2
P CłM M*L 17
Generałowie oświadczyli, źe Beaverbrook to twierdza, której oni nie mogą wziąć szturmem, ale postaraj? się ją obejść. Sądzą, źe nasze wojsko dostanie zaopatrzenie dla^M^Vdywiz ji. Dziś może się sprawa wyjaśni, gdy się okaże, co wieczorem układano na Kremlu i co generałowie brytyjscy w łonie swojej delegacji potrafili przeprowadzić. Z odezwania się beaverbrooka, iź wojsko polście ma tylko 40.000, słusznie wnioskuje Gen.Anders, źe na tej cyfrze obecnie chciałby się zatrzymać Kreml, aby nie być zmuszonym godzić się na zbyt wielkie ustępstwo co do przydziału ubrojenia dla nas, i że tym się tłumaczy niespodziane od jini kilku hamowanie transportów, jadących do wojska polskie go, (^jak i uporczywe niezwalnianie i nawet niewyjawianie miejsca po by Ta wielu tysięcy naszych oficerów, zamkniętych w obozach przymusowej pracy na dalekiej Północny
ProTItem Steinhardta, aby dał mi jak najprędzej możność rozmówienia się z Harrimanem, w celu zorientowania si ę o poglądach Waszyngtonu na stosunki rosyjskie, m.i. i na sprawy religijne. Oby to dziś nastąpiło. 3oję się, źe zbyt wielu głównych gości jutro wyjedzie. Delegacja amerykańska zachowywała się niesamodzielnie, notując tylta różnego rodzaju postulaty. Wszystkim rządził Beaverbrook,(który oby nie uległ iluzji, źe w porozumieniu ze Stalinem ureguTuje losy świaCaj Obawiam się, że zupełnie nie wnika i nie chciał wnikać w spe^yricznyść stosunków rosyjskich i źe sobie wyobraża tutejszych ludzi na wzdr zachodnich, także i pod względem szczerości i dotrzymywania zobowiązań.
Wielki wysiłek poświęciłem dla przekonania delegacji Am. Czerwonego Krzyża o potrzebie, rozmiarach i formie pomocy dla nas. Przygotowałem dla nich referat z ogólnym obrazem rzeczy, oraz kilka załączników (listę medykamentów w Rosji nieosiągalnych, kilka relacyj indywidualnych z losów naszych więźniów i zesłańców). Pierwsza konferencja odbyła się wczoraj od godz.4,30 do 6,30 w hotelu u Amerykan. 2 ich strony szef delegacji Wardwe 11 i zastępca Nicolson, od nas - ze mną min.Sokolnicki i, jako tłumacz, świeżo przybyły z ciężkich robót, jeszcze w stroju brodia-gi, Eugeniusz Lubomirski. Nicolson, który w jesieni 1939 z ramienia Am.Czerw.Krzyża z Berlina, objeżdżał Warszawę i Kraków, robi wrażenie suche i mało życzliwe. Korzystniej przedstawia się Wardwell, choć stary i ostrożny. Dałem im ustnie wykład systematyczny o położeniu i potrzebach, ilustrując stan cyfrowy niektórymi oryginalnymi telegramami; na mapie ustalaliśmy główne okręgi nasilenia. Odpowiadałem na ustawiczne pytania o szczegóły i wyjaśnienia. Wardwell jest przekonany o konieczności pomocy i wielkich jej rozmiarach, dał 3ię też przekonać o tym, źe ona musi być niezależna od czynników rosyjskich. Główny kłopot, źe dostarczana być może w praktyce na statkach rosyjskich, przewaź-nie przez Zatokę Perską; ale będzie znak na każdym transporcie, przeznaczonym dla nas i nasze placówki odbiorcze na granicy będą otrzymywały z rąk amerykański? h co dla nas przeznaczone .
S^ała delegacja amerykańska w Moskwie będzie patronowała rozdziałowi. Nalegałem na wzięcie do ich delegacji obywateli amerykańskich, mówiących po polsku; Nicolson się żachnął, ale po wyjaśnieniu, że tego żadają tylko względy praktyczne, językowe i źe to im się właśnie opłaci, obiecali rozważyć. Następna konferencja
47