13 druga wojna rosyjsko czeczeńska 1999


Rosja-Czeczenia Russia-Chechnya

















Mapa strony

Rosja - Czeczenia
Pierwsze starcia
Pierwsi imamowie
Pod sztandarami Szamila
Czeczenia w II poł. XIX w.
Rewolucje i wojna domowa
Radziecka autonomia
Deportacja
Restytucja autonomii
W dobie pieriestrojki
Niepodległa Czeczenia
Wojna 1994-1996
Między wojnami
Wojna 1999-? 
Zbrodnie wojenne


Strona główna
Konflikt rosyjsko-czeczeński
System represji w ZSRR
Masowe deportacje w ZSRR
Deportacje Polaków do ZSRR
Polacy w Kazachstanie
Wschodnie losy Polaków
Kresy Wschodnie
Przesiedlenia Polaków z ZSRR
Dzieje myśli politycznej
Z najnowszych dziejów Polski
Z dziejów Wrocławia

Moje publikacje


Wojna rosyjsko-czeczeńska
1999-?

Spis treści
   Konflikt w Dagestanie
   Pierwsza faza wojny z Czeczenią
   Faza druga - początek inwazji
   Faza trzecia - walki w centralnej Czeczenii
   Faza czwarta - zmagania o Grozny
   Faza piąta - wojna partyzancka


Konflikt w Dagestanie
Dagestan był terenem najintensywniejszej działalności
wahhabitów na Północnym Kaukazie, ale jak się uważa ich zwolennicy
stanowili jedynie 5-10 % społeczeństwa. Nieudane próby zdobycia
poważniejszych wpływów na życie republiki dagestańskiej w poprzednich
latach i zarazem bierna postawa władz wobec wahhabickiej wspólnoty w
tzw. strefie kadarskiej legły u źródeł podjętej latem 1999 r. próby
opanowania kolejnego terytorium. Na tym polu nastąpiła współpraca z
radykałami w Czeczenii. Islamiści poczęli przejmować kontrolę nad
osadami rejonu cumadyńskiego, a wahhabicka Islamska Szura Dagestanu w
końcu lipca zapowiedziała powołanie niezależnego państwa islamskiego. W
rejon działań islamistów władze poczęły ściągać siły wojskowe i
specjalne, lotnictwo podjęło rakietowe ataki na opanowane przez nich
miejscowości. 7 sierpnia 1999 r. do akcji włączył się dowodzony przez
Szamila Basajewa oddział bojowników islamskich, złożony głównie z
przeszkolonych w Czeczenii Dagestańczyków i Czeczenów, który
przekroczył granicę czeczeńsko-dagestańską i zajął kilka osad w
rejonach cumadyńskim i botlichskim. Ogłoszono powstanie państwa
islamskiego i świętą wojnę przeciw Rosjanom i ich poplecznikom.
Islamiści nie uzyskali poważniejszego wsparcia ze strony miejscowej
ludności, natomiast w sposób bardzo zdecydowany zareagowały władze
Federacji. 8 sierpnia pododdziały ministerstwa obrony i ministerstwa
spraw wewnętrznych wspierane przez lotnictwo i artylerię przystąpiły do
walki z napastnikami. 12 sierpnia zostali oni wyparci z rejonu
cumadyńskiego, a 24 sierpnia z rejonu botlichskiego. W tej fazie walk
Rosjanie stracili 73 zabitych, a bojownicy Basajewa prawdopodobnie dwa
razy tyle. 25 i 26 sierpnia lotnictwo rosyjskie zbombardowało bazy
wahhabitów w Czeczenii. Uporawszy się z inwazją Basajewa siły federalne
przystąpiły 29 sierpnia do likwidacji tzw. strefy kadarskiej w rejonie
bujnakskim. Po wielodniowych potyczkach, ostrzale artyleryjskim i
bombardowaniu osady Karamachi i Czabanmachi zostały 12 września
zdobyte, a w toku walk zginęło 25 rosyjskich żołnierzy oraz ok. 100
bojowników wahhabickich i cywilów.
W związku z rolą różnych czynników rosyjskich w kreowaniu sytuacji na
Północnym Kaukazie, a osobliwie w Czeczenii i Dagestanie, powstało
wiele hipotez, podejrzeń i mitów, podsycanych podatnością opinii
publicznej na teorie spiskowe i atrakcyjnością opisów ciemnych figur
manipulujących zza sceny poczynaniami aktorów politycznych. W
kontekście poczynań ekstremistów czeczeńsko-dagestańskich i źródeł ich
finansowania pojawiło się nazwisko Borysa Bieriezowskiego, któremu
przypisywano konspiracyjne kontakty z Basajewem i Udugowem, finansowe
wspieranie ich poczynań. W mediach zależnych od politycznych wrogów
Bieriezowskiego pojawiły się materiały wskazujące wręcz na tego
ostatniego jako na faktycznego organizatora wydarzeń w Dagestanie w
celu wykorzystania ich w walce politycznej o władzę w Moskwie. Inne
przypuszczenia sugerowały, iż rajd Basajewa był po prostu operacją
rosyjskich służb specjalnych. Istnieją źródła, w tym także wywiadowcze,
mówiące o kontaktach z Basajewem szefa administracji prezydenckiej
Wołoszyna. Informacje tego rodzaju i budowane na nich hipotezy nie są
obecnie możliwe do rzeczowej weryfikacji, ale podejrzenia budzi
koincydencja rozpoczęcia kampanii wyborczej w Rosji, zmiany na
stanowisku premiera i ataku Basajewa na Dagestan. Wydaje się niemal
pewne, że prezydent Maschadow kilkakrotnie ostrzegał Moskwę przed
możliwością rajdu ekstremistów na Dagestan, powstaje zatem pytanie
dlaczego nie zostały podjęte przez władze federalne odpowiednie kroki,
dlaczego ignorowano zagrożenie, mimo iż o zamiarach Basajewa głośno
było w Groznym, a nawet wówczas, gdy wywiad wojskowy już zauważył ruch
oddziałów islamskich? Jako żywo przypominało to okoliczności ataku
tegoż Basajewa w Budionnowsku w 1995 r.
5 września w Bujnaksku wyleciał w powietrze dom zamieszkały przez
rodziny rosyjskich żołnierzy. Zginęły 62 osoby, głównie kobiety i
dzieci, a 146 osób odniosło rany. Tego samego dnia ok. 2 tys.
bojowników islamskich pod wodzą Basajewa i Chattaba przekroczyło
granicę Czeczenii i Dagestanu i zajęło rejon nowołakski, prawdopodobnie
z zamiarem uderzenia na Chasawjurt. Po ciężkich walkach z udziałem
lotnictwa i artylerii dopiero 14 września siłom federalnym udało się
odbić centrum rejonu i zmusić napastników do odwrotu. W sumie w toku
walk w Dagestanie siły federalne straciły 279 zabitych. W nocy z 9 na
10 września w Moskwie nieznani sprawcy wysadzili w powietrze budynek
mieszkalny, powodując śmierć 102 a rany 214 osób, a 13 września podobny
zamach pociągnął za sobą śmierć 124 ludzi. 16 września kolejna bomba
eksplodowała w budynku mieszkalnym w Wołgodońsku w obwodzie rostowskim,
zabijając 17 mieszkańców i raniąc 480. Władze rosyjskie niezwłocznie
odpowiedzialnością za te akty terroru obciążyły Czeczenów, jakkolwiek
nie przedstawiono na to żadnych dowodów. Świadomie kreowano psychozę
strachu przed czeczeńskimi terrorystami. Wspomniane akty terroru mogły
być prowokacją zorganizowaną na zlecenie rosyjskich ośrodków
politycznych, a najwięcej przesłanek zdaje się wskazywać na Kreml jako
ich inspiratora. Już kilka tygodni wcześniej pojawiły się w prasie
rosyjskiej i zagranicznej sygnały, że administracja Jelcyna może
sięgnąć do prowokacji, w tym i do zamachów terrorystycznych, aby
poprzez destabilizację sytuacji politycznej i społecznej powstrzymać
rosnącą siłę bloku skupionego wokół mera Moskwy Jurija Łużkowa i byłego
premiera Jewgienija Primakowa. Siergiej Stiepaszyn, który jako premier
FR publicznie zapowiadał, iż oddziały federalne nie zostaną wysłane do
Czeczenii, w styczniu 2000 r. przyznał, iż przygotowania "aktywnych
działań" Czeczenii rozpoczęły się w marcu 1999 r. i przewidywano
wówczas opanowanie w sierpniu-wrześniu obszarów na północ od Tereku.
Jeśli tak, to akcja Basajewa w Dagestanie i zamachy terrorystyczne na
domy mieszkalne w Rosji stanowiły bez wątpienia dogodny pretekst do
podjęcia tego rodzaju działań. Czy były sprowokowane bądź zorganizowane
przez rosyjskie służby specjalne, inspirowane przez rosyjskich
polityków, czy tylko wykorzystane przez Moskwę - to zapewne nieprędko
zostanie wiarygodnie wyjaśnione.
Pierwsza faza wojny z Czeczenią
Niezależnie od tego czy i w jakim stopniu zbrojne uderzenie na
Czeczenię było już przygotowane (od marca 1999 r. czy nawet wcześniej)
decyzję o podjęciu działań wojskowych wiązać trzeba z sytuacją
polityczną zaistniałą w Rosji latem 1999 r., a szczególnie z
zagrażającym władzy kolejnym kryzysem. Seria afer korupcyjnych
sięgających najwyższych pięter establishmentu, w tym środowisk
bezpośrednio związanych z Kremlem i rodziny prezydenta, nadawała temu
kryzysowi już nie tylko wymiar moralno-prawny, ale przekształciła się w
negatywny czynnik gospodarczy, bowiem spowodowała m.in. wstrzymanie
przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy kolejnej raty kredytu
refinansującego dotychczasowe zadłużenie Rosji, a to groziło nowym
kryzysem finansów państwa jako że swoje zadłużenie musiała Rosja teraz
spłacać pogłębiając deficyt bieżącego budżetu. Przesunięcia w
politycznym otoczeniu Jelcyna i gorączkowe poszukiwanie rozwiązań
oddalających perspektywę poważniejszych zawirowań ekonomicznych i
społecznych cechowały położenie, w którym znów wojna stawała się
zachęcającym rozwiązaniem, a Czeczenia dogodnym przeciwnikiem. Kreml
usiłował dystansować się od oligarchów, a zwłaszcza Bieriezowskiego,
będącego dotąd postacią nr 1 w otoczeniu prezydenta, ale przychodziło
mu to z wielkim trudem. Uformowany pod przywództwem Łużkowa i Primakowa
blok polityczny Ojczyzna-Cała Rosja mimo ofensywy prowadzonej przeciw
niemu w mediach zależnych od Bieriezowskiego w rankingach sympatii
elektoratu legitymował się wpływami napawającymi otoczenie prezydenta
najpoważniejszymi obawami. Kreml gwałtownie potrzebował czegoś, co
odwróciłoby uwagę opinii publicznej od ciemnych interesów jelcynowskiej
"familii", a jednocześnie umożliwiło wykreowanie takiego sukcesora
Jelcyna, który zapewniłby prezydenckiemu otoczeniu jeśli już nie dalsze
panowanie, to przynajmniej bezpieczeństwo i bezkarność. Kreml i rząd
pragnęły w tym celu zdynamizować władzę państwową, zademonstrować jej
zdecydowanie i zdolność do konstruktywnego rozwiązywania trudnych
problemów, aby tym samym zwiększyć szanse partii władzy na sukces
wyborczy. Zarazem zaś tworzono sytuację, którą można byłoby ewentualnie
wykorzystać jako uzasadnienie wprowadzenia nadzwyczajnych rozwiązań
(np. stanu wyjątkowego) odsuwających wybory. Znów zaistniało wewnętrzne
zapotrzebowanie na "małą zwycięską wojnę". W jej zewnętrznym tle
niezmiennie pozostawało utrzymywanie wpływów na Kaukazie i kontrola nad
przepływem surowców, a zwłaszcza ropy naftowej i gazu z regionu
kaspijskiego. Dodać przy tym należy, iż tzw. resorty siłowe, a
zwłaszcza armia pragnęły rewanżu za faktyczną porażkę w wojnie
1994-1996 i odzyskania dawnego prestiżu i pozycji, a różnego rodzaju
legalnie i nielegalnie działający biznesmeni jak zwykle zainteresowani
byli wojną jako źródłem zysku.
Dość powszechnie za początek tzw. drugiej wojny czeczeńskiej
przyjmowane jest przekroczenie przez inwazyjne siły lądowe granicy
czeczeńsko-rosyjskiej 1 października 1999 r. Faktycznie jednak wojna
trwała już wówczas od wielu dni. Naloty rosyjskiego lotnictwa na
wybrane cele w Czeczenii rozpoczęły się 5 września 1999 r., a w połowie
miesiąca uległy zintensyfikowaniu. Wojna powietrzna była w znacznym
stopniu wzorowana na poczynaniach lotnictwa NATO w byłej Jugosławii.
Oficjalnie celami ataków były obiekty wojskowe, bazy i zgrupowania
ugrupowań terrorystycznych. Wedle informacji przekazanych przez gen.
Anatolija Kornukowa, dowódcę sił powietrznych Rosji, w okresie
poprzedzającym inwazję lądową lotnictwo rosyjskie wykonało 1300 lotów
bojowych nad Czeczenią. W ich rezultacie śmierć miało ponieść ok. 2
tys. bojowników czeczeńskich, zniszczono 30 mostów, 250 punktów
umocnionych, 150 baz i rejonów ześrodkowań przeciwnika, 60 pojazdów,
zaminowano bądź zniszczono 250 km dróg. Uderzenia powietrzne kierowane
były nie tylko na bazy i zgrupowania przeciwnika, lecz także na
elementy infrastruktury: mosty, drogi, linie i urządzenia telefoniczne,
sieć energetyczna, a następnie także na miasta. 15 września celem
bombardowań było Szali, a 23 września zbombardowane zostało lotnisko w
Chankale. Był to pierwszy atak na stolicę Czeczenii od 1996 r. Na
skutek tych nalotów z republiki zaczęli masowo uchodzić mieszkańcy
większych miast. Do końca września do pobliskiej Inguszetii uciekło
ponad 50 tys. ludzi.
W tym czasie w rosyjskich mediach i wypowiedziach polityków
upowszechniana była teza jakoby Czeczenia pragnęła dokonać aneksji
Dagestanu. Kolejne zamachy wstrząsające opinią publiczną przypisywane
były czeczeńskim terrorystom, choć faktycznie nie ustalono, kto był za
nie odpowiedzialny. 7 września telewizja NTV wyemitowała materiał
filmowy prezentujący makabryczne obrazy mordowania zakładników w
Czeczenii. 9 września nadano zaś sprawozdanie z posiedzenia rosyjskiej
Rady Bezpieczeństwa obradującej pod przewodnictwem Jelcyna oraz
informację o spotkaniu Jelcyna z Putinem poświęconym sytuacji na
Północnym Kaukazie, po którym premier rosyjski oświadczył, iż wysiłki
na rzecz ugody z Czeczenią na podstawie porozumienia chasawjurtowskiego
i późniejszych układów nie przyniosły rezultatu, a ekipa Maschadowa
utraciła kontrolę nad sytuacją w republice. Ze strony Kremla pojawiły
się twierdzenia o konieczności zbudowania strefy bezpieczeństwa na
podobieństwo utworzonej przez Izrael w Libanie.
15 września premier Putin zaprezentował w Dumie program nowej polityki
w kwestii czeczeńskiej, zrywając z ideą porozumienia chasawjurtowskiego
i treścią układu Jelcyn-Maschadow z maja 1997 r. Czeczenia miała być
zmuszona do uległości, a na początek proklamowano objęcie jej
kwarantanną. Połączenia kolejowe i drogowe przechodziły pod
bezpośrednią kontrolę sił federalnych, a na styku z Dagestanem miały
zostać zamknięte. Krył się za tym zamiar ekonomicznego uśmiercenia
Czeczeni, choć wcześniejsze doświadczenia w tym zakresie dowodziły
małej skuteczności blokady. Na granicy z Czeczenią wzniesiono
fortyfikacje polowe, rozmieszczając tam ponad 30 tys. żołnierzy
wyposażonych w czołgi i ciężką artylerię. Przygotowania do militarnego
zdławienia niepokornej republiki wchodziły w ostatnią fazę. Zarazem
Putin jeszcze 24 września zarzekał się, iż nie było mowy o
jakiejkolwiek akcji wojskowej na dużą skalę, a jedynie o obronie
ludności przed "bandytami i terrorystami". Władze i zależne od nich
media konsekwentnie budowały obraz Czeczenii i Czeczenów jako
zagrożenia już nie tylko dla integralności Rosji, ale wprost dla
bezpieczeństwa poszczególnych obywateli. Równocześnie zaś kreowany był
obraz nowego premiera rządu rosyjskiego jako polityka zdecydowanego i
odważnego, zdolnego wreszcie rozwiązać problemy, z którymi nie zdołali
uporać się jego poprzednicy, wyrwać społeczeństwo z apatii,
zniechęcenia i przygnębienia i poprowadzić je do sukcesów, a zarazem
"państwowca" stojącego ponad podziałami partyjnymi.
Faza druga - początek inwazji
Zapowiedź utworzenia strefy bezpieczeństwa wzdłuż granic Czeczenii była
zasadniczym motywem enuncjacji władz rosyjskich uzasadniających
podjęcie operacji lądowej. Miała ona zapobiec infiltracji islamskich
ekstremistów na tereny sąsiadujące z Czeczenią, zwłaszcza do Dagestanu,
a stamtąd w głąb Rosji i uniemożliwić ponowienie ataków
terrorystycznych. W oficjalnych i półoficjalnych wypowiedziach
reprezentanci władz dystansowali się natomiast od idei zajęcia całej
republiki. Operacje wojskowe wokół Czeczenii i w samej republice
prezentowane były wyłącznie jako operacja antyterrorystyczna, a nie
konflikt wojenny. Jej celem początkowo miało być ustanowienie swego
rodzaju "kordonu sanitarnego" wokół republiki, potem wspomnianej
"strefy bezpieczeństwa", następnie mówiono już o przywracaniu prawa i
porządku na obszarze całej Czeczenii, wreszcie wskazano na czysto
polityczne cele operacji: likwidację warunków odrodzenia "terroryzmu
czeczeńskiego" i reintegrację Czeczenii ze strukturami federalnymi.
Trudno odpowiedzieć na pytanie czy początkowo faktycznie zakładano w
Moskwie opanowanie tylko części terytorium czeczeńskiego, a dopiero
później powodzenie tej operacji skłoniło dowództwo rosyjskie do
rozszerzenia celów, czy też deklaracje o zamiarze ograniczonej inwazji
były jedynie zabiegiem propagandowym, mającym zminimalizować opór
krajowej i międzynarodowej opinii publicznej? Bez pogłębionych badań
źródłowych, na które przyjdzie zapewne jeszcze długo czekać, jedynie
hipotezą pozostaje twierdzenie, iż nie istniała żadna strategia wyjścia
z kryzysu, a cele wojny nie były jasno określone i rosły w miarę
osiąganych sukcesów, przy czym te ostatnie spowodowały porzucenie
początkowej ostrożności i rozwagi. Szczególną uwagę opinii publicznej
przykuwał wzrost pozycji w systemie władzy i popularności w
społeczeństwie premiera Putina, który z mało znanego funkcjonariusza
aparatu państwowego błyskawicznie stał się kandydatem obozu
kremlowskiego na prezydenta.
Uderzenie lądowe nastąpiło na północy, a terenem działania były rejony
naurski i szełkowski, przyłączone do Czeczeno-Inguskiej ASRR w 1957 r.,
zamieszkane w większości przez Kozaków, Rosjan i ludność czeczeńską w
znacznej części nastawiona prorosyjsko. W kontekście enuncjacji o
zamiarze tworzenia strefy bezpieczeństwa pojawiły się wówczas
przypuszczenia, że Moskwa może dokonać podziału republiki według granic
sprzed 1944 r. Siły rosyjskie nie napotkały na północy poważniejszego
oporu i w ciągu kilku dni podeszły do linii Tereku. Pod pretekstem
zadłużenie republiki, Rosja wraz z rozpoczęciem działań wojennych
odcięła dostawy do niej gazu i ograniczyła podaż energii elektrycznej
do 1/4 zapotrzebowania.
Wyciągając wnioski z poprzedniej wojny tym razem dowództwo rosyjskie
przygotowało się nieporównanie lepiej. Ministerstwo Obrony skierowało
do Czeczenii i na przyległe obszary ponad 60 tys. żołnierzy, a
wspierało ich blisko 30 tys. żołnierzy wojsk wewnętrznych. Utworzone
zostało Zjednoczone Dowództwo sił federalnych noszących nazwę
Połączonej Grupy Wojsk (PGW), któremu podlegały trzy grupy operacyjne:
północna, wschodnia i zachodnia. Na czele PGW stanął gen. Wiktor
Kazancew, dowódca Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego, w czasie
pierwszej wojny czeczeńskiej szef sztabu gen. Kwasznina. Koordynacja
poczynań sił różnych resortów była lepsza niż w czasie poprzedniej
wojny, choć nadal pozostawiała wiele do życzenia. Podstawowymi
jednostkami taktycznymi były tzw. grupy taktyczne oparte na batalionach
liniowych wzmocnionych pododdziałami specjalnymi, a zwłaszcza
artylerią. W przeciwieństwie do poprzedniej wojny, gdy wojska rosyjskie
stanowiły zbiór tzw. łączonych batalionów, budowanych z grup żołnierzy
pochodzących z różnych jednostek i o różnych specjalnościach, na ogół
nie przygotowanych do stawianych im zadań, teraz starano się kierować
do walki całe pododdziały dysponujące wspólnymi doświadczeniami, choć
okazało się, iż ok. 30 % biorących udział w walkach to rekruci wcieleni
do armii wiosną 1999 r. Po kilku tygodniach pojawił się inny problem: w
IV kwartale 1999 r. kończył się okres służby wojskowej ok. 40 % stanu
osobowego jednostek biorących udział w operacji - żołnierzy najbardziej
doświadczonych i najlepiej wyszkolonych. Próby zachęcenia przynajmniej
części z nich do pozostania w szeregach na zasadzie kontraktu
przynosiły ograniczone efekty z uwagi na mało atrakcyjne warunki
finansowe.
W odróżnieniu od wojny 1994-1996 władze FR doceniły znaczenie
informacji i kształtowania opinii publicznej i równolegle z działaniami
militarnymi i ekonomicznymi prowadziły swoistą wojnę informacyjną. Na
podstawie dekretu prezydenckiego powstało Rosyjskie Centrum
Informacyjne, którego zadaniem była filtracja informacji przed
udostępnieniem ich mediom oraz monitorowanie informacji zagranicznych
na temat wojny. Rządowa i wojskowa kontrola nad przepływem informacji z
Czeczenii spowodowała, że wojna ta przynajmniej w zakresie informowania
społeczeństwa rosyjskiego została wygrana.
Od pierwszych dni kampanii lądowej zaczęły pojawiać się absolutnie
sprzeczne ze sobą dane o stratach ponoszonych przez obie strony. 4
października strona czeczeńska podała, iż w północnej Czeczenii zginęło
63 żołnierzy rosyjskich i 3 bojowników czeczeńskich, natomiast premier
Putin oświadczył, iż w toku działań lądowych od 30 września do 5
października straty rosyjskie wyniosły 4 zabitych (w wyniku
przypadkowej eksplozji) oraz 22 rannych.
Ledwie wojska federalne osiągnęły linię Tereku, Putin potwierdził, iż
ich dalszym zadaniem będzie zniszczenie baz "terrorystów" na południe
od tej rzeki, zaś minister obrony Igor Siergiejew zadeklarował gotowość
armii do podjęcia działań w głębi republiki. Premier FR zapowiedział
też, że na terenach zajętych przez siły federalne zostanie przywrócone
działanie organów władzy, powstaną komendantury wojskowe, podejmą pracę
szkoły, szpitale, będą wypłacane wynagrodzenia i świadczenia socjalne.
W tym celu została powołana komisja rządowa z wicepremierem Walentinem
Matwijenką na czele.
Pierwsze dni walk lądowych przyniosły gwałtowne wezbranie fali
uciekinierów z Czeczenii. FSB, a w ślad za nią niektóre agencje
informacyjne upowszechniały w tym czasie twierdzenie, jakoby jeszcze we
wrześniu miało miejsce spotkanie tzw. komendantów polowych i
przedstawicieli Maschadowa, na którym przyjęto plan sprokurowania i
nagłośnienia "katastrofy humanitarnej" w postaci masowej migracji
ludności poza granice Czeczenii. Miało to służyć z jednej strony
zrównoważeniu wrażenia, jakie na opinii publicznej wywarły akty
terrorystyczne przeciw cywilnym obiektom w Rosji, a z drugiej strony
umożliwić pozbycie się z Czeczenii tej części ludności, która nie była
wystarczająco lojalna wobec przywódców.
Strona czeczeńska w pierwszych dniach wojny reagowała niezwykle
powściągliwie i ostrożnie. Walki z wkraczającymi siłami federalnymi
niemal nie prowadzono, a jeśli już, to głównie siłami samoobrony.
Regularną obronę podjęto dopiero na linii Tereku. Dopiero 6
października Maschadow ogłosił stan wyjątkowy na terenie republiki i
wezwał duchowieństwo islamskie do głoszenia świętej wojny przeciw
najeźdźcom. Uderzenie rosyjskie spowodowało konsolidację po stronie
czeczeńskiej. Jej wyrazem było porozumienie Maschadowa z Basajewem,
który objął dowództwo frontu wschodniego, podczas gdy frontem
południowo-zachodnim dowodził Chamzat Giełajew, frontem centralnym
Mahomed Chambijew, a staropromysłowskim B.Bakujew. Przywrócone zostało
też stanowisko wiceprezydenta Czeczenii, na które powrócił Wacha
Arsanow.
Walki na linii Tereku trwały do 14 października. Siły federalne w tym
czasie prowadziły regularne bombardowania i ostrzał
rakietowo-artyleryjski terenów położonych w głębi Czeczenii, niszcząc
potencjał obronny republiki i jej infrastrukturę, a przy tym
terroryzując ludność. Na początku drugiej dekady października stawało
się coraz pewniejsze, że strona federalna nie ograniczy się do
utworzenia strefy bezpieczeństwa. 15 października gen. Kazancew
oświadczył, iż został osiągnięty pierwszy cel kampanii, tj. utworzenie
strefy bezpieczeństwa wokół Czeczenii, a tym samym powstały przesłanki
do realizacji następnego celu, jakim było zniszczenie "rebeliantów" na
całym terytorium Czeczenii. Stanowiło to zapowiedź ofensywy rosyjskiej,
jednak jeszcze przez tydzień wojska federalne praktycznie stały w
miejscu, choć z wojskowego punktu widzenia w obliczu zbliżającej się
zimy ofensywa - jeśli w ogóle miała być podjęta - winna zacząć się jak
najszybciej. Kreml jednak, uwikłany w wewnętrzne problemy władzy,
zdawał się odwlekać ostateczną decyzję.
Od początku wojny było jasne, iż oczekiwanemu sukcesowi wojskowemu sił
federalnych musi towarzyszyć rozwiązanie polityczne. 1 października
Putin nieoczekiwanie oświadczył, że jedynym legalnym organem władzy w
Czeczenii pozostaje parlament wyłoniony w 1996 r. i poparł ideę
czeczeńskiego "rządu na wychodźstwie", co stanowiło zapowiedź
utworzenia prorosyjskiego rządu czeczeńskiego. Deputowani z 1996 r.
pospieszyli z apelem do prezydenta FR o udzielenie pomocy w
normalizacji sytuacji w Czeczenii i przywróceniu konstytucyjnych praw
narodu czeczeńskiego oraz wyrazili zamiar stworzenia rządu republiki. 7
października Putin zadeklarował jednakże gotowość swego rządu do
współdziałania ze wszystkimi "konstruktywnymi" siłami zarówno w samej
Czeczenii, jak i poza jej granicami. Dwa dni później deputowani z 1996
r. wybrali na przewodniczącego Rady Państwa Malika Sajdułłajewa,
człowieka uchodzącego za jednego z liderów czeczeńskiej diaspory w
Moskwie, ale pozbawionego doświadczenia i zaplecza politycznego. Putina
zareagował na to stwierdzeniem: "Parlament ma prawo przejawiać
inicjatywę, jeśli uważa, że obecnie w Rosji jest więcej Czeczenów niż w
samej Czeczenii. Ale rząd rosyjski stawia nie tylko na niego, ale na
cały naród czeczeński, który udręczyli bandyci i dlatego będzie
współpracował ze wszystkimi siłami w Czeczenii, które są nastawione na
konstruktywny dialog". Wkrótce już formuła ta miała wypełnić się
treścią. 11 października Maschadow usunął ze stanowiska muftiego
Czeczenii Ahmeda Kadyrowa. Kadyrow pozostawał w otwartym konflikcie z
Maschadowem od 1998 r., głównie na tle charakteru islamizacji Czeczenii
i stosunku do fundamentalistów islamskich, w sierpniu 1999 r. potępił
akcję Basajewa w Dagestanie i dwuznaczną postawę wobec niej Maschadowa.
W przeciwieństwie do prorosyjskich działaczy czeczeńskich w Moskwie
Kadyrow był osobą w republice powszechnie znaną i posiadającą realne
wpływy wynikające zarówno z pozycji wśród duchowienstwa islamskiego i
bractwa kadiryja, jak i przynależności do wielce wpływowego klanu
(tajpu) Bienoj. Rychło stał się jedną z pierwszoplanowych postaci po
stronie tych sił czeczeńskich, które podjęły współpracę z Rosjanami. Na
razie jednak 15 października na mocy dekretu prezydenta FR utworzone
zostało stanowisko wicepremiera - pełnomocnego przedstawiciela rządu FR
w Czeczenii, a nominację na nie otrzymał ostatni premier rządu
prorosyjskiego w 1996 r. - Nikołaj Koszman.
Rozpoczęcie działań wojennych w Czeczenii bezpośrednio wiązało się z
perspektywą wyborów parlamentarnych w FR, a w dalszej kolejności także
wyborów prezydenckich. Biorąc pod uwagę zmęczenie elektoratu ciągłymi
niepowodzeniami, odbieranymi jako poniżanie godności narodowej i
państwowej, specjaliści od propagandy Kremla starali się wykreować
obraz Putina jako zdecydowanego, kreatywnego działacza państwowego.
Jego niekiedy nacechowane nacjonalizmem, kategoryczne i zarazem
optymistyczne wypowiedzi były przez społeczeństwo przyjmowane z
zadowoleniem i notowania premiera rosły. Logika budowania wpływów
następcy Jelcyna wymagała zwycięstwa w Czeczenii. Ono miało dać szefowi
rządu kredyt zaufania, a wokółjelcynowskiej oligarchii pozwolić na
przeprowadzenie swoich zamiarów bez uciekania się do nadzwyczajnych
rozwiązań. "Nie trzeba będzie przeprowadzać kolejnej serii wybuchów w
Moskwie i innych miastach, aby stworzyć warunki dla wprowadzenia stanu
wyjątkowego" - pisał wówczas wybitny rosyjski publicysta. Wojna w
Czeczenii stała się fundamentem konsolidacji politycznej, co jednak jej
inicjatorów czyniło zakładnikami zwycięstwa za wszelką cenę. Kolejne
osiągnięcia w Czeczenii stawały się nowymi stymulatorami
koncentrującymi uwagę społeczeństwa.
Rosyjska inwazja na Czeczenię wywołała negatywne dla Moskwy reakcje
międzynarodowe. W czasie sierpniowych wydarzeń w Dagestanie przywódcy
zachodnioeuropejscy i amerykańscy okazywali Rosji sympatię i
solidarność, której zasadniczym motywem była walka z terroryzmem.
Dyplomacja rosyjska ze swej strony wykazywała wielką aktywność właśnie
na płaszczyźnie międzynarodowej współpracy w zakresie zwalczania
terroryzmu. Przyjęcie 23 września przez Radę Bezpieczeństwa ONZ
rezolucji uznającej wszelkie akty terrorystyczne za przestępstwa
kryminalne bez względu na ich motywację i wzywającą wszystkie narody do
współpracy w walce z terroryzmem i zapobiegania finansowaniu
działalności terrorystycznej, choć merytorycznie nie wnosiło wiele
nowego, Moskwa nie bez racji uznała za swój sukces, wskazując iż
wspólnota międzynarodowa poparła w ten sposób rosyjską walkę z
terroryzmem czeczeńskim. Jednakże już zarysowujące się we wrześniu 1999
r. niebezpieczeństwo militarnej operacji przeciw Czeczenii wywołało
zaniepokojenie stolic europejskich i płynące stamtąd apele o polityczne
uregulowanie konfliktu. Strona rosyjska na te zabiegi odpowiadała
niezmiennie, iż oczekuje poparcia w walce z terroryzmem islamskim,
którego powstrzymanie nie jest możliwe za pomocą słów. Waszyngton
demonstrował przede wszystkim obawy wynikające z perspektywy
destabilizacji sytuacji w regionie kaukaskim, wzrostu napięcia między
Rosją a Zachodem i erozji procesu reform w samej Rosji. Ostrzegano
zatem Moskwę przed rozszerzaniem walk i nawrotem do polityki dyktatu na
Kaukazie, sugerując, iż w przeciwnym razie stosunki
amerykańsko-rosyjskie mogły doznać uszczerbku. Gdy lądowa inwazja
rosyjska stała się już faktem, administracja amerykańska uznała to za
rozwój wydarzeń "w nieodpowiednim kierunku", ale jej szczególny
niepokój budziła nie tyle sama wojna, co jej następstwa: destrukcja
rosyjskiego budżetu w wyniku wzrostu wydatków wojskowych, spowolnienia
reform gospodarczych i trudności w rozwoju współpracy między Zachodem i
Rosją. Instrumentem mającym powściągnąć Moskwę miały być zapewne
sygnały o możliwości wstrzymania pomocy finansowej udzielanej przez
Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Zarówno rząd USA, jak i przywódcy zachodnioeuropejscy respektowali
integralność terytorialną Rosji i uznawali Czeczenię za część Federacji
Rosyjskiej. Było to fundamentem polityki Zachodu w sprawie wojny
rosyjsko-czeczeńskiej i sprowadzało kwestię czeczeńską na płaszczyznę
dyskusji o metodach rozwiązania konfliktu, a nie o jego przedmiocie. W
podobnym duchu, ale bardziej zdecydowanie niż reprezentanci rządów, 7
października wypowiedział się Parlament Europejski. Jednoznacznie
skrytykował on wojskową akcję Rosji i wykluczenie przez Putina
negocjacji z Maschadowem, wyraził ubolewanie z powodu śmierci kolejnych
ofiar, potępił z jednej strony terroryzm, ale z drugiej stosowanie
przemocy wojskowej wobec Czeczenii. Potwierdził zarazem respektowanie
integralności terytorialnej Federacji Rosyjskiej i dążenie do budowania
strategicznego partnerstwa z Moskwą.
Faza trzecia - walki w centralnej Czeczenii
20 października rząd FR wydał oświadczenie formułujące warunki, jakie
spełnić musiały siły polityczne pretendujące do uczestnictwa w dialogu
na temat rozwiązania problemu czeczeńskiego: uznanie konstytucji FR,
suwerenności i integralności terytorialnej FR, potępienie terroryzmu we
wszystkich jego formach, rozbrojenie nielegalnych formacji zbrojnych i
wydanie władzom federalnym osób odpowiedzialnych za akty terrorystyczne
i bandytyzm, uwolnienie wszystkich zakładników znajdujących się
terytorium Czeczenii, zagwarantowanie poszanowania praw człowieka i
podstawowych swobód, stworzenie warunków do bezpiecznego powrotu
uchodźców do miejsc zamieszkania. 21 października siły rosyjskie
poczęły forsować Terek. Tego samego dnia w wyniku ostrzału rakietowego
w Groznym zginęło ponad 140 mieszkańców, w tym wiele kobiet i dzieci, a
rannych zostało kilkaset osób.
Szybko narastał i komplikował się problem uciekinierów z Czeczenii. 23
października siły rosyjskie przy użyciu czołgów i śmigłowców bojowych
zablokowały główną drogę ich ewakuacji do Inguszetii, a lotnictwo
bombardowało wsie położone wzdłuż granicy czeczeńsko-inguskiej. Miały
miejsce także ataki rosyjskie na kolumny uchodźców. Według danych
Międzynarodowego Czerwonego Krzyża tylko 29 października w ich toku
zginęło 25 osób. Wedle rosyjskich danych do końca października liczba
uchodźców z Czeczenii wyniosła 185 tys. osób, z czego 174 tys. przybyło
do Inguszetii, 5 tys. do Północnej Osetii, 4,5 tys. do Dagestanu i ok.
3 tys. do Kraju Stawropolskiego. Problem uciekinierów z Czeczenii na
przełomie października i listopada doprowadził do napięć między
dowództwem armii a władzami Inguszetii, które obciążały wojsko
odpowiedzialnością za sytuację powstałą na punktach kontrolnych i
oskarżały o zmuszanie uchodźców do zawracania z granicy.
Niektórzy politycy już wówczas przestrzegali przed jednostronnym
nastawianiem się na militarne rozwiązanie kwestii czeczeńskiej.
Uchodzący w poprzednich latach za zwolennika takiego rozwiązania
Stiepaszyn wręcz wskazywał, że aby osiągnąć taki cel należałoby
unicestwić całą męską ludność Czeczenii. Równocześnie w mediach
pojawiły się wypowiedzi wysokich oficerów, m.in. generałów Kazancewa i
Troszewa, wyraźnie odrzucające ewentualność wstrzymania przez polityków
działań wojennych i sugerujące, iż wojsko uznałoby taką decyzję za
zdradę. Ledwie pojawiły się pogłoski o rzekomych zamiarach Kremla
podjęcia negocjacji z Maschadowem szef Sztabu Generalnego gen. Kwasznin
zagroził swoją dymisją w takim wypadku.
Siły rosyjskie stosunkowo szybko podeszły do Groznego i zajęły pozycje
na przedmieściach, ale nie podejmowały ataków na miasto, pozostawiając
je ostrzałowi artyleryjsko-rakietowemu i bombardowaniom lotniczym.
Szturm Groznego uważano wówczas za wykluczony. Prowadzono także
lotnicze i artyleryjskie bombardowania wsi w rejonie Gudermesu i
Nożaj-Jurtu oraz samego Gudermesu, stanowiącego klucz do panowania nad
wschodnią Czeczenią a także Bamutu w zachodniej Czeczenii. 12 listopada
1999 r. Gudermes przeszedł w ręce rosyjskie bez walki, w wyniku
porozumienia między miejscową starszyzną a dowództwem rosyjskim, w
którego zawarciu pośredniczył Kadyrow. 17 listopada siły federalne
opanowały Bamut, symbol nieugiętej walki o niepodległość w toku
poprzedniej wojny. Kordon wokół Groznego był już otwarty jedynie od
południa. W końcu listopada celem zaciekłych ataków rosyjskich stał się
Urus-Martan, ośrodek islamskiego radykalizmu i kluczowy punkt
strategiczny na szlaku ze stolicy na południe.
Rosjanie stosowali teraz taktykę odmienną niż w latach 1994-1996.
Wojska lądowe starały się unikać bezpośredniego starcia z oddziałami
czeczeńskimi i opanowywały teren dopiero po uprzednim systematycznym,
zmasowanym ostrzale artyleryjskim i bombardowaniu lotniczym. Niekiedy
starszyznom poszczególnych osad stawiano ultimatum: albo sami pozbędą
się "bandytów" i wtedy osada zostanie zajęta przez siły federalne bez
stosowania przemocy, albo cywile zostaną z niej usunięci, a budynki
zamienione w gruzy. Równocześnie władze rosyjskie starały się pokazać
ludności wielkie korzyści wynikające z przynależności do Federacji
Rosyjskiej, w związku z czym całość środków budżetowych przypadających
na Czeczenię była kierowana na tereny kontrolowane przez siły
federalne, rozpoczęto wypłacanie tam wynagrodzeń i świadczeń
socjalnych, uruchamiano instytucje użyteczności publicznej, wznoszone
obiekty socjalne.
Sposób prowadzenia wojny zastosowany w 1999 r. z pewnością służył
minimalizacji strat ludzkich po stronie federalnej. 20 października
1999 r. zastępca szefa sztabu generalnego podał, iż siły federalne od
rozpoczęcia operacji w Dagestanie i Czeczenii straciły jedynie 187
zabitych i ok. 400 rannych, podczas gdy straty czeczeńskie ocenił na
ok. 3 tys. zabitych. Strona czeczeńska podawała jednak diametralnie
inne dane. Następnego dnia Szamil Basajew zakomunikował, że według
posiadanych przez niego informacji straty rosyjskie od momentu
rozpoczęcia działań w Czeczenii wyniosły ponad tysiąc zabitych, 8
samolotów, 5 śmigłowców i 75 pojazdów.
Sposób działania rosyjskich sił zbrojnych był niezwykle kosztowny, a
dla budżetu biednego kraju, jakim była w tym momencie Rosja, wręcz
rujnujący. Według informacji dowództwa sił powietrznych FR jeden lot
samolotu Su-25 kosztował 100 tys. rubli, samolotu Su-24 - 200 tys.
Strata samolotu tej klasy kosztowała do 25 mln dolarów. Były minister
finansów Michaił Zadornow szacował miesięczny koszt wojny na 115-150
mln dolarów.
W listopadzie na arenie politycznej Czeczenii pojawił się nowy czynnik.
Jelcyn ułaskawił Bisłana Gantamirowa. Ten niezwłocznie po zwolnieniu z
więzienia przystąpił do tworzenia milicji, która u boku sił federalnych
zaangażowała się w walki w Czeczenii, nigdy jednak nie zyskując pełnego
zaufania rosyjskich dowódców. Pojawiły się równocześnie sygnały, że
Moskwa była zainteresowana włączeniem Gantamirowa do tworzenia struktur
władzy w Czeczenii.
Główne rosyjskie ugrupowania polityczne co najmniej akceptowały wojnę.
W listopadzie w Dumie poparły ją wszystkie partie z wyjątkiem
liberalnego Jabłoka, ale nawet Jawliński, opowiadając się za przejściem
do rokowań, był zdania, iż należy prowadzić je z pozycji siły i
odrzucał ideę niepodległości Czeczenii. Pod wpływem aktów
terrorystycznych przypisywanych Czeczenom, informacji o skali
przestępczości w republice (zwłaszcza o porwaniach ludzi), rajdach na
sąsiednie terytoria, wydarzeniach w Dagestanie w sierpniu 1999 r.
nastąpiło zasadnicze odwrócenie postaw społeczeństwa, a aprobacie akcji
wojskowej i uderzeniu w cywilne obiekty i ludność sprzyjał także obraz
operacji na Bałkanach, rozszerzający granice przyzwolenia na użycie
siły. W październiku 1995 r. wojnę jako nieodzowny sposób rozwiązania
problemu czeczeńskiego aprobowało jedynie 20,4 % społeczeństwa
rosyjskiego, a przeciw niej było 64,9 %, za prowadzeniem walki do
pełnego unicestwienia bojowników czeczeńskich opowiadało się 3,2 %, a
za wycofaniem wojsk z Czeczenii 51,1 % ankietowanych. Jesienią 1999 r.
proporcje uległy odwróceniu. Według badań przeprowadzonych w
październiku 1999 r. 66,4 % ankietowanych popierało siłowe metody
rozwiązania problemu czeczeńskiego, a przeciw nim było 25,7 %. 47,7 %
badanych opowiadało się za prowadzeniem wojny do pełnej likwidacji
"bandyckich formacji". W połowie listopada 62,5 % respondentów było
przekonanych, że najbardziej odpowiednim sposobem rozwiązania kryzysu
czeczeńskiego były działania zbrojne aż do całkowitego unicestwienia
bojowników czeczeńskich, a tylko 13,8 % sądziło, że takim sposobem
byłoby wyprowadzenie wojsk rosyjskich z Czeczenii i uszczelnienie
granic. Za uznaniem niepodległości Czeczenii opowiadało się tylko 9,5 %
ankietowanych, a 53,1 % respondentów skłonnych było działania wojenne w
Czeczenii uznawać za sposób zapobieżenia rozpadowi Federacji
Rosyjskiej. Jeśli wierzyć tym badaniom, to większość społeczeństwa
rosyjskiego obawiała się rozpadu swojego państwa, postrzegała konflikt
czeczeński jako element tego zagrożenia i gotowa była aprobować pełne
unicestwienie czeczeńskich separatystów. Wydarzenia zachodzące w latach
1996-1999 spowodowały głębokie rozczarowanie wielu środowisk do
czeczeńskiej rewolucji: w miejsce obrazu bojowników o narodową
niezawisłość pojawił się wizerunek groźnych terrorystów, porywających
ludzi, wysadzających w powietrze domy mieszkalne itd. Takie postawy -
niezależnie od tego, w jakim stopniu wykreowała je propaganda -
tworzyły atmosferę korzystną dla poczynań wojennych i koniunkturę dla
polityków utożsamianych z konsekwentnym dążeniem do poskromienia
Czeczenii. Oczekiwanie na silnego człowieka, który żelazną ręką
uporządkuje problem czeczeński stworzyło płaszczyznę zaufania do Putina
i poparcia dla jego działań. Przebieg operacji w Dagestanie,
prezentowanej jako sukces rosyjskich sił federalnych, przekonywał
opinię publiczną, że skuteczność armii rosyjskiej niepomiernie wzrosła
w porównaniu z okresem 1994-1996 i kampania wojenna będzie pasmem
zwycięstw przy minimalnych stratach. Zmęczone niepowodzeniami i
trudnościami gospodarczymi, politycznymi i wojennymi społeczeństwo
rosyjskie oczekiwało takich zwycięstw, a propaganda utwierdzała je w
przekonaniu, że są one w zasięgu ręki. Władze rosyjskie umiejętnie
wykorzystywały także międzynarodową krytykę swoich poczynań ze strony
rządów, a zwłaszcza międzynarodowych instytucji i organizacji Zachodu,
wzmagając ksenofobiczne nastroje społeczne i samemu występując w
charakterze niezłomnych obrońców rosyjskiej racji stanu.
Tymczasem na forum międzynarodowym skuteczność odwoływania się przez
władze Rosji do haseł antyterrorystycznych jako zasadniczego motywu ich
działania wyraźnie słabła. Zasadniczym motywem zachodniej krytyki był
sposób prowadzenia wojny, zwłaszcza zaś cierpienia zadawane ludności
cywilnej. Coraz więcej uwagi poświęcano łamaniu praw człowieka i
zbrodniom popełnianym przez siły federalne. Zachodni krytycyzm wobec
poczynań rosyjskich wzrósł zwłaszcza po bombardowaniu Groznego 21
października. Waszyngton, choć oceniał inwazję na Czeczenię negatywnie,
powstrzymywał się od działań mogących sprzyjać rosyjskim przeciwnikom
reform i rzecznikom orientacji nacjonalistycznej. Wobec zdecydowanie
negatywnych reakcji opinii publicznej na rosyjskie poczynania problem
czeczeński pozostawał dla administracji amerykańskiej utrudnieniem w
zdobywaniu poparcia dla idei amerykańsko-rosyjskiego strategicznego
partnerstwa. Waszyngton dążąc do realizacji tej idei zainteresowany był
stabilnością sytuacji w Rosji, a w perspektywie nieodległych wyborów
parlamentarnych i prezydenckich generowało to powściągliwość w
krytykowaniu Putina uchodzącego za głównego kandydata do schedy po
Jelcynie. Już w końcu listopada Clinton złagodził zaostrzone w końcu
października oceny polityki rosyjskiej, wykluczając zastosowanie
proponowanego przez republikanów nacisku w postaci zablokowania części
pożyczek udzielanych Rosji przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Przywódcy europejscy byli w słowach krytyczniejsi niż Amerykanie.
Konferencję ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej i Rosji w
Helsinkach w listopadzie 1999 r. zbojkotowali wszyscy unijni
ministrowie z wyjątkiem szefowej dyplomacji fińskiej pełniącej
obowiązki gospodarza. Forum oskarżeń pod adresem Moskwy stały się
kolejne konferencje międzynarodowe na szczycie jesienią 1999 r.,
włącznie ze szczytem OBWE w Stambule 18-19 listopada. Dyplomacji
rosyjskiej nie udało się przekonać zachodnich polityków, iż konflikt w
Czeczenii był wewnętrzną sprawą Rosji. Na szczycie stambulskim Jelcyn
spotkał się z tak ostrą krytyką, że nieoczekiwanie opuścił konferencję,
co nieomal nie doprowadziło do jej fiaska. Po długotrwałych dyskusjach
zadowolono się jednak dość wstrzemięźliwym zapisem w dokumencie
końcowym: "[...] zdecydowanie potwierdzamy, że w pełni uznajemy
terytorialną integralność Federacji Rosyjskiej i potępiamy terroryzm we
wszystkich jego formach. Podkreślamy konieczność respektowania norm
OBWE. Zgadzamy się, że w świetle sytuacji humanitarnej w regionie ważne
jest łagodzenie trudności ludności cywilnej, włącznie z tworzeniem
odpowiednich warunków dla prowadzenia przez organizacje międzynarodowe
pomocy humanitarnej. Zgadzamy się, że istotne jest rozwiązanie
polityczne i że pomoc OBWE może przyczynić się do osiągnięcia tego celu
[...]", w związku z czym deklarowano wolę wspierania politycznego
dialogu, ponownego skierowania na Północny Kaukaz misji OBWE, a zarazem
z uznaniem witano deklarację władz rosyjskich odnośnie do stworzenia
tam warunków dla stabilizacji, bezpieczeństwa i dobrobytu. Choć Putin i
Jelcyn musieli wysłuchiwać od swych zachodnich partnerów ostro
formułowanych opinii i odpowiadać na niewygodne pytania, to krytycyzm
Zachodu pozostał deklaratywny, nie przełożył się na groźbę
jakichkolwiek restrykcji. Na szczycie Unia Europejska - Rosja w
Helsinkach politycy unijni zgodzili się nawet na pominięcie sprawy
czeczeńskiej w komunikacie końcowym. Nacisk Zachodu przyniósł
ostatecznie jedynie zgodę Moskwy na udanie się na Północny Kaukaz misji
OBWE.
Również Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy 4 listopada przyjęło
rezolucję nawołującą do politycznego rozwiązania konfliktu
czeczeńskiego, poszanowania praw człowieka i wstrzymania działań
militarnych, potępiając akty terroryzmu, uznając integralność
terytorialną Federacji Rosyjskiej i apelując zarazem do władz Rosji o
powstrzymanie działań wojskowych skierowanych przeciw ludności cywilnej.
Czołowi politycy rosyjscy, np. przewodniczący Dumy Gienadij Sielezniow
czy szef komisji spraw zagranicznych tej izby Władimir Łukin, wprost
odmawiali przywódcom USA i NATO moralnego prawa do krytykowania
rosyjskiej polityki wobec Czeczenii, przypominając ich poczynania w
kwestii jugosłowiańskiej.
Działania zbrojne w Czeczenii ponownie postawiły na porządku dziennym
kwestię przestrzegania przez Rosję limitu wielkości jej sił
konwencjonalnych w strefie kaukaskiej, ustalonego w porozumieniu z 1990
r. i już raz, w maju 1996 r. zwiększonego. Moskwa usiłowała wymóc na
Gruzji cesję części limitu przyznanego temu państwu, ale bez skutku.
Sprawa ta spowodowała impas w wiedeńskich rokowaniach dotyczących
ograniczenia zbrojeń konwencjonalnych w Europie.
Faza czwarta - zmagania o Grozny
23 listopada siły federalne ostrzegły mieszkańców Groznego przed
pozostawaniem w mieście. Był to widomy znak przygotowań do ataku na
stolicę, zwłaszcza że jej okrążenie było już niemal całkowite. Trzy dni
później zastępca szefa Sztabu Generalnego gen. Walerij Maniłow
oświadczył, że rozpoczęła się kolejna faza działań w Czeczenii. Jej
zasadniczym celem miało być zniszczenie "grup bandytów" w górach,
przywrócenie porządku konstytucyjnego i stworzenie warunków dla powrotu
uchodźców. Minister Siergiejew oceniał, że armia będzie potrzebowała
ok. 3 miesięcy na zakończenie operacji militarnej.
Jakkolwiek 1 grudnia siły czeczeńskie przypuściły serię skutecznych
ataków na wojska federalne, to postępy Rosjan były stałe i w tym czasie
pod ich kontrolą znajdowało się już ponad 50 % terytorium republiki. 4
grudnia gen. Kazancew ogłosił zamknięcie okrążenia wokół Groznego.
Tegoż dnia siły federalne zdobyły Argun, a 9 grudnia wspólnie z milicją
Gantamirowa opanowały Urus-Martan. 11 grudnia w okrążeniu rosyjskim
znalazło się Szali. Atak na Grozny zbliżał się nieuchronnie. W stolicy
przebywało wówczas prawdopodobnie ok. 20-30 tys. (wedle innych źródeł
nawet 50 tys.) mieszkańców, którzy z różnych powodów nie zostali
wcześniej ewakuowani. 6 grudnia samoloty zrzuciły ulotki zapowiadające,
że osoby pozostające w mieście "będą uważane za terrorystów i bandytów
i będą zniszczone przez artylerię i lotnictwo". Mieszkańcom
pozostawiono czas na opuszczenie miasta do 11 grudnia. Siły federalne
przygotowały specjalny korytarz, którym cywile mieli opuścić miasto,
ale skorzystało z niego niewiele osób, a Rosjanie oskarżali bojowników
czeczeńskich o uniemożliwianie ludności wyjścia ze stolicy.
Ogłoszenie ultimatum ponownie wzbudziło falę międzynarodowej krytyki
polityki rosyjskiej, tym razem tak silnej, że ministrowie spraw
zagranicznych krajów Unii Europejskiej 6 grudnia rozważali nawet
możliwość wstrzymania pomocy żywnościowej dla Rosji, wprowadzenia
moratorium na nowe umowy w sprawie współpracy oraz możliwość powiązania
dalszej pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego z zachowaniem Rosji
na Kaukazie. Gdy jednak kilka dni później doszło do szczytu Unii w
Helsinkach, zadowolono się werbalną krytyką kampanii rosyjskiej w
Czeczenii, a ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich NATO
14 grudnia ograniczyli się do uznania akcji rosyjskiej w Czeczenii za
masowe i nieproporcjonalne użycie siły wobec ludności cywilnej,
potwierdzając zarazem prawo Rosji do zwalczania terroryzmu i obrony
swojej integralności terytorialnej. Dalej poszedł w kolejnej rezolucji
Parlament Europejski, który 15 grudnia bezwarunkowo potępił działania
przeciw cywilnej ludności Czeczenii oraz wezwał władze Rosji do
natychmiastowego przerwania ognia, wycofania ultimatum z 6 grudnia,
rozpoczęcia dialogu z demokratycznie wybranymi władzami Czeczenii i
stworzenia warunków dla pomocy humanitarnej.
Problem ewentualnych sankcji wobec Rosji ponownie pojawił się w trakcie
berlińskiego spotkania szefów dyplomacji najbardziej rozwiniętych
państw świata (tzw. grupy G-7). Ministrowie byli zgodni w krytycznych
ocenach posunięć rosyjskich i żądaniu przerwania ognia w Czeczenii,
jednakże zgodność ta nie sięgała już charakteru i zakresu ewentualnych
restrykcji. Najszerszą akceptację zyskiwała formuła: "nie ma sankcji,
ale nie ma i pomocy".
Tymczasem 12 grudnia rozpoczął się szturm Groznego. Siły rosyjskie
posuwały się powoli za nawałą ogniową, zajmując dopiero niemal
całkowicie już niszczone kwartały. Tegoż dnia zajęły lotnisko Chankała.
13 grudnia pierwsze oddziały rosyjskie wdarły się do centrum, ale
poniósłszy ciężkie straty (ok. 70 zabitych) wycofały się. Atak
ponowiono 15 grudnia z jeszcze gorszym rezultatem - według zachodnich
obserwatorów zginęło ok. 100 żołnierzy rosyjskich. Moskwa zaprzeczyła
tym informacjom, twierdząc, iż informacje o rzekomej bitwa w Groznym
była prowokacją czeczeńską, mającą skompromitować armię rosyjską w
oczach opinii publicznej. W tym samym czasie na propozycję ministra
Siergieja Szojgu podjęcia negocjacji na temat ewakuacji ludności z
Groznego Maschadow odpowiedział ofertą rozmów w sprawie zakończenia
konfliktu, które "satysfakcjonowałoby obie strony i uwzględniało
interesy Rosji jako światowego mocarstwa". Maschadow zaproponował, aby
pośrednikiem został Knut Vollebaek, przewodniczący OBWE, który
przebywał wówczas na Północnym Kaukazie i deklarował gotowość podjęcia
się tej roli. Jednakże rząd rosyjski odrzucił możliwość zasadniczych
rozmów z Maschadowem póki "nie zdystansuje się on od terrorystów", a
ewentualne pośrednictwo czynników międzynarodowych uznał za ingerencje
w wewnętrzne sprawy Federacji. Przeciwny rokowaniom był także lider
niekomunistycznej opozycji Jurij Łużkow, uważający, iż po stronie
czeczeńskiej nie było siły, z którą oficjalne rokowania mogły być
podjęte.
17 grudnia rosyjskim spadochroniarzom udało się przeciąć główną drogę
łączącą Czeczenię z Gruzją. Operacja ta miała poważne znaczenie, bowiem
w poważnym stopniu komplikowała możliwość komunikowania się sił
czeczeńskich ze światem zewnętrznym, uzyskiwania pomocy materialnej i
wojskowej, a także ewakuowania rannych bojowników. Czeczeni nadal
jednak wykorzystywali trudno dostępne szlaki górskie, których Rosjanom
nie udało się obsadzić ani zaminować.
Sytuacja w Czeczenii niepokoiła centrum federalne, bowiem 19 grudnia
odbywały się wybory parlamentarne i sukcesy na Północnym Kaukazie miały
być doniosłym czynnikiem zwycięstwa bloku rządowego. Mimo rysującego
się stopniowo znużenia społeczeństwa przedłużającą się wojną koalicja
wyborcza skupiona wokół Putina i Szojgu (Międzyregionalny Blok
"Jedność") uzyskała bardzo dobre wyniki (23,3 % głosów), nieznacznie
tylko ustępując zwycięskim komunistom (24,3 %) i wyraźnie dystansując
innych konkurentów (blok Ojczyna - Cała Rosja zdobył tylko 13,3 %
głosów). Był to znak, że taktyka Kremla przyniosła znaczące rezultaty,
jakkolwiek obóz prezydencki nie uzyskał w parlamencie większości, co
skazywało go na doraźne kompromisy, bądź poszukiwanie płaszczyzny
współpracy z komunistami. Co jednak ważniejsze, sondaże wskazywały na
poważne szanse Putina na sukces w wyborach prezydenckich.
22 grudnia Borys Bieriezowskij, nowo wybrany deputowany do Dumy,
uważany ciągle za wpływowego polityka, oświadczył na konferencji
prasowej, iż kampania militarna w Czeczenii wyczerpała swoje zadania i
nadeszła pora znalezienia politycznego rozwiązania, a premier Putin
jest gotów do negocjacji z Maschadowem poprzez pośredników. Wojskowi
jednak nie chcieli słyszeć o żadnych układach. Już następnego dnia gen.
Kazancew zapowiedział, iż Grozny zostanie w najbliższych dniach
opanowany w wyniku "operacji specjalnej", a w ciągu 2-3 tygodni armia
rosyjska uzyska pełną kontrolę nad górskimi rejonami republiki.
Tymczasem walki o stolicę republiki 23 grudnia wkroczyły w nową,
szczególnie ciężką fazę. Poszczególne rejony miasta i kluczowe budynki
wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk. Jednak zamiecie śnieżne
powstrzymały posuwanie się Rosjan, a obrońcy wykorzystując warunki
pogodowe dokonywali w niewielkich grupach śmiałych ataków na tyły wojsk
federalnych. Decydujące uderzenie rosyjskie rozpoczęło się dopiero 17
stycznia 2000 r. Do końca stycznia Rosjanie opanowali w efekcie 50 %
miasta.
31 grudnia, ku ogólnemu zaskoczeniu, Jelcyn podał się do dymisji, a
obowiązki prezydent przejął tym samym premier Putin. Był to krok
obliczony na zwiększenie szans tego ostatniego w wyborach prezydenckich
mających odbyć się w marcu 2000 r.
W styczniu 2000 r. z krytyką rosyjskich poczynań w Czeczenii ponownie
wystąpiły Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy i Parlament
Europejski. W toku dyskusji w pierwszej z tych instytucji pojawiła się
nawet idea zawieszenia członkostwa Rosji, jednak ostatecznie
zdecydowano się jedynie na wysłanie na Północny Kaukaz misji
Zgromadzenia oraz wezwano władze rosyjskie do przestrzegania
międzynarodowych konwencji i poszanowania praw człowieka. Rządy państw
zachodnich były bardziej powściągliwe w swych reakcjach. Zachód zdawał
się wiązać z Putinem nadzieje na pokonanie trudności, jakie występowały
w stosunkach z Rosją w okresie poprzedniej prezydentury i nie zamierzał
utrudniać mu walki w nadchodzących wyborach. Widoczne były dążenia
zachodnich polityków, by sprawa Czeczenii nie storpedowała wysiłków na
rzecz "strategicznego partnerstwa" z Rosją. Styczniowe wizyty w Moskwie
ministrów spraw zagranicznych USA i Wielkiej Brytanii przyniosły
przytłumienie krytyki poczynań rosyjskich. Politycy amerykańscy i
brytyjscy przede wszystkim chętnie słuchali zapewnień Putina o woli
kontynuacji rosyjskich reform.
Tymczasem czeczeńską odpowiedzią zapewnienia rosyjskich dowódców o
rychłym uzyskaniu kontroli nad górskimi rejonami Czeczenii były
uderzenia bojowników przeprowadzone 9 stycznia w Szali, Argunie i
Gudermesie. Czeczeni opanowali w tych miastach wybrane dzielnice i
obiekty i wycofali się po ciężkich walkach dopiero 11 stycznia.
Dowództwo rosyjskie twierdziło, że w dniach 9-10 stycznia straciło tam
tylko 2 żołnierzy, jednakże wedle państwowej agencji informacyjnej
ITAR-TASS straty wyniosły 26 zabitych. Wydarzenia te wykazały, iż siły
federalne nie panowały w pełni nawet nad zajętymi już obszarami
Czeczenii i nie były przygotowana na kontrataki czeczeńskie. Stawało
się oczywiste, że strona rosyjska nie mogła liczyć na szybkie
zwycięstwo i a oddziały czeczeńskie były w stanie podejmować działania
nie tylko w górach, ale także w miastach. Wojna coraz bardziej
przypominała swym charakterem wydarzenia z lat 1994-1996. Bojownicy
czeczeńscy przystąpili do minowania górskich dróg i mostów, a
równocześnie grupy bojowe pozostawały na terenach zajmowanych przez
siły federalne i prowadziły tam działania typowo partyzanckie, które
już w następnych tygodniach zyskały na intensywności.
Wobec rozwoju wydarzeń w innych częściach kraju i konieczności
przejścia przez siły czeczeńskie do wojny partyzanckiej dalsza obrona
stolicy, a właściwie jej ruin, traciła sens wojskowy i dowództwo
czeczeńskie zdecydowało ją zakończyć. W nocy z 31 stycznia na l lutego
ok. 2 tysięcy bojowników czeczeńskich wyszło z miasta i skierowało się
ku południowym przedmieściom, gdzie rosyjskie pozycje były najsłabsze.
Podczas przechodzenia przez pola minowe i walk z Rosjanami zginęli
komendanci polowi Chunkar Israpiłow, Issa Astamirow, Leczo Dudajew i
Asłanbek Ismaiłow, a także ok. 300 czeczeńskich żołnierzy. Ranni
zostali m.in. Ahmed Zakajew i Szamil Basajew. Ostatnie punkty oporu w
Groznym zostały zlikwidowane do 6 lutego.
W lutym walki toczyły się głównie w rejonach szatojskim, wiedeńskim i
itymkulskim, gdzie skoncentrowały się oddziały czeczeńskie wyprowadzone
z Groznego. W sumie siły czeczeńskie oceniane były na 6-7 tys. ludzi.
Zasadniczym celem walk w tym okresie była kontrola nad wąwozami
wiedeński, arguńskim i szatojskim otwierającymi drogę wojskom
federalnym w głąb górskiej części Czeczenii. 29 lutego siły federalne
zajęły ostatnie miasto pozostające w rękach czeczeńskich - Szatoj.
Walki trwały tam od połowy miesiąca, a liczącymi ok. 1 tys. bojowników
siłami obrony kierował osobiście Maschadow. Czeczeni opuszczając Szatoj
przerwali okrążenie, ale stracili przy tym ok. 150 ludzi.
Wydarzenia te kończyły czwartą fazę wojny. W toku kampanii
jesienno-zimowej strona federalna odniosła bez wątpienia sukces
militarny: jej siły zajęły północną i środkową Czeczenię oraz
najważniejsze ze strategicznego punktu widzenia rejony kaukaskiego
masywu górskiego, przecięły i zablokowały główne drogi zaopatrzenia i
komunikacji sił czeczeńskich z Gruzją i Dagestanem, praktycznie
wyeliminowały czeczeński ciężki sprzęt wojskowy. Czeczeni zostali
wyparci w trudno dostępne fragmenty gór, gdzie nieustannie tropiło ich
rosyjskie lotnictwo i coraz lepiej radzące sobie w tego rodzaju akcjach
oddziały wojskowe. Czeczeni musieli przejść do wojny partyzanckiej,
która ze zmiennym nasileniem i powodzeniem prowadzona będzie przez
kolejne miesiące i lata.
Sukcesy osiągnięte w okresie od października 1999 r. do lutego 2000 r.
jak się wydaje utwierdziły rząd Putina w przekonaniu o efektywności
wojennego sposobu rozwiązania problemu czeczeńskiego, choć już wtedy
niektórzy eksperci wskazywali, iż sukces był mocno wątpliwy, a wojna
coraz wyraźniej przypominała wydarzenia z lat 1994-1996, rokując
podobne rezultaty.
Choć dyplomacja rosyjska konsekwentnie oponowała przeciw wszelkim
dyskusjom międzynarodowym na temat sytuacji w Czeczenii, nie była w
stanie zablokować kłopotliwych dla niej inicjatyw wynikających z masowo
ujawnianych przypadków łamania praw człowieka i ograniczania pomocy
humanitarnej dla ludności cywilnej. 26 lutego 2000 r. Wysoki Komisarz
Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka Mary Robinson, sekretarz
generalny OBWE Jan Kubis oraz sekretarz generalny Rady Europy Walter
Schwimmer skierowali wspólny apel do władz FR, w którym dali wyraz
"głębokiemu zatroskaniu" napływającymi ciągłe informacjami o gwałceniu
praw człowieka w Czeczenii i postulowali umożliwienie przez władze
rosyjskie monitorowania sytuacji w Czeczenii przez niezależne
instytucje i organizacje międzynarodowe. 6 kwietnia 2000 r.
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy dość nieoczekiwanie ogromną
większością przegłosowało natychmiastowe zawieszenie prawa głosu Rosji
i wezwało Komitet Ministrów Rady Europy do rozpoczęcia postępowania
zmierzającego do zawieszenia jej członkostwa w Radzie z powodu
naruszania na masowa skalę praw człowieka w Czeczenii. Decyzja ta miała
ograniczone znaczenie, bowiem o członkostwie Rosji w Radzie Europy
musiały zadecydować rządy, wywołała jednak nader gniewne i zarazem
lekceważące Zgromadzenie reakcje polityków rosyjskich. Przewodniczący
Dumy wręcz oświadczył, że Zgromadzenie "stanęło w obronie terrorystów".
Pięć dni później na konkretniejsze działanie zdecydowała się także Unia
Europejska. W jej imieniu Portugalia skierowała do Komisji Praw
Człowieka Narodów Zjednoczonych w Genewie projekt rezolucji wzywającej
do zbadania przestępstw popełnianych w Czeczenii. Komisja przyjęła 25
kwietnia - mimo zdecydowanego przeciwdziałania Rosji - rezolucję
wyraźnie potępiającą zbrodnie popełniane przez siły rosyjskie w
Czeczenii i wzywającą władze rosyjskie do powołania niezależnej
komisji, która zbadałaby tę problematykę. Rosja bez żadnych istotnych
konsekwencji odmówiła jednak wykonania podstawowych postanowień tej
rezolucji.
Być może pewnym refleksem złej atmosfery międzynarodowej powstałej
wokół Rosji były wspomniane wcześniej kwietniowe manewry Moskwy wokół
ewentualnego podjęcia negocjacji z Maschadowem. Niewątpliwie zaś
zdecydowanym krokiem proamerykańskim było ratyfikowanie przez Dumę 14
kwietnia rosyjsko-amerykańskiego układu START II o redukcji broni
strategicznych. Putin zdecydował się też w kwietniu na uruchomienie
śledztwa w sprawie przestępstw popełnionych w Czeczenii przez siły
federalne.
Faza piąta - wojna partyzancka
Zadaniem sił federalnych w tej fazie wojny było stopniowe zaciskanie
okrążenia wokół zepchniętych w góry bojowników, opanowanie punktów
pozwalających kontrolować (a w razie potrzeby ostrzeliwać) możliwie
duże obszary oraz odcięcie sił czeczeńskich od zewnętrznego zasilania,
przede wszystkim przez blokadę granicy z Gruzją. W marcu sytuacja w
Czeczenii była daleko bardziej skomplikowana niżby to wynikało z
filtrowanych doniesień prasy sympatyzującej z centrum federalnym i
dowództwem armii. Jednak i te źródła zmuszone były ujawnić
niepowodzenia, jakie wówczas miały miejsce. Siły federalne poniosły
znaczne straty i to podwójnie dotkliwe, bowiem na terenach uznawanych
za pozostające pod ich kontrolą, co stawiało pod znakiem zapytania
tezę, iż poza rejonami górskimi operacja wojskowa została zakończona i
rozpoczął się proces normalizacji życia. 1 marca 2000 r. w pobliżu
osady Ułus-Kert zginęło 84 żołnierzy wojsk powietrzno-desantowych,
następnego dnia w rejonie stanicy Pierwomajskaja śmierć w czeczeńskiej
zasadzce poniosło 20 członków specjalnego oddziału milicji (OMON) z
Moskwy, zaś 29 marca w okolicach Wiedeno 43 ich kolegów z OMON-u
permskiego. Były to oczywiście tylko największe jednorazowe straty.
Rosjanie i Czeczeni ginęli bowiem codziennie. Według danych
Ministerstwa Obrony FR od 1 października 1999 r. do 17 marca 2000 r.
PGW straciła 1628 zabitych (w tym 1173 żołnierzy i oficerów sił
zbrojnych oraz 455 żołnierzy i oficerów wojsk wewnętrznych) oraz 4308
rannych.
23 marca rosyjski minister obrony Igor Siergiejew oświadczył, że w
górskich rejonach Czeczenii rozpoczęła się operacja specjalna, której
celem miała być ostateczna likwidacja działających tam "bandyckich
formacji". Zapewne było to posunięcie skoordynowane z ustalonymi na 26
marca wyborami prezydenckimi w Federacji Rosyjskiej. Ich zwycięzcą już
w pierwszej turze został Putin, którego poparło 52,9 % wyborców. Jego
jedynym poważnym konkurentem był komunista Zuganow, ale zdobył on tylko
29,2 % głosów. Pozostali kandydaci nie liczyli się (trzeci w kolejności
Grigorij Jawlinskij uzyskał zaledwie 5,8 % głosów). W Czeczenii według
informacji agencji ITAR-TASS głosowało 64,75 % wyborców (297,5 tys.
osób). Putin jakoby zdobył tam poparcie 65 % głosujących (w Groznym aż
82 %), Ziuganow 16 %, a Jawliński 11 %. Oczywiste jednak było, iż w
warunkach toczącej się wojny, wyłączenia z wyborów terenów górskich i
nacisku administracyjnego, a nawet terroru policyjno-wojskowego, wyniki
te były absolutnie niewiarygodne, jeśli w ogóle prawdziwe.
Putin tuż po wyborach zapowiedział, że będzie kontynuował operacje w
Czeczenii, aż do poddania się partyzantów lub do ich całkowitego
zniszczenia. Czeczeni odpowiedzieli wzmożeniem ataków na patrole i
garnizony rosyjskie. Ciężkie walki znów toczyły się na południu, m.in.
w okolicach osady Komsomolskoje, gdzie zgrupowane były oddziały
Giełajewa. W kwietniu działania na największą skalę miały miejsce w
rejonach wiedeńskim i nożajjurtowskim. Wedle informacji rosyjskiego
Sztabu Generalnego do 13 kwietnia 2000 r. w toku operacji w Czeczenii
zginęło 2119, a rannych zostało 6253 żołnierzy rosyjskich. 21 kwietnia
zastępca szefa Sztabu Generalnego gen. Maniłow oświadczył, iż na
Północnym Kaukazie od 2 sierpnia 1999 r. zginęło 2144 rosyjskich
żołnierzy, a rany odniosło 6325. Straty po stronie czeczeńskiej
pozostawały w gruncie rzeczy nieznane, choć siły federalne często
informowały o "likwidacji" czy "unicestwieniu" kolejnych kilku- lub
kilkudziesięcioosobowych grup bojowników.
11 a potem 18 kwietnia 2000 r. w odpowiedzi na kolejną propozycję
podjęcia negocjacji bez warunków wstępnych wysuniętą przez Maschadowa
rzecznik prezydenta Putina Siergiej Jastrzembski potwierdził kontakty
przez pośredników, zapewnił też, że Maschadow mógłby być uważany za
partnera w rokowaniach, o ile spełni określone warunki. Przejście od
działań wojskowych do politycznych metod uregulowania problemu
czeczeńskiego Jastrzembski uznał za możliwe pod warunkiem złożenia
broni przez bojowników czeczeńskich, rozbrojenie "bandyckich formacji",
ukaranie przestępców. Równocześnie jednak minister Ramazan Abdułatipow
oświadczył, iż rozmowy z Maschadowem możliwe są tylko na jeden temat -
przerwania działań wojennych, natomiast wykluczył prowadzenie z nim
rokowań politycznych. Z kolei minister spraw zagranicznych Igor Iwanow
13 kwietnia stwierdził, iż Moskwa będzie rozmawiać z czeczeńskimi
liderami i podejmować wysiłki zmierzające do konkretnych rezultatów, a
następnego dnia dodał, iż wraz zakończeniem wojskowej fazy operacji w
Czeczenii należy spodziewać się podjęcia rozmów z Maschadowem. W
podobnym duchu Iwanow wypowiadał się także 17 kwietnia. 13 kwietnia
Putin oświadczył, że "przywracanie porządku i poszanowania praw
ludzkich" było priorytetem rosyjskiej polityki w Czeczenii, a Maschadow
- poprzednio zaś Dudajew - stworzyli "kryminalno-terrorystyczną
enklawę". Prokurator Generalny FR już w lutym oskarżył Maschadowa o
organizowanie i uczestniczenie w zbrojnej rebelii, za co groziła kara
25 lat więzienia. Jastrzembski 12 kwietnia sugerował, że Maschadow
mógłby skorzystać z amnestii uchwalonej właśnie przez Dumę. Możliwość
prowadzenia rozmów z Maschadowem kwestionowali także przedstawiciel
rządu FR w Czeczenii Nikołaj Koszman oraz gen. Maniłow. Pierwszy z nich
twierdził, że nie mają one sensu bowiem Maschadow nie ma realnego
wpływu na procesy zachodzące w republice, drugi - że Maschadow dotąd
nie odciął się od przywódców "bandyckich formacji". Z kolei 21 kwietnia
Putin oświadczył, że oczekuje od Maschadowa konkretnych działań, a
jeśli nie jest on w stanie zapewnić warunków do podjęcia rozmów, to
strona rosyjska gotowa jest mu dopomóc. Zapewne te zróżnicowane sygnały
wysyłane przez Moskwę odnośnie do ewentualnych rokowań z Maschadowem
były przemyślaną taktyką i służyć miało maskowaniu przed opinią
publiczną i Zachodem rzeczywistej intencji militarnego pokonania
przeciwnika, zaś istotne stanowisko strony rosyjskiej prezentowali
wojskowi deklarujący gotowość prowadzenia działań zbrojnych aż do
ostatecznego zlikwidowania formacji czeczeńskich.
Niemal nazajutrz po wyborczym zwycięstwie Putina pojawiły się publiczne
zapowiedzi wprowadzenia w Czeczenii bezpośrednich rządów prezydenckich.
Opowiadali się za takim rozwiązaniem zarówno szefowie poszczególnych
rejonów, jak i Koszman. Decydujące było oczywiście stanowisko Moskwy.
Nim jednak do tego doszło, w końcu maja zostało utworzonych 20
komendantur wojskowych w kontrolowanych przez władze rejonach. Miały
one tworzyć warunki współpracy czynników wojskowo-policyjnych z
lokalnymi ogniwami cywilnej administracji i samorządu. W praktyce
komendanci ci rzadko potrafili taką współprace nawiązywać.
8 czerwca 2000 r. prezydent Putin podpisał dekret O organizacji
tymczasowego systemu organów władzy wykonawczej w Republice
Czeczeńskiej. Likwidował on instytucję przedstawiciela rządu FR w
republice i jednocześnie ustanawiał Administrację Republiki
Czeczeńskiej. System organów władzy wykonawczej w Czeczenii tworzyły
odtąd: Administracja Republiki Czeczeńskiej oraz terytorialne ogniwa
(przedstawicielstwa) federalnych organów władzy wykonawczej.
Administracja obejmowała organy władzy wykonawczej Republiki
Czeczeńskiej, administrację rejonów i osad. Szefa administracji
mianował i odwoływał bezpośrednio prezydent FR. Wbrew pozorom
uprawnienia szefa administracji nie były zbyt szerokie, bowiem nie
obejmowaly kompetencji terytorialnych ogniw federalnych organów władzy
wykonawczej. W praktyce oznaczało to, że podlegała mu jedynie
administracja lokalna, natomiast kluczowe w sytuacji Czeczenii
przedstawicielstwa resortów siłowych i gospodarczych działały
niezależnie od niego. Szef administracji podlegał prezydentowi i
rządowi, a jego działalność objęta była nadzorem ze strony specjalnego
przedstawiciela prezydenta FR w nowo utworzonym federalnym okręgu
Północnego Kaukazu. 20 czerwca szefem administracji w Czeczenii został
mianowany Kadyrow, który krótko po tym zadeklarował gotowość podjęcia
rozmów z Maschadowem. Nominacja Kadyrowa została pozytywnie przyjęta
wśród polityków rosyjskich, natomiast sceptycznie w czeczeńskich
środowiskach prorosyjskich. Liderzy tych ostatnich doznali poważnego
rozczarowania, że Kreml postawił na niedawnego przeciwnika, a nie na
ludzi "sprawdzonych" i "zasłużonych". Okazało się, że wierność Moskwie
nie zawsze znajdowała nagrodę. Putin poprzez tę nominację stawiał - jak
się zdaje - na rozbicie obozu dotychczasowych oponentów i pozyskanie
części ich społecznego zaplecza. Jak się miało okazać, była to taktyka
nie pozbawiona szans na sukces. Kadyrow dysponował rzeczywistym
autorytetem, a swoją postawą odzwierciedlał nastawienia sporej części
społeczeństwa republiki, wyczerpanego wojną, nie dostrzegającego
realnych perspektyw normalnego życia w istniejących warunkach.
Mianowanie Kadyrowa i jego stanowisko w sprawie negocjacji spowodowało
rozdźwięki wśród przywódców czeczeńskich bojowników. Komendanci polowi
Ali Sułtanow, Ibragim Saitow i Salman Adujew przeszli na jego stronę i
wezwali do tego innych bojowników. Maschadow krótko potem oskarżył o
zdradę zarówno ich, jak i szefa swojej administracji Apti Batałowa,
który dostał się w ręce Rosjan i w zamian za skorzystanie z amnestii
złożył publiczne oświadczenie krytykujące Maschadowa i jego reżim.
Samego Kadyrowa Maschadow uznał za "wroga narodu czeczeńskiego", a
Basajew wyznaczył nagrodę w wysokości 100 tys. dolarów za jego głowę.
Mimo ograniczonych kompetencji administracji i jej szefa, samo jej
utworzenia miało swoją wymowę. Potwierdzało, iż rozwiązanie problemu
czeczeńskiego nie było ani łatwe, ani bliskie. Prominentni
przedstawiciele Kremla niejednolicie oceniali długość okresu w którym
administracja ta miała funkcjonować, ale nie miał być on krótszy niż
2-3 lata. Kreml zmuszony był ponownie uznać, że problem czeczeński był
nierozwiązywalny na drodze działań czysto militarnych. Ustanowienie
rządów prezydenckich mogło wskazywać, iż Moskwa zrezygnowała z
tworzenia marionetkowego rządu czeczeńskiego znanego z okresu
poprzedniej wojny. To akurat okazało się wrażeniem złudnym, bowiem po
kilku miesiącach, w styczniu 2001 r. rząd taki jednak powstał.
Tworzenie prezydenckiej administracji w Czeczenii miało wątpliwe
podstawy prawne, czy też raczej nie znajdowało umocowania w konstytucji
FR, która nie przewidywała tworzenia w tzw. podmiotach federacji tego
rodzaju instytucji. Powoływano się na kompetencje prezydenta jako
gwaranta konstytucji i zarazem na przepisy o stanie wyjątkowym, dające
mu możliwość bezpośredniego podporządkowania sobie organów władzy
wykonawczej na terenach tym stanem objętych. Jednakże w Czeczenii tego
rodzaju stan nie został wprowadzony.
W tym czasie ważnym impulsem dla kształtowania się stosunku Zachodu do
problemu wojny w Czeczenii stała się wizyta prezydenta Clintona w
Moskwie w czerwcu 2000 r. Amerykańska krytyka Rosji została jeszcze
bardziej ograniczona i stonowana. Nawet uwięzienie i oskarżenie
dziennikarza Radia Swoboda Andrieja Babickiego i aresztowanie Władimira
Gusinskiego (właściciela grupy medialnej "Media-Most" zajmującej
zdecydowanie krytyczne stanowisko wobec polityki Kremla i rządu) nie
spotkały się z ostrzejszymi reakcjami, a tę ostatnią sprawę Waszyngton
gotów był nawet oceniać pozytywnie jako krok ku likwidacji panowania
rosyjskich oligarchów, a nie jako przejaw ograniczania wolności mediów.
Zachód pozytywnie przyjmował deklaracje Putina o zrównaniu praw
inwestorów krajowych i zagranicznych, intensyfikacji walki z korupcją i
praniem brudnych pieniędzy. Powierzenie stanowiska premiera Michaiłowi
Kasjanowowi, a ważnych ministerstw gospodarczych osobom uważanym za
reformatorów traktowano jako potwierdzenie zapowiedzi kontynuowania
przekształceń gospodarki rosyjskiej. Zwłaszcza USA starały się nie
dopuścić, by sprawa Czeczenii stała się barierą dla współpracy
amerykańsko-rosyjskiej, zwłaszcza ekonomicznej. Zachód po kilku
miesiącach wojny w Czeczenii stopniowo dochodził do przekonania, iż
czas protestów minął i jeśli nie nastąpi nowa eskalacja działań, należy
ograniczać krytycyzm wobec Moskwy. Najłatwiej przychodziło to
Waszyngtonowi: w przeciwieństwie do wielu polityków europejskich
prezydent Clinton nigdy nie groził Rosji izolacją z powodu jej poczynań
w Czeczenii. Amerykanie ponawiali oświadczenia o konieczności
przestrzegania standardów prawnych, poszanowania praw uchodźców,
ochrony ludności czy o stworzeniu pola dla działań humanitarnych. W
odniesieniu do dwustronnych stosunków z Rosją starali się wszakże nie
wyciągać poważniejszych konsekwencji z bezskuteczności owych
enuncjacji, którym towarzyszyły zresztą deklaracje walki z globalnym
terroryzmem, co odpowiadało rosyjskiej tendencji do ujmowania w tych
kategoriach poczynań w Czeczenii.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
11 pierwsza wojna rosyjsko czeczeńska 1994 1996
WOJNA ROSYJSKO JAPOŃSKA 1904 1905 CZ V
wojna rosyjsko finska
WOJNA ROSYJSKO JAPOŃSKA 1904 1905 CZ III
08 17 Styczeń 1998 Konflikty rosyjsko czeczeńskie
wojna rosyjsko fińska (2)
08 Druga wojna
inf 13 gim jezyk rosyjski
KONFLIKT W MANDŻURII I KOREI WOJNA ROSYJSKO JAPOŃSKA 1904 1905
WOJNA ROSYJSKO JAPOŃSKA 1904 1905 CZ II
1 10 Druga wojna punicka id 204 Nieznany
07 26 Luty 1996 Wojna poza Czeczenią
26 13 Grudzień 1994 Czeczeńska brudna wojna
75 1 Grudzień 1999 Rozmawiajcie z Czeczenami

więcej podobnych podstron