20
CO SIĘ UDAŁO, A CO NIE?
dokończenie ze strony 19
mianie grup studenckich, wedle formuły stosowanej na Zachodzie pod nazwą „Erasmus" (zaliczenie jednego semestru w innej uczelni). W przy-padku Lwowa miał to być okres 3 miesięcy, udało się w roku 1992 wymienić 8-osobowe grupy: ukrainislyczną od nas i polonistyczną ze Lwowa. W roku 1993 coś się zadęło. Doszło natomiast w tyra roku do planowanej wymiany z Mińskiem, tyle że wakacyjnej. Sprawy te wymagają bezpośredniego zaangażowania zainteresowanych instytutów i wydziałów.
GN: ósmy punkt głosił potrzebę zwiększenia samorządności studentów. Sądzę, że samorządność z definicji nie może być zwiększana „z góry" i rozumiem ten punkt jako deklarację przychylności inicjatywom samorządowym studentów i w ogóle wszelkim działaniom samodzielnym a sensownym. Czy studenci skorzystali z tej przychylności w jakiś wyraźnie zauważalny sposób?
JB: Działalność samorządu studentów w minionej kadencji oceniam bardzo pozytywnie, choć do ideału daleko. Trzeba przede wszystkim zdawać sobie sprawę z tego, że środowisko studenckie, jak całe polskie społeczeństwo, poszło w ostatnich latach w rozsypkę, w szukanie sukcesów indywidualnych, kolektywne działania w ramach demokratycznych struktur nie przyciągają wielu chętnych. Ale grupie aktywnych, z niezmordowanym Andrzejem Bojankiem, Wojtkiem Bobrowiczem, Pawłem Buczyńskim i innymi na czele, udało się np. odnowić w 1992 roku - po 25 latach przerwy tradycję „Kozienaliów"! To wielkie osiągnięcie! Przy nich i ja przypomniałem sobie „zielone lata"...
Samorząd był bardzo aktywny w opiniowaniu podziału pieniędzy na pomoc materialną dla studentów, w ustalaniu regulaminów przyznawania stypendiów, regulaminu studiów, regulaminu domów studenckich; domagał się ograniczenia wypłat na utrzymanie drugiej stołówki (studentom korzystającym z obiadów wystarcza jedna). Wiemy, jak ostro i skutecznie protestował przeciw projektowi opłaty wstępnej (wpisowego) i że wygrał w lej sprawie spór z Senatem UMCS. Jego największy sukces, do czego ręki przyłożył także nasz Senat i prorektorzy ds. studenckich z wszystkich uniwersytetów, to zniesienie wprowadzonego na krótko podatku od stypendiów motywacyjnych. Wystąpiły też konflikty na styku samorząd organizacje studenckie. To było nieuniknione. One chcą być niezależne (ZSP, NZS, Unia Młodych) i mieć bezpośredni dostęp do Rektora i pieniędzy uniwersyteckich, ustawa jednak za jedynego partnera uczelni uznaje samorząd i jego ogniwa. Tymczasem jeszcze nie utarły się dobre praktyki
negocjowania. Jest to sprawa na najbliższe miesiące.
GN: Dziewiąty punkt dotyczył reformy stypendiów naukowych. Trudno powiedzieć z punktu widzenia wydziałów że coś się w tej dziedzinie zmieniło na lepsze. Jak to wygląda z pozycji prorektora?
JB: Na samym początku mojej kadencji samorząd studencki przedstawił projekt zmian w gospodarowaniu funduszem stypendialnym postulując, żeby dawać pomoc raczej wedle wyników w nauce niż zaświadczeń o dochodach. Przyjąłem ten nader racjonalny punkt widzenia za swój, po zaopiniowaniu przez senacką komisję do spraw studiów i studentów (ach, co to była za komisja, drugiej tak fanatycznie pracującej w żydu nie spotkałem) podpisałem regulamin, w którym obiecano studentom, że kto osiągnie średnią 3,75 - dostanie stypendium. Nie „naukowe”, jak się czasem błędnie mówi, tylko motywacyjne, czyli za wyniki. „Naukowe" daje MEN albo sponsor specjalny. Nie obyło się bez sporow, niektóre wydziały uznały, że zejście poniżej średniej 4 nie jest wskazane, jednak przeważył pogląd, że lepiej dawać pomoc tym, którzy się uczą (tę podstawę kontrolujemy sami) niż tym, którzy legitymują się nie wynikami, lecz zaświadczeniami o dochodach, których nie jesteśmy w stanie sprawdzać (a przy- zmienności sytuacji materialnej i skłonnośri do „przekłamań" zaświadczenia takie są mało wiarygodne). Po roku okazało się, że dwie trzecie wypłat stypendialnych trafia do studentów za wyniki w nauce, podczas gdy liczba stypendiów socjalnych spadła. To uważam za dobre. Zdolni i pracowici studenci mają zapewnione godziwe stypendia, niezdolni i mało pracowici, ale biedni minimalną pomoc.
GN: Ostatni punkt, dziesiąty, dotyczył działań mających na celu wyraźną polaryzację środowisk studenckich — na lepszych i gorszych studentów, na bardziej i mniej aktywnych na rzecz środowiska. Co takie działania miały spowodować i czy miały w ogóle miejsce? Czy można taką polaryzację wymuszać, czy też należy raczej poczekać, aż wymuszą ją warunki zewnętrzne, np. oferty (z zewnątrz) dobrej pracy dla dobrych absolwentów i bezrobocie dla złych? O co w istocie chodziło?
JB: Chodziło o takie rozwiązanie, jakie stosuje się na wielu uniwersytetach zachodnich i w USA, gdzie studenci mogą dorywczo zarabiać na utrzymanie w ramach struktur uczelnianych. Tak zresztą dorabiała czwórka moich studiujących dzieci na KUL, na Uniwersytecie w Bielefeld, na AM w Katowicach. To jest trzecia forma pomocy dla studentów, poza stypendiami za wyniki i stypendiami socjalnymi. Niestety, ta koncepcja napotkała opory admmist-racyjno-prawne (bardzo niskie stawki godzinowe.
prace wymagające długiej i ciągłej obecności itp.), no i generalny problem bezrobocia; udaną ofertę dała jedynie Biblioteka Liczę na to, że tę kwestię podejmie przyszła fundacja samorządu studenckiego.
GN: Na zakończenie już nieoficjalnie dwa pytania bardziej osobiste. Co udało Ci się zrealizować ze swoich planów poprawienia poziomu dydaktyki, a co nie? I co chciałbyś przekazać jako zadanie do kontynuacji swojemu następcy? Nie chodzi oczywiście
0 normalne zadania i obowiązki wynikające z pełnienia funkcji prorektora, ale o sprawy szerszej perspektywy, wynikające z poczucia obowiązku nauczyciela akademickiego, mającego na stanowisku prorektora duże możliwości działania. Czy to się da ująć w kilku zdaniach?
JB: Spróbuję jak najkrócej. Za istotny sukces, jak dobrze wiesz, bo nieraz o tym rozmawialiśmy, uważam uruchomienie uniwersyteckich wykładów otwartych, „ogólnokształcących", zwłaszcza jeśli uda się w oparciu o me zbudować atrakcyjną serię wydawniczą integrującą nasze środowisko; cieszy mnie leż dobry poziom WU ze specjalną wkładką „Sprawy Dydaktyki Uniwersyteckiej’, wciąż mam nadzieję, że ruszy na dobre między wydziałowy zespół badawczy interesujący się dydaktyką, jej formami i ich odbiorem, analizujący głębiej wyniki ankiet dydaktycznych i pilotujący produkcję wideokaset dydaktycznych itp.; może jeszcze kilka spraw, aJe już mniej ważnych. Jednak sprawą od pewnego czasu dla mnie najważniejszą stało się budowanie pełnego, trzystopniowego systemu kształcenia: 3-ł-2 + 4, tj. licencjat
magisterium doktorat, i to uważam za najistotniejsze, jeśli chodzi o kontynuację. Za osobisty sukces uznaję to, że moja macierzysta polonistyka podjęła temat i poszła z tym bardzo do przodu, angażując w studia licencjackie najlepszą kadrę profesorską
1 budując własny nowy program studiów (dla patronackiego kolegium w Radomiu i lubelskich studiów zaocznych), a z drugiej strony „wypaliły" studia doktoranckie pod świetnym kierownictwem; jest duże zainteresowanie, są środki i plany, dobra atmosfera. Podobny model realizują także najlepsze nasze sekcje: fizyka, chemia, BiNoZ.
Pełny system kształcenia powinien obejmować też studia podyplomowe dla absolwentów danego kierunku (pozwalające im doskonalić się w zawodzie), a także kursy zawodowe specjalne, w ramach Uniwersyteckiego Centrum Kursów Otwartych (udało się je przed rokiem powołać). UCKO powinno stać się narzędziem szybkiego i doraźnego reagowania na potrzeby rynku na zasadach rynkowych, dać okazję do działania ludziom operatywnym.
Na koniec wyznam, że będąc urzędnikiem uniwersyteckim nie zaniedbałem pracy podziemnej. W konspiracji przed współpracownikami próbowałem kontynuować pracę naukową. Jej efekty mam nadzieję — ujrzą światło dzienne w najbliższych miesiącach, kiedy będę przebywał w Niemczech na przyznanym mi już rok temu stypendium KAAD.
GN: Dziękuję za rozmowę.
ANALIZA PROGRAMÓW STUDIÓW GEOGRAFICZNYCH
W dniach 6-7 maja, z inicjatywy Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi UMCS w Lublinie, odbyło się w Zwierzyńcu koło Zamościa ogólnopolskie spotkanie prodziekanów i dyrektorów instytutów ze wszystkich uczelni, poświęcone programom dydaktycznym studiów geograficznych. Idea zorganizowania lego spotkania powstała po otrzymaniu propozycji minimów programowych przysłanych przez MEN. Projekt ten, w pierwszej wersji zawierający szczegółowy zakres tematyczny wybranych przedmiotów i rozesłany do uniwersytetów anonimowo, odczytaliśmy jako próbę narzucenia i ujednolicenia programów nauczania.
Większość uczelni, na których prowadzone są studia geograficzne, wprowadziła w ostatnich lalach nowe — własne programy nauczania. W UMCS podjęto reformę studiów geograficznych w 1991 r. Obecnie według nowego programu odbywają się zajęcia na trzech pierwszych lalach studiów geograficznych.
Programy studiów geograficznych są bardzo zróżnicowane. Są one związane ze specyfiką ośrodka naukowego, tradycją i potrzebami społecznymi. Różnice te są widoczne w realizowanych obciążeniach godzinowych. Ogólna liczba godzin, bez praktyk magisterskich i pedagogicznych, wynosi od 2500 do 4000. Tygodmowę obciążenie semestralne zmienia się od 20 do 34 godzin w pierwszych semestrach do 2-12 godzin w ostatnim semestrze.
Wymiar wykładów i ćwiczeń kameralnych wynosi od około 2000 godzin w Uniwersytecie Jagiellońskim do 3510 godzin w Uniwersytecie Gdańskim. W kilku uniwersytetach liczba zajęć kameralnych oscyluje wokół 2700 godzin: UMCS 2700, UMK 2760, Uniw. śląski 2775. W UJ połowa wymiaru zajęć ma charakter obligatoryjny, a druga połowa — fakultatywny. W UMCS proporcje te wynoszą: 2/3 zajęcia obligatoryjne, 1/3 fakultatywne. W pozostałych uczelniach procentowy udział zajęć fakultatywnych jest mały lub nie ma możliwości swobodnego wyboru przedmiotów.
Osobnym zagadnieniem jest profil i sylwetka absolwenta. Czy należy preferować wykształcenie ogól-nogeografłczne, czy specjalistyczne? Obecnie większość uniwersytetów prowadzi kształcenie w określonych speqalnościach. Specjalizację czy grupę seminaryjną wybiera się po 4, 5 lub 6 semestrze. W UJ decyduje o tym profil pracy magisterskiej. W UAM wprowadzane są studia dwustopniowe. Po pierwszych trzech latach uzyskuje się tzw licencjat, a po dalszych dwóch lalach studiów magisterium. W sumie na uniwersytetach kształci się studentów geografii w 23 specjalnościach.
W długotrwałej i gorącej dyskusji odbywającej się po referacie wprowadzającym prof. dr. bab. Zdzisława Michalczyka wypracowano następujące stanowisko:
• W celu właściwej realizacji zadań dydaktycznych konieczna jest stabilna polityka dotycząca systemu kształcenia studentów, realizowana niezależnie od zmian personalnych w MEN.
• Zmniejszenie liczby godzin, „odchudzenie programów dydaktycznych", wymaga intensywnego kształcenia studentów, które może odbywać się tylko w małych grupach Ćwiczeniowych. Geografia jest dziedziną wiedzy, która w nauczaniu studentów posługuje się metodami pracy laboratoryjnej, a podstawowymi narzędziami kształcenia są mapy, materiały statystyczne oraz ogólne i specjalistyczne studia terenowe. Efektywne stosowanie laboratoryjno-tere-nowych metod pracy zmusza do nauczania geografii w małych grupach Ćwiczeniowych. Obowiązujące przepisy dotyczące liczebności grup, wielkości pensum i inne utrudniają dobre kształcenie studentów.
• Konieczne jest zachowanie tożsamości studiów geograficznych. Należy preferować jednolite pięcioletnie magisterskie studia geograficzne. Koncepcja trzyletnich zawodowych studiów budzi duże zastrzeżenia.
• Zebrani przedstawiacie wyższych uczelni Polski akceptują (niektórzy z zastrzeżeniami) przedłożone minimum programowe nie zawierające szczegółowego wykazu godzinowego i zakresu tematycznego poszczególnych przedmiotów. Minimum programowe powinno być uzupełnione o astronomiczne podstawy geografii. Jego realizacja powinna odbywać się na pierwszych trzech latach studiów do 6 semestru. Stworzy to możliwość łatwego (bez uzupełnień różnic programowych) przenoszenia się studentów do innych uczelni. Minimum programowe me powinno utrudniać realizacji indywidualnych programów studiów.
• W ostatnich dziesięcioleciach wypracowany został