łanie, które nie zadowala się jedynie naukową analizą i tłumaczeniem, ale zmusza do zapisywania wrażeń, spostrzeżeń i fascynacji w formie opowieści niestandardowych, z wyraźnie zaznaczoną autorską sygnaturą.
Antropologię jako formę zapisywania świata łączy z literaturą bardzo intymny, ale nie dający się łatwo określić werbalnie związek, którego źródłem jest wspomniana wcześniej pierwsza zdolność do imaginacji. Gatunkowa różnica dzieląca literacką kreację od antropologicznego zapisu (nawet w formie impresyjnej) wydaje się oczywista — tam „fikcjonal-ność” tutaj „reprezentacja”. Mimo iż w jednym i drugim wypadku pojawia się ów byt zwany „autorem”, aliści problem uobecniania w tekście antropologicznym jest zwykle wiązany nie z narracją (jak najbardziej uczciwie opowiedzieć prawdziwą historię), lecz z epistemologią; to kwestia tego, ,jak nie dopuścić, żeby subiektywne poglądy zabarwiały obiektywne fakty. Kolizja między konwencjami przedstawienia w tekstach »nasyconych« autorem oraz w tych, z których autora usunięto, a które wyrastają ze szczególnej natury przedsięwzięcia etnograficznego, pojmowana jest jako kolizja pomiędzy widzeniem rzeczy takimi, jakimi ktoś je odbiera, a widzeniem ich takimi, jakimi są naprawdę” [Geertz, 2000b: 19-20]. Ale sięgnijmy głębiej, poza te oczywiste różnice, dzięki którym literatura i antropologia wykładane są wprawdzie w tych samych uczelniach, lecz na różnych wydziałach. Wprowadźmy w szacowne te mury czytelnika.
Czytając powieść i zagłębiając się w światy kultury przedstawiane na kartach dzieł antropologicznych, możemy uruchamiać wyobraźnię w taki sposób, iż i w jednym, i w drugim przypadku udajemy się w krainę potencjalnych zdarzeń, możliwych scenariuszy i ich konsekwencji. Realizm literatury i tzw. realizm etnograficzny dzieli przepaść, ale nie dla wrażliwego odbiorcy, potrafiącego budować własne światy na podstawie różnorodnego „materiału”, z którym się styka, a który przeżyty, staje się osnową kolejnych wersji naszego opowiadania o świecie. W tych opowieściach, najczęściej tylko drzemiących w nas i fragmentarycznie uświadamianych, to, co bierze się w nich z literatury, i to, co podsunęła lektura dobrej, niepa-radygmatycznej antropologii, jest wymieszane i wzajemnie się napędza. Wytyczona granica, wskazująca, iż jestem na terenie fikcji, a po drugiej stronie jest już ląd antropologicznej akademii, będący ziemią odmienną i swoistą, zaciera się i staje czysto symboliczna. To jest właśnie wspomniana druga umiejętność dana każdemu z nas — zdolność łączenia w jedno rzeczy rozdzielnych, by dostrzec to, co dotąd pozostawało w ukryciu, a co zmienia sens całego jednostkowego doświadczenia.
Uważam przeto, iż zarówno literatura, jak antropologia zaspokajają uniwersalne ludzkie pragnienie, aby być kimś innym, żyć inaczej, zmie-
179