złożyły się prócz zewnętrznych cech krajobrazowych inne jeszcze, głębsze przyczyny. Krainę górską nie te same zbudowały warstwy, które spotykamy na pogórzu. Wśród chaosu łupków, piaskowców i iłów pojawiają się tu skały inne, nieznane w pogórskim terenie, jak na przykład owe charakterystyczne twarde i grube piaskowce »magórskie«, które i w krajobrazie wybitną odgrywają rolę. Mamy tu do czynienia z odrębną se-ryą geologicznych utworów, seryą »beskidową«, rozpoczynającą się wraz z progiem granicznym gór. Na linii tego progu znikają z powierzchni warstwy znane z pogórza, zanurzają się one pod Beskid, przykryte nowym kompleksem skalnym. Ale to ułożenie jednej seryi nad drugą nie odpowiada tu normalnym warunkom, nie jest to zwykłe następstwo warstw głębiej leżących, starszych i młodszych, które je z kolei górą osłaniają. Tu nieraz spotykamy odwrotny stosunek: u szczytów zbocza be-skidowego progu, na odciętych od progu gór, nad pogórski obszar wzniesionych wierzchołkach, widnieją skały starsze, pod nimi zaś ścielą się dołem, jako ich bezpośrednie podłoże, młodsze warstwy, zgniecione i sfałdowane.
Niezwykle te stosunki tłomaczy działalność sił górotwórczych, tłomaczą ruchy skorupy ziemskiej, które w czasie tworzenia się karpackiego łańcucha wywołały przemieszczenie olbrzymich mas skalnych. Proces ten nie ograniczył się do fałdować i pęknięć, tworzenia łęków i siodeł, uskoków i przesunięć. Stłoczone serye warstw, wydżwigane, duszone i mięte, traciły pod strasznym, cisnącym je naporem związek z własnym podłożem. Oddzielały się na znacznym obszarze od przyrodzonych podstaw, odłuszczały od głębszej calizny skalnej, z którą związane były od chwili powstania, — i oddarte od spągu, pozbawione oparcia, »wykorzenione« niejako, ruszyły z posad. Niezmierne masy skalne, grubym płaszczem zalegające poprzednio rozlegle dziedziny, poczęły przewalać się i sunąć ku północy. W niewstrzymanym pochodzie ogarniała ta »płaszczowina« coraz dalsze, obce sobie obszary, zgniatając i druzgocząc swym ciężarem napotykane po drodze warstwy, trąc je podstawą i krusząc. Wreszcie legła bezwładna, doszedłszy do kresu wędrówki i pokrywą swego ogromnego cielska zasłała szerokie powierzchnie. Daleko na północ sięgnęły jej krańce. Zwaliły się na pd. od Krakowa na brzeg małopolskiej płyty, skryły pod
70