Dąbrowa Z., Znalezisko szóstaka koronnego z 1650 roku
1
Dąbrowa Z., Znalezisko szóstaka koronnego z 1650 roku, [w:] "Grosz", nr 95,
10-12 2003.
W dniu 10. 05. br. natrafiłem na giełdzie staroci w
Bytomiu u jednego ze sprzedających, na dosyć
rzadkiego szóstaka koronnego Jana Kazimierza z 1650
roku
wybitego
w
mennicy
wschowskiej.
Zaintrygowany tą niezwykłą ofertą, spróbowałem
zasięgnąć u niego informacji o pochodzeniu tej
nieczęsto spotykanej monety. Po dłuższej rozmowie
dowiedziałem się, że szóstak należał do depozytu
średniej wielkości odkrytego przypadkowo w
okolicach Krzeszowic na południu Jury Krakowsko-
Częstochowskiej wiosną tego roku. Depozyt znajdował
się dosyć płytko w ziemi pod skałą i nie posiadał
żadnego wyraźnego zabezpieczenia. W jego skład
wchodziło ok. 250 - 260 monet, głównie szóstaków i
ortów z okresu panowania królów: Zygmunta III
Wazy, Jana Kazimierza oraz pierwszych lat Jana III
Sobieskiego.
Wkrótce po znalezieniu skarb uległ rozproszeniu,
stąd informacje na jego temat są niestety
powierzchowne i tylko w przybliżeniu oddają jego
rzeczywisty skład. Osobiście miałem okazję oglądać
jedynie kilka monet z tego znaleziska z tym, że
dokonałem zakupu tylko dwóch najciekawszych
pozycji. A oto przybliżony skład depozytu (wartości
poszczególnych grup monet w groszach srebrnych
oszacowano na podstawie ich wartości nominalnych
lub ceny rynkowej ok. 1680 r.).
W depozycie tym wystąpiły monety dosyć rzadkie, w
tym między innymi:
- wspomniany szóstak z 1650 r. z mennicy
wschowskiej (prawdopodobnie 3 (?) szt.)
- szóstak koronny Jana Kazimierza z 1658 r. z
mennicy krakowskiej (1 szt.)
- szóstak koronny Jana III Sobieskiego, popiersie w
zbroi z określeniem nominału "IV" zamiast "VI" i z
literą "C" nad herbem Janina z 1680 r. (4 szt. w stanie
praktycznie menniczym, niestety z perforacją na skutek
wady blachy - były to najmłodsze monety określające
czas ukrycia skarbu).
Z innych monet można na podstawie uzyskanych
informacji określić bliżej jedynie parę ortów Zygmunta
III Wazy (gdańskie z roczników: 1612, 1615, 1616
oraz kilka z lat 1623 i 1624), Jana Kazimierza
(koronne z roczników 1655 i 1657 oraz gdański z 1658
r.) Jana III Sobieskiego (koronny z 1677 r.) oraz
Fryderyka Wilhelma z 1676 r.
Szacunkowa wartość depozytu w groszach srebrnych
wynosiła ok. 1800 groszy co odpowiada kwocie ok. 60
złp. Przeliczając to na monety "grube" (talary lub
dukaty) uważane za pieniądz stabilny, nie podlegający
takiej deprecjacji, jak drobnica szelężna czy drobne
nominały srebrne, przy przeliczniku obowiązującym w
70-tych latach XVII w. wynoszącym: 1 dukat = 2
talary = 7 złp, otrzymamy 8 1 dukata lub 17 talarów.
Na owe czasy nie była to jakaś szczególnie duża suma
pieniędzy. Odpowiadała wprawdzie prawie rocznemu
zarobkowi
robotnika
niewykwalifikowanego
lub
nauczyciela, ale już "tylko" niepełnym 3-miesięcznym
poborom mistrza murarskiego czy niecałym 2-
miesięcznym pisarza miejskiego.
Na tle skarbów pochodzących z terenów ówczesnej
Rzeczpospolitej i datowanych na II połowę XVII w.
Dąbrowa Z., Znalezisko szóstaka koronnego z 1650 roku
2
depozyt ten można zakwalifikować jako średni.
Również jego skład jest raczej typowy dla początków
panowania
króla
Jana
III
Sobieskiego
(współwystępowanie szóstaków i ortów oraz drobnicy
srebrnej
z
boratynkami
nie
jest
niczym
nadzwyczajnym), trochę dziwny jest jedynie brak
popularnych wówczas tymfów, nadzwyczaj skąpa
obecność monet obcych oraz przymieszka dukata przy
jednoczesnym braku grubych nominałów srebrnych
(np. powszechnie używanych talarów niderlandzkich).
Całość sprawia wrażenie raczej jakiegoś bieżącego
utargu lub depozytu podróżnego ukrytego z myślą o
jego szybkim podjęciu. Przemawia za tym brak talarów
oraz bardzo silna reprezentacja nominałów średnich
występujących w codziennych rozliczeniach i
charakterystyczne miejsce ukrycia (skała), a także brak
wyraźnego zabezpieczenia. Jak było naprawdę, kto i
dlaczego ukrył te monety oraz co się stało z ich
właścicielem - tego nie dowiemy się już nigdy.
Pozostają nam tylko domysły i mniej lub bardziej
prawdopodobne hipotezy.
Natomiast wielka szkoda, że ten w końcu dosyć
ciekawy depozyt został tak szybko rozproszony bez
możliwości choćby pobieżnego jego opracowania. Jest
jednak coś niepokojącego w naszym prawodawstwie
tyczącym znalezisk archeologicznych. Z tego co mi
wiadomo, jest ono dosyć restrykcyjne, nakłada na
znalazcę obowiązek zgłoszenia i oddania znaleziska
niewiele mu jednak w zamian oferując, bardziej za to
grożąc (obietnice bliżej nieokreślonej nagrody w
warunkach notorycznie dziurawego budżetu mogą
budzić jedynie wzruszenie ramion). Trudno się zatem
dziwić, że w tej sytuacji zdecydowana większość
znalezisk trafia na dosyć obecnie prężny rynek
numizmatyczny, omijając szerokim łukiem oficjalne
struktury (pieniądz zawsze ciągnie do pieniądza). Czy
jednak nie było by lepiej wzorować się w tym
względzie na sprawdzonych wzorcach (tak jakoś
najwięcej rzeczowej informacji o skarbach monet
mamy z czasów, gdy przepisy dotyczące znalezisk
były dosyć liberalne - znalazca przekazywał znalezisko
do opracowania, po czym mu je zwracano lub za jego
zgodą spieniężano zachowując jednak prawo wykupu
wybranych pozycji przez muzea; w takiej sytuacji
znalazca nie tracił a nauka tylko zyskiwała). Zawsze
jest tak, że im więcej restrykcji, tym więcej szarej
strefy. Myślę, że jest to problem wart zainteresowania i
szerszej dyskusji.
Powracając zaś do szóstaków Jana Kazimierza z roku
1650 trzeba stwierdzić, że wyróżniają się one
zdecydowanie spośród licznej grupy XVII-wiecznych
monet tego nominału. Przede wszystkim mają
wyraźnie mniejszą średnicę (o ile dla przeciętnego
szóstaka Zygmunta III, Jana Kazimierza czy Jana III
wynosi ona ok. 25 - 27 mm, to tutaj jest to ok. 21 mm),
znacznie niższą wagę oraz wyższą próbę srebra.
Nietypowa jest również ich szata graficzna; popiersie
króla w wieńcu laurowym (choć właściwie taki układ
popiersia znany jest nie tylko na szóstakach
wschowskich, ale bydgoskich i krakowskich), orzeł
jako herb Korony (znany tylko na szóstakach
wschowskich, bydgoskich z 1650 i próbnym
poznańskim z 1651 roku) ale przede wszystkim sposób
przedstawienia nominału zupełnie różny na emisjach
wcześniejszych, jak i późniejszych (rzymska cyfra V -
I po obu stronach ud orła, z czym mamy do czynienia
tylko na szóstakach wschowskich z roku 1650).
A oto jak doszło do wybicia tej niezwykłej monety.
Schyłek panowania króla Zygmunta III Wazy (1587 -
1632), ojca Jana Kazimierza, znaczy uchwała sejmu
koronnego z 23 listopada 1627 roku o zaprzestaniu
emisji monety drobnej (czyli wszystkich nominałów
niższych od półtalara). Skuteczność realizacji tej
decyzji widoczna jest w dosłownie każdym zbiorze
numizmatycznym, gdzie ciąg roczników szelągów,
groszy, półtoraków, szóstaków czy ortów z mennic
koronnych i litewskich, kończy się na roku 1627
(niezwykle rzadkie półtoraki z lat 1628, 1629 lub
szelągi z 1631 roku powstały prawdopodobnie w
wyniku zbyt późnego powiadomienia mennicy o
uchwale, pomyłki rytownika stempla lub są po prostu
próbami menniczymi a prywatna mennica Krotoskich
w Łobżenicy, bijąca ternary do roku 1630 - korzystała
najprawdopodobniej z jakiegoś specjalnego zezwolenia
lub po prostu sprytnie wykorzystała klauzule zawarte
w swoim przywileju menniczym).
Zaprzestanie emisji drobnych i średnich nominałów
spowodowało
wkrótce
ogólne
niezadowolenie
społeczeństwa z braku drobnej monety krajowej. W
latach 1633-34 sprawą tą zajęła się komisja sejmowa
do spraw menniczych. Zgłosiła ona szereg propozycji
(np. rezygnacja z dochodów menniczych, bicie monet
wyłącznie ze srebra wysokiej próby - 14-ej w skali
łutowej , tj. 0,875 wg skali dziesiętnej, wprowadzenie
systemu dziesiętnego zamiast dotychczasowego
średniowiecznego).
Jednak
nie
zostały
one
wprowadzone w życie do końca panowania króla
Władysława IV (1632 - 1648).
Przełom przyniosło dopiero panowanie króla Jana
Kazimierza (1648-1668). Reformy mennicze tego
króla otwiera uchwała sejmowa z roku 1650 - o
podwyższeniu wagi grzywny krakowskiej z 197,7 do
201,9 grama. Równocześnie, zgodnie z konstytucją
sejmu zwyczajnego warszawskiego z przełomu lat
1649/50 , mennice krajowe rozpoczęły wybijanie
monet srebrnych o mniejszej wartości nominalnej:
ortów, szóstaków, trojaków, dwugroszy, groszy oraz
miedzianych szelągów.
Uchwalona nowa ordynacja mennicza nawiązała do
niektórych wcześniejszych propozycji sejmowej
komisji do spraw menniczych, mianowicie nominały
od trojaka do orta bito ze srebra próby 14-ej a grosze i
dwugrosze ze srebra próby 7-ej.
Dla
interesującego
nas
szóstaka
ordynacja
przewidywała bicie 108 sztuk monet z 14-łutowej
grzywny srebra, stąd urzędowo winien on ważyć 1.87
g (w tym 1,63 g czystego srebra). Właśnie ta niewielka
masa monety tłumaczy jej niewielką średnicę
(zdecydowanie mniejszą, niż wcześniejsze szóstaki
Zygmunta III Wazy).
Dąbrowa Z., Znalezisko szóstaka koronnego z 1650 roku
3
Ordynacja mennicza z roku 1650 obowiązywała do
roku 1656, choć zgodnie z nią bito do końca jedynie
orty, zaprzestając w praktyce emisji drobniejszych
nominałów już w latach 1651 - 1652 (emisje z lat 1653
- 1654 są niezwykle rzadkie). Jako najlepsze monety
polskie z XVII wieku emisje te nie przyniosły
skarbowi państwa żadnego dochodu, tak niezbędnego
w ówczesnej sytuacji kraju. Wybuch wojny ze Szwecją
w 1655 roku wymusił więc znaczące obniżenie stopy
monet srebrnych. Począwszy od roku 1656 nowe
szóstaki bije się już ze srebra próby 6-tej (0,375) i choć
są teraz większe i cięższe, to jednak zawartość w nich
czystego srebra będzie odtąd drastycznie spadać. Sen o
posiadaniu pieniądza pełnowartościowego zakończył
się.
A oto reprodukcja (skan) omawianej monety:
Av.: popiersie Jana Kazimierza w wieńcu laurowym
z herbem Wieniawa u dołu, rozdzie-lające napis
otokowy:
IO:CASIMI.DG.(herb Wieniawa).REX.P.ET.S
Rv.: ukoronowany orzeł polski z głową w prawo
(heraldycznie) i tarczą z herbem Wazów (Snopek) na
piersiach oraz liczbą V- I po bokach, przedzielający u
góry i u dołu napis otokowy: MON.ARGEN. - .REG
POL 1650 Średnica: 21,2 mm Masa: 2,01 g
Jak to pokazuje skan, moneta jest podwójnie
uderzona stemplem co wyraźnie widać na awersie, stąd
część liter i znaków interpunkcyjnych jest tu
zdeformowana, niemniej jednak jest ona w pełni
identyfikowalna.
Prawdopodobna
wada
stempla
rewersu spowodowała powstanie na tarczy ze
Snopkiem Wazów linii dzielącej ją na dwie części (na
pewno nie było to zamiarem rytownika). Masa monety,
nieznacznie większa od przepisanej (jak pamiętamy ok.
1,87 g), jest zgodna z ówczesnymi standardami i
dobrze świadczy o ówczesnym dzierżawcy mennicy
Andrzeju Tymfie (nota bene pomysłodawcy znacznie
później wprowadzonych do obiegu podwartościowych
złotówek zwanych od jego nazwiska "tymfami").
Szóstak zaliczał się do nominałów średnich i ok. 1650
roku dysponował siłą nabywczą równą niepełnym dwu
trofom (trofa to wskaźnik określający siłę nabywczą
pieniądza w rozważanej epoce historycznej i
odpowiadający ówczesnym kosztom zakupu ok. 3000
kalorii zawartych w podstawowych środkach
spożywczych, obejmujących odpowiednie proporcje
węglowodanów, tłuszczy i białka, czyli 1800 : 900 :
300) co oznacza, że pozwalał na zakup żywości dla
jednego człowieka na prawie dwa dni. Za szóstaka
można było wtedy kupić ponad 1 kg mięsa wołowego
lub ok. 30 jajek, żeby go natomiast zarobić robotnik
folwarczny musiał się trudzić cały dzień, czeladnik
murarski ok. 1 dnia zaś jego szef, czyli mistrz murarski
tylko 1/8 dnia.
Szóstaki wschowskie z roku 1650 są monetami
stosunkowo rzadkimi. Dostępne mi katalogi monet
polskich określają ich stopień rzadkości w sposób
następujący:
- katalog Edmunda Kopickiego: poz. kat. 1604,
stopień rzadkości: R4
- katalog monet polskich 1649-1696: poz. kat. 124,
stopień rzadkości: R3
- katalog Józefa Tyszkiewicza: 10 M
Z uwagi na zaprzestanie produkcji tych szóstaków
jeszcze w tym samym, 1650 roku, co zdecydowanie
ograniczyło ich zasięg oraz wysoką jakość srebra, z
której były wybijane, co skłaniało do ich wyławiana i
kierowania do ponownego przetapiania i fabrykowania
następnie monet o znacznie gorszej stopie menniczej,
stanowią one nikły dodatek do skarbów z okresu
"potopu" szwedzkiego (a więc stosunkowo bliskich
okresowi ich wybicia), nie mówiąc o skarbach
późniejszych. Tym bardziej wart jest podkreślenia fakt
wystąpienia takiej monety w depozycie, dla którego
przybliżony czas ukrycia (określany na podstawie
najmłodszej zachowanej monety) można oszacować na
początek panowania Jana III (po roku 1680).
Bibliografia:
1. Józef Andrzej Szwagrzyk, "Pieniądz na ziemiach polskich
X - XX w.", Wrocław 1973
2. Edmund Kopicki, "Ilustrowany skorowidz pieniędzy
polskich i z Polską związanych", Warszawa 1995
3. Józef
Tyszkiewicz,
"Podręcznik
numizmatyczny
zawierający ceny amatorskie monet polskich" - reedycja,
Warszawa 1973
4. "Katalog monet polskich 1649 - 1696", Warszawa 1982
5. Zbigniew Żabiński, "Siła nabywcza pieniądza w Krakowie
w XVII i XVIII w." Wiadomości Numizmatyczne 1973,
str. 129 - 137
Zygmunt Dąbrowa