4442198663

4442198663



410


JERZY ZAWIEYSKI

wyjeździe z Rozłęczy, bo tego żądała Marietta, wobec której był bezsilny i bezbronny. Zniszczył własnymi rękami jedyne szczęście, jakie szło prosto ku niemu, jedyną także sposobność, aby wyjść z klęski ustawicznego kłamstwa.

Ale na to nie czuł już w sobie odwagi i na to było oddawna zapóźno. Uczono go kłamstwa od dziecka, od pierwszych słów niemal, i jak tylko mógł sięgnąć w odległą przeszłość, pamiętał zawsze, że należy mówić nie tak jak jest, lecz tak, jak wymagała tego doraźna sytuacja, lub tak, jak mu nakazywano.

—    Idź tam, na plac i krzycz głośno, że jesteś ślepy — i że jesteś głodny — poganiała Walczakowa. Wywracaj ślepiami, żeby ci tylko białka było widać, — albo zamknij je i nie otwieraj! Masz mi przynieść, co użebrzesz, ino prędko — nagliła, chwiejąc się na nogach, gdyż zawsze była pijana.

Takie pouczenia słyszał często od swej przybranej matki, która go usynowiła, jako dziecko znalezione przez nią w ogrodzie miejskim, gdy kiedyś o świcie wracała do domu. Wtedy jeszcze żyła ze swym mężem, który później ją porzucił dla innej, co stało się powodem jej pijackiego nałogu. Walczakowa na swój sposób kochała Stenia. Pracowała dorywczo gdzie się dało. najczęściej chodziła do posług, ale nigdzie z powodu pijaństwa nie trzymano jej długo. W pamięci Stenia rysuje się zawsze lepka, brudna nora w suterenie i pijackie towarzystwo jego matki. Gdy Stenio, którego Walczakowa po prostu nazywała Stefkiem, miał sześć lat, ktoś z obcych ludzi umieścił go w bursie dla chłopców. Stenio kłamał i tutaj wobec chłopców i wymyślał różne niezwykłe opowieści, które zawsze dotyczyły matki, lub ojca. Ojciec raz był konduktorem, raz szklarzem, — a nawet księdzem.

Jedno zdarzenie wywołało coś, jakby przełom w Steniu, gdyż kłamstwo stało się. koniecznością, jako obrona przed światem i jako wyraz lęku przed prawdą, która była nie do zniesienia.

Miał już osiem lat, gdy kiedyś we wrześniu przypomniał sobie o swoich imieninach. Zapowiedział wychowawcy i chłopcom, że idzie do mamy na ten swój dzień uroczysty i że przyniesie cukierków. Pełen wzruszenia i radości, odprowadzony przez kolegów poszedł do Walczakowej. Gdy wrócił przed wieczorem, opowiadał, że mama go ucałowała, „dobrze żeś przyszedł syneczku", — mówiła — i na obiad podała rosół z kury. — Jedz syneczku — zachęcała, — jedz aniołku. Po obiedzie przyszli krewni z muzyką i przyprowadzili swoje dzieci.

—    Cukierków wam nie przyniosłem — mówił Stenio, — bo tyle naszło się dzieci, aby mi winszować, że wszystko zjedli. — Dostałem nową czap— patrzcie, o! — pokazywał z dumą swój podarunek imieninowy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jerzy Pilch9 Jeszcze rok temu tego typu był ze mnie rewolwerowiec. Szybkostrzelny. Zawzięty. Bezwzgl
EMIGRACYA LUDU POLSKIEGO DO NIEMIEC. 321 porozumieć się mogły z wami, bo z tego co się w szkole nauc
WSP J POLM28 Jerzy Banmsńsk:, Styl potoczny 132 tego. Bywa ono używane w sytuacjach nieformalnych (n
ScannedImage 10 (6) 18 rsy dobrze spełniali o bawiąc kl obywatel® twa bo tego , Wy właśnie pozbawili
118 Jerzy Bartmińskiy Styl potoczny Bo nawet nie to, wiesz, ale po prostu, żeby toto przyszło jakoś
14 Sprawdza prace, bo z tego co słyszałem, to nikt z moich znajomych, ci co nie zdali, nie mieli pro
BEZPIECZEŃSTWO™™™, Jerzy Konieczny*O pojęciu bezpieczeństwa i Celem tego artykułu jest próba
JERZY ZAWIEYSKINAD NIEBIESKĄ WODĄ Opowieść o czasie nie odnalezionym I Poprzez wiatr, świszczący
400 JERZY ZAWIEYSKI szkła okularów udało się Gaycewieżowi zaobserwować, jako znaki czasu, wyżłobione
402 JERZY ZAWIEYSKI Wcisnął się w kąt i nakryty paltem tłumił w sobie naprzemian wściekłość i żal.
404 JERZY ZAWIEYSKI wości i wręcz łaską losu. ślub był wyznaczony na przyszłe lato, gdyż w tym czasi
406 JERZY ZAWIEYSKI głoski mówiły rzeczy odrażające o stosunku do Stenia jego przybranej matki. Była

więcej podobnych podstron