ho 04nb03




Homilia



H2 {
FONT-SIZE: 12pt; MARGIN: 0cm 0cm 0pt; FONT-FAMILY: "Times New Roman"; TEXT-ALIGN: justify
}



Homilia na uroczystość Ofiarowania Pana Jezusa ( 2 II
)
( Niedziela IV zwykła )
Z rąk Bożej Matki Dziecię Jezus oddane w ręce ludzi
Dar ofiarowany Bogu.
           
Przypomnę słowa z Księgi Wyjścia ( 13,1) powiedziane do Mojżesza : ,,
Poświęćcie Mi wszystko pierworodne ... zarówno  u człowieka, jak i
zwierzę". Była to zachęta Boga, jakby upomnienie się o wdzięczność za to, że Pan
potężna swą ręką wywiódł swój lud z niewoli egipskiej.
           
Przecież wszystko, co pierwsze  rodzi się dla człowieka jest najbardziej
lubiane, sprawia największą radość. Jakże radują się młodzi małżonkowie owocem
swojej miłości ? Jakże cieszy się rolnik pierwszymi zbiorami, owocem swojej
pracy ? Ogrodnik pierwszymi nowalijkami, malarz pierwszym swoim wspaniałym
obrazem. Bo przecież to dzieło jest pierwsze i nowe.
           
Jak pojąć zalecenie Boga ... to, co pierworodne należy ofiarować Dawcy Życia,
Bogu , pierwociny swego trudu, pierwociny miłości, pierwsze dary dorosłego
życia. Jaka musiał przezywać próbę i doświadczenie w swoim sercu, gdy Bóg
upomniał się o jedynego, wymodlonego syna Izaaka ? Łatwiej było ofiarować ,
złożyć na ołtarzu na spalenie w ogniu pierwsze plony ziemi, czy urodzone
zwierzęta !  Nie zapomnij człowiecze
pierwociny złóż Bogu na ofiarę...
!
Pierworodnym jest Dziecię
Jezus.   
           
Czterdziestego dnia po urodzeniu do świątyni w towarzystwie św. Józefa
Maryja niesie Dziecię Jezus do świątyni w Jerozolimie. Brzmi to delikatniej, aby
Go przedstawić Ojcu. Złożyli wtedy z tej okazji ofiarę najuboższych
parę 
młodych gołąbków.  Chociaż tak Maryja chciała wyrazić swoją wdzięczność ,
aby też zaznaczyć Boże władanie nad sobą i nad światem. Zdaje się wtedy słyszeć
w ciszy serca  to cieple słowo Ojca w niebie : ... to Moje.., a potem
wielokrotnie powtarzane ... ten jest Syn mój umiłowany...   Nam
obecnie jest łatwiej pojąć tę tajemnicę Bożej własności. Maryja z pewnością
długo to rozważała i nosiła w sercu swoim. Jednak dzieli się swoja radością i
bezcennym Skarbem , swoim Synem.
           
Upłynęły dni oczyszczenia, wypełnili nakaz Prawa, podziękowali za szczęśliwe
przyjście na świat Dziecięcia otoczonego obłokiem tajemniczości. Wybrana przez
Boga Matka potrafi w swoim czasie dziękować Stwórcy za wielki dar wybrania i
szczęśliwe urodzenie.
           
My również idziemy do świątyni, aby Panu Bogu przedstawić Pana Jezusa, wyrazić
nasza wdzięczność za otrzymane dary. A mamy za co dziękować ! Nie tylko za
szczęśliwe pociechy wydane na świat, za wybawienie nas z wielu trosk, kłopotów,
a nade wszystko z niewoli grzechów, za uratowanie zagubionych w życiu. Słusznym
tu będzie przypomnienie  słów Alberta Schweitzera : ,, istnieją ludzie,
których życie jest  darem ofiarowanym nie im samym, ale nam , całej
ludzkości".  Czy tum darem nie jest dla nas od Ojca w niebie
Jezus
Chrystus ?
Maryja nie tylko
Gromniczna , ale i ofiarująca.
           
Przypomnijmy sobie nasz wiek dziecięcy. Nie mamy wątpliwości, ze każdy z nas
odbył swoją pierwszą podróż na rękach matki. I oto Pan Jezus niesiona na rękach
Matki odbywa swoją pierwszą podróż do jerozolimskiej świątyni. Czyż ta podróż
nie była jednocześnie drogą do ludzi, którzy na Niego już czekali ?  Z
dzisiejszych czytań, a wcześniej z lekcji religii przypominamy sobie dwie
postacie : Starca Symeona i prorokinię Annę.  Za tą ostatnio wspomnianą
przecież życie było już za nią, należało już do przeszłości. Minęły radości
dzieciństwa, młodzieńcza świeżość, krasa na twarzy i o uśmiech było już trudno.
A co zostało ?  - zapytajcie ludzi starszych : co im zostało jeszcze na tym
świecie ? Może trochę powspominać dawne lata, słaby starczy wzrok, od czasu do
czasu jakieś przykre niespodzianki i chyba  czekać na ten ostatni dzień. Tu
dzisiaj wspomniana prorokini Anna i też mało młodszy Symeon wypatrują obiecanego
Zbawiciela.
           
Symeonowi z pewnością pomogły wyczytane mądre księgi, zapowiedzi proroków,
wielokrotne rozważanie o sensie swojego życia, a teraz czeka na niesionego na
rękach Boga. Trzeba było mieć w sercu dużo wiary i zaufania do Boga i to
niesionego na rękach. Jakże spotykają się wspaniale dwie drogi . Droga człowieka
i droga Boga przecięły się na świątynnych schodach. Jacy wtedy  byli
szczęśliwi. Z ust i z serca popłynął radosny okrzyk : Teraz już mogę umierać, bo
ujrzały moje oczy Światłość....
Dziewica Maryja podaje 
Dziecię w ręce ludzi.
           
To musiał być bardzo serdeczny gest. Stanęła przed ludźmi dziewicza Matka , nie
prowadząc żadnych dysput oddało Boże Dziecię w ręce Symeona i Anny. Ci starsi
ludzie zapomnieli jakby o wszystkim, wszystko co ludzkie, co należało do nich
dotąd
stało się już nieważne, odsunięte na bok. Wszystko, co było dotąd
okazało się blade, małe, czarne jak nasza polska ziemia. Jaka to musiała być
cudowna chwila godna pozazdroszczenia
Pan Jezus na rękach zwykłych,
spracowanych ludzi. Bóg przyszedł do ludzi, wszedł w ludzkie życie i w tym
ludzkim znoju pozostał, aby jak my już wiemy udowodnić, że Bóg umie kochać ,
umie umierać za ludzi , umie złożyć ofiarę dla naszego zbawienia.
           
Maryja usłyszała straszne zdawać się może to dla nas dzisiaj  słowa : Ten
będzie przeznaczony na upadek i na powstanie dla wieli, a Serce Twoje przeniknie
miecz boleści..." To musiała być dla Maryi  smutna wizja, ale nie
pogniewała się na Symeona za te słowa. Ona nadal stała na wysokości zadania w
geście obdarowywania ludzi Bogiem.  
Starość nie radość. 

           
Niech nam przypomni się tutaj stare porzekadło : ,, starość, nie radość " My
to dobrze już znamy i wiemy , co te słowa oznaczają. Często i w tych czasach
mądry wieczór życia rozgrywa się w kościele, a po nim następuje wstępowanie w
wieczność, oby tylko nie rozminęły się nasza i Boska droga ! Każdy z nas wtedy
chciałby podobnego wydarzenia, aby Maryja , ta najlepsza z matek przyniosła ku
nam i podała na ze swych rąk swojego Syna, jak nazwał Go Szymon
to ufne
Światło na oświecenie pogan. Będzie to bardzo miłosierny gest oddawania Boga w
drżące  człowiecze ręce. Drzeć  będziemy może nie tyle ze świadomości
swoich grzechów, ile z ogarniającego nas Boskiego blasku, Światła , oglądanego
tak wyraziście naszego niedoboru, braku zasług,  bladości  naszego
życia, naszych czynów, słabości wiary, bardzo mizernej miłości Boga . Jak
dziecko w szkole sami będziemy się oskarżać za każdy minus, za każda naszą
przegraną.
           
Radość zwycięży, bo stanie przed nami Matka z Dzieciątkiem na ręku. Być może
tutaj na ziemi zbytnio przywiązaliśmy się do tego widoku Matki z dzieciątkiem na
ołtarzach, na obrazkach, czy chorągwiach kościelnych. Oderwani od ziemi
za
Symeonem będziemy wołać : teraz o panie, już mogę umierać.... nie żal nam będzie
zostawiać nawet cały świat, nasze niewierności, szukanie bogactwa tej ziemi

byleby tylko uprosić Kochająca Matkę ... daj mi Jezusa o Matko moja .... bo tak
Go teraz potrzebuję.... Znakiem tego podania będzie już Dar Komunii św.

Wiatyku na drogę przy blasku gromnicy.
        Nie
mówmy, że do starości jeszcze daleko przed nami, jeszcze musze sobie pożyć,
niech nas ksiądz nie straszy starością, umieraniem , a przecież nie wiadomo kto
z brzegu. Przypomnijmy sobie ostatnie święta dla zaczadzonych spod Tarnowa,
rannych i zmarłych w drodze na wigilie, wracających do domu itp.  Boga
zdążającego  w naszym kierunku trzeba spodziewać się w każdym czasie . Oby
właśnie wtedy Maryja mogła nam Go podać jak dziś w  świątyni tym
oczekującym ludziom . Ta dzisiejsza wiązka światła , ta jakby garść promieni
płynących od trzymanych w rękach gromnic wyzwoliła z naszych serc podobną pieśń,
której nauczył nas dzisiaj szczęśliwy Symeon.
Sen Księdza
Markiewicza
       Sługa
Boży, Ks. Markiewicz z Miejsca Piastowego  opowiadał w swoim gronie swój
dziwny sen. Śniło mu się, że wspina się po zboczu wysokiej góry. Co chwilę
jednak spada. Zaczął wątpić w to, czy dostanie się na szczyt. Nagle widzi, że
ktoś ze szczytu podaje mu rękę. Chwyta w mig ją i osiąga cel. Była to ręka
Maryi. To wielka prawda nie tylko we śnie, ale i rzeczywistości
ręka Maryi
pomaga osiągnąć cel, szczyt życia. Polska tradycja nazywa dzisiejsze święto
dniem Matki Boskiej Gromnicznej. Nie musze tłumaczyć dlaczego Gromniczna, co
znaczy gromnica nie tylko w chorobie, chorobie agonii, czy w czasie burzy.
Boska dłoń, jak światło nie tylko
rozproszy mroki, odsunie od nas ciemność i zwątpienie, wniesie w nasze serca
chęć wspinania się na szczyt życia i w tym trudzie zawsze , nawet w chwilach
rozgoryczenia poda swą matczyną dłoń, by ustrzec od nieszczęścia, doradzić,
pomóc w stosownej chwili. Jedno jest tutaj najkonieczniejsze
potrafić zauważyć
tą Matczyną dłoń i mocno jej się uchwycić .
           
Tu rodzi się kolejny problem, nasza odpowiedzialność  momencie wzięcia z
rąk Maryi Bożego Jej Syna
odpowiedzialność za to, co z Nim zrobimy ! Na ile
potrafimy Go odkryć, posłuchać, poszanować. To Dziecię Jezus jest jak
ewangeliczny skarb, talent lub perła. Pamiętamy co zrobili ludzie : jedni
sprzedali wszystko, aby nabyć ten skarb i cenić Go sobie nad wszystkie inne,
inni zlekceważyli, potraktowani swoją obojętnością, zajęli się innymi  jak
się okazało własnymi interesami , po prostu ,, wylali Dziecko z kąpielą " .
Symeon i prorokini Anna posłuchali natchnienia Ducha Świętego, wyglądali,
czekali , aż doczekali i wzięli to Dziecię nie tylko do rąk, ale i do serca.
Wyznali tutaj swoje wielkie szczęście, gotowi byli z Tym Skarbem nawet umierać.

           
Szukając na drogach naszego życia światła, pomocnej dłoni
warto wyciągnąć rękę
po Światło, którym wypełnione są nasze świątynie szczególnie  w dniu
dzisiejszym. Jesteśmy obecnie tak bardzo zabiegani, zabieganym , nerwowym stał
się świat, a na nim człowiek. Przyszło nam zabiegać o chleb, szukać pracy, starć
się o pieniądze na lekarstwo, za prąd, na buty, na książki dzieciom. Inni
szykana przyjemności, uczuć, sentymentów . Święta i uroczystości sprowadzają do
tradycji, wspomnienia , kartki w kalendarzu , a odpowiedzialność za stracenie,
zagubienie Tego, kto tu jest najważniejszym  - zaniechano.
Oto stoją przed nami, jakby tuż
obok
Jezus i Maryja , trzymają na rękach Dziecię Jezus
chcą podać nam Jezusa
ale ...niezauważeni, niepotrzebni, nieznani
a potem ludzki lament ....
           
Oto wpada do kancelarii zdyszana niewiasta, rozkłada ręce , niemal  z
krzykiem powtarza  ... życie mi się nie układa, ani z mężem, ani z dziećmi,
ani z Bogiem ... wszystko się wali ! Długa dyskusja i wspólnie wyciągnięty
wniosek .... zabrakło w domu Tego Dziecięcia, zabrakło w domu Boga i rozmowy z
nim . Ona chciała wszystko sama, nie chwyciła pomocnej dłoni Matki matek.
,,Pokój w sercu"  to były dla niej magiczne słowa. Serce przepełnione
frustracją, narzekaniem jakby zablokowano w tym domu drzwi dla Chrystusa, dla
Jego i naszej Marki. Bóg nie znalazł tam miejsca dla Siebie, był zmuszony
opuścić, a człowiek próbuje radzić sobie sam .  Trzeba otworzyć serce,
uspokoić się, dostrzec i chwycić mocno wyciągniętą do nas dłoń.
Amen.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
honb02
honb03
honb03
honb03
honb02
honb03
honb03
honb03
honb02
EB TOU Ho Ho Ho GI Blog Train
ho?3a
ho wn02
ho#nc
ho rpk2
Ho chi min Testament polityczny
ho obc
ho 3nza

więcej podobnych podstron