisanym po latach posłowiu do książkowego wydania Podróży Herling przywołuje opowiadanie Zabicie .słonia, odnajdując w jego atmosferze klucz do uchwycenia istoty doświadczenia bira-mańskiego jego autora. Banalne wydarzenie z policyjnej służby - zastrzelenie szalejącego słonia na oczach tłumu gapiów - staje się, w wyniku autoanalizy Orwella, symbolicznym skrótem, pomniejszonym odbiciem „sytuacji totalitarnej” z jej zasadniczymi komponentami: znienawidzoną i nienawidzącą władzą, obcością świata, nad którym panuje, niewolą, w którą pogrąża ją własny despotyzm.
W relacji Herlinga obraz dogorywającego słonia zdaje się tkwić w odległym planie oglądanej rzeczywistości. Rozpad Imperium Brytyjskiego stał się faktem, a przejawy nowego porządku nie pozostawiają co do tego złudzeń.
Sytuacja w Birmie na każdym kroku utwierdza w przekonaniu, żc „zabicie słonia” było prostsze niż wypełnienie miejsca, które po nim zostało. Nie jest w stanie uporać się z gmatwaniną problemów pierwszy samodzielny rząd Thakina Nu. Partyzantka komunistyczna, separatystyczne powstanie mniejszości etnicznej, Karenów, na pograniczu dywizja Czanga Kai-szeka, oczekująca odwetu na Mao, zacofanie gospodarcze, bieda i dezorganizacja życia codziennego - tworzą nowy obraz Birmy uwolnionej od jarzma kolonializmu.
Cel podróży Helinga pozwala mu uporządkować problemy według własnej hierarchii: obecność komunistów rzuca się zresztą w oczy najbardziej. Przy całej odmienności Wschodu, metody ideologicznej ekspansji pozostają te same - terror w intencji stworzenia proletariackiego raju. Bardziej jednak niż ekscesy komunistyczne uderza Herlinga od pierwszych dni beztroska i lekceważenie niebezpieczeństwa przez inteligencję, co w człowieku tak obytym z „techniką rewolucji komunistycznej” musi budzić zrozumiały niepokój:
„Pod girlandami z kolorowych żarówek piliśmy » Whisky and sodass, .słuchając wyjaśnień dziennikarzy, pisarzy i polityków hurmeńskich: owszem, komuniści wysadzają mosty, przerywają rurociągi i linie kolejowe, ostrzeliwują pociągi i statki na Irrawaddy, uniemożliwiają spław drzewa do tartaków, zajmują i rabują wsie, zadają poważne straty wojskom rządowym, lecz cóż z tego? Buddyzmu nie uda się nigdy i nikomu pogodzić z komunizmem, a Bur-ma jest do szpiku kości buddyjska
Herling z rezerwą przyjmuje zapewnienia o buddyjskiej odporności na komunizm, a dyskusje ze słuchaczami odczytów wydają się utwierdzać go raczej w przekonaniu, że los Birmy jest przesądzony. Wprawdzie prosowieckie sympatie rządu spotykają się z otwartą niechęcią i krytyką, ale ograniczone możliwości i działania opozycji, a także powierzchowna znajomość zjawiska czynią rezultat tego zmagania coraz bardziej przewidywalnym. Pytania zadawane pisarzowi podczas konferencji prasowej, jak to np.: „dlaczego jeżeli w Rosji jest tak źle, nie wybucha rewolucja przeciwko Stalinowi?” lub „dlaczego jeżeli większość Rosjan nie jest zachwycona komunizmem, nie powstają w ZSRR inne partie polityczne?” - wywołują z dzisiejszej perspektywy politowanie i irytację, ale wówczas świadczyły tylko o kompletnej nieprzekładal-ności zjawiska na język pojęć obowiązują-