Dlaczego tortury są moralnie złe? Współczesna fi lozofi a moralności nie stawia
sobie tego pytania lub go unika po części dlatego, że tortury są szczególnie
trudnym tematem do dyskusji. Wiążą się z takim bólem i strachem, które czę-
sto uważa się za nie do opisania. O przeżyciach tych niekiedy mówi się, że
odbierają ofi arom wszelką nadzieję na porozumienie lub jakiekolwiek wspólne
doświadczenie
1.
Tortury okazały się zaskakująco trudne do zdefi niowania
2
. Nie
ma wyraźnej zgody w sprawie rozróżnienia tortur, przymusu i manipulacji ani
co do tego, czy takie metody jak pozbawienie snu lub deprywacja sensoryczna,
ścisłe odosobnienie lub przedłużające się przesłuchanie należy uważać za formy
tortur
3.
Ponadto możemy obawiać się albo jakiegoś niezdrowego podniecenia
z rozważania tego tematu, albo tego, że okażemy się zdolni do całkiem bez-
namiętnego rozważania męczarni ofi ar tortur. Ci, którzy nie doświadczyli tor-
tur, mogą mieć poczucie, że nie do nich należy snucie najistotniejszych refl ek-
sji na temat tej praktyki, i zostawiać to tym, którzy niestety wiedzą, o czym
mowa. Możemy wreszcie obawiać się, że samym poruszaniem tego tematu
* Wcześniejsze wersje tego artykułu prezentowałem na Uniwersytecie Toronto, w Center for Ethics
and the Professions Uniwersytetu Harvarda i na forum stowarzyszenia Philamore Ethics. Za cenne ko-
mentarze i sugestie podziękowania zechcą przyjąć: Kate Abramson, Arthur Applbaum, Marcia Baron,
Elizabeth Harman, Simon Keller, Christina Korsgaard, Rahul Kumar, Margaret Little, Dick Moran, Hen-
ry Richardson, Arthur Ripstein i Dennis Thompson. Chciałbym również podziękować Center for Ethics
and the Professions Uniwersytetu Harvarda za stypendium, które otrzymywałem w czasie pracy nad tym
artykułem.
1
Zob. np. J. Améry, Tortury, w: Poza winą i karą, tłum. R. Turczyn, Homini, Kraków 2007, s. 89;
D. Kordon et al., Torture in Argentina, w: M. Basoglu (ed.), Torture and its Consequences, Cambridge
University Press, Cambridge 1992, s. 443–444; E. Scarry, The Body in Pain, Oxford University Press,
New York 1985, s. 34–38.
2
Zob. E. Peters, Torture, Basil Blackwell, New York 1985, s. 154.
3
Były amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld obstawał przy tym, że w Abu Ghraib więź-
niów w „sensie technicznym” nie torturowano, lecz tylko „maltretowano”, a Europejski Trybunał Praw
Człowieka orzekł, że choć Wielka Brytania rzeczywiście poddawała zwolenników IRA „traktowaniu
nieludzkiemu i poniżającemu”, to ich cierpienia nie były „w ścisłym sensie torturami”. Niestety ani
w jednym, ani w drugim przypadku nie wskazano wyraźnie, na czym polegać ma istotne tu odróżnienie
(zob. przyp. 14).
D
AVID
S
USSMAN
Co jest złego w torturach?
*
406
D
AVID
S
USSMAN
nieumyślnie wspieramy i podnosimy na duchu oprawców – choćby jedynie
przez dostarczanie materiału do wykrętnych usprawiedliwień.
Jeżeli do kwestii ewentualnego usprawiedliwienia tortur podchodzimy
w dobrej wierze, może się ona wydać tak łatwa do rozstrzygnięcia, że właś-
ciwie niewarta analizy. Tortury obejmują umyślne zadawanie człowiekowi
skrajnego bólu lub cierpienia psychicznego bądź to w celu przymuszenia do
zdrady jakiejś sprawy lub kogoś bliskiego czy zastraszenia rzeczywistych lub
potencjalnych przeciwników, bądź też dla zamanifestowania władzy lub sady-
zmu. Przynajmniej od czasów Beccarii utrzymuje się szeroko wyznawane
i niewzruszone przeświadczenie, że tortury są czymś wyjątkowo „barbarzyń-
skim” i „nieludzkim” – najstraszniejszym podeptaniem godności człowieka,
jakie jest w ogóle możliwe. W dyskusjach fi lozofi cznych i politycznych służą
powszechnie jako jeden z niewielu niekontrowersyjnych przykładów
tego rodzaju działania, które jest zawsze i bezwarunkowo niedopuszczalne
moralnie
4
.
Niemniej w kontekście „wojny z terroryzmem” w poważnych debatach
politycznych i prawnych w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach poja-
wia się myśl, że tortury być może są odpowiednim narzędziem przeciwko
terrorystom
5
. Rzecz nie w tym, by usprawiedliwiać tortury mające zastraszyć
niewinnych cywilów albo odczłowieczyć społeczność przeznaczoną do wypę-
dzenia lub eksterminacji
6
. Ale czy nie można by usprawiedliwić torturowania
terrorysty w celu ustalenia miejsca, w którym podłożył bombę, lub porywacza
w celu zmuszenia go do wskazania lokum, w którym przetrzymuje swą ofi arę,
gdy ciągle jeszcze jest nadzieja, że ona żyje
7
? W takich okolicznościach tor-
tury można by uznać za tego rodzaju przemoc, która może być dopuszczalna
4
„Nie może być nigdy żadnego usprawiedliwienia dla tortur. Są katalizatorem przemocy wewnątrz
państw. Jak zaraza szerzą się od państwa do państwa. Trwale szkodzą zdrowiu fi zycznemu i psychiczne-
mu ofi ary i prowadzą do zezwierzęcenia oprawcy” (Declaration of the First Amnesty International
Conference for the Abolition of Torture, cyt. za D. Forrest (ed.), A Glimpse of Hell, Amnesty International
UK, London 1996, s. viii). Oczywiście takie same zarzuty można by odnosić do niemal każdej formy
wojny, co nie sprawia, że nie da się jej usprawiedliwić.
5
Zob. np. A.M. Dershowitz, Torture of Terrorists, w: Shouting Fire, Little Brown, Boston 2002,
s. 470–477; B. Hoffman, A Nasty Business, „The Atlantic Monthly” styczeń 2002; A. Lewis, Making
Torture Legal, „The New York Times Review of Books” 15 VI 2004, s. 4–8.
6
Choć wielu ludzi w Stanach Zjednoczonych wydaje się akceptować tortury jako swego rodzaju
rozrywkę, czego świadectwem popularność reality television, która w zasadzie ogranicza się do podda-
wania uczestników programu (często nieświadomych rzeczy) różnego rodzaju upokorzeniom i okrucień-
stwom. Przywołajmy jeden wymowny przykład. Otóż w programie Culture Shock proponowano nagrodę
temu z dwóch konkurentów, który wytrzyma dłużej w powodującej wygięcie kręgosłupa „uprzęży bólu”.
Za linę służącą do wyginania ciała przynajmniej w jednym przypadku pociągał mąż kobiety, która sta-
nęła do tych zawodów. Kobieta ta twierdzi, że w trakcie eksperymentu doznała trwałego uszkodzenia
kręgosłupa, wobec czego złożyła pozew przeciwko producentom Culture Shock. Zob. A. Liptak, Growing
Rowdier, TV Reality Shows Are Attracting Suits, „New York Times” 7 I 2003, s. A1.
7
Zob. R. Bernstein, Kidnapping Has German Debating Police Torture, „The New York Times”
10 IV 2003, s. A3.
Co jest złego w torturach?
407
jako jedna z metod prowadzenia wojny sprawiedliwiej lub legalnej akcji
policyjnej, zwłaszcza gdy jest użyta przeciwko ludziom dowodzącym swym
postępowaniem, że mają za nic zasady prowadzenia wojny lub prawa swoich
ofi ar. Nie jest też całkiem oczywiste, dlaczego powinniśmy odmawiać rozwa-
żenia tortur jako możliwej formy kary, zwłaszcza gdy jesteśmy gotowi dopusz-
czać karanie długoletnim więzieniem lub nawet śmiercią. Choć skazaniec
mógłby najzupełniej racjonalnie przedkładać tortury nad inne formy kary, tor-
tury karne pozostają ofi cjalnie czymś absolutnie niedopuszczalnym nawet
w Ameryce, która przywala na egzekucje przestępców młodocianych oraz
umysłowo niedorozwiniętych. Co takiego jest w torturach, co odróżnia je tak
zdecydowanie od zabicia, okaleczenia lub uwięzienia człowieka, a okoliczności,
które mogą usprawiedliwiać wyrządzanie tych krzywd, w żaden sposób nie
stosują się do tortur
8
?
W niniejszym artykule bronię intuicji, że z moralnego punktu widzenia
jest coś wyjątkowego w torturach, co odróżnia je od większości innych rodza-
jów przemocy, okrucieństwa czy poniżającego traktowania. Tortury należą
oczywiście do tych kategorii i jako takie są moralnie niedopuszczalne. Zarazem
jednak przeczę temu, jakoby zło tortur można było w pełni uchwycić, uznając
je za pewien skrajny przypadek tych ogólniejszych kategorii moralnych.
Twierdzę, że istnieje pewne podstawowe pojęcie tego, co konstytutywne dla
tortur, odpowiadające odrębnemu rodzajowi zła, jakie nie cechuje innych form
skrajnej przemocy lub przymusu – takiemu rodzajowi zła, które może wyjaś-
niać, dlaczego tortury jawią się nam jako bardziej odrażające moralnie niż inne
sposoby wyrządzania wielkich krzywd fi zycznych lub psychicznych
9
.
W rozważaniach tych nie chodzi mi o wskazanie sposobu rozwiązania
wspomnianych dylematów „tykającej bomby” i „Brudnego Harry’ego”. Zamiast
tego postaram się uchwycić wyraźniej ich strukturę moralną, a także ową
szczególną niechęć, z jaką podchodzimy do zadawania tortur nawet w obliczu
tak naglącej potrzeby jak w tych przypadkach. Nie twierdzę, że tortury są
kategorycznie złe, ale że wymagają szczególnego rodzaju usprawiedliwienia,
nawet większego i mającego inny charakter niż w przypadku zabójstwa
10
.
8
Nawet wiele osób, które ze względów moralnych potępiają karę śmierci, uważa ją za zło innego
rodzaju i mniej godne potępienia niż tortury karne, o czym przekonała się Amnesty International, gdy
obok tortur i okaleczenia również karę śmierci uznała za tego typu naruszenie praw człowieka, z jakim
postanowiła walczyć.
9
To znaczy, niż inne formy stosowania przemocy, na które przyzwalamy niekiedy na wojnie
i w działaniach policyjnych. Nie zamierzam twierdzić, że tortury są absolutnie wyjątkowe moralnie.
Bardzo możliwe, że znamienne dla nich odmiany zła występują również w przypadku gwałtu i w różne-
go rodzaju formach przemocy małżeńskiej i stosowanej wobec dzieci. Podejrzewam, że po przeprowa-
dzeniu gruntownej analizy okazałoby się, że te ostatnie najlepiej byłoby rozumieć jako szczególne od-
miany tortur.
10
Co nie znaczy, że tortury będąc złem, są większym złem niż nieusprawiedliwione akty okalecze-
nia i zabójstwa. Nie będę tutaj tego rozstrzygał, a być może sprawa ta nie ma ogólnego rozstrzygnięcia.
W niniejszych rozważaniach interesują mnie wyłącznie zastrzeżenia prima facie wobec tych aktów,
408
D
AVID
S
USSMAN
Ustalenie tego wymogu szczególnego rodzaju usprawiedliwienia może być
koniecznym krokiem w stronę obrony kategorycznego zakazu tortur, samo
w sobie nie wystarcza jednak do przeprowadzenia takiej obrony.
Choć analiza ta nie przyniesie żadnych gotowych odpowiedzi, to uzmy-
słowi nam przynajmniej rację po temu, by sprzeciwić się upodabnianiu wspo-
mnianych dylematów do problemów nastręczanych przez użycie siły na woj-
nie i w działaniach policyjnych. Moje podejście jest w szerokim sensie
kantowskie, ale zła tortur nie rozumiem jako zła polegającego na nieposzano-
waniu, przekreślaniu lub podważaniu zdolności ofi ary do rozumnego rozpo-
rządzania sobą. Twierdzę natomiast, że tortury stawiają ofi arę w tego rodzaju
przymusowej sytuacji, w której za sprawą własnych emocji i afektów człowiek
uczestniczy w zmowie przeciwko sobie, wobec czego jawi się sobie nie tylko
jako bezsilna ofi ara, lecz również jako czynny uczestnik gwałtu na sobie. Tak
pojęte tortury okazują się nie tyle pewną krańcową formą przemocy, ile ude-
rzającym przypadkiem wymuszonej zdrady siebie, bliższym gwałtowi niż
innym odmianom przemocy charakterystycznym dla wojny lub działań poli-
cyjnych.
Głównym tematem moich rozważań są tortury indagacyjne, czyli tortury
związane z procedurą zadawania lub grożenia zadaniem bólu bezradnej i znie-
wolonej ofi erze w celu zmuszenia jej do wyjawienia informacji, przyznania
się, denuncjacji itp. Takie tortury przeważają w świecie współczesnym i są
tą ich odmianą, z którą wiąże się największe prawdopodobieństwo, że mogłyby
być usprawiedliwione w dostatecznie skrajnej sytuacji lub w stosunku do
dostatecznie bezlitosnych i godnych potępienia wrogów. Uwagę na tego
rodzaju torturach skupiam dlatego, że to w nich właśnie widać najwyraźniej
taki rodzaj relacji między ludźmi, który jest nie tylko zły, lecz także wypa-
czony moralnie. Kiedy już naświetlę ten rodzaj wypaczenia moralnego, zajmę
się drugą sytuacją, która, jak się wydaje, może niekiedy prima facie dawać
podstawy do tortur, a mianowicie karą ustawową. Takie tortury są bulwersu-
jące jako karykatura najbardziej podstawowych relacji między podmiotami,
ale owo wypaczenie będzie pod pewnymi istotnymi względami odmienne niż
w przypadku innych rodzajów tortur. Powtórzymy, analiza ta nie ma na celu
udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy tortury mogłyby w jakimkolwiek przy-
padku być w ostatecznym rachunku usprawiedliwione. Zamiast tego chodzi
mi o wzbogacenie naszego słownictwa teoretycznego, tak byśmy mogli zacząć
doprecyzowywać, co jest tak moralnie wyjątkowego w torturach, bez jedno-
czesnego sugerowania, że nie mogą być one przedmiotem pożytecznej dys-
kusji fi lozofi cznej.
a także względy mogące albo niemogące być prawowitą przeciwwagą tych zastrzeżeń. Żadna z bronionych
tu tez nie prowadzi do wniosku, że zapobieganie torturom jest ważniejsze niż zapobieganie morderstwom
ani że winnych zadawania tortur powinniśmy potępiać surowiej niż morderców. Różnice moralne między
torturami, zabijaniem i okaleczaniem nie zawsze są istotne z punktu widzenia tego rodzaju – formułowa-
nych w trzeciej osobie – zagadnień.
Co jest złego w torturach?
409
I
Oenzetowska Konwencja w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego
okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania defi niuje
tortury jako:
każde działanie, którym jakiejkolwiek osobie umyślnie zadaje się ostry ból lub cierpienie, fi zyczne
bądź psychiczne w celu uzyskania od niej lub od osoby trzeciej informacji lub wyznania, w celu
ukarania jej za czyn popełniony przez nią lub osobę trzecią albo o którego dokonanie jest ona
podejrzana, a także w celu zastraszenia lub wywarcia nacisku na nią lub osobę trzecią albo w jakim-
kolwiek innym celu wynikającym z wszelkiej formy dyskryminacji, gdy taki ból lub cierpienie
powodowane są przez funkcjonariusza państwowego lub inną osobę występującą w charakterze
urzędowym lub z ich polecenia albo za wyraźną lub milczącą zgodą. Określenie to nie obejmuje
bólu lub cierpienia wynikających jedynie ze zgodnych z prawem sankcji, nieodłącznie związanych
z tymi sankcjami lub wywołanych przez nie przypadkowo
11
.
Najskromniej biorąc, tortury obejmują umyślne sprowadzenie na człowieka
wbrew jego woli ostrego bólu lub innego dotkliwego cierpienia afektywnego
(strachu, wstydu, wstrętu itd.) w imię celów, których człowiek ten nie podziela
i co do których nie sposób rozsądnie oczekiwać, że mógłby je podzielać. Podczas
gdy możliwe jest nieumyślne zabójstwo lub przypadkowe okaleczenie, nie-
umyślne lub przypadkowe tortury są niemożliwe. Jest jednak wiele sposobów
umyślnego zadawania bólu, które wahalibyśmy się nazwać torturami. Mógłbym
uderzyć kogoś obcego pięścią w twarz, łamiąc mu nos, a następnie uciec. Ofi ara
mogłaby doświadczyć wielkiego bólu, ale na ogół nie powiedzielibyśmy, że
została poddana torturom. Dwóch ludzi mogłoby jednocześnie zadawać sobie
nawzajem wielki ból (choćby zapaśnicy, z których każdy założył drugiemu
bolesny chwyt), ale i tego przypadku na ogół nie nazwalibyśmy torturami.
Poza umyślnym zadawaniem wielkiego bólu tortury wydają się wymagać
szczególnej sytuacji społecznej i szczególnego rodzaju zależności między
oprawcami i ofi arami. Ofi ary tortur muszą być – i muszą wiedzieć, że są –
całkowicie zdane na łaskę dręczycieli. Warunek ten obejmuje dwa odrębne
elementy. Po pierwsze, zdanie na łaskę innego wymaga, by strony znajdowały
się w sytuacji głębokiej asymetrii pod względem uzależnienia i bezbronności.
Ofi ara tortur musi nie być w stanie bronić się w jakikolwiek istotny sposób
i musi nie być w stanie skutecznie unikać działań dręczyciela ani za nie
odpłacać. W walce mogę umyślnie zadać wielki ból wrogowi, aby zmusić go
do określonego zachowania; mogę wyłupić mu oczy, aby przestał mnie dusić.
O ile jednak przeciwnik nie jest wobec mnie bezbronny, o tyle wyłupienie
mu oczu nie jest przypadkiem tortur, jeżeli nawet ból zadaję mu po to, by
zmusić go do podporządkowania się mojej woli. Kiedy w celu rozpędzenia
tłumu policja używa gazu łzawiącego, nie stosuje tortur, bez względu na to, jak
boles ne jest działanie tego gazu.
11
Konwencja ta zaczęła obowiązywać w 1987 r. [Polska przyjęła ją 9 VI 1989, zob. Dz.U. 2 XII
1989, nr 63, poz. 378 – przyp. red.].
410
D
AVID
S
USSMAN
W żadnym z tych przypadków ofi ary nie są zmuszone do bierności jesz-
cze nim spadnie na nie cierpienie, a dostępne im sposoby reakcji nie są ściśle
ograniczone przez dręczycieli. Nie, takie ofi ary zachowują zdolność do odpar-
cia lub zmniejszenia zadawanego im gwałtu, ponieważ mogą się wycofać,
wymyślić jakąś obronę lub zagrozić napastnikom w jakiś nowy sposób.
W takich przypadkach napastnicy znajdują się w położeniu, w którym muszą
zgadywać, jak ich przeciwnicy – będący panami samych siebie – mogą starać
się zmienić lub skomplikować warunki określające konfl ikt. W walce strony
postrzegają się wzajemnie jako zdolne przekształcać stojące przed nimi zada-
nie praktyczne na nieskończenie wiele sposobów. Natomiast ofi ara tortur wie,
że nie ma żadnego pola manewru wobec przeciwnika, żadnego sposobu prze-
ciwstawienia się ani obrony i musi wiedzieć, że przeciwnik również jest tego
świadom. Ofi ara może ostatecznie ulec lub nie, ale nie ma żadnej nadziei na
zaskoczenie oprawcy w taki sposób, który mógłby zmienić zasadniczy cha-
rakter konfl iktu.
Po drugie, ofi ara tortur musi uważać się za niezdolną do stawienia jakie-
gokolwiek realnego oporu moralnego lub prawnego wobec oprawcy. Ofi ara
uważa oprawcę za kogoś, kto może zrobić jej, co tylko chce, kto nie musi
kłopotać się odpowiadaniem na jakiekolwiek pretensje z jej strony (lub ze
strony jej przedstawicieli). Oprawca nie napotyka na żadne przeszkody moralne
ani prawne wypływające z woli ofi ary i najwyraźniej czuje się związany jedy-
nie przez własne pragnienia i interesy lub też pragnienia i interesy swoich
mocodawców. Mimo to jego pozycja pozwala mu żądać od ofi ary wszystkiego
w taki sposób, jak gdyby miał do tego dające się wyegzekwować prawo.
Najbardziej osobiste sprawy i najintymniejsze części ciała ofi ary zamieniają
się w dostępne publicznie narzędzia, których oprawca może użyć wedle swej
woli. Ofi ara jest całkowicie odsłonięta, natomiast oprawca ma całkowitą swo-
bodę ukrywania wszystkiego, co chce, nawet tego, do czego ofi ara ma oczy-
wiste prawo i co najgłębiej ją obchodzi. Ofi ary utrzymuje się na ogół w nie-
wiedzy co do tego, gdzie się znajdują, dlaczego są torturowane, od kogo zależy
ostateczna decyzja o ich losie, jak długo przebywają w niewoli, a nawet czy
jest dzień, czy noc. Zachodzi całkowita asymetria władzy, wiedzy i możliwości:
ofi ara jest zupełnie bezbronna i obnażona, oprawca – ma władzę absolutną
i jest nieprzenikniony.
Co znamienne, ofi ara tortur czuje się nie tylko bezbronna fi zycznie i psy-
chicznie, lecz także zależna od woli oprawcy, którą odbiera jako niemal cał-
kowicie arbitralną
12
. Najważniejsze interesy ofi ary są zupełnie uzależnione od
kaprysu oprawców, zazwyczaj ukrywających, czego właściwie chcą lub jakie
są ich ostateczne plany, albo też przedstawiających swoje zamiary w coraz to
inny sposób. Oczywiście ofi ara może wiedzieć, że dręczą ją w określonym
celu (choćby po to, by wyjawiła konkretną informację lub obciążyła kogoś)
12
Zob. M. Basoglu, S. Mineka, The Role of Uncontrollable and Unpredictable Stress in Post-
-Traumatic Stress in Torture Survivors, w: M. Basoglu (ed.), op.cit., s. 182–217.
Co jest złego w torturach?
411
lub że oprawcy mają pod istotnymi względami związane ręce (bo, dajmy na
to, przykazano im, że nie mogą doprowadzić do śmierci ofi ary ani zostawić
na jej ciele trwałych śladów). Ale nawet w takich przypadkach jedyną pod-
stawą do tego rodzaju przekonań ofi ary co do celów i zamiarów oprawców
jest to, co sami zechcą zdradzić swym zachowaniem. Ofi ara tortur zazwyczaj
nie ma żadnego niezależnego sposobu potwierdzenia jakichkolwiek deklaracji
ani zapewnień oprawców. O ile w ogóle jest w stanie sformułować ocenę ich
motywów i zamiarów, o tyle musi polegać na szczerości ludzi, którzy już
dowiedli, że nie mają w stosunku do niej żadnych skrupułów. Oprawca może
sprawiać wrażenie, że chodzi mu o konkretną informację, albo uznawać pewne
formy traktowania za niedozwolone, ale w każdej chwili może bez ostrzeżenia
odrzucić lub zmienić tego rodzaju narzucone samemu sobie ograniczenia.
Ofi ara wie o oprawcy tyle tylko, ile on chce, aby wiedziała, nie licząc
faktu, że w najlepszym razie jej prawa i interesy są mu obojętne. Jeżeli nawet
ofi ara jest gotowa przyznać się do winy lub wyjawić informację, którą chce uzys-
kać oprawca, nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że uzna on jej zeznanie za
ścisłe i wyczerpujące. Być może będzie torturowana dalej „po prostu dla pew-
ności”, z jakiegoś całkiem nowego powodu albo w ogóle bez powodu. Ofi ara nie
może ani zweryfi kować żadnego z twierdzeń oprawcy, ani polegać na żadnej
z jego obietnic i żadnym z zapewnień. Może jedynie snuć domysły na temat
jego rzeczywistych motywów i zamiarów, będąc przy tym skazana na zaufanie
w sytuacji, w której sama myśl o zaufaniu wydaje się szaleństwem
13
.
13
W odbywanych za obopólną zgodą stosunkach sadomasochistycznych „ofi ara” może niekiedy
znajdować się w podobnym położeniu całkowitej bezbronności wobec drugiej osoby. Niemniej w tej
sytuacji ofi ara nie musi być zupełnie bezradna w stosunku do dręczyciela, jeśli uzgodnione zostały gesty
lub słowa, za pomocą których ofi ara może przerwać sesję. Stosunki takie mogą różnić się od prawdziwych
tortur pod tym względem, że (przynajmniej niekiedy) obie strony rozumieją, iż ofi ara zachowuje rzeczy-
wistą możliwość cofnięcia zgody, wobec czego jej podległość jest jedynie swego rodzaju udawaniem
(choć ból jest prawdziwy). Oczywiście w takich sytuacjach ofi ara musi ufać, że dręczyciel uszanuje jej
wolę, ale w odróżnieniu od przypadków prawdziwych tortur, zaufanie to nie musi być bezpodstawne.
Takie udawane tortury mogą się jednak przedzierzgnąć w tortury rzeczywiste, jeżeli dręczyciel daje jasno
do zrozumienia, że nie respektuje prawa ofi ary do wycofania się i uważa, że skoro nie ograniczają go
żadne przeszkody fi zyczne, to nie krępują go też żadne rygory moralne.