Magdalena Gołębiowska-Śmiałek
nich jako ciągle zawodny. Już teraz Demokraci obcięli projekt budżetu Pentagonu o 160 milionów dolarów przeznaczonych na rozpoczęcie budowy bazy w Polsce. Podobnego zdania są również inne środowiska opiniotwórcze. Niedawno na łamach „New York Timesa” ukazał się artykuł Michaela 0'Hanlona z Brookings Institution, w którym jeden z głównych ekspertów do spraw wojskowych proponuje, by decyzję o budowie systemu antyrakietowego w Europie podjął kolejny prezydent w 2009 albo 2010 roku, po konsultacji z nowym przywódcą Rosji1. Polska powinna więc uwzględnić stanowisko Demokratów, tym bardziej że wszystko wskazuje na to, że to przedstawiciel tej partii zasiądzie niedługo w fotelu prezydenta, co bez wątpienia oznaczać będzie zmianę kursu w polityce zagranicznej Waszyngtonu i może się zdarzyć, że Warszawa zostanie z sojuszem zapisanym na papierze, za który zapłaci wysoką cenę w postaci krytyki najpotężniejszych państw Unii i dalszym zaostrzeniem stosunków z Rosją.
Już teraz boleśnie odczuwamy konsekwencje oziębienia na linii Moskwa--Warszawa, które wynikają z rosyjskiej strategii dzielenia krajów Unii na lepsze i gorsze. Utrzymując zdecydowane stanowisko wobec rosyjskich sankcji gospodarczych wymierzonych przeciw Polsce, tym bardziej musimy rozważyć nasze granice wytrzymałości co do tego konfliktu przede wszystkim w odniesieniu do naszych stosunków z Unią, a nie ze Stanami Zjednoczonymi, dla których w wymiarze politycznym jesteśmy na tyle silnym partnerem, na ile silna jest nasza pozycja we wspólnocie europejskiej.
Polska nie ma wpływu na procesy związane z rozwojem zagrożeń międzynarodowych takich, jak tempo, w jakim Iran osiągnie zdolność wysyłania interkontynentalnych pocisków balistycznych, oraz na to, że Chiny będą się zbroić, co zrobi Korea Północna i jak na to wszystko zareaguje Rosja; nie ma również wpływu na globalną rolę amerykańskiego mocarstwa. Niemniej władze w Warszawie, podobnie jak i posłowie w chwili ratyfikacji porozumienia z Amerykanami powinni uwzględnić amerykański kryzys przywództwa, z którym bez wątpienia mamy dziś do czynienia. Niespotykana wcześniej fala antyameryka-nizmu musi budzić refleksję i prowadzić do zadania pytania o to, co stało się z amerykańskim arsenałem demokracji i idealizmu, który umożliwił zwycięstwo w zimnej wojnie i przyczynił się do sukcesu państw dawnego bloku wschodniego, jakim był powrót do wspólnoty państw demokratycznych. Czy wartości, które zbudowały silną i potężną Amerykę, cieszącą się uznaniem sporej części świata na początku lat 90., zostały całkiem zaprzepaszczone, a Stany Zjednoczone podzielą los dawnych mocarstw znienawidzonych przez swoich „podopiecznych” czy też będą w stanie wyjść poza rolę światowego żandarma? Wszystko wskazuje na to, że odpowiedź możemy uzyskać dopiero po przyszłorocznych wy-
68
M. 0’Hanlon, A Defense We Don’t Need (yet), „The New York Times” 17 May 2007.