od Krosna - lotniska w Moderówce i Łężanach, tworząc dużą bazę szkoleniową. Działalność lotniczą na Podkarpaciu przerwała II wojna światowa. Nie przerwała działalności ludzi związanych z lotnictwem. Natomiast z krośnieńskiego lotniska startowały niemieckie samoloty do ataku na Rosję Sowiecką. Przed rozpoczęciem akcji o kryptonimie Barbarossa gościł na nim Adolf Hitler w towarzystwie Mussoliniego.
W domu Józefa Kusiby mieściła się za to i działała tajna modelarnia lotnicza, a po wojnie, z upoważnienia PKWN, ojciec Marka prowadził w Krośnie Ośrodek Organizacji Lotnictwa istniejący od 10 października 1945 do momentu reaktywowania Aeroklubu Krośnieńskiego.
Wielu z członków Aeroklubu walczyło w szeregach AK, część z nich zginęła w walce z okupantem. Pamięci wszystkich pilotów z Podkarpacia na pograniczu Ustianowej (gdzie działała przed wojną szkoła szybowcowa) i Ustrzyk Dolnych postawiono pomnik: dwa skrzydła w kształcie litery V, a z boku, za nimi, wznosi się obelisk z biało-czerwoną szachownicą u szczytu.
Weranda ojca
W narciarce i ciemnych okularach, Opatulony pledem z owczej wełny,
Siedzi na przeszklonej werandzie domu Zmarłego ojca. Amerykański orzech, Sadzony przez dziadka w dniu narodzin Najmłodszego syna, bombarduje ogród Zielono-złotą artylerię, jelenie poroża Stawiają znaki zapytania. Narowiste narty (Józef zdobił nimi ściany) są jak zwiędłe Wykrzykniki. Śmigłe niegdyś śmigło Erwudziaka bezradnie rozkłada ręce. Umieszczono je pod fotografią w czarnej Ramce z wczesnych lat pięćdziesiątych: Grupka kobiet w objęciach wojskowych Plecaków, na tle przeszklonej werandy W skupieniu słucha młodego mężczyzny W narciarce i ciemnych okularach.
(Marek Kusiba. Krosno. 2004)
Krystyna Lenkowska, poetka z Rzeszowa w wierszu „Scheda” pisze:
Marek Kusiba mówi że napisał całą książkę wierszy
Ręką właśnie zmarłego ojca.
Zobaczyłam poetę przy biurku A nad nim bezcielesną postać z myślami
Rozłożonymi jak skrzydła.
Kusiba wyjaśnia: - Lenkowska napisała ten wiersz po moim spotkaniu w SPP (Stowarzyszanie Pisarzy Polskich) w Krakowie, na którym powiedziałem, że pisząc te wiersze czułem obecność zmarłego Ojca - opowiada o wierszach z tomiku „Inne powody”, w którym w pierwszej części zatytułowanej „Drewniane poduszki” powraca do miasta dzieciństwa. - Tak w istocie było: po dwóch miesiącach spędzonych w pustym domu obudziłem się któregoś ranka i przez następne dwa miesiące pisałem jak w transie - wyszło ponad czterdzieści tekstów, połowę z nich zamieściłem. To były gotowe zapisy, prawie nic nie poprawiałem. Podobnie było po jednodniowej wycieczce w Bieszczady - powstało pięć wierszy. To były miejsca odwiedzane niegdyś z Ojcem, miejsca rodzinnej tragedii („Rajskie”), a morał z tego taki: poezję tworzy się albo z wielkiego bólu, albo z wielkiej miłości.
- Janusz Żurakowski urodził się 12 września - mówi Kusiba. - Był spod znaku Panny. Łagodny i perfekcyjny. Ja też jestem spod tego znaku. Nie wiem czy jestem taki łagodny i perfekcyjny. Ale się staram. Połączyła nas lotnicza historia. Mój ojciec był instruktorem szybowcowym i samolotowym w podkarpackim Krośnie. Reaktywował lotnictwo na Podkarpaciu. Wychowałem się w domu pełnym pamiątek lotniczych. Bez przerwy gadaliśmy o lataniu i o lotnictwie. W Polsce nikt nie wie, że w Anglii Żurakowski opracował i wykonał nową figurę akroba-cyjną (Zurabathic Cartwheel), czy pobił rekord szybkości przelotu na trasie Londyn-Kopenhaga Londyn... Nikt nie wie, że w latach 40. cała rodzina znakomitych polskich konstruktorów lotniczych znalazła się właśnie w Kanadzie. To oni stworzyli podstawy do budowy przemysłu lotniczego w Kraju Klonowego Liścia. Tam się pojawił Wacław Czerwiński, który w roku 1929 wraz ze Szczepanem Grzeszczykiem odkrył Bezmiechową - miejscowość niedaleko Leska, odznaczająca się znakomitymi warunkami do uprawiania szybownictwa.
Landa Mo-dly-boł-ski
Deszczowe, kwietniowe popołudnie, Claremont, 50 kilometrów od centrum Toronto. Marek Kusiba, obwąchiwany przez trzy dorodne wilczury, wchodzi do pomieszczenia zagraconego prowizorycznymi półkami i szafkami na dokumenty. Mieszkanie przypomina pracownię-muzeum Józefa Kusiby w starym domu w Krośnie. Na ścianach hełmy, fotografie i części lotni. Nad głową drewniane stropy. Za plecami żeliwny piecyk z XIX wieku. W powietrzu unosi się zapach stęchlizny i starości. Dookoła sterty książek, magazynów i papierów.
Przy oknie z anteną satelitarną i widokiem na zaorane pole - stare biurko z komputerem, drukarką i faxem. Przed komputerem garbi się Michael Robertson - chudy, łysy mężczyzna po pięćdziesiątce z jednym szklanym okiem. Na monitorze czerni się tytuł: „Polish Example: Bezrnie-chowa Soaring SchooF'.
Mężczyzna bez oka i na pierwszy rzut oka - „white Anglo-Saxon Protestant”, od kilku minut uparcie stuka, myląc się i klnąc, polskie słowo: „Bieszczady”. Wreszcie przerywa i nie odrywając głowy od ekranu pyta:
- Landa Mo-dly-boł-ski... Damn... Gan you spell it?!
Marek dyktuje pisownię. Michael Robertson odpycha się z energią od biurka na swym starym krześle z kółkami:
- Great! Its ready!
Michael Robertson napisał tekst do magazynu lotniczego o górskich szy-bowiskach w polskich Bieszczadach. Ten człowiek niezwykłej pogody ducha, kultury i widocznej na każdym kroku miłości do swej życiowej pasji, jest chodzącą (i lekko utykającą) legendą kanadyjskiego lotnictwa. W maju 1988 r. wystartował na lotni z dachu restauracji na CN Tower w Toronto, do niedawna najwyższej wolnostojącej konstrukcji świata: 555 metrów. Niedawno spotkał inną chodzącą i też lekko utykającą „historię” lotnictwa bezsilnikowego - Józefa Kusibę. Po wysłuchaniu historii szybowisk górskich w przedwojennej Polsce, postanowił napisać o tym artykuł. Nie mógł wyjść z podziwu.
- Ninę hundred gliders, nine hundred gliders! - powtarzał z przejęciem i entuzjazmem.
Bezmiechową
Szerokość geograficzna: 49° 31 '22" N
Długość geograficzna: 22° 24'54" E
- W dwóch bieszczadzkich szybowi-skach, w Ustianowej i Bezmiechowej latało około 900 szybowców - twierdzi Marek Kusiba. - Prawie wszystkie zniszczyli Niemcy. Mój ojciec z pomocą kolegów przechował cztery szybowce
26
Wiadomości Uniwersyteckie-, grudzień 2007