K
WIRYNA
H
ANDKE
Ignorancka potocznos´c´
Niniejszy artykuł został pomys´lany jako dodatkowa ilustracja problemu, który był przed-
miotem doskonałej ksia˛z˙ki Teresy Hołówki Mys´lenie potoczne. Heterogenicznos´c´ zdro-
wego rozsa˛dku
1
. Tu chodzi o pokazanie takich elementów i zjawisk je˛zykowych (w
wyborze)
2
, które odzwierciedlaja˛ rzeczywistos´c´ nieadekwatnie do stanu wiedzy (nauki),
a niekiedy równiez˙ – do stanu społecznej s´wiadomos´ci. Z punktu widzenia je˛zykowego
opisu aktu komunikacji na pierwszy plan wysuwa sie˛ zatem nie to, co niesie system
je˛zykowy, ale włas´nie to, co jest poza nim, czyli to, co uzyskujemy „na podstawie wiedzy
o s´wiecie, przekonan´ mówia˛cych, uczestnictwa w kulturze, aktualnej sytuacji, w której
dokonuje sie˛ akt mowy”
3
. Poruszone kwestie nie sa˛ wie˛c stricte czy raczej wyła˛cznie
je˛zykowe, ale sytuuja˛ sie˛ równoczes´nie w sferze potocznego mys´lenia i potocznego mó-
wienia.
W potocznych zachowaniach je˛zykowych cze˛sto trudno oddzielic´ wiedze˛ o s´wiecie od
wiedzy je˛zykowej. Wynika to mie˛dzy innymi sta˛d, iz˙ w sferze potocznos´ci duz˙y udział ma
przekaz ustnej tradycji, przekazywany i przejmowany zazwyczaj dos´c´ mechanicznie,
cze˛sto wie˛c on góruje nad niezalez˙nos´cia˛ mys´lowa˛ i je˛zykowa˛ przecie˛tnej jednostki
ludzkiej.
W tym sensie je˛zykowa potocznos´c´ jest mocniej uzalez˙niona od potocznej mentalnos´ci
niz˙ je˛zyk wyz˙szego poziomu (odmiana literacka, oficjalna) od s´wiadomos´ci scjentycznej.
Błe˛dem byłoby przy tym stawianie znaku równos´ci mie˛dzy potocznos´cia˛ je˛zykowa˛ i niz˙-
szym poziomem intelektualnym czy mniejsza˛ sprawnos´cia˛ je˛zykowa˛ mówia˛cych. Potocz-
nos´c´ je˛zykowa jest bowiem sposobem komunikacji powszedniej, codziennej i powszech-
nej, tylko w pewnym stopniu zalez˙nej od pozycji społecznej i poziomu intelektualnego
uz˙ytkowników
4
. I tak na przykład kiedy uczeni wypowiadaja˛ sie˛ (ustnie lub pisemnie) na
tematy specjalistyczne w zakresie własnej dyscypliny naukowej, nie popełniaja˛ potocz-
nych lapsusów czy naiwnos´ci obiegowego mys´lenia i mówienia, ale uz˙ywaja˛ nazw, poje˛c´
i okres´len´ zgodnych ze stanem wiedzy. Ale ci sami uczeni w je˛zyku codziennym cze˛sto
pozostaja˛ przy potocznych nazwach i okres´leniach, nawet tych samych poje˛c´ czy zjawisk,
wracaja˛c niejako do kodu, którym posługiwali sie˛ od dziecin´stwa. Istotne znaczenie ma tu
odmiennos´c´ grona, w którym odbywa sie˛ komunikacja: w pierwszym wypadku byli to
specjalis´ci, w drugim – niespecjalis´ci. I tak na przykład astronom w potocznej komunikacji
179
z niespecjalistami mówia˛c o zac´mieniu słon´ca czy ksie˛z˙yca nie be˛dzie wprowadzał takich
terminów, jak np. we˛zły orbity, współrze˛dne astronomiczne, długos´c´ ekliptyczna, koniun-
kcja czy saros, przeciwnie cze˛sto kosztem s´cisłos´ci wybierze wulgaryzuja˛ce uproszczenie.
Podobnie lingwista, posługuja˛cy sie˛ w kre˛gu specjalistów terminami predykacja i predy-
kat, nie przeniesie ich do sfery komunikacji potocznej z niespecjalistami, a zasta˛pi je raczej
terminem orzeczenie czy okres´leniem: stosunek składniowy mie˛dzy podmiotem i orzecze-
niem – jako elementami znanymi powszechnie i utrwalonymi tradycja˛, mimo iz˙ w jego
przekonaniu sa˛ one mniej precyzyjne czy mniej adekwatne wobec istoty rzeczy. Ten sam
lingwista i ten sam astronom, jez˙eli nie interesuja˛ sie˛ bliz˙ej botanika˛, be˛da˛ uz˙ywali
w je˛zyku codziennym nies´cisłych lub nawet błe˛dnych nazw botanicznych, poniewaz˙ takie
przyswoili sobie poznaja˛c słownictwo potoczne (por. niz˙ej casus akacji).
W je˛zyku codziennym nieweryfikowane stereotypy i lapsusy słownikowo-poje˛ciowe
sa˛ bardzo rozpowszechnione. Róz˙nice dostrzega sie˛ jedynie w liczbie tych faktów u po-
szczególnych osób lub w je˛zyku okres´lonych grup społecznych czy s´rodowiskowych.
Utrwalony w je˛zyku potocznym obraz s´wiata (rzeczy, poje˛c´, faktów, zjawisk, procesów
etc.) nie odzwierciedla rzeczywistos´ci w pełni adekwatnie, poniewaz˙ przecie˛tny człowiek
odbiera bardziej wraz˙enie niz˙ istote˛ rzeczy.
T. Hołówka krytycznie analizuja˛c obiegowa˛ wiedze˛ społeczna˛ ukazuje mnóstwo jej
„prostactw i fałszów”
5
. „Autorka maluje s´wiat zdrowego rozsa˛dku jako zamknie˛cie w po-
cieszaja˛cych złudzeniach, półprawdach i prawdach banalnych. Jest to zlepek heterogeni-
czny i niespójny. Autorka nie waha sie˛ uz˙yc´ słowa tchórzostwo dla okres´lenia uporu,
z jakim zdroworozsa˛dkowcy trzymaja˛ sie˛ swych wierzen´. Jednakz˙e zdroworozsa˛dkowcy
to mniej lub bardziej my wszyscy (...) Zdrowy rozsa˛dek nie jest s´wiatopogla˛dem, niemniej
dostarcza on eklektycznych obrazów s´wiata (róz˙nych w róz˙nych s´rodowiskach) i kaz˙dy
z nas z˙yje wewna˛trz takiej panoramy. Nikt bowiem na co dzien´ nie ogla˛da s´wiata przez
okulary uczonego czy filozofa”
6
.
Zjawiska zawarte w formule je˛zykowy obraz s´wiata tworza˛ bardzo rozległa˛ i róz˙norod-
na˛ panorame˛. Ten artykuł jest próba˛ pokazania tylko niewielkiego wycinka tej panoramy,
mianowicie wybranych faktów i zjawisk, które moz˙na nazwac´ błe˛dami je˛zyka: zarówno
z punktu widzenia jego własnych zasad i reguł, jak tez˙ z punktu widzenia zasad logiki oraz
stanu naukowej wiedzy o przedmiocie, o którym mówimy. U podłoz˙a zwykle lez˙y igno-
rancja człowieka. Ignorancja pojmowana nie tylko jako brak wiedzy czy nies´wiadomos´c´,
ale takz˙e jako nieuctwo, które jest nie tylko synonimem niewiedzy, ale takz˙e nieche˛ci jej
posia˛s´cia i przyswojenia, braku gotowos´ci jej zdobycia, czyli w zakres poje˛cia ignorancja
wła˛czone jest równiez˙ znaczenie czasownika ignorowac´ ‘celowo, s´wiadomie nie zauwa-
z˙ac´, nie brac´ pod uwage˛, lekcewaz˙yc´’.
Historyczna perspektywa przynosi oczywis´cie zmiennos´c´ sytuacji. W odniesieniu do
odległej przeszłos´ci, gdy podstawa˛ kształtowania obrazu s´wiata była ograniczona wiedza,
kompensowana obserwacja˛ i bezpos´rednim dos´wiadczeniem, poje˛cie ignorancja miało
sens bardziej prymarny, było równoznaczne z niewiedza˛, ale nie było tak silnie nacecho-
wane negatywnie, co wynikało z obiektywnego ograniczenia poznawczych i intelektual-
nych moz˙liwos´ci człowieka. W tym układzie inaczej sytuowało sie˛ w systemie poje˛ciowo-
je˛zykowym okres´lenie słon´ce wschodzi/zachodzi, poniewaz˙ odpowiadało ówczesnym
moz˙liwos´ciom postrzegania zjawiska. Dzisiaj to samo okres´lenie nalez˙y traktowac´ jako
nienaruszony przekaz historycznoje˛zykowy, który trwa w potocznos´ci mimo rewolucji
Kopernikan´skiej, poniewaz˙ paradoksalnie znajduje stałe wsparcie w codziennej, po-
180
wszechnej obserwacji zjawiska, przystaja˛cej bardziej do utrwalonego lapsusu niz˙ do
faktycznej wiedzy.
Inaczej rzecz sie˛ rysuje w planie współczesnym. Automatyczne powtarzanie stereoty-
pów ukształtowanych w innych czasach, warunkach i okolicznos´ciach – gdy rozporza˛dza-
my innymi, naukowymi danymi, które przecza˛ pierwotnym obserwacjom – kaz˙e przypi-
sywac´ ignorancji zabarwienie negatywne, a wie˛c ‘lekcewaz˙enie wiedzy’. Cze˛s´ciowym
usprawiedliwieniem współczesnego człowieka jest trwałos´c´ stereotypów wynikaja˛cych
z siły tradycji i siły bezpos´redniego przekazu je˛zykowego (czego dowodem jest np. przy-
toczony przykład wschodu i zachodu słon´ca). Nie przeczy to stwierdzeniu, z˙e taki konser-
watyzm mys´lowy i je˛zykowy prowadzi do coraz wie˛kszej rozbiez˙nos´ci mie˛dzy naukowa˛
wiedza˛ o rzeczywistos´ci a potoczna˛ s´wiadomos´cia˛.
Je˛zykowa egzemplifikacja omawianych spraw pochodzi ze współczesnej polszczyzny
potocznej, bo ona stała sie˛ bezpos´rednia˛ inspiracja˛ rozwaz˙an´. Przyjmijmy najogólniej, z˙e
mowa tu o nieoficjalnej odmianie je˛zyka, która˛ posługuja˛ sie˛ ludzie w codziennej komu-
nikacji, a zatem – o je˛zyku ogólnym, mniej starannym od odmiany oficjalnej/literackiej.
Z pewnos´cia˛ wiele zagadnien´ szczegółowych, podobnie jak sam problem główny w jakiejs´
mierze maja˛ odpowiednios´ci w innych je˛zykach, co wynika równiez˙ z wykładu T. Hołów-
ki na temat potocznego mys´lenia, z czym s´cis´le wia˛z˙a˛ sie˛ kwestie je˛zykowe. Tutaj nie
chodzi jednak o odnajdywanie konkretnych odpowiedników w potocznych odmianach
innych je˛zyków. Byc´ moz˙e uniwersalny charakter pewnych faktów czy zjawisk je˛zyko-
wych ujawni sie˛ przez samo ich pokazanie na przykładzie jednego je˛zyka. Niezalez˙nie od
tego, sa˛dzic´ nalez˙y, iz˙ wiele włas´ciwos´ci potocznej polszczyzny ma charakter o tyle specyfi-
czny, o ile wynika z okres´lonych cech mentalnos´ci, obyczajowos´ci i tradycji Polaków.
Swoisty konserwatyzm mys´lowo-je˛zykowy człowieka przecie˛tnego wyznacza duz˙y
kra˛g, ogarniaja˛cy te fakty je˛zykowe – z lingwistycznego punktu widzenia niezupełnie
jednorodne – o których wspólnocie decyduje ignorancka postawa uz˙ytkowników je˛zyka
wobec rzeczywistos´ci. W dzisiejszym zasobie je˛zyka potocznego (mowa tu be˛dzie głównie
o zjawiskach ze sfery słownictwa) obserwuje sie˛ stosunkowo liczne pojedyncze fakty, ale
bynajmniej nie sporadyczne, a takz˙e ich zespoły s´wiadcza˛ce o niedostrzeganiu, pomijaniu
czy nieakceptowaniu faktycznego stanu aktualnej wiedzy. Moz˙na je uporza˛dkowac´ naste˛-
puja˛co: od usprawiedliwionej niewiedzy do s´wiadomego bła˛dzenia. Powstana˛ wówczas
dwie grupy: I. Zjawiska wypływaja˛ce z niewiedzy, II. Zjawiska wypływaja˛ce z nieuctwa.
Grupa I. Zjawiska je˛zykowe wypływaja˛ce z niewiedzy
Niewiedza jest tu rezultatem przewagi czynników obiektywnych, poniewaz˙ wia˛z˙e sie˛
z ograniczeniem horyzontu umysłu ludzkiego i poziomu cywilizacji. Brak wiedzy jako
stan bezsilnos´ci intelektualnej okres´lonej społecznos´ci nie musi miec´ charakteru stałego,
przeciwnie ma charakter otwarty – na pozytywne zmiany. Przy tym konieczne wydaje sie˛
rozróz˙nienie sytuacji jednostki w społecznos´ci od sytuacji społecznos´ci jako całos´ci i jako
zbioru jednostek. Chodzi o zwrócenie uwagi na fakt nierównomiernego rozwoju wiedzy
jednostek i społecznos´ci, co wpływa mie˛dzy innymi nie tylko na zróz˙nicowanie ich
poziomu je˛zykowego i zróz˙nicowanie samego je˛zyka na rozmaite odmiany i pododmiany.
Rozwój intelektualny jednostek czy grup s´rodowiskowych ba˛dz´ wyprzedza, ba˛dz´ nie
nada˛z˙a za rozwojem ogółu społecznos´ci. Zainteresowanie potocznos´cia˛ w je˛zyku musi
zatem koncentrowac´ sie˛ jednoczes´nie na owej przecie˛tnos´ci społecznej, bo ona jest
głównym nosicielem tej odmiany je˛zyka.
181
W obre˛bie zjawisk je˛zykowych wynikaja˛cych z niewiedzy mówia˛cych mamy do czy-
nienia z dwoma sytuacjami: 1) niewiedza˛ potencjalna˛, 2) niewiedza˛ nabyta˛ (tradycyjna˛).
Pierwsza dotyczy jednostek i grup osób niedorosłych, w róz˙nych stadiach kształcenia,
a takz˙e grup społecznych, których kształcenie zostało zatrzymane na jakims´ nieoptymal-
nym (raczej niskim) poziomie. Sa˛ to zatem wypadki braku wiedzy jednostek czy grup na
tle szerszej i doste˛pnej wiedzy całej społecznos´ci, w której z˙yja˛, a zatem stoja˛ przed nimi
otworem moz˙liwos´ci zniwelowania istnieja˛cych róz˙nic. Przykładem niewiedzy je˛zykowej
jest tu cała rozległa sfera niepoprawnos´ci i błe˛dów je˛zykowych (które nikna˛ wraz ze
zdobyciem wiedzy na ich temat i równoczesnym praktycznym jej uz˙ytkowaniem, a bez
tego pozostaja˛ – jako nacechowanie s´rodowiskowe je˛zyka na tle ogólnej normy lub
ogólnego akceptowanego uzusu).
Druga sytuacja to niewiedza nabyta/tradycyjna, bo dotyczy takich efektów percepcji
otaczaja˛cej rzeczywistos´ci, które zaistniały wówczas, gdy człowiek w braku wiedzy na-
ukowej posługiwał sie˛ powierzchownymi obserwacjami, a te naste˛pnie były przenoszone
przez wieki, jako utrwalone tradycja˛, nabywane przez kolejne pokolenia elementy je˛zyka,
w specjalny sposób „martwe”, bo nie weryfikowane stopniowo w miare˛ rozwoju wiedzy
kolejnych epok, co dawałoby podstawe˛ do znoszenia i eliminowania z je˛zyka (tez˙ s´wiado-
mos´ci) wczes´niejszych naiwnos´ci i lapsusów.
Wyrazis´cie rysuje sie˛ ta sytuacja w je˛zykowym obrazie rzeczywistos´ci tycza˛cym sto-
sunku człowieka do s´wiata przyrody. Do dzis´ przetrwało i funkcjonuje w je˛zyku wiele
reliktów dawnych zmagan´ ludzkiej obserwacji i bezpos´redniego dos´wiadczenia.
1. Jednym z przykładów moz˙e byc´ nietrafne lub nieprawdziwe okres´lanie cech przed-
stawicieli s´wiata zwierze˛cego. Wypływa ono przewaz˙nie z braku s´cisłej wiedzy, ale tez˙ –
co jest w znacznej mierze rezultatem powyz˙szych ograniczen´ – z jednej strony z le˛ku
człowieka przed przyroda˛, a z drugiej strony – z jego antropocentrycznej postawy.
Nader cze˛sto przypisuje sie˛ zwierze˛tom nie tyle włas´ciwos´ci najbardziej dla nich
charakterystyczne, co takie, które człowiek odczytuje jako dla siebie negatywne lub
pozytywne. Na skutek tego trwale funkcjonuja˛ w je˛zyku takie okres´lenia czy frazeologi-
zmy, jak np. fałszywy kot, głupi/uparty osioł, głupia ge˛s´, spojrzenie bazyliszka, hipnotyzu-
ja˛ce spojrzenie we˛z˙a itd., a takz˙e uparty jak osioł, głupia jak ge˛s´, fałszywy jak kot itp. Jak
wiadomo, nauka ma na te tematy odmienne zdanie, poparte rozległym dos´wiadczeniem.
I tak np. od dawna wiadomo, z˙e osioł jest jednym z ma˛drzejszych zwierza˛t, o czym zreszta˛
wie równiez˙ znaczny kra˛g niespecjalistów. Jednak potocznej weryfikacji mys´lowo-je˛zy-
kowej przeszkadzaja˛ tu stale na nowo postrzegane akty oporu osła przed narzuceniem mu
woli człowieka – a zatem stereotyp nie tylko nie ma szans modyfikacji, ale utrwala sie˛
jeszcze mocniej w powszechnej s´wiadomos´ci.
Podobny mechanizm mentalnos´ciowo-je˛zykowych zachowan´ człowieka łatwo zauwa-
z˙yc´ i współczes´nie, co ilustruje np. nieadekwatne okres´lanie włas´ciwos´ci niektórych ras
psów (za głupie powszechnie uznaje sie˛ te, które nie poddaja˛ sie˛ woli człowieka, jak choc´by
rasa spanieli). Trwałos´c´ i zasie˛g takich obiegowych opinii, oparte przede wszystkim na
antropocentryzmie, dodatkowo sa˛ podtrzymywane przez inne czynniki subiektywne, jak:
le˛k, nieche˛c´ czy potrzeba zaznaczenia wagi własnego sa˛du.
Wyraz małpa w funkcji epitetu zwykle ma ujemne konotacje – a dotyczy nie tylko
wygla˛du zewne˛trznego, ale szeroko poje˛tych zachowan´ człowieka, nie akceptowanych
i niezgodnych z oczekiwaniami s´rodowiska, a przeciez˙ pierwowzór nie daje tak szerokiej
podstawy do negacji. Nieche˛c´ rozcia˛ga sie˛ takz˙e na niezwykle urodziwe gatunki tych
182
zwierza˛t, takie jak np. koczkodany, a epitety od nich sie˛ wywodza˛ce dotycza˛ nie tylko
człowieka ubranego zbyt barwnie (co niekoniecznie musi byc´ negatywnie wartos´ciuja˛ce),
ale tez˙ ubranego nieładnie, niegustownie, a takz˙e wygla˛daja˛cego dziwacznie, wreszcie –
człowieka wstre˛tnego.
2. W je˛zyku polskim w nazwach zwierza˛t istnieje lub nie istnieje rozdzielnos´c´ rodza-
jowa wyraz˙ana leksykalnie lub słowotwórczo (np. na poziomie zróz˙nicowania leksykal-
nego: ogier – klacz/kobyła wobec ogólnego kon´; inaczej krowa – byk/buhaj wobec
ogólnego krowa; pies – suka wobec ogólnego pies). W potocznym uz˙yciu te rozróz˙nienia
sa˛ zacierane przez cze˛stsze kontekstowe uz˙ycie nazw ogólnych niz˙ konkretnych, a dodat-
kowo przez mylenie nazw szczegółowych (np. nieprecyzyjne uz˙ywanie nazw wałach i
ogier). Dos´c´ powszechne jest tez˙ na przykład nierozróz˙nianie par rodzajowych zwierza˛t
jeleniowatych, mimo ich znacznej obecnos´ci w kulturze społecznej (w s´wiadomos´ci
przecie˛tnej jednostki z faktycznie istnieja˛cych par nazw: sarna – rogacz, kozioł wobec
ogólnego sarna; jelen´ – łania wobec ogólnego jelen´; daniel – łania wobec ogólnego daniel
w je˛zyku potocznym najcze˛s´ciej uz˙ywana jest para nazw sarna – jelen´, jak widac´ zesta-
wiona nieadekwatnie).
Precyzja rodzaju naturalnego na poziomie je˛zykowych rozróz˙nien´ s´rodkami słowo-
twórczymi (np. kot – kotka, paw – pawica, wilk – wilczyca) na ogół nie stwarza problemów
w je˛zyku potocznym. Natomiast zwraca uwage˛ fakt nierównomiernego obdzielania lekse-
mów rozdzielnos´cia˛ form rodzaju gramatycznego w stosunku do istnieja˛cego rodzaju
naturalnego. Antropocentryzm i pragmatyczna postawa człowieka kaz˙e mu dzielic´ s´wiat
zwierze˛cy na dwa kre˛gi: bliz˙szy i dalszy (wyła˛czaja˛c te, które jako przedmiot kultu, magii,
le˛ku, nalez˙y traktowac´ odre˛bnie). W je˛zykowym obrazie s´wiata pełniejsze odbicie znajdu-
je kra˛g sytuuja˛cy sie˛ bliz˙ej, a tym samym dokładniej jest on w je˛zyku oznaczany; mieszcza˛
sie˛ w nim przede wszystkim zwierze˛ta udomowione, hodowlane i łowne, których rodzaj
naturalny znajduje zróz˙nicowane odbicie w je˛zyku w postaci leksykalnej lub słowotwór-
czej. Reszta, nalez˙a˛ca do kre˛gu dalszego, pozostaje na poziomie percepcji ogólnej czy
ogólnikowej. Tu mieszcza˛ sie˛ przede wszystkim przedstawiciele s´wiata zwierze˛cego
bardziej „oddalonego” od człowieka, tzn. mie˛dzy innymi mniej dla niego przydatnego lub
na tyle drobnego, z˙e nie wartego baczniejszej uwagi (np. małe zwierze˛ta niehodowlane
i niełowne, ptaki, owady, gady itd.). Je˛zyk poprzestaje wówczas na operowaniu nazwami
ogólnymi: najogólniejszymi, jak: ptak, zwierze˛, owad, czy gatunkowymi, jak dzie˛cioł, lis
pszczoła, a tradycyjnie utrwalona w je˛zyku rodzajowa forma wyrazu (me˛ska, z˙en´ska,
ewentualnie nijaka) w potocznym pojmowaniu determinuje sam desygnat, któremu przy-
pisuje sie˛ ba˛dz´ dominante˛ me˛skos´ci, ba˛dz´ dominante˛ z˙en´skos´ci (np. dominanta˛ nazw
o formach rzeczowników rodzaju z˙en´skiego, takich jak: kukułka, zie˛ba, sikorka, czapla,
jest z˙en´skos´c´, a dominanta˛ nazw o formach rzeczowników rodzaju me˛skiego, takich jak:
bocian, dzie˛cioł, z˙uraw – jest me˛skos´c´). Konsekwencja˛ tego w bezrefleksyjnej s´wiadomo-
s´ci potocznej i w automatyzmie je˛zyka potocznego jest zacieranie sie˛ w niektórych sytu-
acjach komunikacji społecznej faktu istnienia róz˙nic w zakresie rodzaju naturalnego. Od
tego tylko krok do tworzenia błe˛dnego obrazu s´wiata, jak choc´by mylenia cech oraz funkcji
osobników me˛skich i z˙en´skich niektórych gatunków (np. potocznie przypisuje sie˛ kukanie
kukułki osobnikowi z˙en´skiemu, a nie me˛skiemu, jak to jest w rzeczywistos´ci, a z tym
wia˛z˙e sie˛ rozpowszechniony od dawien dawna przekaz społeczny, iz˙ kukułka kuka
wówczas, gdy szuka gniazda, bo chce w nim znies´c´ jajko)
7
.
3. Ws´ród nazw ros´lin istnieja˛ w je˛zyku polskim liczne i regularne dublety, co wia˛z˙e
183
sie˛ z od dawna współistnieja˛cym systemem nomenklatury łacin´skiej i polskiej, a w obre˛bie
tej ostatniej – nazewnictwa oficjalnego i potocznego. Przy tym ta dubletywnos´c´ w praktyce
je˛zykowej nie rozkłada sie˛ konsekwentnie według schematu: potoczny, obiegowy, po-
wszechny – oficjalny, naukowy, specjalistyczny
8
. Po pierwsze, nie zawsze nazwy najstar-
sze i rodzime sa˛ najpowszechniej znane i najbardziej zadomowione w tradycji społecznej,
a po drugie, takz˙e specjalis´ci oraz niektórzy inni uz˙ytkownicy, mimo iz˙ sa˛ s´wiadomi róz˙nic
nazewniczych, w codziennej komunikacji preferuja˛ nazwy potoczne, zadomowione w je˛-
zyku (np. uz˙ywja˛ nazwy bez, a nie lilak czy Syringa vulgaris, chociaz˙ w oficjalnych czy
specjalistycznych tekstach posługuja˛ sie˛ jej dubletami naukowymi).
W wypadku słownictwa botanicznego, a takz˙e zoologicznego, problem nie sprowadza
sie˛ jedynie do niezbyt precyzyjnego rozgraniczania dubletów leksykalnych, ale obejmuje
równiez˙ kontrowersje˛: nazwa – desygnat, co w tej dziedzinie słownictwa jest bardzo
rozpowszechnionym zjawiskiem. W potocznej s´wiadomos´ci i jej je˛zykowym odzwier-
ciedleniu utrzymuja˛ sie˛ tu liczne błe˛dy, utrwalone dłuz˙sza˛ lub krótsza˛ tradycja˛. Wspomnia-
na nazwa bez równiez˙ nie jest jednoznaczna. Powszechnie uz˙ywana (od XVIII w.) nazwa
bez błe˛dnie jest wia˛zana z lilakiem (z tur. lej lak), łac. Syringa, a wie˛c z ros´lina˛ sprowa-
dzona˛ do nas z Konstantynopola, przez Wieden´, w XVI w. De facto bez, łac. Sambucus
jest zupełnie inna˛ ros´lina˛ (w je˛zyku polskim od XV w. istnieje wyraz bez, o niejasnej
etymologii, i funkcjonuje jako nazwa róz˙nych ros´lin drzewiastych) – potocznie zwana˛
dzikim lub czarnym bzem. To samo zjawisko dobrze ilustruje wyraz głóg, mylnie uz˙ywany
jako nazwa krzewu, kwiatu i owocu róz˙y dzikiej (Rosa canina), zwanej tez˙ szypszyna˛ czy
róz˙a˛ psia˛, a takz˙e jako nazwa róz˙y stulistnej, zwanej tez˙ centyfolia˛ lub róz˙a˛ cukrowa˛ (Rosa
centifolia lub gallica var. centifolia), równiez˙ jako nazwa róz˙y pomarszczonej, fałdzistoli-
stnej (Rosa rugosa) oraz wielu jeszcze innych gatunków róz˙, tzw. „dzikich”, których
w Polsce jest około czterdziestu i z którymi współz˙yjemy od wieków, podobnie jak z gło-
giem. Tymczasem głóg (Crataegus), nalez˙a˛cy wprawdzie do rodziny róz˙owatych (Rosa-
ceae), jest zupełnie inna˛ ros´lina˛, o odmiennym wygla˛dzie kwiatów, lis´ci, owoców i całej
ros´liny. Jeszcze bardziej wyrazistym przykładem rozbiez˙nos´ci mie˛dzy nazwa˛ i desygna-
tem w potocznym je˛zyku i s´wiadomos´ci, a zarazem ilustracja˛ zadomowienia w nich błe˛du
jest przykład akacji. Powszechnie znana i uz˙ywana nazwa akacja de facto odnosi sie˛ do
drzewa o dubletywnych nazwach: robinia oraz grochodrzew, grochownik, ostrostre˛czyna
i inne, o czym poza specjalistami wiedza˛ tylko nieliczni spos´ród przecie˛tnych uz˙ytkowni-
ków je˛zyka polskiego. Równiez˙ niewielu wie o tym, iz˙ akacja (Acacia) jest nazwa˛ drzewa,
które nigdy nie rosło i nie ros´nie w Polsce, bo nalez˙y do drzewostanu innej strefy klima-
tycznej
9
. Niezalez˙nie od tego wszystkiego powszechnie uz˙ywa sie˛ potocznej nazwy akacja
– odnoszonej do robinii.
4. Wielu przykładów ilustruja˛cych omawiane kwestie dostarcza słownictwo dotycza˛ce
sfery kosmosu oraz meteorologii. „Odległe” widzenie – nie weryfikowane potocznie mimo
ustalen´ nauki – przekazuje nam tradycja je˛zykowa w okres´laniu niektórych zjawisk kos-
micznych (np. wschodzi/zachodzi: słon´ce, ksie˛z˙yc, jutrzenka, gwiazda zaranna; ksie˛z˙yc
w nowiu, nów ksie˛z˙yca, sierp ksie˛z˙yca; gwiazdy mrugaja˛, mrugaja˛ca jutrzenka; oberwanie
chmury; nie rozróz˙nianie desygnatów; gwiazda – planeta i dowolna wymiennos´c´ w uz˙y-
waniu tych nazw itp.). Z kolei w nazywaniu zjawisk kre˛gu bliz˙szego człowiekowi, jakim
jest sfera meteorologii w porównaniu z poprzednia˛, dominuje antropocentryzm sensory-
czny, tzn. zawieranie w okres´laniu zjawisk stosunku wartos´ciuja˛cego (np. pogoda: zgniła,
licha, zła, brzydka, ładna, cudowna, pie˛kna; powietrze: brzydkie, niedobre, ostre, zgniłe,
184
lekkie, łagodne, miłe; wiatr: mocny, niedobry, okropny, paskudny, straszny, te˛gi, lekki,
łagodny, dobry, cichy, ciepły itd.)
10
.
Grupa II. Zjawiska je˛zykowe wypływaja˛ce z nieuctwa
Nalez˙y tu zaznaczyc´ istnienie dwóch odmiennych sytuacji socjolingwistycznych: 1
0
ignorancja bierna, czyli trwanie w błe˛dzie – równoznaczne z brakiem wiedzy jednostek
i grup na skutek ograniczen´ s´rodowiskowych (np. grup osób bez wykształcenia lub
o niskim poziomie wykształcenia), mimo doste˛pnos´ci tej wiedzy w społeczen´stwie; mamy
tu do czynienia z biernos´cia˛ intelektualna˛, a wie˛c nieche˛cia˛ do zdobywania czy poszerza-
nia wiedzy; 2
0
ignorancja czynna, czyli trwanie w błe˛dzie jednostek czy grup, mimo
posiadanej przez nie wiedzy; mamy zatem do czynienia z rozbiez˙nos´cia˛ mie˛dzy wiedza˛
teoretyczna˛ i jej praktycznym uz˙ytkowaniem; w tej sytuacji moz˙na mówic´ nie tylko czy
nie tyle o biernos´ci intelektualnej, co o s´wiadomym bła˛dzeniu, niedbalstwie czy nonsza-
lancji (niezalez˙nie od zachowan´ je˛zykowych poszczególnych jednostek nalez˙y tu wymie-
nic´ takie przykłady zachowan´ grupowych, jakie wyste˛puja˛ w s´rodowiskach dziennikarzy
czy nauczycieli, w których błe˛dy je˛zykowe nie nalez˙a˛ do rzadkich zjawisk)
11
.
Postawa odrzucania wiedzy przez jej posiadaczy, co w wypadku je˛zyka prowadzi do
rozbiez˙nos´ci mie˛dzy teoretyczna˛ akceptacja˛ zasad je˛zykowych i praktycznym ich ignoro-
waniem, jest bardzo rozpowszechniona, a liczne tego dowody zawieraja˛ opracowania
z zakresu kultury je˛zyka
12
. Z kolei o długotrwałej tradycji w tym wzgle˛dzie s´wiadcza˛
bardzo liczne fakty je˛zykowe, które juz˙ przed ponad stu laty zostały uznane za niepopra-
wnos´ci czy błe˛dy
13
, a stale sa˛ obecne w polszczyz´nie, co wie˛cej – przewaz˙nie w powszech-
nym uz˙yciu, mimo iz˙ pozostawały i nadal pozostaja˛ w sprzecznos´ci z zasadami normatyw-
nymi. Oto kilka z nich.
1. Błe˛dne uz˙ywanie imiesłowu nieodmiennego na -a˛c, tzn. zaste˛powanie nim zdania
o innym podmiocie niz˙ podmiot zdania głównego, typu: Nie dochodza˛c do rogu ulicy jest
we˛dliniarnia. Juz˙ A. Walicki zwracał uwage˛ na szerzenie sie˛ tego błe˛du. Dzis´ zasie˛g jego
wyste˛powania nie jest bynajmniej wyja˛tkowy. Takie konstrukcje spotyka sie˛ w potocznym
je˛zyku, zwłaszcza mówionym, nawet u osób wykształconych; cze˛ste sa˛ tez˙ w pisemnych
pracach maturalnych czy w pracach olimpiad polonistycznych, czy w pisemnych pracach
na egzaminach wste˛pnych na wyz˙sze uczelnie; w testach z je˛zyka na olimpiadach poloni-
stycznych na pytanie wprost o ten typ konstrukcji wielu uczestników nie umiało okres´lic´
charakteru błe˛du i zasady poprawnos´ci, a wielu w ogóle nie dostrzegało błe˛du.
2. A. Walicki zwracał uwage˛ na szerza˛ca˛ sie˛ w je˛zyku polskim konstrukcje˛ lata
pie˛c´dziesia˛te i podobne z innymi liczebnikami – według rosyjskiego wzoru znaczeniowe-
go ‘lata zawarte mie˛dzy 50 a 60’, czyli to, co po polsku powinno sie˛ nazywac´ szóstym
dziesia˛tkiem, a lata pie˛c´dziesia˛te po polsku moga˛ znaczyc´ jedynie ‘rok pie˛c´dziesia˛ty wielu
stuleci; wielekroc´ razem wzie˛ty’. Przy tej okazji autor ten pisał: „Pozostawiam samemu
czytelnikowi zawyrokowanie, czy w tym razie oddac´ pierwszen´stwo nieumieje˛tnos´ci, czy
złej woli”
14
. Choc´ współczesne nam słowniki poprawnej polszczyzny traktuja˛ce rzecz
nieco łagodniej niz˙ A. Walicki, zalecaja˛ jednak lepszy zwrot: w pia˛tym dziesia˛tku lat XIX
wieku, to konstrukcja lata pie˛c´dziesia˛te nadal sie˛ upowszechnia, zarówno w mówionej, jak
i pisanej odmianie je˛zyka i to nie tylko w tekstach o charakterze potocznym, ale równiez˙
w tekstach naukowych, nie wyła˛czaja˛c dziedziny humanistyki, a nawet je˛zykoznawstwa
15
.
3. Niepoprawne uz˙ywanie enklitycznych i nieenklitycznych form zaimków osobo-
wych.
185
4. Uz˙ywanie niepoprawnej konstrukcji: cos´ imieniem kogo (np. Szkoła imieniem
B. Prusa) zamiast poprawnej: cos´ imienia kogo (Szkoła imienia B. Prusa).
5. Uz˙ywanie niepoprawnej konstrukcji z accusativem po przeczeniu.
6. Szerza˛ce sie˛, zwłaszcza w nowszej polszczyz´nie, niepoprawne pleonazmy typu:
okres czasu, w tym okresie czasu, rok czasu, tydzien´ czasu, miesia˛c maj, w miesia˛cu maju,
a takz˙e: jest brak.
7. Powszechne uz˙ywanie niepoprawnej konstrukcji typu: Dzis´ pierwszy styczen´ za-
miast: Dzis´ pierwszy stycznia ‘dzis´ pierwszy dzien´ stycznia’ (obok dopuszczalnej w wy-
padku nazw s´wia˛t: Niech sie˛ s´wie˛ci Pierwszy Maj).
8. Jakby nie było (z rosyjskiego), zamiast jakkolwiek ba˛dz´, ba˛dz´ co ba˛dz´, jakkolwiek
by było.
9. Jak raz, zamiast prawie, omal, bez mała. A. Walicki wymieniał to jako nader
rozpowszechniony bła˛d na Litwie, Wołyniu, Podolu i na Ukrainie (na wzór ros. kak raz
‘akurat’), a jednoczes´nie twierdził, z˙e brak go w Królestwie. Dzis´ szerzy sie˛ w kolokwialnej
polszczyz´nie, mimo iz˙ nadal uznany jest za niepoprawny przez wydawnictwa normatywne.
Inna˛ postawa˛ w obre˛bie ignorancji wypływaja˛cej z nieuctwa (zarówno w sytuacji ig-
norancji biernej, jak i czynnej) jest omijanie wiedzy, wyraz˙aja˛ce sie˛ w takich formach, jak:
a) ogólnos´c´ i ogólnikowos´c´; b) powierzchownos´c´; c) brak precyzji; d) uproszczenia. Sa˛ to
sposoby pokrywania braków i niedostatków wiedzy niewłas´ciwie lub tylko cze˛s´ciowo
przyswojonej. Niezbe˛dna jest tutaj uwaga, z˙e we wszystkich ostatnio wymienionych
włas´ciwos´ciach potocznos´ci widziec´ trzeba oprócz czynników natury subiektywnej (po-
stawa nadawcy i odbiorcy komunikatu je˛zykowego) takz˙e inne, a mianowicie: warunki
aktu komunikacji, szczególnie jego tempo (zwłaszcza obecnie), zmuszaja˛ce niejako na-
dawców i odbiorców do popularnos´ci uje˛c´ przekazywanych tres´ci, a wie˛c i do koniecznych
uproszczen´, realizowanych dostosowanymi s´rodkami je˛zykowymi.
a) Ogólnos´ci czy ogólnikowos´ci uje˛cia cze˛sto towarzysza˛ wyrazy czy zwroty o chara-
kterze wytrychów (np. wichajster, dings, interes, wajcha), którymi moz˙na okres´lic´ w za-
ste˛pstwie konkretnych nazw kaz˙dy przedmiot (przyrza˛d czy narze˛dzie) słuz˙a˛cy człowie-
kowi, zwłaszcza niespecjalis´cie, pomoca˛ przy wykonywaniu rozmaitych czynnos´ci.
Uz˙ywanie słów-wytrychów zwalnia z koniecznos´ci poznawania wielu konkretnych nazw,
nalez˙a˛cych zazwyczaj do hermetycznego słownictwa specjalistycznego, a zatem pozosta-
ja˛cych poza zasie˛giem powszechnej leksyki potocznej. Istnienie w je˛zyku potocznym
słów-wytrychów zawsze wia˛z˙e sie˛ z inercja˛ i lenistwem uz˙ytkowników: zaste˛puja˛ one nie
tylko braki w zakresie słownictwa specjalistycznego (np. wichajster zamiast lutownica czy
interes zamiast klucz francuski), ale cze˛sto równiez˙ wyrazy nalez˙a˛ce do ogólnego i pod-
stawowego zasobu słownictwa (np. wajcha zamiast nazw wszystkich przedmiotów okre-
s´lonego kształtu i spełniaja˛cych okres´lona˛ funkcje˛, a be˛da˛cych odpowiednikiem nazwy
ra˛czka albo dings zamiast tłuczek do mie˛sa).
Podobna˛ funkcje˛ pełni w najnowszej polszczyz´nie potocznej słowo-klucz, słowo-ogól-
nik, słowo-zaste˛pnik, mianowicie adi. fajny oraz adv. fajno, fajnie (nie mówia˛c o z˙argono-
wym fajosko), o bardzo szerokim zakresie stosowalnos´ci tekstowej, sytuacyjnej, s´rodowi-
skowej i ogólnej (np. fajny: film, chłopak, dom, samochód, szef, sklep, premier, fajna:
dziewczyna, nauczycielka, suknia, sztuka teatralna, ksia˛z˙ka, zabawa, fajne: dzieci, buty,
ubrania; fajni rodzice), pełnia˛cy funkcje˛ syntetyzatora szerszych tres´ci, zwalniaja˛cy przy
tym uczestników komunikacji je˛zykowej od precyzyjnych słów, opisów, komentarzy,
interpretacji. Przy okazji warto wspomniec´, z˙e w kaz˙dym okresie je˛zyka potocznego,
186
choc´by tylko ograniczyc´ to stwierdzenie do doby nowoz˙ytnej polszczyzny (XIX i XX w.),
moz˙na zarejestrowac´ rozmaite tego typu słowa-klucze (np. w okresie mie˛dzywojennym
były to: klawo, byczo, indyczo i inne, z dos´c´ wyraz´nym zróz˙nicowaniem regionalnym), ale
nigdy przedtem zakres funkcyjno-znaczeniowy tych elementów je˛zyka nie był tak rozle-
gły, jak w wypadku fajny, fajnie.
b) Powierzchownos´c´ potocznego mys´lenia i mówienia wyraz˙a sie˛ mie˛dzy innymi
w rozległym korzystaniu z moz˙liwos´ci analogii oraz z szeroko stosowanego automaty-
zmu, w czym realizuje sie˛ równiez˙ tendencja do nadmiernej ekonomii wyrazu je˛zykowego
– cze˛sto znacznie bogatszej od niego tres´ci, co prowadzi do nadmiernego jej uproszczenia.
Przykładem moga˛ tu byc´ spontaniczne przekształcenia w obiegowym nazewnictwie
własnym, jakim jest nazewnictwo miejskie. U podłoz˙a zawsze lez˙y jakis´ stopien´ ignorancji
uz˙ytkowników, szczególnie o niz˙szym poziomie wykształcenia i s´wiadomos´ci je˛zykowej,
a takz˙e kulturowej. Chodzi o takie wypadki, gdy opanowanie pewnego wa˛skiego zakresu
reguł je˛zykowych daje wzorce do mechanicznego tworzenia kolejnych elementów syste-
mu, a niedostatek wiedzy prowadzi do bezkrytycznego nas´ladownictwa wzorów i tworze-
nia form błe˛dnych (np. ulica Dwernicka jak Halicka, poniewaz˙ jest to typ w tym systemie
nazewniczym dominuja˛cy, nadto forma jest ekonomiczniejsza niz˙ forma dłuz˙sza Dwernic-
kiego, zwłaszcza z˙e ta postac´ nazwy nie wywołuje z˙adnych skojarzen´, bo nie jest znane
nazwisko Dwernicki ani postac´ historyczna).
Powszechniejszy automatyzm, obejmuja˛cy nie tylko ludzi o niskim poziomie wykształ-
cenia, wyste˛puje przy posługiwaniu sie˛ wieloma nazwami opartymi na składnikach leksy-
kalnych obcego pochodzenia (np. choroba Heine-Medina, zamiast Heinego-Medina czy
krople inoziemcowe, zamiast krople Inoziemcowa, gdzie dominuja˛cy okazuje sie˛ wzór
zbiez˙nych konstrukcji typu krople walerianowe, mie˛towe, tez˙ nasercowe).
Jeszcze inny przykład zachowan´ potocznych, tym razem obejmuja˛cych ludzi wykształ-
conych, s´wiadomych zasad je˛zykowych, ale działaja˛cych z mys´la˛ o akceptacji społecznej,
a zatem uwzgle˛dniaja˛cych najbardziej rozpowszechnione wzorce, słuz˙a˛ce lepszej komu-
nikacji. Mowa tu o dwóch wypadkach przyswojenia polszczyz´nie nazw własnych z litera-
tury obcej: Mickey Mouse oraz Winnie-Pooh Bear. W je˛zyku angielskim zarówno mouse
‘mysz’, jak i bear ‘niedz´wiedz´’ sa˛ rodzaju nijakiego, natomiast kreatorzy wymienionych
postaci literackich nadali im status: me˛ski w wypadku Mickey Mouse, a z˙en´ski poprzez
imie˛ Winnie postaci Pooh-Bear, aczkolwiek tres´c´ tekstu oraz ilustracje oryginału niejako
temu przecza˛. Natomiast w przekładach polskich: Myszka Miki (nie Mickey) jest oczywi-
s´cie – wbrew filmowej kreacji – przede wszystkim rozumiana i odczytywana potocznie
jako postac´ z˙en´ska (poniewaz˙ po polsku mysz, myszka jest rzeczownikiem rodzaju z˙en´-
skiego, a nie przyjmuje sie˛ do wiadomos´ci i do s´wiadomos´ci sensu drugiego członu nazwy
oryginalnej: Mickey czy Mike ‘Michas´’, który i tak byłby niezgodny pod wzgle˛dem
gramatycznym z pierwszym członem nazwy w polskiej wersji). Ignoruje sie˛ tez˙ ogólnie
poprawne uz˙ycia formy me˛skiej w stosunku do tej postaci (np. w tekstach czytanych przez
spikerów podczas emisji filmów). Analogicznie wygla˛da sprawa z Misiem Puchatkiem,
który dzie˛ki formie rodzaju me˛skiego wyrazu niedz´wiedz´, a takz˙e mis´ w je˛zyku polskim
został uznany przez pierwsza˛ tłumaczke˛ ksia˛z˙ki, Irene˛ Tuwim, za postac´ chłopie˛ca˛ i tak
utrwalił sie˛ w powszechnej s´wiadomos´ci. Zasady gramatyczne oraz powszechne poczucie
je˛zykowe, a takz˙e zadomowiona w kulturze postac´ ulubionego bohatera sa˛ tak silne, z˙e nie
do zaakceptowania jest propozycja nowego przekładu, w którym Misia Puchatka robi sie˛
dziewczynka˛, do czego daje podstawy pierwowzór angielski.
187
c) Brak precyzji potocznego mówienia wyraz˙a sie˛ bardzo róz˙norodnie.
Charakterystyczny jest na przykład stosunek do nazw miar, w czym dominuje niepre-
cyzyjnos´c´ i luz´ne reguły. Je˛zyk potoczny wykorzystuje tu i szeroko stosuje rozmaite
wyznaczniki uogólniaja˛ce czy przybliz˙aja˛ce, zamiast precyzyjnych poje˛c´ i ich nazw (np.
około, mniej wie˛cej, blisko ‘prawie’, prawie, troche˛, zaraz, za chwile˛, za moment, za minute˛
– co nie jest równoznaczne z jedna˛ minuta˛, ale oznacza niedługi odcinek czasu, dobry, bity,
fura). Ich uz˙ycie zazwyczaj pokrywa rzeczywisty brak orientacji, niewiedze˛ lub ma
charakter asekuracyjny, a niekiedy wypływa z fałszywej czy prawdziwej delikatnos´ci
wobec odbiorcy komunikatu (np. Spóz´nił sie˛ około godziny. Ciasto nalez˙y piec około
godziny. Nie było go blisko kwadrans. Zrobił to mniej wie˛cej dobrze. Uszedł prawie ponad
kilometr. Do wsi X. be˛dzie mniej wie˛cej trzy kilometry lub: trzy kilometry z hakiem czy
ludowe: trzy kilometry i ho, ho. Be˛de˛ gotów z robota˛ za mniej wie˛cej tydzien´. Daj mi troche˛
czasu. Wlac´ do garnka troche˛ wody, wsypac´ jarzyny... Wracam zaraz/za chwile˛/za minu-
te˛/za moment – cze˛ste w informacjach pozostawionych na drzwiach sklepów. Za chwile˛
be˛de˛ u ciebie – tzn. niedługo, choc´ i ta wielkos´c´ jest wzgle˛dna, bo jej „wymiernos´c´” zalez˙y
od indywidualnego poczucia czasu, a takz˙e odległos´ci. Nie było go dobra˛ godzine˛. Zabrało
mi to fure˛ czasu. Przyniósł mi fure˛ jabłek ‘duz˙o’. Czekam na was bita˛ godzine˛. Po niejakim
czasie garnek odstawic´ z ognia. Dodajmy ska˛pa˛ łyz˙ke˛ cukru. Czy mógłby mi pan pos´wie˛cic´
około kwadransa?). Warto zauwaz˙yc´, z˙e cze˛sto uz˙yte wyrazy be˛da˛ce konkretnymi elemen-
tami systemu miar, jak minuta, kwadrans, godzina itp., sa˛ zespalane z wyrazami ogólnymi,
które osłabiaja˛ ich precyzje˛.
Wspomniany indywidualizm w stosunku do miar, zwłaszcza czasu, dobrze oddaja˛
cze˛sto powtarzaja˛ce sie˛ dialogi: Która godzina? – Dochodzi pia˛ta. – A dokładnie? – I tu
naste˛puje znaczna rozpie˛tos´c´ okres´len´ w odpowiedziach róz˙nych osób: dla jednych jest to
pia˛ta za minute˛, dla innych za 5, za 10, za 15, a nawet za 20 minut.
Co do wszelkich miar, to w ich nieprecyzyjnym okres´laniu celuja˛ kobiety, które ten rys
je˛zykowych zachowan´ potocznych przenosza˛ na szersza˛ płaszczyzne˛ je˛zyka rodzinnego
16
.
Na przykład w gospodarstwach domowych, niezalez˙nie od oficjalnie obowia˛zuja˛cych
systemów miar, utrzymuja˛ sie˛ miary umowne (np. kubki, szklanki, filiz˙anki, łyz˙ki, łyz˙eczki
– płaskie, czubate, z czubem, ska˛pe, dobre, pełne itp.), oparte przede wszystkim na
wzajemnej proporcji składników, a nie na stosunku do jednej stałej wartos´ci, a takz˙e na
tradycja˛ utrwalonej wzorcowos´ci pewnych przedmiotów (np. palec, tylec noz˙a, koniec
noz˙a, koniec łyz˙ki – grube na palec, na dwa palce, na grubos´c´ tylca noz˙a, na koniec łyz˙ki
itp.). Towarzyszy temu duz˙a swoboda w uz˙ywaniu rozlicznych okres´len´ ogólnych i nie-
precyzuja˛cych (np. troche˛, odrobina, szczypta, niewiele, mniej wie˛cej, prawie itp.). Taki
powszedni „system” mierniczy obsługuja˛cy codzienne potrzeby i potoczna˛ komunikacje˛
je˛zykowa˛ ma w polszczyz´nie bardzo długa˛ tradycje˛
17
.
Brak potrzeby precyzji w potocznym je˛zyku objawia sie˛ równiez˙ trwałos´cia˛ istnienia
w nim bardzo wielu nieokres´lonych czy z´le okres´lonych poje˛c´, nieznajomos´cia˛ zakresu
znaczeniowego uz˙ywanych wyrazów oraz mieszaniem poje˛c´ i nazw (np. gwiazda – pla-
neta, rodzaj – gatunek, ilos´c´ – liczba, rza˛d – szereg, linia – płaszczyzna, okra˛g – koło –
kra˛g – kula, głoska – zgłoska, głoska – litera, karta – stronica, ruski – rosyjski, pruski –
niemiecki – german´ski, mech – porost, robak – owad, gad – płaz i wiele innych), co
wywodzi sie˛ z nieprecyzyjnego mys´lenia, a u podstawy jednego i drugiego lez˙y brak
rzetelnej wiedzy, wiedzy o charakterze ogólnym, w obre˛bie której braki wykazuja˛ dos´c´
powszechnie równiez˙ ludzie wykształceni.
188
d) Z ignorancja˛ s´cis´le wia˛z˙e sie˛ inercyjna postawa wobec otaczaja˛cej rzeczywistos´ci,
szczególnie tej pozaludzkiej. Zwróc´my uwage˛ na fakt, z˙e potoczny krytycyzm – rozwinie˛ty
przeciez˙ w duz˙ym stopniu – dotyczy przewaz˙nie ludzi i ich wzajemnych relacji, a nie
własnej kompetencji w zakresie wiedzy o przedmiotach, zjawiskach, faktach itd. otacza-
ja˛cego s´wiata. W potocznych zainteresowaniach ludzi moz˙na by wydzielic´ jakby dwie
sfery: bliz˙sza˛ A – która obejmuje człowieka i jego sprawy, oraz dalsza˛ B – która nie jest
tak s´cis´le zwia˛zana z człowiekiem. Postawa potoczna nie sprzyja pogłe˛bianiu wiedzy,
szczególnie dotycza˛cej sfery B, bo to wymagałoby cia˛głego stawiania pytan´ o istote˛ rzeczy
i podejmowania prób udzielania na nie odpowiedzi. Zachowania potoczne stronia˛ od
dociekliwos´ci naukowej i twórczego krytycyzmu, a pozostaja˛ i funkcjonuja˛ na powierzch-
ni rzeczywistos´ci. Pytania stawiane na tej płaszczyz´nie, jez˙eli rozwijaja˛ wiedze˛ o s´wiecie,
to raczej wszerz niz˙ w gła˛b (np. dotycza˛ wygla˛du zewne˛trznego, koloru przedmiotu,
sposobu zachowania sie˛, poruszania, usytuowania wobec innych elementów otoczenia itp.
– natomiast bardzo rzadko dotycza˛ istoty istnienia i funkcjonowania). Powierzchownos´c´
i uproszczenia jako charakterystyczne włas´ciwos´ci potocznos´ci dobrze ilustruje sytuacja
poznawania je˛zyka przez dzieci. Stosunkowo rzadko, nawet w rodzinach inteligenckich,
dzieci pytaja˛ce o znaczenie słów i poje˛c´ otrzymuja˛ od dorosłych wyczerpuja˛ce odpowie-
dzi. Najcze˛stszymi reakcjami sa˛: zbywanie, ope˛dzanie sie˛, nieche˛c´ do rozmowy lub tez˙
posługiwanie sie˛ ogólnikami, uproszczeniami, informacja˛ niepełna˛ lub nieprawdziwa˛
(przyczyn tego nalez˙y szukac´ we wczes´niej omówionych cechach potocznego mys´lenia
i mówienia). W tej sytuacji ustny przekaz pokoleniowy – którego rola w poznawaniu
je˛zyka ojczystego, a za jego pos´rednictwem takz˙e otaczaja˛cego s´wiata, jest bardzo duz˙a –
sprowadza sie˛ przede wszystkim do mechanicznego przyswajania przez nowe pokolenie
elementów systemu usytuowanych w teks´cie.
Celem powyz˙szych rozwaz˙an´ było zwrócenie uwagi na te strony potocznego je˛zyka,
w których mieszcza˛ sie˛ rozległe pokłady ignorancji, trudne zreszta˛ do wykorzenienia.
Omówione włas´ciwos´ci potocznych zachowan´ je˛zykowych, takie jak: ogólnos´c´, ogólni-
kowos´c´, nieprecyzyjnos´c´, nielogicznos´c´, automatyzm, powierzchownos´c´ etc., s´cis´le zwia˛-
zane z ich mys´lowymi odpowiednikami, takimi jak biernos´c´, inercja, brak logiki etc., nie
tylko sa˛ od dawna zakorzenione w je˛zyku i mys´leniu, ale cia˛gle maja˛ sprzyjaja˛ce warunki
trwania, dodatkowo wspierane długotrwała˛ tradycja˛ i przyzwyczajeniami pokolen´. Sło-
wem, stanowia˛ immanentny składnik potocznos´ci. Mowa była głównie o tych czynnikach
zewne˛trznych, które maja˛ na tyle negatywne działanie, z˙e prowadza˛ głównie do zachowan´
odtwórczych, a nie krytycznie twórczych w potocznej komunikacji społecznej. Jest to
zreszta˛ bardziej krytyka zachowan´ mentalnos´ciowych, a zwłaszcza inercyjnej percepcji
s´wiata, niz˙ wartos´ciowanie samej potocznos´ci je˛zyka, która swoja˛ ignorancje˛ zawdzie˛cza
s´cisłemu zwia˛zkowi z potocznym mys´leniem i społecznymi zachowaniami człowieka.
Tym niemniej ostateczna˛ konkluzje˛ T. Hołówki, która˛ zamyka autorka tekst swojej ksia˛z˙ki,
w równej mierze odnies´c´ moz˙na do potocznos´ci je˛zykowej: „Ale powstaje takz˙e drugie
pytanie: czy wolno nam nazywac´ mys´lenie potoczne nieracjonalnym, gdy zachodzi
podejrzenie, z˙e to wszystko, co składa sie˛ na tradycyjny etos poznawczy nauki i filozofii
– autorefleksja, sceptycyzm, spójnos´c´, precyzja, jednorodnos´c´ – nie byłoby moz˙liwe,
gdyby nie istniał koja˛cy, niewybredny, bałagan´ski i pewny siebie grunt zdrowego rozsa˛d-
ku”
18
.
189
Przypisy
1
T. Hołówka, Mys´lenie potoczne. Heterogenicznos´c´ zdrowego rozsa˛dku, Warszawa 1986.
2
Nie jest to zatem charakterystyka je˛zyka potocznego jako całos´ci.
3
Por. R. Grzegorczykowa, Władanie je˛zykiem a wiedza o s´wiecie, [w:] Konotacja, pod red. J. Bartmin´skiego,
Lublin 1988.
4
Takie rozumienie nie wyklucza, ani nie neguje istnienia wewne˛trznego zróz˙nicowania potocznej odmiany
je˛zyka, ale tez˙ nie stoi z nim w sprzecznos´ci.
5
Ze wste˛pu M. Czerwin´skiego do ksia˛z˙ki T. Hołówki, op. cit. , s. 6.
6
Ibid. , s. 7.
7
Por. słowa wiersza i piosenki Kukułeczka kuka, gniazdka sobie szuka...
8
Por. K. Handke, Łacin´ska terminologia a polskie słownictwo botaniczne, [w:] Słowian´sko-niesłowian´skie
kontakty je˛zykowe, Warszawa (w druku).
9
Por. np. M. Ziółkowska, Gawe˛dy o drzewach, Warszawa 1988 oraz L. Wajda-Adamczykowa, Polskie
nazwy drzew, Wrocław 1989.
10
Przytoczone zostały tylko te spos´ród okres´len´, które bezpos´rednio ilustruja˛ omawiana˛ kwestie˛. Ciekawe
sa˛ takz˙e inne aspekty tego słownictwa, jak choc´by cze˛ste wykorzystywanie w okres´laniu rodzaju chmur elementu
barwy i kształtu.
11
Osobnym zagadnieniem jest ignorancja je˛zykowa wywołana rozmaitymi przyczynami zewne˛trznymi, jak
przymusowe wynaradawianie czy zły system edukacji etc.
12
Por. przede wszystkim D. Buttler, H. Kurkowska, H. Satkiewicz, Kultura je˛zyka polskiego, Warszawa,
t. I 1973, t. II 1982.
13
Por. A. Walicki, Błe˛dy nasze w mowie i pis´mie ku szkodzie je˛zyka polskiego popełnione oraz prowincjona-
lizmy, wyd. 2 1886 r.
14
A. Walicki, op. cit. , s. 176.
15
Bardzo liczne przykłady niepoprawnos´ci i lapsusów mogłabym podac´ jako czytelnik tego typu tekstów,
a przede wszystkim jako wielokrotny redaktor naukowy wielu tomów zbiorowych.
16
Por. K. Handke, Polski je˛zyk familijny (maszynopis ksia˛z˙ki); tejz˙e, Je˛zyk familijny i jego rola w kształto-
waniu potocznej polszczyzny, [w:] Studia linguistica Polono-Slovaca III, Kraków.
17
Kwestie te omówiłam w referacie pt. Tradycja je˛zykowa w tekstach polskich ksia˛z˙ek kucharskich, wygło-
szonym na konferencji nt. Leksyka zwia˛zana z przygotowywaniem pokarmów w je˛zykach słowian´skich (Białystok,
wrzesien´ 1989 r.); tekst nieopublikowany.
18
T. Hołówka, op. cit. , s. 187.
190