pojawiła się Polska Orkiestra Kameralna Jerzego Maksymiuka, pisałem dla niej; potem dla orkiestry smyczkowej Wiesława Kwaśnego, Wojciecha Czepie-la czy Capelli Cracoviensis. To ich zainteresowanie decydowało o kierunkach mojej twórczości. Podobnie było z kwartetami, które pisałem dla Kwartetu Wilanowskiego, Varsovii, Kwartetu Śląskiego.
Pańskie Madrigalli dell estate, Ody safickie, Neusis II to kompozycje wokalno-instrumentalne. Skąd takie poszukiwania?
- Kluczem do tej twórczości jest moja fascynacja literaturą, zwłaszcza poezją. Urzekł mnie kiedyś poemat Ptaki Tadeusza Holują, z którego wziąłem kilka fragmentów. I tak powstało pierwsze ogniwo cyklu wokalnego Ptaki. Później uzupełniłem je wierszami innych poetów, wszystkich na „h”: Jerzego Harasymowicza, Pawła Hertza oraz Zbigniewa Herberta. W poezji każdego z nich znalazłem wiersze zawierające tę samą metaforę ptaka-wolności. Ody Safony i Madrigalli dell estate Gabriela D’An-nunzia stały się dla mnie także źródłem inspiracji. Gdy profesor Adam Rieger zapytał: „Dlaczego piszesz do słów tego faszysty?", pokazałem mu jego młodzieńcze sonety. Przyznał mi rację: Jo piękne wiersze". I tak powstały Madrygały lata.
Czy myślał Pan także o pisaniu muzyki dla chóru?
- Dla profesor Bronisławy Wietrznej, która prowadziła Chór Polskiego Radia w Krakowie, napisałem utwórJubilate Deo. Jako młody człowiek napisałem też operę. Pewien mało znany poeta, którego losów nie znam, zgłosił się do konkursu na zaangażowaną politycznie pieśń wokalną i chóralną. Namówił mnie do współpracy; tak powstały dwa moim zdaniem udane utwory wokalne, napisane w technice niekoniecznie zaawansowanej awangardy, ale niestronią-cej od akordyki i faktury nowszej. Może kiedyś do nich wrócę, jeśli znajdę odpowiednie teksty.
Często powtarza się pytanie, co można jeszcze skomponować w dwunasto dźwiękowej skali chromatycznej?
- Czy muzyka stoi przed koniecznością rozszerzenia się? Próbowano już to robić, wykorzystując choćby mikrointerwalikę w instrumentach akustycznych. Nie udało się. Nie sądzę, by nasze słyszenie, percepcja, fizjologia słyszenia mogły to przyjąć. Natomiast widzę taką szansę przed muzyką elektroniczną. Moje doświadczenia - droga od sprzeciwu wobec tradycji do awangardy - wskazują na to, że nie uda się uciec od naturalnego systemu dźwiękowego wywiedzionego z alikwotów natury. Niegdyś miałem na ten temat inne zdanie... Powinniśmy zatem szukać nowych sposobów organizacji dźwięków. W ciągu ostatnich trzystu lat kilku kompozytorów udowodniło, że to możliwe. Myślę o Beli Bartoku, Olivierze Messiaenie, ale i o dodekafonii, która też coś nowego zaproponowała. Tradycyjny materiał dźwiękowy z pewnością kiedyś się wyczerpie, niemniej od wyczerpania możliwości wciąż jesteśmy daleko.
Pewne struktury będą się po prostu powtarzać...
- One i tak się powtarzają. Np. akord - tak zwany układ tercjowy - pełnił w różnych epokach (od modalnej muzyki średniowiecza poprzez kolejne style) zmienne funkcje. Ograniczając się do spostrzeżenia, że ilość kolorów jest ograniczona, można zapewne prorokować nieunikniony kres malarstwa. Jeśli jednak zauważymy, że barwy mają liczne odcienie, a warianty ich połączeń są niezliczone, nasze przewidywania nie będą już tak oczywiste. Podobnie jest z muzyką. Inaczej brzmi C-dur na fortepianie, inaczej w orkiestrze, a jeszcze inaczej w grupie instrumentów dętych. A to oznacza, że wszystkich możliwości wciąż nie wyczerpano.
Wielekroć bywał Pan jurorem w konkursach kompozytorskich. Jak młodzi polscy kompozytorzy prezentują się na tle zagranicznych kolegów?
- Nauka w akademii muzycznej nadal daje absolwentom wysokie kwalifikacje, choć obawiam się spadku poziomu kształcenia ze względu na dążenie do obniżenia kosztu studiów. Polscy młodzi muzycy potrafią przeciwstawiać się zarówno modzie, jak