Dobisz Grudzień 2009
„Pekin... jest dla mnie drugim domem" - przyznaje uczeń klasy lllc Piotr Błagowieszczański.
Stolica Chin jest obecnie miastem dość często odwiedzanym przez obcokrajowców, do tego zainteresowanie Pekinem wyraźnie wzrosło po sukcesie igrzysk olimpijskich w 2008 roku. Chyba żadna z osób, które oglądały ich otwarcie, nie może powiedzieć, że nie zrobiło ono na niej wielkiego wrażenia. Sukces olimpiady oraz niemal codziennie ukazujące się w gazetach artykuły dotyczące sytuacji (głównie ekonomicznej) w Chinach budzą w ludziach chęć odwiedzenia tego dalekiego, nieznanego kraju, którego gospodarka w dobie obecnego kryzysu okazała się najlepiej funkcjonującą na świecie. Zakazane Miasto, Pałac Letni, Plac Niebiańskiego Spokoju (Tiananmen) czy Wielki Mur Chiński to miejsca, które podczas wizyty w Pekinie należy koniecznie odwiedzić, aby zrozumieć długą historię Państwa Środka, by zbliżyć się do kultury, która dotąd znana nam była wyłącznie dzięki filmom i fotografiom. Postanowiłem nie opowiadać o tych kilku głównych zabytkach oraz o innych popularnych atrakcjach turystycznych, ponieważ mam nadzieję, że przynajmniej część osób czytających ten tekst będzie miała szansę odwiedzić miejsce, które znam tak dobrze, które jest dla mnie niemal drugim domem.
Chciałbym opowiedzieć wam o życiu codziennym w stolicy Chin, o jego mieszkańcach, ich zwyczajach, a co najważniejsze, o życiu młodego człowieka w naszym wieku, o jego szkole, wolnym czasie, znajomych, rodzicach, aspiracjach i marzeniach.
Artykuł ten przedstawię wam z perspektywy obcokrajowca płynnie mówiącego po mandaryńsku. Jest to rzadka i istotna umiejętność, dzięki której mogłem czynnie uczestniczyć w tamtejszym życiu codziennym oraz przełamać barierę językową, zwykle nieprzekraczalną, między Chińczykiem a Europejczykiem. W Pekinie chodziłem do zwykłego, publicznego liceum, w którym poza mną nie było żadnego cudzoziemca. Językiem wykładowym był oczywiście chiński, moja klasa miała profil matematyczno-historyczny. Te dwa przedmioty były realizowane w większym wymiarze godzinowym, lecz poza nimi odbywały się oczywiście także lekcje innych przedmiotów, takich jak biologia, chemia, fizyka czy język chiński.
Mieszkałem sam w niewielkim, lecz mądrze urządzonym, przytulnym mieszkaniu, znajdującym się na trzydziestym drugim piętrze bardzo wysokiego bloku w północnej części miasta. Moja szkołą znajdowała się około półtora kilometra od mojego mieszkania. Dojeżdżałem do niej, podobnie jak chyba wszyscy jej uczniowie, na rowerze. Uważam, że roli tego środka transportu w Chinach i jak sądzę w większości krajów Azji, należy poświęcić parę słów.
Ilość osób dojeżdżających na rowerze do pracy czy do szkoły jest wręcz niewyobrażalna. Ciężko podać mi dokładną liczbę, lecz myślę, że jest to parę milionów. Musi to naturalnie powodować problemy na ulicach miasta, lecz trzeba wiedzieć, że ulice w chińskich miastach są do tego przystosowane; każda z nich jest zorganizowana w następujący sposób: dwa-trzy pasy dla samochodów w obie strony, zaś między chodnikiem a pasem dla samochodów po obydwu stronach ulicy znajduje się jeszcze jeden pas wyłącznie dla rowerów, oddzielony od samochodowego pasem zieleni. Sprawia to, że przemieszczanie się rowerem, wśród kierowców rzadko kiedy stosujących się do przepisów drogowych, nawet w godzinach szczytu nie jest tak uciążliwe i niebezpieczne jak mogłoby się wydawać, choć przyznaję, że gdy na skrzyżowaniu mijała mnie rozpędzona ciężarówka pełna kłód drewna, oblewał mnie zimny pot. Wiele osób mieszka jednak daleko od miejsca pracy, więc muszą oni dojeżdżać metrem lub autobusem.
Najczęściej wybierają tę pierwszą opcję, gdyż sieć metra w Pekinie jest bardzo dobrze rozbudowana, a samo metro wygodne, czyste, a co najważniejsze, tanie. Z tego powodu niemal przy każdej stacji metra znajduje się parking wyłącznie dla rowerów, gdzie za parę groszy można zostawić swój jednoślad do czasu powrotu z pracy. Wielu mieszkańców miasta dojeżdża do metra na rowerze, a następnie przesiada się do pociągu. Wróćmy jednak do szkoły. Na wstępie muszę zaznaczyć, że opis szkoły, który przedstawię jest typowy dla większości szkół w Pekinie, lecz oczywiście nie wszystkich. Lekcje w moim liceum odbywają się tak samo jak w Polsce: od poniedziałku do piątku, zaczynają się codziennie o godzinie 7:00, a kończą między 17:30 a 18:00 poza piątkiem, kiedy uczniowie są wolni już o 15:00.
Chińskie szkoły są zdecydowanie bardziej rygorystyczne niż nasze; spóźnienie się czy nieobecność nie wchodzą w ogóle w grę i są nie do pomyślenia. Na lekcjach na ogół panuje cisza, żaden z uczniów nie śmie nawet ziewnąć, nie mówiąc już o spaniu na ławce. Oczywiście, jak słusznie domyślają się moi koledzy i koleżanki z klasy, zasady, które wymieniłem sprawiły mi niemały problem, lecz po paru dniach, pod naciskiem ogółu oraz
Dokończenie artykułu na stronie 8.
7