274 BRZYDKA
Posadził ją, przed sobą na zupełnie piaskiem — angielskiem siodle, na lewo, otoczył jej kibić lewicą i przerzuciwszy cugle, ruszył kłusem za wystraszonem zwierzęciem.
Lila, przytomniejąc, czuła, że głowę jego na ramieniu opiera, że jego ręka jej kibić obejmuje gwałtownie.
— Puść mię pan... miej litość... Co się stało?., szeptała bez tchu prawie.
— Za chwilę! i dał ostrogi swej klaczy.
Droga, na zakręcie, otoczona była lesistemi wzgórzami—po lewej stronie, już ku dalszej równinie, głęboki parów, którego brzeg ubezpieczono wysoką poręczą.
Gdy dojechali tam—nigdzie nie widać było śladu konia, choć szosa w prostej linii wiodła przez Kawin do Walterówki.
Zatrzymał się, Lila zesunęła się z siodła, zaczepiając się amazonką. Zawstydzona, nie śmiała się ruszyć...
— Urwijże pau sukienkę! mówiła błagalnie.
Uczynił zadość jej życzeniu; zeskoczył sam na ziemię i podając rękę:
— Czy pani źle się nie czuje? pytał troskliwie. Ująłem Panią za gwałtownie, ale przed Panią była śmierć... śmierć straszna...
— Nic nie rozumiem...
Poprowadził ją ku poręczy parowu.
— Patrz pani tam... zawołał.
Krzyknęła z żalu i przerażenia.
W głębi szarpała się bułanka. Podruzgotane siodło i pasy o plątały jej tylne nogi.
— Dostrzegłem w porę niebezpieczeństwo. Rzemienie pękły u siodła. Ależ to łotr stajenny, żeby nieobejrzeć, czy wszystko w porządku! Niech pani tu chwilę zaczeka,., zobaczę, czy jest ratunek dla biednój...
Spuścił się zwolna na dno parowu i zbliżył do rżącego boleśnie zwierzęcia.
Obejrzał je starannie i po chwili, uszu Liii doszedł głuchy łoskot strzału.
Gdy wrócił z dymiącym rewolwerem w ręce:
— Zabiłeś ją pan?., szepnęła drżąca, zapłakana.
— Ma podruzgotane przednie nogi, jednę w pędnie, drugą powyżej goleni. Oszczędziłem jój cierpień.
Pokazał jój odpięte z drugiśj strony popręgi i pas wierzchni. Były ponadrzynane umyślnie.
— Któżby? com ja komu zrobiła?
Nie odpowiedział chwilę. Myślał.
— Chcesz pani zawiadomić władze, żądać śledztwa? pytał spokojnie.
— - Oh, nie, nie! to daremno. .Jakże strasznem byłoby dla mnie wiedzieć... znać sprawcę... a nużby ukarano niewinnego?..