H I S T O R Y C Z N E B I T W Y
KRZYSZTOF KĘCIEK
KYNOSKEFALAJ197p.n.e.
Dom Wydawniczy Bellona
Warszawa 2002
WSTĘP
Filip V z dynastii Antygonidów w młodym wieku wstąpił na
tron Macedonii. Marzył o sławie wojennej i wielkich pod
bojach. Bał się też Rzymian, którzy zagnieździli się w Ilirii,
u granic jego królestwa.
Szybko zakończy! więc „mysie konflikty" w Helladzie, by
wkroczyć na scenę światowej polityki. Zawarł przymierze
z Hannibalem, toczącym właśnie tytaniczne zmagania z Repub
liką Rzymską o panowanie nad zachodnią częścią basenu
Morza Śródziemnego. Filip nie zdawał sobie sprawy z epoko
wego znaczenia swej decyzji — oto w starożytnej „wojnie
światowej" stanął po stronie Kartaginy, która miała zostać
pokonana. W konsekwencji ściągnął na siebie odwet mocarstwa
znad Tybru, mimowolnie przyspieszając wschodnią ekspansję
Miasta Wilczycy. Decydująca bitwa odbyła się w maju 197
roku p.n.e. w Tessalii. Na wzgórzach Kynoskefalaj zderzyły
się dwa różne wojska, stosujące odmienne sposoby walki
— najeżony długimi włóczniami walec macedońskiej falangi,
zwarty jak kamienny mur, i elastyczna szachownica rzymskich
manipułów, oddziałów ruchliwych, zdolnych w boju do
manewru i do samodzielnego działania. Bitwa była zaciekła,
a jej losy ważyły się długo. W końcu armia królewska została
rozbita w puch, wycięta przez legionistów, rozdeptana przez
6
słonie bojowe. Połowa żołnierzy Filipa zginęła lub poszła
w pęta. W wyniku tej klęski Macedonia musiała oddać
wszystkie swe zdobycze, od Ilirii aż po Karię w Azji Mniejszej.
Straciła status mocarstwa i hegemonię nad Grecją, którą
sprawowała od czasu bitwy pod Cheroneją w 338 roku p.n.e.
Wódz rzymski Tytus Kwinkcjusz Flamininus ogłosił z patosem
wolność Hellenów, lecz ta wolność nie miała trwać długo.
Królestwo Antygonidów, jedna z trzech hellenistycznych potęg,
stało się państwem klienckim Republiki znad Tybru. Jak do
tego doszło, jakie były motywy wschodniej ekspansji Rzymu,
dlaczego Antygonida nie miał szans na zwycięstwo w wojnie,
czy mógł jej uniknąć, opowiemy na łamach tej książki.
ŹRÓDŁA, CZYLI ŻÓŁĆ POLYBIOSA
Praca historyka starożytności przypomina często żmudne
wysiłki archeologa, usiłującego odtworzyć przepyszną, wielo
barwną mozaikę z garści kamyków. Ogromna większość
dorobku dziejopisów antycznych przepadła bowiem bezpo
wrotnie. Z ponad tysiąca znanych z imienia autorów greckich
zachowały się, i to nie zawsze w całości, pisma zaledwie
dwunastu. Co najmniej 97,5% wszystkich tekstów zaginęło
w mroku dziejów. W tej sytuacji badacze zazwyczaj usiłują
zrekonstruować przebieg wydarzeń, biorąc pod uwagę tzw.
całościowy obraz epoki. Niestety, zbyt często są uwzględniane
przy tym współczesne realia. Niejeden starożytny wódz czy
monarcha, który chciał po prostu złupić kraj ościenny czy też
wycisnąć jeszcze większe podatki z nieszczęsnych obywateli,
zaniósłby się homeryckim śmiechem, czytając w XIX- lub
XX-wiecznych podręcznikach, jakie to złożone motywy spo
łecznej, religijnej czy też gospodarczej natury rzekomo nim
kierowały.
Historyk, zajmujący się dwiema wojnami, które Filip
V z rodu Antygonidów, król Macedończyków, stoczył z Repub
liką Rzymską, na szczęście jest w nieco lepszej sytuacji.
Interesujące nas wydarzenia opisał bowiem w swoich Dziejach
Polybios, uznawany za jednego z najbardziej wiarygodnych
8
i rzetelnych dziejopisów antycznych czasów. Pięć pierwszych
ksiąg jego monumentalnej historii zachowało się w całości,
z dalszych, obejmujących wojny macedońskie, przetrwały
obszerne niekiedy fragmenty. Polybios urodził się ok. 200
roku p.n.e. w Megalopolis w Arkadii w rodzinie znakomitej
i wpływowej. Jego ojciec, Lykortas, był wielokrotnie strate
giem, czyli przywódcą Związku Achajskiego, obejmującego
większość miast-państw Peloponezu. W 169 roku p.n.e.
Polybios, który od wczesnej młodości marzył o laurach
wielkiego polityka i wodza, został hipparchem, czyli dowódcą
jazdy, a zarazem ważnym urzędnikiem Związku. Toczyła się
wówczas trzecia wojna między Macedonią a Rzymem. Hip-
parch Polybios czynił wszystko, by Achajowie trzymali się
z daleka od tego konfliktu. Po bitwie pod Pydną (168 rok
p.n.e.), oznaczającej kres królestwa macedońskiego, Rzymianie
postanowili wziąć odwet na Achajach, których postawę uznali
za czarną niewdzięczność, graniczącą ze zdradą. Związek
musiał wydać tysiąc swych polityków i innych wybitnych
mężów. Mieli oni stanąć przed sądem w Mieście Wilczycy.
Do procesu nie doszło, lecz Achajowie w charakterze zakład
ników pozostali w Italii przez wiele lat.
Polybiosowi sprzyjał los. Nie skonał w którymś z zapom
nianych przez bogów i ludzi miasteczek Etrurii, jak wielu jego
towarzyszy. Synowie zwycięzcy spod Pydny, Emiliusza Pau
lusa, zafascynowani kulturą helleńską, wstawili się za wy
kształconym Grekiem, tak że mógł zamieszkać w Rzymie.
W ten sposób Polybios znalazł się w kręgu elity, rządzącej
Miastem Wilczycy. Poznał nobilów z najświetniejszych rodów,
zaprzyjaźnił się zwłaszcza z Publiuszem Korneliuszem Scy-
pionem Emilianusem, znanym później jako Scypion Afrykański
młodszy, synem Emiliusza Paulusa (przyjętym przez adopcję
do rodu Korneliuszy). W achajskim zakładniku szybko zrodziła
się gorąca admiracja dla nadtybrzańskiej Republiki, której
ustrój, instytucje i armię uważał za najlepsze w świecie.
Postanowił więc napisać wielką historię, ukazującą, w jaki
9
sposób Rzymianie w przeciągu zaledwie pięćdziesięciu lat, od
II wojny punickiej do bitwy pod Pydną, zdobyli hegemonię
w basenie Morza Śródziemnego. Pierwsze sześć ksiąg swoich
Dziejów
(do 216 roku p.n.e.) achajski historyk napisał zapewne
w Italii, reszta powstała w Megalopolis po 150 roku p.n.e.
— w tym roku rzymski senat pozwolił achajskim zakładnikom,
którzy jeszcze żyli, wrócić do ojczyzny.
Przyjmuje się, że Polybios zbierał swe informacje niezwykle
starannie. W Rzymie miał dostęp do państwowych dokumen
tów, przechowywanych w skarbcu (aerańitm) edylów, dzięki
czemu przekazał potomności treść niezwykle ważnych trak
tatów, m.in. Filipa V z Hannibalem i Rzymu ze Związkiem
Etolskim. Rozmawiał z naocznymi świadkami i uczestnikami
wydarzeń. Wypytywał rzymskich konsularów i przetrzymy
wanych w Italii achajskich notabli, z których wielu było
wiekowymi starcami, pamiętającymi czasy Filipa V. W Hel
ladzie Polybios miał prawdopodobnie dostęp do archiwum
Związku Achajskiego w Ajgion oraz akt państwowych Mega
lopolis i Argos. Przeczytał pamiętniki Aratosa z Sykionu (ok.
271-213 rok p.n.e.), najwybitniejszego z achajskich przywód
ców. Twierdzi też, że korzystał z urzędowych dokumentów
zebranych przez prytanów Rodos, greckiej polis, przeciwniczki
Macedonii i wiernej aliantki Rzymu. Zapewne miał w rękach
przynajmniej część Dziennika królewskiego Filipa V, w którym
niemal dzień po dniu dokładnie zapisywano działania armii
macedońskiej i urzędowe czynności monarchy (po bitwie pod
Pydną wiele dokumentów królestwa Makedonów padło łupem
Rzymian).
Także w Helladzie Polybios pilnie zbierał informacje od
naocznych świadków. Wydawałoby się, że mamy do czynienia
z historykiem doskonałym. A jednak dziejopis z Megalopolis
nie pisze bez uprzedzeń i gniewu. Jako żarliwy patriota
nienawidzi wszystkich wrogów Związku Achajskiego, przede
wszystkim Etolów oraz ostatnich władców Macedonii, Filipa V
i Perseusa. W grę wchodzą ponadto utajone kompleksy.
10
Związek Achajski zerwał przecież długoletnie przymierze
z Filipem V i stanął po stronie Rzymian, tak odwdzięczając
się macedońskiemu królowi za pomoc w kilku wojnach |
i liczne dobrodziejstwa. Aby ukryć zrozumiałe poczucie winy '
z tego powodu, Polybios atakuje Filipa V bez pardonu.
Historyk z Megalopolis odczuwał także bezgraniczny podziw
dla państwa rzymskiego. Zmarł w 117 roku p.n.e., a więc
widział jeszcze powstanie rzymskich prowincji w Macedonii
i w Azji Mniejszej. Światową hegemonię Miasta Wilczycy
uważa więc za nieuniknioną, co więcej, także za dobroczynną
i zbawienną dla wszystkich krajów i ludów. W konsekwencji
przywódcy i władcy, którzy przeciwstawiają się Romie, to dla
autora Dziejów szaleńcy, pozbawieni krzty politycznego
rozumu, prowadzący swe państwa na pewną zatratę, A przecież
Filip V zuchwale ośmielił się rzucić wyzwanie mocarstwu
znad Tybru!
W grę wchodzi jeszcze jeden czynnik. Polybios doskonale
orientuje się w polityce Związku Achajskiego, a imperium
Miasta Wilczycy ma przed nim niewiele tajemnic. Niemniej
jednak Macedonia pozostaje dlań państwem obcym, którego
zasad funkcjonowania nie rozumie. Jako Grek z wolnej polis
jest konsekwentnym republikaninem i Republikę znad Tybru
darzy ogromnym szacunkiem. Monarchie, w tym królestwo
macedońskie, uważa natomiast za godne pogardy tyranie,
królewskich poddanych zaś — niemalże za niewolników,
zdanych na łaskę i niełaskę władcy. Te wszystkie powody
sprawiły, że Polybios nakreślił portret Filipa V używając barw
ponurych. Nie pisał właściwie historii, lecz sporządził psycho
logiczny portret monarchy największych nadziei, „wybornego
króla", przyjaznego dla Hellenów i dzielnego w boju, który
wszelako, podżegany przez złych doradców oraz własną pychę,
zmienia się w „srogiego tyrana" (Polyb. IV, 77,1-4), rozpust
nego mordercę, bezbożnika bez skrupułów i cynicznego
truciciela. W historii Polybiosa Filip V staje się postacią
z antycznej tragedii, monarchą, który cały swój dom królewski
)]
przywiódł do upadku i skończył życie jako załamany starzec,
synobójca, dręczony wyrzutami sumienia z powodu nie
zliczonych zbrodni (XXIII 10). Ten czarny wizerunek króla
stał się niejako „obowiązujący", ponieważ wszyscy starożytni
autorzy, zajmujący się wojnami macedońskimi, w większym
lub mniejszym stopniu korzystali z ksiąg achajskiego dzie-
jopisa.
Polybios powiada, że historyk powinien czytać dzieła swych
poprzedników oraz dokumenty, zobaczyć na własne oczy
miejsca, o których pisze, tudzież dysponować rozległym
doświadczeniem politycznym i wojskowym. Dwa pierwsze
warunki autor Dziejów w zasadzie spełnia, przy trzecim
pojawiają się problemy. Polybios przeszedł wprawdzie prze
szkolenie militarne w Związku Achajskim, ale nigdy nie
dowodził w polu. Prawdziwą wojnę oglądał tylko u boku
swego przyjaciela Scypiona Afrykańskiego pod murami ginącej
Kartaginy (146 rok p.n.e.) i w Hiszpanii (134-133 rok p.n.e.),
jako jednak historyk i obserwator, a nie wódz. Wojskowa
wiedza dziejopisa z Megalopolis jest raczej skromna, wbrew
temu, co usiłuje wmówić potomności. W swych opisach bitew
nie ustrzegł się błędów. Dotyczy to również batalii pod
Kynoskefalaj.
Dzieło Polybiosa gruntownie wykorzystał „narodowy" his
toryk rzymski Tytus Liwiusz z Patavium (ok. 59 roku p.n.e.-12
rok n.e.) w swej wielkiej pracy Dzieje Rzymu od założenia
miasta (Ab urbe condita libri).
Księgi, dotyczące wojen
macedońskich (21^5, okres 219-167 rok p.n.e.) przetrwały
niemal w całości, także dla lat, dla których Polybiosowa
historia się nie zachowała. Źródłem Liwiusza do spraw
greckich po roku 200 p.n.e. jest prawie wyłącznie Polybios.
Historyk z Patavium wykorzystuje także autorów rzymskich,
zwanych annalistami, jak Calpurnius Piso, Claudius Qad-
ngarius i Valerius Antias. Tzw. annaliści starsi uważani są za
solidnych autorów, ale annaliści młodsi, a z nich, jak się
zdaje, przede wszystkim czerpał Liwiusz, nie mają dobrej
12
opinii. Zwłaszcza Antias bezwstydnie przeinacza fakty, po
większa na papirusie straty poniesione przez wrogów Rzymu
i zmyśla całe epizody dla większej chwały Romy i swego rodu
— gens Valeria,
O ile Polybios potrafi śmiertelnie zanudzić czytelnika,
niczym pułkownik Fryderyk Kraus von Zillergut z Przygód
dobrego wojaka Szwejka
rozwlekle wyjaśniając rzeczy proste,
o tyle Liwiusz pisze piękną, rytmiczną prozą. Cóż z tego,
skoro jest „historykiem gabinetowym", bez najmniejszego
doświadczenia w polityce czy na polu bitwy! Jego wiedza
geograficzna pozostawia wiele do życzenia, opisy wojen
przypominają raczej retoryczne popisy. Często streszcza
Polybiosa zadziwiająco nieudolnie, popełniając pomyłki, któ
rych roztropny historyk powinien się ustrzec. Liwiusz jest
oczywiście pisarzem-patriotą, niekiedy bez skrupułów pomija
wydarzenia, ukazujące w złym świetle senat oraz rzymskich
wodzów. Dziejopisowie znad Tybru mieli uroczy obyczaj
odsądzania wrogów swego państwa od czci i wiary (jedynym
wyjątkiem był Pyrrus, władca Epiru, którego w Italii wspomi
nano jako szlachetnego wojownika). Liwiusz z radością przejął
więc i wzbogacił Polybiosową charakterystykę Filipa V,
którego ukazał jako potwora i niszczyciela świątyń, mściwego
despotę i zbira w diademie, słusznie ukaranego przez bogów
oraz rzymski oręż.
Autora Ab urbe condita interesują przede wszystkim wyda
rzenia ważne dla Rzymu, które relacjonuje szczegółowo (co
nie znaczy, że zawsze zgodnie z prawdą). Mniej istotne
sprawy greckie pomija. W dziele Liwiusza wiarygodne są
przede wszystkim spisy legionów, dowódców, wybranych
urzędników, które zaczerpnął od tzw. annalistów starszych.
Niewielkie jedynie fragmenty dotyczące wojen macedoń
skich przetrwały z ksiąg XXVI-XXX Biblioteki historycznej,
greckiego dziejopisa Diodora, zwanego Sycylijskim, żyjącego
współcześnie z Liwiuszem. Diodor jednak tylko streszczał
Dzieje
Polybiosa, nie dodając żadnych nowych treści.
13
Więcej informacji znajdziemy w streszczeniu dzieła Histo
rien' Philippicae (Historie Filipowa)
Pompejusza Trogusa,
rzymskiego autora żyjącego na przełomie starej i nowej ery.
Obszerna praca Trogusa przepadła, ostały się z niej tylko
prologi (spisy treści) poszczególnych ksiąg. Zachowany skrót
sporządził niejaki Marek Junianus Justinus, żyjący znacznie
później, który wielu rzeczy już nie rozumiał i popełnił wiele
komicznych pomyłek. Przyjmuje się, że dla partii dotyczących
wojen macedońskich (księgi XXVIII-XXXII) Trogus korzystał
z Polybiosa, nie bezpośrednio jednak, lecz przypuszczalnie za
pośrednictwem greckiego dziejopisa, Timagenesa z Aleksandrii
(I wiek p.n,e.). Timagenes dostał się na wojnie do rzymskiej
niewoli i przez jakiś czas jadł gorzki chleb jeńca. Wykupiono
go wprawdzie i osiadł w Mieście Wilczycy, gdzie zdobył
rozgłos jako historyk i retor, niemniej Timagenes z niechęcią
odnosi się do rzymskich „panów świata", którzy przywlekli go
w pętach nad Tyber. Zapewne wpływy tego nastawienia
Timagenesa odnajdujemy w streszczeniu Justinusa — zasad
niczą rolę w historii świata odgrywa tu monarchia macedońska,
Roma wkracza na scenę dziejową dopiero po nawiązaniu
kontaktów z greckim Wschodem, winę za wzniecenie II
wojny macedońskiej ponoszą zaś Rzymianie, którzy „szukali
powodów do wojny z Filipem, bowiem w czasie wojny
punickiej spiskował przeciwko nim" (lust. XXX 3). Niestety,
istotnych wiadomości w Justinusowym skrócie jest niewiele,
ich wiarygodność również budzi wątpliwości. Historycy za
zwyczaj odrzucają świadectwo Justinusa, jeśli sprzeczne jest
ono z przekazem Polybiosa czy Liwiusza.
Informacje dotyczące wojen macedońskich znajdują się
w kilku biografiach pióra Plutarcha z Cheronei (urodzony po
45, zmarł po 120 roku n.e.), pracach o silnym zabarwieniu
moralizatorskim, a zwłaszcza w żywotach Tytusa Kwinkcjusza
Flamininusa, zwycięzcy spod Kynoskefalaj, Emiliusza Paulusa,
Aratosa i wodza achajskiego Filopojmena. Plutarch wykorzys
tał Dzieje Polybiosa, ale także wiele innych źródeł greckich
14
i rzymskich, nad którymi nie zawsze potrafił zapanować, toteż
niekiedy ma kłopoty z chronologią. Główną zasługą Płutarcha
jest przytoczenie pewnych informacji niezależnych od Poly-
biosa oraz wielu barwnych anegdot.
Szczupłe tylko fragmenty przetrwały z poświęconej wojnom
macedońskim i iliryjskim księgi IX Historii rzymskiej grec
kiego dziejopisa Appiana z Aleksandrii (urodzony po 80,
zmarł przed 165 rokiem n.e.). Uderzająca jest jego duża
niezależność od Polybiosa i pewna niechęć wobec Flamininusa.
Prawdopodobnie Appian czerpał z przekazów któregoś z an-
nalistów rzymskich, wrogo nastawionych do rodu Kwinkc-
juszów. Zaletą historii Appiana jest przedstawianie spraw
macedońskich bez Polybiosowego pryzmatu, ale ogólnie
wiarygodność historyka z Aleksandrii jest niewielka.
Wzmianki dotyczące panowania Filipa V i jego konfliktów
z Rzymem zawiera antykwaryczny Przewodnik po Helladzie
Pauzaniasza (ok. 115-po 180 rok n.e.)- Pauzaniasz korzystał
z jakichś źródeł Związku Achajskiego oraz z żywotów
Płutarcha. Pozostaje w nurcie tradycji anty macedońskiej,
popełnia przy tym skandaliczne pomyłki, np. z konsula
Publiusza Williusza czyni „Otiliosa", Demetriosa z Faros,
wodza llirów, myli z Demetriosem, synem Filipa itp.
Za „źródła trzeciorzędne" uznawane są informacje zawarte
w ocalałych fragmentach Historii rzymskiej Kasjusza Diona
Kokcejanusa, żyjącego na przełomie II i III stulecia naszej
ery, oraz w wyciągach z jego dzieła, dokonanych przez
XII-wiecznego mnicha bizantyjskiego, Zonarasa (Cass. Dio.
XVII; Zon. VIII-IX). Kasjusz Dion wykorzystał Polybiosa,
Liwiusza oraz jakieś źródła nieprzychylne Flamininusowi.
Kokcejanus, a za nim Zonaras wyjaśniają niekiedy wydarzenia
w sposób tak absurdalny, że nie są w stanie przekonać nawet
najbardziej łatwowiernych historyków.
Wspomnieć wypada ponadto o źródłach niewielkich ob
jętościowo, ale wartościowych, gdyż współczesnych inte
resującym nas wydarzeniom. To kilka wierszy pióra poety
15
Alkajosa z Messene, nienawidzącego króla Filipa, oraz autor
stwa samego Filipa V, zachowanych w zbiorze poezji znanym
jako Antologia Palatyńska. Ze źródeł innych niż pisane
uwzględnić wypada monety królestwa macedońskiego, ludów
iliryjskich i poleis greckich oraz inskrypcje — listy Filipa
V do władz Larissy czy też odnaleziony w Amfipolis „kodeks"
dotyczący organizacji armii Antygonidów.
Historyk wojen macedońskich ma więc do dyspozycji
stosunkowo bogaty materiał źródłowy. Podkreślić jednak
należy, że są to przede wszystkim przekazy ukazujące
rzymski i achajski punkt widzenia. Rzymianie nie tylko
zniszczyli królestwo Antygonidów, ale skazali dwóch jego
ostatnich monarchów na wieczne milczenie. Źródła pro-
macedońskie prawie nie istnieją, Antygonos Doson, Filip
V i Perseus nie przemawiają do potomnych własnym głosem.
Badaczowi pozostaje żmudne sublimowanie prawdy z prze
syconych nienawiścią do Antygonidów ksiąg Liwiusza i Po-
lybiosa, który, pisząc o Filipie, prawie zawsze macza
swoje pióro w żółci '.
Oceny Polybiosa nie pozostały bez wpływu na potomnych.
Wielki niemiecki historyk starożytności Theodor Mommsen
uznał Filipa V za jedną najbardziej przestępczych natur nawet
w tych brutalnych czasach
2
. Przedwojenny polski badacz
dziejów antycznej Macedonii Tadeusz Wałek-Czernecki oskar
żył Antygonidę o doprowadzenie do upadku państwa. Według
tego wybitnego historyka z Uniwersytetu Warszawskiego
Filipa cechowały „skłonność do despotyzmu i brutalność".
Król ten był również jakoby „małym człowiekiem powołanym
w wielkiej chwili dziejowej do kierowania sprawami Hellady",
1
Na temat źródeł: F. W. W a 1 b a n k. Philip V of Macedon, Cambridge
1940, s. 278 i nn; N. G. L. H a m m o n d , R W. W a l b a n k , A History of
Macedonia,
t. III 336-167, B.C. Oxford 1988, S. 367 i 472 i n. F. W. Walbank
napisał znakomite komentarze do dzieła Polybiosa, A Historical Commentary
ofPolybios,
Oxford, 1.1, 1957, t. II, 1967, t. Ill, 1979. praca klasyczna, która
doczekała się już komentarzy.
T. M o m m s e n , Römische Geschichte, t. I, Leipzig 1854, s. 694 i nn.
16
którego „brak talentów politycznych i wojskowych zrujnował
monarchię Antygonidów"
3
.
Inni naukowcy, jak biograf Filipa V F.W. Walbank czy
znakomity historyk starożytnej Macedonii N. G. L. Hammond,
są dla tego władcy bardziej przychylni, a jego zalety oceniają
wysoko. Te próby rehabilitacji Antygonidy należy jednak
podejmować ostrożnie. Macedoński monarcha rzeczywiście
popełnił przynajmniej niektóre z tych budzących grozę czynów,
o które oskarżają go starożytni. Bilans rządów Filipa V z pew
nością jest opłakany. Można tylko dyskutować, w jakim
stopniu odpowiedzialność za dziejową klęskę państwa mace
dońskiego spada na króla.
3
T. W a ł e k - C z e r n e c k i , Dzieje upadku monarchii macedońskiej,
Kraków 1924, s. 36, 65 i 112.
KRÓLESTWO MAKEDONÓW
Aleksander Wielki wyprowadził na Wschód kwiat mace
dońskiej młodzieży. Tysiące krzepkich wieśniaków podążyły
ze swym królem w głąb Azji, gdzie czekały na nich fan
tastyczne bogactwa i błyskotliwe kariery. Syn Filipa II
podbił dla Makedonów i Greków bezkresne krainy — Egipt,
Syrię, Persydę, Gedrozję, Sogdianę, Baktrię, aż po rubieże
Indii (czyli dzisiejszego Pakistanu). Oznaczało to jednak
znaczne osłabienie jego rdzennego państwa. Z Macedonii
odeszła większość chwackich, tryskających energią mężczyzn
w wieku wojskowym. Antypater, namiestnik Aleksandra
w królestwie, miał coraz większe kłopoty z wysyłaniem
posiłków swemu władcy. Po śmierci Aleksandra w 323
roku Antypater znalazł się w tarapatach, gdyż „brakowało
wojsk obywatelskich z powodu wielkiej liczby tych, których
wysłano już do Azji dla wsparcia tamtejszej armii" (Diod.
XVIII 12,2), a Grecy właśnie wzniecili bunt, by zrzucić
macedońskie jarzmo
1
. Z tych żołnierzy, którzy pociągnęli
na Wschód, niewielu zobaczyło znów rodzinne strony. Nie
którzy padli w bojach, większość zdecydowała się pozostać
na obfitej w złoto „ziemi włócznią zdobytej". Królestwo
' Wszystkie daty, o ile nie zaznaczono inaczej, odnoszą się do czasów
przed naszą erą.
2 — Kynoskefalaj 197 p.n,c.
18
Makedonów utraciło co najmniej kilkadziesiąt tysięcy mło
dych junaków, którzy nie założyli rodzin w ojczyźnie. Następ
stwa dla populacji kraju były fatalne i długotrwałe. Żołnierze,
którzy jednak wrócili, przywieźli ze sobą wielkie bogactwa ze
skarbców perskiego króla. Za złoto złupione w Azji z pewnoś
cią nabywali ziemię. Powstawały więc rozległe majątki
kosztem drobnej własności wieśniaczej. A wolni chłopi
tworzyli przecież kościec armii Filipa II i Aleksandra. Moż
liwości mobilizacyjne królestwa Makedonów zostały dotkli
wie ograniczone.
Na domiar złego państwo przeżywało burzliwy okres.
Następcy Aleksandra niezbyt troszczyli się o konsolidację
osłabionego królestwa. Korzystając ze szczupłych macedoń
skich zasobów uczestniczyli w wojnach diadochów, usiłując
wydrzeć jak największą część bajecznej schedy po genialnym
Macedończyku. Syn Antypatra, Kassander, w chaosie wojen
nych pochodów znalazł czas na założenie dwóch miast, które
czekała świetna przyszłość — Kassandrei na jednym z trzech
palców półwyspu Chalkidike i Thessaloniki w głębi Zatoki
Thermajskiej. Nakazał potajemnie zgładzić prawowitego mo
narchę, 13-letniego Aleksandra, syna Aleksandra, ostatniego
z dynastii Argeadów. W 305 roku przyjął tytuł króla, lecz nie
dał początku dynastii. Po śmierci Kassandra w 297 roku o tron
Macedonii toczyli uporczywe boje wódz Demetrios Poliorketes,
a potem syn jego, Antygonos Gonatas, Lizymach, monarcha
Tracji i rozległych terenów w Azji Mniejszej, Pyrrus, nie
zrównany w boju władca Epiru oraz Ptolemajos Keraunos,
wydziedziczony, lecz ambitny i okrutny syn Ptolemajosa I,
macedońskiego monarchy Egiptu. Pyrrus zdołał oderwać dwie
krainy Górnej Macedonii, Tymfaję i Parauaję, oraz Ambrakię,
Amfilochię i Akarnanię. Te walki o diadem oznaczały dla
królestwa dalszy upust krwi. Prawdziwa katastrofa przyszła
jednak w 279 roku. Z północy runęły na Macedonię hordy
Celtów, jasnowłosych olbrzymów, szukających nowych sie
dzib, chciwych złota i bydła. Szlak ich niszczycielskich
19
pochodów znaczyły pożogi i rzezie. Celtowie atakowali szeregi
swych wrogów z pogardą śmierci i niezwykłą furią, jakiej nie
znali Hellenowie i Macedończycy, nawykli do zdyscyplino
wanej walki w zwartym szyku. Celtyccy woje „w porywie
gniewu rzucali się bezmyślnie na nieprzyjaciela jak dzikie
zwierzęta. Nawet ugodzeni siekierą lub mieczem — dopóki
starczyło im tchu — nie tracili swej zapalczywości. Przeszyci
oszczepem lub strzałą, dopóki żyli, nie tracili ducha. Niektórzy
wyrywali z krwawiących ran oszczepy, którymi ich ugodzono,
ciskając nimi w Hellenów lub używając ich do walki wręcz"
(Paus. X 20,3).
Najeźdźcy rozbili w puch armię króla Ptolemajosa Kerau-
nosa, który wyruszył w pole ze zbyt szczupłymi hufcami
i lekkomyślnie odrzucił pomoc króla Dardanów. Wcześniej,
w zamian za pokój, oddał zresztą część wojska Pyrrusowi,
który wyprawił się do Italii przeciw Rzymianom. Keraunos
został wzięty do niewoli i stracony, dzicy barbarzyńcy „wycięli
w pień całe wojsko macedońskie" (Diod. XII 3,2). Przypusz
czalnie połowa armii królestwa przestała istnieć. Celtowie
rozlali się po kraju, paląc, łupiąc i gwałcąc, wyrzynając ludzi
i trzody. Królestwo ogarnął chaos. Macedoński wódz Sost-
henes, który odmówi! zresztą przyjęcia diademu monarchy,
obronił przed barbarzyńcami urodzajne równiny Dolnej Ma
cedonii, ale jeszcze w tym samym roku Celtowie pod wodzą
Brennosa wrócili, pokonali wojska Sosthenesa i bezlitośnie
ograbili wszystkie dzierżawy królestwa. Mieszkańcy szukali
schronienia w murach ufortyfikowanych miast, bezsilnie
patrząc na swe płonące wioski. Najeźdźcy zapuścili się do
Grecji, lecz zostali pobici przez Beotów, Fokijczyków, a zwła
szcza Etolów, znakomitych w podjazdowej wojnie.
Ostatecznie Celtowie wycofali się z Macedonii i Hellady,
lecz skutki ich inwazji były straszliwe. Barbarzyńcy obrócili
w perzynę całe Bałkany od Dunaju po Fokidę. Państwo
Makedonów zostało gruntownie spustoszone. Odbudowa gos
podarcza miała trwać kilka pokoleń, lecz straty ludzkie były
20
nie do odrobienia. Spod władzy królów macedońskich na
zawsze uwolniła się Tracja, z takim trudem zdobyta przez
Filipa II i Aleksandra. Hellenizacja wojowniczych Traków
została wstrzymana praktycznie aż do czasów rzymskich.
Różni monarchowie hellenistyczni — Antygonidzi, Seleukidzi,
Attalidzi z Pergamonu usiłowali później ujarzmić trackie
plemiona, ale niewiele wskórali. Na domiar złego zburzony
został dotychczasowy system „barbarzyńskich" państewek
przygranicznych Traków, Dardanów i Ilirów. Słabość Mace
donii sprawiła, że organizmy te zaczęły się konsolidować. Ich
wodzowie stali się bardziej agresywni i skorzy do najazdów
na południowego sąsiada. Po inwazji Celtów królestwo mace
dońskie było już tylko cieniem potęgi z czasów Filipa II
i Aleksandra. Jego siły nie mogły się równać z zasobami
innych hellenistycznych mocarstw, jak Egipt Lagidów, który
zdobył wiele baz w basenie Morza Egejskiego, czy państwo
Seleukidów, obejmujące Syrię i wiele azjatyckich satrapii,
niekiedy sięgające aż po Pendżab. Władcy Macedonii mieli
odtąd ogromne kłopoty z utrzymaniem hegemonii nad samą
tylko Grecją. Prowadzenie poważniejszych działań wojennych
poza Bałkanami przychodziło im z najwyższym trudem
2
.
Po najeździe Celtów diadem zdobył w 278 roku Antygonos
Gonatas, któremu udało się zadać klęskę celtyckim watahom
grasującym w Tracji. Przepędził go z Macedonii Pyrrus, który
w 275 roku powrócił z Italii. W trzy lata później Pyrrus zginął
jednak podczas walk o Argos i Antygonos odzyskał tron.
Panował bardzo długo — aż do przełomu 240 i 239 roku
i zmarł w wieku lat osiemdziesięciu. Stał się on właściwym
założycielem dynastii zwanej Antygonidami \ Przy użyciu
2
Na tema» najazdu Celtów: N . G . L H a m m o n d , Starożytna Macedonia,
Warszawa 1999, s. 273 i nn; M. E r r i n g t o n , Geschichte Makedoniens,
München 1986, s. 146 i n.
1
O panowaniu Antygonosa Gonatasa: W. T a r n . Antigonos Gonatas,
Oxford 1913; H. B e n g t s o n , Prawitieli epochi eUinizma, Moskwa 1982.
s. 171 i nn (rosyjskie tłumaczenie Herrschergestalten des Hellenismus*
München 1975); E r r i n g t o n . op. c&, s. 148 i nn.
21
stosunkowo niewielkich sił musiał stawić czoło licznym
i groźnym wyzwaniom. Te same problemy będą musieli
rozwiązywać jego następcy. Antygonidzi zdawali sobie sprawę,
że kluczowe znaczenie dla królestwa ma obrona północno-
-zachodniej granicy, zawsze niestabilnej i „płynnej", za którą
żądni łupu, przybrani w skóry, zawszeni i brudni Ilirowie
i Dardanowie czyhali na okazję do najazdu. Królowie mace
dońscy przerywali nawet najważniejsze kampanie, toczone na
terenie Grecji, aby bronić ojczyzny przez atakami tych
śmiałych rabusiów.
Źródła niewiele mówią na temat tych walk. Przyjmuje się
jednak, że w latach, w których Antygonidzi nagle przestawali
zajmować się sprawami Hellady, musieli toczyć boje z bar
barzyńcami, dobijającymi się do bram królestwa. Monarchom
w zasadzie udawało się ochronić przed najazdami Dolną
Macedonię, lecz wyżynne krainy Górnej Macedonii wielo
krotnie były pustoszone od krańca do krańca. Antygonos
Gonatas zdołał zapewnić względny spokój na północnych
rubieżach i odzyskał niektóre pograniczne tereny, wchodzące
ongiś w skład królestwa Filipa i Aleksandra. Musiał jednak
wyrzec się wszelkich wpływów w Epirze, będącym także po
śmierci Pyrrusa budzącym respekt państwem. Pozostawił
Symmachii Epirockiej Ilirię i nie mieszał się w sprawy Tracji.
Nie był w stanie odwojować Pajonii, gdzie krajowcy utworzyli
związek z własnym monarchą. Za względną bierność Gonatasa
na północy jego następcom przyjdzie drogo zapłacić.
Antygonidzi starali się także zachować hegemonię nad
Helladą. Hegemonię, a nie kontrolę bezpośrednią. Grecy byli
niezmiernie przywiązani do swoich wolności politycznych,
zagwarantowanych przez system polis, miasta-państwa. Anty
gonidzi nie mogli zastąpić urzędników greckich poleis, wybie
ranych przez mieszkańców miast i przed nimi odpowiedzial
nych,^wsfff^Jgrpprsarni opłacanymi z królewskiego skarbca.
Gca^^^H^fjw^rs^erx|oîr^owac macedońskie panowanie nad
I/ęlĘtfją, popjcrając wièSrjv^h sobie jedynowładców, czyli
22
tyranów. Tyrania była wówczas bardzo niepopularna, toteż
Antygonos musiał przydzielać swoim tyranom macedońskie
garnizony. Stacjonowały one w Megarze oraz w Argos,
Sykionie, Elidzie i w Megalopolis na Peloponezie. Panowanie
nad Grecją gwarantowały jednak przede wszystkim potężnie
umocnione tzw. kajdany Hellady — ateński port Pireus,
a zwłaszcza Demetrias, Chalkis i Korynt, dokładniej mówiąc,
Akrokorynt, czyli górująca nad miastem obwarowana twierdza
na wysokiej skale, zapewniająca kontrolę nad Przesmykiem
Korynckim, przez który wiódł jedyny szlak lądowy z Grecji
Środkowej na Peloponez.
Demetrias założył wkrótce po 294 roku Demetrios Polior-
ketes w głębi Zatoki Pagasaj. Miasto to, mające dwa znakomite
porty, stało się rychło drugą, obok Pełli, stolicą Macedonii
i twierdzą bardzo trudną do zdobycia. Demetrias otaczały
solidne mury długości 7,8 kilometra z sześcioma wielkimi
bramami, wzmocnione przez co najmniej 182 wieże. W skład
systemu fortyfikacyjnego wchodził również umocniony akropol
i twierdza Orminion. Demetrias umożliwiała Antygonidom
sprawowanie kontroli nad Tessalią, rozległą grecką krainą,
położoną na południe od Macedonii. Dostarczającą znakomitej
jazdy Tessalię tworzyły dwie rozdzielone pasmem wzgórz
Karadagh rozległe równiny, na których wypasano bojowe
rumaki. Tessalię podporządkował Macedonii Filip II już
w 352 roku. Tamtejsze poleis, rządzone przez arystokratów,
tworzyły luźny związek, lecz w praktyce to królowie macedoń
scy panowali nad tą krainą. Tessalowie chętnie odzyskaliby
niezależność. Na początku panowania Gonatasa wzniecili
rebelię, by przepędzić Macedończyków, lecz zostali pokonani.
Za panowania kolejnych Antygonidów będą wszczynać bunty,
licząc na pomoc Związku Etolskiego. Na polach Tessalii
zapadnie rozstrzygnięcie II wojny macedońskiej.
Ostatnie z „kajdanów Hellady", silnie umocnione miasto
Chalkis na Eubei, położone było nad cieśniną Euripos. Ten,
kto dzierżył Chalkis, mógł kontrolować całą tę wielką wyspę,
23
a ponadto łatwo przeprawiać wojska do Attyki (Chalkis
połączone było z lądem stałym mostem przez cieśninę).
Antygonidzi, nawet jeśli tracili wpływy w poszczególnych
częściach Grecji, starali się za wszelką cenę utrzymać „kajdany
Hellady". Sprawowanie hegemonii nad Grecją było bardzo
kosztowne. Najemnicy, przeważnie pełniący służbę garnizo
nową (obywatelska armia macedońska do tego się nie nada
wała) pobierali wysoki żołd. Łupy z kampanii wojennych były
mizerne, a wyciskać z miast greckich podatków i kontrybucji
po prostu nie wypadało. Antygonos Gonatas uważał jednak,
że nie może zrezygnować z kontroli nad Grecją, chociażby
dlatego, aby nie przejął jej inny hellenistyczny monarcha.
Takie ambicje miał przede wszystkim Ptolemajos II Filadelfos,
król Egiptu, dzierżący liczne wyspy i porty w basenie Morza
Egejskiego. Lagida chętnie wspomagał pieniędzmi i swą
liczną flotą (ale nie wojskami lądowymi) Hellenów chcących
zrzucić jarzmo macedońskiego króla. Politykę tę kontynuował
jego następca, Ptolemajos III Euergetes. Później wpływy
w Helladzie będą usiłowali osiągnąć Atlalidzi, monarchowie
Pergamonu, niewielkiego, lecz zamożnego państwa w północ
no-zachodniej Azji Mniejszej.
Według teorii przedstawianej w starszych podręcznikach
Grecja utraciła niepodległość w 338 roku, po klęsce, jaką
Filip II zadał pod Cheroneją Ateńczykom, Tebanom i ich
sprzymierzeńcom. Gdyby takie stwierdzenie usłyszał Hellen
z III wieku, zaniósłby się perlistym śmiechem. I miałby
rację! Grecy uważali się za wolnych, mieli znaczną swobodę
działania i chętnie wzywali królów z Pełli, by przy ich
pomocy rozprawić się z przeciwnikami politycznymi (wśród
elit poleis rywalizujących o władzę nieustannie dochodziło
do konfliktów). Często to sami Hellenowie otwierali bramy
swych miast, by wpuścić „ciemiężycieli", czyli macedońskich
wojów!
Antygonidzi nigdy nie zdołali zresztą podporządkować
sobie całej Hellady. Gonatas zadał wprawdzie klęskę koalicji
24
dawnych greckich mocarstw — Aten i Sparty w tzw. wojnie
chremonidejskiej (lata 268/267-262) i utrzymywał załogi w Pire-
usie, w Munichii, na wzgórzu Musejon i w kilku ateńskich
fortach. Na terenie Grecji istniały jednak związki federacyjne,
niemalże państwa, stosunkowo prężne i dysponujące niebagatel
nymi siłami zbrojnymi. Związki te, Achajski i Etolski, były
godnymi przeciwnikami dla Antygonidów, którzy nigdy nie
zdołali ich rozbić czy też zmusić do posłuszeństwa.
Związek Achajski powstał w 280 roku z połączenia czterech
niewielkich peloponeskich poleis — Dyme, Patrąj, Faraj i Tritaji.
Władze tej federacji zbierały się w Ajgion, gdzie znajdowało się
starożytne sanktuarium Zeusa Homagyriosa. Rozmach państwu
achajskiemu dał dopiero Aratos z Sykionu. W 251 roku obalił
promacedońskiego tyrana swego miasta i przyłączył je do
Związku Achajskiego, który w tym momencie stał się strukturą
ponadregionalną, Sykion bowiem nie by\ polis achajskim, lecz
doryckim. Aratos nie sięgnął po laury wodza — na polu bitwy
był niezdecydowany i lękliwy. Okazał się wszakże wybornym
politykiem. W 243 roku podstępnie przepędził garnizon mace
doński z Akrokoryntu, zajął korynckie porty Kenchreaj i Lecha-
jon, a w nich 25 okrętów wojennych Gonatasa. Jedne z „kajdan
Hellady" zostały zerwane. Koryntianie postanowili przyłączyć
swe miasto do Związku Achajskiego, ich śladem poszli obywate
le Trojdzeny, Epidauros i Megary.
Antygonos Gonatas usiłował powstrzymać postępy Achajów,
podjudzając przeciwko nim Związek Etolski. Rzeczywiście
Etolowie kilkakrotnie najechali terytorium Związku Achajs
kiego, powstrzymując jego ekspansję. Monarcha z Pełli
prowadził jednak politykę krótkowidza. Dzięki jego poparciu
Etolia urosła w siłę, tworząc barierę odcinającą Macedonię od
reszty Hellady, która objęła całą Grecję Środkową od właściwej
Etolii aż po Zatokę Maliakijską. Dzięki zwycięstwu nad
Celtami Etolowie zdobyli wpływy w Delfach, słynnym sank
tuarium A pol łona. Wraz z zależnymi państwami Związek
Etolski dysponował większością w Amfiktionii delfickiej.
25
Etolowie dzierżyli słynną przełęcz Termopile, przez którą
wiódł strategiczny szlak z Tessalii do Beocji. Udało im się
również podporządkować całą Beocję. Jako wytrawni wojow
nicy mieli okazać się dla Macedonii znacznie groźniejszym
przeciwnikiem niż Związek Achajski, którego siły zbrojne,
złożone głównie z powoływanych pod broń mieszczuchów,
nie budziły wielkiego respektu.
Etolia to przeważnie górzysta, zacofana kraina, przez wieki
pozostająca na uboczu politycznego życia Hellady (w greckim
życiu kulturalnym nie uczestniczyła nigdy). Zamieszkiwali ją
Apodotowie, Ofionejowie, Eurytanie i inne szczepy przemie
szane z Ilirami, stąd Hellenowie uważali Etolów za nieokrze
sanych barbarzyńców. W końcu V wieku Tukidydes tak pisał
o Eurytanach: „[„.] szczep największy Spośród Fiołów; mówią
oni podobno zupełnie niezrozumiałym językiem i żywią się
surowym mięsem" (Thuc. III 94,5). Kiedy w 426 roku
Ateńczycy najechali Etolię, była to niemalże wyprawa do
obcego świata. Ciężkozbrojni ateńscy piechurzy ponieśli wtedy
zresztą druzgoczącą klęskę. Etolscy górale obrzucili ich gradem *
oszczepów i pocisków z proc, nie wdając się w walkę wręcz.
Tę taktykę walki podjazdowej Etolowie stosowali i później.
W swych górskich ostępach, przełęczach i jarach byli niemal
niezwyciężeni. Szli do bitwy z pogardą śmierci, obcą „cywi
lizowanym" Hellenom, którzy zamiast ginąć w boju woleli
sączyć wino, prowadzić dysputy filozoficzne, zażywać roz
koszy z heterami i rajcować na agorze.
Etolscy górale nie mogli żyć dostatnio w swej jałowej
krainie, rychło więc wzięli się za rabunek. Plądrowali bez
litośnie na lądzie i przede wszystkim na morzu. W Grecji
mieli, podobnie jak Ilirowie i Kreteńczycy, opinię niepopraw
nych rabusiów. Zamęt wojen, które wstrząsały Helladą po
śmierci Aleksandra Wielkiego, ułatwił Etolom rozbójniczy
proceder. Strony wojujące chętnie brały zresztą na służbę
dzielnych etolskich korsarzy. Przerażone poieis greckie albo
wstępowały do Związku Etolskiego, albo też zawierały z nim
26
przymierze. Uczyniły tak z lęku przed piratami np> niektóre
miasta nad Hellespontem. Dawało to pewne gwarancje bez
pieczeństwa, etolscy zbóje bowiem grabili zazwyczaj tylko
„obcych", tj. państwa nie związane sojuszem. W ten sposób
Związek Etolski rósł w potęgę. Miał dosyć luźną strukturę,
lecz sprawne władze wykonawcze i dyplomację skuteczną, bo
popartą siłą. Zgromadzenie obywatelskie federacji gromadziło
się dwa razy w roku, przy czym zebranie wiosenne oznaczało
zazwyczaj początek mobilizacji. Wiosną.naradzano się, kogo
by też w tym roku najechać i złupić. Ambicje Eiolów nie
miały granic. Ich federacja, bez trudu wystawiająca kilkanaście
tysięcy dzielnych wojów, mogła pokusić się o wypędzenie
Macedończyków z Hellady.
Antygonos Gonatas i jego następcy nie byli w stanie
poskromić obu Związków, gdyż ich zasoby były ograniczone.
Gonatas emitował jeszcze trochę monet srebrnych, dwaj kolejni
Antygonidzi — już tylko brązowe. Skarbiec macedońskich
monarchów zazwyczaj świecił pustkami. Kopalnie srebra
i złota w górach Pangąjon, które w IV wieku umożliwiły
Filipowi II jego zdobycze, w III wieku dawały znacznie mniej
szlachetnego kruszcu. Wydobywano trochę ołowiu i żelaza.
Głównym bogactwem władców z Pełli były lasy. Kraj ob
fitował więc w smołę, dziegieć i drewno znakomicie nadające
się do budowy wojennych galer. Tylko że Antygonidów nie
było już stać na jednoczesne utrzymywanie wielu okrętów
i silnych lądowych hufców. Po Poliorketesie tylko Antygonos
Gonatas miał jeszcze flotę godną tej nazwy, która na Morzu
Egejskim gromiła eskadry Lagidów. Jego następcy porzucili
morską politykę, zdając sobie sprawę, że to wojska lądowe
mają dla królestwa kluczowe znaczenie. Monarchom macedoń
skim daleko było do słynącego ze swych bogactw lidyjskiego
Krezusa. Według Plutarcha (Aemil. 28) Perseus, ostatni
z dynastii, ściągał rocznie zaledwie 200 talentów podatków od
ziemi
4
. Było to po długim okresie pokoju, w czasie którego
4
A e m i l . — Żywot Emiîiusza Paulusa.
27
nastąpi! rozkwit gospodarczy Macedonii. Pierwsi Antygonidzi
z pewnością osiągali znacznie mniejsze dochody. Królowie
z Pełli nakładali też cła i inne podatki, mieli monopol
w eksploatacji kopalń i lasów, byli właścicielami rozległych
majątków ziemskich. Jeśli jednak nawet roczne dochody króla
osiągnęły tysiąc talentów, to Antygonidzi i tak w porównaniu
z Seleukidami czy bajecznie bogatymi Lagidami wyglądali na
ubogich krewnych.
Po straszliwych stratach w wyniku celtyckiej inwazji
królowie z Pełli bardzo oszczędnie szafowali krwią swoich
poddanych. Armię obywatelską powoływano pod broń rzadko,
głównie dla obrony „płonącej" północnej granicy. Działania
wojenne w Grecji Antygonidzi prowadzili zazwyczaj przy
pomocy najemników, przy czym wysyłali w pole szczupłe
zastępy, kilka, najwyżej kilkanaście tysięcy ludzi.
Wśród historyków toczy się dyskusja, jaki właściwie charak
ter miała macedońska monarchia. Z pewnością była ona nieco
inna niż pozostałe hellenistyczne królestwa. Antygonidzi
panowali nie nad ujarzmionymi ludami Orientu, lecz nad
narodem „swojej krwi", dumnymi Makedonami, uchodzącymi
za najlepszych żołnierzy ówczesnego świata. Według nie
których naukowców królowie z Demetrias i Pełli nie rządzili
więc absolutnie, jak Seleukidzi czy Ptolemeusze. Ich władzę
mocno ograniczał nomos czyli tradycyjne, odziedziczone po
przodkach prawo. Zwłaszcza N. G. L. Hammond, najwybit
niejszy znawca starożytnej Macedonii, uważają za „monarchię
konstytucyjną", którą tworzyli król i Makedonowie, niekiedy
występujący razem na inskrypcjach. Traktat, który Filip
V zawarł z Hannibalem, wymienia posła wysłanego do
Kartagińczyków przez „króla Filipa, syna Demetriosa, Mace
dończyków i sprzymierzeńców" (Polyb. VII 9). „Wspólnota
Macedończyków" (to koinon Makedonon) umieściła na Delos
inskrypcję ku czci „króla Filipa, syna króla Demetriosa".
Podczas gdy inni hellenistyczni władcy występowali w doku
mentach jedynie jako „królowie" (np. król Antioch, król
28
Attalos), to w niektórych inskrypcjach Antygonidzi figurują
jako „królowie Macedończyków". Według zwolenników teorii
„monarchii konstytucyjnej" Macedończycy urzeczywistniali
swoje prawa poprzez zgromadzenie żołnierzy, mające rozległe
kompetencje, jak powoływanie władców i wyznaczanie opie
kunów dla nieletnich monarchów, sądzenie winnych zdrady
stanu, a nawet podejmowanie decyzji w sprawach finansowych.
Ten model państwa macedońskiego wymaga jednak znacz
nych korekt. Królowie innych hellenistycznych mocarstw
panowali nad wieloma różnymi ludami, żaden naród nie miał
tak dominującej pozycji w państwie Seleukidów czy Lagidów,
by także w jego imieniu wystawiać dokumenty. W królestwie
Antygonidów mieszkało wprawdzie trochę Greków, Ilirów,
Pajonów, Celtów i Traków, lecz to Macedończycy byli
„kośćcem państwa".
Zgromadzenie żołnierskie rzeczywiście istniało, lecz jego
uprawnienia trudno uznać za szerokie. Monarchia w praktyce
była dziedziczna — zbrojni Makedonowie mogli najwyżej
uroczyście okrzyknąć królem syna zmarłego władcy, ale był
to tylko rytuał. Zaistniał zaledwie jeden wypadek, gdy kwestia
sukcesji wymagała rozwiązania — w 229 roku, kiedy to
Demetrios II zmarł, pozostawiając 8-letniego syna, Filipa.
Wtedy to decyzję o mianowaniu Antygonosa Dosona wodzem
i opiekunem małoletniego monarchy, a następnie królem,
podjął bynajmniej nie potrząsający włóczniami żołnierski
motłoch, lecz „możni Macedończycy", czyli zapewne najwyżsi
dworscy dygnitarze (Plut. Aemil. 7). Obyczaj wymagał wpraw
dzie, aby wybitni Makedonowie, których król za zdradę czy
inne przewiny zamierzał wyprawić na tamten świat, zostali
osądzeni przez żołnierskie zgromadzenie. W 218 roku Filip
V nakazał jednak bez ceregieli stracić dowódcę elitarnej
formacji peltastów, Leontiosa, chociaż peltaści z naciskiem
domagali się, aby podczas ich nieobecności nie przeprowadza
no śledztwa (Polyb. V 27,8). Nie wywołało to buntu wojska.
Później zgromadzenie wojaków potulnie wydawało na śmierć
29
każdego, kogo monarcha chciał się pozbyć, niekiedy na
królewski rozkaz prześladowano też rodziny prawdziwych czy
domniemanych zdrajców. Monarcha Macedonii, zwłaszcza
jeśli był energicznym mężem, miał jako wódz armii i najwyż
szy sędzia władzę niemal absolutną. Filip V mógł ze względów
strategicznych przesiedlać mieszkańców całych miast mace
dońskich z bezpiecznych nadbrzeżnych równin do narażonych
na najazdy Dardanów terenów pogranicznych i osadzać na ich
miejsce „barbarzyńców" — Celtów, Ilirów, Traków (Polyb.
XXIII 10,4). Takie drastyczne posunięcia nie wywołały
godnego uwagi sprzeciwu.
Nie można jednak zaprzeczyć, że w Macedonii dystans
między władcą a poddanymi był mniejszy niż w innych
hellenistycznych królestwach. Macedończycy mieli wobec
swego władcy isegoria (Polyb. V 27), co najlepiej prze
tłumaczyć jako „swoboda wypowiadania się" (tłumaczenie
jako „równe prawo głosu" jest z pewnością na wyrost).
W obecności monarchy zwykli przemawiać śmiało i zwracali
się doń z dużą bezpośredniością, na znak szacunku zdejmując
tylko hełm z głowy. Charakterystyczne, że w Macedonii nie
rozwinął się kult władców, jak w ptolemejskim Egipcie czy
monarchii Seleukidów. Wśród chłopów z Bottiai czy pas
tuchów z Pelagonii sama myśl, że ich król, wywodzący się
przecież z tego samego szczepu dumnych Makedonów, miałby
zostać bogiem nieśmiertelnym, „Zbawcą" (Soter) czy „Ob
jawionym" (Epifanes) wywołałaby radosny rechot. Macedoń
czycy oczekiwali od swych władców przestrzegania pewnych
odziedziczonych po przodkach zwyczajów, dzielności na
łowach i przede wszystkim na wojnie. Basileus (gr. król),
który warunki te spełniał, mógł liczyć na posłuszeństwo
i niezłomne poparcie. Znamienne, że Antygonidzi nie musieli
lękać się uzurpacji, tak osłabiających monarchie Seleukidów
i Lagidów. Wśród Makedonów samozwaniec nie znalazłby
stronników. Monarcha oczywiście nie rządził sam. Mial do
pomocy elitarną grupę najwyższych dowódców i dygnitarzy
30
zwanych „przyjaciółmi" (filoi). Pełnili oni jednak funkcje
wyłącznie doradców, ostateczne decyzje podejmował król.
Jeśli „przyjaciel" knuł jakieś spiski lub też okazał się nielojal
ny, władca mógł oddać go w ręce kata. Nowy monarcha
wstępujący na tron sam mianował swoich „przyjaciół", nie
musiał przejmować rady koronnej poprzednika.
Z czasów Filipa II i Aleksandra przetrwała instytucja
„chłopców królewskich" (basilikoi paides). „Chłopcy", czyli
pochodzący ze znakomitych rodów młodzieńcy w wieku
14-18 lat, mieszkali w pałacu, towarzyszyli królowi w bitwach
i podczas niebezpiecznych łowów na lwy górskie, niedźwiedzie
i dziki. Otrzymywali też staranne wykształcenie. „Była to
u Macedończyków swego rodzaju szkoła przyszłych wodzów
i urzędników państwowych". (Kurcjusz Rufus VIII 6,2). Do
pełnienia najwyższych godności przygotowywani byli także
syntrofoi,
czyli dzieci „razem wychowywane" z synami króla.
Antygonidzi panowali roztropnie, przyznając poddanym
znaczny zakres samodzielności, oczywiście w sprawach lokal
nych. Pod koniec panowania Filip V pozwolił nawet „Mace
dończykom", niektórym regionom i miastom, jak Pella.
Thessalonika i Amfipolis, na emitowanie własnych monet.
Miasta królestwa zorganizowane były na wzór greckich poleis,
korzystały więc z pewnej autonomii wewnętrznej. Miały
własne terytorium, dochody, uchwalały własne podatki, przy
znawały swe obywatelstwo, wysyłały legacje do sanktuariów
religijnych i do króla, wystawiały lokalne oddziały samoobro
ny. Oczywiście w najważniejszych sprawach ostatnie słowo
należało do monarchy. Miasta miały własnych, wybieralnych
urzędników, zwanych przypuszczalnie politarchami (poliiar-
chaï), interesów króla jednak w
każdym polis strzegł dygnitarz
z tytułem „nadzorcy" (epistateś). W razie potrzeby Antygonidzi
przeprowadzali w miastach pobór także do armii polowej.
Wydaje się, że pewną autonomią cieszyły się górskie
regiony Górnej Macedonii, przez stulecia rządzone przez
własnych dynastów, ostatecznie przyłączone do królestwa
31
dopiero przez Filipa II w 358 roku — Lynkestis, Orestis,
Elimiotis, Eordaja, Pelagonia, położone w głębi lądu na
zachód od rzeki Aksios (obecnie Vardar), ok. 600 metrów
wyżej niż nadbrzeżna równina. Prawdopodobnie istniały
„wspólnoty" (koina, koinoń) Lynkestów i innych ludów,
w których najważniejszą rolę odgrywały arystokratyczne rody.
Ich pozycja była jednak znacznie słabsza niż w IV wieku.
W konsekwencji terytoria Górnej Macedonii, ongiś dążące za
wszelką cenę do zachowania niezależności, wykazywały
zadziwiające przywiązanie do dynastii Antygonidów. Mimo
wyniszczających wojen z Dardanami i z Rzymem nie doszło
tu do prób secesji. W końcu, już po katastrofie Kynoskefalaj,
oderwała się jedynie Orestis, najbardziej narażona na łupieskie
najazdy wroga. W 171 roku, gdy zaczynała się trzecia wojna
/ Rzymem, wierne miasta wysłały poselstwo do króla,
ofiarowując pieniądze i zboże na potrzeby ciężkiej, a właściwie
beznadziejnej, kampanii (Liw. XLII 53,3) \
' Charakter i instytucje państwa macedońskiego omawiają: Wałek-
C z e r n e c k i , op. cit., s. 1 i nn; W a l b a n k , Philip V..., s. 1. i nn;
b. W i p s z y c k a , Historia starożytnych Greków, t. III, Warszawa 1992,
s. 71 i nn; Hammond, op. cit., s. 348 i nn. Errington (op. cit., s. 197 i n)
odrzuca tezę o szerokich uprawnieniach zgromadzenia wojskowego w państwie
i twierdzi, że król rządził niemal absolutnie, mając za doradców jedynie
..przyjaciół", tj. arystokratów macedońskich. Podobne stanowisko zajął już
Walek-Czernecki (op. cit., s. 16 i n).
KORSARZE TEUTY
Demetrios, syn i następca Antygona Gonatasa, objął władzę
w 239 roku. Był dzielnym dojrzałym mężem i dobrym
politykiem, ale za jego panowania spadły na kraj same klęski.
Związki Achąjski i Etolski zawarły przymierze i jeszcze
w tym samym roku wypowiedziały wojnę Macedonii. Demet
rios odważnie stawił im czoło, pokonał Etolów i przegnał ich
z Beocji. Na północnych granicach pojawiły się jednak oznaki
burzy. Dardanowie, będący dla Makedonów znacznie groź
niejszym przeciwnikiem niż Grecy, zebrali siły i gotowali się
do najazdu. Na domiar złego Antygonida musiał stawić czoło
innemu wyzwaniu. Starożytna dynastia Ajakidow, panująca
nad Molossami i sprawująca hegemonię nad całym Związkiem
Epirockim, chyliła się ku upadkowi. Prawdopodobnie inne
plemiona Epiru nie chciały już podlegać butnym Molossom.
W przeszłości Epir był państwem niebezpiecznym dla Mace
donii, Demetrios zdawał sobie jednak sprawę, że jeśli monar
chia Ajakidow rozpadnie się, wiele epirockich terytoriów
zagarną Etolowie i Ilirowie, nieprzyjaciele jego królestwa.
Syn Gonatasa zacieśnił więc związki z Epirem, poślubiając
Fthię, zwaną Chryseis (Złota), córkę króla Molossów Alek
sandra, wnuczkę sławnego Pyrrusa. Małżeństwo to nie urato
wało monarchii w Epirze. Ostatni mężowie z rodu Ajakidow,
33
ptolemajos i Pyrrus II, zmarli młodo ok. 233 roku. Ich siostra
Dejdameja usiłowała jeszcze zbierać stronników w Ambrakii.
Chciała stawić opór „republikanom", została jednak zamor
dowana przy ołtarzu Artemidy przez rozszalałą tłuszczę.
Pozbywszy się królów, Epiroci zorganizowali nowy Zwią
zek, ale był on od początku słaby i nie zdołał utrzymać
wszystkich terytoriów, którymi władali Ajakidzi. Ambrakia
i Amfilochia przyłączyły się do Związku Etolskiego, Akarnania
ogłosiła niepodległość '. Etolowie chcieli zbrojnie zająć także
Akarnanię, ale jej mieszkańcy stawili zacięty opór. W 231
roku hufce etolskie obiegły miasto Medion w zachodniej
Akarnanii. Demetnos II nie mógł wysłać mu odsieczy,
znajdował się bowiem w rozpaczliwej sytuacji, zajęty wojną
z Dardanami. Demetrios wiedział jednak, że Dardanowie
skłóceni są z Ilirami. Król Macedonii postanowił więc pozyskać
tych ostatnich jako sojuszników. Posłał złoto królowi Ilirów,
Agronowi, by ten przepędził etolskich najeźdźców spod murów
Medion. Demetrios liczył zapewne, że jeśli Ilirowie uwikłają
się w wojnę z Etolia, napadną na nich Dardanowie, zostawiając
Macedonię w spokoju.
Ilirowie to jeden z ludów, bytujących w cieniu świetnej
greckiej cywilizacji. W źródłach pojawiają się głównie z okazji
najazdów, jakie urządzali na Macedonię i Epir. Mimo inten
sywnych badań wciąż pozostają narodem tajemniczym. Wia
domo, że liczne iliryjskie plemiona, Atintanowie, Taulantiowie,
Dasseretowie, Ardiajowie, Liburnowie i inne, zamieszkiwały
tereny od adriatyckich wybrzeży Dalmacji i obecnej Albanii
aż po Dunaj i dolinę Morawy. Ilirowie, siedzący w drew
nianych grodach, byli śmiałymi żeglarzami i wybornymi
rybakami. Grecy lękali się ich jednak jako chciwych zdobyczy
rabusiów. Nie przypadkiem mit czyni z Ilirów potomków
groźnego cyklopa Polifema (Appian. Ilir. 2). W swych
O upadku monarchii w Epirze: Hammond. Walbank, op. cit., s. 332
i nn; 11 a m m o n d, op. cit., s. 289 i nn; W. P a j ą k o w s k i, Ilirowie, Poznań
1981. s. 175 i n; W i p s z y c k a , op. cit., s. 95 i n.
3 — Kynoskefalaj 197 p.n.e.
34
szybkich, zwinnych, nie wymagających dobrych portów 50-
wiosłowych okrętach zwanych lemboi iliryjscy piraci prze
mierzali Adriatyk, grabiąc i mordując. Łupili zwłaszcza liczne
kupieckie galery, podążające do Italii.
Korsarzy usiłowali poskromić władcy Epiru i tyrani Syrakuz,
lecz w drugiej połowie ÏIF wieku oba te państwa osłabły,
Ilirowie plądrowali więc coraz zuchwałej
2
. Doszło też to
konsolidacji politycznej ich państewek. Król Agron zjednoczył
terytoria wokół Skodry i na północ aż do Zatoki Kotorskiej.
Chętnie spełnił prośbę Demetriosa, wysyłając 5 tysięcy wojow
ników na stu okrętach. Ta armia łatwo rozniosła w puch
Etolów, uchodzących za niezwyciężonych. Medion zostało
uratowane, a Ilirowie obładowani łupem odpłynęli do domu.
Agron uczcił zwycięstwo orgią hulanek i dzikich pijatyk.
Wdało się zapalenie płuc i król Ardiajów zakończył życie
(Polyb. II 3,4). Władzę objęła jedna z jego małżonek, Teuta,
jako opiekunka małoletniego następcy tronu Pinnesa, syna
Agrona z innej matki. Teuta „folgując logice kobiecej i mając
na oku jedynie dotychczasowy sukces, nie bacząc zaś wcale
na dalsze skutki, naprzód pozwoliła tym, którzy na własną
rękę puszczali się na morze, grabić napotkanych ludzi, potem
zebrała flotę i siłę bojową nie mniejszą od poprzedniej
i wysłała ją polecając dowódcom każdy kraj uważać za
nieprzyjacielski" — pisze Polybios (II 4).
Dziś historyk z Megalopolis zyskałby sobie opinię niepo
prawnego seksisty. Wydaje się jednak, że Teucie chodziło nie
tylko o łupy. Monarchini pragnęła zapewne wciągnąć Epir
w orbitę swoich wpływów i stworzyć iliryjskie mocarstwo nad
Adriatykiem. W 230 roku jej flota żeglowała rzekomo, by
2
Ogólnie o Ilirach: P a j ą k o w s k i . op. cit., s. 37 i n n ; J.
W i I k e s, The Illyrians, Oxford 1992, s. 6 i nn. Na temat monarchii
Agrona i Teuty: P a j ą k o w s k i, op. cit.. s. 176 i nn; W i I k e s, op. cit., s.
156 i nn; D. V o 1 m e r, Sy/nploke. Das übergreifen der römischen Expansion
auf den griechischen Osten,
Stuttgart 1990, s. 38 i nn., który jednak sądzi, że
Agron władał nic Ardiajami, lecz sąsiadującymi z nimi Sardiajami.
35
złupić Elidę i Messenię na Peloponezie. W rzeczywistości lemboi
zawinęły do Fojnike, warownego miasta i stolicy Epiru. Ilirowie
weszli w konszachty z celtyckimi najemnikami stacjonującymi
w tym mieście i wspólnie z nimi zdobyli Fojnike. Epiroci na
próżno próbowali wziąć odwet, powoławszy pod broń wszyst
kich mężczyzn. Teuta wysłała swoim na pomoc 5 tysięcy
zbrojnych pod wodzą Skerdilajdasa, brata Agrona i śmiałego
wojownika. Nim jednak nadszedł Skerdilajdas, Ilirowie pokonali
zastępy niefrasobliwie dowodzonych Epirotów, którzy bez
królów nie potrafili wojować. Przerażeni przywódcy Epiru
zwrócili się o pomoc do Związków Etolskiego i Achąjskiego,
zrywając tym samym sojusz z Macedonią. Wojska etolskie
i achajskie rzeczywiście przybyły z odsieczą, lecz nie doszło do
bitwy. Teuta odwołała swą armię na wieść, że niektórzy z jej
poddanych wszczęli rebelię podjudzeni przez Dardanów. Skerdi
lajdas zawarł więc rozejm z Epirotami, oddając im Fojnike
i wszystkich wolnych obywateli, zabrał natomiast niewolników
i obfite łupy. Epiroccy notable uznali, że kolejny najazd Ilirów
będzie dla ich ojczyzny katastrofą. Zawarli więc przymierze
z Teutą, zwrócone przeciw Achajom i Etolom. Podobnie
postąpili Akarnanowie, Decyzję tę, jako czarną niewdzięczność
wobec Achajów, ostro piętnuje Polybios.
Wiosną następnego roku Teuta wysłała jeszcze większą
flotę, by ujarzmić helleńskie poleis na adriatyckim wybrzeżu.
Jej wojacy o mało podstępnie nie zdobyli Epidamnos (Dyr-
rachion), kiedy dostali się w mury miasta udając, że chcą
nabrać wody. W dzbanach nieśli ukryte miecze, którymi
wysiekli strażników przy bramach. Epidamnijczycy skrzyknęli
się jednak i po zaciekłym boju wyrzucili intruzów z miasta.
Głównym celem iliryjskiej wyprawy była wszakże Korkyra,
wyspa duża i bogata. Stąd wypływały obładowane towarami
korabie, żeglujące do Italii. Wojska Teuly obiegły stolicę
Korkyry, miasto o tej samej nazwie. Demetrios II z Macedonii
już wtedy nie żył. Wiosną 229 roku do jego królestwa
wtargnął Longaros, władca Dardanów, prowadzący liczne
36
watahy wojowników (Liv. XXXI 28; Trogus Prolog XXVIII).
Dardanowie roznieśli na mieczach macedońską falangę i spus
toszyli kraj, uprowadzając ludzi i bydło. Makedonowie ponieśli
w tej bitwie większe straty niż we wszystkich utarczkach
z Grekami w przeciągu ostatnich 10 lat. Król Macedonii albo
poległ z większością swoich żołnierzy, albo też wkrótce
potem zmarł ze zgryzoty.
Korkyrejezycy zrozumieli, że sami nie oprą się szturmom
Ilirów. Zwrócili się więc o pomoc do Achajów i Etolów.
Związek Achajski wysłał na morze całą swoją flotę — 10
dużych okrętów. Nie wiadomo czy Etolowie, Epidamnos
i Apollonia, inne greckie miasto nad Adriatykiem zagrożone
przez Ilirów, dołączyły swoje galery. Ilirowie mieli siedem
dużych korabi, dostarczonych przez sprzymierzoną Akamanię,
oraz roje śmigłych łodzi. Wrogie floty zderzyły się koło wysp
Paksoj. Ilirowie związali swe małe lemboi po cztery. Tarany
okrętów achajskich grzęzły w burcie pierwszego, lecz pozosta
łych trzech lemboi nie mogły dosięgnąć. Wtedy wojownicy
Teuty z czterech łodzi wdzierali się na pokład unieruchomionej
achąjskiej nawy i zwyciężali w boju dzięki przewadze liczebnej.
Tylko pięć achajskich korabi zdołało umknąć dzięki sprzyjają
cym wiatrom (Polyb. II 10). Korkyrejezycy poddali się, nie
mając żadnej nadziei na odsiecz. Zawarli układ z Teutą,
wpuszczając do swego miasta iliryjski garnizon. Na jego czele
stanął jeden z wodzów królowej, Demetrios z Faros, kolonii
syrakuzańskiej, uznającej władzę Ilirów. Był to mąż zuchwały,
ambitny i pozbawiony skrupułów. Zaraz potem iliryjscy wojow
nicy powrócili pod mury Epidamnos, by zmusić to polis do
uległości. Zwycięskiemu pochodowi Ardiajów położyła kres
interwencja rzymska. Nadtybrzańska Republika niespodziewanie
wysłała przeciw wojskom Teuty ogromną armadę — 200
wielkich pięciorzędowców, z których każdy mógł zabrać na
pokład 300 wioślarzy i marynarzy oraz 120 wojowników.
I WOJNA ILIRYJSKA
Rzymianie długo nie interesowali się greckim Wschodem. Do
III stulecia kontakty Republiki z Helladą były całkowicie
epizodyczne, a może w ogóle nie istniały. W końcu V wieku
Tukidydes mógł poświęcić dwie księgi swej Wojny Pelopones-
kiej
historii wyprawy Ateńczyków na Sycylię, w ogóle nie
wspominając Rzymu, istniejącego od ponad 300 lat. Zasadnicza
zmiana nastąpiła dopiero w wieku III. Rzymianie, ujarzmiwszy
większość ludów Italii, usiłowali również położyć rękę na
poleis
Wielkiej Grecji (na południu Półwyspu Apenińskiego).
W obronie jednego z nich, Tarentu, wyprawił się do Italii
wspomniany już Pyrrus, władca Epiru i wyborny strateg. Pyrrus
pokonał legiony pod Herakleją (280 rok) i w roku następnym
pod Ausculum, ale jego siły okazały się zbyt szczupłe, by
rzucić dysponującą ogromnymi rezerwami Republikę na
kolana. Po nierozstrzygniętej bitwie pod Benewentem (275 rok)
zniechęcony Pyrrus odpłynął do ojczyzny. W dwa lata później
Miasto Wilczycy zawarło układ o przyjaźni z Ptolemajosem II,
królem Egiptu, który pierwszy wystąpił z inicjatywą w tej
sprawie. Nie wiadomo, jakim celom miała służyć wymiana
poselstw między Aleksandrią a Rzymem. Być może Lagida
chciał zabezpieczyć swe interesy handlowe w Italii, a senatoro
wie pragnęli zyskać przychylność egipskiego monarchy,
myśleli już bowiem o wojnie z Kartaginą.
38
Po przepędzeniu z Italii Pyrrusa, najlepszego wodza epoki,
patres
(„ojcowie" — tak z szacunkiem nazywano senatorów) stali
się świadomi potęgi swego państwa. Nawet nie dokończywszy
podboju Italii Rzym wszczął wojnę z Kartaginą o Sycylię.
Punijczycy stawili niespodziewanie twardy opór. Zmagania gigan
tów, nazwane I wojną punicką, trwały aż 24 lata (264-241).
Rzymianie wyszli z niej jako mocarstwo. Odebrali pokonanym
Punijczykom Sycylię (Syrakuzy stały się państwem klienckim
Republiki), później także Korsykę i Sardynię. Możliwości mobili
zacyjne Rzymu były ogromne. Według Polybiosa (11 24) w 225
roku, w obliczu najazdu Celtów znad Padu, Republika była
w stanie powołać pod broń spośród własnych obywateli i italskich
sprzymierzeńców 700 tysięcy piechurów i 70 tysięcy konnych
żołnierzy. Polybios niewątpliwie zbyt hojnie obliczył te zastępy,
nie ulega jednak kwestii, że Rzym wraz z podporządkowanymi
mu ludami Italii był znacznie silniejszy od Kartaginy, o Macedonii
czy innych państwach hellenistycznych nie wspominając.
Panując nad poleis Sycylii i Wielkiej Grecji, Synowie
Wilczycy zapoznali się z helleńską kulturą i zadziwiająco
chętnie przejęli legendę o swym trojańskim pochodzeniu,
szerzoną jeszcze przez Pyrrusa (władca Epiru twierdził, że
jako potomek Achillesa, zamierza dokończyć wojnę trojańską,
gromiąc Rzymian, wywodzących się od Eneasza). Świadczy
to, że Kwiryci pragnęli zaprezentować się światu greckiemu
jako spadkobiercy równie starożytnej, równoprawnej z helleń
ską, trojańskiej tradycji. Synowie Wilczycy interesowali się
więc tym, co działo się po drugiej stronie Adriatyku, a opinie
Hellenów nie były im obojętne. Pośrednikami w kontaktach
między Italią a hellenistycznym Wschodem byli z pewnością
Grecy z Sycylii i południowej Italii, pozostający pod władzą
Rzymu. Od czasów wyprawy Pyrrusa między Italią a Epirem
i innymi greckimi państwami bujnie rozwijał się zresztą handel.
Według Polybiosa to właśnie w obronie swych kupców
senat wysłał wojsko za Adriatyk. Ilirowie bowiem wielokrotnie
napadali na handlowe korabie, a po zdobyciu Fojnike „nawet
39
gromadnie oddalali się od floty, i wielu italskich kupców bądź
grabili, bądź mordowali, niemało też żywcem uprowadzali do
niewoli'* (Polyb. II 8). Pokrzywdzeni tłumnie przybyli do
senackiej kurii, żaląc się na swój los. Wtedy senat, który
uprzednio konsekwentnie puszczał mimo uszu podobne lamenty
kupców, wysłał do Teuty Gajusza i Lucjusza Korunkaniuszów
z żądaniem zadośćuczynienia. Posłowie wylądowali na wyspie
Issa (obecnie Vis), której stolicę Ilirowie właśnie oblegali. Teuta,
wysłuchawszy ich żalów, powiedziała, że państwo iliryjskie nic
chce krzywdzić Rzymian, piraci jednak grasują na własną rękę,
królowie zaś nie mają zwyczaju „przeszkadzać Ilirom w ich
zyskach na morzu". Na to młodszy z posłów odrzekł butnie:
„Rzymianie, Teuto, mają ten bardzo piękny zwyczaj, że
prywatne krzywdy publicznie karzą i niosą pomoc pokrzywdzo
nym. Otóż spróbujemy z wolą bożą zmusić ciebie, abyś owe
królewskie obyczaje w stosunku do llirów poprawiła" (Polyb. II
9). Rozsierdzona władczyni „z kobiecą namiętnością i nierozwa
gą" nasłała na powracających posłów kilku zbirów, którzy
zgładzili lekkomyślnego mówcę. Oburzeni tym podeptaniem
prawa narodów Rzymianie natychmiast zaczęli przygotowywać
wyprawę wojenną. Wersja Appiana jest inna (Uir. 7). Otóż
oblegane przez llirów miasto Issa poprosiło o ratunek Rzymian.
Było to jeszcze za rządów Agrona. Senat wysłał poselstwo do
króla, lecz zanim legaci wylądowali na Issie, opadły ich pirackie
łodzie llirów. Napastnicy usiekli jednego z Korunkaniuszów
i issyjskiego posła Kleemporosa, reszta zdołała umknąć.
Apel Issy o pomoc nie wyklucza wersji o pokrzywdzonych
kupcach. W sprawie chronologii Appian zapewne się myli.
Jego opowieść o przypadkowej śmierci rzymskiego posła
może być jednak prawdziwa. Np. imię Kleemporos jest
w świecie greckim bardzo rzadkie, występuje jednak na Issie.
Legaci znad Tybru zapewne w ogóle nie dotarli do Teuty.
W każdym razie królowa nie spodziewała się rzymskiego
odwetu. Atak wielkiej floty Republiki w roku następnym
(229) okazał się dla llirów całkowitym zaskoczeniem. Jeden
40
z Korunkaniuszy niewątpliwie zginął podczas niebezpiecznej
legacji. Nie ma jednak podstaw, by, jak czyni Polybios
przekazujący rzymską wersję wydarzeń, reprezentowaną za
pewne przez historyka Fabiusza Piktora, obarczać królową
odpowiedzialnością za tę śmierć. Na morzu nie brakowało
„prywatnych" piratów, którzy okazję do ograbienia rzymskich
dygnitarzy uznali za dar niebios.
Rzymianie przygotowywali się do wojny z Ilirami bardzo
starannie. Wystawili flotę, z którą Republika mogłaby śmiało
wszcząć kolejną wojnę punicką. 200 penter to przy minimalnej
obsadzie 60 tysięcy wioślarzy i marynarzy oraz 8 tysięcy
żołnierzy. Przy obsadzie maksymalnej legionistów było już 24
tysiące, i to tylko w pierwszym rzucie! Senat wysłał więc
przeciw państewku iliryjskich korsarzy dwie wzmocnione
armie konsularne. Wyprawę poprowadzili obaj konsulowie
229 roku, Gnejusz Fulwiusz Centumalus i Lucjusz Postumiusz
Albinus. Tej masie żołnierzy i okrętów Ilirowie niewiele
mogli przeciwstawić. Kiedy wczesnym latem 229 u bałkańs
kich brzegów zjawiła się rzymska flota pod wodzą Fulwiusza,
państwo Teuty rozpadło się jak domek z kart.
Dzierżący Korkyrę Demetrios z Faros nie widział możliwo
ści stawiania oporu i natychmiast zdradził swą królową,
oddając Rzymianom miasto „w powiernictwo" (łac. fides, gr.
pistis).
Potem wyświadczył konsulowi nieocenione usługi jako
przewodnik, prowadząc jego flotę do Apollonii. Apolloniaci,
uradowani klęską iliryjskich korsarzy, oddali swe polis w „o-
piekę" Rzymianom (Polyb. II 11). W tym czasie do Apollonii
przybyła z Brundyzjum eskadra drugiego konsula. Postumiusz
miał 20 tysięcy żołnierzy pieszych i prawie dwa tysiące
jeźdźców. Był to drugi rzut rzymskiej inwazji. Oba wojska
połączyły się i popłynęły na odsiecz oblężonemu Epidamnos.
Ilirowie nie czekali na przybycie legionów. Zwinęli oblężenie
i ratowali się ucieczką. Konsulowie przyjęli miasto „w powierni
ctwo Rzymu" i powiedli wojska w głąb lądu, gdzie ujarzmili
szczepy Ardiajów, mieszkające najdalej na południu. Iliryjskie
41
plemiona Parthinów i Atintanów poddały się Rzymianom,
którzy przyjęli je do swojej „przyjaźni". Pod miastem
Nutria Ilirowie urządzili zasadzkę, kładąc trupem wielu
legionistów, kwestora i kilku trybunów, ale przecież zostali
pobici. Rzymska flota popłynęła później ku Issie. Oblegający
ją Ilirowie pierzchli w popłochu. Teuta zbiegła z garstką
zbrojnych do ufortyfikowanego miasteczka Rizon, poło
żonego w pewnej odległości od morza. Była tam bezpieczna,
jesienią bowiem główne siły rzymskie odpłynęły do Italii.
Pozostał jednak Postumiusz z 40 okrętami, który wzmocnił
swe oddziały wojskami Apollonii oraz innych świeżo upie
czonych sojuszników, organizując zdobyte tereny.
Wiosną 228 roku Teuta poprosiła o pokój i przyjęła twarde
warunki zwycięzców. Wyrzekła się wszystkich zdobytych
terytoriów, zgodziła się zwrócić jeńców oraz zbiegów i za
płaciła znaczne odszkodowanie wojenne. Zobowiązała się też,
że iliryjskie okręty nie będą żeglować dalej na południe niż
do Lissos, z wyjątkiem dwóch łodzi, i to nieuzbrojonych.
Oznaczało to zaprzestanie przez llirów najazdów na greckie
ziemie. Powyższe postanowienie traktatu Hellenowie, obawia
jący się dzikich piratów Tcuty, przyjęli ze szczególną radością.
W zamian za te ustępstwa Rzym uznał małoletniego Pinnesa
(ale nie Teutę) władcą szczątkowego państwa Ardiajów.
Upokorzona królowa prawdopodobnie złożyła władzę, a Pin-
nes został zaliczony do „przyjaciół" nadtybrzańskiej Republiki.
Błyskawiczna, przygotowana w tajemnicy i przeprowadzona
ogromnymi siłami kampania zakończyła się całkowitym trium
fem Romy. Rzymianie uderzyli zresztą w wyjątkowo sprzyjają
cym momencie. Ani Epir, osłabiony po obaleniu monarchii, ani
Macedonia, sparaliżowana po klęsce w wojnie z Dardanami
i śmierci Demetriosa II, nie były w stanie udzielić sprzymierzo
nym Ilirom pomocy, nawet gdyby miały taki zamiar.
Rzymianie nie zaanektowali zdobytych terytoriów. Pewne
obszary na północy — Faros oraz Dimale wraz z okręgiem
(miasto położone na zapleczu Apollonii) oddali Demetriosowi
42
z Faros jako nagrodę za zdradę. W ten sposób na Bałkanach
powstało pierwsze państwo klienckie Miasta Wilczycy. Z pozo
stałych terytoriów, położonych nad Adriatykiem, uformował
się organizm nazywany nieco anachronicznie rzymskim protek
toratem. W jego skład weszły bogate greckie poleis panujące
nad urodzajną nadmorską równiną: Apollonia i Epidamnos,
wyspy Korkyra i Issa, oraz terytoria Parthinów i Atintanów.
Protektorat rzymski odcinał Macedonię od bezpośrednich
kontaktów z królestwem Ardiajów, wbijał się jak klin między
Ilirię, Macedonię a Epir, utrudniając współdziałanie tych
trzech państw. Republika Rzymska nie zostawiła tu swoich
garnizonów, nie obłożyła „bałkańskich" przyjaciół trybutem,
zapewniła im pełną autonomię, przynajmniej w wewnętrznych
sprawach. W 228 roku wszyscy żołnierze rzymscy wrócili do
Italii. Tak zakończyła się tzw. i wojna iliryjska (Polyb. II 9;
Appian, Ilir. 7; Cass. Dio frg. 49, 4-7) '.
Po zwycięstwie konsul Lucjusz Postumiusz wysłał posłów
do Achajów i Etolów, by powiadomić ich o przyczynach
i wyniku wojny. Później legacje znad Tybru podążyły także
do Koryntu i Aten. Posłów wszędzie przyjęto przyjaźnie.
Koryntianie zgodzili się na udział Rzymian w igrzyskach
istmijskich, a Ateńczycy dopuścili ich do udziału w misteriach
eleuzyńskich, w których uprzednio mogli uczestniczyć tylko
Hellenowie (Polyb. II 12; Zon. VIII 19). Znamienne jednak,
że Republika nie nawiązała kontaktów dyplomatycznych
z bliższymi sąsiadami swego protektoratu, Epirem, oddzielo
nym od Korkyry jedynie przez wąską cieśninę, i królestwem
macedońskim, którego dzierżawy leżały już na przeciwległych,
wschodnich brzegach jeziora Lichnitis (obecnie Jezioro Ochry-
1
Na temat I wojny iliryjskiej m.in.: P a j ą k o w s k i. op. cit., s. 190 i nn;
W. W. H a r r i s . War and Imperialism in Republican Rome 327-70 BC,
Oxford 1985. s. 195 i nn; H. H e f t n e r. Der Aufstieg Roms. Vom Pyrrhoskrieg
bis zum Fall von Karthago,
Regensburg 1997, s. 182 i nn; M. C a r y ,
H. S c u 11 a r d, Dzieje Rzymu, 1.1. Warszawa 1992, s. 241 t nn; H a m m o n d,
Wal b a n k . op. cit., s. 334 i n; H a m m o n d , op. cit., s. 290 i nn;
A. C o p p o I a. Demetrio di Faro, Roma 1993. s. 37 i nn.
43
dzkie). Było to świadectwem jeśli nie jawnej wrogości wobec
tych dwóch państw, to przynajmniej ostentacyjnego chłodu.
Niewykluczone zresztą, że posłowie rzymscy prowadzili w pańs
twach greckich nie tylko grzecznościowe pogawędki, ale
również rozmowy polityczne, badając możliwość wspólnego
wystąpienia przeciw bałkańskiemu mocarstwu — Macedonii
2
.
Naukowcy do dziś nie są zgodni co do przyczyn rzymskiej
interwencji na Bałkanach. Dygnitarze znad Tybru konsekwen
tnie głosili pogląd, iż Kwiryci chwytają za broń wyłącznie
w obronie własnej lub sprzymierzeńców, zawsze prowadząc
wojny sprawiedliwe {belli iusti). Te opowieści przyjęli za
dobrą monetę nawet niektórzy XX-wieczni historycy. Przeka
zana przez Polybiosa wersja rzymska, jakoby senat wyprawił
legiony za Adriatyk tylko po to, by ocalić gnębionych przez
piratów kupców i sprzymierzeńców z Issy, do dziś znajduje
zwolenników. Wytrawni badacze nie wahali się twierdzić, że
I wojna iliryjska była dziełem przypadku i gdyby Teuta nie
nakazała zgładzić jednego z legatów, nigdy nie doszłoby do
wielkiej wyprawy
3
.
Rzeczywistość wydaje się inna. Wystarczy prześledzić
uważnie politykę Rzymu, aby stwierdzić, że Republika była
najbardziej agresywnym państwem starożytnych czasów, nie
mogącym żyć bez szczęku oręża. Lata, w których zamykano
wrota świątyni Janusa na znak powszechnego pokoju, można
w III wieku policzyć na palcach jednej ręki. Synowie Wilczycy
prawie każdej wiosny urządzali zbrojne wyprawy, by najechać,
złupić i zagarnąć ziemie sąsiadów.
Do Rzymu znakomicie pasuje istniejące w języku niemiec
kim obrazowe określenie: „potwór pożerający ziemie" (land-
fressendes Ungeheuer). Przyczyny tego stanu rzeczy były
złożone. Arystokraci znad Tybru, dowodzący armiami, pragnęli
sławy zwycięzców, która była zasadniczym warunkiem kariery
politycznej i wzmacniała pozycję całego rodu w wewnętrznych
2
Tak np. H arris, op. cit., s. 138.
3
Cary. Scullard, op. cit., s. 241.
44
walkach o wpływy. Powoływani pod broń italscy wieśniacy
chętnie wyruszali na wojnę w nadziei na obfite łupy oraz
przydział gruntów na zdobytych terytoriach. Bezlitosne gra
bienie nieprzyjaciół należało zresztą do fundamentalnych
zasad polityki rzymskiej. Odebrane wrogom wszelakie dobra
oraz niewolnicy odgrywały poważną rolę w gospodarce Italii.
W Rzymie istniał ponadto zwyczaj corocznego powoływania
pod broń młodych obywateli oraz italskich sprzymierzeńców.
Skrupulatnie sporządzano spisy rekrutów z danego miasta czy
ludu (tzw. Formula togatorum — spis mężów strojnych
w togi), aby nikt nie uniknął wojskowego obowiązku. Oczywiś
cie żołnierze nie powinni gnuśnieć w obozach, toteż Republika
niekiedy wszczynała konflikty, by po prostu czymś swych
wojaków zająć. Wreszcie po wypędzeniu z Italii Pyrrusa
senatorowie zyskali świadomość potęgi swego państwa i jego
miażdżącej przewagi nad każdym przeciwnikiem.
Wojny nie były w zasadzie dla Rzymu zajęciem ryzykow
nym, toteż rozpętywano je przy lada okazji. Po zakończeniu
w 241 roku niezwykle długiego i wyczerpującego konfliktu
z Kartaginą Rzymianie wytrzymali bez konfliktu zbrojnego
zaledwie dwa lata. W 238 najechali Sardynię i Korsykę, które
wydarli Punijczykom, cynicznie łamiąc postanowienia traktatu
pokojowego. Aż do 231 urządzano wyprawy na Sardynię, by
złamać opór krajowców, rozpaczliwie usiłujących zrzucić
rzymskie jarzmo. Triumfy z okazji zwycięstw nad Sardami
odbyło aż trzech konsulów. Rzymianie nie zdążyli jeszcze
spacyfikować tej wyspy, a już zaatakowali dzierżawy Gallów
i prymitywnych, lecz bitnych górali Ligurów w północnej
Italii. W 230 roku na Sardynii wreszcie zapanował spokój
i obaj konsulowie poprowadzili legiony na Ligurów, którzy
uznali opór za beznadziejny i czmychnęli w Alpy. Chwilowo
italskiemu mocarstwu zabrakło wroga. Wtedy ataki iliryjskich
piratów dostarczyły pretekstu do najazdu na Bałkany. Oczywiś
cie do rozgromienia zbójeckiej armii Teuty wystarczyłyby
znacznie mniejsze siły. Senat, z pewnością dobrze poinfor-
45
mowany o sytuacji za Adriatykiem, mógł jednak obawiać się
interwencji Macedonii
4
.
Rzym zamierzał wszelako nie tylko poskromić piratów, ale
także zdobyć przyczółek na Bałkanach i przede wszystkim
Korkyrę, która znakomicie nadawała się na bazę rzymskiej
floty i później rzeczywiście nią była, umożliwiając pięcio-
rzędowcom Romy panowanie na południowym Adriatyku i na
Morzu Jońskim. Patres, mając w pamięci srogie cięgi, dane
Republice przez Pyrrusa, pragnęli być może zabezpieczyć
Italię przed nową inwazją ze Wschodu. „Przyczółek", czyli
protektorat, stanowił wszakże przede wszystkim odskocznię
do dalszych wojennych wypraw na Bałkany. Nie na darmo
Rzym od razu po rozgromieniu Ilirów wysłał poselstwa do
państw nieprzyjaznych Macedonii. Wśród współczesnych
uczonych nie ma zgody, czy Republika miała już konsekwentną
politykę wobec greckiego Wschodu, czy też reagowała jedynie
na wydarzenia, „od przypadku do przypadku". Tadeusz
Wałek-Czernecki twierdził, że senatorowie planowali już
w tym czasie podbój świata, a 1 wojna iliryjska miała być
wstępem do ujarzmienia hellenistycznego Wschodu. Inni
wskazywali wszakże, że Rzym nie żywił wtedy wobec Orientu
agresywnych, „imperialistycznych" zamiarów, nie zaanektował
wszak iliryjskich zdobyczy i wycofał wojska do Italii. Nad-
tybrzańska Republika żywiła bowiem jakoby niechęć do
aneksji, wciąż pozostawała miastem-państwem i miała trudno
ści z administrowaniem terytoriami podbitymi
5
.
Tak M. H o 11 e a u x, Rome, la Grece et les monarchies hellénistiques au
ill siècle avant J.-C. (273-205), Paris 1921, s. 102 przyp. 3. Na lemat
imperializmu rzymskiego wnikliwe studium Harrisa,
zwłaszcza s. 105 i nn.
Na temat kontaktów Rzymu z greckim Wschodem: H o 11 e a u x. op. cit.,
s. 22 i nn oraz s. 93 i nn., który uważa jednak, że pod względem politycznym
Republika nie interesowała się tym obszarem, a I wojnę iliryjska spowodowały
ataki piratów. M. E r r i n g t o n , Cambridge Ancient History (CAH), t. VIII,
s. 81 i nn) sądzi natomiast, że kontakty Rzymu z Grekami były bardziej
intensywne. Na ten temat także: V o 1 m e r, op. cit., s. 27; H c f t n e r, op. cit.,
s. 182 i nn.
46
Ową „niechęć do aneksji" trzeba jednak włożyć między bajki.
Roma nie zawahała się np. odebrać Kartaginie Sardynii
i Korsyki, wysp bynajmniej nie bogatych, zamieszkanych przez
ludy niełatwe do ujarzmienia. Jeśli Rzymianie opuścili Ilirię,
miało to inne przyczyny. Z pewnością w 229 roku patres nie
ułożyli jeszcze dokładnego planu podboju wschodniej części
basenu Morza Śródziemnego, jednakże także imperializm może
być przypadkowy. Rzymianie wydali Ilirom wojnę niejako
z braku innego „wroga do bicia", wszelako na Bałkanach
zamierzali usadowić się na stałe. Republika wycofała swe wojska
do Italii, ponieważ potrzebne były do innych — znacznie
poważniejszych zadań. Tak uważał już Tadeusz Wałek-Czernec-
ki, który napisał, że po interwencji italskiego mocarstwa po
drugiej stronie Adriatyku konflikt zbrojny z Macedonią odwlekł
się tylko dlatego, że Rzymianie zajęci byli na innych terenach
6
.
W 228 roku widoczne były już pierwsze oznaki zbliżającej się
burzy — to Gallowie znad Padu, doprowadzeni do ostateczności
przez niszczycielskie rajdy rzymskich wojsk, gotowali się do
najazdu.
Miasta i ludy ..protektoratu" mogły początkowo uważać się
za wolne. Wolność ta miała jednak granice. W prawie
rzymskim istnieje instytucja „klientów", zobowiązanych w za
mian za opiekę do stałych posług i wdzięczności wobec swych
patronów. Kwiryci nie mieli wątpliwości, że państewka
„protektoratu", którym Republika wyrządziła „dobrodziejstwo"
(beneficium),
ratując je przed iliryjskim najazdem, stały się
takimi „klientami". A klient musi być wdzięczny i posłuszny
aż po wieczne czasy. Jeśli o tym zapomni i okazuje krnąbrność
„dobroczyńcy", staje się niewdzięcznikiem zasługującym na
najsroższe kary. Niedaleka przyszłość pokaże, że „patron"
Rzym nawet w trudnej sytuacji nie zrezygnuje z panowania
nad bałkańskimi klientami.
W a ł c k-C z e r n c c k i, op. cit., s. 2 i 53.
SYMMACHIA HELLENÓW
Rzymski protektorat zawisł nad Macedonią jak miecz Da-
moklesa. Usadowienie się na Bałkanach największego mo
carstwa Zachodu musiało poważnie zaniepokoić władców
z Pełli. Nie wiadomo jednak, kiedy Antygonidzi po raz
pierwszy zdali sobie sprawę, że Rzym stanowi śmiertelne
zagrożenie dla ich królestwa, które trzeba zwalczać wszy
stkimi siłami. Z pewnością nie uważał tak Antygonos
II Doson, następca Demetriosa II, zamiast bowiem najechać
„przyjaciół" Rzymu nad Adriatykiem, zebrał flotę i ruszył
na wyprawę w przeciwnym kierunku — do Karii (po-
łudniowo-zachodnia Azja Mniejsza)
1
.
Doson był synem Demetriosa Pięknego, przyrodniego brata
Gonatasa. Jego przydomek znaczy być może: „Ten, który ma
oddać władzę", lub, mniej sympatycznie, „Ten, który ma dać,
lecz nie daje" (czyżby Antygonida był skąpiradłem?). W 229
roku najwybitniejsi Macedończycy wybrali go „opiekunem"
(epitropos)
ośmioletniego następcy tronu, Filipa, oraz dowódcą
sił zbrojnych (stratèges). Doson wziął za żonę Fthię, wdowę
po Demetriosie II, by umocnić swe prawo do panowania.
1
Tak W a 1 b a n k, Philip V..., s. 12; H a m m o n d, W a 1 b a n k, op. cit.,
s. 354. Omówienie dyskusji w sprawie stosunków Macedonii i Rzymu:
W i p s z y c k a. op. cit., s. 108 i nn.
48
Kiedy wykazał zdolności w polityce i na polu bitwy, za zgodą
dworskich dostojników założył królewski diadem. O dziwo,
Antygonos II nie próbował usunąć swego „podopiecznego",
Filipa, lecz nakazał umieszczać jego imię w dokumentach
jako uznanego „dziedzica tronu". Ale Doson nie miał przecież
własnych dzieci.
Nowy władca dwoił się i troił, aby obronić granice państwa.
Zdołał przepędzić Dardanów, chociaż musiał pogodzić się
z tym, że zagarnęli znaczną część Pajonii. Stłumił rebelię
Tessalów, usiłujących przyłączyć się do Związku Etolskiego.
Wreszcie w 228 roku zmusił Etolów do zawarcia pokoju,
aczkolwiek nie zdołał wydrzeć im panowania nad Termopilami
i musiał pozostawić tym prymitywnym góralskim zbójnikom
Achaję Fthiocką, jeden z regionów Tessalii, położony na
południowym wschodzie tej krainy. W Attyce i w Grecji
południowej doznał natomiast serii dotkliwych porażek. Dio
genes, dowódca macedońskich najemników stacjonujących
w Pireusie, Munichii, Sunion i na Salaminie, nie miał
pieniędzy, by zapłacić swym wojakom. Bez skrupułów zdradził
więc Dosona i oddał te warownie Ateńczykom w zamian za
150 talentów, które przeznaczył na żołd. Ateny zebrały tę
znaczną kwotę od kogo się dało. Aratos z Sykionu ofiarował
im 20 talentów, w nadziei, że duchowa stolica Hellady
przyłączy się do Związku Achajskiego. Atenczycy wybrali
jednak bezpieczną neutralność, pod wygodnym, bo dalekim
protektoratem Ptolemajosa III z Aleksandrii. Tak Macedonia
utraciła Pireus, czyli kolejne „kajdany Hellady".
Aratos nie skaptował wprawdzie Aten, ale do Związku
Achajskiego przyłączyły się peloponeskie poleis Argos, Flius
i Hermione, których promacedońscy tyrani złożyli władzę.
Związek Achajski stał u szczytu potęgi. Doson zrozumiał, że
w południowej Grecji niczego nie wskóra, podjął więc w 227
wyprawę do Karii. Cele tego przedsięwzięcia nie są jasne.
Być może król z Pełli zamierzał odbudować potęgę morską
z czasów swego dziada, Demetriosa Poliorketesa, i rzucić
49
wyzwanie Ptolemajosowi III, który wrogów Macedonii w Hel
ladzie wspomagał swym zlotem. Antygonida podporządkował
sobie kilka miast w zatoce Iasos, zdobył wpływy w Mylasie,
w sanktuarium w Labraundzie, na Samos i w Priene. Rychło
jednak przerwał tę kampanię, pozostawiając na straży karyjs-
kich posiadłości lokalnego dynastę Olimpichosa z Alindy
w charakterze swego stratega. Później także Filip V będzie
uganiał się za fatamorganą azjatyckich zdobyczy, lekceważąc
niebezpieczeństwo ze strony Rzymu. Skutki tej lekkomyślności
okażą się katastrofalne.
Doson opuścił Karię, oto bowiem w Helladzie otworzyły
się przed nim możliwości, jakich nie miał żaden basileus
Macedonii. Na Peloponezie nieoczekiwanie odrodziła się
potęga dawnego greckiego mocarstwa — Sparty. „Rewo
lucyjny" król Lacedemonu, Kleomenes III, przeprowadził
radykalne reformy. Zniósł długi i podzielił ziemię w celu
zwiększenia liczby spartiatów, czyli zobowiązanych do
służby w wojsku pełnoprawnych obywateli. Wyzwolił też
tych helotów (tworzących warstwę ludności zależnej), którzy
byli w stanie za wolność zapłacić. Na czele silnej armii,
wspomagany finansowo przez władcę Egiptu, Kleomenes
zadawał hufcom Związku Achajskiego klęskę za klęską.
Zdawało się, że federacja Achajów przestanie istnieć, wchło
nięta przez drapieżne państwo znad Eurotasu. W obliczu
śmiertelnego zagrożenia przywódca Achajów, Aratos z Sy-
kionu, porzucił swą długoletnią antymaccdońską politykę
i zwrócił się o pomoc do Pełli. Doson zgodził się po
prowadzić swe wojska przeciw Kleomenesowi, ale za wy
soką cenę. Achajowie musieli zawrzeć sojusz z macedoń
skim monarchą i uznać go hegemonem (najwyższym do
wódcą) na lądzie i morzu. Dali też zakładników
i zobowiązali się, że bez zgody Dosona nie będą utrzy
mywać kontaktów z żadnym innym królem. Co najwa
żniejsze, załoga macedońska została wpuszczona do Ak-
rokoryntu. Monarcha z Pełli odzyskał jedne z „kajdan
4 — Kynoskcfalaj 197 p.n.e.
50
Hellady". Później umieścił swoje załogi w Heraii i w Or-
chomenos na Peloponezie.
W 224 roku Antygonos poprowadził swe zastępy na
Peloponez. W Ajgion skłonił państwa greckie do zawarcia
symmachii, czyli przymierza. Tak powstała Symmachia Hel
lenów, w skład której weszli Macedończycy (oczywiście
jako poddani króla), Tessalowie (również poddani Anty-
gonidów), Achajowie (czyli poleis Związku Achajskiego),
Fokijczycy, Beoci, Akarnanowie, Epiroci, Eubejczycy i być
może Lokrowie Opuntyjscy. Doson porzucił więc politykę
represji wobec państw greckich, uprawianą z miernym po
wodzeniem przez Antygona Gonatasa. Nie narzucał tyranów
ani garnizonów. Zamiast tego stawiał na współpracę z Hel
lenami, tworząc Symmachię, podobną do tych, jakie ongiś
powstały pod auspicjami Filipa II, Aleksandra Wielkiego
i Demetriosa Poliorketesa. Struktura Przymierza Hellenów
była luźna, a jego władza wykonawcza bardzo słaba. He
gemonem został oczywiście Antygonos II, który miał prawo
zwoływać radę (synedrion) Symmachii i powoływać kon
tyngenty wojskowe od każdego członka przymierza. Synedtion,
do którego sprzymierzone federacje wysyłały swych przed
stawicieli, rozstrzygał w sprawach politycznych i o przyjęciu
nowych członków, o przystąpieniu jednak do wojny każde
państwo decydowało osobno. Członkowie Przymierza Hel
lenów mieli też prawo do prowadzenia wojen na własną
rękę i chętnie z niego korzystali. Wydawało się, że Symmachia
przyniesie wszystkim korzyści. Grekom zagwarantuje znaczny
zakres wolności i autonomii, uwolni ich od zagrożenia
ze strony Sparty oraz Etolów oraz zapewni dłuższy okres
pokoju, Macedonii zapewni zaś „oświeconą" hegemonię
nad Helladą. Wiele czynników sprawiło, że rola dziejowa
Przymierza Hellenów okazała się znacznie mniejsza.
Na papirusie Symmachia prezentowała niebagatelną siłę
militarną. Według Polybiosa sam tylko Związek Achajski
mógł wystawić 30, a może nawet 40 tysięcy wojowników,
51
były to jednak czcze przechwałki. W rzeczywistości skoncen
trowanie wojsk wszystkich sprzymierzeńców okazało się
niemożliwe — zbyt różne były bowiem ich interesy.
Największy sukces militarny, Przymierze Hellenów odniosło
w 222 roku. Jego armia, dowodzona przez króla Macedonii,
który dostarczył też najsilniejsze hufce, rozbiła pod Sellazją
w puch wojsko Kleomenesa III. Król Sparty umknął do Egiptu
i nigdy już nie pokazał się na Peloponezie (Polyb. II 65-69).
Pod Sellazją po stronie Antygona walczyło 1600 iliryjskich
piechurów, których przywiódł tu Demetrios z Faros. Jak się
zdaje, ten grecko-iliryjski dynasta zawarł sojusz z Macedonią.
Demetrios z Faros nie zamierzał bowiem być potulnym
klientem Miasta Wilczycy, lecz konsekwentnie dążył do
rozszerzenia granic swego państwa. Ożenił się z Triteutą,
matką Pinnesa. małoletniego króla Ardiajów. Kiedy w latach
225-222 Rzymianie mieli pełne ręce roboty, odpierając najazd
Gallów, Demetrios wyprawił swe szybkie łodzie „na zbój" na
południe od Lissos, zuchwale łamiąc traktat pokojowy z nad-
tybrzańską Republiką. Oderwał też od rzymskiego protektoratu
dzierżawy Alintanów (Appian. Ilir. 8)
2
.
Być może Demetrios poprowadził swych wojów na Pe
loponez w nadziei, że jeśli dojdzie do konfliktu z Rzymem,
wdzięczny za posiłki Antygonos przyjdzie mu z pomocą.
Zdaniem niektórych badaczy, jak M. Holleaux, do zadań
Symmachii Hellenów należało bowiem szachowanie nie
tylko Sparty, ale także rzymskich posiadłości nad Adria
tykiem. Wskazywałaby na to obecność w tym sojuszu
państw zachodnich, Akarnanii i Epiru, które nie miały
powodu, by bać się Lacedemończyków. W myśl tej teorii
Antygonos Doson utworzył Symmachię, aby uchronić Gre
ków z Hellady przed losem ich pobratymców z południowej
Italii i Sycylii, którzy dostali się już pod rzymskie jarzmo.
2 braku źródeł trudno jest wyjaśnić tę kwestię. Rzymski
Na temat polityki Demetriosa z Faros: P a j a k o w s k i , op. cit., s. 199
i nn; V o l m e r , op. cit.. s. 70 i nn; C o p p o 1 a. op. cit., s. 53 i nn.
52
protektorat z pewnością niepokoił epirockich i akarnańskich
notabli, do Przymierza Hellenów jednak mogli przystąpić
przede wszystkim z obawy przed etolską agresją.
Po zwycięstwie pod Sellazją Antygonos zdobył Sparte (po
raz pierwszy to sławne helleńskie polis wpadło w ręce
nieprzyjaciela), lecz w kilka dni później otrzymał zatrważające
wieści. Oto Macedonię najechali Ilirowie, zapewne z ludu
Autariatów. Doson szybkim marszem podążył na północ,
dognał barbarzyńców i rozgromił ich doszczętnie. Już wcześ
niej władca chorował na gruźlicę. Trudy kampanii nadwerężyły
organizm króla. Doson, głośno wykrzykujący rozkazy podczas
boju, zaczął pluć krwią. Nie udało się powstrzymać choroby.
Monarcha Makedonów zmarł na początku 220 roku. Umocnił
swe królestwo, zwyciężywszy Dardanów, Tessalów, Etolów
i Spartan. Nie docenił natomiast zagrożenia, jakim był dla
jego państwa rzymski protektorat.
WOJNA SPRZYMIERZEŃCZA
Przed śmiercią Doson wyznaczył grono opiekunów dla na
stępcy tronu, Filipa, który wciąż nie osiągnął wieku sprawnego.
Byli wśród nich Apelles, Leontios, dowódca peltastów, Mega-
leas, stojący na czele królewskiej kancelarii, Aleksander,
przełożony „chłopców królewskich" i straży przybocznej,
oraz Taurion, odpowiedzialny za sprawy Peloponezu. Tych
„opiekunów" było stanowczo za wielu, szybko rozpaliła się
więc między nimi rywalizacja o wpływy. Przypuszczalnie
w lipcu 220 roku Filip skończył 18 lat i samodzielnie objął
rządy. „Opiekunowie" stali się już tylko doradcami, czyli
„przyjaciółmi". Filip V był synem Demetriosa II i Fthtii,
potomkiem sławnych wodzów Antygona Jednookiego i Demet
riosa Poliorketesa, po matce latoroślą władców epirockich
z rodu Ajakidów, prawnukiem wielkiego Pyrrusa. O jego
wychowaniu niewiele wiadomo. Przypuszczalnie jako czter
nastolatek wstąpił z garścią rówieśników do korpusu „chłopców
królewskich". Tam zahartował się na łowach i odbył twarde
przeszkolenie wojskowe. Później Filip okaże się wodzem
znakomitym, chociaż może nieco porywczym. Jego specjal
nością będą bardzo szybkie marsze, po których zada druz-
goczące ciosy zaskoczonemu wrogowi. Na przełomie 222
i 221 roku umierający już Doson wysłał Filipa do Aratosa
54
z Sykionu, aby młodzieniec poznał organizację Związku
Achajskiego i nawiązał osobiste kontakty z jego przywódcami.
Filip przejmował władzę nad królestwem pełen jak najlep
szych chęci. Pragną! zostać dobroczyńcą i protektorem Hel
lenów, z którymi zamierzał współpracować. Z pewnością
marzył też o laurach wodza, o podbitych krainach i wygranych
bitwach. Nie chciał okazać się gorszy od Pyrrusa, swego
pradziada i zwycięzcy Rzymian. Początkowo Filip traktował
więc Greków uprzejmie i łaskawie. Później jednak, gdy jego
działania napotkały niespodziewanie silny opór, gdy królestwo
Makedonów ze wszystkich stron opadali zajadli wrogowie,
gdy załamały się wielkie plany, rozgoryczony władca zaczął
dopuszczać się aktów okrucieństwa, które zatrwożyły Helladę.
Zachowały się znakomite wizerunki Filipa na monetach.
Artyście, który dostarczy! wzoru mincerzom, udało się „u-
chwycić" charakter króla. Na monetach widzimy przystojnego,
brodatego młodzieńca bez skazy, ideał męskiej piękności.
Władca ma prosty nos, ostro zarysowane brwi, mocny pod
bródek. Z szeroko otwartych dużych oczu emanują stanow
czość, energia i żądza czynu.
18-letni monarcha od razu musiał bronić swego królestwa.
„Dardanowie i wszystkie sąsiednie ludy, mając niejako w odwie
cznej nienawiści królów macedońskich, darzyły pogardą jego
młody wiek i bez przerwy go niepokoiły" (lust. XXIX 1,10-11).
Dardanowie, plemię przypuszczalnie iliryjskie silnie przemiesza
ne z Trakami, siedzieli w krainach zwanych obecnie Kosowo
i Polog. W starożytności mieli opinię cuchnących z daleka
brudasów, ale także dzielnych wojowników i chciwych łupu
rabusiów. Niewiarygodne, ale jeszcze w czasach cesarza Marka
Aureliusza (II wiek n.e.!) wierzgali przeciw władzy rzymskiej.
Macedonię uważali za znakomity teren do grabienia i nie
zaniedbywali żadnej okazji, aby ją najechać. Filip V szybko
przepędził tych barbarzyńców z granic swego królestwa.
Czarne chmury zbierały się również na południu. Etolowie,
otoczeni ze wszystkich stron przez państwa Helleńskiej
55
Symmachii, postanowili rozerwać ten pierścień wrogów.
polybios pisze o nich z nienawiścią: „Etolowie od dawna
uprzykrzyli sobie pokój i to, że koszty utrzymania musieli
opędzać własnymi środkami, bo zwyczajem ich jest żyć ze
swych sąsiadów; a potrzebują licznych dóbr z powodu
wrodzonej buty, której folgując wiodą stale życie zbójeckie
i dzikie, przy czym nikogo nie uważają za przyjaciela [...]
póki żył Antygonos, z obawy przed Macedończykami za
chowywali się spokojnie. Lecz kiedy ów zakończył życie
zostawiwszy nieletniego syna Filipa, lekceważyli tegoż i szu
kali powodów do mieszania się w sprawy Peloponezu [...]"
(IV 3). Etolscy rabusie pod wodzą Skopasa i Dorimachosa
zaczęli pustoszyć ziemie sprzymierzeńców Macedonii: Epiru,
Achai, Kefallenii, Akamanii i Arkadii. Wpadli również do
Messenii, będącej przecież formalnie ich aliantką. Być może
chcieli zapobiec włączeniu Messenii do Związku Achajskiego.
W 220 roku Aratos z Sykionu zebrał pospolite mszenie
Achajów i przy pomocy Tauriona usiłował poskromić napast
ników, doznał jednak upokarzającej porażki pod Kayfaj.
Etolowie, obciążeni łupami, bezpiecznie wrócili do domu
przez Istm Koryncki. Filip w tym czasie walczył z Dardanami.
W 219 roku niespodziewanie na Adriatyk na południe od
Lissos wypłynęła flota 90 iliryjskich lemboi pod wodzą
Demetriosa z Faros oraz Skerdilajdasa, który usunął w cień
Pinnesa, prawowitego władcę królestwa Ardiajów. Spragnieni
grabieży iliryjscy wodzowie złamali traktat z Rzymem.
Demetrios nie przejmował się zbytnio także przymierzem
z Macedonią, wraz bowiem ze Skerdilajdasem złupil wybrzeża
Achai i Messenii. Dynasta z Faros pożeglował następnie z 50
okrętami na Morze Egejskie, gdzie spustoszył Cyklady.
Skerdilajdas, z pewnością rywalizujący z Demetriosem o wła
dzę nad Ilirami, zawinął zaś do etolskiego portu Naupaktos,
wszedł w sojusz z Etolami i wspólnie z nimi odbył nisz
czycielską wyprawę do Arkadii w głąb Peloponezu, uprowa
dzając ludzi i wielkie stada bydła. Lupy zabrali jednak chciwi
56
Etolowie, niczego nie dając Ilirom. Skerdilajdas odpłynął
z gniewem w sercu. Wykorzystał to Filip V. Śmiało, z niewiel
ką strażą, udał się do iliryjskiego dynasty i namówił go do
zawarcia sojuszu z Macedonią. Skerdilajdas zobowiązał się
zwalczać Etolów z flotą 30 okrętów, w zamian Filip obiecał
mu 20 talentów rocznie i „pomoc w umocnieniu rządów
w Ilirii" (Polyb. IV 29).
Także Demetrios z Faros odnowił przymierze z Pellą. Jego
lekkie okręty umknęły z Morza Egejskiego, ścigane przez galery
Rodyjczyków. Rodos była w owym czasie dobrze prosperującą
i wpływową republiką, czerpiącą z handlu wielkie zyski.
Rodyjczycy gorliwie zwalczali więc plagę piratów. Rota
Demetriosa zawinęła do Konchreaj, wschodniego portu korync-
kiego. Władca z Faros chciał przeciągnąć swe nawy do
zachodniego portu Lechajon, na drugą stronę Istmu. Taurion,
macedoński dowódca na Peloponezie, zgodził się na to i nawet
pokrył koszty transportu. W zamian Demetrios obiecał zwalczać
Etolów. Przybył za późno, by dopaść eskadrę Skerdilajdasa
przewożącą z Peloponezu etolskich rabusiów, spustoszył jednak
wybrzeża Etolii i jesienią 220 roku pożeglował do domu. Czuł
się tak pewny siebie, że odważył się wszcząć otwartą wojnę
z Miastem Wilczycy. Zaczął grabić i podbijać grody w Ilirii
podległe Rzymowi (Polyb. XVI 3). W następnym roku zgładził.
lub przepędził z wielu miejscowości stronników Miasta Wilczy
cy, zuchwale prowokując Republikę. Zapewne wiedział już, że
Rzym stanął w obliczu wielkiej wojny z Kartaginą i zamierzał to
wykorzystać, powiększając swe państewko.
Zapalna sytuacja w Ilirii z pewnością niepokoiła Filipa.
Król Makedonów starał się usilnie pozyskać iliryjskich sojusz
ników. Flotylle lekkich iliryjskich okrętów mogłyby walnie
przyczynić się do poskromienia Etolów, odcinając tych górs
kich rabusiów od morza. Z drugiej strony Filip, wiążąc się
z Demetriosem, ściągał na siebie gniew Rzymu, co łatwo
mogło doprowadzić do konfliktu z italskim mocarstwem.
Trudno uwierzyć, aby Antygonida nie zdawał sobie z tego
57
sprawy. Na razie Filip musiał stawić czoło Związkowi
Etolskiemu. Pod koniec lata 220 roku poprowadził swą armię
do Koryntu, dokąd zwołał synedńon Helleńskiej Symmachii.
Delegaci z wielu państw oskarżali Etolów o akty agresji,
rabunki i łupienie świątyń. Sprzymierzeńcy postanowili wypo
wiedzieć Etolom wojnę (stąd nazwa tego konfliktu — wojna
sprzymierzeńcza), pozbawić ich kontroli nad sanktuarium
w Delfach i przywrócić „wolność" tym państwom, które
wstąpiły do federacji etolskiej pod przymusem. Pora roku za
późna już była na podejmowanie zbrojnych wypraw. Filip
powrócił do Macedonii, by przygotować armię i zabezpieczyć
granicę przed najazdami północnych barbarzyńców. Jak pisze
Polybios: „obudził on nie tylko u sprzymierzeńców, lecz
u wszystkich Hellenów piękne nadzieje co do swej królewskiej
łagodności i wielkoduszności" (IV 27).
Zimą dyplomacja etolska okazała się skuteczna, pozyskując
jako sojuszników w wojnie z Achajami peloponeskie poleis
Elidę i Sparte. Wiosną 219 roku nadciągnął Filip, prowadząc 10
tysięcy ciężkozbrojnych faiangitów, 5 tysięcy peltastów oraz 800
konnych żołnierzy. Maszerował przez Tessalię, Epir i Akarnanię,
dołączając do swej armii lokalne kontyngenty. Etolowie nie
mogli z tak licznymi zastępami zmierzyć się w otwartym polu.
Mieli dobrą lekkozbrojną piechotę i przede wszystkim chwacką
kawalerię, lecz formacje te, znakomite w wojnie podjazdowej
i błyskawicznych wypadach po łupy, nie potrafiły walczyć
w zwartym szyku na równinie. Macedońscy falangici ze swymi
długimi włóczniami i greccy sprzymierzeńcy Filipa, zazwyczaj
w ciężkim uzbrojeniu „tradycyjnych" hoplitów, nie byli nato
miast w stanie uganiać się za Etolami w ich ojczystych górach.
Podczas „wojny sprzymierzeńczej" nie doszło więc do walnych
bitew, obie strony z zamiłowaniem łupiły natomiast dzierżawy
przeciwnika. Król Makedonów, mający silniejsze zastępy,
poczynił jednak znaczne terytorialne zdobycze.
Najpierw obiegł Ambrakos, port Ambrakii, chroniony przez
rozległe bagniska, i zdobył go po 40-dniowych walkach. Nie
58
przerwał oblężenia nawet na wieść, że dziesięć tysięcy
etolskich wojowników pod wodzą Skopasa przedarło się przez
TevSsalie do Pierii, należącej już do Macedonii właściwej,
zniszczyło zboże na polach i obłowiło się mnóstwem zdobyczy.
W drodze powrotnej Etolowie zdobyli Dion, miasto dla
Macedończyków święte, gdzie obrócili w perzynę domy
i świątynię. Filip nie zawrócił, by bronić ojczystej ziemi.
Maszerował ku Etolii przez terytorium Akarnanii. Armia
królewska brawurowo sforsowała rzekę Acheloos. Peltaści
*
Filipa jak taran szli przez wodę w zwartym szyku, trzymając
tarczę przy tarczy. Bez trudu przepędzili etolskich jeźdźców,
usiłujących bronić przeprawy. Macedończycy zdobyli następnie
Ojniadaj, miasto położone nad morzem u wejścia do Zatoki
Korynckiej i spustoszyli równiny zachodniej Etolii, stanowiące
najlepsze tereny rolnicze, aż po Kalidon. Filip postanowił
ufortyfikować Ojniadaj, uznawszy to miasto za znakomity
port. Jak widać, król dążył przede wszystkim do opanowania
baz morskich, umożliwiających mu panowanie nad wodami
Zachodu. Przypuszczalnie lu zawijać miały okręty iliryjskich
sprzymierzeńców Filipa — Demetriosa z Faros i Skerdilajdasa.
Polybios (IV 66) twierdzi, że Filip musiał nagle przerwać
wyprawę na wieść, że Dardanowie znów szykują się do
najazdu. Pospiesznym marszem podążył więc do Macedonii,
lecz barbarzyńcy, dowiedziawszy się, że król powrócił, nie
odważyli się zaatakować. Jest jednak pewne, że Antygonidę
zatrwożyła także inna wieść — oto wielka armia rzymska
ponownie wylądowała w llirii, by poskromić Demetriosa
z Faros. Filip pojął, że Macedonię mogą najechać jednocześnie
Dardanowie z północy i Synowie Wilczycy z zachodu,
zarządził więc natychmiastowy odwrót. Kiedy przeprawiał się
z Akarnanii do Epiru przez Zatokę Ambrakijską, napotkał
Demetriosa z Faros, który uciekł przed Rzymianami na jednej
łodzi, straciwszy całe swoje państwo.
II WOJNA ILIRYJSKA
Senatorowie z coraz większą irytacją patrzyli na zbyt samo
dzielne poczynania Demełriosa z Faros, który łamał po
stanowienia traktatu pokojowego z 228 roku. W końcu
postanowili ,,skarcić i pomścić" niewdzięczność krnąbrnego
„klienta" (Polyb. Ul 16). Patres zamierzali zademonstrować,
że nie zrezygnują ze swego iliryjskiego przyczółka. Upadek
Demetriosa miał zastraszyć innych bałkańskich „przyjaciół"
Republiki. Ponadto senat chciał zapewne unicestwić państewko
swego potencjalnego przeciwnika, władcy Faros, przed zbli
żającym się konfliktem z Kartaginą. W tym czasie Hannibal
oblegał już Sagunt, potężne miasto w Hiszpanii, które Rzym
uważał za sprzymierzeńca.
Republika wysłała przeciw Demetriosowi wielką flotę i aż
dwie armie konsularne — czyli prawie 40 tysięcy legionistów,
nie licząc załóg okrętowych. Wyprawę poprowadzili obaj
konsulowie 219 roku, Lucjusz Emiliusz Paulus, ten sam, który
w trzy lata później położy głowę w nieszczęsnej dla Rzymu
bitwie pod Kannami, i Marek Liwiusz Salinator. Demetrios
z Faros nie miał żadnych szans, by stawić czoło takiej masie
nieprzyjaciół. Mimo to zdążył ufortyfikować Dimale i, ze
brawszy 6 tysięcy najdzielniejszych wojów, zamknął się
w Faros, twierdzy uważanej za nie do zdobycia. Rzymianie
60
zaciekle szturmowali Dimale przy użyciu machin oblężniczych
i siódmego dnia zdobyli miasto. Wielu poddanych Demetriosa
upadło wtedy na duchu i zdało się na łaskę najeźdźców.
Po tym sukcesie konsulowie pożeglowali na Faros. Widząc,
że miasto jest silnie bronione, posłużyli się podstępem.
Większość wojska wysadzili potajemnie w różnych częściach
wyspy, a do portu wpłynęli tylko z kilkoma okrętami.
Demetrios, widząc, jak szczupłe siły mają wrogowie, lekko
myślnie wyprowadził swych llirów w pole, by przeszkodzić
legionistom w lądowaniu. Rozpaliła się bitwa, lecz wtedy
pojawiły się główne siły Rzymian, mające za sobą długi
nocny marsz przez bezdroża. Oddziały te zajęły stanowisko na
wzgórzu między miastem a portem, odcinając llirów od bram
Faros. Demetrios, zobaczywszy to, zebrał swoich i w znako
mitym ordynku natarł na legionistów zajmujących wzgórze.
Nic wszelako nie wskórał, bo wrogów było zbyt wielu i też
szturmowali z impetem. Nagle żołnierze z rzymskich okrętów
uderzyli na jego hufce od tyłu. Ilirowie w mgnieniu oka poszli
w rozsypkę. Przed bitwą władca Faros roztropnie nakazał
ukryć kilka lemboi w różnych miejscach na wybrzeżu. Widząc
nieuchronną klęskę umknął z placu boju, dopadł do jednej
z tych łodzi i pożeglowal do Filipa.
Rzymianie zajęli ogołocone z obrońców Faros i zrównali je
z ziemią. Według Polybiosa konsul Emiliusz Paulus zawładnął
następnie resztą llirii i „uporządkował wszystko według swej
woli", czyli zapewne przywrócił stan rzeczy z 228 roku.
Według Appiana (Ilir. 8) Rzymianie oszczędzili llirów „na
ponowne prośby Pinnesa". Wydaje się jednak, że prawdziwym
władcą Ardiajów był wtedy Skerdilajdas, rządzący w imieniu
Pinnesa. Konsulowie nie zaatakowali go, chociaż także Sker
dilajdas łamał układ pokojowy, żeglując na południe od
Lissos. Czyżby Rzymianie oszczędzili tego dynastę, zamierza
jąc w przyszłości podjudzić go przeciw Filipowi?
Król Macedonii przyjął Demetriosa życzliwie i uważnie
obserwował poczynania Rzymian w llirii. Nie szukał z nimi
61
zwady, mając Etolów na karku, tym bardziej że Skerdilajdas,
obawiając się wojska rzymskiego, nie mógł wysłać swych
lekkich okrętów Macedończykom na pomoc. Także konsulowie
nie wszczęli konfliktu z Filipem, wiedząc, że wojna z Kartaginą
wisi na włosku. Po zaprowadzeniu swego ładu w Ilirii rzymscy
wodzowie odpłynęli z wojskiem do ojczyzny, gdzie senat
przyznał im triumf z okazji łatwego zwycięstwa. Tak skończyła
się tzw. II wojna iliryjska.
CHMURA Z ZACHODU
Filip tego lata nie poprowadził już armii na Peloponez.
Rozpuścił hufce obywatelskie, by żołnierze-chłopi mogli zebrać
żniwa. Sam z najemnikami i elitarnymi jednostkami zawodo
wych żołnierzy siedział w Larissie, czuwając, by Etolowie nie
wtargnęli do Tessalii. W jesieni 219 lotne bandy etolskich
górali po wodzą Dorimachosa wdarły się wszakże do Epiru
i belilośnie złupiły Dodonę, sanktuarium Zeusa, święte dla
wszystkich Hellenów. W początku zimy Etolowie i Elejczycy
najechali należącą do Związku Achajskiego Arkadię, tu jednak
zostali niespodziewanie zaatakowani przez armię Filipa, który
doszedł do wniosku, że jeżeli nie podejmie kampanii zimowej,
opór Achajów może się załamać. Niespodziewanie wyruszył
więc z Larissy i przez Eubeję, Lokrydę, Beocję i Megarę
dotarł do Koryntu, prowadząc armię małą, lecz doborową
— 400 „nadwornych" kawalerzystów, 2000 peltastów i 3000
elitarnych włóczników zbrojnych w „brązowe tarcze".
Filip uderzył znienacka jak grom, wybił lub rozpędził
etolskich rabusiów, wśród szalejących śnieżnych burz przeszedł
przez góry Arkadii i połączył się z 10 tysiącami hoplitów
Związku Achajskiego. Wspólnie z nimi uderzył na Elidę,
spustoszył tę bogatą krainę, wziął 5 tysięcy jeńców i ogromne
stada bydła. Następnie macedoński monarcha wyruszył na
63
Tryfilię, górską krainę położoną na zachodnim wybrzeżu
Peloponezu, i opanował ją w zaledwie 6 dni, osobiście
prowadząc swych wojów do szturmów na trzymane przez
Etolów i Elejczyków fortece. Ta błyskotliwa kampania w niczym
nie ustępowała podobnym wyczynom Aleksandra Wielkiego.
Wiosną 218 roku Antygonida postanowił przeprowadzić
ofensywę na morzu. Zażądał od Achaj ów pieniędzy na
prowadzenie wojny i otrzymał je. Związek Achajski dał też
królowi kilka okrętów. Filip dołączył je do małej eskadry
swoich korabi, stacjonujących w Lechajon. Tam ćwiczył
swych Macedończyków do służby na morzu. Podobnie jak
Temistokles w 481 roku, Filip pragnął zamienić swych
piechurów w żeglarzy i marynarzy. Panując na morzu, król
Macedonii mógł przerwać łączność między swymi nieprzyja
ciółmi — Etolia, Spartą i Elidą. Okręty były także nieodzowne
w starciu z Rzymem — gdyby do niego doszło.
W maju 218 roku mała flota macedońska z 7200 żołnierzami
na pokładzie popłynęła ku wybrzeżom Kefallenii. Tu czekały już
sprzymierzone korabie z Epiru, Akarnanii i Messcnii oraz 15
lemboi
przysłanych przez Skerdilajdasa. Atak na położone na
wyspie miasto Palus nie powiódł się, Filip jednak niespodziewa
nie poprowadził flotę do Zaioki Ambrakijskiej. W Limnai
wojska królewskie zeszły na ląd. Tam przyłączyli się do nich
hoplici z Akarnanii, żądni zemsty na etolskich rabusiach. Armia
królewska błyskawicznym marszem ruszyła w głąb Etolii,
przebywając 80 kilometrów w przeciągu 28 godzin, zjedna tylko
przerwą w pochodzie — na posiłek. Wojowie Filipa wpadli jak
burza do Thermon, politycznego i religijnego ośrodka Związku
Etolskiego, i złupili je doszczętnie, nie oszczędzając świątyń.
Etolowie w pośpiechu zebrali swe hufce. Daremnie jednak
usiłowali wziąć odwet, atakując wycofujące się wojska królew
skie. Filip doskonale zorganizował odwrót. Główną kolumnę,
maszerującą południowo-wschodnim brzegiem jeziora Tricho-
nis, ubezpieczała druga kolumna, podążająca równolegle po
grzbietach wzgórz. W ten sposób król uniknął takiej klęski,
jakiej w rok później doznali Rzymianie, zwabieni przez
Hannibala w zasadzkę nad Jeziorem Trazymeńskim. Oddziały
Macedończyków i sprzymierzeńców z łatwością odrzuciły
4 tysiące etolskich żołnierzy, usiłujących zaatakować ich
podczas przeprawy przez Acheloos.
Król złożył w Limnai ofiary dziękczynne bogom i wraz
z wojskiem pożeglował do Koryntu. Stamtąd niemal natych
miast poprowadził swych wojów na południe. Połączywszy
się z wojskami Związku Achąjskiego pod Tegeą Filip wyruszył
na Lakonię i spustoszył dolinę Eurotasu aż do przylądka
Tajnaron na południowym krańcu Peloponezu. Król Sparty,
Likurg, próbował odwetu, ale mając 4 tysiące żołnierzy
przeciw 10 tysiącom królewskich wiarusów doznał tylko strat
i musiał rej terować za mury swojej stolicy.
Etolowie mieli już dosyć wojaczki. Przyjęli pośrednictwo
pokojowe posłów, wysłanych przez wyspiarskie poleis — Ro
dos i Chios. Walczące strony zawarły rozejm na 30 dni, przy
czym Etolowie zobowiązali się do przygotowania konferencji
pokojowej w Rhion. Nic jednak z pokoju nie wyszło, gdyż
strategowie etolscy dowiedzieli się o zamieszkach w armii
macedońskiej i represjach, jakie Filip zastosował wobec swych
czołowych „przyjaciół". Oto w Koryncie peltaści i żołnierze
doborowej gwardii królewskiej (agema) wdarli się do kwatery
władcy i splądrowali namioty kilku czołowych dowódców.
Buntownicy poczuli się najwidoczniej pokrzywdzeni przy
podziale zdobyczy z lakońskiej wyprawy.
Filip zwołał rebeliantów do teatru, zbeształ ich surowymi
słowy i przywrócił porządek. Według Polybiosa (V 2, V 25, 26)
za rebelią stali wpływowi doradcy króla, Apelles, Leontios,
dowódca peltastów, Megaleas, Ptolemajos i Kri non. Uknuli oni
jakoby spisek przeciw Filipowi i wszelkimi sposobami usiłowali
pokrzyżować jego wojenne plany. To Leontios rzekomo zgasił
zapał swych żołnierzy, udaremniając w ten sposób zdobycie
Palus. Apelles i jego towarzysze unieśli się ponoć gniewem na
króla, ponieważ, wbrew ich radom, traktował przywódców
Związku Achąjskiego jak sojuszników, a nie jak poddanych.
65
Na temat sprzysiężenia „przyjaciół" wysuwano różne teorie.
Doradcy mieli np. sprzeciwiać się polityce morskiej króla jako
nadmiernie obciążającej finanse państwa, czy też jego kosz
townym (mimo wszelkich zdobytych łupów) kampaniom na
Peloponezie. Wydaje się jednak, że wśród „przyjaciół", czyli
najwyższych dostojników w państwie, doszło po prostu do
walki o wpływy i władzę, przy czym Apelles i jego towarzysze,
ongiś opiekunowie małoletniego Filipa, mieli nadzieję, że
nadal będą sprawować kuratelę nad młodym władcą. Popełnili
jednak ciężkie przewinienia. Leontios (i przypuszczalnie
Ptołemajos) nie utrzymali dyscypliny wśród swych podkomen
dnych — peltastów. Apelles nie potrafił zapewnić armii
zaopatrzenia, tak „że król [...] był zmuszony z braku gotówki
zastawić służące do jego użytku naczynia srebrne i z tego się
utrzymywać" (Polyb. V 2, 10).
Antygonida zareagował stanowczo. Po kolei kazał uwięzić
i stracić wszystkich prawdziwych czy domniemanych spis
kowców, nawet Leontiosa, chociaż peltaści wystąpili w jego
obronie. Niespełna 20-letni Filip pokazał tym samym, że nie
będzie królem malowanym, ulegającym wpływom rozwiel-
możnionych dworaków.
W 217 roku wojna sprzymierzeńcza toczyła się dalej. W tym
czasie Hannibal, wódz kartagiński, przeprowadziwszy w karkoło
mnym marszu swe wojska przez Alpy, walczył już z Rzymiana
mi w Italii. Filip zajął się najpierw wzmocnieniem północnych
kresów swego królestwa. Zdobył Bylazorę (obecnie Vêles),
największe miasto Pajonii, położone w dolinie rzeki Aksios,
mające fortyfikacje przypuszczalnie na obu jej brzegach. „Ten
czyn zbrojny uwolnił go niemal od wszelkiej trwogi przed
Dardanami" (Polyb. V 97,1). Bylazora leżała bowiem na szlaku,
którym Dardanowie z Polog zwykli wdzierać się do Macedonii.
Filip obwarował Bylazorę, obsadził swoją załogą i zamienił
w macedońskie polis. Pajonowie zapewne uradowali się z tego.
Ich słabe państwo plemienne szczególnie narażone było na
najazdy dardańskich rabusiów.
5 — Kynuskefalaj 197 p.n.e.
66
Antygonida powołał pod broń włóczników z falangi, urządził
przegląd wojska w Edessie i poprowadził swych wojów na
południe — do Larissy. W przeciągu sześciu dni armia
pokonała ok. 200 kilometrów. Wtedy król poderwał swe
zastępy do szybkiego pochodu — przebywszy w ciągu nocy
ok. 70 kilometrów armia Filipa wpadła do Achai Fthiockiej,
wciąż pozostającej we władaniu Etolów. Makedonowie obiegli
Teby Fthiockie, najpotężniejsze miasto tej krainy. Właśnie
z Teb Etolowie rozpuszczali swe łupieskie zagony. Filip
nakazał otoczyć miasto rowem i palisadą opatrzoną drew
nianymi wieżami. Załogę nieszczęsnego grodu zdziesiątkowały
pociski ze 150 katapult i 25 machin do miotania kamieni
(Polyb. V 99,100). W końcu królewscy saperzy podkopali się
pod mury, które runęły na odcinku 70 metrów. Obrońcy nie
zdołali powstrzymać szturmujących wyłom Macedończyków.
Król kazał Teban sprzedać w niewolę, miasto założył ponownie
i nadał mu swoje imię — Filipopolis.
Latem 217 roku Antygonida zgromadził w Tebach Fthiockich
pokaźną flotę — 12 galer z pokładami, 8 bez pokładu i 30
lekkich okrętów zwanych hemiolai („z półtora szeregiem wioseł").
Większe korabie pożeglowały, by opłynąć Peloponez, mniejsze
zamierzano przeciągnąć lądem przez Istm bezpośrednio do
Zatoki Korynckiej. Filip planował widocznie bezpośredni atak na
Etolię od lądu i morza, przy czym wojska macedońskie,
przewiezione na okrętach, miały połączyć się z oddziałami
Związku Achajskiego. W lipcu 217 roku monarcha przyglądał
się właśnie zawodom podczas igrzysk nemejskich w Argos,
kiedy przybył goniec z Pełli z elektryzującą wiadomością— oto
Hannibal zwyciężył Rzymian nad Jeziorem Trazymeńskim i jest
„panem w otwartym polu". Filip pokazał list z wieścią tylko
Demetriosowi z Faros i nakazał mu zachowanie tajemnicy.
Demeirios, „wyzyskując nastręczającą się sposobność, radził
Filipowi co prędzej poniechać wojny przeciw Etolom, natomiast
zabrać się do spraw iliryjskich i pomyśleć o przeprawie do Italii.
Bo w Grecji, jak twierdził, już teraz wszyscy spełniają jego
67
rozkazy i nadal będą spełniali, ponieważ Achajowie dobrowolnie
mu sprzyjają, a Etolowie ogarnięci są trwogą wskutek tego, co
ich spotkało w obecnej wojnie. Italia zaś i przeprawa do tego
kraju jest początkiem zakusów na ogólne zwierzchnictwo, które
nikomu bardziej się nie należy niż jemu; a stosowna pora
nadeszła — po klęsce Rzymian.
Takimi słowy rychło zachęcił Filipa, boć był to przecież
młody król, szczęśliwy w swych przedsięwzięciach i w ogóle
uchodzący za śmiałka, a nadto pochodził z takiego domu,
który zawsze jakoś najbardziej żywi nadzieję na ogólne
zwierzchnictwo" (Polyb. V 101,102). Według Justinusa (XXIX
2) król, podżegany do walki z Rzymem przez wygnańca
z Faros, doszedł do wniosku, iż Hellada znajduje się w śmier
telnym niebezpieczeństwie, bowiem „na Zachodzie powstały
nowe imperia, Punijczyków i Rzymian, które tylko tak długo
powstrzymają się od wyprawy na Grecję i Azję, jak długo
będą walczyły ze sobą o hegemonię. Zwycięzca natychmiast
przerzuci oręż na Wschód".
Niektórzy współcześni historycy uważają wszakże, że
Polybios zmyślił tę opowieść, chcąc pokazać, jak to zły
doradca wywiera zgubny wpływ na króla. Ich zdaniem Filip
zdecydował się na zawarcie pokoju bynajmniej nie z myślą
o wyprawie do Italii, lecz w interesie własnego państwa,
a także Helleńskiej Symmachii. Wojna z Etolami pochłaniała
bowiem ogromne środki i mimo sukcesów, wciąż daleko było
do zwycięstwa. Filip gromił wprawdzie nieprzyjaciół w potycz
kach w polu i brał szturmem ich warownie, wiedział jednak,
że lekkozbrojni Etolowie nie przyjmą walnej bitwy na rów
ninie, w swych górach mogą natomiast długo stawiać opór
1
.
Te względy Antygonida z pewnością wziął pod uwagę.
Nie można jednak lekceważyć przekazu Polybiosa (a także
1
H a m m o n d , W a l b a n k , op. cit.. s. 388. O wpływie Demetriosa
z Faros na Filipa: C. B ö h m , Imitatio Alexandri im Hellenismus. Unter
suchungen zum politischen Nachwirken Alexanders des Grossen in hoch- und
spätheltenistischen Monarchien.
München 1989, s. 61 i nn.
68
Justinusa, chociaż ten ostatni pełen jest retorycznych ozdobni
ków). Nie ma wątpliwości, że Demetrios z Faros zagrzewał króla
do wojny z Rzymem, gdyż tylko dzięki niej odzyskać mógł
swoje dzierżawy. Ale także Filip rozumiał, że rzymski protekto
rat stanowi dla Macedonii poważne zagrożenie. Wiedział
również, że tylko siłą może usunąć z llirii Synów Wilczycy.
A najazd Hannibala na Italię stwarzał doskonałą ku temu okazję.
Podkreślić należy, że Antygonida był zaledwie dwudziestolat
kiem. Młodzieńcy w tym wieku marzą o sławie i wielkich
czynach. Monarcha Makedonów był do tego prawnukiem
słynnego Pyrrusa, władcy o wiele słabszego królestwa, który
jednak przeprawił się do Italii i dwukrotnie zwyciężył Rzymian.
Nie na darmo Filip przybrał za patronów swego panowania
Heraklesa i Perseusa — wielkich herosów i pogromców
groźnych nieprzyjaciół. Młody król z pewnością pragnął prze
wyższyć swego pradziada z Epiru i wkroczyć na scenę wielkiej
polityki. Chciał uczestniczyć w tytanicznych zmaganiach Rzymu
i Kartaginy, które zdecydują o losach hellenistycznego świata.
W porównaniu z tym światowym konfliktem uganianie się po
górach za etolskimi zbójnikami było doprawdy „mysią wojną".
Filip uważnie obserwował więc wielki konflikt za Adriatykiem.
Goniec, który przybył z wieścią o bitwie trazymeńskiej,
niewątpliwie był tylko jednym z wielu umyślnych, przynoszą
cych królowi italskie nowiny. Iliria nie była tradycyjnym
obszarem wpływów Macedonii, jak Pajonia czy Tracja. Jeśli
Filip zdecydował się jednak na iliryjskie przedsięwzięcie, to
z pewnością nie tylko dla pięknych oczu Demetriosa z Faros czy
powodowany żądzą sławy, ale także z lęku przed Rzymianami.
Antygonida wysłał do Związku Etolskiego wziętego do
niewoli znakomitego Etolczyka, Kleonikosa z Naupaktos.
W tym właśnie mieście, położonym nad Zatoką Koryncką,
w sierpniu 217 roku odbył się kongres pokojowy. Do Naupak
tos przybył cały lud etolski — ale bez broni. Najważniejszą
mowę wygłosił przywódca etolski Agelaos, później wybrany
strategiem. Powiedział on, że Hellenowie w ogóle nie powinni
toczyć ze sobą wojen z uwagi na zagrożenie ze strony
69
barbarzyńców, skoro zaś nie jest to możliwe, „przynajmniej
w obecnej chwili powinni się porozumieć i strzec, gdy mają
przed oczyma masę wojsk i wszczętej na Zachodzie wojny.
Albowiem każdemu, kto choć trochę zajmuje się sprawami
publicznymi, jasne jest już teraz, że w razie przewagi wojennej
Kartagińczyków nad Rzymianami albo Rzymian nad Kartagiń-
czykami w żaden sposób nie jest prawdopodobne, by zwycięzcy
zadowolili się panowaniem nad Italią i Sycylią; raczej tu oni
przybędą i rozszerzą swe plany i siły poza należną granicę".
Agelaos wezwał więc wszystkich do zachowania szczególnej
ostrożności. Zwłaszcza Filip w obliczu groźby z Zachodu
powinien troszczyć się o wszystkich Hellenów, zamiast tępić
ich mieczem. ,Jeśli zaś żądny jest potęgi, to niech spojrzy na
zachód i zwróci uwagę na wszczęte w Italii wojny, aby
czatując roztropnie na ich wynik — spróbować przy sposob
ności przywłaszczyć sobie ogólne zwierzchnictwo [...] Nato
miast spory i wojny z Hellenami radził mu odłożyć na
spokojniejsze czasy i do tego przede wszystkim dążyć, aby
miał możność, kiedy zechce, układać się z nimi lub wojować.
Bo jeżeli jeszcze raz pozwoli, by pojawiające się teraz od
zachodu chmury rozpostarły się nad Helladą, to on, Agelaos,
bardzo się obawia, że zawieszenia broni i wojny, i w ogóle
dziecinne igraszki, którymi teraz nawzajem się oddajemy, do
tego stopnia nam wszystkim zostaną odjęte, iż jeszcze prosić
będziemy bogów, o tę możliwość wojowania podług własnej
woli i zawierania między sobą pokoju [*..]" (Polyb. V 104).
Niektórzy współcześni badacze uważają, że autorem tej
mowy nie jest Agelaos, lecz Polybios, który zmyślił treść
oracji od alfy do omegi, wiedząc przecież, że Rzym pod
porządkuje sobie grecki Wschód
2
.
H a m m o n d . W a l b a n k , op. cit., s. 390. Na temat mowy Agelaosa:
B ö h m , op. cit., s. 89 i nn. C. Böhm wykazuje w swojej pracy (s. 37 i nn),
że Filip V pragnął naśladować Aleksandra i miał ambicje zdobycia panowania
nad światem. Dyskusję na lemat mowy Agelaosa streszcza: O. M o r k h o 1 m,
The Speech ofAgełaus again.
Chiron, 4, 1974, s. 127 i nn.
70
Motyw nadciągającej chmury, oznaczającej zagrożenie,
występuje często w historiografii greckiej. Historycy starożytni
od Herodota i Tukidydesa uważali zresztą, że mają prawo do
komponowania mów wodzów i polityków. „Wierne odtworze
nie przemówień, wygłoszonych przez poszczególnych mów
ców, było rzeczą trudną zarówno dla mnie, który ich sam
słuchałem, jak i dla tych, którzy mi je przekazywali; toteż
ułożyłem je tak, jak by — według mnie — najodpowiedniej
dla okoliczności mógł przemówić dany mówca, trzymałem się
jednak jak najbliżej myśli mów rzeczywiście wypowiedzia
nych" — pisał Tukidydes (I 22,1).
Sam Polybios, rozwijając tę koncepcję Tukidydesa, pod
kreślał, że dziejopis powinien nie tylko znać przemówienia
rzeczywiście wygłoszone, ale także „zbadać okoliczności,
z powodu których upadła dana sprawa czy mowa" (XII 25 b).
Historyk z Megalopolis mógł jedynie wiedzieć, że Agelaos
wzywał uczestników kongresu do zawarcia pokoju, a „okolicz
ności" i argumenty wykoncypował sobie sam.
Wydaje się, że taka krytyka idzie za daleko. Polybios mógł
najwyżej ubarwić autentyczną mowę etolskiego przywódcy,
który, wzywając do zaniechania wojny, z pewnością wysunął
jako uzasadnienie niebezpieczeństwo z Zachodu. Było ono
znakomitym argumentem na rzecz zawarcia pokoju — Agelaos
musiał więc podkreślać to zagrożenie, nawet jeśli sam nie do
końca w nie wierzył.
Nie trzeba było zresztą wielkiej mądrości politycznej, aby
stwierdzić, że po pokonaniu Kartaginy Rzym zechce mieszać
się w sprawy Hellady. Nadtybrzańska Republika ujarzmiła
przecież greckie poleis południowej Italii i Sycylii, a na
Bałkanach miała już swój iliryjski przyczółek. Agelaos nama
wiał więc Filipa, aby, zamiast zwalczać Greków, zajął się
sprawami Italii. Ale było to nawracanie nawróconego. Król
macedoński patrzył już na Zachód
3
. Także cała Hellada
spoglądała na Italię. „Rychło to samo zaczęło się dziać także
3
G. C h a r l e s - P i c a r d , Hannibal, Warszawa 1971, s. 144.
71
u wyspiarzy i mieszkańców Azji. Bo ci, którzy byli niezadowole
ni z Filipa, i niektórzy z tych, co byli poróżnieni z Altalosem, już
nie zwracali się do Antiocha i Ptolemajosa albo na południe
i wschód, lecz odtąd spoglądali na zachód, i jedni posłowali do
Kartagińczyków, drudzy do Rzymian" (Polyb. V 105).
Filip i Etolowie szybko ustalili warunki pokoju — każda ze
stron miała zatrzymać to, co posiada. Królowi Macedonii
i Helleńskiej Symmachii nie udało się zmiażdżyć Związku
Etolskiego, poczynili jednak jego kosztem znaczne zdobycze.
Ich lwią część — Teby Fthiockie, Trifylię i wydartą Elidzie
wyspę Zakynthos zagarnął Filip. Achajowie dostali kilka
pomniejszych twierdz na Peloponezie. Ale i tak autorytet
młodego króla wzrósł niepomiernie. Związek Kreteński obrał
Antygonidę swym przewodniczącym (prostates), a Grecy
sławili go jako ulubieńca Hellady
4
. W Naupaktos Filip
zapewnił Grecji pokój, który trwać miał sześć lat (do 211 roku).
Tadeusz Wałek-Czernecki ostro krytykuje Filipa za „wrodzo
ny brak konsekwencji i wytrwałości w działaniu". Zdaniem
warszawskiego profesora król powinien najpierw zdruzgotać
Etolów i wziąć w karby wszystkich Greków „dla ich własnego
dobra", a dopiero na czele podporządkowanej całkowicie
Hellady wziąć się z Romą za bary
5
. Lekkomyślność Filipa
sprawiła przecież, że Etolowie zachowali swą potęgę, a później
sprowadzili Rzymian do Hellady i stali się ich najcenniejszymi
sojusznikami. Te słowa potępienia nie przekonują. Filip V nie
miał tak ogromnych zasobów, jak jego imiennik Filip II, którego
profesor Wałek-Czernecki stawia mu za wzór. Gdyby Antygoni-
da usiłował rzeczywiście „zgnieść greckie partykularyzmy",
zajęłoby mu to wiele lat, a i tak zapewne nie zdołałby osiągnąć
swych celów. W tym czasie niepowtarzalna okazja, jaką były
klęski Rzymian w Italii, minęłaby bezpowrotnie.
4
W a 1 b a n k, Ptf/ip V..., s.67; H a m m o n d , Wa Iban k, o/>. «7., s. 390
i n.
5
W a ł e k-C z e r n e c k i. op. cit., s. 65 i nu.
FILIP I SKERDILAJDAS
We współczesnej historiografii panuje opinia, że to Filip
V ponosi odpowiedzialność za rozpętanie konfliktu z Rzymem.
Jest to jednak tylko jedna strona medalu. Przypomnieć trzeba,
że Rzymianie pierwsi usadowili się w Ilirii, strefie wpływów
macedońskich władców. Ponadto Republika poczyniła pierw
szy wrogi krok, podjudzając przeciw Antygonidzie Skerdilaj-
dasa, władcę Ardiajów. Ten już latem 217 roku zagarnął kilka
macedońskich okrętów koło wyspy Leukas, twierdząc, że
Filip nie zapłacił mu ustalonego subsydium (Polyb. V 101).
Potem Skerdilajdas uprawiał na tych korabiach piractwo na
południe od Peloponezu. Być może rzeczywiście poszło
o pieniądze, ale już wkrótce potem Skerdilajdas najechał
macedońskie dzierżawy. Wątpliwe, aby iliryjski dynasta wydał
wojnę znacznie potężniejszej Macedonii tylko ze względu na
marne 20 talentów, których Filip rzekomo mu nie zapłacił.
Zapewne nie jest dziełem przypadku, że atak Skerdilajdasa
nastąpił w czasie, gdy u Ilirów bawiło poselstwo rzymskie.
Według Liwiusza (XXII 23,3, por. Cass. Dio frg. 53) legaci
przybyli do króla Ardiajów, Pinnesa, domagając się wypłaty
zaległego trybutu lub wydania zakładników. Rzeczywistym
władcą Ardiajów był jednak wuj młodego Pinnesa, Skerdilajdas
(po 217 roku Pinnes znika ze źródeł). Prawdopodobnie
73
posłowie Republiki obiecali Skerdilajdasowi, że Rzym zapomni
o jego występkach (wbrew traktatowi z 228 roku brat Agrona
uprawiał przecież morski rozbój na południe od Lissos),
a może także o trybucie, jeśli Ilirowie zbrojnie nawiedzą
królestwo Filipa. Skerdilajdas zapewne nie dal się długo
prosić. Rzymscy legaci podążyli później do Pełli i zażądali od
Filipa wydania Demetriosa z Faros. Antygonida, rzecz jasna,
odmówił. Podobne żądania stawia się państwom pokonanym,
toteż rzymskie poselstwo było zuchwałą prowokacją. Znamien
ne, że Synowie Wilczycy, daremnie usiłujący powstrzymać
pustoszące Italię hufce Hannibala, w tym trudnym czasie
szukali zwady z królestwem Makedonów. Czyżby bali się, że
Filip wstąpi w ślady Pyrrusa i przeprawi się do Italii?
Czując poparcie kolosa znad Tybru, Skerdilajdas najechał
Pelagonię i zagarnął Dassaretydę, krainę niezależną, lecz
pozostającą w orbicie wpływów Macedonii. Tym samym stał się
bezpośrednim sąsiadem rzymskiego protektoratu. Swą wyprawę
ukoronował spustoszeniem krańców Górnej Macedonii. Filip
w tym czasie prowadził jeszcze rokowania w Naupaktos. Jesienią
217 roku wrócił jednak do ojczyzny i od razu zaatakował
Skerdilajdasa, „uważając za rzecz bezwzględnie konieczną
zaprowadzić ład w stosunkach w Ilirii [...] głównie ze względu
na przeprawę do Italii"' (Polyb. V 108,4). Filip łatwo odebrał
iliryjskiemu dynaście jego zdobycze, a ponadto zajął tereny nad
wielkimi jeziorami — Lichnitis i Prespańskim '.
Teraz królestwo Makedonów niemalże dotykało rzym
skiego protektoratu. Filip jednak nie zaatakował posiadłości
Republiki, uznawszy, że bez floty niczego nie wskóra.
Nic miał środków, by zbudować wielkie pięciorzędowce,
które mogłyby zmierzyć się z eskadrami Rzymu. Sprowadził
1
Fakt, że to Rzymianie podburzyli przeciw Macedonii Skerdilajdasa
uznaje Holleaux. (op. cit.* s. 166). Walbank, (Philip U...), uważa to za
możliwe. Innego zdania jest J. F. Lazenby (Hannibal's War. A military
history of the Second Punic War,
Warminster 1978, s. 159), który sądzi, że
sytuacja Rzymian w Italii była wtedy zbyt rozpaczliwa, by mogli oni
podżegać władcę llirów do wojny.
74
jednak iliryjskich szkutników, którzy w zimowych miesiącach
sporządzili flotę 100 lemboi, mogącą przewieźć 5 tysięcy
wojowników, będących zarazem wioślarzami. Filip pospiesz
nie szkolił swych Makedonów do służby na morzu. W tym
czasie po drugiej stronie Adriatyku zwycięska armia Han
nibala zimowała w Gerunium w północnej Apulii.
Wczesnym latem 216 roku Filip wyprowadził swą flotę na
morze. 100 lekkich korabi przeszło przez cieśninę Euripos
i okrążyło peloponeski przylądek Malea. Eskadra królewska
zatrzymała się następnie koło wysp Leukas i Kefallenia.
Antygonida czekał niecierpliwie na wieści o flocie rzymskiej.
Przypuszczalnie od swych szpiegów na Korkyrze dowiedział się
w końcu, że okręty Republiki są daleko — w Lilybaion
w zachodniej Sycylii. Republika miała tam 75 pięciorzędowców
(Liv. XXII 37,13). Dowiedziawszy się, że ma wolną drogę, Filip
rozkazał żeglować na północ. W nocy jego flota minęła wrogą
Korkyrę. Celem wyprawy było zdobycie Apollonii, jednego
z głównych miast rzymskiego protektoratu. Antygonida pragnął
zapewne opanować cały jego obszar, zabezpieczyć linie komuni
kacyjne z Macedonią i ściągnąć posiłki. Dopiero wtedy mógłby
przeprawić się do Italii, gdzie poleis Wielkiej Grecji przywitały
by go jako wyzwoliciela i nowego Pyrrusa.
Podczas żeglugi flota Filipa, idąca w szyku torowym (jeden
okręt za drugim), rozciągnęła się w długą linię. O zmroku okręt
królewski wpływał już do ujścia rzeki Aoos (ob. Viosa), nad
którą leżała Apollonia. Lemboi tylnej straży zawijały dopiero do
portu wyspy Sason u wejścia do Morza Jońskiego. Tam
Macedończycy dowiedzieli się od załóg greckich galer, które
przybyły z Cieśniny Sycylijskiej, że rzymska flota wypłynęła
z Sycylii na odsiecz Apollonii i Skerdilajdasowi. Pięciorzędowce
Republiki są już w Rhegion, mieście na palcu italskiego „buta"!
Wieść ta była prawdziwa. Skerdilajdas, dowiedziawszy się, że
Filip buduje okręty wojenne, domyślił się, że to miecz na jego
szyję. Pchnął więc poselstwo nad Tyber, prosząc o ratunek.
Senatorowie przychylili się do tej prośby iliryjskiego sojusznika.
75
Kiedy Filip usłyszał, że zbliża się rzymska flota, nakazał
pospieszną rejteradę. Jego okręty w przeciągu niespełna dwóch
dni przebyły ok. 300 kilometrów i dotarły na Ketallenię.
Polybios ostro krytykuje króla z powodu tej tchórzliwej
ucieczki. Flota rzymska bowiem idąca do Apollonii liczyła
zaledwie 10 penter. „Gdyby więc Filip w ślepej trwodze nie
był przed nimi uciekł, to byłby właśnie teraz osiągnął swoje
cele w Ilirii, gdyż wszystkie myśli i zbrojenia Rzymian
zwrócone były w stronę Hannibala i bitwy pod Kannami;
także statki prawdopodobnie byłby zagarnął. Tymczasem on
przestraszony tym doniesieniem wprawdzie bez szkody, ale
niechlubnie wrócił do Macedonii" (V 110, 9-10).
Polybios jest wyraźnie niesprawiedliwy. 100 lemboi z 5 tysią
cami wojowników mogłoby rzeczywiście poradzić sobie z 10
pięciorzędowcami, mającymi 3 tysiące ludzi załogi i najwyżej
1200 żołnierzy. Historyk z Megalopolis zapomina jednak o flocie
Skerdilajdasa, liczącej przypuszczalnie około 60 lemboi. Połą
czone eskadry Rzymian i iliryjskiego dynasty pokonałyby
zapewne królewskie okręty. Filip ponadto nie miał w tym
regionie żadnego przyjaznego portu ani możliwości zaopatrzenia.
Zapasy żywności i wody na pokładach były minimalne. Król
stracił też atut zaskoczenia, a z 5 tysiącami ludzi mógł tylko
znienacka zająć Apollonię, miasto silnie ufortyfikowane, którego
mury miały 4 kilometry długości. Słusznie więc zdecydował się
na odwrót. Inna rzecz, że przygotowana wielkim kosztem
wyprawa zakończyła się całkowitym fiaskiem, co wywołało
drwiny i szyderstwa Greków
2
.
Na temat nieudanej wyprawy morskiej Filipa: W a I b a n k, Philip V ....
s. 69 i n; W a 1 b a n k, A Historical..., s. 632 in; Hammond. Walbank,
op. cit.,
s. 392 i nn; H a m m o n d, op. cit., s. 307; H e f t n e r, op. cit., s. 251.
Nie ma żadnych źródłowych podstaw, aby sądzić jak Watek-Czernecki (op.
cit.,
s. 68) i Pająkowski (op. cit., s. 210 i n), że w 216 roku Filip nie chciał
wojny z Rzymem i wyprawił się nie przeciw Apollonii, lecz przeciw
Skerdilajdasowi, to Rzymianie zaś pierwsi rozpoczęli działania zbrojne,
wysyłając flotę z Sycylii. Taką interpretację za możliwą uważa Lazenby (op.
cit.,s.
159).
SOJUSZ Z HANNIBALEM
Podejmując wyprawę na Apollonię Filip liczył, że Rzym,
uwikłany w morderczą wojnę z Kartaginą, nie będzie mógł
w obronie swych iliryjskich posiadłości wysłać okrętów na
Adriatyk. Nadzieje te okazały się iluzją. Królewskie marzenia
o ekspedycji do Italii zaczęły się rozwiewać. Pięciorzędowce
nadtybrzańskiej Republiki panowały bowiem na morzu, a wład
ca Macedonii nie był w stanie wystawić wielkiej floty.
Sytuacja jeszcze raz zmieniła się, kiedy późnym latem 216
roku do Pełli nadeszła sensacyjna wieść. Oto Hannibal
rozgromił pod Kannami całą polową armię Rzymu, słabsi
liczebnie Punijczycy okrążyli i wycięli wojska dwóch kon
sulów. Według Polybiosa 70 tysięcy rzymskich trupów zostało
na apulijskiej równinie.
Wydawało się, że ostateczna klęska Miasta Wilczycy jest
nieuchronna. Filip chciał być po stronie zwycięzcy. Uprzednio
Antygonida pragnął zapewne wyprawić się za Adriatyk
samodzielnie, bez kartagińskiej pomocy. Zamierzał pertrak
tować z Hannibalem jak równy z równym, już stojąc na
italskiej ziemi. Kanny pokrzyżowały te zamysły. Wódz punicki
był teraz zbyt potężny, zwłaszcza że po zwycięskiej bitwie
wiele miast i ludów południowej Italii przyłączyło się do
niego. Filip mógł teraz realizować swe zachodnie plany
77
wyłącznie w porozumieniu z Hannibalem, bezzwłocznie
nawiązał więc z nim kontakty.
Wstępne negocjacje, prowadzone zimą 216-215 roku wypadły
pomyślnie, toteż latem 215 roku król Makedonów wysłał do
Barkidy poselstwo, które miało zawrzeć ostateczny traktat. Na
czele legacji stanął Ksenofanes z Aten, człek obrotny i bywały.
Posłowie nie podróżowali jednak pod dobrą gwiazdą. Ksenofa
nes z towarzyszami nie mógł wylądować w Brundyzjum czy
w Tarencie, gdyż stacjonowały tam rzymskie okręty. Posłowie
zeszli więc na ląd dopiero koło świątyni Hery Lacyńskiej na
palcu italskiego buta, w pobliżu greckiego miasta Kroton, które
otworzyło swe bramy przed Kartagińczykami. Tam dowiedzieli
się, że Hannibal obozuje w Arpi w Apulii. Ateńczyk z orszakiem
wyruszył więc w drogę, został jednak ujęty przez rzymskich
zbrojnych i przywiedziony przed oblicze pretora rzymskiego
Marka Waleriusza Lewinusa. „Tutaj przewodniczący poselstwa,
Ksenofanes, nie tracąc głowy oświadczył, że król wysłał ich
z misją zawarcia przyjaźni i przymierza z narodem rzymskim.
Pretor wśród takiego odstępowania dawnych sprzymierzeńców
od Rzymu bardzo się ucieszył z nowego przymierza z tak
sławnym królem, wziął wrogów za gości [...] dał im ludzi, aby
ich odprowadzili, wskazał starannie drogi, wyjaśnił, które okolice
i góry zajmuje Rzymianin, które nieprzyjaciel" (Liv. XII 33).
Ksenofanes dzięki pomocy rzymskich przewodników dotarł
do Kampanii, a stamtąd do obozu Hannibala, z którym zawarł
traktat o przyjaźni i sojuszu w imieniu swego króla. Treść
tego dokumentu przekazuje Polybios (VII 9). Przymierze
zawierał Hannibal w imieniu państwa kartagińskiego, swoim
własnym, poddanych Kartaginy oraz zaprzyjaźnionych z nią
miast i ludów w Italii, Galii i Ligurii. Z drugiej strony jako
sygnatariusze występowali „król Filip, Macedończycy oraz
wszyscy sprzymierzeni z nimi Grecy". Antygonida, który
jeszcze w 216 roku samodzielnie wyprawił się na Apollonię,
tym razem wciągnął do antyrzymskiego aliansu całą Helleńską
Symmachię. Przypuszczalnie wcześniej zwołał w tym celu jej
78
radę. Achajowie i inne federacje greckie zgodziły się na swój
udział w wojnie, wielki był bowiem autorytet Filipa. Ponadto
niektórzy Hellenowie mogli sądzić, że zlikwidowanie rzyms
kiego protektoratu w llirii przyniesie im korzyści, ułatwi
bowiem zyskowny handel z Zachodem.
Traktat zawierał następujące postanowienia:
1. Filip i Kartagińczycy będą się wzajemnie wspierać
w obecnej wojnie z Rzymem;
2. Będą nieść sobie pomoc aż do ostatecznego zwycięstwa
nad Rzymianami;
3. Pomoc ta udzielana będzie w razie potrzeby i zgodnie
z późniejszymi ustaleniami;
4. Kartagińczycy nie zawrą odrębnego pokoju z Rzymem
(mamy treść dokumentu wystawionego przez Hannibala, nie
ma jednak wątpliwości, że podobne zobowiązanie przyjął
także Filip);
5. Jeśli w przyszłości Rzym albo inne państwa rozpoczną
wojnę z Kartaginą lub z Macedonią, druga strona, w razie
potrzeby, przyjdzie zaatakowanemu państwu z pomocą.
Traktat zawiera tylko jedno postanowienie terytorialne. Jeśli
Rzymianie zostaną zwyciężeni i przyjmą podyktowany przez
Hannibala pokój, „nie będą oni panami Kerkyry, Apollonii,
Epidamnu, Faros, Dimale, Parthus i Atintanii. Nadto muszą
zwrócić Demetriosowi z Faros wszystkich poddanych, którzy
przebywają na rzymskim obszarze państwowym". Z traktatu
wynika więc, że Hannibal nie chciał niszczyć państwa rzymskie
go, lecz zamierzał znacznie ograniczyć jego terytorium (zapewne
wyłącznie do Latium), Filip spodziewał się natomiast rychłego
zwycięstwa Punijczyków i zawarował sobie, że w układzie
pokojowym Rzymianie oddadzą mu (lub Demetriosowi z Faros)
cały swój iliryjski protektorat (stąd dokładne wyliczenie wcho
dzących w jego skład miast i krain).
Traktat Antygonidy z Hannibalem doczekał się ogromnej
literatury. Obecnie większość historyków uważa, że chodziło
w nim wyłącznie o rozgraniczenie obszarów działania. Skru-
79
pulatne wskazanie posiadłości iliryjskich, których wyrzec się
musi pokonany Rzym, i brak szczegółów współpracy wojs
kowej między sygnatariuszami wydaje się świadczyć, że
Hannibal chciał trzymać Filipa z daleka od Italii, król
Macedonii zaś zamierzał wojować wyłącznie w Ilirii i ani
myślał przeprawiać się z wojskiem za Adriatyk. Wódz punicki
miał jedynie nadzieję, że Filip, atakując rzymski protektorat,
odciągnie trochę wojsk Republiki z głównego, italskiego,
teatru wojny. Taka dywersja mogła okazać się korzystna dla
Kartaginy, która zamyślała właśnie rozszerzyć działania wojen
ne na Sycylię, Sardynię i przyległe wody.
Jako annalistyczny wymysł odrzucane jest świadectwo
Appiana (Mak. 1), a zwłaszcza Liwiusza (XXIII 33), zgodnie
z którym Filip przyrzekł Hannibalowi, że przybędzie do Italii
z wielką flotą — może nawet 200 okrętów — i będzie
pustoszył italskie wybrzeża i na własną rękę prowadził wojnę
na lądzie i morzu. „Po zakończeniu wojny cała Italia wraz
z Rzymem przejdzie w ręce Kartagińczyków i Hannibala;
podobnie wszelka zdobycz przypadnie Hannibalowi; po pod
biciu Italii popłyną do Grecji i będą prowadzić wojnę
z przeciwnikiem, którego ustali król; miasta i wyspy bliżej
Macedonii będą należeć do Filipa i jego królestwa". Tadeusz
Wałek-Czernecki dobitnie określił tę informację jako „bez
czelne fałszerstwo", popełnione przez autorów rzymskich.
Nie jest to jednak wcale pewne. Polybiosowy dokument nie
wspominał o przeprawie Filipa do Italii, ale też nie wykluczał
takiej możliwości. Wszystko zależało od rozwoju sytuacji
i późniejszych ustaleń. W 215 roku Hannibal mógł uważać, że
nie potrzebuje w Italii macedońskich włóczników. Później
jednak, kiedy opór rzymski zaczął krzepnąć, wódz punicki
musiał dojść do wniosku, iż przyda mu się każda pomoc.
Niewykluczone, że Liwiusz znał jakieś dokumenty uzupeł
niające do traktatu. Wydaje się też, że Filip, aczkolwiek Iliria
była dlań najważniejsza, przy całym swym egoizmie zdawał
sobie sprawę, że rozstrzygnięcie wojny zapadnie w Italii i jeśli
80
Hannibal poniesie klęskę, Macedonię czeka zemsta Rzymian.
Antygonida nie wyrzekł się więc planów wyprawy za Adriatyk.
Dumny, ambitny król nie chciał oczywiście podporządkować
się Hannibalowi, dlatego, jak stwierdza to Liwiusz, pragnął
samodzielnie wojować w Italii.
Po traktacie Filipa z Kartaginą II wojna punicka nabrała
nowego wymiaru. Oto także mocarstwo hellenistyczne wy
stąpiło przeciw Miastu Wilczycy .'
Wśród współczesnych historyków nie brak głosów, że król
Macedonii popełnił błąd, lekkomyślnie rzucając się na tak
groźnego przeciwnika, zamiast trwać „w czujnej neutralności",
na czele zjednoczonego frontu państewek greckich, zwłaszcza że
Kartagina nie była w stanie przyjść mu z pomocą na Bałkanach
2
.
Tym samym sprowokował odwet Rzymian i przyspieszył
ujarzmienie przez nadtybrzańską Republikę greckiego Orientu.
Jest to jednak tylko część prawdy. Antygonida byłby politycz
nym ignorantem, gdyby nie wykorzystał takiej okazji, jak
druzgocząca klęska Rzymian pod Kannami, by unicestwić ich
bałkański protektorat. Pewne jest także, iż nawet gdyby Filip
1
Na lemat traktatu Filipa z Hannibalem m.in.: C h a r t e s-P i c a rd. op. cit.,
s. 147. który jako jedyny przyjmuje wersję Liwiusza; S. L a n c e 1. Hannibal,
Düsseldorf-Zürich 1998, s. 196 i n; Lazenby,o/>. cit.,s. 159 i n; W . H u s s ,
Die Karthager,
München 1994, s. 242 i nn; J. S e i b e r t , Hannibal, Darmstadt
1993. s. 240 i nn; H a m m o n d , W a l b a n k . op. cit., s. 393 i nn; N.
Ba g n a II, Ront und Karthago. Der Kampf ums Mittelmeer, s. 248 i n;
H c f t n c r, op. cit.. s. 251. Walbank (A Historical..., s. 57) uważa, że Hannibal
nie zamierzał przekazywać protektoratu iliryjskiego Filipowi, prowadzi! bowiem
politykę ,-wyzwalania" miast i ludów Italii. Taka argumentacja nie przekonuje.
Hannibal „wyzwala!" społeczności italskie, by oderwać je od sojuszu z Rzymem,
nie mia! natomiast żadnego interesu w przyznawaniu wolności np. Apollonii czy
takim Atintanom, o których zapewne od posłów Filipa usłyszał pierwszy raz
w życiu. Wzmianki o italskich planach Antygonidy są w źródłach tak liczne, że
nie można ich kategorycznie odrzucać jak czystą fantazję, jak to czyni Wipszycka
(op. cit..
s. 106). Zresztą o próbach jakiegoś współdziałania wojskowego
świadczą późniejsze ruchy wojsk Filipa, a zwłaszcza Hannibala, który długo
obozował w Apulii, czekając zapewne na macedońską pomoc.
2
„Zbrojna neutralność" — C a ry, S c u 11 a rd, op. cit., t. 1, s. 292; por.
H a m m o n d , W a l b a n k, op. cit., s. 394 i n.
81
wraz z greckimi sprzymierzeńcami „trwał w czujnej neutralnoś
ci", po zwycięstwie nad Kartaginą Rzym, zawsze poszukujący
nowych „wrogów do bicia", interweniowałby w sprawy Hellady
pod byle pretekstem, przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Wchodząc w sojusz z Hannibalem Antygonida przyspieszył bieg
rydwanu historii, ale tylko o kilka lat.
Być może Filip już w 215 roku zamierzał spustoszyć
ogniem i mieczem italskie wybrzeża, los jednak sprzyjał
Rzymowi. Ksenofanes wraz towarzyszami dotarł wprawdzie
do swego okrętu, ukrytego koło przylądka Lacinium, lecz
macedońska nawa przechwycona została przez szybkie rzyms
kie korabie, patrolujące wybrzeże Kalabrii. Postawiony przed
obliczem Publiusza Waleriusza Flakkusa, prefekta u boku
pretora Waleriusza Lewinusa, Ksenofanes znów zełgał zuch
wale, twierdząc, że posłował do Rzymu. Tym razem jednak
fortel zawiódł. Wraz z Ksenofanesem podróżowali trzej
puniccy notable, Giskon, Bostar i Magon, zapewne członkowie
Rady (geruzji) Kartaginy, którzy mieli odebrać przysięgę od
króla Filipa. Zdradziła ich mowa i punickie szaty. Flakkus
nakazał przeszukać podejrzanych i odnalazł przy nich egzem
plarz traktatu z Hannibalem. Jeńcy niezwłocznie odesłani
zostali do Rzymu. Posłów wtrącono do więzienia, ich sługi
sprzedano w niewolę (Liv. XXIII 38 i 39; Appian. Mak. 1;
Zon. IX 4,3). Zniecierpliwiony Filip wysłał drugą legację,
w skład której wchodzili Heraklit, zwany Skotejnosem, Kryton
z Beocji i Sosyteos z Magnezji. Ci zdołali dotrzeć do Hannibala
i powrócić bezpiecznie, lecz stracono przy tym wiele czasu.
Kończyło się już lato, a wraz z nim sezon wojowania
3
.
O perypetiach macedońskiego poselstwa m.in.: L a z e n b y , op. cit., s.
159; S e i b e r t , op. cit., s. 242 i nn, który zresztą uważa, że posłowie nie
zostali schwytani. lecz wrócili bezpiecznie, a Filip wysiał do Hannibala drugą
legację, aby uzyskać lepsze warunki traktatu. Nie ma podstaw źródłowych,
aby, jak Pająkowski (op. cit., s. 211 i n), twierdzić, że król Macedonii wysłał
najpierw Ksenofancsa do Rzymian, aby zaoferować neutralność w wojnie
w zamian za tereny protektoratu, a dopiero gdy senatorowie odmówili.
zdecydował się na przymierze z Hannibalem.
6 — Kynoskcfalaj 197 p.nc.
82
Prawdopodobnie jesienią 215 roku król macedoński zdołał
wszakże opanować Korkyrę (Appian. Mak. 1; Zon. IX 4),
w następnym roku bowiem na tej strategicznej wyspie nie
stacjonowała rzymska flota. Zdobycz ta okazała się jednak
nietrwała, a znakomita sposobność do wylądowania w Italii
została stracona. „Tak wielkie znaczenie dla odwleczenia
grożącej Rzymowi wojny miało to ujęcie jednego okrętu
z posłami" (Liv. XXIII 39). Oczywiście dzięki schwytaniu
wysłanników Filipa senatorowie mieli dość czasu, by przygo
tować się do obrony przed macedońskim najazdem. Patres
przerazili się nowej wojny, bo przecież Hannibal wciąż był
zwycięski. Działali jednak z wielką energią. Wypowiedzieli
„wojnę sprawiedliwą" Filipowi i Symmachii Hellenów, praw
dopodobnie podkreślając, że Rzym nie poczynił wobec nich
żadnych wrogich kroków i to król Macedonii jest agresorem
(Appian. Mak. 2).
Flota prefekta Waleriusza Flakkusa została powiększona z 25
do 50 okrętów, przypuszczalnie wielkich pięciorzędowców.
Flakkus miał wziąć na pokłady żołnierzy stacjonujących w Ta
rencie i nie tylko strzec italskich wybrzeży „ale także prowadzić
wywiad co do wojny macedońskiej" (Liv. XXIII 38). Gdyby
okazało się, że Filip rzeczywiście zamierza uderzyć na Italię,
dowództwo floty powinien przejąć pretor Marek Waleriusz
Lewinus. Jego zadaniem będzie przeprawienie się do Macedonii,
tak aby Filip zatrzymany został w granicach swego królestwa
i nie przyszedł groźnemu Hannibalowi z pomocą. Nieco później
na polecenie senatu pretor Lewinus przeprowadził swe wojska
z Lucerii do Brundyzjum na wybrzeżu Adriatyku, gdzie miały
odpierać macedońską inwazję (Liv. XXIII 48,3). Po Kannach
kasa Republiki świeciła pustkami, patres przeznaczyli więc na
cele obrony przed Filipem pieniądze, które miano zwrócić
Hieronowi, sprzymierzonemu władcy Syrakuz, w ramach spłaty
długu, i które już wysłano na Sycylię.
Tak zaczęła się wojna, nazwana później, z rzymskiej
perspektywy, I wojną macedońską (215-205 rok). Makedono-
83
wie mówili jednak o niej z pewnością jako o pierwszej wojnie
z Rzymem. Kwiryci nigdy nie wybaczyli Filipowi, że uderzył
na nich po straszliwej klęsce pod Kannami, gdy Republika
z najwyższym trudem walczyła o przetrwanie. Odtąd patres
uważali macedońskiego króla za hienę i szakala, za podłego
zbira, który broczącej krwią z wielu ran Romie wbił sztylet
w plecy. Nigdy też nie wyrzekli się myśli o zemście.
Rzymianie, niemal całkowicie pochłonięci konfliktem z Kar
taginą, podjęli na razie przeciw Antygonidzie „wojnę psycho
logiczną", kolportując rzekomą przepowiednię Sybilii z Kyme,
głoszącą klęskę macedońskiego monarchy:
Pysznią się Macedończycy królami z rodziny Argeadów,
Ale jak szczęściem, tak nieszczęściem król Filip wam będzie.
Pierwszy miastom i ludom swe rządy gwałtem narzuci,
Drugi zaś znacuńe późniejszy zatraci swą sławą zupełnie.
Zginie na ziemi ojczystej ujarzmion przez łudzi z Zachodu
(Appian. Mak. 2).
Ten pierwszy sławny król to Filip II (359-336), ojciec
Aleksandra Wielkiego. Przepowiednia Sybilii częściowo
spełni się w 18 lat później. Antygonida wprawdzie nie
zginie od rzymskiego miecza, ale potęga jego królestwa
zostanie złamana
4
.
4
Być może jednak jes! to vaiicinum post eventum, czyli przepowiednia po
fakcie, puszczona w obieg dopiero po Kynoskefalaj.
PELT ASCI I FALANGICI
Królestwo Macedonii nie miało wszelako dość sił, by ugodzić
Romę śmiertelnie. O armii Antygonidów zachowało się mniej
informacji niż o wojsku Filipa II i Aleksandra. Badaczom
pozostają często tylko przypuszczenia i hipotezy. Wiadomo,
że siły zbrojne Antygonidów były nieco inne niż armia
Aleksandra, istotę tej różnicy, niewielkiej zresztą, niełatwo
jest jednak określić. W wojsku służyli Makedonowie, pełno
prawni obywatele państwa, jak również poddani królestwa,
nie będący Macedończykami, tj. Celtowie i Trakowie ze
wspólnot mieszkających na terenie Macedonii. Siły zbrojne
uzupełniali wojownicy z ludów bałkańskich — Pąjonowie,
Trakowie, Ilirowie (za czasów Filipa V głównie z plemienia
Trallów), Celtowie oraz Agrianie, lud pochodzenia pajońs-
kiego, mieszkający nad górnym Strymoncm (ob. Struma) na
terenie dzisiejszej Bułgarii, tradycyjni sojusznicy Macedonii,
odgrywający niebagatelną rolę już w armii Aleksandra.
Z pewnością część tych wojów pełniła służbę jako sprzy
mierzeńcy, część jako najemnicy. Antygonidzi musieli jednak
także swym „barbarzyńskim" sojusznikom płacić jakiś żołd.
Lekkozbrojni żołnierze z ludów bałkańskich stanowili integ
ralną część sił zbrojnych Macedonii od czasów Filipa II aż do
bitwy pod Pydną i upadku królestwa w 168 roku. Ceniono ich,
85
bo byli twardzi, wytrzymali na trudy i szli do boju z impetem
właściwym barbarzyńcom. Liwiusz pisze o Trakach, że rzucali
się w wir bitwy „nie inaczej niż długo w zamknięciu trzymane
dzikie zwierzęta" (XLII 59). Bitnych Traków, przywykłych
żyć z wojny i z grabieży, chwalił już „ojciec historiografii
greckiej" Herodot (V 3,1), uważając ich za najwspanialszych
mężów ze wszystkich ludów bałkańskich.
Doborowe zastępy trackich żołnierzy przybrane były w czar
ne chitony. Ich uzbrojenie stanowiły lśniące bielą tarcze,
oszczepy oraz ciężkie żelazne miecze, którymi po mistrzowsku
dziurawili puklerze i druzgotali golenie rumaków. Niekiedy
w źródłach występują Trakowie, walczący długimi dzidami.
Ilirowie to przede wszystkim oszczepnicy, harcujący w czasie
bitwy przed główną linią bojową. Antygonidzi chętnie zaciągali
też najemników greckich, głównie mieszkańców ubogiej Krety,
dla których wojaczka była znakomitym źródłem utrzymania.
Lekkozbrojni Kreteńczycy słynęli jako łucznicy i procarze. To
przede wszystkim żołnierze najemni pełnili u Antygonidów
służbę garnizonową.
Kręgosłup sił zbrojnych stanowili jednak zobowiązani do
służby wojskowej wolni Makedonowie, krzepcy i wytrwali
chłopi, w niczym nie ustępujący rzymskim legionistom i bar
dziej uporczywi w boju od obywatelskich czy najemnych
hoplitów, wystawianych przez państewka greckie. Od czasów
Filipa II wolni Makedonowie tworzyli falangę, różniącą się od
tradycyjnej falangi hoplitów nie szykiem bynajmniej, lecz
uzbrojeniem. Hoplici walczyli zakuci w pancerz spiżowy.
W lewym ręku dzierżyli okrągłą tarczę o średnicy metra,
w prawym zaś włócznię długości ok. 2 metrów. Falangici
mieli lżejsze uzbrojenie ochronne — płytki hełm, nagolenniki
(knemides), \
f
jak wynika z wydanego przez Filipa V rozpo
rządzenia o organizacji armii, utrwalonego w inskrypcji znanej
jako kodeks wojskowy z Amfipolis, nabrzusznik (koithybos) '.
Kodeks z Amfipolis. w: L. M o r e u i, Iscrizione storiche ellemstiche,
Firenze 1967-1975. s. 114.
86
Pełny metalowy pancerz nosili tylko dowódcy i doświadczeni
żołnierze walczący w pierwszym szeregu, najbardziej narażeni
na pociski, dowodzący ósemkami swych towarzyszy, ustawio
nych w jedną linię w głąb formacji. W razie konieczności
zwiększano głębokość szyku, a zarazem jego ciężar, do 16 lub
nawet do 32 szeregów. Falangici mieli też lekkie brązowe tarcze
o średnicy 0,6 metra, które nosili zawieszone na rzemieniu przez
barki. Potrzebowali bowiem obu ramion, by władać sarissą.
straszliwą włócznią, najdłuższą chyba w dziejach wojskowości,
wynalezioną jeszcze przez Filipa II, stanowiącą ich główną,
a w zasadzie jedyną broń. Stąd żołnierzy falangi zwano
sańssoforoi
— nosicielami sariss. Włócznia macedońskich
falangitów miała długość od 5 do 7 metrów i masę od 6 do
8 kilogramów. Wykonana była z drewna dereniowego, mocnego
a zarazem lekkiego, była zakończona ostrym żelaznym grotem,
długim na ponad pół metra, który trudno było odrąbać nieprzyja
cielowi. Na drugim końcu sarissa miała żelazne okucie,
umożliwiające wbicie włóczni w ziemię podczas odpoczynku lub
przygotowań do ataku.
W czasie bitwy pierwsze pięć szeregów trzymało swe
włócznie ustawione poziomo, z całej siły na nie napierając.
Pozostali dzierżyli sarissy pionowo, by nie utrudniać zmian
frontu, i tylko nimi poruszali, chcąc zatrzymać nieprzyjacielskie
pociski. Żołnierze z dalszych szeregów nie mogli już dosięgnąć
wroga, w razie konieczności napierali jednak na plecy swych
stojących z przodu towarzyszy, by zwiększyć ciężar formacji.
Falanga nie była przeznaczona do indywidualnych pojedyn
ków, lecz do walki w szyku przeciwko hoplitom lub innej
piechocie ustawionej w linii bojowej. Żołnierze falangi musieli
przejść długie przeszkolenie. Tylko dzięki nieustannym ćwi
czeniom mogli nauczyć się identycznie poruszać sarissami,
współpracować z towarzyszami w linii bojowej, zmieniać
front czy też szyk, np. z frontalnego na klinowy czy ukośny.
Ciężka włócznia była bardzo niewygodna w marszu. Nawet
krzepcy Makedonowie nie zawsze mieli ochotę ją dźwigać.
87
Stąd też kodeks z Amfipolis stanowi, że żołnierz, który
w określonej sytuacji nie będzie miał przy sobie sarissy,
zapłaci królewskim sekretarzom grzywnę dwóch oboli.
W czasie bitwy jednak okazywało się, że żmudne ćwiczenia
zazwyczaj opłacały się. Doświadczony rzymski wódz Emiliusz
Paulus przyznawał, że nic go tak w życiu nie przeraziło, jak
widok szturmującej, najeżonej grotami falangi pod Pydną (Plut.
Aemil. 19). W walce z przeciwnikami dysponującymi innym
uzbrojeniem nosiciele sariss zazwyczaj brali górę, ponosząc
niewielkie straty. Po zderzeniu linii bojowych tradycyjnie
uzbrojony hoplita napotykał bowiem na cztery lub pięć grotów
sariss, sam natomiast nie mógł dosięgnąć przeciwnika swą
krótszą włócznią lub mieczem. Pod Cheronejąfalangici walczyli
ze Świętym Zastępem doborowych hoplitów tebańskich. Nie
mogąc dobrać się do skóry wroga nieustraszeni Tebańczycy
ginęli tam, gdzie stali, „przyszpilani" sarissami jeden po drugim.
Starożytni zdawali sobie sprawę z zalet macedońskiej falangi.
Klcomenes III, król Sparty, przezbroił np. 2 tysiące swych
hoplitów na modłę macedońską (Plut. Kleom. 23). Ten ciężko
zbrojny „walec" włóczników miał jednak także swoje wady.
Falangici mogli skutecznie działać tylko na terenie płaskim lub
w miarę równym, pozbawionym przeszkód terenowych. Nie
mogli operować sami, ich wrażliwe flanki musieli zawsze
osłaniać lekkozbrojni. Rozerwanie szyku stanowiło dla sarissofo-
roi
śmiertelne niebezpieczeństwo, w indywidualnych pojedyn
kach bowiem, bez dużych tarcz i pancerzy, byli skazani na
przegraną. Poza sarissami ich jedynym orężem były krótkie
miecze lub raczej sztylety. Filip miał w swej armii polowej 16
tysięcy falangitów, jego syn Perseus zgromadzi ich 21 tysięcy.
Za czasów Aleksandra Wielkiego macedońscy włócznicy
zaciągani byli przynajmniej częściowo na zasadzie terytorialnej.
Znane są ich „pułki" (taxeis) z Tymfai, z Orestis-Lynkestis oraz
z Elimiotis. Niewykluczone, że podobną organizację wojska
zachowali Antygonidzi. Taxeis liczyły być może po 1500
wojowników. W armii Aleksandra te pułki podzielone były na
38
„dziesiątki" (dekas), jednostki po 10 lub 16 żołnierzy, którymi
dowodził dziesiętnik (dekadarchoś) i „bataliony" (lochoi, lp.
lochos).
Na czele takiego batalionu, zwanego także syntagma.
liczącego zapewne od 240 do 256 ludzi, stał oficer zwany
lochagos.
Za panowania Filipa V występują już inne nazwy.
Nie wiadomo, czy oznaczają one jakąś przemianę jakościową.
Zapewne miejsce taxeis zajęły „strategie" (strategiaï), dowo-
dzone przez stratega (strategos). Zamiast lochoi spotykamy
jednostki zwane speirai
(coś w rodzaju współczesnej kompanii).
Na czele takiego oddziału stał speirarchos. „Dziesiątki" nazy
wają się teraz lochoi. Cztery takie jednostki tworzą teirarchię,
którą można uznać za odpowiednik współczesnego plutonu.
Zwraca uwagę uderzająco wysoka liczba oficerów. Jedna
strategia (być może 1500 żołnierzy) liczy ich aż 127 (1 strategos,
6 speirarchoi, 24 tetrarchoi i 96 lochagoi). Zwartość szyku
i sprawność manewru falangi starano się najwidoczniej utrzymać
za pomocą nadzoru wszechobecnych przełożonych.
Nosiciele sariss nie nadawali się do „zadań specjalnych", jak
obleganie miast, prowadzenie zwiadu czy pościgu. Nie byli też
profesjonalnymi „psami wojny" (chociaż z pewnością dostawali
jakiś żołd), musieli pracować na swych gospodarstwach.
Antygonidzi starali się więc oszczędzać swych rolników. Filip
V zawsze rozpuszczał falangitów do domów na zimę i w miarę
możliwości zwalniał ich latem, by mogli zebrać zboże. Mniej
ważne kampanie Antygonidzi prowadzili zresztą bez nosicieli
sariss, tylko przy użyciu lekkozbrojnych, najemników, jazdy oraz
peltastów (peltastoi). nazwanych tak od lekkiej tarczy (peltę). Ci
ostatni byli Makedonami, obywatelami królestwa, a zarazem
żołnierzami zawodowymi, tworzącymi doborową piechotę armii.
To z peltastów dobierano „ludzi celujących tężyzną fizyczną,
w sile wieku" (Liv. XLII 51), by tworzyli gwardię królewską
(agema
— dosłownie — ci, co idą na przedzie).
Dowódca peltastów był jednym z czołowych dygnitarzy
królestwa. Filip V miał 3 tysiące tych wojowników, jego syn
Perseus — aż 5 tysięcy. Peltaści podzieleni byli na „pułki" po
89
1000 ludzi, zwane być może chiliarchiami. Byli to świetnie
wyszkoleni, ruchliwi żołnierze, mogący walczyć w luźniejszym
szyku lub toczyć indywidualne pojedynki. Tworzyli formację,
do której pasuje określenie: piechota półciężka lub liniowa.
To oni pierwsi szturmowali wyłom w murach nieprzyjaciel
skich miast. Potrafili też wyrąbać dla całej armii przeprawę
przez rzekę, bronioną przez nieprzyjaciela, z powodzeniem
urządzali zasadzki.
Nie jest jasne, jak wojownicy ci byli uzbrojeni. Z pewnością
mieli lżejszy oręż zaczepny niż falangici. Z potężnymi włócznia
mi nie byliby w stanie wypełniać swych „misji specjalnych".
Osłaniali się też innymi tarczami niż nosiciele sariss. Liwiusz
(XLIV 41) nazywa ich bowiem „cetratami" (caetrati, caeira to
rodzaj tarczy). Dwa doborowe oddziały peltastów w czasach
Antygona Dosona i Filipa V nosiły (zapewne nieoficjalne)
nazwy Białe Tarcze (Leukaspides) i Brązowe Tarcze (Chalkaspi-
des).
Z drugiej strony w obu ostatnich wielkich bitwach
monarchii Antygonidów — pod Kynoskefalaj i pod Pydną
— peltaści walczyli w szyku zwartym, wchodząc w skład
falangi. Musieli mieć obie ręce wolne, by władać sarissą, nie
mogli więc chyba nosić swych puklerzy na lewym ramieniu.
A może walczyli krótszymi sarissami niż długie włócznie
„zwykłych" falangitów? Teoretycznie nie można też wykluczyć,
że przed walnymi bitwami peltaści zmieniali swe uzbrojenie na
cięższe, by walczyć w falandze. Jest pewne, że jako „piechurzy
liniowi" mieli nie tylko włócznie, ale i solidne miecze, oraz
tarcze większe niż te, którymi osłaniali się falangici.
W armii Aleksandra Wielkiego zadania peltastów spełniali
doborowi żołnierze zwani hypaspistami (hypaspistai), czyli
nosicielami tarcz. Dla czasów Filipa V źródła wspominają
hypaspistów bardzo rzadko. Według kodeksu wojskowego
z Amfipolis hypaspiści powinni rozbijać namioty w bezpo
średnim sąsiedztwie kwatery króla i jego najbliższego otocze
nia. Hypaspista, który jako pierwszy doniesie monarsze
o popełnionym przestępstwie, otrzyma w nagrodę grzywnę,
90
zapłaconą przez winowajcę. Być może za panowania Filipa V
hypaspiści stali się czymś w rodzaju policji wojskowej lub
nielicznej osobistej gwardii królewskiej, wykorzystywanej
przez władcę do specjalnych poruczeń. Ich wcześniejsze
funkcje przejęli peltaści. Niewykluczone też, że korpus hypas-
pistów przetrwał, ale pod inną nazwą — peltastów.
Kiedy Aleksander Wielki zaszczyci! wszystkich swych
żołnierzy mianem „towarzyszy", tytuł ten natychmiast uległ
swoistej inflacji. W armii Antygonidów nie występują więc już
hetajrowie (hetairoi, czyli konni towarzysze). Kawaleria, w któ
rej służyli rodowici Macedończycy, pojawia się natomiast
w źródłach pod nazwą „jazdy królewskiej". Konnica ta podzielo
na jest na „szwadrony królewskie" (ilai basilikai, Ip. ile basüike).
Ostatni król Macedonii, Perseus, miał też dwa elitarne „Święte
Szwadrony". Za czasów Filipa II i Aleksandra także kawalerię
rekrutowano na zasadzie terytorialnej. Źródła wymieniają m.in.
ilai
z Amflpolis, z Bottiai czy z Górnej Macedonii. Prawdopodo
bnie w czasach Antygonidów obowiązywały podobne zasady.
Kawaleria dzieliła się na ciężką i lekką. Żołnierze tej
pierwszej formacji uzbrojeni byli w długie lance, zwane
sarissami (chociaż oczywiście krótsze od sariss falangitów).
i miecze (kopis) z jednym tylko ostrzem. Nosili solidne
uzbrojenie ochronne — pancerze z naramiennikami, nakładane
na skórzane tuniki, i okrągłe tarcze. Na zbroje narzucali luźne
płaszcze. Swą długą lancą mogli śmiertelnie ugodzić przeciw
nika, zanim ten zdążył zadać pierwszy cios. Kawalerzyści
z formacji lekkich, w czasach Aleksandra zwani „zwiadow
cami" (prodromal), najpierw z daleka obrzucali nieprzyjaciela
oszczepami, strzelali też z łuków, a w końcu, chwyciwszy za
szable lub miecze, szarżowali do walki wręcz.
Oprócz konnicy macedońskiej Antygonidzi mieli znakomitą
jazdę z podległej im Tessalii. Tessalowie od maleńka szkolili
się w jeździeckim kunszcie. W starożytności było to nie
odzowne. Nie stosowano wówczas siodła, strzemion czy
munsztuka, który kaleczył wrażliwy pysk rumaka i zmuszał
91
go do uległości. Jeździec siedział na derce, mocno przesunięty
do przodu i kierował koniem udami. Tylko ludzie jeżdżący
konno od dziecka mogli być dobrymi kawalerzystami, a i oni
często spadali z rumaka na ziemię. Uderzająca jest stosunkowo
niewielka liczba konnicy w wojsku Antygonidów. W armii
Aleksandra Wielkiego, która w 334 roku przekroczyła Helles
pont, stosunek piechoty dojazdy wynosił 6 do 1. W 222 roku
pod Sellazją Antygonos Doson miał już jednak zaledwie 1200
jeźdźców na 27 600 piechurów. Tylko 300 spośród tych
konnych żołnierzy było Makedonami. Także Filip V zgroma
dził w swej armii polowej nie więcej niż 2 tysiące konnicy.
Pod tym względem siły zbrojne Antygonidów różniły się
zasadniczo od armii innych hellenistycznych monarchów.
Utrzymywanie silnej jazdy było kosztowne, a jej skuteczność
w przeważnie górzystych lub pagórkowatych krainach Hellady
— nic zawsze zadowalająca, Niemniej jednak rezygnując
z potężnej kawalerii Antygonidzi ograniczyli manewrowość
i ruchliwość swej armii. W wojnach z Rzymianami Filip V
nawet nie próbował okrążać wroga swą słabą konnicą. Nie
miał więc szans na takie zwycięstwa, jakie pod Trebbią czy
Kannami wywalczył Hannibal, mający wprawdzie wojsko
szczuplejsze od rzymskiego, ale znacznie liczniejszą jazdę.
Żołnierz rzymski musiał sam sprawić sobie uzbrojenie,
natomiast wojownik macedoński dostawał oręż i zbroję
z królewskich arsenałów. Monarcha ponosił też wszelkie
koszty utrzymania armii i prowadzenia wojny. Antygonidzi
stworzyli więc rozbudowany system militarnej biurokracji.
W źródłach występują pisarze wojskowi, pomocniczy personel
administracyjny (hyperetai) oraz oczywiście przełożeni per
sonelu pomocniczego (archihyperetai), którzy zajmowali się
np. ściąganiem kar pieniężnych czy podziałem łupów. Wcześ
niej funkcje te spełniali oficerowie-kombatanci. W Chalkis
zachowała się inskrypcja z końca III wieku, dzięki której
znamy szczegóły kontrolowania zapasów stacjonującej w mieś
cie załogi. Odpowiedzialność za magazyny ponosili wspólnie
92
dowódca garnizonu (phrourarchos) i zarządca finansowy
(oikonomos),
któremu podlegało kilku urzędników (cheiristai).
„Kodeks z Chalkis" dokładnie zaleca, jak długo i w jakich
warunkach przechowywane być mają zboże, drewno i wino,
kiedy powinny zostać wymienione, kto ma dostęp do maga
zynów i kto przechowuje klucze. Niewątpliwie podobne
rozporządzenia obowiązywały także w Demetrias, Koryncie
i innych twierdzach, których strzegły silne garnizony. Ad
ministracja usprawniała funkcjonowanie armii, zarazem jednak
pochłaniała niebagatelne środki ze skarbca królewskiego
2
.
Możliwości mobilizacyjne Macedonii były ograniczone. Od
czasów Filipa II do upadku królestwa w źródłach systematycz
nie pojawiają się armie, liczące od 20 do 30 tysięcy żołnierzy,
będących rodowitymi Macedończykami. Pod Sellazją Doson
miał 300 macedońskich kawalerzystów i 13 tysięcy piechurów,
z których 3 tysiące było peltastami, a reszta — nosicielami
sariss. Oprócz tego Antygonos przyprowadził pod Sellazję
tysiąc Agrian i tysiąc wojów celtyckich, 300 konnych najem
ników i 3 tysiące najemnej piechoty. Doson z pewnością nie
zaciągnął wszystkich zdolnych do walki mężczyzn, gdyż
wojna ze Spartą nie dotyczyła żywotnych interesów królestwa.
Zamiast tego skorzystał z pomocy sojuszników z Symmachii
Hellenów. Achajowie wystawili 300 kawalerzystów i 3 tysiące
doborowych hoplitów, Megalopolitanie — tysiąc piechurów,
Beoci — 200 jeźdźców i 2 tysiące żołnierzy pieszych. Związek
Epirocki — 50 kawalerzystów i tysiąc piechurów. Demetrios
z Faros przybył z 1600 iliryjskimi wojami. Tylko że w kon
fliktach z mocarstwem znad Tybru Filip V nie mógł liczyć na
pomoc greckich sprzymierzeńców, co więcej, musiał im często
spieszyć na ratunek. W drugiej wojnie z Rzymem odstąpili go
zaś prawie wszyscy helleńscy alianci.
W 171 roku, przygotowując się do decydującej konfrontacji
z Miastem Wilczycy, syn Filipa Perseus zgromadził w Kition
2
Na temat biurokracji wojskowej i Kodeksu z Chalkis: Err i ng ton, op.
cit.,
s. 217 i 219.
93
43-tysięczną armię — 39 tysięcy piechoty i 4 tysiące konnicy.
Zapewne takie były ostateczne możliwości mobilizacyjne
państwa ostatnich Antygonidów. Ale wszystkie skoncent
rowane oddziały nie mogły wziąć udziału w walnej bitwie.
Liczne wojska monarcha musiał skierować do służby gar
nizonowej i obrony granic. Po powołaniu wszystkich dorosłych
i sprawnych fizycznie mężczyzn pod broń król nie miał już
żadnych rezerw — w przeciwieństwie do Rzymian. Filip V
zdawał sobie sprawę, jaką potęgą wojskową jest Republika
znad Tybru. W dwóch listach do mieszkańców Larissy z lat
217-214, zachowanych na inskrypcji znalezionej w Tessalii,
zachęcał władze miasta do hojnego przyznawania cudzoziem
com praw obywatelskich, by wyrównać poniesione w wojnie
straty. Monarcha powoływał się, niezbyt zresztą dokładnie, na
przykład Republiki Rzymskiej, która stała się mocarstwem,
tak właśnie postępując \
Antygonida usiłował wzmocnić potencjał obronny państwa,
sprowadzając nowych osadników. Nie mógł jednak, a zapewne
i nie chciał, masowo przyznawać praw obywatelskich obcym
przybyszom. Oznaczałoby to radykalne zerwanie ze starym
helleńskim i macedońskim modelem państwa, które wywołało
by powszechne protesty „starych" obywateli. W rezultacie
Filip V musiał prosić o pokój po jednej przegranej walnej
bitwie, natomiast Roma nawet po druzgoczącej klęsce pod
Kannami, gdzie zginęło co najmniej 40 tysięcy rzymskich
żołnierzy, zdołała jeszcze rzucić na kolana Kartaginę
4
.
Inskrypcja w: W. Di t t e n b e r g e r , Sylloge inscriptionum graeconim,
Leizpzig 1915-1924, 3,543.
4
Na temat armii macedońskiej: W ale k-Czernec ki, op. cit., który
pierwszy zwrócił uwagę na „niezwykle małą ilość jazdy"; W a 1 b a n k, Philip
V
.„, s. 289 i nn; E r r i n g t o n. op. cit., s. 212 i nn; H a m m o n d, op. cit.,
s. 340 i 357. O sarissie i falandze: Z. Ż y g u l s k i junior, Broń starożytna,
Warszawa 1998. s. 57 i nn; J. W arry, Armie świata antycznego. Warszawa
1995, s. 73, M. M. M ark le. The Macedonian Sarissa. Spear and related
Armour,
„American Journal of Archeology" 81, 1977, s. 323 i nn.
4
PIERWSZA WOJNA Z RZYMEM
Kiedy Rzymianie zgromadzili okręty i żołnierzy w Brundyz-
jum, Filip nie miał już większych szans, by najechać Italię.
Antygonida, a z pewnością także Hannibal, zdawali sobie
zresztą sprawę, że wyprawa Macedończyków za Adriatyk jest
niemożliwa, dopóki Rzym dzierży porty protektoratu. Wódz
punicki wiedział też, że Apollonia, Epidamnos i Korkyra
byłyby świetnymi bazami dla floty kartagińskiej, dowożącej
posiłki z Afryki do Italii, dlatego czyni! wszystko, by ułatwić
Filipowi ich zdobycie. Kartagińczycy nie mogli na razie
wysłać swej floty na pomoc Macedończykom — podczas II
wojny punickiej Kart Hadaszt wyraźnie ustępowała Rzymia
nom na morzu. Nie ma jednak wątpliwości, że zimą 215-214
roku Filip i Hannibal porozumieli się co do dalszych działań.
Punijczycy rozszerzyli działania wojenne na Sycylię, gdzie
po ich stronie opowiedział się król Syrakuz. Latem 214 roku
Hannibal poprowadził swe wojska pod Tarent. Antygonida
liczył, że okręty rzymskie odpłyną z Brundyzjum, by bronić
Tarentu, najświetniejszego miasta Wielkiej Grecji, a może
nawet pożeglują jeszcze dalej, przeciw Syrakuzom. Rachuby
te spełniły się tylko częściowo. W sierpniu 214 roku flota
macedońska rzeczywiście zdołała niepostrzeżenie przedostać
się przez cieśninę Otranto, by zaatakować Apollonię. Składała
95
się ze 120 lembi biremes (Liv. XXIX 40, 2), to jest nieco
większych lekkich okrętów iliryjskich, w których każde wiosło
obsługiwało dwóch ludzi. Taka eskadra mogła zabrać ok. 12
tysięcy wioślarzy, będących zarazem wojownikami. Filip zebrał
więc poważne siły, sam bowiem poprowadził swą armię na
Apollonię lądem, przez góry Epiru. Przypomnieć należy, że
w 216 roku Antygonida miał 100 zwyczajnych lemboi z jednym
człowiekiem u każdego wiosła. Przypuszczalnie król zajęty był
rozbudową swej floty i dopiero późnym latem 214 roku mógł
podjąć wyprawę. Być może też zwlekał tak długo w nadziei, że
flota rzymska odpłynie pod Tarent. Niewykluczone, że w ekspe
dycji tej wzięła udział cała królewska flota, tj. 220 lekkich
korabi. Potwierdzałoby to słowa Liwiusza, zgodnie z którymi
Filip obiecał Hannibalowi, że z 200 okrętami grabić będzie
italskie wybrzeża. Tadeusz Wałek-Czernecki bezlitośnie kryty
kuje króla za to, że budował tylko lekkie korsarskie łodzie,
zamiast wielkich wojennych galer. W ten sposób Antygonida „w
walny sposób przyczynił się do zwycięstwa Rzymu, a tym
samym do zguby swego państwa" '. Jest to osąd wyraźnie
niesprawiedliwy. Budowa ogromnych pięciorzędowców pochło
nęłaby górę złota i Filipa po prostu nie było na nią stać.
Okręty wpłynęły do ujścia rzeki Aoos, od lądu nadciągnął
monarcha ze swymi wojskami. Połączywszy siły Macedończycy
przypuścili niespodziewany szturm na Apollonię, lecz zostali
odparci. Wtedy Filip szybko poprowadził swe hufce na Orikon,
niewielkie greckie miasto, posiadające znakomity port, w którym
flota królewska mogłaby kotwiczyć bezpieczniej niż na rzece.
Orikon zostało zdobyte w pierwszym ataku. Antygonida zostawił
tam mały garnizon i ruszył na Apollonię. Zaczął oblegać to
warowne miasto przy użyciu machin oblężniczych. Zaopatrzenie
dowożono mu z Epiru i z Dassaretydy. Mieszkańcy Orikon
zdążyli jeszcze pchnąć poselstwo do Rzymian z prośbą o pomoc.
Waleriusz Lewinus w Brundyzjum, któremu senat prorogował
imperium (tj. przedłużył władzę wodzowską), nie wahał się ani
' W a l c k-C zcrnecki, op. cit., s. 72.
96
chwili. Załadował swe wojsko na 50 okrętów wojennych,
a kiedy zabrakło miejsca, także na transportowe galery (na 50
pięciorzędowców można zaokrętować 6 tysięcy legionistów,
armia Lewinusa była więc liczniejsza).
Wódz rzymski śmiało popłynął na odsiecz i w dwa dni
później był już pod Orikon, które zdobył, łamiąc opór garstki
zbrojnych Filipa. Tam Lewinus dowiedział się, że Apollonia
broni się resztkami sił. Wysłał więc na pomoc doborowy
hufiec 2 tysięcy żołnierzy. Poprowadził ich dowódca sprzy
mierzeńców rzymskich {praefectus socium), wojownik wy
trawny i doświadczony, Kwintus Newiusz Krista. Roztropnie
nie maszerował wzdłuż rzeki, lecz powiódł wojsko inną
drogą, omijając macedońskie straże. Pod osłoną ciemności
niepostrzeżenie wprowadził swój oddział do miasta i następnej
nocy, wspólnie z hoplitami Apollonialów dokonał niespodzie
wanego wypadu na oblegających. Rzymianie wdarli się do
obozu Filipa, siekąc na prawo i lewo. Według Liwiusza
Macedończycy w popłochu rzucili się do ucieczki, „nikt za
broń nie chwytał i nie usiłował wypędzić wroga z obozu, lecz
nawet sam król, tak jak się ze snu zerwał, uciekł na wpół nagi
[...] i tak dotarł do rzeki, chroniąc się na łodzie" (XXIX 40,
7). Zginęło wtedy lub dostało się do niewoli prawie 3 tysiące
macedońskich wojów. Apolłoniaci wciągnęli zdobyte machiny
oblężnicze do miasta, a resztę zdobyczy odstąpili Rzymianom.
Na wieść o zwycięstwie propretor Lewinus zablokował swą
flotą ujście rzeki Aoos. Lekkie łodzie Antygonidy nie były
w stanie rozerwać pierścienia masywnych pięciorzędowców.
Filip znalazł się w pułapce — na północ od Apollonii
siedziały wrogie plemiona Ilirów i Dardanów. Król nakazał
więc spalić flotę i lądem, przez góry, wrócił z wojskiem do
Macedonii. Liwiusz wyolbrzymia rozmiary tej klęski Filipa.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Antygonida doznał pierwszej
poważnej porażki w swym życiu. Popełnił wiele błędów, nic
rozpoznał terenu, nie zabezpieczył obozu, pozwolił się za
skoczyć. W konsekwencji stracił flotę, wystawioną ogromnym
\
97
kosztem, i szanse na zdobycie Apollonii. Co więcej. Rzymianie
na stale usadowili się na Bałkanach. Waleriusz Lewinus
włączył Orikon do protektoratu i przezimował z flotą w tym
mieście, blokując cieśninę Otranto. Okręty macedońskie
i kartagińskie miałyby do czynienia z eskadrą Lewinusa,
gdyby chciały wpłynąć na Adriatyk. Rzym zademonstrował,
że ma dość ludzi, zasobów, a zwłaszcza okrętów, by jedno
cześnie stawić czoło Kartaginie i bronić iliryjskich dzierżaw.
Później senat w przypływie wojowniczości wyznaczył Lewi-
nusowi jako prowincję, tj. region działań zbrojnych, Macedonię
i Grecję, a więc także greckich sprzymierzeńców Filipa (Liv.
XXIV 44,5). Dla nadtybrzańskiej republiki wojna macedońska
była jednak tylko epizodem i niewiele znaczącym marginesem
wobec zmagań z Kartaginą. Dlatego Lewinus nie otrzymał
posiłków i nie był w stanie przedsięwziąć niczego.
Autorytet Filipa został poważnie nadszarpnięty, zwłaszcza że
król miał poważne kłopoty na Peloponezie. Wiosną 214 roku,
jeszcze przed wyprawą na Apollonię, musiał poprowadzić swe
wojska do Messenii, słabego, rozdartego wewnętrznymi waśnia
mi państewka należącego do Symmachii Hellenów. Po przyby
ciu wojsk królewskich „ludowe" stronnictwo w Messenii
wyrżnęło ponad 200 swoich oligarchów. Polybios (VII 12)
i Plutarch (Arat. 49,3-5) czynią Filipa odpowiedzialnym za tę
masakrę. Nie wydaje się jednak, aby król ponosił tu winę, w jego
interesie leżało bowiem zapewnienie w Messenii stabilizacji.
Zamieszki w tej polis mogłyby bowiem zachęcić Etolów do
zbrojnego wypadu na Peloponez, jak to się już stało w 220 roku.
Achajski przywódca, Aratos z Sykionu, i jego syn, Aratos
Młodszy, przybyli do Messene (tak zwała się stolica Messenii)
i obsypali Filipa gorzkimi wyrzutami. Nieco później Anty-
gonida składał ofiarę w Ithome, położonym na górze o tej
samej nazwie akropolu Messene, twierdzy niemal nie do
zdobycia. Demetrios z Faros radził jakoby Filipowi, aby
wykorzystał okazję i zostawił w Ithome swój garnizon,
najlepiej bowiem byka trzymać za oba rogi, przy czym rogi
7 — Kynoskefalaj 197 p.n.e.
98
te symbolizowały Ithome i Akrokorynt, byk zaś oznaczał
Peloponez. Aratos z Sykionu upominał jednak króla, by
wycofał wojska z akropolu, dotrzymał układów i zaufał
wierności sprzymierzeńców. Filip posłuchał rady achajskiego
przywódcy. Mimo to od czasów incydentu w Mcssene Aratos
nie ufał już macedońskiemu królowi i nie wziął udziału
w wyprawie na Apollonię, chociaż Antygonida gorąco za
praszał go do udziału w tym przedsięwzięciu (Plut. Arat. 51).
W wyniku przewrotu w Messene na wygnanie poszedł poeta
Alkajos, który odtąd w swych płomiennych poematach odsądzał
Filipa od czci i wiary, widział bowiem w królu sprawcę swoich
nieszczęść. Według Polybiosa (VII 13) i Plutarcha (Arat. 49)
wydarzenia w Messene doprowadziły do przełomu w psychice
Filipa, a wewnętrzna deprawacja władcy, dotychczas ukrywana,
zmieniła się w jawne okrucieństwo. Jak twierdzi Polybios, od tej
pory „Filip [...] zaczął popełniać największe bezeceństwa; i jakby
zakosztowawszy krwi ludzkiej, mordów i wiarołomstwa wobec
sprzymierzeńców, stał się nie wilkiem z człowieka wedle
arkadyjskiego podania [...] lecz z króla okrutnym tyranem". Tak
tryska jadem Polybios, a przecież to nie Filip wymordował
messcńskich oligarchów, lecz ich właśni rodacy.
Wiosną 213 roku, zamiast podjąć kolejną wyprawę przeciw
Rzymianom, Antygonida musiał ponownie zająć się sprawami
Messenii. Prawdopodobnie sironnictwo „demokratyczne", które
po krwawym przewrocie objęło władzę w tej polis, weszło
w konszachty z Etolami. Po katastrofie pod Apollonia Filip
nie miał już floty, która mogłaby powstrzymać Etolów od
wypadów na Peloponez przez wąską zatokę Rhion, postanowił
więc działać szybko. Wysłał Demetriosa z Faros na czele
silnego hufca macedońskich wojów, by ten zdobył akropol
Messene. Filip pragnął zapewne przepędzić „demokratów"
i oddać rządy w mieście oligarchicznym dygnitarzom. Demet-
rios ze swoimi wtargnął śmiało za mury fortecy, Messeńczycy
zbiegli się jednak tłumnie i przepędzili jego żołnierzy.
Demetrios, były władca Faros, który marzy! o własnym
99
królestwie i ośmielił się Rzymowi rzucić wyzwanie, padł
w chaotycznej bitwie na ulicach peloponeskiej mieściny.
Na wieść o śmierci swego zaufanego doradcy i sprzymie
rzeńca Filip wpadł we wściekłość. Niektórzy historycy przy
pisują te ataki szału króla gorącej krwi jego epirockich
przodków. Antygonida pociągnął z armią do Messenii i „jako
nieprzyjaciel pustoszył kraj kierując się bardziej gniewem niż
rozwagą" (Polyb. VIII 10). Było to rzeczywiście szkodliwe
przedsięwzięcie. Filip nie miał żadnych szans na zdobycie
miasta otoczonego przez solidne mury długości 9 kilometrów,
nie mówiąc o akropolu, usadowionym na szczycie stromej,
wapiennej góry Ithome, wysokiej na 802 metry. To na Ithome
zrewoltowani heloci i powstańcy messeńscy przez 10 lat
bronili się przed Spartanami (od 464 roku, Thuc. I 101-103).
Poprzez swój bezsensowny najazd Filip zraził sobie ostatnich
stronników w Messene i sprawił, że miasto to wkrótce potem
rzuciło się w ramiona Etolów. Brutalna akcja króla zniechęciła
też do Macedonii innych członków Helleńskiej Symmachii.
Znamienne, że Aratos z Sykionu, w 213 roku ponownie
strateg Związku Achajskiego, nie wziął udziału w wyprawie
przeciw Messeńczykom. Wkrótce potem doszło w Grecji do
niebywałego skandalu. Oto Aratos i jego syn zmarli, a Filip
wywiózł do swego królestwa żonę Aratosa Młodszego, Poli-
krateję, którą uczynił swą nałożnicą lub małżonką. Pojawiły
się pogłoski, że to młody monarcha nakazał obu Aratosów
wyprawić na tamten świat, przy czym trucicielem był Taurion,
macedoński zarządca spraw Peloponezu. Według innej wersji
Filip po prostu odebrał żonę synowi achajskiego przywódcy,
łamiąc święte prawa gościnności. Po tej stracie Aratos Młodszy
oszalał z rozpaczy i rychło zakończył życie (Liv. XXXII
23,23; Polyb. VIII 12; Plutarch, Arat. 52 i 54).
Zapewne wtedy poeta Alkajos napisał gniewny epigramat:
Będą pił, Dionizosie, o dużo
więcej, niż wypił Cyklop, kiedy
100
brzuch napełnił ludzkim mięsem
O, gdybym mógł tak z czaszki
czoło tego łotra zedrzeć i
wychłeptać cały mózg Filipa!
On wtedy, gdy biesiaduje,
własne pragnienie koi
Krwią przyjaciół, albowiem z
winem miesza truciznę
2
.
Obecnie trudno rozstrzygnąć, co wydarzyło się naprawdę.
Według współczesnych historyków, broniących Filipa, Aratos
zmarł na gruźlicę (przed śmiercią pluł krwią), a jego syna
wtrąciły do grobu rozpusta i liczne hulanki
3
. W każdym razie
król utracił wiele sympatii wśród Hellenów, gdy lekkomyś
lnie wziął Polikrateję do łożnicy. Filip musiał przecież
wiedzieć, że spowoduje to oskarżenia pod jego adresem.
Jako monarcha i dzielny wojownik o urodzie młodego
boga mógł mieć każdą dziewczynę (lub chłopca) od
Eurotasu aż po Dunaj, lecz wybrał właśnie wdowę po
młodym Aracie, jakby rzucając wyzwanie losowi i swym
sprzymierzeńcom Grekom.
Sprawa Messenii i romans z Polikrateją zabrały Anty-
gonidzie wiele czasu, toteż dopiero latem 213 roku wznowił
wojnę z nadtybrzańską Republiką. Sytuacja sprzyjała Filipowi.
W Grecji Etolowie wciąż siedzieli spokojnie. Rzymianie prowa
dzili wielkimi siłami oblężenie Syrakuz, zmagali się z Kartagiń-
czykami w Hiszpanii, a w południowej Italii z najwyższym
trudem trzymali w szachu Hannibala. Nie mogli więc wysłać za
Adriatyk ani jednego żołnierza. Mający jedynie szczupłe hufce
propretor Waleriusz Lewinus ograniczył się do obrony głównych
miast portowych rzymskiego protektoratu — Apollonii, Epidam-
nos i Orikon. Nie odważył się natomiast stawić czoła Filipowi
2
Anih. Pal. IX 519, tłum. Tadeusz Kubiak.
Tak H a m m o n d , W a I b a n k, op. cit., s. 368. O śmierci obu Aratów
także: W a 1 b a n k, Philip V.... s. 78 i n.
101
w polu. Antygonida nie miał floty, a więc zrezygnował z ataku
na Apollonię, lecz stopniowo ograniczał obszar rzymskich
posiadłości od strony lądu. Opanował całą Dassaretydę, krainę
górzystą i porośniętą gęstymi borami, zdobywając trzy nad
graniczne fortece, w tym Dimale, która w 219 roku wpadła
w ręce Rzymian. Następnie poprowadził armię ku północy
i podporządkował sobie terytoria Parthinów i Atintanów.
Z bałkańskich dzierżaw Rzymu zostały już tylko trzy
miasta. Antygonida postanowił teraz wyrąbać sobie okno na
Adriatyk. Zapewne wiosną212 roku uderzył na Lissos (obecnie
Lesh w Albanii), potężnie ufortyfikowany iliryjski gród u ujścia
rzeki Drilon (Drina). Miasto otoczone było solidnym murem
o długości 4 kilometrów, a załogę wzmocnili liczni iliryjscy
wojownicy, którzy ściągnęli z okolicznych wiosek. Do systemu
obronnego Lissos należała też cytadela Akrolissos, położona
na górze Shelbuemit wysokiej na 410 metrów, górująca nad
Lissos i o mniej więcej kilometr oddalona od jego murów.
Akrolissos uchodziło za warownię nie do zdobycia, przeto do
jej obrony Ilirowie wyznaczyli tylko niewielki garnizon.
Między podnóżem góry Shelbuit a Lissos rozciągała się
równina, przecięta pasmem lesistych pagórków. Filip rozbił obóz
na południe od miasta i pozwolił swym ludziom na dzień
wytchnienia. Potem wygłosił mowę, zagrzewając żołnierzy do
boju. Takie przemówienia były powinnością starożytnego wodza,
a wojownicy oczekiwali słów zachęty. Nie ulega wątpliwości, że
mowy dowódców odgrywały ważną rolę, wygłaszano je bowiem,
jeśli tylko okoliczności pozwalały, przed każdą bitwą.
W nocy Antygonida ukrył doborowe oddziały swych lekko-
zbrojnych w „lesistych wądołach" na równinie na północ od
Akrolissos, z peltastami zaś i resztą lekkozbrojnych przema
szerował następnego dnia wzdłuż morza i zajął pozycję na
równinie. Ilirowie, ufni w swą przewagę liczebną, wypadli
z Lissos i stanęli w szyku bojowym na wzgórzu, tak że ludzie
królewscy musieli atakować pod górę. Filip wysłał do natarcia
lekkozbrojnych, podczas gdy peltaści, dysponujący cięższym
102
na równinie. Lekkozbrojni uderzyli na Ilirów z impetem
i przez jakiś czas walczyli zaciekle, w końcu jednak, spychani
ze wzgórza przez masę nieprzyjaciół, podali tyły. Wycofali
się na równinę, chroniąc się wśród peltastów. Ilirowie natych
miast wsiedli im na karki. Macedońscy woje jęli wycofywać
się powoli, oddział za oddziałem. Dostrzegli to obrońcy
Akrolissos, którzy także chcieli mieć udział w zwycięstwie.
W małych hufcach pospieszyli po górskich ścieżkach na
równinę, ,jak gdyby już chodziło o lupy po ucieczce nie
przyjaciół" (Polyb. VIII 16). Wtedy królewscy żołnierze
wypadli z zasadzki, odcinając załodze Akrolissos drogę
odwrotu. Jednocześnie peltaści odwrócili się jak na ćwicze
niach i uderzyli na nieprzyjaciół.
Wzięci w dwa ognie Ilirowie poszli w rozsypkę i pierzchnęli
w stronę zbawczych murów Lissos. Pozbawione obrońców
Akrolissos Macedończycy zdobyli natychmiast, Lissos natomiast
padło następnego dnia, po „energicznych i szerzących popłoch
szturmach". Mieszkających w pobliżu Ilirów ogarnęła zgroza.
Natychmiast otworzyli przed Filipem bramy swoich grodów, nie
chcąc narażać się na pewną klęskę i rzeź. Antygonida zdobył
zapewne także region Skodry i terytorium Ardiajów aż po
przełęcz Ostróg, odbierając je sprzymierzeńcowi Rzymian,
Skerdilajdasowi. Teraz Filip miał dostęp do Adriatyku i mógł
wreszcie najechać Italię. Prawdopodobnie na to liczył Hannibal,
który już w 213 roku przeprowadził swe wojska z Kampanii do
Apulit, bliżej bałkańskich wybrzeży, i czekał na lądowanie armii
macedońskiej
4
. Filip przystąpił też do budowy floty w Lissos.
Iliryjscy szkutnicy sporządzali tam zapewne lekkie lemboi.
Niezbędne do tego przedsięwięcia drewno spławiano Driną
3
.
4
C h a r l e s - P i c a r d . op. cit.. s. 151.
Tak przypuszczają H a m m o n d , W a l b a n k , op. cit., s. 399; Lazenby,
{op. cit.,
s. 161) uważa jednak, że Filip nie miał zamiaru lądować w Italii,
podobnie Walbank (Philip V.... s. 81 i n). który podkreśla, że król nie mógł
wyprawić się do Italii, gdyż Macedonia zagrożona była przez najazdy Etolów
i Dardanów.
103
Król przypuszczalnie przyznał Lissos autonomię i płacił jego
szkutnikom. Mieszkańcy Lissos mieli bowiem środki do wybicia
swoich pierwszych monet, opatrzonych typowo macedońskimi
godłami, jak piorun czy koza. W końcu 213 lub na początku
następnego roku Hannibal podstępem wziął Tarent. Według
Liwiusza (XXIV 13,5) wódz punicki zdawał sobie sprawę, że to
miasto jest „bardzo dogodnie położone od strony Macedonii, i że
król macedoński Filip, przeprawiając się do Italii, przypłynąć
może do tego właśnie portu, skoro Brundyzjum trzymają
Rzymianie". Sukces Hannibala był jednak tylko połowiczny.
Załoga rzymska utrzymała się na tarentyńskim akropolu, silnej
twierdzy położonej na półwyspie, a blokującej dostęp do portu.
Nawet gdyby Filip wyruszył do Italii, nie mógłby wprowadzić
swych korabi do znakomitego portu Tarentynów.
Na Zachodzie rozeszły się jednak wieści, że król Macedonii
przybędzie już wkrótce. Późnym latem 212 roku z Syrakuz
wysłano więc do Lissos posła, Spartanina Damipposa (Liv.
XXV 23,8-9). Lacedemończyk zapewne miał prosić Filipa,
aby ten wylądował na Sycylii i uwolnił Syrakuzy od rzyms
kiego oblężenia. Po zwycięstwie Antygonida mógłby zostać
nawet królem Syrakuz. Czyż nie był prawnukiem Pyrrusa,
którego Sycylijczycy obwołali swoim monarchą? Damippos
do Macedonii jednak nie dotarł. Jego okręt został prze
chwycony przez rzymskie galery. Senatorowie zaczęli więc
się lękać, że już wkrótce wojska macedońskie mogą zjawić się
w Italii lub nawet na Sycylii, by walczyć u boku Kartagiń-
czyków i Hellenów z Zachodu. Należało temu przeciwdziałać.
Najlepszym sposobem byłoby podjudzenie przeciw Filipowi
Etolów i innych wrogów Macedonii w Helladzie. Jak twierdzi
Liwiusz, „Rzymianie już wtedy zabiegali o przyjazne stosunki
z Etolami" (XXV 23,9).
Oblegający Syrakuzy wybitny wódz Republiki, Marek
Klaudiusz Marcellus, skłonny był zwolnić Damipposa za
okupem, wiedział bowiem, że Lacedcmończycy są przyjaciółmi
Etolów. Przypuszczalnie w 212 roku Waleriusz Lewinus
104
nawiązał tajne rokowania ze Związkiem Etolskim, namawiając
jego strategów, by podnieśli oręż przeciwko Filipowi. Etolowie
źle. znosili pokojowe czasy. Nie mogli łupić sąsiadów, więc
w swych górskich ostępach cierpieli niedostatek. Zdawali
sobie sprawę, że w wojnie z Macedonią mogą liczyć na
pomoc wrogiej wobec Związku Achajskiego Sparly, Elidy
oraz Messenii. Pojawił się też nowy potencjalny sojusznik
— Attalos I, król Pergamonu (panował 241-197).
Attalidzi władali małym państewkiem w północno-za
chodniej Azji Mniejszej, które wyodrębniło się z królestwa
Seleukidów. Attalos dążył do powiększenia swego kraju,
obfitego w drewno i srebro. Marzył o zdobyciu wpływów
w Helladzie i o ekspansji na Zachód — a tę mógł prowadzić
wyłącznie kosztem Macedonii. Władca Pergamonu miał
znakomite stosunki z Etolami przynajmniej od 219 roku,
kiedy to ofiarował im pieniądze na ufortyfikowanie miej
scowości Elaos w Kalidonie. Etolowie nie byli jednak
w ciemię bici. Wiedzieli, że koalicja państw greckich,
nawet z udziałem Attalosa, nie sprosta potędze Filipa.
A w 212 roku wyglądało, że Rzymianie przegrywają wojnę
Z Kartaginą i nie zdołają wysłać wojsk do Grecji. Syrakuzy
oraz Kapua, najpotężniejsze z miast Kampanii, które wznie
ciło bunt przeciwko Rzymowi, wciąż stawiały opór, Hannibal
był niezwyciężony w południowej Italii, Kartagina zaś
wysłała na morze największą flotę od prawie 30 lat.
Etolowie odrzucili więc propozycje Lewinusa i zachowali
pokój z Filipem. W 211 roku sytuacja uległa jednak zmia
nie. Kartagiński admirał Bomilkar nie ośmieli! się przyjąć
bitwy z flotą rzymską i nie ocalił Syrakuz. Najświetniejsze
polis
Sycylii zostało zdobyte i gruntownie złupione przez
legionistów Marcellusa. Kilka miesięcy później skapitulowała
Kapua, której nie zdołał uratować Hannibal. Bomilkar nie
pożeglował do Lissos, by wziąć na pokłady wojów Filipa,
a w końcu wrócił do Kartaginy, by bronić ojczystych brze
gów. Zwycięstwo zaczęło przechylać się na rzymską stronę.
105
Późnym latem 211 roku Lewinus wyprowadził przeto okręty
z
Apollonii. Korabie rzymskie pod pełnymi żaglami weszły
do Zatoki Korynckiej. Po raz pierwszy flota Romy pojawiła
się na greckich wodach. Nie wróżyło to nic dobrego dla
Filipa ani dla Hellady.
Propretor Lewinus przemówił na zgromadzeniu etolskim.
Chełpił się zdobyciem Syrakuz i Kapui, zagrzewał Etolów do
wojny. Wspomogli go dwaj etolscy przywódcy, Skopas i Dori-
machos, obaj nienawidzący Filipa. Pod wrażeniem potęgi
rzymskiej floty ctolski lud uchwalił wojnę z Macedonią oraz
przyjaźń i przymierze {amicitia et societas) z Miastem Wilczycy.
Tekst tego traktatu częściowo zachował się do naszych czasów
na inskrypcji, znalezionej w 1949 roku w Akarnanii. Zgodnie
z porozumieniem Etołowie mieli dowodzić na lądzie. Rzymianie
zaś na morzu, pod warunkiem, że przyślą flotę 25 pięciorzędow-
ców. Działania wojenne, zaczepne i odporne, zamierzano
prowadzić na wschód i na południe od Korkyry, która wówczas
znów znajdowała się pod rzymskim panowaniem.
Kwiryci nie byli w tym czasie zainteresowani aneksjami na
Bałkanach, ale, jak zawsze, marzyli o grabieży. W traktacie
postanowiono więc, że jeśli wojska italskiej Republiki zdobędą
jakieś miasto, przekażą mury, budynki i ziemię Etolom, ale
zagarną wszystko, co da się zabrać, na okręty. Chodziło
przede wszystkim o jeńców, złoto i bydło. Jeśli miasto
zostanie zdobyte wspólnie, łupy będą podzielone. Jeśli jakąś
miejscowość opanują sami Etołowie, wezmą i łupy, i miasto,
które będą mogli przyłączyć do swego związku. Rzymianie
pomogą Etolom w zdobyciu Akarnanii, na której tym górskim
zbójom szczególnie zależało. Układ nie wykluczał jednak, że
jeśli jakieś polis dobrowolnie podda się Rzymianom, stanie
się od nich zależne (otwierało to drogę wpływom Romy
w Helladzie). Żadna ze stron nie mogła zawrzeć odrębnego
pokoju z macedońskim królem. Traktat stanowił ponadto, że
na tych samych warunkach do wojny przeciw Filipowi i jego
sprzymierzeńcom, czyli Helleńskiej Symmachii, przyłączyć
106
się mogą Attalos, król Pergamonu, Skerdilajdas i jego syn
Pleuratos, władcy Ardiajów.oraz Elida i Sparta
6
.
Współcześni historycy, przychylni (może zbyt przychylni)
Macedonii, ostro potępiają traktat Rzymu z Etolami, jako
zawarty przez dwóch cynicznych i chciwych łupu rabusiów, nie
zawierający jakichkolwiek wzmianek o wolności i moralności
7
.
Niemniej jednak układ ten słusznie uważany jest za dyplomaty
czny triumf nadtybrzańskiej Republiki. Rzymianie wykorzystali
wieczne waśnie wśród Greków, niewielkim nakładem sił
i kosztów podjudzili przeciw Filipowi jego wrogów. Tym
samym wielkie plany Antygonidy inwazji na Italię zostały
udaremnione, a jego traktat z Hannibalem stał się nic nie wartym
świstkiem pergaminu. Rzymianie wysłali Etolom pomoc, której
Kartagina nie potrafiła Filipowi udzielić, a mianowicie flotę 25
wielkich pięciorzędowców, która zapewniała im panowanie na
wodach greckich. Na okrętach nie było wielu rzymskich
żołnierzy — najwyżej 4 tysiące (Liv. XVII 32,2), i to pośledniej
jakości wojaków. Służbę na korabiach pełnili zazwyczaj najbied
niejsi obywatele Rzymu — proletariusze. Spośród tych 4 tysięcy
niektórzy byli zresztą wioślarzami, kiepsko władającymi orężem
(na 25 pięciorzędowców można było z biedą wtłoczyć najwyżej
3125 legionistów). Ale flota sprawiła, że Rzymianie i ich
sprzymierzeńcy mogli szybko przerzucać wojska i zadawać
niespodziewane ciosy.
Traktat z Etolami został dopiero po dwóch latach ratyfikowany
przez rzymski senat. Przyczyna tej zwłoki nie jest znana. Być
może Lewinus samodzielnie ułożył treść układu, która nic
spodobała się notablom znad Tybru. Prawdopodobnie jednak
patres
pragnęli przekonać się, czy Elolowie rzeczywiście chcą
1
Przypuszczalnie również Messenia. którą Liwiusz XXVI 24. 8-13 pomija.
Liwiusz myli się, czyniąc Pleuratosa władcą Tracji. Por.: Polyb. IX 39.3 i XI
5,4; lust. XXI 4-5. Na temat traktatu: W a l b a n k , Philip V .... s. 83 i n:
W a 1 b a n k, A Historical.... s. 11 inn. 162 i n; L a z c n b y, op. cit., s. 161 ;
S e i bc r t, op. cit., s. 322 i n.
H a m m o n d . W a 1 ban k, op. cit., s. 401.
107
prowadzić wojnę. Działania zbrojne rozpoczęto jednak natych
miast. Wojska etolskie prawdopodobnie uderzyły na Tessalię,
Lewinus zaś opanował Zakynthos, jednakże bez cytadeli, Ojniadaj,
wyborny port w Akamanii, zdobyty przez Filipa w 219 roku,
oraz maleńką wysepkę, zwaną po prostu Nasos (czyli Wyspa)
w zatoce Melite. Dwie ostatnie zdobycze, a być może także
Zakynthos, rzymski wódz zgodnie z układem oddał Etolom
i pożeglował na Korkyrę, by spędzić tam zimę. Lewinus miał
powody do zadowolenia — Filip został uwikłany w walki
z sąsiadami i musiał porzucić wielki plan wyprawy do Italii.
Król Makedonów dowiedział się o zmowie Rzymian z Eto-
lami, gdy był już w Pełli, na zimowej kwaterze. Bez zwłoki
jednak pociągnął ze swą armią, by poprzez błyskawiczne
uderzenia w różnych kierunkach zastraszyć swych licznych
wrogów. Najpierw wyruszył na zachód i zaatakował Orikon
i Apollonię; miasta te od strony morza zablokowała przypusz
czalnie jego flota z Lissos. Macedończycy zapędzili pospolite
ruszenie Apolloniatów w miejskie mury, Filip jednak nie miał
czasu na oblężenie. Zapewne wysłał swą flotę na Korkyrę, na
której nie było w tym czasie wojsk rzymskich — żołnierze
Lewinusa szturmowali właśnie Ojniadaj. Być może woje
Filipa spustoszyli Korkyrę, lecz lekkie macedońskie lemboi
nie były w stanic stawić czoła ogromnym rzymskim penterom,
krążącym koło Zakynthos i Ojniadaj. Królewskie okręty nie
zdołały więc przebić się do Macedonii. Zawróciły do Lissos,
gdzie bezczynnie butwiały w porcie .
Antygonida spustoszył następnie dzierżawy Skerdilajdasa
nad górnym biegiem Czarnej Driny i pospieszył przez Pelago-
nię nad północną granicę. Tam zdobył Sintię, warownię
Dardanów, położoną przypuszczalnie między współczesnymi
miastami Prilep i Kprlm na południe od Skopje, stolicy byłej
Hammond. Wal bank, op. cit., s. 401. Wiadomość o ataku, floty
Filipa na Korkyrę podaje Zonaras IX 6, wielu autorów uważa ją jednak za
niehistoryczną. nie wspominają o niej np.: Lazenby. op. cit., s. 162,
S e i b e r t. op. cit., s. 337.
108
jugosłowiańskiej republiki Macedonia. Utrata tego grodu
poważnie utrudniła Dardanom podejmowanie łupieskich raj
dów na królestwo Antygonidów (Liv. XXVJ 25,3). Zaraz
potem król pognał swą armię przez Pelagonię, Lynkestis
i Bottiąję, zapewne na odsiecz zaatakowanej przez Etolów
Tessalii. Zabezpieczył przejście przez strategiczną dolinę
Tempe (z Macedonii do Tessalii), pozostawiając tam
4-tysięczny zastęp pod dowództwem niejakiego Perseusa
(osobistość różna od syna Filipa o tym samym imieniu)
i wyruszył znów ku północnej granicy, gdzie traccy Majdowie,
zachęceni kłopotami króla, gotowali się do najazdu. Armia
macedońska, spustoszyła dzierżawy Majdów i zdobyła ich
stolicę Jamforynnę, położoną gdzieś w południowo-zachodnim
rogu obecnej Bułgarii.
Korzystając z nieobecności króla, Etolowie powołali swych
mężczyzn pod broń i wy maszerował i pod wodzą Skopasa, by
zawojować Akarnanię. Nienawidzący etolskich zbójów Akar-
nanowie odesłali jednak kobiety, chłopców w wieku poniżej
15 lat i ponad 60-letnich starców do sprzymierzonego Epiru.
Dorośli mężczyźni, uzbroiwszy się, rozbili obóz na granicy
z Etolia i złożyli przysięgę, że będą walczyć do ostatniego
człowieka. „Gdyby zaś kto nie pokonany nie padł, lecz
umknął z pola walki, nie powinno się go ani w mieście
podjąć, ani użyczyć mu ognia" (Polyb. IX 40). Etolowie
przestraszyli się takiej zaciekłości i zrezygnowali z najazdu,
zwłaszcza że Filip już pędził spod Jamforynny, by ocalić
Akarnanów, swych najwierniejszych aliantów. Na wieść, że
Etolowie wycofali się, Antygonida, który był już w Dion,
zawrócił do Pełli, by spędzić w swej stolicy zimę.
Rzymianie nie uczestniczyli w tym nieudanym przedsię
wzięciu. Wiosną 210 roku jednak propretor Waleriusz Lewinus
wypłynął z Korkyry i zaczął oblegać od strony morza Antykirę
w Fokidzie. Okręty rzymskie pełne były machin oblężniczych,
a od lądu Antykirę szturmowali Etolowie. Miasto padło po
kilku dniach. Rzymianie złupili je doszczętnie, a ludność
109
uprowadzili i sprzedali w niewolę. Etolom zgodnie z traktatem
dostały się splądrowane mury
9
. Zdobycie Antykiry utrudniło
Filipowi łączność z sojusznikami Macedonii na Peloponezie.
Greków ogarnęło przerażenie. Oto na Helladę rzuciła się
zgraja chciwych łupu rzymskich barbarzyńców. Hellenowie
rzadko stosowali takie metody, jak niszczenie całych miast
i obracanie ich ludności w niewolników. Postępowano tak
tylko wobec sprzymierzeńców, którzy zdradzili, lub w wojnach,
toczonych w obronie świątyń i bogów, uznanych za święte.
Dla Rzymian powyższa praktyka była jednak czymś oczywis
tym, wynikającym z praw wojny. Synowie Wilczycy byli
ludem okrutnych świętoszków i niepoprawnych hipokrytów.
Od narodów, które chcieli pognębić, często domagali się
„naprawienia krzywd" (rerum repetitio), stawiając przy tym
zazwyczaj żądania upokarzające, trudne do spełnienia. Jeżeli
przeciwnik nie chciał zadośćuczynić, wypowiadano mu wojnę
z pełnym religijnym ceremoniałem. Gdy kapłani z kolegium
fecjałów spełnili swoje rytuały, rzymscy wodzowie uważali,
że mają prawo palić, mordować i gwałcić bez ograniczeń,
a Jowiszowi jest to miłe. Często świadomie popełniali bestial
stwa, by lęk sparaliżował wrogów. Jak zaświadcza Polybios
(X 15,5 „przy zajęciu miasta przez Rzymian można widzieć
nie tylko zabitych ludzi, ale i psy rozcięte na pół i poodcinane
członki innych zwierząt". Na ulicach Antykiry musiały dziać
się rzeczy straszne. Rzymianie, którzy już za kilka lat będą
podawać się za „obrońców wolności Greków," podczas I wojny
macedońskiej nie wykazali najmniejszych oznak filhellenizmu,
lecz grabili i mordowali bez opamiętania.
Sukcesy Lewinusa zachęciły jednak Messenię i Elidę do
wydania wojny Macedonii i jej sojusznikom. Synowie Wil
czycy znakomicie wykorzystywali nieustanne waśnie w mak-
rokosmosie Hellady. Do Sparty przybył etolski poseł Chlaineas,
Liv. XXVI 26.2 myli się. mówiąc, że była lo Antykira w Lokrydzie.
Antykira leżała zapewne nad zatoka. Aspra Spilia na wschód od zatoki Krisy.
L a z e n b y, op. cit.. s. 162.
110
by namawiać Lacedemończyków do walki z Filipem (Polyb. IX
28). Zaraz po nim zabrał głos Lykiskos, poseł Akamanów,
upominający Spartan, by nie dali się zwieść słowom etolskiego
kusiciela. Obie strony przytaczały argumenty historyczne, lecz
Lykiskos podkreśla! przede wszystkim niebezpieczeństwo, jakie
wynikło z zaproszenia przez Etolów Rzymian do Hellady.
Etolowie „chcą [...] pokonać Filipa i upokorzyć Macedończy
ków, a nie baczą na to, że przeciw sobie ściągają z Zachodu taką
chmurę, która na razie może zaciemni naprzód Macedończyków,
lecz bezpośrednio potem wszystkim Hellenom przyniesie wielkie
nieszczęście" (Polyb. IX 37). Historyk z Megalopolis może nieco
ubarwił tę mowę, nie ulega jednak wątpliwości, że akarnański
legat odsądzał od czci Etolów, którzy zawarli okrutny traktat
z barbarzyńcami: „Dzieci i kobiety uprowadzają Rzymianie, aby
im naturalnie zgotować !os, który czeka tych, co popadną w moc
postronnych wrogów, a grunty nieszczęśliwych mieszkańców
dziedziczą Etolowie. Jakiż to zaszczyt przyłączyć się z nieprzy
muszonej woli do tego przymierza [...]".
Lykiskos wezwał wszystkich Greków, aby, wspólnie z pokre
wnymi Macedończykami, zjednoczyli swe siły, by przepędzić
rzymskich najeźdźców. Jako sprzymierzeńców Filipa wymienił
Epirotów, Achajów, Akarnanów, Beotów i Tessalów. Machani-
das, władca Sparty, sprawujący rządy w imię małoletniego króla
Pelopsa, postanowił jednak stanąć po stronie Etolów. Nie
przeczuwał, że tym samym przypieczętował własną zgubę.
Kwiryci byli zachwyceni takim stanem rzeczy — oto Grecy
wezmą na swe barki cały ciężar wojny! Waleriusz Lewinus,
wybrany in absentia konsulem na rok 210/209, po powrocie
do ojczyzny poradził senatorom, aby wycofać legion z Grecji,
ponieważ do utrzymania Filipa z dala od Italii wystarczy sama
flota (Liv. XXV 28,2). I rzeczywiście jego następca, konsul
211/210 roku Publiusz Sulpicjusz Galba, któremu przyznano
władzę prokonsularną i Grecję jako prowincję (obszar działa
nia) otrzymał polecenie od senatu, aby zwolnić ze służby
wszystkich żołnierzy z wyjątkiem obsługi okrętów (Liv. XXVI
I l l
28,9). Załogi korabi stanowili zaś nie tylko obywatele rzymscy,
lecz także „sprzymierzeńcy okrętowi" (socii navales) z pod
ległych Romie nadbrzeżnych miast Italii, w tym greckich
połeis,
jak Neapol. W ten sposób Rzymianie zwalczali
Hellenów rękami Hellenów!
Powyższa decyzja patres świadczy, że Republika przypisy
wała konfliktowi z Macedonią niewielkie znaczenie. Rzymia
nom chodziło przede wszystkim o utrzymanie Filipa z dala od
Italii i o łupy. Mogli wysłać eskadrę okrętów na greckie wody,
ale na wojnę z Macedonią nie byli skłonni poświęcić ani
jednego legionu — wszak żołnierze potrzebni byli do wojny
z Hannibalem. Na lądzie walczyć mieli przede wszystkim
Etolowie i ich greccy alianci.
Władca Macedonii stanął przed trudnym zadaniem. Jego
królestwo było stosunkowo bezpieczne, lecz Filip musiał
bronić swych sprzymierzeńców w środkowej i południowej
Grecji, najbardziej narażonych na ataki etolskich i rzymskich
rabusiów, a jednocześnie strzec północnych granic przed
atakami Traków, Dardanow i llirów. Nie miał floty, która
mogłaby równać się z rzymską, a więc musiał oddać inicjatywę
przeciwnikom i tylko reagował na kolejne zagrożenia. Król po
mistrzowsku wykorzystał atut linii wewnętrznych, błyskawicz
nie przerzucał wojska z jednego kierunku na drugi, rozbijając
kolejne ogniwa zaciskającego się pierścienia wrogów
l 0
.
Jego szybkie marsze w niczym nie ustępowały pochodom
Aleksandra, Hannibala czy, później, Cezara. Antygonidzic
brakowało jednak sił i czasu, by doprowadzić do końca
wojenne przedsięwzięcia. Nie rozgromił Dardanow, bo musiał
spieszyć na ratunek Tessalii, nie zażegnał niebezpieczeństwa
ze strony Majdów, gdyż Akarnanowie błagali o pomoc.
Wojna dawała łupy Rzymianom, wyniszczała Grecję i nie
przynosiła rozstrzygnięcia.
10
O taktyce Filipa w I wojnie macedońskiej: He finer, op. cit., s 297,
według kiórego król w znakomitym stylu prowadził „obronną wojnę błys
kawiczną" oraz B a g n a 11. op. cit.. s. 288 i nn.
112
Przypuszczalnie jesienią 210 roku Filip obiegł trzymane
przez Etolów Echinos na północnym wybrzeżu Zatoki Malia-
kijskiej, zamierzając w ten sposób zabezpieczyć linie komu-
nikacyjne wiodące z Tessalii na południe. Otoczył miasto
wałem i murem, nakazał sporządzić machiny oblężnicze,
wieże, tarany i urządzenia do wzniecania pożarów. Przejście
od obozów aż po machiny oblężnicze pokryto dachami, aby
żołnierze królewscy nie ponosili strat od miotanych z murów
pocisków. Saperzy macedońscy ryli podkopy pod murami
wrogiej twierdzy (Polyb. IX 41). Prokonsul Sulpicjusz Galba
z flotą i etolski wódz Dorimachos, prowadzący pieszych
i konnych wojów, przybyli Echinos na odsiecz. Filip jednak
przezornie otoczył swój obóz także od zewnętrznej strony
głębokim rowem i murem. Etolowie i żołnierze Sulpicjusza
natarli na umocnienia bez zapału i zostali odparci. Wsiedli
więc na okręty i odpłynęli jak niepyszni. Widząc to, obrońcy
Echinos stracili ducha i otworzyli bramy przed królem.
W następnym zachowanym fragmencie Polybiosa wspo
mniane jest Ksyniai, miasto w Tessalii. Przypuszczalnie
Antygonida usiłował więc przebić się przez wzgórza na
północ od Lamii, szlakiem, którym obecnie biegnie droga
z Farsalos do Lamii. Król zapewne wtedy zdobył Falarę, port
Lamii, który w roku następnym z pewnością był w jego
rękach. W ten sposób zabezpieczył linie komunikacyjne
z wielką wyspą, Eubeją, i zbliżył się do pozycji etolskich
w Termopilach i do samej Etolii, którą obecnie mógł najechać,
maszerując doliną rzeki Sperchejos".
Rzymianie i Etolowie, powracając spod Echinos, rychło
wzięli odwet za porażkę. Flota prokonsula Sulpicjusza wpły
nęła do Zatoki Sarońskiej i wysadziła wojowników na Eginie,
wyspie należącej do Związku Achajskiego. Egineci usiłowali
stawić opór, ich miasto zostało jednak zdobyte i splądrowane,
a mieszkańcy wzięci w pęta. To łatwe zwycięstwo nad
11
La zen by, op. cit.. s. 162; Se i bert, op. cit., s. 339: Walbank,
Philip
V...,s. 88.
113
słabiutką wyspą potomkowie Sulpicjusza Galby jeszcze wieki
później uwieczniali na monetach. Egineci błagali rzymskiego
wodza, aby nie sprzedawał ich w niewolę, lecz pozwolił posłać
po okup do zaprzyjaźnionych miast. Galba początkowo szorstko
odmówił, potem jednak wyraził zgodę „ze względu na resztę
Hellenów [„.] skoro jest u nich taki obyczaj". Najwyraźniej
chciwy prokonsul łaknął złota. Nadzieje mieszkańców wyspy nie
spełniły się — w końcu i tak zostali sprzedani jako niewolnicy
(Polyb. IX 42,5-8; XI 5,8). Ograbioną doszczętnie wyspę dostali
zgodnie z układem Etolowie, którzy sprzedali ją za marne 30
talentów Attalosowi z Pergamonu.
Ten azjatycki monarcha pragnął mieć bazę dla swej floty
w Helladzie. Na jesiennym zgromadzeniu Etolowie wybrali
Attalosa strategiem, czyli najwyższym dowódcą swych sił
zbrojnych na 209 rok (Liv. XXVII 29,10, XXXI 46,3; lust.
XXIX 4,7). Oznaczało to, że pergamenski władca już wkrótce
pojawi się w Grecji na czele armii i wojennych galer. W ten
sposób królestwo Pergamonu związało się, na razie w sposób
pośredni, z Republiką znad Tybru. Miasto Wilczycy zyskało
strategicznego sojusznika w basenie Morza Egejskiego, i to
na wiele dziesięcioleci, Attalidzi bowiem doszli do wniosku,
że najpewniej rozszerzą swe dzierżawy, trzymając się rzym
skiego rydwanu.
Kampanię 209 roku rozpoczął atak Machanidasa ze Sparty
na posiadłości Związku Achajskiego. Jednocześnie wojsko
etolskie przeprawiło się na Peloponez przez najwęższe miejsce
cieśniny między Antirhion a Rhion, bezpośrednio na zachód
od Naupaktos nad Zatoką Koryncką. Etolowie jęli pustoszyć
ziemie Achajów. Filip pospieszył z Macedonii na pomoc.
Gnał swą armię, wiedział bowiem, że Attalos ukończył
przygotowania wojenne i lada dzień wyląduje w Grecji. Pod
Lamią w Tessalii zastąpiły mu drogę zastępy etolskie pod
wodzą Pyrriasa, wsparte przez pierwsze oddziały króla Per
gamonu i dobry tysiąc żołnierzy z floty rzymskiej, przysłanych
przez prokonsula Galbę (mogli być to uzbrojeni żeglarze
8 _ Kynoskefahj 197 p.n.e.
i 14
i wioślarze). Doszło do dwóch potyczek, z których zwycięsko
wyszedł Filip. Macedończycy położyli trupem ponad tysiąc
wojów przeciwnika. Pobity nieprzyjaciel schronił się w mu
rach Lamii.
Antygonida nie maszerował już dalej na południe, lecz
zatrzymał się w Falarze. Była to „miejscowość nad Zatoką
Maliakijską, niegdyś bardzo ludna dzięki wybornemu portowi
i korzystnym warunkom od strony lądu i morza" (Liv. XXVII
30,5). Tu przybyły poselstwa od króla Egiptu Ptolemajosa IV,
a także z Chios, Rodos i Aten, a więc państw neutralnych,
usiłujące doprowadzić do pokoju między Filipem a Etolami.
Ze strony etolskiej pośrednikiem był Amynander, król At-
hamanii, małej, zacofanej krainy w północno-zachodniej
Grecji, ongiś należącej do Epiru, która po upadku monarchii
Ajakidów uzyskała niezależność. Athamanowie byli ludem
greckim, mocno wszelako przemieszanym z Ilirami. Amynan
der gorąco pragnął stać się jednym ze znaczących aktorów na
politycznej scenie Hellady i rozszerzyć swoje królestwo.
Według Liwiusza „zależało zaś wszystkim tym nie tyle na
Etolach, bo był to naród zbyt awanturniczy jak na naturę
grecką, ile na tym, aby zapobiec mieszaniu się Filipa
i jego królestwa w sprawy Grecji" (XVII 30,5). Motywy
pośredników pokojowych były jednak bardziej złożone.
Kupieckie republiki, jak Chios i Rodos, pragnęły pokoju,
wojna utrudniała bowiem handel. Dwór aleksandryjski za
mierzał zaciągać wytrawnych etolskich najemników, obecnie
zajętych wojaczką w ojczyźnie. Król Macedonii również
dążył do pokoju, wiedząc, że obecny konflikt przyniesie
mu niewiele sławy i korzyści. Szybko uzgodniono więc
zawarcie rozejmu na dni trzydzieści. Rokowania w sprawie
zakończenia wojny miały odbyć się w Ajgion w Achai.
Król poprowadził następnie armię przez Tessalię i Beocję
do Chalkis na Eubei. Ufortyfikował tę twierdzę i wzmocnił jej
załogę, aby Chalkis mogła oprzeć się atakom Attalosa.
Następnie, a był to już koniec czerwca, Filip z lekkozbrojnymi
115
i konnicą podążył do Argos, gdzie obywatele powierzyli mu
patronat na Herajami — igrzyskami na cześć Hery, oraz
igrzyskami nemejskimi. Filip V chętnie przebywał w Argos,
a obywatele lego polis darzyli go wielkim szacunkiem. Według
mitów, które starożytni uważali za absolutną prawdę i trak
towali niezwykle poważnie, królowie Makedonów wywodzili
bowiem swój ród właśnie z Argos. W tych czasach nikt nie
miał wątpliwości, że z Argos wywędrowali do Macedonii
Argeadzi, dynastia Filipa II i Wielkiego Aleksandra. Filip
V był Antygortidą, mocno jednak podkreśla! swe pokrewień
stwo z Argeadami, wielką czcią darzył zwłaszcza swego
imiennika, Filipa II .
Po igrzyskach rozpoczął się kongres pokojowy w Ajgion
z udziałem poselstw z neutralnych państw. Posłowie namawiali
do zawarcia pokoju, tak aby obce potęgi. Rzymianie i Attalos,
nie miały pretekstu do mieszania się w sprawy Grecji. Filip
jednak został wyprowadzony w pole. Podczas gdy wysłuchiwał
mów pokojowych, Attalos z flotą wylądował na Eginie, okręty
Sulpicjusza Galby zakotwiczyły zaś w Naupaktos, w głębi Zatoki
Korynckiej. Przez krótki czas wydawało się, że kartagińskie
korabie przyjdą wreszcie Antygonidzie z pomocą. Eskadra
punicka rzeczywiście zbliżyła się do Korkyry, lecz nie szukała
bitwy z flotą rzymską i szybko zawróciła do ojczyzny. Ośmieleni
przybyciem Pergameńczyków i Rzymian, zapewne także podbu
rzeni przez prokonsula Galbę Etolowie, postawili warunki nie do
przyjęcia: Filip otrzyma pokój, jeśli zwróci Messenii Pylos,
Skerdilajdasowi region wokół Skodry, a Rzymianom ziemie
Atintanów. Antygonida, rozsierdzony, że pokonani stawiają
jemu, zwycięzcy, zuchwałe żądania, zerwał negocjacje, obciąża
jąc Etolów winą za kontynuowanie wojny.
12
Było to jednak dalekie pokrewieństwo. Wspólnym przodkiem obu
dynastii był panujący na początku IV wieku władca Molossów Alketas,
dziadek matki Aleksandra Wielkiego i zarazem pradziad Pyrrusa. O stosunku
Filipa V do Argeadów: B ö h m . op. cit., s. 32 i nn, o jego związkach z Argos:
tamże,
s. 42 i nn.
116
Rozgoryczony monarcha pozostawił Achajom znaczne posił
ki — 4 tysiące zbrojnych. W zamian wziął od nich cztery okręty,
które zamierzał połączyć ze swą małą flotą. Liczył też, że kilka
korabi przyśle Prusjas, król Bitynii, krainy położonej na północy
Azji Mniejszej, zwaśniony z Attalosem i spowinowacony przez
małżeństwo z macedońskim domem królewskim. Filip miał
nadzieję, że gdy połączy utworzoną w ten sposób eskadrę z flotą
kartagińską, przepędzi z greckich wód rzymskie okręty i odzyska
panowanie na morzu, niezbędne do zwycięstwa w tej wojnie.
W lipcu 209 roku król Makedonów powrócił do Argos, by
przewodniczyć igrzyskom nemejskim. Lecz radosne święto
przerwała wieść, że flota prokonsula Galby wysadziła żołnierzy
na wybrzeżu między Sykionem a Koryntem i Rzymianie
bezlitośnie pustoszą te urodzajne okolice. Filip natychmiast
poderwał do marszu swą kawalerię, nakazawszy piechocie
podążać za sobą. Całkowicie zaskoczył grabieżców, rozproszo
nych po polach i obciążonych zdobyczą, i przepędził ich na
okręty. „Flota rzymska, nie bardzo mogąc cieszyć się łupem,
wróciła do Naupaktu" — z wyraźnym smutkiem wzdycha
Liwiusz. Podczas tej potyczki doszło do brzemiennego w skutki
incydentu. Oto Filip, ścigając pod Sykionem pierzchających
wojaków Galby, wpadł wraz z rozpędzonym rumakiem na
drzewo. Na gałęzi odłamał się jeden z rogów, zdobiących
królewski hełm. Filip, podobnie jak Aleksander Wielki i Pyrrus,
nosił bowiem szyszak z rogami, oznaczającymi moc i godność
monarszą. Odłamany róg odnalazł pewien mąż z Etolii i pokazał
władcy Ardiajów, Skerdilajdasowi. Ten rozpoznał ozdobę
Filipowego hełmu i wśród barbarzyńskich ludów północy
rozeszła się wieść, że król Makedonów poległ w boju.
Filip jednak o tym nie wiedział. Wrócił do Argos, by
hucznie uczcić zwycięstwo. Jeśli wierzyć Polybiosowi (X 26)
i Liwiuszowi (XXVII 31), Filip urządzał w Argos szalone
hulanki i rozpustne orgie. Ostentacyjnie bratał się z motłochem,
zdjąwszy purpurę i diadem. Te demokratyczne gesty nie
przeszkadzały królowi w napastowaniu nadobnych Argejek.
117
„Już bowiem pozwalał sobie nie tylko wdów nadużywać, nie
wystarczało mu gwałcenie kobiet zamężnych, lecz każdą,
kióra mu się spodobała, wzywał oficjalnie do siebie, a te,
które nie usłuchały natychmiast, narażał na poniżenie, urzą
dzając bakchiczne pochody do ich domów" (Polybios). W opo
wieści tej jest wiele propagandy wrogiej Antygonidzie. Z pew
nością monarcha usiłował jednak rozładować ogromny ładunek
stresu, wynikły z nieustannego zagrożenia, poprzez rozrywki,
które nie spodobałyby się moralistom.
W kilka dni po zakończeniu igrzysk Filip pociągnął na kolejną
wyprawę wojenną. Pod miastem Dyme połączył swą armię,
z pewnością niezbyt liczną, z hufcami Związku Achajskiego,
które przywiódł strateg Kikliadas. Połączone wojska wtargnęły
na terytorium Elidy, będącej sojuszniczką i główną bazą Etolów
na Peloponezie. Elejczycy oderwali się wcześniej od Związku
Achajskiego, toteż Achajowie uważali, że muszą ukarać tych
„zdrajców". Prowadzona przez Filipa armia sforsowała graniczną
rzekę Larissos. Tam po raz pierwszy wyróżnił się jako dowódca
jazdy młody Filopojmen, który miał stać się najznakomitszym
wodzem Związku Achajskiego. Macedończycy i sprzymierzeńcy
spustoszyli pola Elejczyków i stanęli pod murami Elis, ich
stolicy, mając nadzieję wywabić obrońców w pole. Filip nie
wiedział jednak, że wcześniej prokonsul Galba popłynął z Nau-
paktos do Kyllene na elejskim wybrzeżu Peloponezu i wysadził
na ląd 4 tysiące żołnierzy, którzy potajemnie, pod osłoną nocy,
weszli w mury Elis.
Król Macedonii zdumiał się, gdy z bram miasta wypadli do
bitwy nie tylko zbrojni Elejczycy i Etolowie, ale również
rzymscy woje. Filip przezornie nakazał trąbić na odwrót, lecz
jego żołnierze z iliryjskiego ludu Trallów już wdali się w bój
z Etolami i byli w ciężkiej opresji. Antygonida śmiało zebrał
więc swą kawalerię i ruszył swoim na odsiecz, atakując
najbliższy rzymski hufiec. Lecz rażony pociskiem rumak
przez głowę zrzucił Filipa na ziemię. Wokół rozpaliła się ostra
walka. Rzymianie z wrzaskiem triumfu rzucili się tłumnie, by
118
pojmać lub dobić króla. Makedonowie osłonili monarchę
murem z własnych ciał. Filip podniósł się i zadawał ciosy na
prawo i lewo, chociaż jako piechur walczył pomiędzy jeźdź
cami. Wokół trup ścielił się gęsto, padło wielu rannych, lecz
walka była nierówna, bo żołnierze prokonsula mieli przewagę.
W końcu ludzie królewscy porwali Filipa i wsadzili na innego
konia. Antygonida uciekł wraz z innymi. Pod Elis ryzykował
życiem, by ocalić garstkę iliryjskich wojów. Mógł przecież
zginąć w tej niewiele znaczącej potyczce, lecz wiedział, że
jako władca ma obowiązek bronić swych ludzi i walczyć na
ich czele, jak Pyrrus, jak Aleksander Wielki. Tego oczekiwali
od swego monarchy Makedonowie.
Filip rozbił obóz ok. 22 kilometrów od Elis i powetował
sobie niepowodzenie, biorąc szturmem elejską warownię
Pyrgos, gdzie schronił się tłum bezbronnych wieśniaków.
W Pyrgos armia królewska wzięła do niewoli 4 tysiące ludzi,
zdobyła ogromne łupy i 20 tysięcy sztuk bydła. Antygonida
musiał jednak przerwać kampanię w Elidzie, z północy
nadeszły bowiem alarmujące wieści. Oto na wieść o (rzekomej)
śmierci Filipa rebelię wzniecił pewien Aeropos, pochodzący
zapewne z bocznej linii Argeadów, macedońskiego domu
królewskiego. Aeropos miał nadzieję, że łatwo zdobędzie tron
Macedonii, ponieważ Filip zginął, a jego synowie są małymi
dziećmi. Podburzył więc Dardanów, zdobył wschodnią Das-
saretydę i miasto Lychnidos nad jeziorem Lichnitis, które
wydał mu dowódca macedońskiego garnizonu. Sprzymierzeni
z buntownikiem Dardanowie opanowali Orestis i wdarli się do
doliny górnego Haliakmonu.
Filip zrozumiał, że jego panowanie jest zagrożone. Błys
kawicznym marszem poprowadził wojsko na północ przez
Achaję, Beocję i Eubeję do Demetrias, pozostawiając achaj-
skim sprzymierzeńcom dwa i pół tysiąca zbrojnych (Liv.
XXVII 33). Na wieść, że Antygonida żyje, Dardanowie
wycofali się, biorąc jednak bajeczne łupy i uprowadzając 20
tysięcy jeńców. Był to najbardziej dotkliwy cios dla Macedonii
119
w całej wojnie
,3
. Jesienią Achajowie, zapewne dzięki posiłkom
macedońskim, zwyciężyli armię Etolów i Elejczyków w po
bliżu Messene. Prokonsul Sulpicjusz Galba pożeglował wraz
z flotą dookoła Peloponezu i wpłynął do Zatoki Sarońskiej.
Wspólnie z Attalosem Rzymianie przezimowali na Eginie.
Prokonsul miał 25 pięciorzędowców, król Pergamonu — 35.
Siły Attalosa składały się więc najwyżej z 10 500 wioślarzy
i marynarzy oraz 4200 żołnierzy, przypuszczalnie jednak były
mniejsze, przynajmniej niektórzy bowiem uzbrojeni człon
kowie załóg walczyli także na lądzie.
Rok 209 okazał się nieszczęśliwy dla Filipa. Rzymianie byli
wciąż panami morza, nadzieje, pokładane we flocie kartagińs-
kiej, zawiodły, władca Bitynii nie przysłał okrętów. Pierścień
wrogów zaciskał się wokół Macedonii, płonęła zawsze niepewna
północna granica. Wydawało się, że kolejny rok przyniesie
druzgoczącą klęskę królowi i jego aliantom. Wiosną 208 roku
Antygonida nakazał, by armia zebrała się w tessalskiej Larissie.
Sam podążył do Demetrias, by spotkać się ze sprzymierzeńcami.
Od razu uwidoczniła się groza sytuacji. Machanidas ze Sparty
zebrał swe wojska na granicy terytorium Argos, Beoci i Eubej-
czycy błagali o pomoc, jako najbardziej narażeni na ataki floty
Attalosa i Rzymian. O posiłki prosili również usilnie Epiroci
i Akarnanowie, obawiający się Ilirów. Oto bowiem Skerdilajdas
i jego syn Pleuratos, zwoławszy wojów, gotowali się do najazdu.
Na północnym wschodzie traccy Majdowie, rozsierdzeni utratą
swej stolicy Jamforynny, chcieli uderzyć na Macedonię „skoro
tylko król choć na krok oddali się ze swego kraju" (Polyb. X 41).
Wreszcie Etolowie ufortyfikowali wałami, rowami i palisadami
przełęcz Termopil, by armia macedońska nie mogła przedrzeć
się do środkowej Hellady.
Według Polybiosa Filip był jak dzika bestia, dopiero wtedy
okazująca swą prawdziwą siłę i moc, gdy na łowach zewsząd
13
Hammond, Walbank.o/j. Cit., s. 404. O kampanii 209 roku także:
Wal ban k, Philip V.... s. 89 i nn; Lazenby, op. cit..s. 163 i n; Sei beri,
op. cit.,
s. 357 i nn.
120
okrążą ją myśliwcy. Antygonida zachował zimną krew
w niebezpieczeństwie. Obiecał pomoc wszystkim sojusz
nikom i rzeczywiście wysłał posiłki na wyspę Peparethos,
zagrożoną przez Attalosa. Do Fokidy i do Beocji wyprawił
oddział pod wodzą Polifantesa, a do Chalkis i na resztę
Eubeii tysiąc peltastów i pięciuset agriańskich żołnierzy.
Tym wojskiem dowodził Menippos. Sam król dołączył
do swej głównej armii polowej w Skotussie, mieście po
łożonym w Tessalii, na północny wschód od Farsalos.
Tam czekał na mchy przeciwnika.
Połączone floty Attalosa i prokonsula Galby pożeglowały
najpierw na Lemnos. Wyspa ta, zaprzyjaźniona z Filipem,
została gruntownie spustoszona. Taki sam los spotkał Peparethos,
chociaż Rzymianom i Pergameńczykom nie udało się zdobyć
samego miasta. Były to przedsięwzięcia bez znaczenia strategicz
nego, Attalosowi i Galbie chodziło przede wszystkim o łupy.
Potem król Pergamonu wylądował na lądzie stałym Hellady.
Zjawił się z wojskiem w Nikai, na wschód od Termopil. W tym
czasie przywódcy Etolów zebrali się w Heraklei, bezpośrednio
na zachód od Termopil, by omówić wojenne plany. Na wieść
o tym Filip ruszył pospiesznym marszem, by rozpędzić naradę
i pojmać etolskich notabli. Spóźnił się jednak i tylko spustoszył
wybrzeża Zatoki Maliakijskiej. Wraz ze swym „przybocznym"
lotnym wojskiem — lekkozbrojnymi i agenu^ wrócił do
Demetrias, podczas gdy główne siły wraz z falangitami miały
czekać na dalsze rozkazy w Skotussie.
To rozdzielenie wojsk krytykowane jest przez niektórych
współczesnych badaczy. Ich zdaniem Filip stracił przez to
dużo czasu. Korzystniejsza byłaby koncentracja całej armii na
granicy. Po ataku na Herakleję król powinien od razu wziąć
szturmem pozycje etolskie w Termopilach i odzyskać przez to
swobodę działania
u
. Z braku źródeł trudno jest stwierdzić,
czy Filip rzeczywiście popełnił błąd. W każdym razie cał
kowicie oddał inicjatywę nieprzyjacielowi. Dowódcy królcws-
14
S e i b e r i, op. cil., s. 374.
121
cy na Peparethos, w Fokidzie i na Eubei przesyłali swemu
władcy dokładne meldunki o rozwoju sytuacji za pomocą
sygnałów ogniowych, odbieranych przez obserwatorów na
górze Tisajon, położonej gdzieś na wybrzeżu Magnezji na
przeciwko eubejskiego przylądka Artemizjon.
Tisajon „ma z natury dobre położenie do obserwacji wymie
nionych punktów" (Polyb. X 42,7). Za pomocą pochodni
ogniowych i tablic z literami możliwe było przesyłanie nawet
kilkuzdaniowych informacji. Polybios tak opisuje ten wyrafino
wany system starożytnej łączności: „[...] bierze się całą ilość liter
i dzieli po kolei na pięć grup po pięć liter [...] następnie obie
strony, mające się porozumiewać [...] sporządzają sobie pięć
tablic i z owych grup wpiszą na każdą tablicę jedną. Z kolei
trzeba się umówić, że pierwszą tablicę podnosi w górę ten, kto
chce nadawać wiadomość, i to naraz dwie, i czeka, aż druga
strona na nie zareaguje. To będzie miało na celu wzajemne
porozumienie się przez ten znak ogniowy, że należy uważnie
obserwować. Po opuszczeniu w dół tych pochodni podnosi
nadawca z kolei najpierw pochodnie z lewej strony, wskazujące,
na którą tablicę patrzeć należy; a więc, jeśli na pierwszą, podnosi
jedną pochodnię, jeśli na drugą — dwie, i tak dalej, według
kolejności liczb. Jako drugie podnosi pochodnię z prawej strony,
według tych samych numerów, zależnie od tego, którą literę
kolejną z tablicy ma sobie zapisać odbiorca znaków ogniowych
[...] jedna i druga strona będzie musiała na miejscu obserwacji
posiadać urządzenie obserwacyjne z dwiema rurkami, tak, żeby
przez jedną można było widzieć lewą, przez drugą prawą stronę
nadającego sygnały świetlne. Obok tego urządzenia trzeba sobie
ustawić owe tablice w należytej kolejności, a tak prawe miejsce,
jak i lewe osłonić ścianą na dziesięć stóp długą i na miarę
przeciętnego wzrostu człowieka wysoką, aby pochodnie podno
szone w górę przy tych ścianach dawały wyraźne znaki,
a opuszczane w dół wyraźnie za nimi znikały" (Polyb. X 43,7).
Ale nawet sygnały świetlne nie uchroniły przed zdradą.
Attalos i prokonsul Galba wspólnie wylądowali na Eubei
122
i zaatakowali miasto Oreos, położone na północnym wybrzeżu
wyspy. Plator, macedoński komendant twierdzy, postanowił
wtedy odstąpić Filipa. Nie tylko za późno wysłał sygnały
ogniowe, ale także wpuścił Rzymian do miasta. Żołnierze
prokonsula wdarli się do położonej niedaleko morza cytadeli.
Przypuszczalnie był to akropol starożytnego polis Histiaja, jak
ongiś zwało się Oreos. Mieszkańcy usiłowali schronie się do
innej cytadeli, położonej w centrum miasta, lecz zastali
zamknięte przez zdrajców bramy. Rzymianie część bezbron
nych wysiekli, a resztę wzięli do niewoli (Liv. XVIII 5).
Galba, zapewne dotrzymując obietnicy złożonej Platorowi,
nakazał odstawić macedońską załogę morzem do Demetrias.
Perfidny Plator oczywiście do ojczyzny nie wrócił, lecz
wstąpił do armii pergameńskiego króla. Zdobycie Oreos
umożliwiło Rzymianom i ich sprzymierzeńcom kontrolę
ważnych szlaków morskich wokół Eubei. Po tym sukcesie
prokonsul Galba pożeglował pod Chalkis i usiłował nakłonić
do zdrady macedońskich dowódców tej strategicznej twierdzy.
Tym razem jednak nie dopisało mu szczęście.
Lwią część łupów z Oreos zagarnęli Rzymianie, więc
Pergameńczycy czuli się pokrzywdzeni. Galba, chcąc poprawić
stosunki z sojusznikami, zaproponował, by wojacy Attalosa
pograbili troszeczkę na własną rękę. Połączone floty pożeglowa-
ły do Kynos, będącego portem miasta Opus, stolicy Lokrydy
Opunckiej. Stamtąd okręty prokonsula wróciły do Oreos,
podczas gdy żołnierze pergameńscy zeszli na ląd, łupiąc
bezlitośnie. Attalos wezwał czołowych obywateli Lokrydy
i nakazał im wydać całe złoto. Pochłonięty bez reszty wyciska
niem pieniędzy z nieszczęsnych Lokrów azjatycki monarcha nie
przeczuwał, że zbliża się śmiertelne niebezpieczeństwo.
Filip nie odważył się wyruszyć na odsiecz Oreos, za późno
bowiem przysłał wieści Plator-zdrajca, a na morzu panowali
wrogowie. Gdy jednak usłyszał, że Rzymianie są pod Chalkis,
błyskawicznie dołączył do swej armii polowej w Skotussie
i poprowadził ją niewiarygodnie szybkim marszem na południe.
123
Macedońscy woje szli, a właściwie niemal biegli, przez
Elateję, schodząc do Fokidy. Po drodze przeszli przez Termo-
pile, bez trudu rozpędzając etolskich żołnierzy niedbale
strzegących tej strategicznej przełęczy. Według Liwiusza
(XVIII 7,1-3) armia królewska przebyła niemal 90 kilometrów
w jeden dzień, ale to prawie na pewno nieprawda. Wojska
starożytne, nawet bez taborów, nie były w stanie przemieszczać
się tak szybko. Filip gnał swych ludzi na złamanie karku,
bardzo pragnął bowiem zaskoczyć i pojmać lub zabić władcę
Pergamonu. I byłby dokonał tego, ale banda kreteńskich
żołnierzy najemnych w służbie Attalosa, wałęsających się
daleko od głównych sił w poszukiwaniu żywności, dostrzegła
przypadkowo macedońskie hufce. Ostrzeżony przez Kreteń-
czyków azjatycki monarcha w ostatniej chwili zdołał ze
swoimi uciec na okręty i jak niepyszny odpłynął do Oreos.
Filip przeklinał bogów i ludzi (Liv. XXVIII 7,8) „i bardzo
płakał nad sobą, że o mały włos, a byłby dostał w swe ręce
Attalosa" (Polyb. XI 7). Potem wrócił do Opus i gniewnie
wyłajał Lokrów, którzy zbyt pospiesznie poddali się wrogowi.
Potyczka pod Opus oznaczała jednak przełom w całej wojnie.
W Oreos Attalos dowiedział się, że jego królestwo najechał
Prusjas. Władca Bilynii nie przysłał wprawdzie Filipowi wojen
nych galer, lecz postanowił za to powiększyć swoje dzierżawy
kosztem Pergamonu. Prawdopodobnie Prusjasa do agresji
' podżegał Filip. Nie było to trudne, między Attalosem a władcą
Bitynii od dawna panowały napięte stosunki. Król Pergamonu
natychmiast powrócił do Azji, by bronić swego państwa (Liv.
XXVIII 7,10; Cass. Dio XVII 57-8; Zon. IX 11). Po utracie
potężnego sojusznika Rzymianie ograniczyli swą aktywność
w Helladzie. Cały ciężar wojny na lądzie znów spadł na barki
Etolów. Tak to Filip orężem i dyplomacją zdołał odwrócić
największe niebezpieczeństwo od swego królestwa.
Kiedy Attalos odpłynął, także prokonsul Galba wycofał swe
galery na Eginę. Filip zaś wojował w Grecji Środkowej. Z Opus
podążył na północny zachód do Thronion, miasta kontrolowane-
124
go przez Etolów, gdzie osiedlili się uchodźcy z Teb Fthiockich,
zdobytych w czasie wojny sprzymierzeńczej przez Filipa.
Thronion położone było w pobliżu miejsca, gdzie dziś znajduje
się wieś Pikraki. Macedończycy bez trudu wzięli Thronion
i pomaszerowali na południowy zachód przez góry, przypuszcza
lnie przez przełęcz Klisoura, gdzie obecnie wznosi się wspaniały
średniowieczny zamek Boudnitza. Ciągnęli szlakiem ponad
miejscem, gdzie dziś znajduje się miejscowość Mcndhenitsa.
Armia królewska zeszła następnie w dolinę Kefissosu i opanowa
ła miasta Tithronion i Drymiai, położone na północ od tej rzeki,
na pograniczu Lokrydy i Dorydy (Liv. XXVIII 7,9-13).
Jeśli wierzyć Pauzaniaszowi (X 33,3), Macedończykom nie
udało się natomiast utrzymać w Lilaii, mieście położonym
w pobliżu Kefissosu, gdzie zapewne były jeszcze jakieś
wojska pergameńskie (zachowała się inskrypcja z miejskim
dekretem na ich cześć). Obywatele Lilaii skrzyknęli się pod
wodzą niejakiego Patrona i, zapewne przy pomocy Pergameń-
czyków, wyrzucili precz załogę Filipa. Ale i tak Antygonida
stał się panem niemal całej krainy zwanej Lokrydą Epik-
nemidyjską, co znacznie ułatwiło mu komunikację z południem
Hellady, Etolom zaś utrudniło łączność z rzymską flotą.
Po tych sukcesach Filip powrócił do Elatei, gdzie spotkali
go posłowie z Egiptu i Rodos, jeszcze raz usiłujący skłonić
monarchę do zawarcia pokoju. Król usłyszał jednak, że
Machanidas, władca Sparty, zamierza podczas igrzysk olim
pijskich uderzyć na Achajów, ponieważ ci odebrali prze
wodnictwo tych igrzysk sprzymierzonym z Lacedemonem
Elejczykom
15
.
Prowadząc tylko konnicę i ruchliwych lekkozbrojnych król
Macedonii pospieszył z Elatei przez Beocję, Megarę, Korynt,
Flius i Fcneus. Był już w Herajon w Arkadii, gdy usłyszał, że
15
Liwiusz XXVIII 7,14 powiada, że Machanidas zamierzał najechać Elidę.
co jednak jest nieprawdopodobne, gdyż Elejczycy byli sprzymierzeńcami
Etolów i Spartan. Powyższa, interpretację wysunął już Walbank (Philip V....
s. 96).
125
Machanidas powrócił do Sparty. Filip podążył więc do Ajgion,
gdzie odbywało się właśnie zgromadzenie (synodos) Związku
Achajskiego. Co ważniejsze, król spodziewał się spotkać tam
flotę kartagińską, by z jej pomocą przepędzić wreszcie
Rzymian z greckich wód. Antygonida wezwał już swoją małą
eskadrę, która miała połączyć się z punickimi korabiami.
Macedońskie okręty, 7 pięciorzędowców i ponad 20 lertiboi,
śmiało przepłynęły pod samym nosem znacznie potężniejszej
rzymskiej floty i dotarły do Istmu Korynckiego.
Król zapewne rozkazał, by przeciągnięto je przez wąski
przesmyk do Zatoki Korynckiej, lecz jeszcze raz doznał
rozczarowania. Kartagińczycy pod wodzą Bomilkara, zapewne
wypełniającego instrukcje Hannibala, usiłującego pomóc królo
wi, rzeczywiście dopłynęli aż do wysp położonych w pobliżu
Ojniadaj. Przypuszczalnie tam Bomilkar usłyszał, że korabie
Attalosa i Sulpicjusza Galby opuściły Oreos. Obawiał się więc,
że jego okręty zostaną odcięte przez pergameńskie i rzymskie
galery w najwęższym miejscu Zatoki Korynckiej (Liv. XXVIII
7). Kartagiński admirał pożeglował więc ku wybrzeżom Akarna-
nii, a potem zawrócił do ojczyzny, by bronić Afryki przed
łupieskimi wypadami rzymskiej floty. W tym samym (208) roku
stary znajomy Filipa, były konsul Marek Waleriusz Lewinus, na
czele 100 okrętów zwyciężył eskadry punickie pod Klupeą
w Afryce. Po tej klęsce Kartagina niewielkie już miała szanse na
zwycięstwo w wojnie, zwłaszcza że pod naporem skoncentrowa
nych wielkich sił rzymskich Hannibal wycofał się do Bruttium,
czyli do samego palca italskiego buta. Flota punicka już nigdy
nie pojawiła się na greckich wodach.
Filip starannie ukrył gorzki zawód i przed zgromadzeniem
Achajów wygłosił gorące przemówienie. Podkreślał, że nigdy
nie zawiódł, że bił przeciwnika wszędzie tam, gdzie zdołał go
dopaść. „Trudno określić, czy z większą śmiałością prowadzi
on tę wojnę, czy nieprzyjaciel z większym tchórzostwem"
(Liv. XXVIII 8). Aby jeszcze bardziej zjednać sobie Achajów,
Filip obiecał im Heraję i Trifylię. Wdzięczni Achajowie
126
oddali królowi swoje korabie — 3 czterorzędowce i 3 dwu
rzędowce. Połączone floty macedońska i achajska pożegiowaty
przez Zatokę Antykiry i wysadziły żołnierzy w Erythraj,
niedaleko Euplion w Etolii. W tym rajdzie obok wojsk
królewskich uczestniczył również hufiec achajski, dowodzony
przez stratega 208 roku, Nikiasa. Sprzymierzeńcy spustoszyli
wzdłuż i wszerz etolskie dzierżawy, uprowadzając wielkie
stada bydła, podczas gdy mieszkańcy ratowali się ucieczką.
Łupy przewieziono okrętami do Ajgion. Następnie Filip odesłał
swoje wojska z Koryntu lądem do ojczyzny, a sam śmiało
wypłynął wraz z niewielką flotą z korynckiego portu Konch-
reaj, pożeglował wzdłuż wybrzeży Attyki, opłynął przylądek
Sunion, całkowicie lekceważąc flotę rzymską na Eginie, i dotarł
do Chalkis. Stamtąd poprowadził swe zapewne nieliczne
wojska i z łatwością odzyskał to, co Rzymianie pozostawili
z Oreos. Potem przez cieśninę Euripos popłynął do Demetrias.
Jak twierdzi Liwiusz (XXVIII), te niespodziewane sukcesy na
morzu tak ucieszyły Antygonidę, że rozkazał położyć w Kas-
sandrei stępki pod budowę 100 wojennych galer. Filip zro
zumiał wreszcie, że bez silnej floty nie pozbędzie się Rzymian
z Hellady. Nie był to jeszcze koniec trudów macedońskiego
króla. Jesienią 208 roku Filip poprowadził żołnierzy na północ,
by poskromić burzących się Majdów
l 6
.
Kampanie 207 i 206 roku trudno jest odtworzyć ze względu
na kłopoty z chronologią i ubóstwo źródeł. Macedońskim
szkutnikom nie udało się wykończyć okrętów w Kassandrei.
Jak się wydaje, w szkatule królestwa zabrakło środków na
budowę. Filip wypłynął jednak ze swą niewielką flotą i,
zapewne w kwietniu 207 roku. odebrał Etolom Zakynthos,
wyspę, która mogłaby stać się znakomitą bazą dla floty
16
Na temat działań zbrojnych w 208 roku: F. G e y e r . Philippos V, w:
Paul y-W i s s o w a, Realencycłopaedie der Classischen Alwnumwissenschafi
(RE),
1. XXV (1932), kol. 2304 i n; W a l b a n k , Philip V .... s. 93 i nn;
H a m m o n d . W a 1 b a n k, op. cit., s. 404 i n; L a z e n b y. op. cit., s. 164
i nn; Se i b e r t . op. cit., s. 373 i nn.
127
Kartagińczyków (Liv. XXXVI 31,11). Nieoczekiwanie Anty-
gonida sprzedał jednak tę wyspę, tak ważną i bogatą, Amynan-
drowi, władcy Athamanii, uzyskując w zamian tylko prawo
przemarszu przez jego królestwo. Z Athamanii trudno było
przedostać się do północnej Etolii. Królestwo Amynandra
przecinała bowiem rzeka Acheloos, rwąca przez głębokie
wąwozy niemal nie do przebycia. Poprzez Athamanię wiodła
jednak strategiczna droga z Tessalii na terytorium Ambrakii,
znakomicie obwarowanego i obsadzonego silną załogą miasta,
stanowiącego główny bastion systemu obronnego Etolii na
północnym zachodzie, którego w 219 roku Filip nie odważył
się zdobywać. Przypuszczalnie Antygonida wykorzystał poro
zumienie z Amynandrem, by znienacka zaatakować i zdobyć
Ambrakię. W każdym razie miasto to było w jego ręku
w następnym, tj. 206 roku (Appian. Mak. 3,1). Wypadając
z Ambrakii wojska macedońskie przypuszczalnie złupiły
bogatą dolinę rzeki Inachus (obecnie Sindekiniotikos) i poma
szerowały na wschód przez łatwą do przebycia przełęcz do
Tatarny, miejscowości położonej nad ważnym szlakiem,
przecinającym północną Etolię ze wschodu na zachód. Z Tatar
ny armia królewska podążyła, by złupić wyżyny Górnej Etolii,
zapewne region nad rzekami Agrafiotikos i Megdovas (Liv.
XXVI 31,11 ). Macedończycy zagarnęli obfitą zdobycz, głównie
stada bydła, które przegnano przez Ambrakię do Epiru.
Zdesperowani Etolowie latem 207 roku poprosili Rzymian
o pomoc. Po wycofaniu się Attalosa prokonsul Galba przez wiele
miesięcy pozostawał bezczynny na Eginie, nie chciał bowiem
narażać swych szczupłych sił na niepotrzebne straty. Teraz
jednak okręty rzymskie opuściły Eginę, opłynęły Peloponez
i zawinęły do swej bazy na Korkyrze. Galba zapewne nie
przejmował się zbytnio nieszczęściami etolskich sojuszników,
lecz został wezwany na Korkyrę przez senat ze względu na
dramatyczną sytuację w Italii. Oto Hazdrubal Barkida, na czele
silnej armii wyprowadzonej z Hiszpanii, przekroczył Alpy
i maszerował na południe, by połączyć się ze swym bratem
128
Hannibalem. Gdyby zamiar ten powiódł się, Kartagińczycy
mogliby jeszcze wygrać wielką wojnę. Lecz w końcu czerwca
207 Hazdrubal musiał nad rzeką Metaurus samotnie stanąć do
bitwy. Został pokonany i poległ, nie chcąc przeżyć klęski.
Hannibal, który za późno ruszył na spotkanie brata, ponownie
wycofał się do Bruttium. Ostateczne zwycięstwo Rzymu było
już tylko kwestią czasu.
W tej sytuacji Filip zaczął skłaniać się do zawarcia pokoju.
Ale także Etolowie mieli dosyć wojaczki. W czerwcu 207 roku
Machanidas ze Sparty, ich główny sojusznik na Peloponezie,
uderzył pod Mantineją na armię Związku Achajskiego, zrefor
mowaną i dowodzoną przez Filopojmena. Wojska lacedemońs-
kie zostały rozbite w puch, sam Machanidas położył głowę. Na
krwawym polu zostały zwłoki niemal 4 tysięcy spartańskich
żołnierzy. O batalii tej opowiedział Polybios (XI 11), tworząc
jeden z najlepszych opisów starożytnych bitew. Po śmierci
Machanidasa Filip nie musiał już wspomagać swych sojuszni
ków na Peloponezie. Etolowie stracili ducha. Kiedy, zgodnie ze
swym zwyczajem, odbywali jesienne zgromadzenie, przybyli
tam posłowie z państw neutralnych, Chios, Mitylene, Rodos,
Bizancjum, Egiptu, a także wysłannicy Amynandra z Athamanii,
jeszcze raz proponując zawarcie pokoju. Zachowała się mowa
Rodyjczyka Thrazykratesa, piętnującego przymierze Rzymian
z Etolami, które wydało Helladę na pastwę italskich barbarzyń
ców. Thrazykrates przepowiedział, że układ ten sprowadzi zgubę
na wszystkich Greków. „[...] Rzymianie, gdy tylko zrzucą
z siebie wojnę w Italii — a nastąpi to wkrótce, skoro Hannibal
już został zamknięty w ciasnym kawałku ziemi Bruttiów
— zwrócą swe wszystkie siły w kierunku Hellady, pozornie, by
nieść pomoc Etolom przeciw Filipowi, w rzeczywistości — żeby
całą Helladę podbić pod swe panowanie [...]" (Polyb. XI 4).
Argumenty te zrobiły wrażenie. Znużeni wojną obywatele
Etolii gotowi już byli zawrzeć pokój na warunkach status quo,
lecz nie dopuścił do tego przebiegły Galba. Prokonsul publicznie
oświadczył, iż nie jest upoważniony do rokowań, „potajemnie
129
napisał zaś do senatu, że leży w interesie Rzymian, by
Etolowie prowadzili wojnę z Filipem" (Appian. Mak. 3)
Senatorowie upomnieli więc etolskich przywódców, aby
dotrzymali warunków traktatu i nie szukali ugody z ma
cedońskim królem. Z Italii przybyła flota rzymska, mająca
na pokładach tysiąc konnych żołnierzy i 10 tysięcy pie
churów. Rzymianom chodziło o zablokowanie jedynej linii
komunikacyjnej między Kartaginą a obwarowanym w Brut-
tium Hannibalem, prowadzącej przez Ambrakię i wyspę
Zakynthos. Armia rzymska pod wodzą Galby odbiła więc
Ambrakię i oddała ją Etolom. Synowie Wilczycy nie mogli
grabić w tym mieście, należącym do sojusznika» a nie
chcieli bez łupów wrócić do ojczyzny. Flota rzymska
dokonała więc niespodziewanego rajdu na Dyme, achajskie
polis
położone na północnym wybrzeżu Peloponezu. Miasto
zostało zdobyte, złupione i obrócone w perzynę. Mieszkańców
Rzymianie sprzedali do niewoli i późną jesienią 207 roku
pożeglowali do domu (Liv. XXXII 21,28, 22,10; Paus.
VII 17,5). Obywateli Dyme wykupił później Filip, nie
szczędząc kosztów ani trudów, by wszystkich ich odnaleźć
i osiedlić w ruinach zburzonego miasta.
Król Makedonów rychło odbił Ambrakię (Appian. Mak.
3). Wczesnym latem 206 roku poprowadził z Ambrakii
armię na południe. Woje Filipa bezlitośnie zlupili środkową
Etolię, ponownie docierając aż do Thermon, gdzie zburzyli
świątynię Apollona i inne budynki, które w 217 roku
pozostawili nietknięte (Polyb. XI 7; Liv. XXXVI 31,11).
Antygonida postępował brutalnie, chciał bowiem jak naj
szybciej rzucić greckich przeciwników na kolana. Rzymianie,
którzy po klęsce Hazdrubala nie musieli już w Italii niczego
się lękać, mogli przecież w każdej chwili przerzucić wielkie
wojska na Bałkany
l 7
.
17
Przebieg kampanii 207/206 roku odtwarzam głównie na podstawie:
H a m m o n d , W a l b a n k . op. cit., s. 405 i nn. O działaniach Filipa
przeciwko Ambrakii milczy Liwiusz, wiemy o nich tylko z krótkiej i niejasnej
9 — Kynoskefalaj 197 p.n.e.
130
Etolów ogarnęła rozpacz. Nadaremnie błagali o pomoc
Rzymian. W 206 roku flota Republiki nie zjawiła się na
greckich wodach. Senatorowie najwidoczniej uznali, że wojna
w Helladzie nie ma już żadnego znaczenia. Jesienią Etolowie
i ich sojusznicy zrozumieli, że nie mogą już dłużej stawiać
czoła potędze Filipa. Posłowie państw neutralnych zorganizo
wali kolejną konferencję pokojową i „otwarcie wywodzili
długie skargi, że Filip i Etolowie, doprowadzając do poróż
nienia Greków, oddają ich w niewolę Rzymian" (Appian.
Mak. 3). Uczestniczący w zgromadzeniu prokonsul Galba
usiłował zabrać głos, lecz zebrani go zakrzyczeli, tupiąc,
gwiżdżąc i wrzeszcząc na całe gardło, że szczerą prawdę
mówią posłowie. Galba nie miał zresztą żadnych argumentów
— senat nie daï mu ni żołnierzy, ni wojennych galer. Jesienią
206 roku Etolowie, a zapewne także ich sprzymierzeńcy,
Elejczycy, Messeńczycy i Spartan ie, zawarli więc pokój
z Filipem i Symmachią Hellenów na warunkach, postawionych
przez macedońskiego króla (Liv. XXIX 12,1). Warunków
tych nie znamy, wydaje się jednak, że Etolowie stracili część
swych posiadłości nad Zatoką Maliakijską. Był to ostatni
pokój, jaki Hellenowie sami zawarli między sobą, bez rzyms
kiego „pośrednictwa", czyli praktycznie dyktatu.
Filip pozostawał w stanie wojny z Rzymem i z Attalosem
pergameńskim, miał jednak w Grecji wolne ręce. Wiedzieli
o tym Kartagińczyey, nad których głowami unosiło się już
widmo klęski. W 205 roku wysłali więc poselstwo do swego
sprzymierzeńca Filipa. Według Liwiusza (XXXIX 4,4) legaci
proponowali macedońskiemu monarsze 200 talentów, jeśli
relacji Appiana. Być może król macedoński nie zdobył jednak Ambrakii.
gdyż było to miasto potężne, bardzo trudne do opanowania. W 189 roku
podczas wojny z Antiochem Wielkim Rzymianie musieli długo oblegać
zaciekle bronioną przez Etolów Ambrakię i weszli w jej posiadanie dopiero
na mocy układu pokojowego. Niewykluczone jest więc, że Filip poprzez
Athamanię zaatakował bezpośrednio Htolię. Por.: W a I b a n k. A Historical,..,
s. 278, S e i be r t, op. cii., s. 398. który uważa, że Filip wdarł się do północnej
Etolii, przemaszerowawszy wzdłuż rzeki Acheloos.
131
dokona inwazji na Italię lub Sycylię. Bardziej prawdopodobne
jest jednak, że Punijczycy ofiarowali królowi złoto, aby ten nadal
wojował z Rzymianami na Bałkanach. W 205 roku, po rzezi nad
Metaurusem, nikt rozsądny nie mógł się spodziewać, że Filip
przeprawi się do Italii, o Sycylii nie wspominając
1S
.
Hannibal wciąż jednak trzymał się w Bruttium, a Publiusz
Korneliusz Scypion, zwany później Afrykańskim, przygotowy
wał wielką wyprawę do Afryki, która, jak wszyscy nad Tybrem
mieli nadzieję, zakończy wreszcie konflikt z Kartaginą. W tej
sytuacji Roma nie mogła sobie pozwolić na wysłanie silnej armii
na Bałkany. Wiosną 205 roku w Epidamnos wylądował Publiusz
Semproniusz Tutidanus, nowy wódz rzymski z władzą prokonsu-
larną (imperium pro consule), który jednak konsulem nie był
i tylko w roku 213/212 sprawował preturę — podczas II wojny
punickiej senat często wyznaczał dowódców w nadzwyczajnym
trybie. Semproniusz miał 35 pięciorzędowców, 10 tysięcy
piechurów i tysiąc kawalerzystów. Tak szczupłe hufce nie mogły
mierzyć się z potęgą macedońskiego króla. Prokonsul zamierzał
więc podjudzić przeciw Filipowi Etolów lub też na honorowych
warunkach zawrzeć pokój. Z pewnością takich instrukcji udzielili
mu senatorowie.
Tutidanus wysłał najpierw 15 okrętów pod dowództwem
legata Laertoriusa ku etolskim brzegom, sam zaś podburzył do
rebelii Parthinów i obiegł Dimale, iliryjską twierdzę, zdobytą
przez Filipa w 213 roku. Semproniusz Tutidanus zamierzał
opanować szlak, umożliwiający lądową łączność między
Apollonia a Epidamnos nawet wtedy, gdy na skutek wiosen
nych roztopów lub ulewnych deszczów zalana jest nadbrzeżna
równina. Antygonida pospieszył jednak z armią na odsiecz
i zaczął pustoszyć terytorium Apollonii. Wódz rzymski musiał
zwinąć oblężenie Dimale. Podążył do Apollonii i zamknął się
w jej murach, nie ośmieliwszy się przyjąć bitwy z Filipem.
Tutidanus czekał na odpowiedź Etolów. Ale etolscy górale
byli rozżaleni na Republikę, która w poprzednim roku nie
18
La zen by, op. cii., s. 195 i n; Huss, op. cil., s. 290.
132
przysłała im żadnej pomocy, nie zamierzali też przelewać
krwi za rzymską Ilirię. Legat Laetorius nie zdołał skłonić ich
do złamania traktatu pokojowego z Antygonidą. Z 11 tysiącami
żołnierzy Tutidanus nie był zaś w stanie samodzielnie prowa
dzić wojny. Także król macedoński wiedział, że nie zdobędzie
potężnie obwarowanych miast protektoratu bez silnej floty.
Lekkie łodzie, jakie być może jeszcze miał w Lissos, nie
mogły mierzyć się z ogromnymi pięciorzędowcami prokonsula.
Tę patową sytuację pomogli rozwiązać Epiroci, nominalnie
członkowie Symmachii Helleńskiej i sprzymierzeńcy Filipa,
którzy jednak podczas wojny siedzieli jak mysz pod miotłą,
bojąc się rzymskich najazdów. Mogli więc uchodzić za
neutralnych w konflikcie. Epiroci chcieli jak najszybciej
doprowadzić do pokoju, w czasie wojny nie mogli bowiem
prowadzić zyskownego handlu z Italią. Skwapliwie zapropo
nowali więc swą mediację, przyjętą przez obie strony. Do
rokowań doszło w stolicy Związku Epirockiego. Fojnike.
Uczesniczyli w nich, obok Filipa i prokonsula Tutidanusa,
także Amynander, król Athamanii, urzędnicy Związku Epiroc
kiego i sąsiedniej Akarnanii. Uzgodniono zawarcie powszech
nego pokoju, połączonego ze swego rodzaju paktem o nieag
resji, na tych warunkach, że Rzymianie dostaną terytorium
Parthinów, Dimale oraz Bargullum i Eugenium, dwa miasta
skądinąd nieznane, ale jak się wydaje, zabezpieczające lądowe
połączenie między Apollonia a Epidamnos. Król Makedonów
zatrzyma natomiast Atintanię (Liv. XXIX 12,11-16). Przypusz
czalnie Rzym uznał również prawa Filipa do terytoriów
zdobytych przez króla w 213 i 212 roku, a więc do Lissos i do
regionu Skodry. Posiadanie Atintanii zapewniło Macedonii
bezpośredni dostęp do tych krain. Królestwo Filipa stało się
teraz sąsiadem rzymskiego protektoratu. Utrzymując Skodrę
i Lissos Antygonidą zdołał wbić klin między dzierżawy
Rzymian w Ilirii a terytorium ich iliryjskiego sojusznika,
Pleuratosa. Miało to stać się źródłem przyszłych konfliktów
z Republiką.
133
Jako sprzymierzeńcy Rzymian zapisani zostali w traktacie
Attalos król Pergamonu i Pleuratos, władca Ardiajów (Sker-
dilajdas zapewne już nie żył). Wśród sygnatariuszy układu po
stronie rzymskiej Liwiusz wymienia również Elejczyków,
Messeńczyków, spartańskiego samowładcę Nabisa, jak również
lud Aten oraz Troję. Lista ta budzi kontrowersje wśród
badaczy. Niektórzy współcześni historycy uważają, że tylko
Attalos i Pleuratos przystąpili do pokoju w Fojnike. Elida,
Messenia i Sparta pogodziły się przecież z Filipem już w 206
roku
19
. Nie ulega wątpliwości, że Troja i Ateny w traktacie
z Fojnike się nie znalazły. Poleis te „dopisali" znacznie
później do układu będący źródłem Liwiusza annaliści rzymscy.
Troja przecież była kolebką rzymskiego narodu, Ateny zaś
— najsławniejszym grodem Hellady. Annalista-fałszerz chciał
dowieść, że Kwiryci zawsze troszczyli się o llion, miasto
swoich przodków, i od dawna byli w znakomitych stosunkach
z Atenami. Wydaje się jednak, że Elida, Messenia i Sparta
rzeczywiście były sygnatariuszami traktatu w Fojnike. Państwa
te ponowne zawarcie pokoju nic nie kosztowało, wręcz
przeciwnie — wzmocniło to prestiż tych słabych poleis.
Rzymianie zaś dopisali je do traktatu, pragnąc podkreślić, że
wciąż mają w Grecji wiernych sojuszników i przyjaciół.
Uwzględnienie przez Tutidanusa w traktacie tych trzech
państw peloponeskich świadczy, iż nadtybrzańska Republika
miała wobec Filipa wyraźnie złe zamiary na przyszłość.
Rzymianie często zawierali przymierza z największymi
mąciwodami w regionie, aby później mieć pretekst do
prowadzenia tam „wojny sprawiedliwej". Senatorom nie
trudno było przewidzieć, że mąciwoda, tj. agresywne państwo
czy lud, prędzej czy później rozpęta jakąś wojenkę. Wtedy
Roma z okrzykiem świętego oburzenia: „Biją naszych
19
Tak H a m m o n d , W a l b a n k , op. cit., s. 409; podobnie Walbank,
Philip
V.... s. 103 i przyp. 6. Sei bert. op. cit., s. 423 sądzi natomiast, że
Elida, Messenia i Sparta rzeczywiście wymienione zostały w traktacie
z Fojnike jako sprzymierzeńcy Rzymu.
134
sprzymierzeńców!", wyśle konsula z wojskiem na pomoc
rozbójniczemu aliantowi, rzekomo w obronie swego honoru
i swojej fides (wierności wobec sprzymierzeńców), w rzeczy
wistości, by zdobywać, mordować i łupić. Prokonsul Tutida-
nus musiał wiedzieć, że przyjęcie do „przyjaźni" Elidy,
Messenii i Sparty może rychło stworzyć okazję do zbrojnej
interwencji Rzymu w sprawy greckie
20
.
Jako sprzymierzeńcy Filipa do traktatu z Fojnike przystąpili
Prusjas, król Bitynii, a także Achajowie, Tessalowie, Beoci,
Akarnanowie i Epiroei, oraz prawdopodobnie (Liwiusz pomija
ich chyba przez pomyłkę) Fokejczycy, Eubejczycy i Lokrowic
Epiknemidyjscy. Zawierając pokój król Macedonii złamał układ
z Hannibalem, na swe usprawiedliwienie mógł wszakże powie
dzieć, że Kartagina nie udzieliła mu żadnej poważnej pomocy.
Długoletnia wojna dobiegła kresu. Rozległe połacie Hellady
leżały spustoszone, z wielu kwitnących miast pozostały ruiny.
Filip jednak potrafił stawić czoło swoim wrogom. Okazał się
dobrym strategiem, błyskawiczne marsze armii królewskiej
zasługują na najwyższy podziw. Król Makedonów nie odniósł
decydującego zwycięstwa, gdyż nie miał silnej floty, która
mogłaby przepędzić rzymskie okręty z greckich wód. Zasoby
państwa Antygonidów nie pozwalały na utrzymywanie licznych
wojennych korabi. Stąd też wodzowie rzymscy wraz z At
talosem panowali na morzu, bez przeszkód wysadzali żołnierzy
na ląd, uderzali według swojego uznania.
Król z pewnością liczył na pomoc punicką. Oczywiście dla
Kartagińczyków wojna w Grecji miała niewielkie znaczenie.
Admirał Bomilkar nie chciał narażać swej floty na bitwę na
wodach Hellady. Za swe główne zadanie uważał obronę
ojczystych brzegów, stąd też niemrawo przebijał się do Filipa.
Ale przecież po ostatecznej klęsce Kartagińczycy musieli i tak
' O tej taktyce Rzymian: H a r r i s , op. cit., s. 34 i n, s. 189 i n, 207 i n.
Takimi sprzymierzeńcami-mącicielami byli np. Mamerlynowie z Messany na
Sycylii i Sagunt w Hiszpanii. Pod pozorem ich obrony Rzym rozpęta! I i II
wojnę punicką.
135
wydać niemal całą flotę — podobno aż 500 okrętów wojennych
(Liv. XXX 43,12), którą Rzymianie spalili na oczach skamie
niałych ze zgrozy mieszkańców Karl Hadaszt. Czyż nie lepiej
było wcześniej użyć tych galer w bitwie? Gdyby Bomilkar
pokonał niezbyt przecież liczną eskadrę rzymską na greckich
wodach i zapewnił stałą łączność między Hannibalem a Fili
pem, umożliwiając królowi Macedonii przeprawienie się do
Italii bez obaw, że zostanie odcięty od ojczyzny, wojna
mogłaby potoczyć się inaczej.
Tadeusz Wałek-Czernecki jak zwykle nie pozostawia na
Filipie suchej nitki, stwierdzając, że król powinien przemknąć się
wraz z silnym wojskiem — 40- albo nawet 50-tysięcznym — do
Italii, nawet gdy przeciwnik panował na morzu
2 1
. Teoretycznie
takie przedsięwzięcie mogło się udać — floty starożytne, także
rzymska, nie były zdolne do trwałej i skutecznej blokady czy
obrony wybrzeży. Tylko że Antygonida musiałby nie tylko
przeprawić się za Adriatyk, ale także zachować możliwość
powrotu w dowolnie wybranej chwili. Gdyby bowiem utknął
w Italii wraz z wielką armią, jego ogołocone z wojów królestwo
rozszarpaliby Etolowie, Dardanowie i Pergameńczycy
22
.
Filip i bez pomocy kartagińskiej usunął Rzymian z Grecji
(z wyjątkiem Korkyry), niektórzy historycy ocenili więc
pokój w Fojnike jako triumf macedońskiego króla
2 3
. Za
prawdziwego triumfatora należy wszakże uznać Republikę
znad Tybru. Rzymianie przy minimalnym nakładzie sił zdołali
zatrzymać Filipa z dala od Italii. Konflikt z bałkańskim
mocarstwem, jakim była Macedonia, w nieznacznym tylko
stopniu utrudnił Romie morderczą wojnę z Kartaginą. Na
mocy pokoju w Fojnike Rzymianie zachowali też najwa
żniejsze bazy morskie swojego protektoratu — Korkyrę,
71
W a l e k-C z e r n e c k i. op. cit., s. 73.
22
O negatywnej roli Borni Ikara i nieudolności floty punickiej: L a n c e 1,
op. cit.,
s. 222; Sei bert. op. cit., s. 487; B a g n a i l , op. cit., s. 280;
L a z e n b y, op. cit.. s. 231.
:1
W a 1 b a n k, Philip V.... s. 104.
136
Epidamnos, Apollonię i Orikon, tak że w przyszłości mogli
bez przeszkód przerzucać wojska na Bałkany. Senat znakomi
cie wykorzystywał waśnie między państwami greckimi, wy
grywając Hellenów przeciwko sobie. Główny ciężar walk na
lądzie musieli wziąć na siebie Etolowie, podczas gdy żoł
nierze rzymscy radośnie łupili greckie pola i słabo bronione
osady. Zawierając pokój w Fojnike król Makedonów popełnił
największą pomyłkę swego życia. Uważał układ z Rzymiana
mi za trwały podział stref wpływów i solidny kompromis
dotyczący interesów obu państw, który zapewni na wiele lat
trwały pokój. Potomnym zawsze łatwiej jest udzielać rad,
dysponują bowiem wiedzą o tym, co stało się później.
Niemniej jednak stwierdzić wypada, że Filip (podobnie jak
wielu jego współczesnych) okazał się politycznym krótko
widzem — nie rozumiał charakteru rzymskiej Republiki,
uważał ją za „zwykłe" państwo, z którym można dobić targu
i na w miarę równorzędnych zasadach ułożyć stosunki. Miasto
Wilczycy było wszakże agresywnym „potworem", walczącym
tak długo, aż upokorzony wróg nie padnie na kolana
24
.
Republika zawarła pokój z Macedonią, by mieć wolne ręce
do ostatecznej rozprawy z Kartaginą. Senatorowie nie zapom
nieli jednak, że Filip usiłował Romie, ciężko rannej w bitwie
pod Kannami, zdradziecko wbić sztylet w plecy. Traktowali
pokój zawarty w Fojnike jak krótkotrwały rozejm i tylko
czekali na okazję do odwetu
25
. Jak wyraźnie pisze Justinus
(XXIX 4), Rzymianie „zadowolili się tym, że wojna z Mace
donią została na razie odłożona". Antygonida powinien był
więc raczej kontynuować zmagania z Rzymem w 205 roku,
-
4
Prawdziwej natur)' Rzymu długo nie rozumiał także Hannibal, który po
Kannach wysiał posłów nad Tyber w nadziei, że senatorowie zdecydują się
na pokój. Później Hannibal na próżno ostrzegał Antiocha Wielkiego, władcę
imperium Sclcukidów, że Rzymianie podażą za nim do Azji i będą walczyć
aż do zwycięstwa.
25
H a m m o n d. op. cit., s. 311. Por.: H e f t n c r. op. cit.. s. 299. O pokoju
w Fojnike także: E r r i ng t o n , oß. cit., s. 176; H a m m o n d , W a l b a n k ,
op. cit.,
s. 409; B e n g t s o n . op. cit., s. 261.
137
kiedy Etolowic w Grecji byli pokonani, gdy Hannibal z armią
trzymał się jeszcze w południowej Italii, jego brat, Mago,
zaciągał zaś do swych hufców Galów i Ligurów w Italii
północnej, gdy Scypio nie wylądował jeszcze w Afryce,
a Kartagina miała wciąż dość sił, by wydać legionom kilka
wielkich bitew. Tylko w ścisłej współpracy z Punijczykami
Filip miał jeszcze jakieś (niewielkie zresztą) szanse na
powstrzymanie rzymskiej ekspansji. Zdecydował się jednak
na pokój. W rezultacie Rzymianie rozprawili się z Kartaginą
i zaledwie w pięć lat po Fojnikc Filip musiał stawić czoło
potędze italskiej i jej greckim aliantom samotnie, bez znaczą
cych sojuszników i bez widoków na zwycięstwo. Wiele
prawdy jest więc w słowach Tadeusza Wałka-Czerneckiego:
„Odstępstwo Filipa (od Kartaginy) zadecydowało o wyniku II
wojny punickiej. Zaślepiony żądzą doraźnych korzyści król
macedoński nie rozumiał, że przez swe postępowanie przypie
czętował los swego państwa"
26
.
W a I e k-C z e r n e c k i. op. cit.. s. 93.
EGEJSKIE MIRAŻE
Po uładzeniu się z Rzymem Filip miał wreszcie okazję, by
rozprawić się ze śmiertelnymi wrogami swego królestwa
— Dardanami. Najechał kraj tych barbarzyńców i rozbił w puch
ich zastępy. Podobno aż 10 tysięcy dardańskicłi wojowników
zostało na placu boju. Doznawszy tak druzgoczącej klęski
Dardanowie siedzieli spokojnie aż do czasu, gdy rozpoczęła się
kolejna wojna między Macedonią a Rzymem. Wkrótce potem
Filip kazał stracić pięciu znakomitych Macedończyków (Diod.
XXVIII 2). Nie wiadomo, co było przyczyną królewskiego
gniewu. Być może dygnitarze zapłacili głową, w 209 roku
bowiem popierali potajemnie pretendenta do macedońskiego
tronu, Aeroposa, sprzymierzonego z Dardanami. Podobno do
śmierci pięciu dygnitarzy przyczynił się niejaki Heraklejdes
z Tarentu, który wkradł się w łaski monarchy i został jego
czołowym doradcą. Według Polybiosa (XIII 4, XVIII 54) to
Heraklejdes rozniecał w Filipie brutalność i okrucieństwo, które
doprowadziły królestwo Makedonów do zguby. Achajski dzie-
jopis kreśli mroczny portret Heraklejdesa, zdrajcy i pochlebcy,
który „pochodził z Tarentu, ale [...], z niskich warstw rzemieś
lniczych i celował we wszelkiej nikczemności i zuchwałości.
Przede wszystkim więc we wczesnej młodości wystawiał swe
ciało na nierząd. Następnie posiadł bystry umysł i pamięć,
139
i przez to ludzi niskiego pochodzenia zastrasza! swą zuchwałoś
cią, a wysoko postawionym umiał świetnie schlebiać". Herak-
lejdcs początkowo usiłował wydać swe ojczyste miasto w ręce
Rzymian, a potem knuł, by lakże Rzymian zdradzić. Zdemas
kowany, zbiegł na dwór Filipa i zdobył zaufanie króla.
Te opowieści Polybiosa należy traktować z dystansem.
Heraklejdes był bezwzględnym, ale zdolnym i śmiałym dowód
cą. Król uznał, że taki mąż pomoże mu urzeczywistnić kolejne
ambitne plany. Zawierając pokój w Fojnike Filip miał 33 lata.
W tym wieku Aleksander Wielki był już panem ogromnego
imperium, sięgającego od Pełli po granice Indii. Antygonida
zdobył natomiast tylko skrawki iliryjskich ziem i musiał toczyć
długie, wyczerpujące „mysie wojny" w Helladzie, dające
niewiele łupów i jeszcze mniej sławy. Filip uznał, że po zawarciu
pokoju z Rzymianami przyszedł wreszcie czas na prawdziwe
podboje — tym razem na Wschodzie, w basenie Morza
Egejskiego. Król Makedonów zamierzał uzyskać panowanie
w tym regionie kosztem Rodos, Attalosa z Pcrgamonu, egipskie
go państwa Lagidów oraz zachowujących mniejszy lub większy
stopień niezależności greckich poteis. Filip tak spieszył się do
nowych zdobyczy, że zapomniał o groźbie ze strony Rzymian.
rozprawiających się właśnie z Kartaginą. Według Liwiusza
(XXX 26,3 i XXX 23,5) w końcu 203 roku Antygonida posłał
wprawdzie Punijczykom posiłki do Afryki — 4 tysiące żołnierzy
pod wodzą Sopatrosa. Ta legio Macédonien (legion macedoński)
wzięła później jakoby udział w bitwie pod Zamą (202 rok), która
zadecydowała o klęsce Kartaginy w całej wojnie. Opowieść ta
wszakże prawie na pewno jest nieprawdziwa. O Macedończy
kach pod Zamą milczy Polybios, także u Liwiusza odgrywają oni
rolę statystów. Przypuszczalnie cała ta sprawa jest wymysłem
rzymskiej propagandy, skierowanej przeciw Filipowi. Możliwe
jednak, że przed bitwą pod Zamą Hannibal zaciągnął najemni
ków w Grecji i Macedonii.
Wydawało się, że sytuacja sprzyja egejskim zdobyczom.
Równowaga sił na hellenistycznym Wschodzie, która ukształto-
140
wała się w III wieku, zawsze płynna, ale przecież stabilna,
została nagle zagrożona przez agresywne zapędy dwóch ambit
nych monarchów, Filipa i Antiocha, władcę rozległego państwa
Seleukidów (panował w latach 223-187 p.n.e.). Antioch hył
rówieśnikiem Filipa, tak jak on spragnionym podbojów i sławy.
W 217 roku Seleukida podjął wyprawę na Egipt, chcąc odebrać
Lagidom Celesyrię i Palestynę, doznał jednak ciężkiej klęski pod
Rafią. Wtedy Antioch zwrócił się ku innym zadaniom — usiło
wał skonsolidować rozpadające się imperium swoich przodków.
Podjął wielką wyprawę w głąb Azji, by ponownie podporządko
wać sobie Baktrię i inne „górne satrapie". Wojował przez 7 lat,
docierając aż do północnego Pendżabu. Wrócił w 205 roku
okryty chwałą wybitnego wodza. Grecy (z dużą przesadą) sławili
Antiocha jako nowego Aleksandra i Wielkiego Króla. „Nowy
Aleksander" kipiał energią i żądzą czynu. Na Wschodzie zdobył
ogromne bogactwa i stada słoni bojowych. Armia Seleukidy była
liczna, a jego skarbiec — wypełniony po brzegi. Antioch chciał
wziąć odwet za Rafię i był pewien, że dopisze mu szczęście.
Ptolemajos IV, zwycięzca spod Rafii, zmarł bowiem w 205 roku.
Jego syn, Ptolemajos V Epifanes, był zaledwie 6-letnim
dzieckiem, które szybko stało się marionetką w rękach rywalizu
jących o wpływy klik dworskich. Imperium Lagidów, przez
dziesięciolecia ostoja stabilności w niespokojnym hellenistycz
nym świecie, zaczęło z niewiarygodną szybkością pogrążać się
w chaosie.
Sytuację tę postanowili wykorzystać Filip i Antioch. Anty-
gonida wciąż nie miał środków, by wykończyć kadłuby 100
okrętów, których budowę rozpoczęto w 208 w Kassandrei,
a wiedział, że bez floty nie ma co marzyć o egejskich zdobyczach.
Wysłał więc na morze eskadrę 20 korabi pod wodzą Etolczyka
Dikajarchosa. Ten udawał „niezależnego pirata", w rzeczywistości
jednak łupił, rabował i odbierał złoto mieszkańcom Cyklad oraz
miast Troady na rzecz króla Filipa. Według Polybiosa (XVIII 54)
ów Dikajarchos był szalonym wrogiem bóstw olimpijskich
i ludzi, „bo gdzie tylko zatrzymał się z flotą, budował dwa
141
ołtarze; jeden bezbożności, a drugi bezprawia, składał na nich
ofiary, padał przed nimi na twarz [...]" Etolski korsarz na
zlecenie króla wspierał też Kreteńczyków wojujących z Rodos.
Być może to Filip potajemnie podjudził ich do tego konfliktu
jako przewodniczący Związku Kreteńskiego (Polyb. XVIII 4,2;
Diod. XXVII 3). Mieszkańcy Krety z zamiłowaniem uprawiali
piractwo, natomiast żyjący z handlu Rodyjczycy tępili morskich
zbójów — łatwo było więc o powód do wojny. Filip wiedział,
że wytrawni żeglarze, jakimi byli Rodyjczycy, mogą stać się jego
groźnymi nieprzyjaciółmi, w tajemnicy zlecił więc Heraklcjdesowi
z Tarentu przygotowanie planów zniszczenia floty rodyjskiej.
Tarentyjczyk zuchwale przybył na Rodos, udając, że zbiegł od
Filipa. Zdołał pozyskać zaufanie rodyjskich prytanów, pokazując
im list, w którym Filip obiecywał Kreteńczykom pomoc przeciw
ko Rodos. W sprzyjającym momencie Heraklejdes podpalił
jednak doki w rodyjskim porcie i tyle go widziano. Trzynaście
korabi poszło z dymem, ale Rodyjczycy nie mieli żadnych
dowodów, że to Filip zorganizował ten zamach '.
W 204 lub wiosną 203 roku na dwór w Pełli przybyło
poselstwo z Aleksandrii, prosząc o rękę córki Filipa dla króla
Ptolemajosa Epifanesa. Egipscy notable mieli nadzieję pozys
kać Antygonidę jako sojusznika przeciw Antiochowi. Filip nie
zamierzał jednak dobywać oręża w obronie egipskiej Celesyrii.
Zwlekał z odpowiedzią, usiłując jak najdłużej zachować
z Aleksandrią dobre stosunki. Zimą 203/202 roku król Make-
donów zawarł w końcu supertajny układ z... Antiochem
— swoistą umowę dwóch opryszków, dotyczącą rozbioru
imperium Lagidów (Polyb. III 2,8 i XV 20, por. Appian. Mak.
4, Liv. XXXI 14,5) Szczegóły tego traktatu nie były znane
współczesnym, przypuszczalnie Antioch zastrzegł dla siebie
Syrię, Fenicję i Palestynę, natomiast Filip zamierzał zagarnąć
Samos (egipską bazę na Morzu Egejskim), Karię, gdzie w 227
1
Na ten temat: W a 1 b a n k, Philip V.... s. III; Wal ban k,A Historical
.... s. 416 i nn; Hammond, Walbank. op. cif., s. 411. Być może niektóre
z tych oskarżeń pod adresem Filipa nie sa. prawdziwe.
142
roku wojował Antygonos Doson, oraz być może inne posiadłości
Lagidów w Azji Mniejszej i na północnych wybrzeżach
Morza Egejskiego. Samego Egiptu sprzymierzeni monarchowie
zapewne nie zamierzali zdobywać. Traktat ten doczekał się
ostrych ocen jako akt „bezwstydnego" imperializmu, Filip
jednak działał rozumnie — wybrał silniejszego sojusznika,
który przyniesie większe korzyści. Antygonida zamierzał działać
tylko na terytoriach, które go interesowały. Nie śniło mu się
wysyłanie wojsk do Celesyrii, o Egipcie nie wspominając
2
.
Współcześni badacze przychylni Filipowi podkreślają, że
władca ten musiał czynić podboje na Morzu Egejskim ze
względów bezpieczeństwa. Rzymianie już raz pojawili się na
tych wodach w sojuszu z flotą Pergamonu. Król musiał wiedzieć,
że jeśli rzymskie eskadry powrócą, z łatwością zablokują szlak
z Morza Czarnego przez Hellespont, którym przewożono zboże
do Macedonii i Hellady. Okręty nadlybrzańskiej Republiki
mogłyby też wspomagać swe wojska lądowe w Beocji i w Tessa-
lii. Antygonida musiał temu zapobiec, zdobywając panowanie na
Morzu Egejskim i unicestwiając floty potencjalnych sojuszników
Miasta Wilczycy. Gdyby zdołał zrealizować swe plany, potrafił
by obronić niezależność państw greckich przed Antiochem
i Rzymem
3
. W rzeczywistości Filip nie przejmował się zbytnio
Rzymianami. Chodziło mu przede wszystkim o zdobycze,
o hegemonię, o wydarcie ziem Lagidom.
Wiosną 202 roku Antioch najechał Celesyrię. Także Filip
rozpoczął działania wojenne, na razie unikając otwartego
Na lemat traktaiu Aniiocha L Filipem: Walbank Philip V .... s. 113,
Hammond, Walbank. op. cii., s. 412; Walbank, A Historical ....
s. 471 i nn; Erring ton. op. cit.. s. 178; Wipszycka. Op, cit.. s. 259;
J. W o l s k i . Dzieje i upadek imperium Seleucydów. Kraków 1999. s. 81;
E. S. G r u en, The Hellenistic Word ami the Coming of Rome. Berkeley 1984.
s. 387 i n. który analizuje poglądy historyków, uważających, że tajny traktat
w rzeczywistości nie istniał.
H a m m o n d, W a I b a n k. op. cit., s. 412; H a m m o n d , op. cit., s. 313.
Errington (op. cit.. s. 180) uważa, że posunięcia Filipa były formą obrony
przed „chciwym, starym Attalosem z Pergamonu".
143
konfliktu z Aleksandrią. Zamierzał opanować strategiczne poleis
nad Hellespontem i Bosforem, należące do Związku Etolskiego,
w których rezydowali ctolscy strategowie. Niewątpliwie grożąc
użyciem siły zmusił do uległości Lizymachcję na Chersonezie
Trackim i Chalkedon, leżący na wybrzeżu Azji Mniejszej
u wejścia do Bosforu. Miasta te usunęły etolskich strategów,
przyjęły macedońskie garnizony i zawarły z Filipem „traktat
o przyjaźni i przymierzu". Tym samym stały się praktycznie
częścią królestwa Antygonidów. Na podobnych warunkach
monarcha podporządkował sobie również Perynt. Operacje te
Filip prowadził w przymierzu ze swym szwagrem, królem
Bitynii Pnisjasem. Obaj władcy poprowadzili następnie wojska
pod Kios, greckie polis w Bitynii, również mające etolskiego
gubernatora, lecz rozdzierane przez wewnętrzne s wary. Kiańczy-
cy nie chcieli się poddać, toteż ich miasto zostało oblężone.
Walki trwały jeszcze, gdy do obozu Filipa i Prusjasa przybyli
posłowie Rodos i innych państw neutralnych, proponując
pokojowe rozwiązanie sporu. Antygonida udał, że się zgadza,
wysłał nawet posłów na Rodos, którzy zapewniali, że Kios
będzie oszczędzone. W tym czasie wojska dwóch królów
zdobyły i obróciły w perzynę nieszczęsne miasto. Mieszkańców
Kios Filip sprzedał do niewoli, zagarnął też wszelkie łupy, a to,
co z miasta pozostało, przekazał lekko rozczarowanemu Prusja-
sowi, który też liczył na zdobycz (Polyb. XV 21-22). Nieco
później podobny los Antygonida zgotował sąsiedniemu miastu
Myrlea, którego terytorium przejął król Bitynii.
Obaj monarchowie wzorowali się na niesławnym rzymsko-
-etolskim sojuszu — Filip zagarniał jeńców i łupy, ziemię
i mury zostawiając Prusjasowi. Ta niesłychana brutalność
w rzymskim stylu wzbudziła oburzenie wśród Hellenów. Filip
tłumaczył się później, że to nie była jego wojna, lecz Prusjasa,
któremu tylko niósł pomoc, zobowiązany do tego sojuszem.
Powracając do ojczyzny, król Makedonów popełnił wszakże
jeszcze jedną podłość, tym razem na własny rachunek.
Postanowił zagarnąć Tazos, dużą i bogatą wyspę, położoną
144
strategicznie u macedońskich i irackich wybrzeży. Mieszkańcy
niezależnej polis Tazos zgodzili się przyjąć macedoński
garnizon pod dowództwem Metrodorosa, jeśli ich autonomia
zostanie zachowana. Ledwie jednak żołnierze królewscy
znaleźli się w murach Tazos, Filip bez skrupułów kazał
sprzedać mieszkańców w niewolę (Polyb. XV 24, Liv. XXIII
30,3). Trudno wytłumaczyć taką bezmyślną brutalność. Anty-
gonida usiłował zapewne rzucić postrach na potencjalnych
przeciwników. Wy wołał jednak gniew Greków, którzy zaczęli
powoli dochodzić do wniosku, że wiarołomny rabuś i krzywo-
przysięzca Filip nie jest godzien, by stać na czele Helleńskiej
Symmachii.
Czy Rzymianie już wtedy planowali wojnę odwetową z Anty-
gonidą? Liwiusz (XXX 26,2-4) podaje, że w końcu roku
konsularnego 203/202 do Pełli udało się rzymskie poselstwo,
prowadzone przez Terencjusza Warrona, tego samego, który
przegrał bitwę pod Kannami. Legaci zaprotestowali przeciwko
łamaniu przez Filipa warunków pokoju w Fojnike i gnębieniu
rzymskich sprzymierzeńców, zapewne w Ilirii'
4
.
W 202 roku Etolowie, oburzeni na króla Makedonów, który
zajął sprzymierzone z nimi poleis nad Hellespontem, wysłali
poselstwo nad Tyber, namawiając Rzymian do wojny z Fili
pem. Senat jednak dał legatom ostrą odprawę: „Po cóż
przychodzicie do nas, Etolowie, skoroście z Filipem zawarli
pokój bez naszego upoważnienia?" (Liv. XXXI 29). Nie
oznacza to, że w tym czasie patres wykluczali zbrojną
rozprawę z Macedonią. ..Majestat ludu rzymskiego" domagał
się jednak skarcenia jakichś tam etolskich górali, którzy
ośmielili się złamać układ z Rzymem. Co ważniejsze. Repub
lika nie zakończyła jeszcze wojny z Kartaginą i nie chciała
w tej sytuacji rzucać Filipowi wyzwania
5
.
*
Nie ma powodów, by uważać 10 poselstwo /a niehisioryczne. Por.:
L ü z e n b y, op. cit., s. 240.
H a r r i s. op. cit., s. 206- Być może Liwiusz zresztą poselstwo to zmyślił.
aby wziąć literacki odwet na Etolach za zerwanie przymierza.
145
Antygonida dowiedział się, że Etolowie nad Tybrem nic nie
wskórali. Ośmieliło go to do dalszych zuchwałych przedsięwzięć.
Sytuacja wydawała się sprzyjać zdobywczej wyprawie. Sojusznik
Filipa, Antioch, w 201 roku oblegał już Gazę. Król Makedonów
wypłynął zaś wczesną wiosną na Morze Egejskie na czele
największej floty, jaką dotychczas udało mu się wystawić. Filip
miał korabie macedońskie oraz galery z załogami przysłane przez
sojuszników i państwa zależne, jak niedawno ujarzmione połeis
(Polyb. XVI 7,6). Kilka bityńskich okrętów dał także Prusjas. Ta
armada bez trudu ujarzmiła Cyklady, formalnie niezależne, lecz
znajdujące się w orbicie wpływów Rodos, i pożeglowała na
Samos, wyspę, będącą główną bazą floty wojennej Hgiptu. Filip
zajął port Samos i włączył do swej eskadry okręty Lagidów, tak
jednak, by nie zrywać związków z Aleksandrią, z którą wciąż
pozostawał w przyjaznych stosunkach.
Teraz Antygonida miał 53 duże okręty z pokładami, przeważnie
pięciorzędowce, ale także jeszcze większe galery, kilka średniej
wielkości korabi bez pokładów oraz 150 iliryjskich lemboi
i jeszcze mniejszych, bardzo szybkich łodzi zwanych miecz
nikami. Na pokładzie tych wszystkich okrętów było ok. 30
tysięcy wioślarzy, marynarzy i wojowników. Gdyby Antygonida
miał taką flotę podczas pierwszej wojny z Rzymem, mógłby
śmiało przeprawić się do Italii. Lecz nieoczekiwanie przeciw
Filipowi wystąpili wspólnie Attalos, Bizancjum i sprzymierzone
z nim Rodos, które wysłało swe nawy na północ, by połączyć je
z okrętami króla Pergamonu. Filip zapewne nic spodziewał się
tego — z Rodos nie prowadził przecież dotychczas otwartej
wojny i skrupulatnie oszczędzał posiadłości Attalosa. Antygonida
zapłonął więc gniewem, uważając się za ofiarę nie sprowokowa
nego ataku. Ale przecież ani Attalos, ani rodyjscy politycy nie
mogli patrzeć z założonymi rękami, jak wrogi monarcha zdobywa
panowanie nad wybrzeżami Azji Mniejszej. Sprzymierzeńcy
z koalicji antymacedońskiej wystawili 65 dużych galer po
kładowych (penteiy i większe jednostki), 9 okrętów średniej
wielkości, zapewne czterorzędowców, i 3 triery.
10 — Kynoskcfalaj 197 p.n.c.
146
Nie przejmując się zagrożeniem, flota Filipa opłynęła
przylądek Argennon u południowego krańca cieśniny dzielącej
wyspę Chios od lądu stałego. Armia macedońska obiegła
stolicę Chios, miasto o tej samej nazwie. Lecz wroga armada
szybko wpłynęła od północy do cieśniny Chios, blokując linie
zaopatrzeniowe wojsk Antygonidy. Filip zdecydował się na
natychmiastowy odwrót ku przyjaznym brzegom Azji Mniej
szej, lecz nie zdołał uniknąć walki. Okręty Attalosa doścignęły
ostatnie galery ze wschodniego skrzydła macedońskiej floty.
Widząc to. inne korabie Filipa zaczęły zawracać i spieszyć im
na pomoc (Polyb XVI 2,4). Flota rodyjska znajdowała się
jeszcze dalej, rozwinęła jednak dużą prędkość i dopadła
ostatnich okrętów zachodniego skrzydła macedońskiego szyku
tuż przed przylądkiem Argennon.
Rozpaliły się dwie bitwy, w których macedońscy woje mieli
przewagę w walce wręcz na pokładach, Rodyjczycy jednak
znakomicie wykorzystywali swój żeglarski kunszt. Rodyjskic
galery stosowały manewr zwany diekptous — przepływały
szybko koło nieprzyjacielskich okrętów łamiąc im wiosła
(rodyjscy wioślarze w chwili zderz-enia unosili swe wiosła ku
górze), zawracały, a następnie uderzały taranem w burtę lub rufę
unieruchomionego już okrętu. Opuszczały też taran tak, aby
zadawał macedońskim nawom niszczycielskie ciosy — poniżej
linii wodnej. Sojusznicy mieli więcej ogromnych, solidnych
korabi, z których łatwiej było atakować. Małe łodzie Filipa
dzielnie podpływały jednak pod wiosła przeciwnika, utrudniając
wrogim sternikom manewry. Sam Filip ukrył się z kilkoma
okrętami w pobliżu wysepek koło przylądka Argennon. Nagle
dostrzegł, że królewska galera Attalosa wraz z 2 czterorzędowca-
mi oddaliła się od głównego szyku, by przechwycić macedoński
okręt. Antygonida dał rozkaz do ataku. Król Pergamonu znów
znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Attalos ze swoimi
zdołał wprawdzie dotrzeć na ląd stały i schronić się w Erythraj,
ale jego okręty, pełne purpurowych szat i złotych kubków,
wpadły w ręce Macedończyków.
147
Pergameński admirał Dionysodoros spostrzegł, jak galery
Filipa wloką na holu okręt jego monarchy. Przerwał więc bitwę
i odpłynął, myślał bowiem, że Attalos poległ. Osamotnieni
Rodyjczycy zawinęli do portu Chios. Filip uważał się za
zwycięzcę. Zapędził przecież Attalosa na ląd i pozostał na placu
boju wśród szczątków rozbitych okrętów. Ałe także przeciwnicy
ogłosili swój triumf, zadali bowiem wrogom duże straty.
Antygonida stracił 28 dużych okrętów, w tym ogromny dziesię-
ciorzędowiec królewski, 3 średnie korabie i prawie połowę
lekkich łodzi. Po stronie przeciwnika poszło na dno tylko
8 dużych galer i lekki okręt. Filip zdobył też 2 czterorzędowce
i królewski korab Attalosa. Jeszcze dotkliwsze były dla Mace
dończyków straty w ludziach. Według Polybiosa, z pewnością
wyolbrzymiającego sukcesy sojuszników, bo korzystającego ze
źródeł rodyjskich, pod Chios poległo 3 tysiące macedońskich
żołnierzy i 6 tysięcy marynarzy, 2 tysiące Macedończyków zaś
i ich sprzymierzeńców dostało się do niewoli. Jeszcze nigdy
wojsko Filipa nie wykrwawiło się tak w jednej bitwie. ..Przy tak
wielkiej stracie ludzi cała trasa morska zapełniona była trupami.
krwią, bronią, częściami rozbitych okrętów [...] W następnych
zaś dniach można było widzieć wybrzeże zawalone stosami tego
wszystkiego w zupełnym nieładzie, tak że nie tylko na samego
Filipa, ale i na wszystkich Macedończyków wpływało to
niezwykle przygnębiąjąco'
?
(Polyb. XVI 8).
Podobno tylko 130 Pergameńczyków i Rodyjczyków zginęło
w tym boju, a 700, przeważnie ludzi Attalosa, Macedończycy
wzięli w pęta. Z techniczego punktu widzenia bitwa pod
Chios może była nic rozstrzygnięta, ale Filip stracił panowanie
na Morzu Egejskim na rzecz połączonych flot rodyjskiej
i pergameńskiej. Bez przewagi na morzu wszelkie zdobycze
na lądzie nie mogły być trwale. Pod Chios rozwiały się sny
Antygonidy o egejskim imperium
6
.
6
O bitwie pod Chios: Wal bank. Philip V.... s. 121 i nn; Walbank.
A Historical
.... s. 504 i nn; Hammond. W a 1 b a n k. op. cit.. s. 414 i n;
H a r r i s , op. cit.. s. 214 i nn, który słusznie ocenia tę batalie jako koniec
148
Król Makedonów nie uznał jednak swej klęski. Ponieważ flota
rodyjska odpłynęła, mógł bez przeszkód wylądować na lądzie
stałym. Armia Filipa rozpędziła wojaków Attalosa i bezlitośnie
spustoszyła terytorium Pergamonu, chociaż nie była w stanie
zdobyć znakomicie ufortyfikowanej stolicy, położonej na wyso
kiej na 335 metrów górze pochodzenia wulkanicznego o bardzo
stromych zboczach, dostępnej jedynie od południa. Rozwście
czony Filip „palił i burzył doszczętnie świątynie i ołtarze,
a nawet kamienie kruszył, aby żadnego ze zburzonych obiektów
nie można było odbudować na nowo. Zbezcześcił Nikeforion
(zapewne świątynię Zeusa) wyciąwszy święty gaj [...]" (Polyb.
XVI 1).
Takie brutalne postępowanie nie przybliżało rozwiązania
militarnego, lecz skutecznie psuło władcy opinię wśród
Greków. Wkrótce potem zabrakło żywności, przed macedońską
inwazją bowiem poddani Attalosa pospiesznie zebrali zboże
i schronili się z bydłem w murach miast. Na szczęście trochę
zaopatrzenia posłał Filipowi Zeuksis, namiestnik Antiocha
Wielkiego w Sardes, wypełniając w ten sposób postanowienia
tajnego paktu między dwoma monarchami. Władca Pergamonu
pchnął poselstwo do Grecji, usiłując namówić swych dawnych
sojuszników Etolów do wydania wojny Macedonii, ale nic nie
wskórał (Liv. XXXI 46,4).
Filip jednak musiał wycofać się z doszczętnie spustoszonego
pergameńskiego królestwa. Jego flota zdołała zadać pod Lade
porażkę okrętom rodyjskim, wyraźnie słabszym bez wsparcia
floty Attalidów. Rodyjczycy stracili 2 pięciorzędowce wraz
z załogami, reszta okrętów z truciem umknęła rozwijając wielką
prędkość. Filip i Heraklejdes z Tarentu triumfalnie wkroczyli do
Miletu, bogatego jońskiego miasta na wybrzeżu Azji Mniejszej.
morskich planów Filipa, podobnie T. L o p o s z k o. Starożytne bitwy morskie.
Gdańsk 1992, s. 299. który uważa, że król sromotnie przegra! i po bitwie robił
tylko dobrą minę do złej gry. Wale k-C z e r n e c k i (op. cit., s. 103 przyp.
2) pisze natomiast, że lo Filip zwyciężył, ponieważ także później był w stanie
prowadzić działania wojenne.
149
i zostali uczczeni przez jego mieszkańców złotymi wieńcami.
Wojsko Antygonidy pomaszerowało na południe, by prowadzić
działania w Karii, gdzie Macedończycy mieli pewne oparcie od
czasu karyjskiej wyprawy Antygona Dosona z 227 roku.
Podległe Rodos miasto Prinassos stawiło zacięty opór.
Saperzy królewscy nie mogli podkopać się pod mury, gdyż
miasto wzniesiono na skale. Filip chwycił się więc podstępu.
„W ciągu dnia kazał robić w ziemi huk i udawać, że prace
przy podkopach trwają, nocami zaś znosił z zewnątrz gruz
i sypał go u wylotu podkopów, tak aby mieszkańcy miasta
przerazili się na sam widok takich mas urobionej ziemi"
(Polyb. XVI II). Fortel się udał. Obywatele Prinassos,
zatrwożeni, że wkrótce runą mury ich grodu, otworzyli bramy.
Król zapewnił im bezpieczeństwo i wyjątkowo słowa do
trzymał. Wkrótce opanował bez trudu resztę Peraji. stanowiącej
główną rodyjską posiadłość na lądzie stałym.
Wydawało się, że Filip zaatakuje teraz Rodos i zmusi
hardych wyspiarzy do uległości. Król jednak powiódł swe
wojska na północ, w głąb lądu, zdobywając Pedazę i trzy inne
miasta. Jesienią 201 roku niespodziewanie zjawiła się jednak
flota pergameńska i wraz z rodyjskimi korabiami zablokowała
okręty Filipa w zatoce Bargylii. Filip nie mógł ryzykować
bitwy morskiej. Miał mniej okrętów, a te, które pozostały mu
po wielomiesięcznej kampanii morskiej, były w opłakanym
stanie (kruche, drewniane starożytne galery szybko zużywały
się podczas długich rejsów). Król Makedonów znów znalazł się
w pułapce, jak w 214 roku pod Apollonia, tym razem nie mógł
jednak przez góry wrócić do ojczyzny. W zimowe miesiące
armia macedońska miała ogromne trudności z zaopatrzeniem.
Jak pisze Polybios, Filip był jak wilk, grasujący w poszukiwa
niu pożywienia i bezlitośnie łupił nawet ziemie sprzymierzeń
ców. „Część żywności dostarczył mu Zeuksis, część mieszkań
cy Mylasy, Alabandy i Magnezji, którym, ile razy coś dali.
przymilał się, a gdy nic nie dali, szczekał na nich i czyhał
podstępnie" (XV 23).
150
Głodni żołnierze musieli żywić się figami, podarowanymi
przez greckie polis Magnezję, w której zabrakło zboża.
Z wdzięczności Antygonida dał Magnezji miasto Myus,
należące zresztą do Miletu. Króla gnębiły czarne myśli, bał się
bowiem, że pod jego nieobecność Macedonię zaatakują
Etolowie lub Rzymianie. Wiedział, że jesienią 201 Altalos
i Rodyjczycy wysłali poselstwa nad Tyber, prosząc senat
o pomoc zbrojną. Wiosną 200 roku królowi jeszcze raz
dopisało szczęście. Wywiódł przeciwników w pole, wysyłając
im „zbiega", zaufanego Egipcjanina, który zapewnił, że
nazajutrz flota Filipa wypłynie do bitwy. Antygonida kazał też
nadawać liczne sygnały ogniowe z wybrzeża. Wywoławszy
w ten sposób chaos wśród wrogów, bezpiecznie wyprowadził
flotę z zatoki. Rodyjczycy i Pergameńczycy podjęli uporczywy
pościg, ale nie dognali uchodzących ku portom Macedonii
królewskich galer.
Na straży opanowanych w Karii posiadłości Filip zostawił
znaczne siły pod dowództwem Deinokratesa. wojska lądowe
jednak bez floty nie znaczyły wiele. Egejskie imperium
Antygonidy okazało się iluzją. Król nie zdołał zniszczyć
żadnego ze swych głównych przeciwników na Wschodzie
— Pergamonu i Rodos. Oba te państwa już wkrótce staną się
aliantami Miasta Romulusa. Na domiar złego nieuzasadniona
brutalność Filipa zraziła doń Greków. Jeszcze raz okazało się,
że ambicje króla są większe niż jego zasoby. Zamiast ścigać
na Wschodzie fatamorganę zwycięstwa, Antygonida powinien
raczej w spokoju kaptować sobie sprzymierzeńców i przygo
towywać królestwo do wojny z Rzymem. Żołnierzy, których
zostawił w Karii, zabrakło później pod Kynoskefalaj
7
.
O egejskich podbojach Filipa: W a I b a n k, Philip V .... s. 108 i nn;
W ;i 1 h a n k, A Historical .... s. 497 i nn; Hammond, op. cil,, s. 312 i n;
H a m m o n d. W a I h a n k, op. cit.. s. 411 i n; H e f t n c r, op. cit., s. 316.
DRUGA WOJNA Z RZYMEM
Na początku 201 roku II wojna punicka dobiegła kresu.
Pokonana Kartagina przyjęła iwarde warunki, podyktowane
przez Rzym. Ale i zwycięzca wykrwawił się w tych
strasznych zmaganiach. Dziesiątki tysięcy Synów Wilczycy
zginęło, armia Hannibala spustoszyła rozlegle połacie Italii.
Rzymianom nie brakowało przy tym „wrogów do bicia".
Senat postanowi! zatrzymać odebraną Punijczykom Hisz
panię. Oznaczało to konieczność utrzymywania w tej
dalekiej krainie silnych kontyngentów wojskowych, usiłu
jących poskromić wojowniczych krajowców. Do tego w pół
nocnej Italii rozpaliła się wojna z Celtami, którzy w czasie
zmagań z Hannibalem odzyskali niezależność, oraz z Ligu-
rami, „twardym w boju plemieniem", jak stwierdził to
Liwiusz. Mimo to Republika niemal natychmiast po roz
gromieniu Kartaginy zdecydowała się na rozprawę z mace
dońskim królem. Skąd ten pośpiech? Czy senat nie mógł
poczekać na sposobniejszą chwilę? Wśród współczesnych
badaczy długo popularna była teza, że Rzym dokonał
nagłego zwrotu w polityce wobec Filipa i postanowił wydać
mu wojnę, dowiedziawszy się od posłów rodyjskich o tajnym
układzie Antygonidy z Antiochem (Appian. Mak. 4). Patres
obawiali się jakoby groźnej koalicji tych dwóch monarchów
152
i postanowili zmiażdżyć Filipa w wojnie prewencyjnej,
zanim potężny Seleukida zdąży mu przyjść z pomocą
1
.
Nie można wszakże koncepcji tej uznać za słuszną.
Posłowie rodyjscy i pergameńsey z pewnością straszyli
senat sojuszem dwóch królów, ale patres wiedzieli przecież,
że Antioch zajęty jest wojną z Egiptem i na razie nic
dysponuje silną flotą. Nic było też dla rzymskich nobilów
tajemnicą, iż Filip i Antioch odnoszą się do siebie z ogromną
nieufnością i na dłuższą metę mają sprzeczne interesy
w Azji Mniejszej, co może nawet doprowadzić do konfliktu
między oboma władcami.
Tak naprawdę w polityce rzymskiej nie widać żadnego
przełomu. Jak twierdzi Liwiusz (XXXI 3), już na początku
201 roku propretor Marek Waleriusz Lewinus. dawny przeciw
nik Filipa, otrzymał imperium (władzę wodzowską), 38
okrętów i pożeglował na wody greckie, by zorientować się
w sytuacji. Lewinus wywiązał się z zadania i wysłał raport
nad Tyber. Nie ma powodu, by wątpić w prawdziwość tej
relacji. Liwiusz zmyślił jedynie treść tego raportu — według
historyka z Patawium Lewinus napisał jakoby do senatu, że
Filip chce wstąpić w ślady Pyrrusa i zbrojnie najechać Italię.
Oczywiście jest to wytwór fantazji annalistów, chcących
dowieść, że Republika prowadziła z Macedonią wojnę w istocie
obronną. Tak naprawdę paires już na początku 201 roku
postanowili skruszyć potęgę Filipa — stąd rozpoznawcza
misja Lewinusa. Senatorami kierowały różne motywy — ze
msta za sojusz Antygonidy z Hannibalem, uzyskanie hegemonii
nad Grecją, rozpoczęcie ekspansji na Wschód, chociaż goto
wego planu podboju Orientu Republika jeszcze nie miała
2
.
1
Teorię tę przedstawił Holleaux {op. cit., s. 312 i nn). przyjął m.in.
Walhank (Philip V .... s. 127 i n). który uważa, że senat nagle obudził się
z
apatii pod wpływem ..niewytłumaczalnej paniki*'. Przekonywającej krytyce
poddali ja. Harris, (op. cit..s. 212 i nn)oraz W i pszy ck a (o/?. cit.
y
s.
112).
Senat nie dążył jednak wtedy jeszcze do podboju całego basenu Morza
Śródziemnego, jak uważa M . J a c z y n o w s k a . Historia starożytnego Rzymu,
Warszawa 1970, s. 102.
153
Rzymscy nobilowie marzyli o laurach wielkich wodzów,
takich jakie w wojnie z Hannibalem zdobył Scypion Afrykański.
Wielu żołnierzy z armii Scypiona wolało łupić nieprzyjaciela, niż
wracać do żmudnej pracy na roli. Tak czy inaczej był to kolejny
„imperialistyczny" konflikt rozpętany przez Rzym, a nie wojna
prewencyjna. Republika nie miała się czego obawiać ze strony
króla Macedonii, skrupulatnie dotrzymującego warunków pokoju
w Fojnike, nie miała leż żadnych żywotnych interesów w Grecji.
Decyzja o wydaniu wojny Filipowi oznaczała zarazem narodziny
rzymskiego imperializmu we wschodniej części basenu Morza
Śródziemnego.
Oczywiście z poskromieniem Antygonidy Rzym mógł pocze
kać na bardziej sprzyjający moment, np. gdy walki w północnej
Italii zostaną zakończone. Jesienią 201 roku nad Tybrem zjawiły
się jednak poselstwa Rodos i Attalosa, prosząc o pomoc. Król
Pergamonu był wiernym aliantem Rzymu i, w przeciwieństwie
do Etolów, nigdy nie złamał swych przyrzeczeń. Senatorowie
zobowiązani byli do wdzięczności. Tu stawką była rzymska fides
(wierność wobec sprzymierzeńców)! Patres zdawali też sobie
sprawę, że jeśli pozwolą Filipowi pokonać Rodos i Attalosa,
utracą cennych sojuszników. Na razie Republika nie wysłała na
Wschód legionów, lecz jedynie komisję trzech mężów, którzy
mieli rozeznać się w sytuacji i znaleźć sprzymierzeńców przeciw
Filipowi. W jej skład weszli Gajusz Klaudiusz Nero, Marek
Emiliusz Lepidus i Publiusz Semproniusz Tuditanus, ten sam,
który wynegocjował pokój z Fojnike, uważany przeto za znawcę
spraw Wschodu. Trzej legaci podjęli w Fojnike negocjacje
z politykami Epiru, w Athamanii rozmawiali z królem Amynan-
drem, w Ajgion — z przywódcami Związku Achajskiego
a w Naupaktos — z Etolami. W końcu pożeglowali do Aten.
Mogli swobodnie poruszać się po Grecji, gdyż pokój Rzymu
z Macedonią i Symmachią Hellenów wciąż obowiązywał.
Senatorowie parli jednak do szybkiej wojny. Jednym z kon
sulów na 200 rok wybrany został Publiusz Sulpicjusz Galba,
który walczył już z Filipem, dlatego wydawał się najlepszym
154
kandydatem na wodza. Senat przyzna! mu Macedonię jako
prowincję (tj. region działania), tak jakby konflikt zbrojny był
już rzeczą pewną. Znamienne, że tym razem w zakres prowincji
nie weszła Grecja. Patres świadomie zamierzali oderwać od
Filipa jego helleńskich sojuszników.
Galba od razu po rozpoczęciu urzędowania w marcu 200 roku
wystąpił przed ludem z wnioskiem ,.co do wydania wojny
Filipowi i pozostającym pod jego panowaniem Macedończykom
za to, że skrzywdzili i zbrojnie zagrozili sprzymierzeńcom ludu
rzymskiego" (Liv. XXXI 6). O dziwo, prawie wszystkie komicja
centurialne (zgromadzenia ludu rzymskiego) glosowały przeciw
ko. Obywatele Rzymu, zmęczeni długotrwałymi zmaganiami
z Kartaginą, nie chcieli nowego konfliktu. Do odrzucenia
wniosku zachęcał głosujących trybun ludowy Kwintus Bebiusz,
który oskarżał senat o to, „że sieje wojny jedną po drugiej, żeby
lud nigdy nie mógł korzystać z owoców pokoju". Ta opowieść
Liwiusza jest spójna i przekonuje, wydaje się jednak, że do
odrzucenia wniosku przyczyniły się również konflikty wśród
elity politycznej Rzymu. Wielu nobilów zazdrościło wodzows-
kiej chwały Scypionowi Afrykańskiemu. Konserwatywnie nasta
wieni senatorowie uważali, że nadzwyczajna pozycja w państ
wie, którą Africamts zdobył dzięki zwycięstwu nad Hannibalem,
jest nie do pogodzenia z tradycjami Republiki. Politycy ci
zapragnęli tedy, aby Sulpicjusz Galba zdobył sławę w kolejnej
zwycięskiej wojnie, usuwając tym samym w cień Scypiona.
Przyjaciele triumfatora spod Zamy usiłowali pokrzyżować te
zamiary. To raczej w interesie zazdrosnego Korneliusza Scypio
na Afrykańskiego, a nie zmęczonego wojną ludu wystąpił trybun
Bebiusz
3
.
Porażka w komicjach nic ostudziła wojowniczych zapędów
patres.
Według Liwiusza (XXXI 6) senatorowie zaczęli
wysuwać pod adresem trybuna ludowego „obelżywe zarzuty",
namawiali też konsula, by jeszcze raz przeprowadził głosowa
nie. Legatów wysłanych na Wschód oczywiście nie odwołano.
3
L a z e n b y, op. cit., s. 241,
155
Kiedy trzej rzymscy komisarze zeszli z okrętu na ląd w Pire-
usie, pod murami Aten szalała wojna. Ateny, wciąż będące
duchową stolicą Hellady, lecz w końcu III wieku dysponujące
jedynie szczątkowymi siłami zbrojnymi — pospolitym rusze
niem odwykłych od wojaczki mieszczuchów i kilkoma spróch
niałymi okrętami — wdały się w konflikt z potężnym królem
Makedonów. Gdy Filip jeszcze walczy! w Azji, Ateńczycy
stracili dwóch akarnańskich młodzieńców, którzy weszli do
świątyni Demeter podczas misteriów eleuzyńskich, chociaż
nie byli w nie wtajemniczeni. Akarnanowic znaleźli się tam
przypadkowo, mimo to lud Aten okazał się bezlitosny,
a później odmówił zapłaty odszkodowania za ich śmierć.
Ateńczycy zareagowali tak brutalnie, pragnąc wziąć odwet
na Filipie, który atakował zaprzyjaźnioną z nimi Rodos i starał
się zyskać kontrolę nad zbożowym szlakiem z Morza Czar
nego. Akamanowie byli bowiem wiernymi sojusznikami
Macedonii. Ledwie Antygonida wymknął się z zatoki Bargylia,
Akamanowie poprosili go o pomoc w pomszczeniu krzywd.
Król przysłał im silny oddział zbrojnych. Macedońscy i akar-
nańscy woje spustoszyli ogniem i mieczem ateńską Attykę.
Galery Filipa zaatakowały Pireus i uprowadziły cztery ateńskie
okręty wraz z załogami. Lecz floty pergameńska i rodyjska
w pościgu za uchodzącym królem przepłynęły Morze Egejskie
i zakotwiczyły na Eginie. Z tej wyspy sprzymierzone eskadry
przyszły na odsiecz Atenom. Okręty rodyjskie odebrały
Macedończykom zdobyte galery, nawy pergameńskie zaś
strzegły przed najazdem wybrzeży Attyki. Wdzięczni Ateń
czycy zaprosili sojuszników w swe mury. Uczcili Rodyjczyków
wymianą obywatelstwa (isopoliteia), Attalosa zaś witali ze
szczególnymi honorami, prawie jak boga. „Uchwalono dla
niego takie zaszczyty, jak dla żadnego z poprzednich dob
roczyńców nie uchwalano tak łatwo |...|, jedną z fyl nazwali
imieniem Attalosa i przyjęli go w poczet swych rodowych
protoplastów"
4
.
Polyh. XVI 25. Fylc to jednostki terytorialne Aten.
156
Przed przybyciem do Aten król Pergamonu spotkał się
w Pireusie z trzema legatami z Rzymu. Postanowiono namówić
lud ateński do wydania wojny Filipowi. Nie było to trudne.
Attalos i Rodyjczycy argumentowali, że w tym konflikcie Ateny
mogą liczyć na poparcie niezwyciężonego mocarstwa znad
Tybru. W paroksyzmie nienawiści Ateńczycy roztrzaskali posągi
władców Macedonii i zniszczyli wszystkie inskrypcje na ich
cześć, zmienili nazwy fyl De me tri as i Antygonis, nazwanych tak
na cześć Antygonidów. Wreszcie w kwietniu lub w maju 200
roku zgromadzenie ludu ateńskiego formalnie wypowiedziało
wojnę Filipowi. Pod Akropolem posłowie rzymscy osiągnęli
pełny triumf dyplomatyczny. Uprzednio u Achajów, Etolów czy
Athamanów trzej legaci niewiele wskórali — Grecy nie chcieli
wiązać się z Rzymianami, których pamiętali z poprzedniej wojny
jako bezlitosnych rabusiów. Lecz w Atenach Semproniusz
Tutidanus i jego koledzy mogli wreszcie wystąpić jako przyjacie
le i protektorzy najświetniejszego z poleis Hellady.
Filip zapłonął gniewem, dowiedziawszy się, że Ateńczycy
znieważyli pamięć jego przodków. Nic zważając, że znajduje
się już w stanie wojny z Pergamonem i z Rodos, postanowił
poskromić nowego nieprzyjaciela. Wysłał znaczny hufiec pod
dowództwem zaufanego dowódcy, Nikanora, zwanego Sło
niem, który spustoszył Attykę aż po Akademię. Żołnierze
macedońscy dotarli więc aż pod mury grodu Pallady. Ateń
czycy bezradnie patrzyli, jak napastnicy palą i grabią ich
dobytek. Attalos w tym czasie bezczynnie siedział na Eginie,
daremnie usiłując nakłonić Etolów, by złamali pokój i uderzyli
na Filipa. Rodyjczycy zajęci byli odzyskiwaniem Cyklad,
które podporządkowali sobie z wyjątkiem Andros, Paros
i Kylhnos. obsadzonych przez załogi macedońskie.
Wciąż bawiący w Atenach legaci rzymscy znaleźli się
w kłopotliwej sytuacji. W końcu to także oni namawiali
Ateńczyków do rzucenia Filipowi rękawicy. Teraz jednak
niewiele mogli im pomóc, nie byli bowiem upoważnieni do
wypowiedzenia Macedonii wojny. Trzej nobilowie wiedzieli
157
jednak, że senat zdecydowany jest zdruzgotać potęgę Anty-
gonidy. Spotkali się więc z Nikanorem i „polecili mu zako
munikować Filipowi, że Rzymianie wzywają króla, by żadnego
z Greków nie niepokoił wojną, i oświadczają, że za krzywdy
wyrządzone Attalosowi odpowie przed sprawiedliwym sądem;
jeżeli to wykona, może żyć z Rzymianami w pokoju, jeżeli
zaś nie zechce się do tego zastosować, pociągnie to za sobą
skutki wręcz odmienne" (Polyb. XVI 27). Tak więc Semp-
roniusz Tutidanus i jego koledzy postawili władcy Makedonów
ultimatum niejako na własną rękę, a następnie, nieco prze
straszeni swą śmiałością, pożeglowali na Rodos.
Dumny Filip nie odpowiedział na ten dyktat. Być może
doszły go wieści o decyzji komicjów i niechęci ludu rzyms
kiego do wojny. Król wyznaczył 2 tysiące piechurów i 200
kawalerzystów pod wodzą Filoklesa, jednego ze swych naj
lepszych dowódców. Zgodnie z rozkazem Filokles pustoszył
Attykę, dokonując wypadów z Eubei. Od południa terytorium
Aten najeżdżali macedońscy żołnierze, stacjonujący w Koryn
cie, którzy maszerowali przez Megarydę. Okręty Filipa, mające
swą bazę w Chalkis, przechwytywały galery zmierzające do
Fireusu. Sytuacja Aten stała się dramatyczna, sam król bowiem
wyruszył na podbój miast na wybrzeżu trackim, by opanować
zbożowy szlak z Morza Czarnego i wygłodzić krnąbrne
miasto. Attalos, Rodos i sprzymierzone z nimi małoazjatyckie
polis
Kyzikos udzielał}' Atenom jedynie niewielkiej pomocy.
Zrozpaczeni Ateńczycy zwrócili się o pomoc do Etolów,
Egiptu i kilku miast na Krecie, lecz nie uzyskali niczego.
Późnym latem 200 roku wysłali więc poselstwo do Rzymu,
prowadzone przez Kefisodorosa. Jeśli wierzyć Liwiuszowi,
w mieście Wilczycy przebywało już poselstwo egipskie,
zagrzewające senatorów do wojny z Macedonią. Kiedy Ateńczy
cy przybyli nad Tyber. ku swej wielkiej radości dowiedzieli się,
że lud rzymski wyraził właśnie zgodę na zbrojną rozprawę
z Filipem. Według Liwiusza konsul Galba przekonał Kwirytów,
wywodząc, że konflikt i tak jest nieunikniony, Filip zamierza
158
bowiem pójść śladami Pyrrusa i zbrojnie najechać Italię.
Rzymianom pozostał jedynie wybór — czy przeprawić się do
Macedonii, czy też wojować na własnej ziemi. Galba przypo
mniał, że Pyrrus z niewielkim wojskiem zaatakował ongiś
kwitnącą Italię, a mimo to podszedł prawie pod mury Rzymu.
Obecnie Italia jest zniszczona i wykrwawiona po wojnie
punickiej, Filip zaś włada potężniejszym królestwem niż
Pyrrus. Inwazja wojsk Antygonidy spowoduje więc znacznie
większe szkody niż atak pyrrusowych wojów — tłumaczył
Rzymianom konsul. W końcu zaapelował do obywateli: „Niech
że raczej Macedonia niż Italia ma u siebie wojnę. Niech broń
i ogień niszczą raczej miasta i wsie wroga!" (Liv. XXXI 7).
Liwiusz przypuszczalnie zmyślił lub retorycznie przyozdobił
większą część mowy Sulpicjusza. lecz trafnie przekazał główne
jego argumenty. Rzymianie pamiętali o cięgach, jakie sprawił
Republice Pyrrus, o Macedończykach zaś wiedzieli tylko tyle,
że są groźniejszym wrogiem od Hpirotów i w czasach
Aleksandra Wielkiego podbili imperium perskie. Kwiryci
posłuchali więc konsula i tym razem oddali głosy za wojną.
Oczywiście w tym czasie Filip nie miał żadnej możliwości
dokonania inwazji na Italię. Konsul Galba, chcąc za wszelką
cenę zdobyć laury zwycięskiego wodza, perfidnie wyprowadził
w pole rzymski lud. Senat polecił mu powołać pod broń dwa
legiony — łącznic z kontyngentami sprzymierzeńców italskich
ponad 20 tysięcy żołnierzy. Większość z nich była niedo
świadczonymi rekrutami z nowego zaciągu, senat pozwolił
bowiem zabrać na Bałkany tylko tych wytrawnych wojaków
z armii Scypiona, którzy wyrażą na to zgodę.
Rzymowi pozostało zażądać zadośćuczynienia od Anty
gonidy. Zadanie to otrzymał najmłodszy z przebywających na
Rodos trzech legatów, Marek Emiliusz Lepidus, nadobny
młodzieniec, którego w przyszłości czekała świetna kariera
(miał zostać dwukrotnym konsulem, cenzorem i sześciokrot
nym „pierwszym senatorem" —pńnceps senatus). Senatorowie
z pewnością nie chcieli prowadzić negocjacji. Gdyby taki był
159
ich zamiar, wysłaliby do króla nie najmłodszego z legatów,
lecz doświadczonego Semproniusza Tutidanusa. który już raz
w Fojnike dobił largu z Filipem.
Lepidus odnalazł Antygonidę pod murami miasta Abydos już
po azjatyckiej stronie Hellespontu. Ostatni obrońcy tego polis
właśnie zdawali się na łaskę króla. Przedtem Filip odbył
błyskotliwą kampanię na trackim wybrzeżu. Wziął ze sobą tylko
2 tysiące piechurów bez taborów i 200 konnych żołnierzy,
zdobywał jednak jedno miasto po drugim, jego działania bowiem
wspierała flota, dowodzona przez Heraklejdesa z Tarentu. Filip
wziął szturmem Ajnos. Maroneję wydał mu egipski dowódca
Kallimedes (miasta, które atakował król, uznawały przeważnie
władzę Ptolemajosa V, monarchy Egiptu). Potem Antygonida
pomaszerował na Chersonez, gdzie Ejaiunt i Alopekonessos
otworzyły przed nim bramy. Zdobył Sestos na europejskim
brzegu Hellespontu. a w końcu przeprawił się do Azji — pod
mury Abydos. Sukcesy te jednak nie prowadziły do niczego. Czy
Filip nie rozumiał, że na włosku wisi wojna z Rzymem, że już
wkrótce będzie potrzebował w Macedonii każdego żołnierza?
A w ujarzmionych poleis musiał przecież zostawiać garnizony.
Abydos stawiło niespodziewanie zaciekły opór. Do miasta
wpłynęły okręty pergameński i rodyjski z niewielkim od
działem żołnierzy. Obrońcy liczyli, że już wkrótce nadejdzie
silniejsza odsiecz i walczyli dzielnie, podpalając i bombardując
głazami z katapull machiny wojenne Filipa. Dopiero kiedy
runął mur miasta, podkopany przez królewskich saperów,
Abydenowie wysłali posłów do Antygonidy, prosząc, aby
pozwolił mieszkańcom odejść w jednej tylko szacie. Roz
juszony poniesionymi stratami Filip zażądał jednak bezwarun
kowej kapitulacji. Ta bezsensowna brutalność stała się przy
czyną ponurej masakry. Zdesperowani Abydenowie złożyli
straszną przysięgę, że zginą w walce albo popełnią samobójs
two, lecz przedtem zabiją wszystkie kobiety i dzieci, spalą
kosztowne szaty, a złoto utopią w morzu, by nic nie wpadło
w ręce chciwego zdobywcy. W zaciekłej walce przy wyłomie
160
w murze wyginęli niemal wszyscy obrońcy. Wtedy kilku
starszych obywateli usiłowało ocalić kobiety i dzieci, prosząc
o laskę Filipa. Inni jednak, oburzeni tym wiarołomstwem,
„masowo rzucali się do mordowania siebie samych i swych
dzieci i żon [...] szli na śmierć w ogień, wieszali się, rzucali
do studzien lub z dachów na głowę" (Polyb. XVI 34). Filip
był przerażony samobójczym szałem, ogłosił jednak cynicznie,
że tym, którzy nadal chcą się wieszać lub mordować, daje trzy
dni do namysłu. Dopiero po tym terminie wkroczył do
pełnego trupów miasta. Większość Abydcnów dotrzymała
potwornej przysięgi.
Jeszcze trwała orgia samobójstw, gdy Emiliusz Lepidus stanął
przed obliczem Filipa i przekazał ultimatum Miasta Wilczycy:
oto senat wzywa króla „by nikogo z Greków nie niepokoił
wojną, nie wyciągał rąk po własność Ptolemajosa, a Attalosowi
i Rodyjczykom przyrzekł zadośćuczynienie za wyrządzone im
krzywdy; jeżeli się do tego zastosuje, może żyć w pokoju, jeżeli
zaś nie zechce usłuchać dobrowolnie, czeka go wojna z Rzy
mem" (Polyb. XVI 34.1-7). Antygonida usiłował się tłumaczyć,
twierdząc, że to Rodyjczycy pierwsi wydali mu wojnę. Z techni
cznego punktu widzenia miał rację, Lepidus jednak zapytał
szyderczo: „A Ateńczycy? A Kianowie? A teraz Abydenowie?
Czy i z tych ktoś pierwszy wyciągnął rękę na ciebie?" Król
Makedonów zrozumiał, że rzymski legat nie zamierza z nim
pertraktować, lecz tylko stawia warunki. Odpowiedział więc
ironicznie, że przebacza Lepidusowi tak zuchwałe słowa, gdyż
ten jest młodzieńcem niedoświadczonym i pięknej urody, a co
ważniejsze — Rzymianinem. Zakończył zaś słowami: „Co do
mnie [...] to chcę, żeby Rzymianie nie przekraczali układów i nie
prowadzili ze mną wojny. A jeżeli i to uczynią, będziemy się,
z bożą pomocą, dzielnie bronić".
Tak przemówiła królewska duma Filipa. W tym momencie
Antygonida pojął wszakże, że jego polityka legła w gruzach.
Nic mógł się spodziewać, że wygra wojnę z mocarstwem.
które rzuciło na kolana Kartaginę, władczynię mórz. Macedo-
161
nia znalazła się w konflikcie z italską potęgą osamotniona,
bez greckich sprzymierzeńców. To Synowie Wil
czycy podnieśli sztandar wolności Hellenów, którym przez tyle
lat potrząsał Filip jako przywódca Greckiej Symmachii! Król
mógł gorzko drwić z tych rzymskich szermierzy helleńskiej
swobody, którzy przecież obrócili w perzynę kwitnące poleis
— Tarent, Syrakuzy, Akragas, Antykirę. Ojniadaj, Eginę, którzy
wyrżnęli tysiące Greków, a innych sprzedali w niewolę jak
bydło. Nic to jednak nie mogło mu pomóc. Antygonida sam był
zresztą sobie winien —jego zaborcza polityka i bezsensowne
okrucieństwo popchnęły Hellenów w ramiona Rzymian.
Filip znalazł się w pułapce. Gdyby przyjął żądania senatu,
tj. wyrzekł się wszelkich wojen z Grekami, uczyniłby z Ma
cedonii państwo zależne od Rzymu. Nie ulega wąt
pliwości, że w takim wypadku Republika kontrolowałaby
skrupulatnie wszelkie posunięcia króla. Odmowa jednak
oznaczała ciężką wojnę, z której macedoński monarcha nie
mógł wyjść jako zwycięzca. Filip zdecydował się rozstrzygnąć
spór zbrojnie, pomny na swój majestat królewski i czyny
sławnych przodków
5
.
Ale na co Antygonida mógł jeszcze liczyć? Na pomoc
Antiocha? Na antyrzymską rewoltę w Kartaginie, w której
wciąż poważną rolę odgrywał Hannibal? Na solidarność
Hellenów przeciw italskim barbarzyńcom? Jeśli król istotnie
żywił takie nadzieje, szybko okazały się one iluzją. Nie
wiemy, czy Filip wysłał poselstwa do Antiocha, czy do Kart
Hadaszt. Jeśli nawet tak uczynił i tak nic nie wskórał.
Dyplomacja rzymska okazała się skuteczniejsza. Spod Abydos
legat Lepidus powrócił na Rodos i zdążył udaremnić wysiłki
poselstwa achajskiego, namawiającego Rodyjczyków do zawar
cia pokoju z Filipem. Trzej posłowie podążyli następnie do Syrii,
do Antiocha. Seleukida, który właśnie odniósł walne zwycięstwo
nad armią egipską pod Fanion, zapewnił rzymskich posłów, że
Wałek-Czernecki, {op. cit.. s. 112) słusznie uważa sytuację Macedonii za
beznadziejną i dlatego nazywa butną odpowiedź Filipa „czczą fanfaronadą".
11 — Kynoskcfalaj 197 p,n.c
162
nie zamierza stanąć w wojnie po stronie Macedonii. W rym
czasie Republice bardzo zależało na dobrych stosunkach z An-
tiochem. Legaci poprosili więc syryjskiego króla o przysłanie
posłów do Rzymu, których przyjęto nad Tybrem z najwyższymi
honorami. Potem Emiliusz Lepidus i jego koledzy przybyli do
Aleksandrii. I tam potraktowano ich po królewsku, egipscy
politycy w swej naiwności liczyli bowiem, że Republika pomoże
im w wojnie z Antiochem. Senatorowie wszakże pragnęli, aby
konflikt Seleukidy z Egiptem trwał jak najdłużej, toteż udzielili
opiekunom małoletniego Ptolemajosa tylko słownych zapewnień
0 przyjaźni. Rzym zachował więc dobre stosunki z obydwoma
hellenistycznymi mocarstwami i mógł bez przeszkód rozprawić
się z trzecim — Macedonią. Antioch, zwany przez pochlebców
,.Wielkim", dalekowzrocznością polityczną się nie popisał.
W wojnie, zwanej z perspektywy Rzymu II wojną macedoń
ską, Filip stał na straconej pozycji. Z najwyższym wysiłkiem
mógł wystawić 40, może 45 tysięcy żołnierza — obywateli,
najemników, sprzymierzeńców i poddanych nie-Macedoń-
czyków. Silne oddziały musiał wysłać jednak do obrony
północnych granic, jeszcze więcej wojska pełniło służbę
garnizonową w Karii, w Abydos, w miastach na wybrzeżu
trackim, w kluczowych twierdzach Macedonii i Tessalii.
Hufce, które król mógł wyprowadzić w pole, liczyły w kon
sekwencji nie więcej niż 20-25 tysięcy ludzi. Jest to od
powiednik rzymskiej armii konsularnej. Filip nie miał już przy
tym żadnych rezerw. Gdyby przegrał wielką bitwę, jego
królestwo byłoby zdane na łaskę i niełaskę zwycięzcy. Inaczej
Rzymianie. Ich możliwości mobilizacyjne były ogromne.
Podczas II wojny punickiej w 211 roku Republika utrzymywała
w polu 25 legionów —czyli wraz z oddziałami sprzymierzeń
ców i z żołnierzami, pełniącymi służbę na okrętach, ćwierć
miliona zbrojnych. Nawet gdyby Antygonidzie udało się
rozbić w puch jedną armię konsularną, następnego roku nowa,
jeszcze silniejsza, wylądowałaby na Bałkanach. Król przyjął
więc ostrożną taktykę. Postanowił unikać wielkich bitew,
163
utrudniać przeciwnikowi zaopatrzenie, blokować jego marsze
przy wykorzystaniu trudnych warunków terenowych, niszczyć
zaskakującymi uderzeniami mniejsze oddziały i czekać, aż
senat znuży się tą wojną i postawi w miarę znośne warunki
pokoju. Tylko że nawet Hannibalowi nie udało się zniechęcić
do wojaczki Synów Wilczycy.
Tadeusz Wałek-Czernecki ostro gani Antygonidę za to
zwlekanie, będące niewczesnym naśladownictwem taktyki
Fabiusza Kunktatora
6
. Zdaniem polskiego uczonego Anty-
gonida powinien raczej jak najszybciej stoczyć walną bitwę,
gdyż tylko piorunujące zwycięstwo mogło przeciągnąć na
jego stronę Greków. Jest w tym troche prawdy, z drugiej
jednak strony, gdyby Antygonida od razu stanął do boju
w otwartym polu, mógłby przegrać całą wojnę w ciągu
zaledwie miesiąca
7
.
Blip jeszcze nie zdążył powrócić spod Abydos do swego
królestwa, gdy umyślni przynieśli mu hiobowe wieści. Oto
Rzymianie przekazali formalne wypowiedzenie wojny załodze
którejś z pogranicznych macedońskich twierdz. Konsul Suł-
picjusz Galba wylądował już w Apollonii. Miał dwa legiony
wraz z oddziałami sprzymierzeńców i 50 wojennych galer.
Była już połowa września 200 roku, lecz konsul nie tracił
czasu. Zajął stanowiska nad rzeką Apsus między Apollonia
a Epidamnos. Był chory, więc wysłał legata Lucjusza Apus-
tiusza z silnym oddziałem zbrojnych na pustoszenie północno-
-zachodnich krańców państwa Antygonidy. Apustiusz wziął
szturmem ufortyfikowane miejscowości w Dassaretydzie
— Korragos, Gerrunios i Orgesson. Potem podszedł pod
warowne miasto Antipatreja (obecnie Berat w Albanii),
oddalone ok. 50 kilometrów na wschód od Apollonii, otoczone
solidnymi murami i położone na wąskim przesmyku. Wezwał
6
Wałek-Czernecki, op. cit., s. 119.
Na lemat potęgi militarnej Rzymu: Lazenby. op. cit., s. 233 i n;
słabość armii macedońskiej: Wałek-Czernecki. op. cit., s. 27 i nn;
Se i be rt, op, cit.. s. 243 przy p. 91.
164
miejscowych notabli do kapitulacji, ale ci, ufni w obronność
miejsca, postanowili stawić zbrojny opór. Legat wnet posłał
swoich do szturmu. Rzymianie bez trudu rozpędzili nielicznych
obrońców i dokonali zwyczajowej masakry. Apustiusz „ludzi
dorosłych kazał mordować (...) mury zburzył, miasto spalił"
— pisze lakonicznie Liwiusz (XXXI 27).
Upadek Antipatrei zrobił piorunujące wrażenie. Miasto
Kodrion (zapewne współczesne Rrmait) otworzyło bramy
przed rzymskim wodzem. 1-egat obsadził je silną załogą.
i, zdobywszy jeszcze nie zidentyfikowaną miejscowość Knidos,
nakazał odwrót do głównego obozu. Obładowani łupami
rzymscy żołnierze rozciągnęli się w długą kolumnę. Wykorzystał
to Atenagoras, jeden ze strategów Filipa. Niepostrzeżenie zbliżył
się do nieprzyjaciela i uderzył na jego tylną straż, gdy legioniści
przeprawiali się przez rzekę. Niespodziewany atak wywołał
wiele zamieszania. Widmo klęski zajrzało Rzymianom w oczy.
Bitewną wrzawę usłyszał jednak podążający na czele Apustiusz.
Legat zawrócił konia, nakazał swym ludziom szybko położyć
toboły na ziemi i ustawił ich w bitewnym szyku. Atenagoras,
mający zapewne głównie lekkozbrojnych, nie wytrzymał natarcia
legionistów, bezpiecznych za swymi wielkimi tarczami. Mace
dończycy wycofali się, ponosząc jakieś straty. Zwycięski legat
bezpiecznie (naprowadził wojsko do konsula.
Sukcesy te sprawiły, że wrogowie Antygonidy zlecieli się
do obozu Galby jak muchy do miodu. Swych posłów przysłali
Amynander z Athamanii, Pleuratos, syn Skerdilajdasa. władca
llirów, Bato, król Dardanów, syn Longarosa, tego samego,
który zadał druzgoczącą klęskę Demetriosowi II, ojcu Filipa.
Wszyscy ofiarowali Rzymianom zbrojną pomoc w prowadzo
nej wojnie. Galba oświadczył, że skorzysta z posiłków
iliryjskich i dardańskich, gdy wiosną roku następnego wtargnie
do Macedonii, natomiast Amynandrowi polecił podburzać
Etolów do wojny. Konsul przezimował wraz z wojskiem
w obozie pod Apollonia. 30 rzymskich okrętów z bazy na
Korkyrze blokowało wybrzeża Epiru. 20 korabi pod dowódz-
165
twem legata Gajusza Klaudiusza Cento opłynęło natomiast
Peloponez i weszło do Pireusu. Rzymianie, do których
przyłączyły się 3 czterorzędowcc rodyjskie i 3 lekkie okręty
ateńskie, szybko położyli kres macedońskim najazdom z Ak-
rokoryntu i z Eubei na terytorium Aten.
Klaudiusz wkrótce dokonał zuchwałego ataku na Chalkis,
dowiedziawszy się od wygnańców z tego miasta, że macedoń
ska załoga niedbale sprawuje straże. Okręty rzymskie podeszły
do przylądka Sunion i tam się zatrzymały. Klaudiusz roztropnie
zaczekał do zachodu słońca. Pod osłoną ciemności rzymskie
nawy pożeglowały pod Chalkis i dotarły do celu przed
świtem. Spokojne morze ułatwiło przedsięwzięcie. Garstka
legionistów z legatem na czele po drabinach niepostrzeżenie
wspięła się na mury. Rzymianie wysickli zaskoczonych
strażników i otworzyli bramę swoim towarzyszom. W mieście
rozpoczęła się rzeź i orgia niszczenia. Napastnicy obrzucili
pochodniami budynki wokół agory. Z dymem poszły spichrze
królewskie i arsenały, pełne pocisków, katapult i innych
wojennych machin. Obrońcy i obywatele Chalkis poszli pod
miecz. Kto nie zdążył uciec, ginął. Sopatros z Akarnanii,
dowódca garnizonu Filipa, skrzyknął garstkę zbrojnych i usi
łował stawić opór, poległ jednak, a jego ludzi wycięto. Wśród
szalejących pożarów legioniści poznosili zdobycz na agorę
i załadowali na okręty. Żołnierze rodyjscy rozbili bramy
więzienia i wypuścili na wolność jeńców i skazańców, „których
Filip osadził lam jakby w najlepiej zabezpieczonym miejscu"
(Liv. XXXI 23). Mściwi sprzymierzeńcy potrzaskali jeszcze
posągi macedońskich królów i odpłynęli do Pireusu, pozostawia
jąc za sobą dymiące zgliszcza. Gajusz Klaudiusz żałował, że ma
zbyt szczupłe siły, by obsadzić Chalkis, fortecę o wielkim
znaczeniu, musiał jednak wracać, by zapewnić Atenom obronę.
Filip przebywał w tym czasie w Demetrias. Wiedział, że
pora roku jest zbyt późna, by konsul Galba mógł podjąć marsz
na Macedonię przez bałkańskie góry. Król całą swą uwagę
skierował więc na greckie sprawy. Na wieść o masakrze
166
w Chalkis natychmiast pognał na odsiecz z 5 tysiącami
piechoty bez żadnych taborów i 300 kawalerzystami. Żołnierze
niemal biegli, Filip był więc pewien, że zaskoczy Rzymian.
Przybył jednak za późno. Wstrząśnięty widokiem obróconego
w perzynę miasta zostawił oddział zbrojnych, by pochowali
poległych, a z resztą przeprawił się przez cieśninę Euripos
i popędził przez Beocję, by znienacka zdobyć znienawidzone
Ateny. Zbliżającą się kolumnę wojsk królewskich wypatrzył
jednak postawiony na czatach ateński goniec. Zdążył wpaść
o północy do miasta i wszczął alarm.
Archontowie nakazali trąbić na trwogę z Akropolu. Wojsko
ateńskie, wsparte przez oddział najemników i hufiec z Per-
gamonu. szybko zgromadziło się na agorze. Filip nadszedł
jeszcze przed świtem, ujrzawszy jednak mnóstwo świateł
i zbrojnych na murach pojął, że nie udał się podstęp. Mimo to
nie zrezygnował ze szturmu. Pozwolił żołnierzom na chwilę
wytchnienia, po czym ustawił armię w szyku bojowym,
napominając swoich, by poszli za nim w najgorętszy bój.
Prowadzeni przez króla i zachęceni jego przykładem Makedo-
nowie uderzyli z impetem i zmietli oddziały przeciwnika,
które wyszły z Dipylon, podwójnej bramy w północno-
-zachodniej stronie miasta. Filip, jadący na czele konnicy, śmiało
pognał konia między łuki dwóch bram i w ciasnocie walczył jak
prosty żołnierz, zabijając i raniąc wrogów. Nie zdołał jednak
wtargnąć do samego miasta i miotał się, zadając cios za ciosem
w kłębowisku bitwy. W końcu, osłaniany przez towarzyszy,
wycofał się bezpiecznie. Ateńczycy pospiesznie zamknęli
wierzeje i już nie odważyli się wyprowadzać wojska za mury.
Gniewny Filip nakazał spalić Kynosarges, słynną świątynię
Heraklesa, i Lykejon, a może nawet starożytną Akademię
(Liv. XXXI 24; Diod. XXVIII 7). Żołnierze królewscy obracali
w gruzy budynki, nie szczędząc nawet grobowców. Do Aten
tymczasem wkroczyły dodatkowe wojska pergameńskie oraz
oddziały rzymskie z Pireusu. Filip pojął, że nie zdobędzie
dobrze bronionego miasta. Nakazał odwrót i rozbił obóz
167
w odległości 3 tysięcy kroków na północ od ateńskich murów.
Poderwał jeszcze swe hufce, by niespodziewanym wypadem
wziąć Eleusis, świątynię Demeter otoczoną przez mocne
fortece. Ale nic nie wskórał, czuwały bowiem straże, a okręty
rzymskie już nadpływały na odsiecz z Pireusu. Wtedy Anty-
gonida poprowadził armię poprzez Megarydę i Korynt na
Peloponez. Zamierzał pozyskać Achąjów, którzy właśnie
odbywali w Argos zgromadzenie.
Filip wciąż był nominalnym hegemonem Helleńskiej Sym-
machii i sojusznikiem Achajów, Związek jednak kierowany
przez zdolnego wodza Filopojmena wyzwalał się szybko spod
macedońskich wpływów. Kiedy król toczył boje o panowanie
na Morzu Egejskim. Achajowie prowadzili od 204 roku swą
własną, peloponeską wojenkę z Nabisem, władcą Sparty.
Mieli też Antygonidzie za złe, że im w tym konflikcie nie
przyszedł z odsieczą. W Argos zebrali się, by omówić kolejne
działania przeciw Nabisowi. Wojna Filipa z Rzymem wyda
wała się nie obchodzić achąjskich przywódców. Nabis, noszący
dziwne babilońskie imię, był następcą Machanidasa i pochodził
zapewne z bocznej linii dynastii królów Sparty, Eurypontydów.
Wbrew lacedemońskiej tradycji rządził jednak sam, bez
współwładcy z rodu Agiadów. Zdobył panowanie przy pomocy
swych najemnych żołdaków kreteńskich i tarentyńskich, za
nic miał więc sobie głosy spartańskiej starszyzny.
W historiografii marksistowskiej Nabis uchodził za „po
stępowego" monarchę, odbierał bowiem ziemię i złoto boga
tym. wyzwalał helotów i niewolników, nadawał prawa obywa
telskie periojkom, a nawet swym własnym wojakom. Jeśli
jednak wierzyć źródłom, Nabis był krwawym tyranem, cynicz
nym szubrawcem i godnym pogardy okrutnikiem. Swych
przeciwników, Spartiatów z dobrych rodów, nie tylko przepę
dzał, ale kazał także podstępnie mordować ich na wygnaniu.
Torturami wymuszał pieniądze od zamożniejszych obywateli.
W tym celu sporządził coś w rodzaju średniowiecznej Żelaznej
Dziewicy, wybijany gwoździami posąg swej żony Apegi,
168
notabene również łajdaczki nic lada. XX-wieczni badacze
widzieli niekiedy w Nabisie bojownika o ,,sprawiedliwość
społeczną" i ostatniego wielkiego króla Sparty, ale także
opętanego żądzą władzy despotę bez żadnych ideałów, dyk
tatora w stylu Hitlera i Stalina. Nabis wszczął wojnę ze
Związkiem Achajskim, potrzebował bowiem sławy zwycięzcy,
a przede wszystkim łupów, by umocnić swe panowanie. Był
tęgim żołnierzem. Jako wódz ustępował wprawdzie Filopoj-
menowi, ale innym achąjskich strategom zadawał porażki.
Achajowie czuli wielki respekt przed „tyranem" znad
Eurotasu
8
. Kiedy więc Filip przybył do Argos i obiecał, że nie
tylko przepędzi wojska Nabisa, ale także na czele swej armii
zbrojnie nawiedzi Lakonię, przyjęły go radosne pohukiwania
achąjskich obywateli. Krół jednak zamierzał sprawdzić, czy
może liczyć na swych greckich sprzymierzeńców. Zażądał od
Achajów, aby w zamian wysłali swych żołnierzy, by strzegli
Chalkis, Koryntu i Oreos. Gdyby Achajowie zgodzili się na
to, siłą rzeczy zostaliby wplątani w wojnę z Rzymem.
Spostrzegł to strateg Związku Achajskiego Kykliadas, polityk
uważany wprawdzie za stronnika Filipa, ale niezwykle ostroż
ny. Odmówił on prośbie królewskiej, podając jako pretekst, że
zgromadzenie ma prawo zajmować się jedynie wojną z tyranem
Sparty, tylko bowiem w tym celu zostało zwołane. Antygonida
zrozumiał, że Symmachia Hellenów w praktyce przestała
istnieć, a Achajowie myślą już o przymierzu z Rzymem. Jak
niepyszny podążył na północ. Tylko garstka achąjskich ochot
ników przyłączyła się do niego (Liv. XXXI 25).
Kiedy Filip przebywał w Argos, jego dowódca, Filokles,
uderzył na Attykę, przeprawiwszy się z Eubei. Miał 2 tysiące
zbrojnych Makedonów i Traków. Usiłował znienacka zdobyć
Eleusis, lecz został odparty. Połączył tedy swe wojska z Fili
pem. Razem podjęli kolejny szturm na Eleusis. Okręty
8
Na ten temat: M. J ó z e f o w i c z , Tyranio Nabisa w świetle źródeł
i historiografii nowożytnej.
„Zeszyły Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Historia'" 30. 1970. s. 37 i nn.
169
rzymskie z Pireusu przywiozły jednak posiłki do twierdzy.
Filip, widząc, że nie ma szans na sukces, pospiesznie po
prowadził armię ku Atenom, licząc, że opanuje ogołocony
z żołnierza Pireus. Atak na port jednak nie powiódł się. Wtedy
Antygonida raz jeszcze podjął próbę wzięcia samych Alen.
W ciasnocie między ruinami słynnych Długich Murów,
łączących niegdyś Ateny z Pireusem, doszło do chaotycznego
boju. I tu król nie zdołał rozgromić obrońców. Płonąc gniewem,
znów bezlitośnie spustoszył Attykę. „[...] nie zadawalał się
samym burzeniem świątyń czy obalaniem posągów, lecz kazał
nawet kamienie kruszyć, żeby nie tworzyły stosu ruin, same
pozostając całe" (Liv. XXXI 26). Dopiero, gdy wszystko
zostało obrócone w perzynę, powrócił przez Beocję do
ojczyzny. Krótka kampania Filipa w Grecji skończyła się
fiaskiem. Ale król nie przykładał do niej chyba wielkiej wagi.
Nie sprowadził całej armii polowej do Attyki, wojował tylko
ze szczupłymi siłami.
Rozstrzygnięcie miała przynieść kampania 199 roku. Konsul
w obozie nad rzeką Apsus i król w Pełli przygotowywali się
do niej bardzo skrzętnie. Filip kazał zburzyć miasta Skiathos
i Peparethos, położone na wyspach o tych samych nazwach,
aby nie siały się buzami wrogiej floty. Swe galery pod wodzą
Heraklejdesa z Tarentu skoncentrował w Demetrias. Wysłał
znaczne oddziały na północ, by obsadziły przełęcze z Pelagonii
do Lynkestis, uniemożliwiając tym samym inwazję Dardanów
przez dolinę górnego biegu rzeki Erigon. Zastępami tymi
nominalnie dowodził Perseus, zaledwie 13-letni syn króla,
któremu jednak Filip przydał jako doradców swych kilku
doświadczonych przyjaciół"*.
J. K r o m a y e r . (Antike Schlachtfelder in Griechenland, t. II. Berlin
1907, s. 11) i W a l bank. {Philip V....s. 142) uważają, że oddział Perseusa
zablokował przełęcze rzeki Aksios (Vardar). wątpliwe jednak, aby Lynkestis
rozciągała się lak daleko na północ. Przyjmuję rekonstrukcję wydarzeń
według Hammonda {The Opening Campaigns ami the Battle of Aui Stena in
the Second Macedonian War,
„Journal of Roman Studies". 56, 1966. s. 43
i przyp. 16).
170
Konsul Galba liczył, że zmiażdży Macedonię poprzez
koncentryczne uderzenie ze wszystkich stron. Zamierzał
poprowadzić legiony z zachodu poprzez wododziałowe góry
Bałkanów. Dardanowie i Ilirowie mieli najechać królestwo
Filipa od północy i północnego zachodu, Etolowie zaś — przez
Tessalię od południa. W tym czasie połączone floty rzymska,
pergameńska i rodyjska powinny pustoszyć wybrzeża państwa
Antygonidów. Galba przez posłów ponaglał Rodyjczyków, by
przestali się guzdrać i przysłali wreszcie swe korabie. Attalos
z okrętami pergameńskimi zimował blisko — na Eginie. Plan
konsula był świetny, tyle tylko, że Etolowie, najlepsi wojow
nicy Hellady, wciąż zachowywali pokój z Filipem. Po klęskach
w dwóch wojnach — sprzymierzeńczej i I macedońskiej, czuli
respekt przed potęgą króla. Nie ufali też Rzymianom, swym
dawnym sojusznikom. Galba wysłał więc legata, Lucjusza
Furiusza Purpuriona, na zgromadzenie panetolskie, które
wiosną 199 roku zwołano do Naupaktos. Ale i Filip nie
zasypiał gruszek w popiele. Pchnął do Naupaktos swoich
posłów, którzy napominali Etolów, by nie zrywali pokoju
i przymierza.
Jeśli wierzyć Liwiuszowi (XXXI 29), wysłannicy królewscy
wskazywali na zagrożenie ze strony rzymskich barbarzyńców,
ludzi obcych językiem, prawami i obyczajem, którzy ujarzmili
już greckie miasta w Italii i na Sycylii, a teraz czyhają na
wolność Hellady. Purpurion podkreślił natomiast, że teraz,
gdy po rozprawieniu się z Kartaginą Rzym ze wszystkimi
siłami zabrał się za Macedonię, wynik wojny może być tylko
jeden. Poseł skierował pod adresem Etolów z lekka tylko
zawoalowaną groźbę: „Dziś [.,.] wam nastręcza się szczęśliwa
okazja do powrotu do przymierza i przyjaźni z nami — chyba
że wolicie przy Filipie ginąć, niż przy nas zwyciężać". Etolski
strateg Damokrytos odrzekł jednak, że pośpiech w tak ważnej
sprawie jest złym doradcą, decyzję należy więc odłożyć na
później. Innymi słowy, ostrożni po serii poprzednich porażek
etolscy przywódcy postanowili upewnić się, czy tym razem
171
Rzymianie rzeczywiście będą prowadzić wojnę całą swą
potęgą, i czy potrafią zwyciężać.
Sulpicjusz Galba był rozczarowany, ale nie zrezygnował
z ofensywy. Wojsko rzymskie liczyło ok. 25 tysięcy ludzi, w tym
20 tysięcy piechoty legionowej, chyba nieco mniej niż 2 tysiące
konnych wojowników oraz posiłkowe oddziały iliryjskic. Siłę
uderzeniową uzupełniało kilka, najwyżej kilkanaście słoni bojo
wych, które odebrano pokonanej Kartaginie. Filip zebrał całą
swą armię polową, miał jednak nieco szczuplejsze hufce — 20
tysięcy piechurów, w większości ciężkozbrojnych falangitów,
a także Mirów i Kreteńczyków z lekkim uzbrojeniem, jak
również 2 tysiące kawalerzystów. Rzymianie zamierzali sforsować
bałkańskie góry i wtargnąć na równiny Dolnej Macedonii — do
serca królestwa Antygonidów. Tam Galba miał nadzieję połączyć
się ze swymi dardańskimi i iliryjskimi sojusznikami. Gdyby plan
ten się powiódł, Filip nie uniknąłby klęski. Macedoński monarcha
zamierzał więc powstrzymać rzymską armię w górach, bez
wydawania walnej bitwy.
Region dzisiejszej środkowej Albanii, skąd wyruszył Galba,
dzieli od równiny nad Zatoką Thessalonicką potężny łańcuch
dzikich Bałkanów, szeroki na niemal 2(X) kilometrów, przy czym
najwyższe pasma, między Jeziorem Prespańskim a doliną Lynkestis
(obecnie Monastyr), wznoszą się ku niebu na ponad 2500 metrów.
Konsul mógł przedzierać się tylko kilkoma szlakami, z których
najważniejsze były północny, przez który później Rzymianie
przeprowadzą swą słynną drogę via Egnatia, oraz południowy.
Szlak północny wiódł przez wąską dolinę rzeki Skumbi na północ
od otoczonych łańcuchami strzelistych gór Wielkich Jezior i dalej
przez równinę Lynkestis, południowy zaś — w górę rzeki Apsus
przez przełęcz Tsangon do Keletron i Beroi. Filip sądził zapewne,
że nieprzyjaciel pociągnie stosunkowo łatwym szlakiem północ
nym. Zajął więc pozycję w pobliżu Heraklei w Lynkestis, krainie
zwanej leż Lynkos, i czekał. Konsul obozował nad rzeką Apsus
(obecnie Semeni), przypuszczalnie na wzgórzach w pobliżu obecnej
miejscowości Kuc, gdyż równina nad samym brzegiem często
172
zalewana jest wiosną przez wodę, a nawet latem rozciągają, się tu
niekiedy rozległe bagniska. Mniej więcej w połowie maja długa
kolumna wojsk rzymskich wyruszyła na wschód. Galba, którego
konsulat wprawdzie minął, ale senat dał mu władzę prokonsularną
i przedłużył dowództwo, nie zdecydował się na szlak północny.
Maszerując późniejszą via Egnatia musiałby bowiem sforsować
dwie duże i wezbrane po wiosennych roztopach rzeki, Apsus
i Gensus. Wybrał drogę pośrednią między szlakiem północnym
a południowym, prowadzącą przez albański region, zwany obecnie
Gramsh, przez Kodrion, gdzie wciąż stał rzymski garnizon,
i Dassaretydę.
Sulpicjusz Galba bez przeszkód dotarł do krainy Wielkich
Jezior, Lichnitis i Prespańskiego
1U
. Rozbił obóz w pobliżu
rzeki Bewos i wysłał żołnierzy, by sprowadzili zboże z Das-
saretydy. Największym problemem Rzymian podczas tej
kampanii było zaopatrzenie, będące w ogóle piętą achillesową
armii starożytnych. Kiedy Hannibal w 218 roku wtargnął do
Italii, właściwie nie tyle prowadził wojnę z Rzymianami czy
realizował jakiś plan strategiczny, ile poszukiwał żywności
dla swoich żołnierzy. Armia Punijczyka przypominała wielką
bandę rozbójników, wałęsających się w poszukiwaniu łupów,
by napełnić swe puste brzuchy. Barkida nie miał bowiem
w Italii żadnej bazy, a słaba flota kartagińska nie była w stanie
zaopatrywać jego armii. Dopiero bitwa pod Kannami w sierp
niu 216 roku zmieniła tę sytuację. A i tak po tym niewiarygod
nym wprost zwycięstwie Hannibal nie mógł pomaszerować na
Rzym. bo jego wojacy nie mieli co jeść... "
10
Kromayer (op. cit., s. 9 i nn) i Walbank {Philip V .... s. 141 i nnj
uważają, że Galba podążał późniejszą via Egnaiiu. przyjmuję jednak ar
gumentację Hammonda (op. tir., s. 43 przyp.19). który podkreśla, że w takim
wypadku Filip znacznie wcześniej nawiązałby z Rzymianami kontakt bojowy.
W starożytnych opisach via Egnatia nie ma zresztą mowy ani o rzece Bewos,
ani o Dassaretydzie.
Na len temat: J. S h e a n. Hannibal's Mules: The Logistical Limitations
of Hannibal's Army and the Battle of Cannae, 216 B.C.,
..Historia" 45, 1996.
s. 159 inn.
173
Ogromne trudności z zaopatrzeniem miał także prokonsul
Galba. Zapuści! się zbyt daleko w głąb lądu, by ściągać
żywność i furaż z portu Apollonia. Legioniści musieli się
żywić ziarnem, które zabrali ze sobą, a kiedy te zapasy
wyczerpały się, pozostało już tylko zboże zbierane z pól.
Tylko że w górach niewiele było urodzajnych równin, więc
rzymscy żołnierze zaczęli rychło przymierać głodem.
Kiedy do Filipa doszły wieści, że nieprzyjaciele nadchodzą
„pośrednim szlakiem", pognał wraz z armią na ich spotkanie.
Do pierwszej potyczki doszło na południowym brzegu jeziora
Lichnitis, gdzie zderzyły się zastępy wrogich kawalerii,
wysłanych przez obu wodzów na zwiady. Jeźdźcy z doboro
wych szwadronów walczyli zaciekle przez kilka godzin.
W boju, który nie przyniósł rozstrzygnięcia, padło 35 wojów
konsula i 40 Macedończyków. Ci, którzy powrócili do swych
wojsk, wciąż nie potrafili powiedzieć, gdzie nieprzyjaciel
rozbił swe namioty. Według Liwiusza Filip postanowił z wszel
kimi honorami pogrzebać swoich poległych, aby ich towarzy
sze tym chętniej narażali się na niebezpieczeństwa. Macedoń
scy żołnierze przerazili się jednak, widząc jak może zmasak
rować ciało rzymski miecz. „Przyzwyczajeni do walki
z Grekami czy llirami i do oglądania ran od włóczni i strzał,
rzadko od długich kopii, zobaczyli [...] obcięte ręce wraz
z ramionami, głowy odrąbane od tułowia cięciem przez całą
szyję, otwarte wnętrzności i inne odrazę budzące rany" (Liv.
XXXI 34). Lęk ogarnął wojsko. Filip postanowił więc wzmoc
nić swe siły, przyzywając syna, Perseusa, wraz z hufcami
strzegącymi dotychczas przełęczy pelagońskich.
Ta dramatyczna historia z ranami nie brzmi wiarygodnie.
Jak się wydaje, Antygonida skoncentrował całą swą armię,
zobaczywszy, że nieprzyjaciel ma przewagę liczebną. Tym
samym otworzył jednak Dardanom drogę do Macedonii. Filip
nie kwapił się do rozstrzygającego boju. Odnalazł obóz
rzymski dzięki pomocy zbiegów z armii prokonsula i rozbił
swój własny warowny obóz na wzniesieniu w odległości
174
zaledwie półtora kilometra. Było to w pobliżu miejscowości
zwanej Atakos. Macedończycy sprawnie otoczyli obóz rowem
i wałem obronnym. Filip wysyłał do walki tylko lekkozbroj-
nych — kreteńskich łuczników, iliryjskich oszczepników oraz
konnych żołnierzy, którzy nękali Rzymian, utrudniając im
furażowanie. W harcach tych niekiedy brali górę rzymscy
lekkozbrojni. tzw. welici, również wsparci przez konnicę.
Mieli bowiem lepsze uzbrojenie ochronne — małe tarcze
— natomiast Kreteńczycy i iliryjscy Trallowie uwijali się
niemal półnadzy, starając się unikać walki wręcz, i tylko
pociskami obrzucali nieprzyjaciela. Tych wojaków, dowodzo
nych przez Atenagorasa. rzymscy welici zaatakowali, masze
rując w szyku zwartym, i spędzili ich z pola. Następnego dnia
Filip wyprowadził do boju wszystkich lekkozbrojnych i kawa-
lcrzystów, w ukryciu między dwoma obozami umieścił zaś
doborowych peltastów. Jazda macedońska miała powoli cofać
się pod naporem Rzymian, wciągając ich w pułapkę.
Dzięki podobnemu podstępowi król zwyciężył pod Lissos,
lecz tym razem nie dopisało mu szczęście. Peltaści zbyt
wcześnie wypadli z zasadzki, żołnierze Galby zdołali więc
bezpiecznie odeprzeć ich atak i wrócić do obozu. Nazajutrz
zniecierpliwiony prokonsul ustawił w szyku bojowym całe
swoje wojsko — groźne słonie umieści! przed pierwszą linią
legionów. Król jednak trzymał swoich w obozie nawet wtedy,
gdy Rzymianie postąpili aż pod same wały. gromko łając
Macedończyków za tchórzostwo. Fakt, że Galba poprowadził
swoich pod górę. aż po same umocnienia wrogiego obozu,
świadczy, jak bardzo spragniony był bitwy. Taki manewr
bowiem związany byt ze znacznym ryzykiem i starożytni
wodzowie rzadko go stosowali. Ostrożny Filip nie wystąpił do
walnej rozprawy. Lotne oddziały macedońskie nadal jednak
przeszkadzały Rzymianom w zdobywaniu żywności, tak że
konsul zdecydował się w końcu przenieść swój obóz dalej, na
odległość aż 12 kilometrów, pod miejscowość zwaną Ot-
tobolos, położoną zapewne na południe od jeziora Lichnitis.
175
Król wciąż trzymał swych wojów w obozie, przebiegle
czekając, aż osłabnie czujność nieprzyjaciela. I rzeczywiście,
legioniści beztrosko rozproszyli się po okolicy, zbierając
żywność i paszę z pól. Wtedy Filip wyruszył wraz z całą konnicą
i oddziałami lekkozbrojnych Krcteńczyków. Piechurzy biegli,
aby nadążyć za jeźdźcami. Wojsko królewskie zajęło stanowiska
między obozem rzymskim a fiirażującymi żołnierzami konsula.
Antygonida wysłał część swoich wojów, by ścigali wałęsających
się po polach Rzymian i wyrzynaii ich. nie dając pardonu. Sam
z resztą zbrojnych zajął stanowiska na drogach, którymi, jak
przewidywał- nieprzyjaciele uciekać będą do obozu. Macedońscy
jeźdźcy i kretenscy piechurzy zaczęli bezlitośnie wycinać
legionistów rozproszonych wśród zbożowych pól. Ci z wrzas
kiem rzucili się do ucieczki, lecz wpadali na czyhające przy
drogach oddziały Filipa i ginęli jeden po drugim.
Prokonsul Galba długo nie wiedział, że w pobliżu masak
rowani są jego ludzie. W końcu kilku żołnierzom udało się
dotrzeć do obozu i wszcząć alarm. Wódz rzymski natychmiast
pchnął kawalerię na odsiecz swoim furażerom i wyprowadził
do boju wojska legionowe, maszerujące w zwartym szyku.
Filip ze swą konnicą i Kreteńczykami zajął stanowiska na
drodze, tworząc niemal regularną linię bojową. Jeźdźcy
rzymscy atakowali ją bezładnymi gromadami, kolejno wcho
dzącymi do walki. Pociski kreteńskich wojów siały spus
toszenie wśród rumaków. Żołnierze królewscy łatwo odparli
tę chaotyczną szarżę i rzucili się do pościgu. Lecz oto
nadciągnęły pierwsze oddziały ciężkozbrojnej piechoty legio
nowej, sprawnie prowadzone przez trybunów. Podniesieni na
duchu jezdni Galby ponownie rzucili się w wir bitwy.
Przewaga liczebna Rzymian była zbyt duża. jazda Filipa
zaś nie mogła oskrzydlić wrogich piechurów, bo z obu stron
drogi rozciągały się mokradła. Macedońscy kawalerzyści
pierzchnęli więc, lecz wielu padło od miecza, a innych wraz
z końmi pochłonęły bagna. Sam król dzielnie uwijający się
w pierwszych szeregach runął na ziemię, zrzucony przez
176
rannego rumaka. Na szczęście uratował go jeden z żołnierzy.
Oddał Filipowi swojego wierzchowca i w chwilę potem już
nie żył, zarąbany przez Rzymian, którzy rzucili się hurmem,
by zabić władcę Makedonów. Antygonida z trudem, po
bezdrożach, przedostał się do swego obozu, gdzie już krążyły
paniczne pogłoski o jego śmierci w boju. Według Liwiusza
(XXX 37) w potyczce pod Ottobolos położyło głowy 200
macedońskich jeźdźców, a ok. 100 trafiło do niewoli. Strat
Rzymian nie znamy, lecz być może były jeszcze większe.
Po tej porażce Filip uznał, że należy dać wojsku wytchnienie.
Po mistrzowsku, w stylu Hannibala, wywiódł w pole Galbę.
Wieczorem wysłał do konsula herolda, prosząc o rozejm
w celu pochowania poległych, sam zaś wymknął się ze
swoimi, zostawiwszy w obozie wiele rozpalonych ognisk.
Galba nie ścigał nieprzyjaciela, lecz poprowadził swych
wygłodzonych wojaków na północ, przez krainę wielkich
jezior do Pelagonii. gdzie zebrał żniwa. Poprawiwszy nieco
sytuację zaopatrzeniową Rzymianie podążyli ku wschodowi,
chcąc przedrzeć się przez przełęcze do doliny Monastyru.
Obozujący pod Bruannion Filip spodziewał się tego i przygo
tował zasadzkę. Lekkozbrojne oddziały króla, przemaszero
wawszy bocznymi drogami, uderzyły z obu stron na rozciąg
niętą w pochodzie nieprzyjacielską kolumnę. Przypuszczalnie
Rzymianie cofnęli się, doznawszy strat. Tak należy inter
pretować słowa Liwiusza. mówiącego, że Antygonida „nagłym
zjawieniem się napędził przeciwnikowi lęku".
Zwycięski Filip zajął pozycje nad rzeką Erigon, na przełę
czy, którą silnie ufortyfikował. Po poprzedniej nauczce rzymski
wódz nie palił się do ataku. Przypuszczalnie Galbę uratowało
przybycie posiłków dardańskich oraz Ilirów pod wodzą
Pleuratosa. Ci Ickkozbrojni woje mogli zajść Macedończyków
od tyłu, maszerując po szczytach wzgórz. Filip więc wycofał
się na kolejną przełęcz — Lynkos (obecnie Kirli Derven).
między dwoma równoległymi pasmami gór. przez którą
wiedzie szlak do Eordai. Król nakazał umocnić tę pozycję
177
obronną rowami, wałami, murami z kamieni i przesiekami ze
zwalonych drzew. Wąwóz, lesisty i nierówny, nie sprzyjał jednak
użyciu falangi. Sańssoforoi ze swoimi długimi włóczniami nie
mogli walczyć skutecznie wśród sterczących ze wszystkich stron
gałęzi, podobnie zresztą jak Trakowie, zbrojni w potężne dzidy.
Cały ciężar obrony wzięli więc na siebie Kreteńczycy. Kiedy
legioniści Galby przemierzyli dolinę Monastyru i wdarli się na
przełęcz, powitał ich grad strzał i pocisków, miotanych przez
wytrawnych wojowników z Krety. Lecz rzymscy piechurzy
bezpieczni byli za swymi wielkimi tarczami, których nie mogły
przebić oszczepy i strzały. Wtedy Kreteńczycy chwycili za
kamienie, leżące wszędzie w dolinie, i zaczęli miotać je na
wroga. Głazy waliły z hukiem w tarcze legionistów. Oszołomieni
Rzymianie podali tyły. Prokonsul nakazał jednak swym piechu
rom utworzyć formację „żółwia" (testudo), w której żołnierze, ze
wszystkich stron, także z góry, szczelnie osłaniają się tarczami.
„Żółw" zaatakował przełęcz frontalnie, nieczuły na pociski,
podczas gdy wydzielony oddział legionistów wspiął się na
szczyty wschodniego pasma gór, zmiatając macedońskie poste
runki. Filip, uznawszy, że nie ma szans na skuteczną obronę,
nakazał trąbić na odwrót.
Wydawało się, że armia rzymska przedrze się na wschód,
do Edessy i dalej, na równiny dolnej Macedonii, gdzie
wymusi wreszcie walną bitwę. Legiony, które, sforsowawszy
przełęcz Kirli Dirven, wkroczyły do doliny zwanej dziś
Ostrovo, już tylko trzy dni marszu dzieliły od Pełli — stolicy
Antygonidów. Ale Rzymianie musieli przebić się jeszcze
przez pasmo bardzo stromych wapiennych wzgórz, a jedyne
przejście blokowała armia Filipa. Galba nie zdecydował się na
kolejny, znacznie trudniejszy szturm, lecz poprowadził swych
żołnierzy drogą na południe, przez Eordaję. Wódz rzymski
przesądził tym samym losy całej kampanii 199 roku « Filip
mógł odetchnąć i nie ścigał przeciwnika daleko. Wiedział, że
Wałek -Czernecki {op. cit., s. 120) uważa tę decyzję Galby za „fatalny
Wad".
12 — Kymiskcfalaj 197 p.n.c.
178
w tym roku nic zapadnie rozstrzygnięcie. Być może Galbę
zniechęciła do dalszego przedzierania się na wschód późna
pora roku (był już koniec sierpnia), być może stan armii,
pozbawionej zaopatrzenia, był tak fatalny, że nie mogło być
mowy o natarciu na następną przełęcz. W każdym razie
Rzymianie wtargnęli do Eordai, którą gruntownie złupili.
Dotarli przypuszczalnie aż do dzisiejszego Kosane w Elimiotis,
zawrócili na zachód i ogniem i mieczem nawiedzili Orestis,
gdzie zdobyli miasto Keletron (obecnie Kastoria), położone na
półwyspie na jeziorze Kastorias. Obywatele Keletronu, ufni
w obronność miejsca, początkowo zamknęli przed najeźdźcą
bramy. Kiedy jednak wojsko rzymskie uszykowało się do
szturmu, poddali się z samego strachu.
Ale był to już praktycznie odwrót armii rzymskiej. Poprzez
góry prokonsul powiódł swych wojaków do Dassarctydy.
gdzie Rzymianie wzięli szturmem i obsadzili silną załogą
miasto Pclion, zapewne w pobliżu dzisiejszej miejscowości
Koritsa. Galba potraktował mieszkańców z zadziwiającą, jak
na Rzymianina, szlachetnością, nie wyrżnął ich w pień ani nic
sprzedał w niewolę. Pelion miało stać się bowiem bazą
wypadową do działań przeciwko Macedonii w roku następnym.
Armia rzymska powróciła następnie na teren protektoratu, pod
Apollonię. Pozornie wydaje się, że bilans przedsięwzięcia
Galby był opłakany. Rzymianie podjęli morderczy pochód
przez dzikie góry. Ponieśli znaczne straty, spowodowane tak
przez nieprzyjaciela, jak przez głód, mimo to zakończyli
wyprawę w tym samym miejscu, w którym ją rozpoczęli.
Armia, która wróciła pod Apollonię, była zdemoralizowana
i niezdolna do walki. Ale także Filip nie miał powodów do
radości — barbarzyńcy z Italii zwyciężyli Makedonów w kilku
bitwach i obrócili w perzynę zachodnie regiony królestwa.
Widząc to, Etolowie doszli do wniosku, że gwiazda Anty-
gonidy gaśnie. Jeszcze w sierpniu elolski wódz Pyrrias spotkał
się w Hcraklei (zapewne Trachińskiej) z dowodzącym flotą
rzymską legatem Apustiuszem i królem Attalosem z Per-
179
gamonu. W rozmowach z Attalidą doszło do zgrzytu. Per-
gameński monarcha sierdził się na Etolów za to, że nie
przyszli mu z pomocą, gdy w Azji wojował z Filipem. Legat
rzymski obiecywał jednak Etolom złote góry, jeśli tylko
przystąpią do wojny. Wkrótce potem do Thermon, gdzie
obradowało etolskie zgromadzenie, nadeszły wieści o porażce
Filipa pod Ottolobos, o inwazji Dardanów i Ilirów na Mace
donię oraz o pojawieniu się rzymskich okrętów pod Orcos na
Eubei. Etolowie nie wahali się dłużej. Na wniosek stratega
Damokrytosa zawarli z Rzymianami przymierze przeciw
Filipowi (Liv. XXXI 40)- Nie przejmowali się, że sojuszu nie
zatwierdził senat.
Etolscy zbóje, prowadzeni przez Damokrytosa, połączyli
swe siły z równie chciwymi łupu Athamanami króla Amynan-
dra i wtargnęli do Tessalii. łupiąc bezlitośnie. Obrócili
w perzynę miasto Kerkinion w pobliżu jeziora Bojbe w Pelas-
giotis, z braku dalszej zdobyczy pospieszyli aż do Perrajbii,
gdzie „zdobyli szturmem i w niegodziwy sposób rozgrabili
miasto Kyretie" (Liv. XXXI 41). Zastraszeni mieszkańcy
Maloi otworzyli im bramy swego grodu. Etolscy wojownicy
wdarliby się do samej Macedonii, gdyby nie Amynander,
który radził zdobywać miasto Gomphoi. położone w połu-
dniowo-zachodniej części Tessalii. Władca Athamanów prag
nął przyłączyć Gomphoi do swego królestwa. Etolowie
zawrócili więc do Tessalii. Pewni swego, rozbili obóz na
równinie, a więc w miejscu nieobronnym. Przezorny Amynan
der ze swoimi obozował na oddalonym o tysiąc kroków
pagórku, który nakazał obwarować. Etolowie niedbale pełnili
straże, jedni spali, drudzy w poszukiwaniu łupów błąkali się
po polach.
Filip nie ścigał Rzymian także dlatego, że pragnął rozprawić
się ze słabszymi przeciwnikami — Etolami i Dardanami.
Kiedy zorientował się, że hufce Galby rozpoczęły odwrót,
wysłał na północ przeciwko Dardanom część konnicy i szybką
piechotę bez taborów pod wodzą Atenagorasa. Sam zaś
1 Sü
z resztą armii podjął jeden ze swych słynnych błyskawicznych
pochodów. Macedończycy pomaszerowali przez Elimiotis,
przekroczyli Haliakmon i przełęcz Portaes w dolinie górnego
biegu rzeki Europos. Następnego dnia jazda królewska za
skoczyła Etolów i spędziła ich do obozu. Kiedy zaś nadciągnęła
piechota Makedonów, etolscy junacy nie odważyli się bronić
swych namiotów, lecz pierzchnęli do obozu Athamanów. Filip
chciał szturmować i ten obóz, lecz przeszkodziła mu noc.
Jeszcze przed brzaskiem Etolowie i Athamanowie wspólnie
zrejterowali przez góry Pindos, przy czym ludzie Amynandra
sobie tylko znanymi ścieżkami przeprowadzili etolskich wojów
do ojczyzny. Królewscy kawalcrzyści wytłukli nielicznych
maruderów i tych, którzy pobłądzili w mroku. Sukces odniósł
też dowódca Filipa, Atcnagoras. Dopadł Dardanów, wchodzą
cych już do swego kraju, i szarpał nagłymi atakami ich tylną
straż. Rozjuszeni Dardanowic dokonali zwrotu i stanęli frontem
do wroga, niewiele jednak mogli wskórać, gdyż obwieszeni
byli ciężkim, a nieporęcznym orężem i mieli tylko garstkę
lekkozbrojnych. W walce utracili łupy i ponieśli straty.
Jesienią Filip usiłował wzmocnić obronę południowej Tes-
salii, zdobywając miasto Thaumakoi, położone w obronnym
miejscu na skałach na południowy zachód od Farsalos,
panujące nad zachodnią częścią równiny tessalskiej. Macedoń
czycy zbudowali nasyp i machiny oblężnicze, walili taranem
w bramy, lecz nie dopisało im szczęście. Etolowie zdołali
wprowadzić bowiem do miasta silny zastęp pod wodzą
Archidamosa. Dokonując śmiałych wypadów, etolska załoga
niweczyła wszystkie wysiłki oblegających. Filip zwinął więc
oblężenie i powiódł swą armię na zimowe kwatery.
W 199 roku wojna toczyła się również na morzu. Na
początku maja legat Apustiusz wyprowadził flotę z Korkyry,
opłynął Peloponez i połączył się z okrętami Attalosa. Obie
eskadry spędziły jakiś czas w Pireusie. Ateńczycy, bezsilni
militarnie, obsypali władcę Pergamonu i Rzymian kolejnymi
zaszczytami oraz wydali ponownie ustawy, znieważające Filipa
181
i wszystkich królów Macedonii. Wkrótce potem zjawili się
Rodyjczycy z 20 wojennymi korabiami. Sojusznicy nie musieli
bać się floty Antygonidów. Apustiusz i Rodyjczycy mieli
razem 70 dużych wojennych galer. Do tego dochodziła eskadra
pergameńska, której liczebności nie znamy. Rzymską flotę
wzmocniło jeszcze 20 iliryjskich lemboi z wyspy Issa, ojczyzny
znakomitych żeglarzy. Flota macedońska mogła liczyć naj
wyżej 25 dużych okrętów oraz ok. 80 lemboi i innych
mniejszych jednostek, lecz to wielkie galery rozstrzygały
bitwy. Nic dziwnego więc, że Hcraklejdes z Tarentu, admirał
Filipa, nie ośmielił się wyściubić nosa z Demetrias. Heraklej-
desowi z pewnością nie brakowało odwagi, można się jednak
domyślać, że Filip ogołocił swe okręty z żołnierzy, by odeprzeć
inwazję konsula Galby.
Sojusznicy panowali na morzu, osiągnęli jednak niewiele.
Zdobyli wyspę Andros, którą przejął Attalos. Rzymianie
wywieźli natomiast bogate łupy, a zwłaszcza dzieła greckiej
sztuki, na które, jako niezbyt biegli w takich sprawach, byli
bardzo łasi. Nie powiodła się natomiast próba opanowania wyspy
Kythnos, chociaż stacjonujący tu garnizon Filipa z pewnością był
mizerny. Wojownicy z Issy wylądowali koło Karystos na Eubei
i pustoszyli posiadłości lego miasta. Nie powiódł się również
atak na jedną z najważniejszych twierdz macedońskich — Kas-
sandreję, położoną na przejściu na zachodni „palec" półwyspu
Chalkidike. Nawałnica odepchnęła płynące ku miastu okręty.
Rzymianie i ich alianci pospiesznie uciekli na brzeg, straciwszy
w morskiej burzy wiele korabi. Szturm podjęty od strony lądu
również nie doprowadził do niczego. Silna załoga Kassandrei
zadała napastnikom dotkliwe straty. Rzymianie musieli odpłynąć
jak niepyszni. Na pocieszenie opanowali jeszcze niewielkie
miasto Akanthos na wschodnim wybrzeżu półwyspu Chalkidike.
Wiele czasu zajęło Rzymianom i Pergameńczykom ob
lężenie Oreos na Eubei, zdobytego już raz w pierwszej wojnie
z Filipem. Oreos, przedzielone murem, miało dwie umocnione
cytadele. Podczas gdy Rzymianie, osłaniani przez tarcze
182
i dachy oblężniczych szop, walili taranami w bramy, z drugiej
strony ludzie Altalosa bombardowali miasto pociskami z ka-
tapult. Obrońcy stawili twardy opór, lak że zniecierpliwiony
Apustiusz wysłał silny hufiec na akcję wojenną na ląd stały.
Oddział ten zajął Larissę Kremaste we wschodniej Fthiotydzie,
natomiast żołnierze Altalosa zawładnęli położonym na pół
nocny wschód od niej Pteleon. Sytuacja Oreos była już wtedy
rozpaczliwa. Mury w wielu miejscach legły w gruzach, liczni
żołnierze królewscy zginęli. W końcu oblegający przez wyłomy
wdarli się do miasta. Pozostali przy życiu macedońscy zbrojni
i obywatele Oreos schronili się na akropolu, lecz po dwóch
dniach złożyli broń. Rzymianie swoim zwyczajem zagarnęli
jeńców i łupy, rozgrabione miasto przypadło władcy Per-
gamonu. Sukcesy te wszakże znaczyły niewiele. Filip już
wkrótce odzyskał Larissę Kremaste i Pteleon, a najpotężniejsze
macedońskie twierdze — Kassandrcja, Demetrias i Chalkis,
okazały się nie do zdobycia. Jesienią legat Apustiusz pozo
stawił 30 okrętów w Pireusie w celu obrony Aten, a z resztą
floty pożeglował na Korkyrę, by tam przezimować. Nieco
później także Attalos powrócił do Azji.
Filip wyszedł ze zmagań roku 199 obronną ręką. Odparł
inwazję Rzymian, Etolów, Dardanów i llirów. System obronny
Macedonii właściwej pozostawał nietknięty. Ale król wiedział,
jak wielka jest potęga Rzymu i bardzo martwił się o wynik
całej wojny, zwłaszcza że jego poddani, a także nieliczni już
sprzymierzeńcy, zaczęli wątpić w zwycięstwo. Antygonida
niczego nie zaniedbał, by przygotować się do kampanii
następnego roku. Aby podnieść morale poddanych, pozbawił
stanowiska i wtrącił do więzienia Heraklejdesa z Tarentu.
Makedonowie nienawidzili tego wpływowego „przybłędy"
i cieszyli się z jego upadku. Heraklejdes zawinił, bo na czele
szczupłej floty nie mógł stawić czoła rojom wrogich okrętów.
Filip poświęcił go bez wahania jak dobrego kozła ofiarnego.
Król przez całą zimę ćwiczył swych żołnierzy, tak Makc-
donów, jak najemnych wojów. Sprowadził garnizon z Lizy-
machei na Chersonezic Trackim. Podjął działania dyplomatycz
ne, by wciągnąć do konfliktu z Rzymem Związek Achajski,
swego nominalnego sojusznika. Wysłał poselstwo do Achajów,
aby przypomnieć im. że zgodnie z układami nadal mają
składać przysięgę na jego, Filipa, imię. Oddał im miasta na
Peloponezie, w których dotychczas stacjonowały macedońskie
załogi — Orchomenos, Heraję, Aliferę oraz krainę Trifylię.
Achajowie, owszem, miasta i ziemie wzięli, lecz do wojny
z Synami Wilczycy się nie kwapili
13
.
Jedyną dobrą wieścią dla Filipa był bunt w armii rzymskiej,
obozującej pod Apollonia. Wybuchł on zapewne wkrótce po
powrocie wojska z karkołomnej wyprawy. Sulpicjusz Galba
nie zdołał uspokoić żołnierzy, a kiedy jesienią 199 roku
dowództwo przejął nowy konsul, Publiusz Williusz Tappulus,
rebelia rozpaliła się na dobre. Legioniści, rozgoryczeni z po
wodu morderczej kampanii, podczas której cierpieli głód
i poniewierkę, odmówili spełniania rozkazów. Zwłaszcza
weterani Scypiona Afrykańskiego, mający za sobą długoletnią
służbę na Sycylii i w Afryce, gromko domagali się zwolnienia
(Liv. XXXII 3; por. Zon. IX 15; Cass. Dio XVIII 58).
A przecież wielu spośród tych 2 tysięcy wytrawnych żołnierzy
na ochotnika poszło na wojnę z Filipem! Konsul Williusz.
pretor 203 roku, z trudem uspokoił swych wojaków, obiecując.
że jeśli powrócą do posłuszeństwa, napisze w sprawie ich
zwolnienia do senatu. Być może Williusz rzeczywiście po
zwolił później największym wichrzycielom wrócić do Italii.
Mógł sobie na to pozwolić, bo przywiódł ze sobą jakieś posiłki.
Zapewne wieść o rebelii legionistów skłoniła Filipa w 198
roku do obrania nowej strategii. Antygonida nie czekał, jak
w roku poprzednim, na posunięcie wroga, lecz przejął inic
jatywę. Wiosną, gdy tylko stopniały śniegi, wysłał wszystkich
n
Na temat kampanii 199 roku: K r o m a y e r . op. cit.. s. 9 i nn. który
chwali Filipa za „skuteczną strategię defensywną"; W a I ba n k. Philip V ...,
s. 141 i nn; H a m m o n d , W a l b a n k , op. cit.. s. 421 i nn; H a m m o n d .
op. cit..
s. 39 i nn.
184
swych żołnierzy najemnych i lekkozbrojnych przez pasmo gór
Pindos do Parauai, należącej do Epiru. Wojska te, którymi
dowodził Atenagoras, dokonały rozpoznania terenu i zajęły
przełęcz Antigonei, blokując w ten sposób drogę do Epiru
wiodącą doliną Driny. Kiedy w ślad za nimi przybył król wraz
z ciężkozbrojną piechotą falangi, cała armia obsadziła pobliski
wąwóz, zwany Aoi Stena, wydrążony przez rzekę Aoos, do
której wpływa Drina. Wojsko rozbiło obozy na północnym
brzegu Aoos. „Rzeka [,..] wypełnia całe dno podnóża gór.
pozostawiając obok wody tylko wyrąbaną w spadzistej skale
wąską ścieżkę. Ta zaś jest w ogóle trudna dla wojska do
przemarszu, a gdy jeszcze wąwóz jest strzeżony, staje się
zupełnie nie do zdobycia" — pisze Plutarch (Ram. 3).
Przełęcz przebiega między górami zwanymi Meropos i As-
naos. Atenagoras z lekkozbrojnymi obsadził i umocnił Asnaos
(zapewne dzisiejsza góra Golik na zachód od pasma Dhëmbel),
podczas gdy sam król zajął stanowiska na Meropos (obecnie
Shendel, 1802 metry wysokości). Filip nakazał umocnić
przejście palisadami, rowami, a nawet wieżami. Na wysokich
skalnych klifach postawił bardzo wiele katapult i innych
machin miotających pociski, by mogły ostrzeliwać nieprzyja
ciela, przedzierającego się poniżej wąskim szlakiem
l 4
. „Kwa
terę królewską umieści! przed wałem na najbardziej widocz
nym miejscu wzniesionym, chcąc przez to u nieprzyjaciela
budzić strach, a swoim dodać wiary w siebie" (Liv. XXXII 5).
Zajmując pozycję w Aoi Stena, blokującą szlak z dzisiejszej
Albanii przez Metsovo do Tessalii, Filip pragnął osłonić Epir,
14
Kromayer (op. cif., s. 37 i nn) i Walhank {Philip V
7
..., s. 148 i nn) sądzą.
że Filip zajął pozycję bardziej na zachód, u samego wejścia do przełęczy.
w pobliżu punktu zwanego Dragoi. Gdyby jednak tak było, macedońskie
kaiapuliy musiałyby strzelać ponad głowami własnych ludzi, ponadto ich
pociski nie mogłyby dobiegnąć skrzydeł atakujących legionów. Macedończycy
musieliby zaś bronić frontu o długości 4 kilometrów. Kromayer nie widział
pola bitwy i zrekonstruował przebieg wydarzeń na podstawie nie zawsze
dokładnych austro-węgierskich map sztabowych. Przyjmuję rozwiązanie
proponowane przez Hammonda {op. cil., s. 49 i n).
185
186
swego przynajmniej nominalnego sojusznika (Epiroci sprzyjali
wprawdzie Macedonii, ale woleli trzymać się od wojny
z dala), a przede wszystkim pokrzyżować plany Rzymian. Jak
się zdaje, Williusz zamierza! powtórzyć wyprawę Galby,
maszerując ku Lynkestis i równinom Dolnej Macedonii, mając
Felion jako bazę wypadową i współdziałając z Dardanami
oraz Ilirami na północy, a także Etolami i Athamanami na
południu. Gdyby jednak konsul tak uczynił- Filip przemieściłby
się szybko do Antigonei i przeciął linie zaopatrzeniowe
Rzymian. Król Makedonów liczył, że po smutnych doświad
czeniach Galby i rebelii wygłodzonych legionów konsul
Williusz nic odważy się poprowadzić wojska trudnym szlakiem
przez Bałkany. Filip rozumował słusznie. Wódz rzymski był
jeszcze na Korkyrze, gdy gońcy z Epiru donieśli mu, gdzie
obozuje macedoński władca. Umyślnych tych pchnął do
konsula Charops, jeden z nielicznych epirockich naczelników
sprzyjających italskiemu mocarstwu. Williusz niezwłocznie
przeprawił się na ląd stały, powiódł swe wojska tam, gdzie
Drina łączy się z nurtem Aoos i rozbił obóz w odległości
8 kilometrów od ufortyfikowanych pozycji Filipa. Konsul
zlustrował teren i stanął przed trudną decyzją — czy sztur
mować silnie bronioną przełęcz, czy też podążyć śladem
Galby, narażając żołnierzy na głód i wielkie trudy.
Wódz rzymski długo naradzał się ze swymi dowódcami, jak
postąpić, aż otrzymał wieść, że jego kariera wojskowa dobiega
kresu
l 5
. Oto bowiem wybrany został nowy konsul, Tytus
Kwinkcjusz Flamininus. który aż rwał się do wojennych
laurów i przybył już na Korkyrę. W maju 198 roku Flamininus
przejął dowództwo do Williusza i dzięki swej niespożytej
energii oraz żądzy sławy nadał wojnie nowy wymiar. Ten
przedstawiciel patrycjuszowskiej gens Quinctia (rodu Kwink-
cjuszy) rozpoczął karierę jako 20-Ictni zaledwie trybun woj-
Nawet patriotycznie nastawiony Liwiusz (XXXII 6) odrzuca wiadomość
podana, przez annaliste. Wulcriusza Antiasa o zwycięskiej bitwie, którą
rzekomo Williusz stoczył z Filipem.
187
skowy u boku wytrawnego wodza Marka Klaudiusza Marceł-
lusa, zwanego „mieczem Rzymu", bohatera wojny z Han
nibalem. W wieku 23 lat Flamininus, któremu przyznano
władzę propretora (imperium pro praetore) został komendan
tem garnizonu w Tarencie, najświetniejszym z miast Wielkiej
Grecji. W Tarencie młody patrycjusz nie tylko zasłynął ze
sprawiedliwych rządów, ale poznał również język i kulturę
Hellenów. Odtąd Flamininus wykazywał niezwykłe wśród
praktycznych Synów Wilczycy zrozumienie dla mentalności
i dążeń wolnościowych Greków — nigdy jednak nie zapomi
nał, że jest Rzymianinem. Po zwycięstwie nad Kartaginą
został członkiem dwóch komisji dokonujących przydziału
ziemi weteranom i kolonistom w południowej Italii. Taka
błyskotliwa kariera świadczy nie tylko o fenomenalnych
organizacyjnych i militarnych zdolnościach młodzieńca. Aby
osiągnąć te odpowiedzialne stanowiska, Flamininus musiał
mieć również bardzo wpływowych politycznych protektorów.
Źródła rzeczywiście wspominają o „przyjaciołach" Kwink-
cjusza w senacie. Współcześni historycy wielokrotnie usiłowali
„przypisać" Flamininusa do określonej fakcji. „partii" czy
stronnictwa wśród rzymskiej Habilitas. Wydaje się jednak, że
polityk ten nie wyznawał żadnego programu „ideologicznego"
i nie był związany z określoną grupą interesów czy arysto
kratycznych rodów. Jego programem była własna korzyść
i kariera.
Jak podkreśla Plutarch, biograf zwycięzcy spod Kynos-
kefalaj, Kwinkcjusz był spragnionym uznania i chwały ambit
nym mężem. „[...] chciał osobiście przeprowadzać co najzasz-
czytniejsze i największe sprawy. Bardziej mu odpowiadali
ludzie potrzebujący poprawy losu niż tacy, którzy go drugim
poprawić mogli. Pierwszych uważał za budulec swojej sławy,
drugich za jej rywali". Kwinkcjusz z pewnością marzył
o glorii Scypiona Afrykańskiego — a droga do niej wiodła
przez sprawowane w wojnie zamorskiej najwyższe dowództwo.
Nie skończywszy trzydziestu lat, Flamininus niespodziewanie
188
wysunął więc swą kandydaturę na konsula. Był przy tym
zaledwie kwestorem, a zgodnie z rzymskimi obyczajami przed
konsulatem powinien sprawować niższe urzędy — edylat,
trybunat ludowy, preturę. Z protestem wystąpili więc trybuni
ludowi ..mówiąc, że to zuchwałość, by młody człowiek chciał
wbrew prawom i przemocą zdobyć najwyższy urząd, człowiek,
który jeszcze nie został wtajemniczony w pierwsze stopnie
świętości i misteriów zarządzania państwem" (Plut. Flamin.
2). Senat jednak oddał rzecz do rozstrzygnięcia ludowi,
a komicja wybrały Tytusa Kwinkcjusza konsulem (wraz
z Sekstusem Eliuszem Petuscm). Głosowali na niego zwłaszcza
obywatele rzymscy z kolonii w południowej Italii, którym
Flamininus rozdał ziemię. Zazwyczaj prowincje, tj. regiony
działania, przyznawano konsulom poprzez losowanie. Podobno
to właśnie los sprawił, że Kwinkcjuszowi przypadła w udziale
Macedonia i wojna z Filipem. Nie wydaje się to całkowicie
wiarygodne. Być może senatorowie pomogli nieco losowi.
Flamininus, znawca i miłośnik helleńskiej kultury, miał
przecież największe szanse, by oderwać od króla Makedonów
jego greckich sojuszników
I 6
.
Dwaj poprzednicy Flamininusa, Galba i Williusz, bardzo
późno wyruszyli na Bałkany, długo załatwiali bowiem różne
sprawy państwowe w Rzymie. Nie zostało im więc wiele czasu
na wojowanie. Kwinkcjusz natomiast niemal natychmiast po
objęciu urzędu wyprawił się za Adriatyk, przeprowadziwszy
przedtem uzupełniający pobór do wojska. Senat pozwolił mu na
zaciągnięcie aź 8800 żołnierzy, w tym 3 tysięcy rzymskich
i 5 tysięcy latyńskich piechurów oraz 300 rzymskich i 500
latyńskich jeźdźców. Wśród rzymskich wojowników większość
stanowili weterani Scypiona Afrykańskiego, zaprawieni w bojach
w Hiszpanii i w Afryce (Plut. Flam. 3; Liv. XXXII 8). Jak widać,
patres
postanowili poważnie wziąć się za wojnę z Filipem!
16
O Flamininusie: H e f t n e r . op. cit.. s. 322 i n; E. B a d i a n . Titus
Quinciius Flaininiiitis. PhilheUenism and Realpolitik,
..Lectures in Memory of
L. Taft Semple I P . 1973. s. 273 i nn.
189
Flamininus wypłyną! wraz z wojskiem z Brundyzjum i wylą
dował na Korkyrze. Tam zostawił swą armię i jedynie z garstką
ludzi na szybkim pięciorzędowcu przeprawił się na stały ląd.
Spieszył się, by Williusz nie stoczył bitwy przed jego przyby
ciem. Przybył do obozu rzymskiego i zwolnił z obowiązków
swego poprzednika. Kiedy zaś legioniści nadciągnęli z Korkyry.
także nowy wódz jął się zastanawiać- czy szturmować stanowis
ko Filipa w Aoi Stena, czy też przedzierać się do Macedonii
przez Dassaretydę, jak uczynił to Galba. Flamininus zdawał
sobie jednak sprawę, że jeśli oddali się od morza, będzie miał
ogromne trudności z zaopatrzeniem, a ponadto król znów uchyli
się od walnej bitwy i w bałkańskich górach wygłodzi Rzymian.
Konsul zdecydował się więc na frontalny atak. Było to jednak
trudne przedsięwzięcie. Flamininus nie bardzo wiedział, jak
przełamać pozycje Filipa. Obie armie bezczynnie obozowały
więc naprzeciwko siebie przez czterdzieści dni. Epiroci wystąpili
wtedy z pośrednictwem pokojowym, pragnęli bowiem jak
najszybciej pozbyć się obcych wojsk ze swej ziemi. Epiroccy
dygnitarze, Pausanias i Aleksander, doprowadzili do spotkania
Kwinkcjusza z Filipem w najwęższym miejscu rzeki Aoos
— przy czym król i konsul stali wraz z orszakami na
przeciwnych brzegach.
Antygonida wiedział, że nie sprosta mocarstwu znad Tybru.
dlatego okazał się skłonny do ustępstw. Zaproponował, że
zwróci miasta, które zdobył sam, ale nie wyrzeknie się tych.
które odziedziczył po przodkach. Jeśli jakieś poleis czy ludy
skarżą się, że wyrządził im krzywdy, a chodziło tu przede
wszystkim o Ateny, Rodos i Pergamon, gotów jest przyjąć
w tej sprawie orzeczenie bezstronnego sądu. Filip przyjmował
więc warunki, które legat Lepidus postawił mu 18 miesięcy
wcześniej pod Abydos. Ale to już Rzymianom nie wystarczało.
Flamininus nie zamierzał zresztą prowadzić negocjacji, lecz
urządził nad brzegiem Aoos propagandowy spektakl, aby
pokazać się Grekom jako matador ich wolności. Huknął więc
na króla, że nie potrzeba tu żadnego sądu: „Dla kogóż bowiem
190
nie jest rzeczą jasną, że początek krzywdy wychodzi od tego,
kto pierwszy zaczepia drugich zbrojnie, i że nikt nie zaczepił
Filipa pierwszy, lecz on właśnie stosował przemoc wobec
wszystkich?" (Liv. XXXII 10). Kiedy król zapytał, jakie
miasta powinien zwrócić, by uzyskać pokój, konsul wymienił
przede wszystkim poleis Tessalii. Było to dla Filipa kamieniem
obrazy — i wódz rzymski o tym wiedział. Wszak Tessalia od
150 lal pozostawała pod rządami macedońskich władców. Nic
dziwnego, że Filip wpadł we wściekłość i zakrzyknął: „Czyż
mógłbyś mi nakazać coś cięższego, Tytusie Kwinkcjuszu,
gdybyś mnie pobił?!" Gdyby nie rzeka, która rozdzielała
rozmawiających, natychmiast rozpaliłby się bój.
Następnego dnia konsul wysłał swe hufce do frontalnego
ataku, ale nic nie wskórał. Legioniści spędzili królewskich
lekkozbrojnych z równiny, lecz w wąskiej przełęczy posypał się
na nich grad pocisków. Rzymianie „mieli za sobą porządek
i karność wojskową i dobrze osłaniającą człowieka broń,
przeciwnik zaś teren i rozstawione niemal na wszystkich skałach
jakby na murach obronnych katapulty i balisty" (Liv. XXXII 10).
Rzymianie przebijali się przez 3 kilometry przełęczy, rażeni
z obu stron przez machiny wojenne, łuczników i procarzy króla.
Dotarli w końcu do głównego stanowiska armii macedońskiej,
ale tu, w najwęższym miejscu wąwozu, czekała na nich zapora
z długich włóczni falangitów. Na przełęczy legioniści nie mogli
okrążyć nieprzyjaciela — w takich okolicznościach falanga jest
niezwyciężona. Kiedy zapadła noc. Rzymianie wycofali się. Ich
straty z pewnością były dotkliwe.
Z pomocą przyszedł konsulowi Charops, naczelnik Epirotów.
Przysłał do rzymskiego obozu pasterza, który zaofiarował się,
że sobie tylko znaną drogą przeprowadzi wojsko rzymskie na
wierzchołki górskie na tyłach nieprzyjaciela
l 7
. Flamininus
17
Źródła nie są zgodne. Według Liwiusza był tylko jeden pasterz, którego
przysłał Charops. Plutarch opowiada, że kilku pasterzy pomogło Rzymianom
z własnej inicjatywy. Na lemat tych rozbieżności: Hammond, op. cit..
s. 52, przyp. 38.
191
Kamj>łini;i w los sal ii w 197 roku
192
wahał się, wietrząc podstęp. W końcu, zachęcony przez
Charopsa, wysłał z pasterzem 4 tysiące najbardziej chwackich
piechurów i 300 kawalerzystów. Pastuchowi obiecywał złote
góry, ale na wszelki wypadek kazał prowadzić go w pętach.
Oddział wydzielony maszerował w nocy przy księżycu,
a odpoczywał w dzień.
Kiedy żołnierze podążali za swym przewodnikiem, konsul.
chcąc odwrócić uwagę króla, przez dwa dni wyprowadzał
swych lekkozbrojnych do boju. Trzeciego dnia wysłał zaś
do bitwy całe wojsko, podzielone na trzy zastępy. Legioniści
szturmowali w centrum, podążając po dnie wąwozu, a lek-
kozbrojni usiłowali na skrzydłach wdzierać się na wierzchołki
górskie, by spędzić z nich ludzi Filipa. Oddziały skrzydłowe
rychło jednak zatrzymały się na stromych zboczach, a ko
lumna ciężkozbrojnych, obrzucana z obu flank pociskami,
nie zdołała przebić się przez włócznie falangitów i utknęła
w ciasnocie przełęczy. Wydawało się, że Antygonida urządzi
wrogom krwawą łaźnię. Nagle Rzymianie ujrzeli dym uno
szący się z wierzchołka góry za plecami nieprzyjaciół.
To prowadzony przez pasterza hufiec zgodnie z umową
dawał znak, że osiągnął wyznaczony cel. Oddział ten
prawdopodobnie podążył do kotliny Luftinj, w której zostawił
swych kawalerzystów, wspiął się na stok Meropus i zszedł
po grzbiecie górskim na południowy zachód od pasma
Mexgoran. zajmując pozycję na tyłach i powyżej prawego
skrzydła Macedończyków w przełęczy.
Legioniści stłoczeni w wąwozie wydali gromki okrzyk
bojowy. Stojący na górze ich towarzysze odpowiedzieli
donośnym rykiem triumfu i uderzyli od tyłu na hufce Filipa.
Macedończycy zrozumieli, że wzięto ich w dwa ognie i rzucili
się do ucieczki ku wschodniemu krańcowi przełęczy. Falangici
przypuszczalnie stawili jednak zacięty opór, osłaniając odwrót.
Dzięki temu Filip nie doznał druzgoczącej klęski. Liwiusz
twierdzi, że 2 tysiące żołnierzy królewskich padło na placu
boju, ale to z całą pewnością przesada. Rzymianie w każdym
193
razie nie mieli jeńców spośród wojowników. Wzięli do
niewoli jedynie pachołków i ciury w obozach królewskich,
które zdobyli i splądrowali. Źródła milczą o stratach rzyms
kich, ale te musiały być dotkliwe, zwłaszcza od ostrzału
z katapull. Filip obwiniał później za klęskę w Aoi Stena
swych niedbałych strażników, lekkozbrojnych i żołnierzy
najemnych, ale mógł mieć pretensje tylko do siebie — wszak
nadzór nad strażami należy do obowiązków wodza. Król
Makedonów z pewnością znał opowieść Herodota, jak w 480
roku Persowie obeszli pozycje Greków w wąwozie Termo-
pile, a jednak dał się zaskoczyć. Flamininus osiągnął zwycięs
two dzięki swej konsekwencji, pomocy Charopsa oraz
przychylności losu.
Filip zadziwiająco szybko zebrał swych rozproszonych
wojów, zatrzymawszy się na pagórku, przypuszczalnie w miej
scu, na którym wieki później turecki pasza Ali postawi fort.
Król ruszył następnie bardzo szybkim marszem, by oderwać
się od wroga. Spędził noc w miejscu zwanym obozem Pyrrusa
w kraju Molossów, być może w pobliżu dzisiejszej miejs
cowości Konitsa. Następnie, po długim i wyczerpującym
pochodzie, dotarł do centralnego masywu gór Pindos. „Stoki
pokryte są gęstym lasem, na grzbietach otwarte polany
posiadają źródła cały rok czynne" — pisze o tym miejscu
Liwiusz. Tu Antygonida czekał kilka dni, starając się rozpoznać
zamiary Flamininusa. Naradzał się też ze swoimi przyjaciółmi,
czy wycofać się do Macedonii, czy też podjąć próbę obrony
Tessalii. Oddanie tej ostatniej krainy oznaczałoby rezygnację
z naturalnej linii obronnej, którą tworzą góry Pindos i niebo
tyczny masyw Olimpu. Kiedy więc zwiadowcy donieśli, że
Flamininus pomaszerował do środkowego Epiru, król po
stanowił stawić opór w Tessalii. Podążył do miasta Trykka na
zachodniej tessalskiej granicy w dolinie rzeki Penejos. Filip
wiedział, że nie obroni równin południowej Tessalii przez
atakiem Athamanów. Etolów i Rzymian. Wycofał się przeto
z tego terenu, pozostawiając przeciwnikowi spaloną ziemię.
U — Kynoskcfnląj 197 p.n.c.
194
W odwrocie obrócił w perzynę swoje własne miasta
położone na południe od Penejosu, a mieszkańców przesiedlił
do Macedonii. Woje Filipa puścili z dymem Fokion, Irezje,
Euhedrion, tessalską Eretrię i Palej ofarsalos. Mienie, którego
wygnańcy nie zdołali zabrać ze sobą, zagarnęli królewscy
żołnierze. Anlygonida z ciężkim sercem wydał ten okrutny
rozkaz. Wiedział wszakże, że jeśli miasta te wpadną w ręce
Etolów i Rzymian, i tak zostaną zniszczone, a ich ludność
pójdzie w pęta. Doprowadzeni do ostateczności mieszkańcy
Feraj nie chcieli porzucać ojczyzny i zamknęli przed królem
bramy. Filip nie traci! czasu na obleganie własnego grodu.
lecz wycofał się do przełęczy Tempe, uważanej, podobnie jak
wąwóz rzeki Aoos, za prawie nie do zdobycia.
Jak pisze Liwiusz (XLIV 6), „Tempe [...] to lesiste stoki
górskie, trudne do przebycia nawet wtedy, gdy wojna nie dodaje
im niebezpieczeństwa. Bo oprócz ciasnoty na długości pięciu
tysięcy kroków, którędy ledwie przejść może obciążone zwierzę
juczne, z obu stron wiszą tak spadziste skały, że z trudem da się
z nich spoglądać w dót bez jakiegokolwiek zawrotu głowy od
patrzenia. Straszy też szum i głębokość płynących środkiem
doliny wód Penejosu". Starożytni z przesadą uważ.ali, że
w najwęższym miejscu Tempe ataki nieprzyjaciela może
z powodzeniem odpierać dziesięciu uzbrojonych mężów.
Dzierżąc Tempe, Filip blokował strategiczny szlak z pół
nocnej Tessalii do Macedonii. Na wieść o klęsce Antygonidy
w Aoi Stena hordy etolskich wojowników wdarły się do
Tessalii. Etolowie byli osłabieni, ich wódz bowiem, Skopas,
wyprowadził wcześniej kilka tysięcy młodych junaków, by
służyli w Egipcie jako najemni żołnierze. Ale ci, co zostali,
ograbili doszczętnie dolinę w górnym biegu rzeki Sperchejos,
zdobywając kilka małych miast. Mieszkańcy Ksyniai usiłowali
ratować się ucieczką, wpadli jednak na hufiec etolski ciągnący
pod Thaumakoi. „[...] i tak niezorganizowana i bezbronna
gromada uchodźców pospołu z tłumem nie nadającym się do
walki została wycięta w pień" (Liv. XXXII 13). Także król
195
Amynander poprowadził swoich do Tessalii i obiegł Gomphoi.
Flamin i nus posłał mu na pomoc niewielki oddział rzymski,
gdyż athamańscy górale nie potrafili zdobywać miast. Miesz
kańcy Gomphoi złożyli broń po kilku ostrych szturmach, by
uniknąć powszechnej rzezi. Upadek tego ważnego miasta
wywołał popłoch w Tessalii. Kolejne fortece otworzyły
najeźdźcom swe bramy. Etolowie i Alhamanowie z rozkoszą
spustoszyli rozlegle tessalskie dzierżawy.
Konsul Flamininus ścigał Filipa najwyżej do obecnej
miejscowości Mertzani. Potem podążył na południe, do Epiru,
dokąd wcześniej posłał swe tabory. Prowadził wojsko doliną
Driny. Chciał pozyskać sobie Epirotów, nominalnych sojusz
ników Macedonii, niechętnych zresztą Rzymianom z wyjąt
kiem Charopsa i jego stronnictwa. Wódz rzymski powstrzymał
więc swe wojska od grabieży i zaofiarował Epi rotom ,.prze-
baczenie". Ci w zamian odstąpili od przymierza z Filipem,
ogłaszając neutralność w konflikcie. Wielu bitnych młodzień
ców z Epiru przyłączyło się na ochotnika do armii konsula.
Flamininus nie szczędził wysiłków, by zorganizować dowóz
zaopatrzenia. Wysłał flotę wraz z okrętami przewozowymi
z Korkyry do Zatoki Ambrakijskiej. Korabie miały dowozić
żywność, która następnie konsul nakazał transportować kon
wojami przez Athamanię do Tessalii. Dopiero w miesiąc po
zwycięstwie w Aoi Stena wódz rzymski powiódł legiony do
Tessalii, prawdopodobnie z dzisiejszej miejscowości Metsovo
przez przełęcz Zygos. Na początku sierpnia 198 roku rozbił
obóz na górze Kerketios (obecnie Koziakas), gdzie do Rzymian
dołączyło wojsko alhamańskie. Athamanów Flamininus po
trzebował przede wszystkim jako przewodników.
Filip zostawił doborowe garnizony w przynajmniej trzech
dużych miastach tessalskich. Liczył, że Rzymianie stracą
wiele czasu na ich obleganie, a kiedy nadejdzie zima, zdoła
wynegocjować z Republiką znośne warunki pokoju. Nadzieje
te spełniły się przynajmniej częściowo. Armia konsula
z impetem uderzyła na Falorię, miasto na prawym brzegu
1%
górnego Penejosu po północnej stronie góry Kerketios. Rzymski
wódz wiedział, że jeśli chce zatrwożyć Tessalów, nie może sobie
pozwolić na klęskę. Legioniści szturmowali więc mury dniem
i nocą. Załoga Falorii, licząca 2 tysiące macedońskich wojów,
walczyła dzielnie, lecz w końcu uległa, gdyż wrogów było zbyt
wielu. Zdobywcy swoim zwyczajem obrócili miasto w perzynę.
Po upadku Falorii mniejsze miejscowości — Kierion oraz
Metropolis, które kilka dni wcześniej oparło się Etolom,
otworzyły przed konsulem bramy. Flamininus jednak nawet nie
próbował atakować Ajgion, położonego na lewym brzegu
Penejosu, naprzeciw Falorii, strzegącego wejścia do przełęczy
Zygos. Ajgion, wzniesione w terenie trudno dostępnym, uchodzi
ło za nie do zdobycia.
Konsul poprowadził armię pod Gomphoi, by zorganizować
system zaopatrzenia, żołnierze bowiem zaczęli już przymierać
głodem. Wódz Rzymian wysyłał więc na zmianę poszczególne
kohorty, które maszerowały ponad 70 kilometrów spod Gom
phoi do Ambrakii, pokonując po drodze kilka łańcuchów
górskich, i wracały obładowane żywnością. Kiedy obóz pełen
był jadła i paszy dla koni, Flamininus uderzył na miasto
Atraks nad Penejosem, na zachód od Larissy. Rzymskie
tarany zwaliły kawał muru i konsul już uważał się za
zwycięzcę. Lecz macedońscy żołnierze wypełnili wyłom jakby
żywym murem, tworząc zaporę z kilku rzędów swych strasz
liwych sariss. Wódz rzymski nakazał podciągnąć po nasypie
wielką więżę oblężniczą, pełną zbrojnych, ale mimo to
legioniści nie zdołali pokonać falangi.
„Kiedy więc Macedończycy w zwartych szeregach osłonili się
włóczniami niepospolitej długości. Rzymianie bezskutecznie
ciskali w nich oszczepami jakby w utworzoną z gęsto zestawio
nych tarcz osłonę na kształt żółwiej skorupy, a z dobytymi
mieczami nie mogli się zewrzeć z nieprzyjacielem z bliska ani
rąbać włóczni. Jeśli zaś ucięli którąś albo złamali, drzewce ostre
przez samo to złamanie wypełniało lukę między grotami
nietkniętych włóczni niczym palisada. Do tego nie naruszona
197
jeszcze część murów zabezpieczała dobrze boki przeciwnika
z jednej i z drugiej strony; nie dało się zatem odstąpić na większą
odległość i dokonać natarcia, czym się zazwyczaj wprowadza
w szeregi zamieszanie" (Liv. XXXII 17).
W końcu konsul odstąpił od oblężenia, widząc, że nic nie
wskóra. Uznał, że czas rozejrzeć się za położonymi blisko
morza kwaterami zimowymi. Za najlepszą bazę uznał Antykirę
w Fokidzie na północnym brzegu Zatoki Korynckiej. Zrezyg
nował więc z ataku na Macedonię i poprowadził legiony do
Fokidy. Fiiip w tym czasie siedział w Tempe i nie ośmielił się
zejść na tessalskie równiny. Posyłał tylko posiłki zagrożonym
miastom. Teraz król mógł odetchnąć. Wiedział już, że w tym
roku wojna nie zostanie rozstrzygnięta.
Masa wojsk rzymskich szybko zalała słabo bronioną Fokidę.
Po krótkim oporze padły Antykira i Daulis. Tylko Elateja
w północno-wschodniej Fokidzie, stolica tego regionu, po
czątkowo wytrzymała oblężenie.
W 198 roku toczyły się także działania na morzu. Do
wództwo floty rzymskiej objął jako legat brat konsula,
Lucjusz Kwinkcjusz Flamininus. Na pięciorzędowcu dopędził
swe okręty koło wyspy Same, zwolnił poprzedniego dowódcę,
Gajusza Liwiusza, i opłynął Peloponez, przy czym okręty
wojenne ciągnęły powolne transportowce na linach. Lucjusz
Kwinkcjusz przejął galery, które legat Apustiusz zostawił
do obrony Aten i połączył się z eskadrami Attalosa (24
pięciorzędowce) oraz rodyjską (20 okrętów z pokładami),
którą dowodził Agezymbrotos. Sojusznicy mieli razem ponad
100 wielkich wojennych galer i mnóstwo statków trans
portowych. Ta armada popłynęła, by oblegać Eretrię na
Eubei. Okręty pełne były machin oblężniczych, toteż rychło
zwalono część murów. Mieszkańcy i żołnierze królewscy
bronili się zawzięcie, zachęcani przez Filokiesa, mace
dońskiego dowódcę na Eubei, mającego kwaterę w Chalkis.
Filokles rzeczywiście wyruszył na odsiecz Eretrii, lecz
został pobity.
198
Zrozpaczeni Eretrejczycy zwrócili się do Attalosa, prosząc
o laskę i ochronę. Gdy byli zajęci negocjacjami, wojacy Lucjusza
Kwinkcjusza wtargnęli do miasta z drugiej strony. Mieszkańcy
z żonami i dziećmi pierzchnęli na akropol, lecz wkrótce poddali
się. Rzymianie doszczętnie zlupili Eretrię, sławną/w//'.v, przodu
jącą w czasach wielkiej kolonizacji, zabierając zwłaszcza wiele
posągów, obrazów i innych dzieł sztuki. Kiedy Eretria padła,
także obywatele Karystos nie ośmielili się walczyć. Kiedy tylko
spostrzegli zbliżające się okręty rzymskie, uciekli na akropol.
Złożyli broń, gdy legat Lucjusz zapewnił im bezpieczeństwo
i wolność. Pozwolił także odejść do Beocji 300 macedońskim
żołnierzom z garnizonu Karystos. Woje Filipa musieli jednak
oddać broń i zapłacić po 300 sesterców okupu. Filokles odzyskał
nieco później zgliszcza Eretrii. Przed nadejściem jesiennego
przesilenia flota sojusznicza pożeglowała na południe, do
Konchreaj. Zdobyto wprawdzie ten wschodni port Koryntu, lecz
w sumie osiągnięcia tak znacznych sił morskich należy uznać za
mizerne.
Wielka armada weszła do Konchreaj — niewątpliwie po lo,
by wywrzeć nacisk na Achajów. W październiku 198 roku,
oblegając jeszcze Elateję, Tytus Kwinkcjusz postanowił pozys
kać Związek Achajski do sojuszu z Rzymem. Na polecenie
konsula Lucjusz Flamininus, Attalos. Rodyjczycy i Ateńczycy
wysłali posłów na zgromadzenie achajskie, które odbywało
się w Sykionie. Posłowie starali się usilnie przekonać achajs-
kich obywateli do wydania wojny Filipowi, wskazując na
liczne zbrodnie Antygonidy i będącą gwarancją pewnego
zwycięstwa potęgę Rzymu. Do Sykionu zdołał także dotrzeć
wysłannik Filipa, Kleomedont. Ten radził Achajom już tylko,
by zachowali neutralność i czekali na wynik wojny. Achajowie
nie uczestniczyli dotychczas w konflikcie Macedonii z Rzy
mem, zajęci własną wojną z Nabisem ze Sparty. Slopniowo
jednak zaczynali zdawać sobie sprawę, że muszą porzucić
Filipa. Promacedoński polityk Kykliadas poszedł na wygnanie,
strategiem wybrano Arystajnosa, sprzyjającego Republice znad
199
Tybru. Arystajnos i inni achajscy dygnitarze wiedzieli, że
jeśli nie wydadzą wojny Macedonii, mściwy Flamininus
może poprzeć przeciw ich Związkowi Nabisa. Zwycięstwa
Rzymian w Tessalii i na Eubei zrobiły zresztą wrażenie.
Jesienią 198 roku nikt nie mógł się spodziewać, że Anty-
gonida wyjdzie z tej wojny zwycięsko. Strateg Arystajnos
w gorącej mowie trafnie podsumował stan rzeczy: „Filipowe-
go nie widzimy nic. oprócz posła. Natomiast rzymska flota
stoi koło Konchreaj, szczycąc się zdobyczą z miast eubejs-
kich, a konsul i jego legiony, oddalone od nas niewielką
przestrzenią morza, chodzą po Lokrydzie i Fokidzie" (Liv.
XXXII 21).
Achajowie prawie 30 lat byli sojusznikami królów macedoń
skich, którym zawdzięczali wiele, toteż zgromadzenie dopiero
po ostrych debatach podjęło decyzję o wojnie z Filipem.
Polybios (XVIII 13) nie bez racji broni swych rodaków przed
zarzutem niewdzięczności i zdrady: „Gdyby [...] Arystajnos
nie był oderwał wtedy Achajów, idąc za nakazem chwili, od
przymierza z Filipem przeciw Rzymowi, byłby ten naród
całkowicie zgubił". Achajscy politycy trzeźwo ocenili sytuację.
Jesienią 198 roku Antygonida nie mógł już operować na
południe od doliny Tempe. Nawet gdyby Związek Achajski
z całą swoją potęgą, dowodzony przez wytrawnego wojownika
Filopojmena poparł zbrojnie Filipa, król Macedonii i tak
przegrałby tę wojnę. Achajowie padliby zaś ofiarą rzymskiego
odwetu. Gdyby jednak zebrani w Sykionie wiedzieli, że w 50
lat później Rzym zdruzgocze achajską federację jak skorupę
jaja, być może postąpiliby inaczej.
Decyzja nie zapadła jednogłośnie. Obywatele Dyme, Mega
lopolis i Argos nie mieli zamiaru wojować z Filipem. Dwa
pierwsze miasta miały wobec Pełli dług wdzięczności (to Filip
wykupił mieszkańców Dyme z niewoli rzymskiej), Argos zaś
uchodziło za ojczyznę macedońskich królów. Na znak protestu
mężowie z tych trzech miast opuścili zgromadzenie i nikt nie
ganił ich z tego powodu.
200
Wodzowie rzymscy obiecali Achajom Korynt jako nagrodę
za przystąpienie do wojny. Achajowie zebrali więc swe
wojsko i podeszli pod Korynt, oblegany już przez żołnierzy
Z okrętów Lucjusza Kwinkcjusza, którzy szturmowali od
strony Konchreaj, jak również przez armię Attalosa. Per-
gameńczycy przeszli przez Istm Koryncki i atakowali od
strony Lechajon. Achajscy hoplici zajęli stanowiska naprzeciw
bramy prowadzącej do Sykionu. Oblegający początkowo
liczyli, że spragnieni wolności greccy mieszkańcy Koryntu
powstaną przeciw załodze Filipa. Koryntianie i Macedończycy
zjednoczyli się jednak przeciw italskim barbarzyńcom. Hel
lenowie z Koryntu wybrali Androstenesa, dowódcę garnizonu
królewskiego, swoim strategiem i gorliwie wykonywali jego
rozkazy. Rzymskie tarany zwaliły w końcu część miejskich
murów, lecz atakującym skutecznie zagrodził drogę żywy
szaniec z ciał obrońców. Cudów męstwa dokazywali zwłaszcza
zbiegowie z wojska rzymskiego. Niektórzy z nich walczyli
jeszcze w armii Hannibala, a po klęsce Punijczyka uciekli do
Filipa. Dezerterzy wiedzieli, że w razie zwycięstwa Rzymian
czeka ich okrutna śmierć, walczyli więc jak głodne Iwy.
Przypomnijmy, że w 146 roku ostatnimi obrońcami Kartaginy
byli zbiegowie z rzymskich legionów.
Miasto obroniło się, Filokles bowiem wysiał z Eubei 1500
żołnierzy, którzy przeszli przez Beocję i przepłynęli do
Lechajon przez Zatokę Koryncką. Ujrzawszy, że załoga
Koryntu została wzmocniona. Rzymianie i ich sprzymierzeńcy
spalili machiny oblężnicze i odstąpili jak niepyszni. Lucjusz
Kwinkcjusz popłynął na Korkyrę, Attalos zaś do Pireusu.
Niepowodzenie Rzymian pod Koryntem ośmieliło mieszkań
ców Argos, którzy pragnęli zachować przymierze z Filipem.
Argejczycy wezwali Filoklesa. który pod osłoną nocy wszedł
z wojskiem do miasta. W Koryncie stacjonowało 500 młodych
żołnierzy achąjskich. Nie byli to najemnicy, lecz powołani
pod broń obywatele. Filokles pozwolił im odejść bezpiecznie.
Dowódca Achajów, Ajnesydemos, postanowił jednak umrzeć
201
w obronie miasta, które powierzono jego pieczy. Sta! więc
niewzruszony na posterunku, trzymając przed sobą tarczę.
Trakowie Filoklesa przeszyli śmiałka oszczepami.
Konsul Flamininus oblegał w tym czasie Elateję. W końcu
tarany obaliły mur między dwoma wieżami. Żołnierze mace
dońscy rzucili się hurmem, by bronić wyłomu, lecz legioniści
po drabinach już wdzierali się do miasta ze wszystkich stron.
Obrońcy i mieszkańcy schronili się na akropolu, otworzyli
jednak bramy, gdy wódz rzymski obiecał Elatejczykom
wolność, a królewskim wojakom pozwolił odejść bez broni.
Ze złupienia miasta Flamininus, jak prawdziwy Rzymianin,
rzecz jasna nie zrezygnował. Po tym sukcesie żołnierze
konsula zajęli kwatery zimowe w Fokidzie i w Lokrydzie
,8
.
W Opus, stolicy Lokrydy Opunckiej, nastąpił rozłam wśród
obywateli. Jedni chcieli oddać miasto Etolom, drudzy -— Rzy
mianom. W końcu zatrzaśnięto etolskim zbrojnym bramy
przed nosem. Opus zajął Flamininus, którego osobowość
zauroczyła wielu Greków. Jak pisze Plutarch (Ham. 5),
Hellenowie słyszeli od Macedończyków, „że nadchodzi wódz
wojska barbarzyńskiego i zbrojną przemocą równa wszystko
z ziemią i bierze do niewoli. A potem zobaczyli człowieka
w młodym wieku, z uprzejmym wyrazem twarzy, mówiącego
po grecku jak prawdziwy Grek, gorąco pragnącego uczciwej
sławy". Plutarch niewątpliwie nieco przesadza. Flamininus
grabił i palił w Grecji bez skrupułów (chociaż, jako że
dzierżył sztandar wolności Hellenów, nie zawsze sprzedawał
ludzi w niewolę).
W cytadeli Opus trzymał się jeszcze garnizon macedoński,
gotowy bić się do ostatka. Nim Rzymianie podjęli szturm, zjawił
się herold Filipa, prosząc konsula o rozmowę z królem.
Antygonida liczył być może, że w zamian za oddanie
16
Na lemal kampanii 198 roku: Kromayer, op. cit., s. 50 i nn;
Wal bank, Philip V .... s. 153 i nn; Hammond. Walbank, op. cit.,
s. 426 i nn; Geyer, op. cit., kol. 2320 i nn; He finer, op. cit.. s, 324;
E r r i n g t o n. op. cit.. s. 264 i n.
202
Koryntu i Argos zyska możliwe do przyjęcia warunki pokoju.
Ale i wódz rzymski gotów był do rokowań. Jego kadencja
dobiegała kresu. Tytus Kwinkcjusz nie wiedział, czy senat
przedłuży mu dowództwo w wojnie z Macedonią, czy też odda
je nowemu konsulowi. W tym drugim wypadku Flamininus
wolał zawrzeć pokój, by zyskać chwałę tego, kto zwyciężył
Filipa i zmusił go do ustępstw. Gdyby jednak jego imperium
zostało przedłużone, ambitny palrycjusz zamierzał prowadzić
wojnę aż do pełnego zwycięstwa. Na razie Flamininus pragnął
doprowadzić do rozejmu i czekać na decyzję senatu. Filip
zupełnie nie orientował się w tej wyrafinowanej grze.
Konferencja pokojowa odbyła się w listopadzie 198 roku na
wybrzeżu w Nikai koło Termopil (Polyb. XVIII i—10; także
Liv. XXXII 32; Appian. Mak. 8; lust. XXX 3; Zon. IX 16).
Flamininus zjawił się w umówionym miejscu wraz z królem
Amynandrem z Athamanii. Etolów reprezentowali strateg
Fajneas i dobry mówca Aleksander Issyjczyk. Przybyli też
wysłannicy Rodos, Attalosa, Achajów i Alen. Filip przypłynął
z Demetrias trzema łodziami oraz okrętem zwanym pistris, na
którym sam jechał. Towarzyszyli mu m.in. Kykliadas, wygnany
achajski polityk, oraz Brachylles, promacedońsko nastawiony
wybitny przywódca beocki, ongiś namiestnik Antygona Dosona
w Sparcie. Filip od początku bezlitośnie szydził z greckich
sprzymierzeńców Fłamininusa. podkreślając, że tylko Rzy
mianie mają prawo dyktować mu warunki pokoju. Nie chciał
zejść z okrętu na brzeg, a kiedy konsul zapytał, czy czegoś się
boi, odrzekł butnie: „Nie boję się nikogo oprócz bogów, ale
nie ufam wielu obecnym, zwłaszcza Etolom"\ Zdziwiony
Flamininus zwrócił uwagę, że podczas rokowań wszyscy
jednako narażają się na niebezpieczeństwo, Antygonida jednak
odparł, że po śmierci takiego tam Fajneasa Ftolowie wybiorą
sobie innego stratega, ale gdy on zginie, nie ma męża, który
mógłby w danej chwili zostać królem Makedonów.
Najpierw postawił swe warunki Flamininus, żądając, aby
Filip wycofał się z całej Hellady, oddał Rzymianom swe
203
iliryjskie włości, które dzierżył od czasu pokoju w Fojnike,
zwrócił wszystkie miasta należące do Ptolemąjosa, władcy
Egiptu (zapewne Ajnos, Maroneja i Samos), zwolni! jeńców
i wydał dezerterów. Rodyjczycy żądali zwrotu Perai i wszyst
kich innych zdobyczy Filipa w Azji Mniejszej oraz Sestos
i Peryntu. Król Attalos chciał odzyskać swe okręty i ludzi
wziętych do niewoli w bitwie pod Chios. Ponadto Filip
powinien przywrócić do pierwotnego stanu Nikeforion i świą
tynię Artemidy, które zburzył pod Per-
gamonem. Achajowie domagali się Koryntu i Argos, Etolowie
zaś żądali, by Antygonida ustąpił z całej Hellady i oddał
Związkowi Etolskiemu miasta, które ongiś do niego należały.
Filip zadrwił, że Attalosowi może najwyżej posłać rośliny
i ogrodników, którzy uzupełnią wycięte drzewa. Achaj om
wypomniał czarną niewdzięczność, napiętnował rozbójniczą
naturę Etolów i zwrócił się do nich złośliwie: „Z jakiej to
zresztą Hellady każecie mi się usunąć? (...) Z samych Etolów
przecież większość — to nie Hellenowie! Bo Agrajowie,
Apodotowie, a także Amfilochowie — to nie Hellada. Czyż
więc te ludy odstępujecie mnie?"
Kiedy mający słaby wzrok etolski strateg Fajneas napomniał
króla, że musi zwyciężać w wojnie lub słuchać silniejszych,
Filip odpalił: „Tak, Fajneasie, to jest oczywiste nawet dla
ślepego". Flamininus doskonale się bawił, słuchając tych
szyderstw. Antygonida zrozumiał więc, że konsul mu sprzyja.
Poprosił o warunki pokoju na piśmie, zaznaczając, że jest sam
i nie ma się z kim naradzać, potrzebuje więc czasu do
namysłu. Teraz konsul zadrwił: „Słusznie. Filipie, jesteś teraz
sam. skoro przyjaciół, którzy by ci mogli udzielić najlepszych
rad, wszystkich kazałeś stracić". Flamininus powiedział to
jednak lylko po to, by sprzymierzeńcy nie zorientowali się, że
zamierza wejść w konszachty z władcą Makedonów.
Nazajutrz Antygonida przybył bardzo późno, niewątpliwie
po to, by uniknąć pertraktacji ze sprzymierzeńcami Flamin i-
nusa. Odbył natomiast rozmowę na osobności z rzymskim
204
wodzem. Konsul niewątpliwie pouczył króla, jakie powinien
poczynić ustępstwa i jak postępować, by otrzymać pokój.
Później Flamininus przedstawił sojusznikom propozycje mo
narchy: Filip gotów jest zwrócić Attalosowi ludzi i okręty,
Etolom odda Farsalos i Larissę, ale Teb Fthiockich — nie,
Rodyjczykom zwróci Peraję, ale Iasos i Bargylię zatrzyma,
natomiast Achajom przekaże Korynt i Argos. Nie zadowoliło
to nikogo. Sprzymierzeńcy żądali, aby król wyrzekł się całej
Grecji. Trzeciego dnia konferencję przeniesiono w pobliże
Thronion na południowy wschód od Nikai. Filip, z pewnością
poinstruowany przez Flamininusa, od razu zaproponował, aby
sprawy sporne przedstawić do rozstrzygnięcia senatowi. Grecy
zaprotestowali gwałtownie, chcąc nadal prowadzić wojnę,
lecz musieli ustąpić, bo króla poparł Flamininus. W ten
sposób senat rzymski stał się arbitrem spraw Hellady i Mace
donii. Co bardziej przewidujący politycy greccy mogli prze
widzieć, że stanie się to w przyszłości normalną praktyką
19
.
Filip uzyskał rozejm na dwa miesiące, w zamian wycofał
swe ostatnie garnizony z Lokrydy i Fokidy. Nad Tyber
pospieszyły poselstwa Etolów, Achajów, Rodyjczyków, Ateń-
czyków i Attalosa. gromko oskarżając macedońskiego monar
chę. Także Flamininus wysłał do Rzymu kilku swych zaufa
nych ludzi oraz Amynandra z Athamanii „wiedząc o tym, że
daje się łatwo kierować i bez trudu pójdzie za tamtejszymi
jego przyjaciółmi, czy go będą ciągnęli w tę, czy w tamtą
stronę, a przy tym dzięki tytułowi króla będą się z nim liczyć"
(Polyb. XVIII 10).
„Przyjaciele" w kurii nie zawiedli i doprowadzili do
przedłużenia dowództwa Tytusa i Lucjusza Kwinkcjuszów
19
Na temai konferencji w Nikai: W a l b a n k . Philip V .... s. 159 i nn;
W a I b a n k. A Historical.... s. 548 i nn; H a m m o n d . W a 1 b a n k. op. cii..
s.
428; E r r i n g i o n , op. cit.. s. 267; U e f t n e r , op. cit.. s. 325, klóry
słusznie podkreśla, że Flamininus prowadził podwójną grę, zamierzając
oszukać albo Filipa albo swych greckich aliantów (gdyby przyznał królowi
pokój).
205
w wojnie macedońskiej. Obaj konsulowie 197 roku mieli
zostać w Italii, by poskramiać zbuntowanych Celtów nad
Padem. W tej sytuacji Flamininus nie chciał pokoju z Filipem.
Jego wysłannicy odpowiednio wpłynęli więc na senatorów.
Podjudzili też przeciw Antygonidzie greckich posłów. Ci
ostatni jak jeden mąż domagali się odebrania królowi całej
Hellady. Kiedy więc wysłannicy Filipa chcieli wystąpić
w senacie, zapytano ich od razu, czy król oddaje Chalkis,
Demetrias i Korynt. Zaskoczeni posłowie odrzekli, że nie
mają na ten lemat instrukcji — z pewnością w poufnych
rokowaniach Flamininus nie żądał od Filipa aż takich ustępstw.
Rozsierdzeni patres zakrzyczeli macedońskich legatów, którzy
we wrogiej atmosferze nie ośmielili się wygłosić swej mowy.
Senat nie próbował nawet zasięgnąć w sprawie „kajdan
Hellady" opinii Filipa. Rzymscy politycy byli zdecydowani
prowadzić wojnę aż do całkowitego upokorzenia króla. W ten
sposób Flamininus cynicznie wyprowadził w pole władcę
Makedonów. Polybios (XVIII 12) bardzo chwali z tego powodu
wodza rzymskiego jako obrotnego i rozważnego męża. Filip,
który zaufał Kwinkcjuszowi, dał się podejść jak dziecko,
tracąc Fokidę i Lokrydę. Z drugiej strony król zyskał trochę
spokoju na przegrupowanie swej armii, a z militarnego punktu
widzenia obie krainy nie znaczyły wiele.
Wpływy Rzymu sięgały już wtedy daleko. W końcu 198
roku posłowie Attalosa z Pergamonu złożyli złoty wieniec na
Kapitolu. Był to wyraz wdzięczności za pomoc przeciw
Antiochowi Wielkiemu. Kiedy bowiem latem tego roku Attalos
ze swym wojskiem wspomagał Rzymian w Grecji, Seleukida,
zrezygnowawszy z inwazji na Egipt, pociągnął na północ
i najechał królestwo Pergamonu. Przez krótki czas Filip mógł
mieć nadzieję, że Antioch przyjdzie mu z odsieczą. Attalos
zwrócił się oczywiście o pomoc do Rzymu. Senat nie wysłał
wprawdzie legionów do Azji Mniejszej, pchnął jednak posel
stwo do Antiocha, wzywając go do wycofania się z ziem
pergameńskicli. „Słuszną jest rzeczą, aby królowie, będący
206
sprzymierzeńcami i przyjaciółmi narodu rzymskiego, zacho
wywali pokój również między sobą" — stwierdzili senatoro
wie. Antioch nie był jeszcze „sprzymierzeńcem" Republiki,
ale wezwania posłuchał (Liv. XXXII 8 i XXXII 27). Fakt, że
sam autorytet Romy skłonił potężnego króla, jakim był
Antioch, do zaprzestania działań zbrojnych, zrobił ogromne
wrażenie na Grekach. Filip doznał kolejnego zawodu.
Rzym przygotowywał się do dalszej wojny z wielkim
rozmachem. Senat wyposażył prokonsula Flamininusa we
wszelkie pełnomocnictwa do rozstrzygania spraw greckich.
Wysłał mu też kolejne posiłki — 6 tysięcy piechurów, 300
konnych żołnierzy oraz 3 tysiące marynarzy i wioślarzy,
wystawionych przez „sprzymierzeńców okrętowych". Król
Numidów, Masynissa, dał na wojnę macedońską 10 słoni oraz
200 znakomitych lekkozbrojnych jeźdźców, lotnych jak piasek
Sahary, dostarczył też zboże do armii Flamininusa. Żywność
i ubrania dla wojska wysłano z Sycylii i Sardynii. Do sztabu
Kwinkcjusza senat wyznaczył jako legatów Sulpicjusza Galbę
i Williusza Tappulusa. byłych konsulów, kiórzy wojowali już
z Filipem i dlatego uważani byli za wytrawnych znawców
spraw Hellady.
Zimą Antygonida podjął akcję dyplomatyczną, by zapewnić
sobie neutralność Nabisa. władcy Sparty. W zamian oddawał
mu Argos. Filip wiedział, że nie jest w stanie utrzymać tego
miasta na Peloponezie, a żołnierze ze stacjonującego w Argos
garnizonu będą mu potrzebni podczas walnej bitwy. Król
spodziewał się, że Nabis, wróg Achajów, którzy zawarli
sojusz z Rzymem, siłą rzeczy będzie szukać oparcia w Mace
donii. Filip chciał nawet wydać za synów Nabisa swoje córki,
by umocnić więzi ze Spartą. Aby zachować twarz wobec
Argejczyków, Antygonida głosił, że oddaje Nabisowi miasto
jedynie „w opiekę", a kiedy zwycięży Rzymian, odbierze je
z powrotem. Nabis miał zachować Argos jedynie w wypadku
klęski Filipa. Królewski dowódca Filoklcs potajemnie wpro
wadził nocą spartańskich wojaków do miasta. Nabis zwołał
207
w Argos zgromadzenie ludowe i ogłosił swój program „rewo
lucji społecznej" — czyli zniesienie długów i nowy, sprawied
liwy podział ziemi między wszystkich obywateli — „dwie
żagwie w rękach reformatorów do rozogniania ludu przeciw
arystokracji" — jak to obrazowo ujął Liwiusz (XXII 38).
Uradował się z tych posunięć argejski motłoch, Nabis zaś
poświęci! się intratnemu zajęciu, jakim było wymuszanie
groźbami i torturami złota od zamożnych obywateli. Zona
Nabisa sprawnie obdzierała z szat i biżuterii argejskie damy.
Tyran Sparly nie był wszakże w ciemię bity. Dobrze
wiedział, na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
Argos, owszem przyjął, lecz zaraz potem pchnął gońców do
Flamininusa, proponując zawarcie przymierza. Prokonsul.
któremu towarzyszył Attalos, spotkał się z Nabisem w pobliżu
ruin starożytnych Myken. Lacedemończyk dał wodzowi rzym
skiemu 600 najemnych żołnierzy z Krety na wojnę z Filipem,
ale o zawarciu pokoju z Achajami, czego żądał Flamininus,
nie chciał słuchać. W końcu przystał na czteromiesięczny
rozejm. Król Attalos czynił Nabisowi gorzkie zarzuty z powodu
zdradzieckiego zajęcia Argos, nic jednak nie wskórał. Flami
ninus potrzebował bowiem pomocy Sparty. dopóki nie roz
strzygnie wojny z Filipem. Nabis stał się tedy aliantem
Rzymu. Król Macedonii znów został wystrychnięty na dudka.
Wódz rzymski powrócił do swej armii w Antykirze. Po
drodze daremnie usiłował namówić Filoklesa, dowódcę mace
dońskiej załogi w Koryncie, do poddania miasta. Flamininus
przezimował w Elatei, Attalos — w Konchreaj.
KREW NA PSICH GŁOWACH
Podstawowym źródłem do kampanii 197 roku i bitwy pod
Kynoskefalaj jest Polybios. Achajski historyk wypytywał
naocznych świadków i uczestników bitwy, przede wszystkim
Etolów, ale także Makedonów i Rzymian. Polybios musiał
jednak pisać tak, aby nie urazić czytelnika znad Tybru.
ponadto sam nienawidził Filipa, stąd też chętnie przejął
rzymską wersję wydarzeń. Brakowało mu wiedzy wojs
kowej, miał także kłopoty z topograficznym umiejscowie
niem placu boju. Z Polybiosa czerpał obficie Liwiusz,
jeszcze bardziej prorzymski i świadomie zmniejszający rolę
Etolów. Streszczając Polybiosa, Liwiusz popełnia kilka
łatwych do wykrycia pomyłek. Bardziej uważny jest Plu
tarch, który oprócz Polybiosa wykorzystał jakieś nieprzy
chylne Etolom greckie źródło. Także Liwiusz miał dostęp do
przekazów innych niż Polybiosowe Dzieje. Zapewne były to
relacje annalistów raczej wątpliwej wartości. W rezultacie
otrzymaliśmy wiele szczegółów, ale ogólny obraz rozstrzy
gającej batalii, ukazany w starożytnych źródłach, jest mocno
zagmatwany '.
1
H a m m o n d , W a l b a n k , op. cit., s. 432 i n; H a m m o n d , Ti\e
Campaign and the Battle of Cynoscephatae in 197
#C. Journal of Hellenic
Studies" 108, 1988, s. 60.
209
W połowie marca 197 roku wódz rzymski wezwał do siebie
Aiialosa i razem t nim podążył na południe — do Beocji.
Flamininus zamierzał oderwać Związek Beocki od sojuszu z Fili
pem. Prowadził tylko jeden legion, lecz dzięki podstępowi dopiął
swego. Maszerował na czele ze szczupłym orszakiem, ale z tyłu
podążało za wodzem 2 tysiące legionistów, najmłodszych żołnierzy
idących do bitwy w pierwszym rzucie (hastaii). Mieszkańcy Tcb,
widząc, że prokonsul ma tylko garstkę zbrojnych, wyszli za
bramy, by go powitać. Tebanie chcieli dać do zrozumienia, że
pragną pozostawać w przyjaźni z obiema zwaśnionymi stronami.
Flamininus kroczył wolno, gawędząc z ludźmi, ściskając im
dłonie. Udawał serdecznego, w rzeczywistości czekał, aż zjawią
się jego żołnierze. I ani się Tebanie nie obejrzeli, a mieli w swych
murach 2 tysiące rzymskich wojów. Nie próbowali nawet protes
tować, wiedząc, że nie zda się to na nic.
Flamininus chciał zachować pozory „wolności" i zwołał
w Tebach zgromadzenie. Zachęcał Beotów do zawarcia
przymierza z Rzymem, aczkolwiek miał już ich stolicę w ręku.
To samo czynił achajski dowódca Arystajnos. Starowina
Attalos z taką gorliwością wysławiał przed Tebanami rzymskie
cnoty, że doznał ataku apopleksji i jak długi runął z mównicy.
Częściowo sparaliżowany król Pergamonu został przewieziony
do azjatyckiej ojczyzny, gdzie rychło zakończył życie. Lud
tebański, zastraszony obecnością legionistów, uchwalił sojusz
z Rzymem. To samo uczynili mieszkańcy wszystkich miast
bcockich. Filip utracił prawie całą Grecję — na południc od
Termopil jego załogi trzymały się już tylko w Chalkis
i w Koryncie. Flamininus nie zamierzał rozdrabniać swych sił.
Achajom nakazał atakować Korynt, Rodyjczykom zaś — ude
rzyć na posiadłości Filipa w Kani. Brat prokonsula, Lucjusz,
wyruszył z niewielkim hufcem, by ujarzmić Akamanów,
którzy wciąż pozostawali wierni Filipowi, głównie z nienawiści
do Etolów. Sam prokonsul pociągnął z niemal całą swą armią
na północ. Chciał wedrzeć się do Tessalii. Wojsko rzymskie
rosło po drodze jak kula śniegowa. Tytus Kwinkcjusz bowiem
14 — Kynoskefalaj 1<J7 [UŁŁ
210
znakomicie przygotował tę wyprawę, uzgadniając swe posu
nięcia z greckimi sprzymierzeńcami. Wyruszył z Elatei,
zabrawszy stamtąd także drugi legion, i szedł drogą wzdłuż
wybrzeża przez Thronion i Termopile do Heraklei, gdzie
zgodnie z ustaleniami zebrało się zgromadzenie ludu etol-
skiego. W obecności Flamininusa Etolowie uchwalili wysłanie
licznych zastępów na wojnę. Oddziały te stały już zresztą
w zbrojnym pogotowiu. W dwa lub trzy dni później przyłączyły
się do wojska rzymskiego w Ksyniai w południowej Tessalii.
Posiłki etołskie liczyły 400 doborowych jeźdźców i 6 tysięcy
lekkozbrojnych piechurów, a dowodził nimi Fajneas
2
.
Połączona armia szybkim marszem wkroczyła do Achai
Fthiockiej, gdzie, z pewnością zgodnie z poczynionymi
wcześniej uzgodnieniami, wojsko prokonsula wzmocniło 500
Krcteńczyków z Gortyny pod wodzą Kydantesa oraz 300
Apolloniatów. Prawdopodobnie jedni i drudzy byli łucznikami.
Apolloniaci pochodzili zapewne z Apollonii na Krecie, a nie
z Apollonii iliryjskiej, której wojsko składało się z „tradycyj
nych" ciężkozbrojnych hoplitów, potrzebnych zresztą do
obrony lokalnej. Być może kreteńskich żołnierzy najemnych
zgodnie z układem przysłał Rzymianom Nabis.
Wkrótce potem król Amynander przyprowadził Flamininu-
sowi 1200 lekkozbrojnych piechurów z Athamanii. Prokonsuï
ruszył na Teby Fthiockie, licząc, że zawładnie tą ważną
fortecą podstępem, podobnie jak stał się panem Teb w Beocji.
Wódz rzymski wiódł więc tylko szczupłe oddziały konnicy
i lekkozbrojnych. Przybył pod tebańskie mury zapewne
Rzymski patriota LiwJUSZ (XXXIII 3) obniża liczbę piechurów etolskich
do 600. Zdołał w ten sposób oszukać nawet wytrawnego znawcę starożytnej
wojskowości, jakim był Kromayer {op. cit., s. 102 i n). Właściwą liczebność
posiłków etolskich podaje jednak Plutarch (Flamin. 7). Podkreślić wypada, że
„mały ludek Athamanów'* (W a ł e k - C z e r n e c k i , op. cit., s. 131 przyp. I).
o wiele mniej liczny od Etolów. przysłał Flamininusowi aż 1200 żołnierzy.
Gdyby Fajneas miał tylko 600 piechurów, EtoJowie nie chełpiliby się po
bitwie, że to ich zwycięstwo. Por.: W a l b a n k , Philip V .... s. 167,
H a m m o n d , The Campaign .... s. 66.
211
o świcie- Tym razem fortel się nie udał. rzymscy stronnicy
w mieście zawiedli, Flamininus sam znalazł się w opałach,
gdy z bram Teb wyroili się królewscy zbrojni. Prokonsula
uratowało przybycie głównych sił. Wódz rzymski nie oblegał
już Teb. usłyszał bowiem, że basileus Makedonów jest gdzieś
w Tessalii. Flamininus, który być może planował podczas tej
kampanii zdobywać tessalskie miasta jedno po drugim, nie
oparł się pokusie stoczenia walnej bitwy. Przezornie wysłał
swych ludzi, by nacięli pali, potrzebnych do ufortyfikowania
obozu, i wyruszył spod Teb. Armia maszerowała powoli, co
świadczy, że wyznaczony przez wodza cel nie leżał daleko.
Rzymianie i ich sprzymierzeńcy rozbili umocniony obóz
9 kilometrów na południe od Feraj. Flamininus zamierzał tu
się zatrzymać. Nazajutrz rozesłał zwiadowców, by rozpoznali
teren i wytropili wojska królewskie.
Filip skrzętnie przygotowywał się do tej batalii. Skoro
okazało się, że jego zabiegi o pokój spełzły na niczym, jął
zaciągać poddanych do wojska. Podczas rekrutacji król napot
kał jednak ogromne trudności. Jak pisze Liwiusz (XXXIII 3):
„Wyczerpały przecież Macedończyków ciągłe wojny przez
wiele lat już prowadzone. Również za panowania jego samego
padła wielka ilość ludzi w wojnach morskich z Rodyjczykami
i z Attalosem, a w lądowych z Rzymianami. Dlatego wciągał
na listę poborowych nowych żołnierzy już od szesnastego
roku życia, a niektórych, jeśli pozostało im jeszcze coś sił,
powoływał pod broń nawet po przekroczeniu wieku poboro
wego." Liwiusz niewątpliwie przesadza. Jeszcze w kilka
miesięcy po klęsce pod Kynoskefalaj Filip zdołał zgromadzić
6500 nowych wojowników. Z pewnością jednak możliwości
mobilizacyjne Macedonii były niemal wyczerpane.
Wkrótce po wiosennym zrównaniu dnia z nocą (24 marca)
król zgromadził swe wojska pod Dion, gdzie rozbił obóz. Miał
w szeregach wielu niedoświadczonych młokosów i posiwiałych
weteranów, którzy już zapomnieli, jak władać sarissą. Codzien
nie ćwiczył więc żołnierzy, oczekując nieprzyjaciela. Filip
212
cierpiał na dotkliwy brak ludzi w armii polowej, gdyż ok. 20
tysięcy macedońskich zbrojnych pełniło służbę w garnizonach.
W Chalkis stacjonowało ok. 5 tysięcy żołnierzy królewskich,
Makedonów i najemników, w Demetrias zapewne tyle samo.
kilka tysięcy w Koryncie, w Atraks jakieś 2 tysiące. Prócz
tego wymienić wypada załogi z Karii i z Tracji oraz wojska
strzegące granic przed najazdami Ilirów i Dardanów. Anty-
gonida ściągnął tylko garnizon z Argos. Na pewno nie miał
możliwości sprowadzenia swych oddziałów z Karii. Dlaczego
jednak nie wzmocnił armii polowej żołnierzami z Atraks, Teb
Fthiockich, Larissy Kremaste, Farsalos czy Echinos?
Król Macedonii z pewnością podczas zimowych miesięcy
rozważał plan kampanii. Mógł, jak jesienią 198 roku, bronić
się w dolinie Tempe, wciśniętej między masywy Ossy i Olim
pu. Tylko że oznaczałoby to wydanie Tessalii na łup nie
przyjaciela. utratę wybornej jazdy tessalskiej, paszy dla
bojowych rumaków i zbóż z urodzajnych tessalskich równin.
W 198 roku Rzymianie zdobyli wprawdzie zachodnią i połu-
dniowo-zachodnią Tessalię, Filip dzierżył jednak nadal pół
nocno-wschodnią oraz południowo-wschodnią, nadbrzeżną
część tej krainy. Nie zamierzał jej się wyrzec, tym bardziej że
Rzymianie wcale nie musieli szturmować Tempe. Gdyby
chcieli wedrzeć się z Tessalii do Macedonii, mogliby wybrać
drogę przez którąś z kilku innych przełęczy, np. przez Petrę.
Wiele wskazuje więc na to, że król zamierzał utworzyć
linię obrony w Tessalii wzdłuż pasma wzgórz Karadagh,
sięgającą od Atraks nad Penejosem do Teb Fhtiockich, miasta
silnie ufortyfikowanego, mającego mury o długości prawie 2,5
kilometra i krzepką cytadelę na wzniesieniu niemal 160
metrów wysokim. Karadagh to łańcuch wzgórz, częściowo
skalistych, do którego należą także pasma zwane Kynoskefalaj.
Karadagh przecina całą Tessalię w kierunku północno-za
chodnim i osiąga szerokość 20-25 kilometrów, przy czym
niektóre z wierzchołków przekraczają 700 metrów wysokości.
Przez tę barierę terenową wiodą tylko dwie dobre, szerokie
213
drogi. Jedna prowadzi z Teb Fthiockich przez przełęcz Feraj
do Larissy. Tego szlaku strzegł macedoński garnizon w Tebach
Fthiockich, będących również, obok Demetrias, główną bazą
zaopatrzeniową Filipa. Druga droga przebiega z Farsalos
przez Palej ofarsalos do Larissy, bezpośrednio czy też przez
Krannon. Filip wiedział, że Rzymianie mogą przedzierać się
tylko tymi szlakami lub też zaatakują Teby Fthiockie, masze
rując przez urodzajną dolinę rzeki Enipeus. Lecz król już
w poprzednim roku przesiedlił mieszkańców miast nad Eni-
peusem tak, aby wrogowie nie mogli zebrać tam zboża. Filip
miał poza tym wysunięte garnizony w Larissie Kremaste
i Echinos oraz potężną obsadę w Demetrias, swej głównej
bazie nad Zatoką Pagasaj. Twierdze te uniemożliwić miały
flocie rzymskiej zaopatrywanie armii polowej w Tessalii.
Król liczył zapewne, że jego system obronny zmusi Rzy
mian. by z wybrzeża podążyli w głąb lądu, do zachodniej
Tessalii, daleko od swych okrętów zaopatrzeniowych. A w za
chodniej Tessalii Filip miał liczny garnizon w Farsalos,
mieście, którego akropol uchodził za nie do zdobycia. Filip
zapewne żywił nadzieję, że Flamininus będzie musiał w końcu
wycofać swych wygłodzonych wojaków, a senat rzymski,
znużony przeciągającą się wojną, zgodzi się na honorowy dla
Macedonii pokój. Liwiusz (XXXIII 6) przekonał wielu potom
nych historyków, że Filip wkroczył do Tessalii, by stoczyć
wreszcie walną bitwę \ Niemniej dziejopis z Patavium myli
się, po prostu błędnie interpretując Polybiosa. Król zamierzał
trzymać się swej defensywnej strategii. Podejmując operacje
w Tessalii z pewnością jednak zdawał sobie sprawę, że może
dojść do rozstrzygającego boju.
Obaj wodzowie dowodzili armiami o odmiennej taktyce
i uzbrojeniu. Każdy z nich pragnął więc walczyć w innym
terenie. Główną siłą uderzeniową armii Filipa byli włócznicy
jego falangi. Ta formacja była niezwykle skuteczna wyłącznie
Tak interpretują zamiary króla Kromayer (op. cit., s. 60), Walhank
(Philip V
.... s. 167); Cary, Scullarcl (op. cit.. s. 302).
214
we frontalnym aiaku. Antygonida wiedział więc, że może
przyjąć bitwę tylko na płaskim iub w miarę równym gruncie,
gdyż wzgórza czy inne przeszkody terenowe łatwo powodują
rozerwanie szyku bojowego nosicieli sariss. Król musiał też
troskliwie chronić flanki falangi, wrażliwej na atak ze skrzydeł
lub okrążenie, zwłaszcza że miał znacznie mniej niż prokonsul
lekkozbrojnych wojowników. Dla Filipa wymarzona była
więc pozycja Z płaskim terenem w centrum, wzgórzami po
obu stronach, które chroniłyby skrzydła falangi, najlepiej na
drodze, którą sprowadzano by zaopatrzenie i w pobliżu którejś
z twierdz macedońskich, Teb Fthiockich czy Demetrias. Żoł
nierze z tamtejszych garnizonów mogliby zasilić armię Anly-
gonidy. Oczywiście znalezienie tak idealnego pola bitwy nie
było łatwe.
Flamininus dzięki oddziałom etolskim i athamańskim,
a także łucznikom kreteńskim dysponował znaczną przewagą
w lekkozbrojnych. Główną siłę uderzeniową wojska rzyms
kiego stanowili ciężkozbrojni piechurzy. Nie szli oni do bitwy
w zwartej linii, jak nosiciele sariss w armii Filipa. Szyk
bojowy legionów przypominał szachownicę, utworzoną przez
manipuły, oddziały liczące po 100-120 żołnierzy ustawionych
zazwyczaj w dziesięciu szeregach. Pierwszą linię tworzyli
najmłodsi i najmniej doświadczeni wojownicy zwani hastaii
(włócznicy), chociaż wcale nie mieli włóczni. Manipuły drugiej
linii kryły luki między manipułami pierwszego rzutu. W razie
potrzeby manipuły drugiej linii mogły wkroczyć w te luki,
tworząc jednolitą linię oporu. W drugiej linii walczyli principes
(przywódcy), żołnierze starsi i bardziej doświadczeni. Wreszcie
trzeci rzut składał się z najstarszych wiekiem i najbardziej
wytrawnych „psów wojny" zwanych triam* którzy mogli
tworzyć manipuły lub leż w jednej linii iść do bitwy. Manipuły
triariuszy były mniej liczne — miały po 60 żołnierzy.
Bitwę rozpoczynali lekkozbrojni, obrzucając nieprzyjaciela
oszczepami i pociskami. Po tych wstępnych harcach wycofy
wali się na skrzydła i w przerwy między manipułami. Wtedy
215
do akcji wchodzili hastati, którzy mieli po dwa ciężkie
oszczepy (pilum, liczba mnoga p/7«), składające się z drzewca
o długości 1,4 metra i żelaznego ostrza niemal takiej samej
długości. Ciskali je w przeciwnika z odległości 30-10 metrów.
Oszczepy, nawet jeśli nie zabijały wrogów, grzęzły w ich
tarczach. Wojownicy nieprzyjaciela często odrzucali obciążone
oszczepami puklerze, tym samym narażając się na ciosy.
Wyrzuciwszy pila, legioniści przystępowali do walki na
miecze, którymi władali ze sprawnością gladiatorów. Miecze
rzymskie typu iberyjskiego, z krzepkimi brzeszczotami, prze
znaczonymi zarówno do pchnięcia, jak i do cięcia, były
straszną bronią, dobrą do rąbania hełmów i pancerzy. Wrogowi
natomiast niełatwo było dobrać się do skóry rzymskiego
żołnierza. Legioniści oraz ich italscy sprzymierzeńcy nosili
mocne zbroje, często kolczugi lub napierśniki. Główne uzbro
jenie ochronne stanowiła jednak duża, owalna, lekko wypukła
tarcza, zwana scutum, o wysokości 1,2 metra, a więc osłania
jąca prawie całe ciało, wykonana z desek sklejonych klejem
wołowym i skór bydlęcych, o krawędziach obitych żelazem,
z żelazną wypukłością w środku. Grubość scutum sięgała 19
milimetrów. Rzymska tarcza, trudna do przebicia, zapewniała
legionistom znaczne bezpieczeństwo w wirze bitwy.
Jeśli hastatime zdołali pokonać wroga, w sukurs przychodzili
im principes, również zbrojni w oszczepy. W sytuacji ostatecz
nej w bój ruszali doborowi triariusze, mający nie oszczepy,
lecz włócznie typu hoplickiego, którymi władali jedną ręką.
Przeciwnik, zazwyczaj zmęczony i z połamaną bronią, często
pierzchał przed atakiem tych wytrawnych żołnierzy. Trzeba
dodać, że wojownicy italscy tworzyli armię obywatelską.
Większość z nich była krzepkimi wieśniakami, powołanymi
do wojska. Z pewnością najmłodsi legioniści nie mogli równać
się w wojennym kunszcie z najemnikami w służbie hellenis
tycznych monarchów. Żołnierze rzymscy trzymani byli jednak
w żelaznej dyscyplinie i bardziej drżeli przed swym trybunem
czy centurionem niż przed wrogiem. Za najmniejsze przewi-
216
niertie groziły im bowiem drakońskie kary. Stąd też często
woleli dać się rozsiekać, niż stracić miecz lub, Jowiszu
uchowaj, chorągiew. W 168 roku pod Pydną kohorta Pelignów,
sprzymierzonego z Rzymem italskiego ludu. rzuciła się na
groty macedońskiej falangi, by odzyskać swój znak bojowy.
Większość żołnierzy z tej „kohorty samobójców" przypłaciła
życiem tę zuchwałość. Najemnicy królów hellenistycznych
często przerywali natomiast bój, gdy dochodzili do wniosku,
że nie ma szans na zwycięstwo. Wódz nie potrafił też zmusić
służących za pieniądze żołnierzy do uciążliwych marszów czy
innych wysiłków, jakie legioniści podejmowali bez szemrania.
Ale polowa armia Filipa również była wojskiem obywatel
skim. Za srebro służyli tylko lekkozbrojni i część konnicy.
Antygonida utrzymywał w swych oddziałach wzorową dys
cyplinę, a kiedy nakazał szybki pochód, żołnierze gnali
niemal biegiem. O wyniku bitwy miał więc zadecydować
przede wszystkim sposób walki. Otwarty, manipularny szyk
Rzymian był elastyczniejszy od zwartej linii falangi. Manipuły
mogły walczyć samodzielnie, wciskać się w luki w linii
bojowej przeciwnika, powstałe na skutek np. przeszkód
terenowych. Szansą dla Flamininusa był więc pagórkowaty,
nierówny plac boju. na którym falanga nie mogła skutecznie
działać. Obaj wodzowie nie wiedzieli, jaki będzie wynik
zderzenia dwóch armii walczących w tak odmienny sposób.
Rzymian pokonał wprawdzie Pyrrus, mający macedońskich
i epirockich nosicieli sariss, ale czasów Pyrrusa nikt już nie
pamiętał. Władca Epiru zastosował zresztą klasyczną falangę
tylko w pierwszej bitwie, pod Herakleją, później między
syntagmami falangitów ustawiał kohorty swych italskich
sprzymierzeńców, walczących na sposób rzymski. W bitwach
II wojny punickiej manipularny szyk legionów stał się zresztą
znacznie elastyczniejszy. Zwłaszcza Scypion Afrykański uczy
nił manipuły jednostkami ruchliwymi, zdolnymi do samo
dzielnych działań. Africanus potrafił nawet rozstrzygać bitwy
przy wydatnym udziale konnicy i przede wszystkim lekko-
217
zbrojnych, stworzył z rzymskich sił zbrojnych prawdziwe
wojsko manewrowe
4
.
Filip i Flamininus odczuwali niepokój przed bilwą. Był on
tym większy, że zarówno król, jak i prokonsul, aczkolwiek
zwycięzcy w wielu bojach, nigdy jeszcze nie dowodzili
w walnej rozprawie z udziałem kilkudziesięciu tysięcy wojów-
ników. Filip, dowiedziawszy się, że Rzymianie wyruszyli
spod Elatei, starał się dodać ducha swoim ludziom. Głosił, że
chociaż niedbałość straży spowodowała klęskę w wąwozie
rzeki Aoos, to jednak falanga macedońska trzykrotnie zwycię
żyła Rzymian w mieście Atraks (Liv. XXXIII 4). „Falanga
macedońska i wtedy dotrzymała miejsca niewzruszona, i za
wsze w otwartym polu i w regularnej bitwie pozostanie
niezwyciężona" — zapewniał macedoński basiłeus, A przecież
musiał wiedzieć, że w wyłamanym murze Alraksu sarissoforoi
mieli idealne warunki do walki, o które w terenie będzie trudno.
Wkrótce potem Filip poprowadził swe hufce do Tessalii
i rozbił obóz w Larissie. Liczebność armii macedońskiej
znamy dokładnie dzięki przekazowi Liwiusza (XXXIII 4,4),
opierającego się na relacji Polybiosa. Antygonida miał ogółem
25,5 tysiąca ludzi, w tym 16 tysięcy żołnierzy uzbrojonych
w sarissy i 2 tysiące doborowych peltastów, mogących również
walczyć w falandze. Ci wojownicy stanowili podstawową siłę
wojsk królewskich- Uzupełniało je 5,5 tysiąca lekkozbrojnych,
z których 2 tysiące było Trakami, 2 tysiące Ilirami z ludu
Trallów, 1500 zaś pochodziło z różnych stron. Wśród tych
ostatnich byli z pewnością kreteńscy łucznicy oraz Beoci.
którzy pod wodzą promacedońskiego polityka, Brachyllesa,
wstąpili do armii Filipa. Ilirowie, Trakowie i Kreteńczycy byli
żołnierzami najemnymi. Liczba lekkozbrojnych wystarczała,
4
Np. bitwy pod Bacculą w Hiszpanii (208 rok), nad Ilipu. w Hiszpanii (206
rok), na Wielkich Polach w Afryce (203 rok). Por.: La z e n by. op. cit..
s. 140 i nil. 209 i nn; B a g n a l I, op. cit., 262 i nn, 269 i nn. który podkreśla,
że Ilipa była majstersztykiem sztuki wojennej, a Scypio zwyciężył liczniejsze
wojsko punickie dzięki większej manewrowości swojej armii.
218
by w sprzyjającym terenie ochronić skrzydła falangi. Król
miał tylko 2 tysiące konnych żołnierzy, Tessalów i Makedo-
nów. Tak szczupły hufiec jazdy mógł najwyżej osłaniać
skrzydła, przeprowadzić zwiad i gnać w pościgu, lecz nie
zdołałby rozstrzygnąć walnej bitwy.
Skład i liczebność armii, którą wiódł Flamininus, stwarza
większe problemy. Według Liwiusza Rzymianie mieli tyle
samo wojska co Filip, jedynie posiłki etolskie zapewniały im
lekką przewagę w kawalerii. Liwiusz jednak ocenia liczebność
piechurów etolskich na 600. tymczasem było ich dziesięć razy
więcej, jak zaświadcza Plutarch. Ten ostatni twierdzi, że wódz
rzymski prowadził ponad 26 tysięcy żołnierzy — tyle samo co
król macedoński. Wydaje się jednak, że Liwiusz i Plutarch
korzystają z tego samego źródła — Polybiosa, który stara się
obniżyć liczebność armii rzymskiej — ad maiorem glonom
Flamininusa i Miasta Wilczycy.
Prokonsul miał dwa legiony w pełnym składzie, liczące,
wraz z odpowiednimi kontyngentami sprzymierzeńców ita
lskich, ok. 22 tysięcy wojów. Przypomnieć należy, że
samych tylko hostati pierwszego legionu, z którymi Tytus
Kwinkcjusz podstępem wziął Teby, było aż 2 tysiące.
Liczba żołnierzy rzymskich i italskich i tak jest zadziwiająco
niska, wszak dwa legiony przyprowadził na Bałkany już
konsul Galba. Jego następca, Williusz. a także sam Fla
mininus przybyli zza Adriatyku ze znacznymi posiłkami.
Flamininus przypłynął przecież na czele 8800 żołnierzy,
a później dostał jeszcze 6 tysięcy piechurów i 300 ka-
walerzystów. Zapewne część weteranów Scypiona, którzy
mieli dość uganiania się za Macedończykami po dzikich
górach, odesłał do domu jeszcze Williusz. Wodzowie rzymscy
musieli także zostawiać garnizony w iliryjskim protektoracie
i w środkowej Grecji. Wielu legionistów poległo w po
tyczkach lub pomarło z chorób podczas morderczych ma
rszów przez wąwozy. Kilka tysięcy żołnierzy poprowadził
przeciw Akamanom Lucjusz Flamininus.
219
Prokonsul zgromadził również aż 8 tysięcy lekkozbrojnych
— 6000 Etolów, 1200 Athamanów i 800 Kreteńczyków. Liczba
konnych żołnierzy nie przekraczała chyba 2500. Wśród jeźdź
ców Flamininusa było 400 Etolów i być może 1200 Numidów,
lotnych jak piasek pustyni, wybornych w zwiadzie, poszukiwa
niu żywności i pościgu. Numidyjscy jeźdźcy dziarsko walczyli
także w otwartym polu, miotając na wrogów jeden oszczep za
drugim. Rzymianie tradycyjnie mieli słabą kawalerię i używali
jej głównie do osłony skrzydeł ciężkozbrojnej piechoty. Bardzo
chętnie korzystali za to z konnicy sprzymierzeńców. Ogółem
armia prokonsula liczyła ok. 32 500-33 400 wojowników, miała
więc znaczną przewagę nad zastępami Filipa. Do tego dodać
trzeba kilkanaście słoni bojowych, przysłanych przez Masynissę,
króla Nuniidii. i Kartaginę. Na ten fakt żaden ze współczesnych
historyków nie zwrócił szczególnej uwagi. Tymczasem słonie
były groźną bronią, zwłaszcza wobec wojska, które nie miało
doświadczenia w walce z nimi.
Z Antygonidów jeszcze Gonatas włączy) do swej armii słonie.
które zdobył na Pyrrusie, gdy ten zginął w Argos. Późniejsi
władcy Makedonów nie mieli jednak możliwości pozyskiwania
tych ogromnych zwierząt. Żołnierze macedońscy nie potrafili
więc stawić czoła szarży trąbiących donośnie gruboskórców,
a Filip, o ile wiadomo, nie podjął żadnych kroków, by swych
ludzi ze słoniami oswoić. Syn Filipa, Perseus, walczący z Rzy
mianami, również mającymi w swojej armii te afrykańskie
kolosy, wystawił specjalny oddział „słoniobójców" — żołnierzy
mających zbroje nabijane na zewnątrz gwoździami. Pod Pydną
jednak nie zdało się to na nic i słonie Emiliusza Paulusa
rozdeptały na morskim brzegu wielu Makedonów. Perseus
próbował również przyzwyczaić do widoku straszliwych trąbow-
ców konie swej kawalerii. Przed rumakami ustawiono naturalnej
wielkości manekiny słoni, naśladowano ich ryk, ale nikt nie
potrafił ..odtworzyć" ich zapachu. Słonie bowiem ostro cuchną,
co płoszy nawet wierzchowce przywykłe do bitewnej wrzawy.
Kawaleria Filipa nie miała więc szans w starciu z gruboskórcami
220
z armii rzymskiej. A dobrze wyszkolone słonie, kierowane przez
Śmiałych koniaków, mogły nawet wedrzeć się w najeżone
grotami szeregi falangi...
5
W obozie pod Larissa król dowiedział się, że Rzymianie są
już pod Tebami Fthiockimi i poderwał swe wojska do marszu.
Żołnierze Filipa mieli tylko szczupłe racje żywności i niewiele
paszy dla koni. Antygonida pragnął zapewne dotrzeć do
Demetrias i Teb. zabrać zaopatrzenie z tamtejszych magazy
nów, zboże ze spichrzów, broń z arsenałów i żołnierzy
z garnizonów. Uprzedził go jednak Flamininus — zdołał zająć
znakomitą pozycję pod Feraj, chociaż miał do przebycia drogę
dwa razy dłuższą niż Filip (z Dion do Feraj jest ok. 110
kilometrów, natomiast szlak, którym Rzymianie podążali spod
Teb w okolice Feraj, ma ponad 200 kilometrów długości).
Obozując pod Feraj, prokonsul odciął armię macedońską od
Demetrias i Teb Fthiockich. Król stracił też kontakt z połu
dniowo-wschodnim sektorem swej obrony z twierdzami Larissa
Kremaste i Echinos. Macedoński monarcha nie mógł wywal
czyć przejścia siłą — region Feraj nie sprzyjał wysłaniu
falangi do boju. Flamininus nie musiał przy tym kłopotać się
o zaopatrzenie. Jego linie komunikacyjne z Ksyniai były
bezpieczne, a jeśli flota rzymska, podobnie jak w poprzednim
roku, zakotwiczyła w zatoce Pagasaj, zbrojni marynarze mogli
eskortować transporty zboża z okrętów do armii prokonsula.
Tysiąc numidyjskieh jeźdźców przysłał na wojnę macedońską w 199
roku król Masynissa (I,iv. XXXI 19,4), w 197 przybyło kolejnych dwustu. Co
do liczebności armii rzymskiej pod Kynoskefaluj panują różne opinie.
Przyjmujemy kalkulacje Walka-Czerneckiego (op. cit.. s. 131 przyp. 1)
i Hammonda (Tłie Campaign ..., s. 65 i n). a lakże Hammonda, Walbanka (op.
cit.,
s. 436 i n) Kromayer {op. cit., s. 103) i Walbank (Philip V.... ) uznali za
wiarygodny przekaz Liwiusza. redukujący liczbę etolskiej piechoty do 600,
oszacowali więc liczebność wojsk Flamininusa na 27 tysięcy żołnierzy.
Podobnie W. K. P r i t i c h e l , Studies in Ancient Greeks Topography, l. II,
Battlefields.
Berkeley 1969. S. 135. W swych komentarzach do dzieła
Polybiosa {A Historical.... s. 167) Walbank ..powiększył" jednak liczebność
wojska rzymskiego do 32 tysięcy.
221
Filip rozbił obóz ok. 4 kilometrów na północ od Feraj.
Rozkazał swym ludziom oporządzić się, by następnego dnia
byli gotowi do boju. Obaj wodzowie nie wiedzieli, gdzie jest
nieprzyjaciel, toteż wysłali żołnierzy na zwiady. Lekkozbrojni
Filipa, którzy wyruszyli o brzasku z zadaniem zajęcia wierz
chołków wznoszących się nad przełęczą Feraj, natknęli się we
mgle na wojów Flamininusa. Tego dnia nie doszło do walki,
król i prokonsul bowiem odwołali swoich. Nazajutrz jednak
zwiadowcy zderzyli się w pobliżu tych samych pagórków, na
drodze wiodącej do Larissy. Siły były równe, każda ze stron
miała po 300 jeźdźców i taką liczbę piechurów z lekkim
uzbrojeniem. Walczono długo i zaciekle. „Ponieważ jednak
Etolowie pod wodzą Eupolemosa bili się bardzo dzielnie
i porwali ze sobą do walki także oddziały italskie, Macedoń
czycy musieli pod ich naciskiem ustąpić" (Polyb. XVIII 19).
Główne siły pozostały w obozach, albowiem uprawny teren
wokół Feraj nie nadawał się do rozwinięcia szyków bojowych
wielkich armii. „Obu stronom bardzo tu przeszkadzały [...]
gęsto obsadzone drzewami pola, ogrody w okolicy podmiejs
kiej i ciasne między płotami drogi, w niektórych punktach
nawet zamknięte" (Liv. XXXIII 6).
Filip mógł pozostać na miejscu, blokując drogę do Larissy.
Tym samym spowodowałby sytuację patową, jak uczynił to
przed rokiem, zajmując pozycję w wąwozie Aoi Stena. Tym
razem jednak brakło mu zaopatrzenia, a przede wszystkim
paszy dla koni oraz jucznych zwierząt. Król poprowadził więc
swe hufce na zachód. Jak pisze Polybios: „Filip maszerował
w kierunku Skotussy, starając się uzyskać z tego miasta
żywność dla wojska, a potem, w pełni zaopatrzony we
wszystko, chciał zająć okolice odpowiednie dla swych wojsk".
W Skotussie zmagazynowano z pewnością zapasy żywności
i wszelkiego rodzaju zaopatrzenia. Zboże na okolicznych
polach było jeszcze zielone (był to dopiero koniec kwietnia),
więc żołnierze nie mogli go jeść. doskonale nadawało się
jednak na furaż dla rumaków. Co jednak Filip zamierzał
223
uczynić później? Okolice odpowiednie dla działań falangi,
czyli teren w miarę równy w centrum, z pagórkami lub
wzgórzami na flankach, Antygon ida mógł znaleźć na głównej
drodze z Larissy do Farsalos i zapewne ku niej zmierzał.
Gdyby osiągnął swój cel, mógłby zorganizować dowóz zaopat
rzenia z Larissy, ściągnąć posiłki ze swego garnizonu w Far
salos i spokojnie czekać na nieprzyjaciela.
Według Polybiosa „Tytus ruszył równocześnie z Filipem,
starając się uprzedzić go i zniszczyć plony na terenach Skotussy".
Liwiusz zapewnia nawet, że obaj wodzowie pociągnęli ku
Skotussie , jakby na dany z góry rozkaz.". Wydaje się jednak, że
wydarzenia rozegrały się inaczej. Kiedy zwiadowcy donieśli
prokonsulowi o odejściu armii macedońskiej, ta miała już jakieś
dwie, trzy godziny przewagi. Flamininus z kierunku marszu
nieprzyjaciela domyślił się jednak, dokąd zmierza Filip. Wodzowi
rzymskiemu nie chodziło bynajmniej o pustoszenie pól — wojsko
rzymskie nigdy nie dotarło do Skotussy. Flamininus powiódł
swych żołnierzy na zachód, by uprzedzić armię królewską i nie
dopuścić jej do drogi Larissa-Farsalos. Prokonsul opuścił swą
znakomitą pozycję, ryzykując, że Filip zawróci, dotrze do
Demetrias lub Theb Fthiockich, zaopatrzy się tam i odetnie armię
rzymską od zatoki Pagasaj. Flamininus chciał jednak za wszelką
cenę zachować kontakt z przeciwnikiem i szukał okazji, by
w sprzyjających warunkach stoczyć walną bitwę.
Przez dwa dni wojska podążały na zachód, po mniej więcej
równoległych liniach. „Drogi ich rozdzielały leżące między nimi
wysokie grzbiety górskie, tak że ani Rzymianie nie wiedzieli.
dokąd poszli Macedończycy, ani Macedończycy nie wiedzieli
nic o Rzymianach" (Polyb. XVIII 20)''.
6
Wałek-Czernccki {op. c/7., s. 134) uważa, że to Flamininus nie chciał
walnej bitwy, obawiając się, że w razie klęski zostanie wrzucony do morza.
dlatego zaczął wycofywać się na zachód, a Filip go ścigał. Obaj wodzowie
zaś przez cały czas znali położenie przeciwnika. Jest to interpretacja całkowicie
niezgodna ze źródłami, zresztą w całej wojnie to Rzymianie szukali walnych
bitew.
224
Te grzbiety górskie to południowe pasmo łańcucha Ka-
radagh. Pierwszego dnia hufce rzymskie, maszerując drogą
z Demetrias do Farsalos, przebyły ok. 15 kilometrów i dotarły
do Eretrii lessalskiej, gdzie przenocowały. Woje Filipa bez
trudu pokonali 20 kilometrów, osiągając terytorium Skotussy.
Wieczorem sprowadzili zapewne z tego miasta zaopatrzenie
i rozbili obóz nad rzeką Onechestos (obecna Platanorrema).
Rumaki, napojone w rzece, znalazły soczystą trawę na
nadbrzeżnych łąkach. Obozy wrogich armii oddalone o ok.
12 kilometrów, dzieliło pasmo Karadagh. Nazajutrz oba
wojska znów posunęły się ku zachodowi. Filip stanął obozem
„w tak zwanym Melambion na terenach Skotussy, a Tytus
koło Tetideion na terenach miasta Farsalos — ciągle jeszcze
o sobie nic nie wiedząc" (Polyb. XVIII 20).
Lokalizacja tych miejsc jest sporna. Zapewne drugiego dnia
hufce macedońskie wyruszyły późno, gdyż żołnierze i pachoł
kowie królewscy zbierali jeszcze i ładowali na wozy paszę
z rozległych pól zbożowych na zachód od Skotussy, poili też
konie przed pochodem. Tak więc armia Filipa przebyła tego
dnia tylko ok. 12 kilometrów. Melambion to prawdopodobnie
dzisiejsza wioska Chalkiades. Było to dogodne miejsce na
obóz. Masy wojowników oraz towarzyszących im ciurów
obozowych i niewolnych sług, jak również setki zwierząt,
także jucznych, potrzebowały przecież wody pitnej. A w Chal
kiades, co w tej okolicy jest rzadkością, znajdują się aż trzy
źródła. Dobrze zaopatrzona armia Flamininusa nie musiała
tracić czasu na zbieranie furażu. Rzymianie i ich sojusznicy
przemierzyli więc drugiego dnia ok. 20 kilometrów, docierając
już na terytorium Farsalos, przecięte przez rzekę Enipeus.
Flamininus rozbił ufortyfikowany obóz na jej prawym, pół
nocnym brzegu. Dzięki temu mógł kontrolować przeprawę
przez rzekę i wydać bitwę Macedończykom, gdyby ci pojawili
się nagłe zza wzniesień Karadagh. Wódz rzymski nie obozował
na równinie, z obawy przez atakiem falangi. Obóz Flamininusa
znajdował się zapewne na skraju obfitujących w wodę wzgórz.
225
Tetideion było sanktuarium Tetydy, matki Achillesa i mor
skiej bogini, upamiętniającym jej zaślubiny ze śmiertelnikiem
Peleusem. Tetyda czczona była szczególnie w Tessalii jako
bogini zbóż, gdyż nawadnianie decydowało o wysokości
plonów. Obecność sanktuarium tak daleko od morza świadczy,
że Tetideion było miejscem obfitującym w wodę, w której
Thetis objawiła się swemu wybrankowi. Prawdopodobnie
sanktuarium Tetydy znajdowało się w miejscu obecnej wioski
noszącej znamienną nazwę Zoodokhos Pege, co znaczy
Życiodajne Wody. a dokładniej na wzgórzu o wysokości 260
metrów (oznaczonym na mapie jako punkt 260). Żołnierze
rzymscy rozbili warowny obóz wokół sanktuarium, znajdując
tam wyborne źródła wody pitnej i paszę dla koni, przy czym
brama obozu zwrócona była w kierunku jednego ze źródeł.
Siady tego obozu zachowały się do dzisiaj.
Obaj wodzowie nie wiedzieli, gdzie znajduje się nieprzyjaciel,
przypuszczali jednak, że jest blisko. Zgodnie z obyczajem
wygłosili więc mowy, by dodać otuchy swym ludziom. Flamini-
nus zachęcił żołnierzy, by okazali się dzielni ,jako mający
walczyć z najlepszymi współzawodnikami w najpiękniejszym
widowisku Hellady". Rzymianie wiedzieli, że Makedonowie pod
wodzą Aleksandra Wielkiego zniszczyli ongiś perskie mocarst
wo. Prokonsul argumentował, że jeśli w bitwie z takim
przeciwnikiem zwyciężą Synowie Wilczycy, zyskają sobie sławę
jeszcze większą niż Aleksander. Antygonida natomiast popełnił
fatalny błąd. Chcąc przemówić do swoich, wszedł na wzniesienie
przed obwarowaniami obozu. Nie zauważył, że to zbiorowa
mogiła —poiyandrion. „Wojsko [...] na skutek tej złej wróżby
bardzo upadło na duchu. Zaniepokojony tym Filip tego dnia
wstrzymał się jeszcze od akcji." Nie ma powodu, by nie wierzyć
tej opowieści Plutarcha (Flam. 7)
7
.
Lokalizacja poszczególnych obozów i pola bitwy pod Kynoskefalaj jest
sporna. Każdy ze współczesnych historyków, który zwiedzał te tereny, wybrał
inne miejsca. Według Kromayera (op. cit., s. 57 i nn) podczas pierwszego
dnia marszu na zachód armia macedońska dotarła tylko do obecnej miej-
15 — Kynoskclalaj 197
P
.n.c.
226
Obozy wrogich wojsk dzieliły już tylko niespełna 4 kilometry
i dwa równoległe pasma wzgórz, zwane Kynoskefalaj. czyli Psie
Głowy. Polybios opisuje je jako góry ..nierówne, pełne urwisk
i stosunkowo dość wysokie". Według Płutarcha (Ram. 8,2) „są
to ostre szczyty gęsto i równolegle obok siebie idących
wzniesień, które otrzymały nazwę od podobieństwa swych
kształtów". Prawdopodobnie Plutarch przedstawia Kynoskefalaj
widziane z obozu rzymskiego lub z równiny. Pod Psimi
Głowami odbyła się już jedna bitwa. W 365 roku znakomity
tebański wódz i polityk Pelopidas, prowadzący oddział beockich
jeźdźców i armię wystawioną przez Tessalów, uderzył tu na
wojska Aleksandra, potężnego władcy Feraj. Hufce Aleksandra
zostały rozbite, lecz Pelopidas zginął w tym boju.
Każdy współczesny uczony zajmujący się bitwą lokalizuje
Kynoskefalaj gdzie indziej, w okolicy znajduje się bowiem
wiele wzgórz, których kształt przy dużej wyobraźni przypo
mina psie głowy. Hammond
s
uważa, że taką nazwę nadali
wzgórzom pasterze, a więc wierzchołki przypominają zapewne
stosunkowo płaski łeb psa pasterskiego z długim nosem.
widziany z profilu. W następstwie uznaje za Kynoskefalaj
wzniesienia między wsiami Chalkiades a Zoodokhos Pege.
Filip nie zamierzał na Kynoskefalaj zmierzyć się z wrogiem.
scowości Ayia Triadha i cały następny dzień spędziła na zbieraniu furażu.
Rekonstrukcję Kromayera przyjął w zasadzie Walbank (Philip V .... s. 169
i n) oraz A Historical.... s. 576 i n). Pritcheti (op. cit., s. 111 i nn) uważa, że
Filip przebył pierwszego dnia zaledwie H kilometrów, osiągając obecną wieś
Mikron Perivolakion i nawet drugiego dnia nie dotarł do Skotussy. Przy
jmujemy rekonstrukcję wydarzeń dokonaną przez Hammonda (The Campaign
..., s. 63 i nn) oraz Hammonda, Walbanka {op. cit., s. 435 i nn). Hammond
jako jedyny uwzględnił problemy zaopatrzenia, gruntownie obejrzał teren
i doszedł do wniosku, że Filip dotarł znacznie dalej, bitwa stoczona została
więc bardziej na zachód, niż do tej pory przyjmowano. Podobny pogląd
reprezentował już Wałek-Czernecki (op. cit., s. 135, przyp. 2). Pritchctt (op.
cit.,
s. 144) umiejscawia pole bitwy bezpośrednio na południe od Skotussy,
w tej okolicy nie ma jednak żadnego równego terenu, na którym, według
zgodnych przekazów źródłowych, przez pewien czas zmagały się obie armie.
8
Hammond. Tłte Campaign .... s. 80 i n.
227
Liczył, że trzeciego dnia (mniej więcej I maja 197 roku)
przekroczy Karadagh i powiedzie armię na drogę Laris-
sa-Farsalos, a dokładniej na odcinek tej drogi między
Palejofarsalos (obecnie Krene) a Krannon
9
. Tam wojska
macedońskie zajęłyby dogodną pozycję po obu stronach
drogi, zapewne bezpośrednio na północ od Palejofarsalos,
i mogłyby czekać na legiony. W normalnych okolicznoś
ciach Filip spełniłby swoje zamiary. Lecz oto w nocy
rozpętała się gwałtowna burza z deszczem i piorunami.
„Nazajutrz z rana powietrze było zupełnie mgliste, chmury
snuły się po ziemi, było tak ponuro, że na krok naprzód nie
można było niczego zobaczyć" (Polyb. XVIII 20). Według
Plularcha „[...] o świcie, po osłabiającej i dżdżystej nocy,
chmury przeszły w mgłę i całą równinę okryły głębokim
mrokiem. Na pole między obozami spadało z gór ciężkie
powietrze i od samego rana przesłaniało całą okolicę"
(Flam. 8).
Mimo to król nakazał swoim wojom wymarsz. Żołnierze
potykali się we mgle tak gęstej, że nie widzieli ziemi pod
nogami, znaków bojowych i pleców swoich towarzyszy. Na
próżno pohukiwali, nawołując się wzajemnie, pochód zaczął
gubić się i rozprzęgać, jakby błąkał się w nocnym mroku.
Filip zatrzymał tedy swoich i nakazał im rozbić obóz — j u ż
czwarty w ciągu trzech dni. Armia maszerowała bardzo
krótko, obóz ten znajdował się więc zapewne na południowy
zachód od poprzedniego obozu, w niewielkiej od niego
odległości. Król nie spodziewał się już, że tego dnia dojdzie
do bitwy. Wielu żołnierzy wysłał na poszukiwanie furażu.
Pchnął też oddział zwiadowców, zapewne kilka setek jeźdźców
i 1500 lekkozbrojnych, by obsadzili wierzchołki wzgórz,
Zazwyczaj przyjmuje się za Kromayerem (op. cit., s. 114), że bitwa pod
Kynoskefalaj rozegrała się w końcu maja lub na początku czerwca. Oznaczało
by to jednak że armia Ramininusa spędziła bezczynnie dwa tygodnie do
miesiąca w Ksyniai. co wydaje się nieprawdopodobne. Akceptujemy chrono
logię Hammonda (The Campaign ,... s. 66).
228
dzielących armię macedońską od miejsca przeznaczenia
l0
.
Przypadek sprawił, że wódz rzymski wpadł na podobny
pomysł i wysłał na wierzchołki tysiąc piechurów i 300
konnych żołnierzy. Gdyby nie burza i gęsta mgła, tych 1300
wojowników Flamininusa wpadłoby nie na zwiadowców Filipa,
lecz na całą armię królewską. W pogodny dzień Antygonida
miałby więc przewagę i przebiłby się na drogę z Palejofarsalos
do Krannon. Los jednak zrządził inaczej.
Oba oddziały niemal zderzyły się w ciemnościach i zmieszały,
zaskoczone widokiem wroga. Najpierw tylko garstka rozpoczęła
walkę, lecz w chwilę później wszyscy zwiadowcy wzięli się do
broni. Posłano też gońców do wodzów z wieścią o tym, co się
stało. Macedońskich wojów było więcej, zepchnęli więc Rzy
mian z wierzchołków na zbocza wzgórz. Liczni żołnierze
Flamininusa zginęli w tym gorącym starciu, pozostali pospiesz
nie posłali po pomoc do swego obozu. Prokonsul obozował
wokół Tetidejon, a więc na terenie niższym, gdzie mgła była
rzadsza. Być może widział już klęskę swoich — walka toczyła
się bowiem po rzymskiej stronie pasma wzgórz. W każdym razie
nie zwlekając pchnął z odsieczą 500 jeźdźców i 2 tysiące
lekkozbrojnych, częścią Rzymian, a częścią Etolów. Tymi
ostatnimi dowodzili Archedamos i Eupolemos. Teraz w opresji
znaleźli się macedońscy zbrojni. Po przybyciu posiłków żołnie
rze nieprzyjaciela mieli dwukrotną przewagę. Ludzie królewscy
stawili zacięty opór, musieli jednak wycofać się na wyższy teren,
w stronę wzgórza oznaczonego na mapie jako punkt 362, a może
nawet na same wierzchołki. Natychmiast wysłali też do króla
gońców, prosząc o ratunek.
Jeśli wierzyć Liwiuszowi, Filip wahał się — w końcu wielu
żołnierzy wysłał na poszukiwanie żywności i nie był gotów do
boju. Kiedy jednak opadła nieco mgła i ujrzał swoich, bronią
cych się rozpaczliwie na wierzchołkach wzgórz i otoczonych
przez tłumy wrogów, nakazał konnicy tessalskiej, hipparchii
jazdy macedońskiej (ok. 500 żołnierzy) oraz wszystkim lekko-
10
Liczebność lego oddziału wedhig Kromayera (op. cit., s. 79. przyp. 1).
229
zbrojnym piechurom z wyjątkiem Traków spieszyć im na
odsiecz. Tessalami dowodził Heraklejdes z Gyrtony, Makedona-
mi Leont, pieszych wojowników zaś wiódł doświadczony
Alenagoras. Do walki ruszyło więc 4-5 tysięcy żołnierzy
11
.
Przypadkowa potyczka zaczęła przeradzać się w regularną bitwę.
Znacznie liczniejsi po przybyciu posiłków ludzie królewscy
zwyciężyli w walce na szczytach. Rychło zaczęli spychać w dół
Etolów i Rzymian. Żołnierze Flamininusa zostaliby rozbici
w puch, gdyby nie męstwo elolskich jeźdźców, najlepszych
w Helladzie. Etolowic z pogardą śmierci wielokrotnie szarżowali
na nieprzyjaciela, powstrzymując jego napór. Dzięki temu
Rzymianie nie zostali wyparci w dolinę, lecz tylko na niżej
położoną część górskiego zbocza. Kiedy Hamininus spostrzegł
klęskę swoich, nie wysłał już kolejnych posiłków, lecz wyprowa
dził całą armię za wały obozu i ustawił ciężkozbrojną piechotę
legionową w szyku bojowym. Wódz rzymski odgadł bowiem, że
za pasmem Kynoskefalaj kryje się wielkie wojsko macedońskie
go króla. Do Filipa przybywali natomiast goniec za gońcem,
przysyłani przez walczących na Psich Głowach, a każdy z nich
krzyczał: ..Królu, nieprzyjaciel ucieka! Nie trać okazji, nie
dotrzymują nam miejsca barbarzyńcy! Twój to dzień dzisiaj!
Twoja chwila!" (Polyb. XVIII 22).
Wieści te były zbyt optymistyczne, ale ze swego obozu pod
Chalkiades Filip nie mógł widzieć, co się dzieje po drugiej
stronie łańcucha wzgórz. Królowi nie podobał się teren
górzysty, niedogodny dla ciężkozbrojnych falangitów. W końcu
jednak basileus dał się przekonać i kazał swym włócznikom
wychodzić z obozu. Myślał zapewne, że jego hufce spędziły
już nieprzyjaciela na równinę. Liczył więc, że będzie mógł
spokojnie ustawić falangę na w miarę płaskim terenie po
drugiej stronie wzgórz. Lękał się też być może, że jeśli nie
przyjmie walnej bitwy, jego żołnierze stracą ducha. Zresztą
11
l^ekkozbrojnych Ilirów było 2000, pozostałych pieszych żołnierzy
z lekkim uzbrojeniem — 1500. Nie wiadomo jednak, ilu ludzi król wysłał na
furażowanie. Por.: K ro m a y e r. op. cit., s. 80.
230
wielu macedońskich zbrojnych, z pewnością wezwanych przez
królewski rozkaz, wróciło już z furażowania. Do tego mgła
opadła i powietrze się przejaśniło.
Po drugiej stronie wzgórz główne siły prokonsula stały już
gotowe do boju. Flamininus przebiegał między szeregami,
w krótkich, dosadnych słowach zagrzewając swoich ludzi:
„Czyż to nie ci Macedończycy, których wy, żołnierze, pod
wodzą Sulpicjusza w otwartym uderzeniu gwałtem wyrzuciliś
cie z zajętych przez nich wąwozów w Macedonii, prowadzą
cych do Eordai, tak że uciekli na szczyty, przy czym wielu
położyliście trupem? Czy to nie ci Macedończycy, których
wyście dzięki swemu męstwu pobili, choć zajęli w Epirze
tereny trudne i wprost nie do zdobycia [...J? Z bogów woli,
wierzę w to, niebawem wynik tej bitwy będzie taki sam jak
poprzednich" (Polyb. XVIII 23).
Wódz rzymski nakazał czekać w rezerwie legionowi, tworzą
cemu, przypuszczalnie wraz z częścią etolskiej i athamańskiej
piechoty, prawe skrzydło. Przed frontem prawego skrzydła
ustawił słonie bojowe, tu bowiem grunt był równiejszy. Sam
zaś z lewoskrzydłowym legionem, jazdą i lckkozbrojnymi
z impetem uderzył na zwyciężającego już w bitwie na stokach
Psich Głów nieprzyjaciela. Znacznie mniej liczni woje królews
cy, z których piechurzy mieli tylko lekkie uzbrojenie, nie mogli
oprzeć się masie ciężkozbrojnej piechoty rzymskiej. Flamininus
wiódł przecież do boju co najmniej 11 tysięcy zakutych w spiż
i żelazo italskich piechurów i 1400 jeźdźców, a i ci ludzie
prokonsula, którzy zmagali się już z Macedończykami na
zboczach wzgórz, z furią natarli na wroga, widząc nadchodzącą
w sukurs wielką armię. Żołnierze Filipa, broniąc się zaciekle,
zaczęli krok po kroku cofać się ku wierzchołkom.
Nagle Rzymianie spostrzegli, jak na szczytach Kynoskefalaj
wyrasta ludzki mur i groźny, gęsty las długich włóczni. Oto
przybyła falanga, najgroźniejszy oręż władcy Makedonów. Nieco
wcześniej Filip, zobaczywszy, że większa część jego wojska
wyszła już z obozu, zabrał doborowych peltastów i prawe
231
skrzydło falangi. Tych żołnierzy poprowadził na wzgórza w ko
lumnie marszowej. Swojemu dowódcy, Nikanorowi, zwanemu
Słoniem, nakazał pospiesznie podążać za sobą z resztą wojska,
to jest z drugą połową falangi i lekkozbrojnymi Trakami.
Dlaczego król nie zabrał ze sobą całej falangi? Przypuszczalnie
jej syntagmy nie były jeszcze gotowe, wiciu żołnierzy nie
zdążyło bowiem powrócić z furażowania, a ci, którzy powrócili.
nie mieli czasu, by chwycić swój ciężki oręż i ustawić się
w bojowym szyku. Filip wiedział zaś, że nie ma chwili do
Stracenia w walnej bitwie, która rozpaliła się tak niespodziewanie.
Królewscy włócznicy wdrapali się na szczyty prawie biegiem.
Zastali wierzchołki jeszcze wolne, żołnierze Filipa bowiem,
walczący wcześniej na Kynoskefalaj, spędzili wroga daleko na
drugą stronę wzgórza. Król podążał z pewnością na czele
kolumny. Stanąwszy na wzniesieniu, ujrzał ku swej radości
potrzaskaną rzymską broń i nieprzyjacielskie trupy. Ucieszył się
jeszcze bardziej, gdy spostrzegł swych lekkozbrojnych walczą
cych już blisko obozu prokonsula. Lecz w chwilę później
piechota legionowa samym swym ciężarem zaczęła zmiatać
królewskich żołnierzy z pola bitwy. Wielu rozsiekano, pozostali,
odcinając się wrogom, uchodzili w stronę wzgórz. Antygonida
zrozumiał, że nie może czekać na Nikanora, że musi ruszyć na
pomoc swoim, aczkolwiek wiele oddziałów lewego skrzydła
falangi dopiero wdrapywało się na wierzchołki. Rozkazał tedy
falangitom i peltastom rozwinąć się z kolumny w linię bojową.
Pozbierał tych lekkozbrojnych i kawalerzystów, którzy już
walczyli z Rzymianami, i polecił im zająć pozycję na prawym
skrzydle falangi. Do lewej flanki linii bojowej miały dołączyć te
syntagmy włóczników dowodzonych przez Nikanora, które już
zdołały dotrzeć na szczyty. Wreszcie na rozkaz króla, pragnące
go wzmocnić siłę uderzenia, falangici i peltaści wyrównali do
prawego, zwiększając głębokość swego szyku, przypuszczalnie
z 16 do 32 szeregów. Filip „do tego jeszcze kazał szeregi
zewrzeć, aby żołnierz stał koło żołnierza, broń koło broni" (Liv.
XXXIII 8).
232
Jeśli Anlygonida zdołał zgromadzić 8 tysięcy falangitów
i 2 tysiące również zbrojnych w sarissy peltastów, jego gotowy
do bitwy walec ciężkozbrojnych, stojący na grzbiecie Psich
Głów, miał pół kilometra długości. Front falangi skierowany
był na południe. Macedońska linia bojowa przebiegała przez
punkt zaznaczony na mapie literą K (K to obecnie zabudowania
gospodarskie, zwane Kremaste). Nie wiadomo dokładnie, ilu
ciężkozbrojnych miał do dyspozycji Filip, gdyż nie jest jasne,
co Polybios rozumie przez termin „połowa falangi". Być może
król zdołał skoncentrować tylko 5 tysięcy falangitów, wtedy
linia bojowa miałaby 220 metrów długości
l2
.
Także Flamininus wycofał swych jeźdźców i lekkozbroj-
nych, którzy walczyli z Macedończykami na stokach wzgórz,
i umieścił ich w przerwach między manipułami. Gdy przeciw
nicy byli już blisko, Filip polecił łekkozbrojnym osłaniać
skrzydła falangi. Zaraz potem nakazał swym wojom pochylić
straszliwe sarissy i ruszyć do ataku po zachodnim, pochyłym
grzbiecie Kynoskefalaj . W tej samej chwili także Rzymianie
i Etolowie na sygnał bojowych trąb runęli na nieprzyjaciela.
Oba wojska zderzyły się z przerażającym wrzaskiem, gdyż
jednocześnie wzniosły okrzyki bojowe, „przy czym jeszcze ci,
co nie brali udziału w walce, okrzykami wojennymi dodawali
odwagi walczącym — było to naprawdę groźne i budziło
trwogę" (Polyb. XVIII 25). Makedonowie z pewnością wydali
swój tradycyjny okrzyk bojowy, z którym jeszcze falangici
Aleksandra Wielkiego ruszali do boju: „Alalalalai!".
12
Na len lemat: H a m m o n d . The Campaign .... przyp. 28, s. 74.
Niewykluczone teź. że król zwiększył głębokość falangi jedynie z 8 do 16
szeregów, jak uważają. Kromayer {op. cif., s. 81 przyp. U i Walbank (A
Historical
.... s. 582). wtedy linia bojowa falangi byłaby dwa razy dłuższa.
Tępawy Liwiusz (XXXIII 8). który nigdy nie widział bitwy, z wyjątkiem
walk gladiatorów, błędnie tłumaczy Polybiosa i pisze, że król „pelustom
i falandze macedońskiej nakazał odłożyć włócznie [.„] i przystąpić do walki
na miecze", co jest absurdem. Od siebie Liwiusz dodaje uzasadnienie tego
rzekomego rozkazu — otóż długość włóczni przeszkadzałaby Macedończykom
w walce...
233
K * * 3budowana gospodarskie
Kremaste. Tu Filip ustawił
swą falangę do ataku
LG- równy lercfl
20 M • manewr 20 manipułow pod
dOńód/iwem Trybuna, ktńre
zaatakowały prawe skrzydło
fatangi Filipa od tyhj
S • irodk)
RC - obóz rzymski
L+ E -Oruçi logion rzymski wraz
ze słoniami atakuje roz
proszone lew« skrzydło
wojsk macedońskich
0
100 200 m
I
•
234
Nim masy wojowników zwarły się ze sobą, legioniści idący
w pierwszym rzucie cisnęli z rozmachem swe oszczepy.
Wlócznicy Filipa ponieśli jakieś straty, ale chyba niewielkie,
gdyż żołnierze kroczący w pierwszym szeregu, najbardziej
narażeni na pociski, mieli solidne pancerze. Królewscy wióczni
cy szli dalej, stąpając po ciałach poległych towarzyszy. Potwor
ny, iskrzący się tysiącami grotów walec falangi toczył się ze
straszliwym impetem w dół po zboczu — a we frontalnym ataku
taka formacja była niezwyciężona. „Prawe skrzydło Filipa
sprawiało się w bitwie wspaniale, jako że szło z góry w dól
i przeważało także samym ciężarem falangi, a przy tym broń
jego nadawała się wybornie do takiej właśnie potrzeby" (Polyb.
XVIII 25). Rozpędzeni falangici powalili pierwsze szeregi
przeciwników — gdy italski żołnierz wyrzucił swe pilum, miał
już tylko miecz, którym nie mógł dosięgnąć nieprzyjaciół,
bezpiecznych za gęstym płotem sariss. W twarz każdego
rzymskiego wojownika stojącego w pierwszym szeregu godziło
cztery lub pięć grotów. Stojący z tyłu legioniści, mający tylko
miecze, nie mogli mu przyjść z pomocą. Woje Flamininusa
usiłowali zapewne brać ostrza macedońskich włóczni na swe
wielkie tarcze i ścinać groty. Czynili wszystko, by znaleźć lukę
w zwartych szeregach wrogów i zbliżyć się na długość miecza,
ale na niewiele to się zdało. Legioniści ginęli jeden po drugim,
przyszpileni długimi włóczniami Makedonów.
Jak wiemy, podczas bitwy pod Pydną „ani tarcza, ani
pancerz nie mogły się oprzeć sile pchnięcia sarissy*' (Plut.
Aemil. XX 4). Rzymskie szeregi zaczęły ustępować. Z pew
nością impet falangi powstrzymało nieco wejście do boju
drugiego rzutu legionowego, czyli principes, którzy wsparli
swych kolegów, wypełniając przerwy między manipułami
pierwszej linii. Kiedy i to nie pomogło, do bitwy włączyli się
wytrawni triariuszc. Mieli oni włócznie, za krótkie jednak, by
dobrać się Makedonom do skóry. Lewe skrzydło wojsk
Flamininusa cofało się więc krok za krokiem pod straszliwym
naporem najeżonej ostrzami falangi. Rzymski trup padał gęsto
235
i linia bojowa legionu zaczęła się łamać. Spostrzegł to
prokonsul i w mgnieniu oka pojął, że na swym lewym
skrzydle nie uniknie klęski. Miał jednak nietknięte całe prawe
skrzydło — legion potężnie wzmocniony posiłkami etolskimi,
czyli ok. 16 tysięcy wojowników. Przed tym legionem siały
przybrane w wojenny rynsztunek słonie — te ogromne „czołgi
starożytnego świata".
Flamininus porzucił swe idące w rozsypkę lewe skrzydło
i pospieszył na prawą stronę. Roztropnie nie poprowadził
prawoskrzydlowego legionu w pożar bitwy. Wiedział, że
nawet taka masa wojowników może nie oprzeć się huragano
wemu szturmowi falangi. Zamiast lego postanowił uderzyć na
lewe skrzydło wojsk królewskich, składające się z drugiej
połowy falangi, oddziału jazdy i 2 tysięcy Traków z lekkim
uzbrojeniem. A to skrzydło wciąż nie było gotowe do boju!
Niektóre oddziały Nikanora dopiero wdrapywały się na
wzgórza, inne już schodziły w dół po stoku, usiłując dopędzić
atakującą falangę, jeszcze inne bezczynnie stały na wierzchoł
kach, obserwując bitwę w dolinie. Większość żołnierzy
Nikanora szła zresztą w formacji marszowej, a więc w ko
lumnie, nie zdążywszy jeszcze utworzyć linii bojowej.
Współczesny historyk oskarżył Nikanora, zwanego Słoniem,
że nie opanował sytuacji i dopuścił do chaosu na lewym
skrzydle armii królewskiej. Gdyby Antygonida miał lak
znakomitego wodza, jak Parmenion, współtwórca zwycięstw
Filipa II i Aleksandra, tego dnia wygrałby biiwę
u
. Nikanor
pod Kynoskefalaj faktycznie się nie popisał. Polybios wy
raźnie stwierdza, że na lewym skrzydle „Macedończycy
pozbawieni dowództwa nie mogli się skoncentrować i ufor
mować w falangę". Czy jednak Filipowi pomógłby strateg
formatu Parmeniona? Wydaje się to wątpliwe. Górzysty,
nierówny teren znacznie utrudniał utworzenie zwartego
szyku falangitów, ponadto ani Parmenion, ani Nikanor
nie mogli dokonać cudu, błyskawicznie sprowadzając żoł-
14
Hammond, The Campaign .... s. 441 i przyp. 2.
236
nierzy wysianych po furaż. Zresztą, dlaczego sam król nie
pognał, by ustawić w ordynku swe wojska na lewej stronie,
lecz pozostał ze skrzydłem prawym, które i tak zwyciężało?
Flamininus ujrzał, że lewe skrzydło wroga wciąż jest
w rozsypce. Kazał więc pędzić na Makedonów słonie, by
olbrzymie zwierzęta wprowadziły wśród żołnierzy wroga
jeszcze większe zamieszanie. W chwilę później sam ruszył do
natarcia wraz z prawoskrzydłowym legionem. Rzymianie szli
do ataku na wschodni łańcuch Kynoskefalaj, prowadzący
w stronę wzgórza oznaczonego na mapie jako 362. Rozproszeni
żołnierze królewscy nawet nie próbowali dotrzymać pola
atakującym oddziałom wroga. Przeraził ich widok szarżujących
zwierząt, których większość Macedończyków i Traków nigdy
nie widziała. Pod klocowatymi nogami rozpędzonych słoni
dudniła ziemia. Ogromne, wściekle trąbiące gruboskórce,
prowadzone przez wytrawnych numidyjskich i punickich
kornaków, z pewnością pomalowane były w jaskrawe wojenne
barwy i przybrane w budzącą lęk uprząż bojową. Zazwyczaj
na kły tych bestii zakładano ostrza, którymi słonie rozdzierały
schwytanych trąbami ludzi. Giganty te przed bitwą często
pojono też winem ryżowym, by wpadły w szał i rozdeptały
jak najwięcej wrogów. Wojownicy, siedzący wysoko na
grzbietach słoni, razili pierzchających Makedonów gradem
oszczepów. A za gruboskórcami nadciągały już z wyciem
chmary Etolów i żelazne manipuły prokonsula.
Prawoskrzydłowy legion Flamininusa z łatwością wybił lub
rozpędził żołnierzy królewskich, którzy zeszli już w dolinę
lub stali na wierzchołkach. Ci falangici, którzy dopiero
docierali do szczytów, podnieśli pionowo swe długie włócznie
na znak, że chcą złożyć broń. Lecz Synowie Wilczycy nie
dawali tego dnia pardonu. Atakując z impetem w dół wzgórza,
wycięli poddających się Makedonów bezlitośnie. Przychylny
Rzymianom Polybios twierdzi, że Flamininus nie zrozumiał
tego gestu macedońskich wojowników. Kiedy pojął wreszcie,
o co chodzi, i chciał oszczędzić życie nieprzyjaciół, było już
237
za późno na wydanie rozkazu żołnierzom. To wszakże
Z pewnością nieprawda. Włócznie trzymane pionowo są
znakiem oczywistym. Prokonsul najwidoczniej postanowił
wyrżnąć jak najwięcej królewskich zbrojnych. W 29 lat
później pod Pydną Rzymianie także zmasakrują usiłujących
skapitulować żołnierzy Perseusa.
Macedończycy, rzuciwszy oręż, usiłowali szukać ratunku
w ucieczce. Rzymianie wsiedli im na karki i mordowali każdego,
kogo zdołali dopaść. Uczestniczył w rzezi i pościgu także
Flamininus. Zapomniał, że batalia nic jest jeszcze rozstrzygnięta,
na drugim skrzydle bowiem zwycięża Filip. Batalia pod
Kynoskefalaj przerodziła się w dwie oddzielne bitwy.
Postępowanie rzymskiego wodza mogło mieć fatalne na
stępstwa. W starożytnych konfliktach często zdarzało się, że
strona, która w zbyt gorącym pościgu oddalała się od placu
boju, ponosiła ostatecznie sromotną klęskę. Z lego właśnie
powodu Demetrios Poliorketes doprowadził do przegranej
w rozprawie z koalicją diadochów pod Ipsos w 301 roku,
a Antioch Wielki dał się pobić aż dwukrotnie — w 217 pod
Rafią, gdzie walczył z armią Ptolemajosa IV, i w 190 roku
pod Magnezją, gdzie przyjął bitwę z Rzymianami. Podobnie
Machanidas ze Spany położył w 207 roku głowę pod Man-
tineją, gdyż w porę nie przerwał pościgu. Lecz upojony
zwycięstwem Flamininus nierozważnie gnał za uchodzącym
wrogiem. To nie wódz doprowadził pod Kynoskefalaj do
rozstrzygnięcia, lecz pewien trybun, dowodzący najwyżej 20
manipułami (ok. 2 tysięcy ludzi), który „w najwłaściwszym
momencie tej bitwy zorientował się, co trzeba zrobić i przez
to bardzo przyczynił się do szczęśliwego wyniku ostatecznego"
(Polyb. XVIII 26). Polybios z pewnością znał tożsamość
trybuna, lecz przemilczał ją świadomie, by nie uszczuplać
chwały Flamininusa, „wyzwoliciela Hellady". W ten sposób
imię tego dzielnego oficera zaginęło w mroku dziejów.
Trybun zorientował się, że Filip, napierający na lewo-
skrzydłowy legion, posunął się już daleko naprzód. Rzymski
238
dowódca oderwał więc swych 20 manipułów od pędzącego
w pościgu prawoskrzydłowego legionu i, jak mówi Liwiusz,
dokonał „krótkiego okrążenia", czyli przebył dolinę między
dwoma grzbietami wzgórz i wspiąwszy się na grzbiet zachodni,
rzucił się od tyłu na zwycięską falangę Filipa. Rzymianie
zaatakowali z impetem, tym razem bowiem to oni uderzali na
wrogów z góry. ..A ponieważ w ustawieniu falangi nie da się
zastosować zwrotu w tył, by żołnierz walczył z żołnierzem.
trybun ten mordował wszystko, co było pod nogami [...]"
Polybios (XVIII 26) myli się, twierdząc, że falanga nie
potrafiła dokonać zwrotu i odeprzeć natarcia na swe tyły.
Dobrze wyszkoleni sarlssoforoi byli w stanie to zrobić. Pod
Magnezją chwaccy falangici Antiocha Wielkiego najdłużej ze
wszystkich stawiali opór. Nawet gdy zostali okrążeni, sprawnie
uworzyli czworobok, najeżony we wszystkie strony płotem
długich włóczni. Szyk ten rozerwały dopiero znajdujące się
w środku czworoboku słonic, które wpadły w panikę i za
częły tratować swoich. Lecz pod Kynoskcfalaj falangici
Filipa zostali zaskoczeni uderzeniem od tyłu. Nie mieli
czasu, by dokonać zwrotu i nadstawić ostrza sariss na
przyjęcie spadających jak lawina wrogów. Nim ludzie króle
wscy się spostrzegli, żołnierze trybuna już siedzieli im na
karkach — zbliżyli się na długość miecza. Straszliwy
macedoński „walec" rozleciał się tym szybciej, że legioniści,
którzy do tej pory cofali się przed frontalnym uderzeniem
falangi, teraz natychmiast nabrali ducha i popędzili do ataku.
Makedonowie odrzucili sarissy, bezużyteczne w walce na
krótki dystans. Usiłowali bronić się sztyletami i osłaniać
małymi tarczami. Ale z tak żałosnym uzbrojeniem byli
skazani na klęskę. Doszło do podobnej sytuacji, jak w 29 lat
później pod Pydną, gdy rozsypała się falanga: „W in
dywidualnych pojedynkach i w starciu małych grup Mace
dończycy, których sztylety natrafiały na potężne tarcze
chroniące Rzymian aż do stóp. nie byli w stanie zasłonić się
lekkimi tarczami przed ciosami potężnych mieczy, przebi-
239
jających cale uzbrojenie obronne aż do ciała. Rzucili się więc
do ucieczki" (Plut. Aemil. XXI 6).
Także pod Kynoskefalaj falangici pierzchnęli po krótkim,
rozpaczliwym oporze. Na równinie zostały trupy porąbane
ciosami rzymskich mieczy. Do tej chwili Filip pewien był
zwycięstwa. Nagle ujrzał, jak jego ludzie rzucają broń, a wróg
sroży się na ich tyłach. Opuścił więc pole bitwy w otoczeniu
kilku jeźdźców i zajął wyższy od innych pagórek, by rozejrzeć
się w sytuacji. Ze zgrozą spostrzegł, że jego prawe skrzydło
zostało właśnie rozbite w puch, żołnierze lewego skrzydła zaś
wycinani są w pień na wzgórzach, na których błyszczą już
rzymska broń i znaki wojskowe (Liv. XXXIII 9). Antygonida
zrozumiał, że przegrał najważniejszą bitwę swego życia.
Skrzyknął więc garść Macedończyków i Traków ze swego
rozproszonego lewego skrzydła i umknął co koń wyskoczy.
Legioniści jakiś czas ścigali uchodzących nieprzyjaciół, po
czym wrócili, by zdzierać z poległych zbroje i brać jeńców
w pęta. Większość rzymskich wojaków pobiegła jednak, by
ograbić obóz Filipa. Tu jednak uprzedzili ich Etolowie,
wytrawni rabusie, którzy pierwsi splądrowali obóz. Rzymianie
zaczęli więc złorzeczyć Etolom, swemu wodzowi zaś robili
wymówki, „że gdy trzeba iść w niebezpieczeństwa, to im iść
każe, lecz łupy odstępuje innym" (Polyb. XVIII 27). A przecież
dzielni Etolowie również walnie przyczynili się do wygranej
i z pewnością nie zagarnęli całej zdobyczy.
Straty wojska macedońskiego były ogromne. Według Poly-
biosa na stokach Psich Głów zostało zabitych ok. 8 tysięcy
żołnierzy królewskich. Z pewnością to wśród falangitów
śmierć zebrała największe żniwo. Do niewoli trafiło co
najmniej 5 tysięcy ludzi, ujętych podczas pościgu na drodze
wiodącej ku dolinie Tempe. Po stronie rzymskiej naliczono
ok. 700 trupów. Te informacje są wiarygodne. Nosiciele sariss
byli niemal bezbronni po rozbiciu ich szyku, uciekając zaś
wystawiali plecy na ciosy. Połowa polowej armii macedońskiej
przestała istnieć. Filip poniósł klęskę sromotną i decydującą,
240
pobity na głowę przez młodszego i mniej doświadczonego
wodza.
Antygonida podczas kampanii 197 roku popełnił wiele
błędów, których powinien ustrzec się wytrawny strateg. Zbyt
późno wyruszył z Larissy i pozwolił Flamininusowi odciąć się
od swych baz — Teb Fthiockich i Demetrias. Co więcej, nie
zorganizował systemu zaopatrzenia, nie mógł więc zablokować
pochodu rzymskiego na przełęczy pod Feraj. Potem stracił
wiele czasu, zbierając żywność i paszę koło Skotussy. Dlatego
spóźnił się i nie zdążył zająć upatrzonej, dogodnej dla falangi
pozycji na drodze pod Palejofarsalos. Wreszcie na krótko
przed bitwą rozesłał wielu żołnierzy na poszukiwanie furażu,
przez co nie mógł całej swej armii poprowadzić do boju.
Oczywiście Antygonida mógł się tłumaczyć, że nie sprzyjał
mu los. Gdyby nic burza i mgła, które uniemożliwiły marsz
armii królewskiej, Filip zdołałby zapewne przedrzeć się do
drogi pod Palejofarsalos, gdzie miałby lepsze możliwości
walki oraz sprowadzania zaopatrzenia niż Flamininus. Ale
wódz nie zawsze może liczyć na uśmiech fortuny.
Prokonsul zabłysnął natomiast prawdziwym talentem do
wódczym jako strateg i taktyk. Zadbał o wyżywienie swego
wojska, uprzedził Filipa, zajmując stanowisko pod Feraj.
Potem trafnie odgadł, że król podąża w kierunku Palejofarsalos,
wybrał znakomite miejsce na obóz, z którego mógł widzieć
pole bitwy, wreszcie roztropnie uznał swą klęskę na lewym
skrzydle, wobec czego szukał rozstrzygnięcia na skrzydle
prawym. Ale i wódz rzymski nie ustrzegł się błędów. Dał się
porwać zapałowi, zapominając w trakcie pościgu. Że losy
batalii jeszcze się ważą. Decyzję, która przesądziła o rzymskim
zwycięstwie, musiał podjąć anonimowy trybun.
Polybios z dużą pewnością siebie wywodzi, że do klęski Filipa
przyczyniła się przede wszystkim przewaga, jaką elastyczny szyk
rzymskich legionów ma nad sztywnym, wrażliwym na wszelkie
przeszkody terenowe walcem falangi. „[...] dla falangi istnieje
tylko jedna sposobność i jeden rodzaj terenu, w których może
241
ona znaleźć skuteczne zastosowanie [...] Falanga potrzebuje
terenu równego i otwartego, a przy lym wolnego od wszystkich
przeszkód w rodzaju rowów, urwisk, wąwozów, pagórków czy
koryt rzecznych [...]" Zdaniem Polybiosa, jeśli nawet znajdzie
się tak idealny plac boju, to macedońscy wlócznicy i tak
zostaną pobici przez rzymskie manipuły. „Rzymianie [...] nic
ustawiają szyku równo naprzeciw nieprzyjaciela i nie idą z całą
armią na spotkanie z frontem falangi, lecz część oddziałów
trzymają z boku w rezerwie, część idzie na starcie z wrogiem,
Skutek jest taki, że falanga, czy odeprze stawiających jej opór,
czy sama przed nimi musi ustąpić, traci istotny swój walor. Bo
czy posuwa się naprzód, nacierając na ustępujących, czy sama
ucieka przed napierającymi, odrywa się od reszty swych wojsk.
a gdy to nastąpi, rezerwa nieprzyjacielska uzyskuje wolną
przestrzeń, którą właśnie zajmowała falanga, i sposobność do
tego, by uderzyć na nią już nie od frontu, lecz zaatakować ją
z boku lub z tyłu [...] Poza tym ci, co stosują falangę, muszą
maszerować przez różne okolice, muszą także budować obóz.
uprzedzać przeciwnika w zajmowaniu dogodnych dla siebie
punktów, przeprowadzać oblężenia i bronić się, gdy sami są
oblężeni, muszą tak samo liczyć się z tym, że niespodzianie
mogą wpaść na nieprzyjaciela [„.] Tymczasem szyk macedońs
ki do tego wszystkiego z trudem się nadaje, a czasem wręcz się
nie nadaje, ponieważ falangitów nie da się użyć do akcji
grupami lub pojedynczo. Każdy żołnierz rzymski, jak raz
wystąpi w uzbrojeniu do walki, jednako jest przygotowany na
każdą ewentualność, na każdy teren i na każde spotkanie
z nieprzyjacielem. Gotów jesl zawsze i w tym samym stopniu
bić się, gdy trzeba, czy to występując wspólnie z całą armią.
czy z jej częścią, oddziałami czy indywidualnie" — tłumaczy
historyk z Megalopolis (XVIII 31).
Polybios, snując te porównania, ma na myśli przede wszyst
kim bitwę pod Pydną, w której legiony Emiliusza Paulusa
zderzyły się z falangą niejako w klasycznych warunkach,
frontalnie, na w miarę równym terenie. Mniej natomiast pasują
16 — Kym.skcr.-Haj 197 p.n.e.
242
one
do batalii pod Kynoskefalaj, stoczonej na wzgórzach.
Mimo to powyższe argumenty Polybiosa długo uznawano za
całkowicie pewne. Klęska Macedończyków na Psich Głowach
to zdaniem wielu współczesnych badaczy następstwo wyższości
elastycznego szyku manipularnego Rzymian nad sztywnym,
przestarzałym już, walcem falangi '\ Problem jest jednak
bardziej złożony. Ze źródeł jednoznacznie wynika, że dobrze
wyszkoleni nosiciele sariss mogli szybko zmienić szyk. dokonać
zwrotu i stawić czoło szturmującemu np. od tyłu nieprzyjacie
lowi. Wiadomo też, że doborowe oddziały falangi radziły
sobie nieźle także w terenie nierównym, formacja ta zaś nie
zawsze atakowała jednolitym frontem, lecz niekiedy podzielona
na oddziały, jak pod Magnezją, gdzie między dziesięcioma
hufcami falangi Antioch Wielki ustawił słonie wraz z lekko-
zbrojnymi żołnierzami osłaniającymi te zwierzęta. Dobrze
wyćwiczeni falangici potrafili sformować kwadrat, prostokąt
lub kolumnę ustawioną frontem lub ukośnie do linii wroga,
tworzyli szyk w kształcie klina czy grotu strzały, półokrągły
lub ukośny.
Ponadto, czego Polybios w ogóle nie dostrzega, armie
hellenistyczne składały się z różnych rodzajów broni. Falan
gici tworzyli 50, najwyżej 70% linü piechurów, reszta to
bardziej ruchliwa piechota liniowa: pehaści, hoplici typu
tradycyjnego, lekkozbrojni. a także najemni Celtowie, Trako
wie i Ilirowie, również z lekkim uzbrojeniem. Do tego
dochodzą łucznicy, procarze, którzy w wojsku rzymskim nie
odgrywali większej roli. kawaleria lekka i ciężkozbrojna.
słonie. Armia hellenistyczna była wszechstronna, ale jako
całość, podczas gdy legioniści byli uniwersalni każdy z osob
na. Wojska hellenistycznych monarchów zawdzięczały swą
potężną siłę uderzeniową (falanga) i ruchliwość (oddziały lżej
uzbrojone, konnica) właśnie kombinacji różnych rodzajów
wojska, stosowały więc „taktykę połączonych broni". Armia
15
Np. Walbank. Philip V .... s. 172; Geyer, op. cit., koi. 2324;
Jaczynowska. op. cit.. s. 103.
243
rzymska miała znacznie prostszą strukturę. Składała się
przede wszystkim z ciężkozbrojnych piechurów. Tacy właśnie
żołnierze rozstrzygali bitwy. Inne oddziały, jak lekkozbrojni,
odgrywały w armii Republiki znikomą rolę. Legioniści nie
potrafili uderzać z takim impetem, jak sarissoforoi, nie byli
również tak ruchliwi, jak oddziały hellenistycznej piechoty
„półciężkiej". Za to ich sposób walki był bardzo prosty, mogli
więc staczać bitwy w zasadzie bez wodza. Armia hellenistycz
na była natomiast zwycięska tylko wtedy, gdy rozkazy
wydawał zdolny dowódca, potrafiący skoordynować działania
wszystkich rodzajów broni. Takimi wodzami byli Aleksander
Wielki i Pyrrus
u
\
Bitwa pod Kynoskefalaj nie pasuje jednak do schematów.
Dzięki posiłkom greckim to Flamininus zgromadził prawie
wszystkie atuty — miał więcej lekkozbrojnych i więcej
kawalerzystów. Miał także słonie. Dowodził więc wojskiem,
będącym niejako syntezą rzymskich legionów z armią typu
hellenistycznego, ponadto liczniejszym od armii królewskiej.
Filip mógł liczyć tylko na niszczycielską siłę frontalnego
uderzenia falangi. Władca Makedonów w żadnym razie nie
powinien więc przyjmować walnej bitwy w terenie nierównym,
gdzie walec jego włóczników łatwo mógł ulec rozerwaniu,
i do tego w chwili, gdy część wojska królewskiego nie była
gotowa do akcji
l 7
. Po pierwszych potyczkach na wzgórzach
Filip lepiej by zrobił, gdyby ściągnął wszystkich swych
żołnierzy przed obóz, sformował szyk bojowy, czyli całą
falangę z dobrze ubezpieczonymi flankami i spokojnie czekał
na wroga. Nawet gdyby Flamininus odważył się uderzyć na
najeżoną tysiącami grotów macedońską linię bojową, której
tyły osłaniałby obóz, a skrzydła lekkozbrojni, miałby niewielkie
lù
O wadach i zaletach falangi i wojska rzymskiego:
Wałek-C z o r n e
cki, op. cit., s. 141; W i p s z y c k a , op. cit., s. 58 i nn. a przede wszystkim
błyskotliwe wywody A. Zielińskiego (Falanga, legion i Polybios, „Mówią
Wieki" I. 1998). Na temat elastyczności falangi także: W a r r y . op. cil., s. 273.
Walek-Czernecki (op. cit.. s. 138) uważa to za „kapitalny błąd".
244
widoki na zwycięstwo. Falanga bowiem, gdy stoi w miejscu,
jest bardzo trudna do pokonania
l s
.
Kiedy jednak Filip zaczął z częścią swych wlóczników
wspinać się na wzgórza, zdecydował się na bitwę manewrową,
do której rzymski szyk manipularny lepiej się nadawał. Nawet
gdyby anonimowy trybun nie uderzył na zwycięską połowę
falangi od tyłu, prawdopodobnie Flamininus i tak wygrałby
bitwę. W terenie nierównym jego legioniści i liczniejsi
lekkozbrojni mieli bowiem znacznie lepsze możliwości dzia
łania niż wojsko królewskie — mogli łatwiej dokonać zwrotu
i otoczyć nietknięte jeszcze prawe skrzydło armii Filipa
1 9
.
Paradoksem jest, że dla tzw. procesu dziejowego rzeź
na Psich Głowach nie miała większego znaczenia. Nawet
gdyby pod Kynoskefalaj Filip rozbił w puch wojsko rzymskie
i tak przegrałby całą wojnę. Los królestwa macedońskiego
został przesądzony już w chwili, gdy senat postanowił
złamać jego potęgę. Rzymianom nie brakowało zaś środków
militarnych, by zrealizować swe polityczne plany
2 0
. An-
tygonida, nie mający godnych uwagi rezerw, od początku
konfliktu stał na straconej pozycji.
18
Również Wałek-Czernecki (op. cit.. s. 138) uważa, że Filip powinien
przyjąć taktykę defensywną, ustawić linię bojową na wierzchołkach i odpierać
ataki Rzymian. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie oddziały macedońskie
zdążyłyby wdrapać się na szczyty wzgórz.
19
Piszący te słowa jest historykiem gabinetowym, który dosłużył się
w wojsku stopnia kaprala podchorążego i dowodził najwyżej drużyną. Nie
wiadomo, jak zareagowałby Filip, doświadczony strateg, gdyby mógł prze
czytać te wywody. Być może powiedziałby to samo, co rzekł Hannibal, gdy
w Efezie niejaki Formion. uczony-teoreiyk, wygłosił mu wykład o sztuce
wojskowej. Zwycięzca spod Kann stwierdził wtedy: „Widziałem wielu
starych bajarzy, ale żaden nie plótł tak jak Formion" (Cicero, de Oratore 11 75).
20
E r r i n g ton, o/», cil., s. 183.
WOLNOŚĆ HELLENÓW
Rzymianie spędzili noc w swym obozie. Nazajutrz Flamininus
sprzedał w niewolę część jeńców i zdobyczy, a resztę rozdzieli!
między żołnierzy, którzy zapewne od razu zamienili na srebro
niewolników i łup. Nie było z tym żadnych trudności, za
starożytnymi armiami podążały zawsze roje kupców, tylko
czekających na podobną okazję. Zwycięska armia prokonsuia
pomaszerowała w stronę Larissy.
Po bitwie Filip z garścią ludzi uciekał do Tempe. Pierwszą
noc spędził przy tzw. Wieży Aleksandra, drugą w Gonnoi
przy wejściu do Tempe, gdzie zebrał niedobitków. Usłyszaw
szy, że wódz rzymski zmierza do Larissy, pchnął do tego
miasta jednego ze swych zaufanych hypaspistów, aby ten
spalił Dziennik Królewski i inne papiery. Monarcha wiedział,
że te ważne akta państwowe nie mogą wpaść w ręce Rzymian.
Za tę przezorność chwali Filipa Polybios (XVIII 33).
Po Kynoskefalaj otworzyły przed armią rzymską swe bramy
wszystkie miasta Tessalii z wyjątkiem Demetrias. Filip wysłał
do obozu rzymskiego pod Larissa herolda z prośbą o zawie
szenie broni w celu pogrzebania poległych. Król pragnął
zarazem wybadać możliwości zawarcia pokoju. Zrozumiał to
prokonsul. który wyraził zgodę na rozejm i na przyjęcie
poselstwa Filipa, dodając: „Proszę powiedzieć królowi, aby
246
byl dobrej myśli" (Liv. XXXIII 11 ). Tym samym Flamininus
dał do zrozumienia, że nie zamierza niszczyć państwa Anty-
gonidów. Zarazem jednak przybierał ton protektora Filipa
i całej Hellady. Te słowa mógłby powiedzieć w Rzymie
patron do swego będącego w kłopotach klienta '.
Filip nie pochował swych zabitych, być może obawiając
się, że Rzymianie knują podstęp. Kości macedońskich wojów
przez prawie sześć lat bielały na stokach Psich Głów. Król
wysłał jednak do wodza rzymskiego trzech mężów: Achajczyka
Kykliadasa, Limnajosa i Demostenesa. Posłowie uzyskali
15-dniowy rozejm i uzgodnili osobiste spotkanie Flamininusa
z Filipem w dolinie Tempe. Antygonida zajmował w Tempe
znakomitą pozycję. Być może zdążył wzmocnić swą armię
garnizonami z miast tcssalskich. Macedonia właściwa była
jeszcze nietknięta przez wojnę. Ponadto Filip mógł mieć
nadzieję, że Antioch Wielki, jego dawny sojusznik, przyjdzie
mu wreszcie z pomocą. Wiosną 197 roku Seleukida z silną
armią i 300 okrętami wyruszył z Cylicji. W zwycięskim
marszu podporządkował sobie pole i s i państewka na wybrzeżu
Azji Mniejszej, które ongiś wchodziły w skład państwa jego
przodków. Pod Korakesjon zastąpili mu drogę Rodyjczycy,
ostrzegając, że stawią zbrojny opór, jeśli król Syrii będzie
chciał wtargnąć na Morze Egejskie. Rodyjczycy obawiali się
bowiem, że Antioch spieszy, by wesprzeć Filipa w wojnie
z Rzymianami. Kiedy jednak nadeszła wieść o klęsce pod
Kynosketalaj, okręty rodyjskie przepuściły flotę Aniiocha. Co
więcej, Rodos i Seleukida zawarli swego rodzaju sojusz
grabieżców, dzieląc między siebie małoazjatyckie miasta,
uznające ongiś zwierzchność egipskich Lagidów lub Filipa.
Antioch nadal posuwał się na północ. Król Macedonii mógł
teraz poprosić tego potężnego władcę o pomoc w walce
z Synami Wilczycy. Ale Filip nie ufał Seleukidzie, zazdrościł
mu sukcesów i wojennej sławy. Ponadto trafnie przewidział,
że Antioch nie jest w stanie przepędzić Rzymian z Tessalii.
1
E r r i n g i o n. op. cil., s. 268.
247
Król Macedonii mógł przy wsparciu wojsk syryjskich stawiać
rozpaczliwy opór Rzymianom nad Haliakomonem i na stokach
Olimpu. Wiedział jednak, że w tej sytuacji będzie zdany na
pomoc zbrojną Seleukidy, czyli, praktycznie biorąc, na łaskę
i niełaskę tego monarchy. Filip wolał więc zawrzeć pokój
z Rzymem jako suwerenny władca.
Decyzję tę potwierdziły hiobowe wieści, napływające
z innych frontów. W Koryncie królewski wódz Androstencs
zgromadził 6 tysięcy wojowników — w tym 500 Makedo-
nów, 800 żołnierzy różnego pochodzenia, 1200 Ilirów i Tra
ków, 800 Kreteńczyków. 1000 beockich i tessalskich hop
litów oraz 700 powołanych do wojska korynckich młodzień
ców. Z tymi siłami Androstenes zamierzał wydać bitwę
Achajom, którzy nie wysłali swych wojsk do Tessalii.
Achajski strateg Nikostratos miał szczuplejsze wojsko, nie
wystąpił więc do boju. Dufny w swą przewagę Androstenes
wysłał przeto swych żołnierzy, by pustoszyli ziemie achajs-
kich miast — Pellene, Sykionu i Fliuntu. Kilka oddziałów
wsadził na okręty z zadaniem łupienia achajskich wybrzeży.
W ten sposób wojsko macedońskie uległo rozproszeniu.
Wykorzystał to Nikostratos. Zebrał po kryjomu 5 tysięcy
achajskich piechurów i 300 jeźdźców. Z tą armią zaatakował
znienacka macedoński obóz. Androstenes kazał trąbić na
alarm, ale nie wszyscy żołnierze zdążyli powrócić z łupies-
kich wypadów. Królewski dowódca zdołał ustawić niepełną
linię bojową, lecz większość jego ludzi od razu rzuciła się do
ucieczki, nie wytrzymawszy impetu achajskiego uderzenia.
Tylko sami Makedonowie dzielnie dotrzymali pola, stojąc
w zwartym szyku wokół swych znaków bojowych. Wynik
bitwy długo pozostawał niepewny, lecz w końcu, gdy
lekkozbrojni achajscy uderzyli na skrzydła tej małej falangi
i ona poszła w rozsypkę. Androstenes stracił podobno aż
1500 zabitych i 300 wziętych do niewoli. Z tymi żoł
nierzami, którzy mu jeszcze zostali, musiał zamknąć się
w Koryncie.
248
Ostatnimi sojusznikami Filipa w Grecji byli Akarnanowie,
zaciekli wrogowie Etolów. Lucjusz Flamininus, brat prokon-
sula, usiłował skłonić ich do zawarcia przymierza z Rzy
mem. I rzeczywiście dwaj urzędnicy akarnańscy prze
prowadzili na zgromadzeniu odpowiedni wniosek. Lecz
większość ludu wzburzyła się, podjudzona przez posłów
króla Macedonii. Akarnanowie postanowili nadal prowadzić
wojnę z italskimi „barbarzyńcami". Lucjusz Flamininus
obiegł więc Leukas, stolicę Akarnanii, miasto położone na
wyspie o tej samej nazwie. Właściwie był to półwysep,
połączony z lądem przesmykiem o szerokości najwyżej 150
metrów (później przesmyk ten został przekopany). Leukas
ze swymi 3-kilometrowymi murami i powierzchnią 100
hektarów było jednym z największych miast ówczesnej
Hellady. Akarnanowie z pogardą śmierci bronili swojej
stolicy. „Czuwano tam dniem i nocą, odbudowywano
nadszarpnięte mury, stawiano mury zastępcze w miejscach.
gdzie mur poszedł w ruinę, walczono dzielnie, raczej
murów broniąc zbroją, niż siebie murami" — jak pisze
Liwiusz (XXXIII 17).
Rzymianie wdarli się do miasta tylko dzięki zdradzie.
Jacyś ludzie pochodzenia italskiego, znajdujący się w Leukas,
otworzyli im bramę akropolu. Akarnanowie nie uciekli.
lecz sformowali na agorze linię bojową i odparli pierwszy
atak nacierających z wielkim krzykiem wrogów. Ale już
zewsząd nadbiegali legioniści, którzy dostali się do miasta
po drabinach i przez wyłom w murze. W końcu przybył
z głównymi siłami legat Lucjusz i otoczył obrońców, z któ
rych wielu zginęło, a reszta rzuciła broń. Kiedy w kilka
dni później nadeszła wieść o Kynoskefalaj. cała Akarnania
poddała się Flamininusowi.
W tym czasie wojska Filipa poniosły jeszcze jedną klęskę
— w Karii w Azji Mniejszej. Królewski wódz, Deinokrates.
mający setkę jeźdźców i 3 tysiące pieszych żołnierzy, przyjął
tam bitwę z armią rodyjską o podobnej liczebności. Rodyjczycy
240
wystawili pstrokate wojsko. Najlepszymi żołnierzami było
800 Achajów, którzy przybyli Rodos z pomocą. W skład
małej armii, dowodzonej przez Pausistratosa, wchodzili
jednak także najemni Celtowie, Karowie, a nawet, jeśli
wierzyć Liwiuszowi (XXXIII 18), wojownicy z kilku ple
mion afrykańskich. Ale i Deinokrates miał tylko 500 doboro
wych macedońskich falangitów, których ustawił na prawym
skrzydle. Miejsce w centrum wojsk królewskich zajęła
piechota karyjska, a na lewym skrzydle lekkozbrojni Agria-
nie. Achajowie, hoplici zakuci w spiżowe pancerze, najpierw
rozproszyli agriańskich oszczepników, potem dokonali zwro
tu w prawo i zrolowali centrum wojsk królewskich. Karyjscy
zbrojni zostali wybici lub rozpierzchli się. Makedonowie
trzymali się wspaniale w swoim zwartym szyku, w końcu
jednak rzucili się do ucieczki, kiedy liczniejsi wrogowie
uderzyli na falangę z Hanki. Deinokrates zdołał utrzymać
Bargylie. i Stratonikaję, lecz nie mógł już wyprowadzić
swych żołnierzy w pole (Liv. XXX 18). Potem poddał
Stratonikaję Antiochowi, który wspaniałomyślnie przekazał
miasto Rodyjczykom.
Po tych klęskach Filip nie miał już wątpliwości, że dalsza
wojna to zguba. Król mógł zresztą liczyć, że uzyska od
Flamininusa znośne warunki pokoju. Wódz rzymski powaśnił
się przecież z nieubłaganymi wrogami królestwa macedoń
skiego — Etolami. Przed Kynoskefalaj Flamininus okazywał
swym etolskim sojusznikom ostentacyjny szacunek i we
wszystkich sprawach się z nimi naradzał. Po zwycięstwie
Etolowie przestali być jednak Rzymianom potrzebni. Teraz
Flamininus sam podejmował decyzje, nie usiłując nawet
ukryć, że Etolów lekce sobie waży. W grę wchodziły z pew
nością względy ambicjonalne. Prokonsul byl łasy na sławę
i nie mógł znieść, że etolscy górale chełpią się Kynoskefalaj
jako swym zwycięstwem. Flamininus rozsierdził się nie na
żarty, usłyszawszy wiersz, którym poeta Alkajos z Messenc
uczcił klęskę swego wroga, Filipa:
250
liez łez i bez pogrzebu, wędrowcze, na wzgórzu
Tesatskim tu trzydzieści nas poległo tysięcy,
Pokonało nas męstwo Etolów i Rzymian,
Których Tytus z dalekiej sprowadził Italii
Na zgubę Macedonii. A Filip zuchwały
Uniknął
— w ucieczce prześcigał jelenie.
Alkajos ośmielii się wymienić Etolów na pierwszym
miejscu! Gniew prokonsula kontrastował z zimną i pogardliwą
odpowiedzią, której Antygonida udzielił zadufanemu wier
szoklecie:
Bez liści i bez koty, wędrowcze, na wzgórzu
Dla Alkajosa stoi krzyż przygotowany .
Rzymskim wodzem kierowały jednak przede wszystkim
względy polityczne. Etolowie wyobrażali sobie, że po zmiaż
dżeniu Macedonii to oni obejmą hegemonię w Grecji, zwłasz
cza gdy Synowie Wilczycy powrócą do domu. Flamininus nie
miał jednak zamiaru pozwolić, by miejsce królestwa Anty-
gonidów zajęła etolska potęga. Dzielenie i osłabianie sąsiadów
było siaią zasadą rzymskiej polityki. Tytus Kwinkcjusz dobrze
zresztą wiedział, że nie może jednocześnie popierać Etolów
i drapować się w togę wyzwoliciela Hellady. Większość
Greków bała się przecież rabusiów z etolskich gór. Roz
wścieczeni postępowaniem prokonsula Etolowie zaczęli go
oskarżać, że dał się przekupić macedońskiemu królowi.
Przed spotkaniem z Filipem Flamininus zwołał jednak
sprzymierzeńców na naradę u wejścia do doliny Tempe
i zapytał ich, na jakich warunkach należy zawrzeć pokój.
Amynander z Alhamanii przemówił krótko, prosząc, aby
traktat zabezpieczył jego słabe państewko przed zemstą Filipa.
Amynander doskonale zdawał sobie sprawę, że i tak o wszys-
- Plut. Flam. IX. także Amh. pal. VII 247. Cyt. za: A. Ś w i derko w na.
Hellada królów.
Warszawa 1999, s. 263.
251
tkim decydować będzie rzymski wódz. Etolski strateg Alek
sander wciąż jednak się łudził, że jako sprzymierzeniec coś
znaczy. Wystąpił więc gwałtownie, stwierdzając, źe nic będzie
pokoju i wolności w Helladzie, dopóki Filip nie zostanie
zgładzony lub przynajmniej wypędzony ze swego królestwa
(Polyb. XVIII 36; Liv. XXXIII 12). Etolowie chcieli więc
prowadzić wojnę aż do całkowitego zniszczenia Macedonii!
Zaraz jednak Aleksandra skarcił Flamininus. Przypomniał, że
obyczajem Rzymian nie jest doszczętne unicestwianie przeciw
nika, z którym po raz pierwszy prowadzą wojnę. Nawet
Kartagina została przecież oszczędzona! Królestwo Anty-
gonidów musi zostać poskromione, ale jego likwidacja nic
leży w interesie Greków. Macedonia odgrywa przecież rolę
bastionu, broniącego Hellady przed najazdami dzikich Traków,
Celtów, Ilirów.
Flamininus ujawnił w tym momencie, jaką rolę senat
przewiduje w przyszłości dla państwa Makedonów. Nadtyb-
rzańska Republika nie mogła pozwolić, aby barbarzyńcy
z północy bezkarnie hulali po Helladzie. Z drugiej strony
Kwiryci nie mieli najmniejszego zamiaru brać ciężaru obrony
Grecji na swe barki. Nawet po zniszczeniu monarchii macedoń
skiej Rzym nie utworzył na jej miejsce prowincji, lecz zlecił
zadanie obrony granic wojskom republik utworzonych z tery
torium królestwa. Gdy w 146 roku Macedonia wreszcie stała
się prowincją, rzymscy namiestnicy nie potrafili poradzić
sobie z najazdami barbarzyńców. Bezpieczeństwo granic
zapewniła dopiero stała armia cesarstwa.
Flamininus pragnął oszczędzić Filipa także z innych przy
czyn, których sprzymierzeńcom nie wyjawił. Osłabiona Ma
cedonia miała stać się przeciwwagą dla Związku Etolskiego
w Helladzie. Ponadto Antygonida, zagrożony utratą tronu,
stawiłby rozpaczliwy opór i z pewnością poprosił o pomoc
syryjskiego Antiocha. Gdyby zaś wojna przedłużyła się, senat
mógłby przysłać nowego wodza „i główny tytuł zasług
przeszedłby na niego" (Polyb. XVIII 39).
252
Etolski strateg Fajneas usiłował jeszcze protestować. Mówił,
że jeśli Filip utrzyma swe państwo, wszystkie osiągnięcia
okażą się daremne, Antygonida bowiem wkrótce rozpęta
nową wojnę. Flamininus jednak ostro przywołał do porządku
sprzymierzeńca: „Przestań bredzić Fajneasie. Już ja urządzę
ten pokój tak, że Filip, nawet gdyby chciał, nie będzie
mógł robić Hellenom krzywdy". Etolski wódz zamilkł
jak niepyszny
3
.
Nazajutrz do Tempe przybył Filip, a trzeciego dnia spotka!
się z Flamininusem i jego sojusznikami. Po Kynoskefalaj król
z pewnością nienawidził Rzymian bardziej niż kiedykolwiek
przedtem, a jednak wykazał godny podziwu realizm polityczny.
Nie próbował żadnych targów, lecz od razu oświadczył, że
przyjmuje wszystkie warunki, jakie postawiono mu w po
przednim roku podczas spotkania w Nikai — to jest wycofanie
się z Hellady i ze wszystkich posiadłości poza Macedonią
właściwą.
Co do reszty, podporządkuje się całkowicie woli senatu.
Zaskoczeni tą ustępliwością dumnego króla zebrani milczeli.
W końcu odezwał się Etolczyk Fajneas: „Dlaczego więc nie
oddajesz nam. Filipie. Larissy Kremaste, Farsalos, Teb Fthioc-
kich, EchinosT (Polyb. XVIII 38). „Bierzcie!" — rzekł
z pogardą władca Makedonów. Lecz zaraz wtrącił się Flami
ninus. stwierdzając, że król nie musi oddawać tych miast,
ponieważ dobrowolnie poddały się Rzymianom. Wyjątkiem
sąTeby Fthiockie, które jeszcze przed Kynoskefalaj ośmieliły
się stawić opór. Ale i Teby są zdobyczą i własnością ludu
rzymskiego. Etolowie osłupieli. Przed dwoma łaty rzymski
legat Apustiusz obiecywał im „wszystko" (Liv. XXXI 40),
jeśli tylko przystąpią do wojny z Filipem. Byli więc pewni, że
zawarli przymierze z Republiką na warunkach poprzedniego
traktatu sojuszniczego z 211 roku, zgodnie z którym Rzy-
Polyb. XVIII 37. Liwiusz (XXXIII 12). uznawszy, że Flamininus zachował
się zbył brutalnie. złagodził wypowiedź prokonsula. Według niego Flamininus
miał powiedzieć: ..Przesiańcie ronić zamieszanie tu. gdzie chodzi o radę".
253
mianom przypadła „wszelka zdobycz wojenna, jaką da
się nieść i pędzić" (Liv. XXXIII 13), ale miasta i tereny
zdobyte wspólnie — Etolom. Fajneas natychmiast przy
pomniał dawne układy. Flamininus nie zwlekał jednak
z wyprowadzeniem etolskiego sojusznika z błędu. Podkreślił,
że poprzedni traktat stracił swoją moc, gdy Etolowie na
własną rękę, bez zgody Rzymian, zawarli pokój z królem
Malcdonów (w 206 roku). A nawet gdyby jeszcze dawny
układ obowiązywał, to i tak dotyczyłby tylko tych miast,
które zostały wzięte siłą, a nie tych, które dobrowolnie
powierzyły się rzymskiej opiece. Dopiero teraz Etolowie
pojęli, że italska Republika po raz kolejny wyprowadziła
ich w pole. Odtąd żywili zapiekłą nienawiść do Rzymian,
niecierpliwie czekając na okazję do odwetu.
Rokowania trwały krótko, ponieważ Filip na wszystko się
zgadzał. Król uzyskał rozejm na cztery miesiące. W zamian
zapłacił 200 talentów, oddał Flamininusowi jako zakładników
swego syna Demetriosa i kilku macedońskich dygnitarzy.
Zakładnicy i pieniądze mieli zostać zwróceni, gdyby pokój nie
doszedł do skutku. Antygonida obiecał też wysłać poselstwo
nad Tyber i poddać się decyzji senatu. Poselstwa wysłali
zresztą także Etolowie oraz wszystkie znaczące miasta,
federacje i ludy Hellady (Polyb. XVIII 38-9; Liv. XXXIII 13;
Plut. Flam. 9; Cass. Dio XVIII, 60; App. Mak. 9,2).
Podczas zawieszenia broni Filip nie miał spokoju. Przypusz
czalnie w sierpniu 197 roku Macedonię najechali Dardanowie,
rozzuchwaleni po klęsce króla na Psich Głowach. Antygonidę
ogarnęła wściekłość. „Uważał za gorsze niż śmierć, by
w chwili, gdy na niego napiera prawie cały świat i zewsząd
pędzi go z jego ludźmi los, miał być pozbawiony nawet
posiadania Macedonii" (Liv. XXXIII 19). Filip nie mógł
zabrać armii polowej, która strzegła szlaku przez Tempe na
wypadek, gdyby pokój z Rzymem nie został zawarty. Po
spiesznie powołał więc z miast królestwa 6 tysięcy piechurów
i 500 konnych żołnierzy. Z tymi siłami dopadł Dardanów
254
już na terenie Pajonii pod Siobi i sprawił wśród nich wielką rzeź,
barbarzyńcy bowiem rozproszyli się w poszukiwaniu łupów. To
zwycięstwo dodało nieco animuszu pognębionym wieloma
klęskami Makedonom. Dardanowie w 199 roku byli sprzymie
rzeńcami Rzymian, a prawdopodobnie pozostawali nimi i teraz,
toteż ich atak oznaczał złamanie rozejmu. Te cuchnące z brudu
dzikusy nie przejmowały się jednak takimi drobnostkami.
Inwazję Dardanów wykorzystali mieszkańcy Orestis, jed
nego z regionów Górnej Macedonii, położonego na granicy
z Ilirią i Epi rem, by oderwać się od państwa Filipa. Orestowie
mieli tradycje niezależności plemiennej, ponadto ich kraj
w ostatnich latach najbardziej ucierpiał w wyniku inwazji
Dardanów, Ilirów i Rzymian. Notable z Orestis nie widzieli
więc żadnej korzyści w utrzymywaniu związków z Macedonią.
Niewątpliwie starszyznę Orestów podburzyli do rebelii pro-
rzymscy politycy w Epirze oraz dowódcy wojsk Republiki
stacjonujących w iliryjskim protektoracie. Filip zamierza!
ukarać buntowników, ale nie dopuścili do tego Rzymianie.
W ten sposób złamali zawieszenie broni, zawarte niewątpliwie
na warunkach status quo. Król zaprotestował u Flamininusa,
ale ten, jak zwykle, odesłał sprawę do senatu
4
.
Podczas czterech miesięcy rozejmu Antioch Wielki odbył
triumfalny pochód wzdłuż wybrzeża Azji Mniejszej. Zajął
Efez i inne mniejsze miasta. Tylko Smyrna i Lampsakos
ośmieliły się stawić mu poważny opór. Oba te poleis za radą
Eumenesa, nowego władcy Pergamonu, zwróciły się o pomoc
do Rzymian. Ale Seleukida jesienią stał już nad Hellespontem,
zdobywszy zapewne Abydos, miasto, z którym Filip rozprawił
się tak okrutnie. Późną zimą lub wiosną 196 roku przeprawił
się na Chersonez, a więc do Europy! Antioch był już
4
Taka imerpreiacju Hammonda (The Campaign .... s. 444). Wedlug
Walbanka (A Historical ..., s. 616) Oresiowie wzniecili rebelię już zima.
198/197 roku. Liwiusz (XXXIX 28) twierdzi, że Orestowie oderwali się
w czasie rozejmu, ale jeszcze przed zakończeniem wojny, ij. przed zawarciem
255
blisko, król Macedonii mógł więc podjąć próbę uzyskania
jego pomocy przeciw mocarstwu znad Tybru. Filip jednak
wolał dobić targu z Flamininusem. Sprawna dyplomacja
rzymska nie dopuściła, by hellenistyczni monarchowie po
łączyli swe siły.
Flamininus, który wraz z wojskiem spędził zimę w Elatei.
nie tracił czasu, popierając w greckich poleis prorzymskich
polityków. Spełnił prośbę Beotów o pomoc w sprowadzeniu
do ojczyzny młodych beockich żołnierzy, którzy pod wodzą
Brachyllesa walczyli w armii Filipa. Prokonsul zgodził się
chętnie, by pozyskać sobie Beotów, lecz ci wybrali Brachyllesa
swoim przywódcą — beotarchą, za powrót swojej młodzi
podziękowali zaś Filipowi, a nie wodzowi rzymskiemu.
Flamininus odczuł to jako osobistą obrazę. Kiedy więc przybyli
doń prorzymscy politycy tebańscy, Zeuksippos i Peisistratos,
proponując zgładzenie Brachyllesa, Flamininus wykonał gest.
z którego zasłynął później jego rodak, niejaki Poncjusz Piłat.
Oświadczył, że nie będzie się mieszał do tego przedsięwzięcia,
ale też nie przeszkodzi w jego wykonaniu. Wódz rzymski
polecił spiskowcom porozumieć się z etolskim strategiem
Aleksandrem. Ten chętnie wyznaczył sześciu zbirów, trzech
Etolów i trzech Italików, którzy zabili powracającego z uczty
beotarchę. Tebanie i wszyscy Beoci wpadli we wściekłość,
podejrzewali bowiem nie bez racji, że w zabójstwie maczał
palce Flamininus. Zeuksippos ledwie uszedł z życiem, Peisis
tratos zginął na torturach. Beoci pragnęli wziąć odwet także
na Rzymianach, lecz do otwartego buntu nie mieli dość sił.
Napadali tedy i skrytobójczo mordowali legionistów, jednych
w kwaterach, a innych wałęsających się po kraju czy też
robiących zakupy. W ten sposób zgładzili 500 rzymskich
wojowników, niewielu mniej, niż zginęło na Psich Głowach.
Kiedy prokonsul zorientował się, że znikają jego ludzie.
zarządził energiczne śledztwo. Najwięcej żołnierskich trupów,
obciążonych amforami i głazami, wydobyto z bagien wokół
jeziora Kopais. Rozwścieczony rzymski wódz nakazał Beotom
256
wydać winnych tej masakry oraz zapłacić 500 talentów okupu.
Beoci nic byli w stanie zebrać takiej fortuny. Flamininus ją!
więc ogniem i mieczem pustoszyć ich niewielką krainę.
Beocję uratowali Achajowie, którzy wystąpili z pośrednictwem
pokojowym. Ostatecznie Flamininus zadowolił się 30 talentami
i wydaniem tych pechowców, których uznano za winnych
rzezi (Liv. XXXIII 27-29; Polyb. XVIII 43).
Nad Tybrem odprawa posłów Filipa trwała krótko, ponieważ
ci zapewnili, że ich władca spełni wszystkie warunki senatu.
Jeden z konsulów wybranych na rok 196, Marek Klaudiusz
Marcellus. poparł Etolów, domagając się, by nadal prowadzono
wojnę z królem Macedonii. Marcellus pragnął oczywiście
zdobyć laury zwycięskiego wodza w rozprawie z osłabionym
już przeciwnikiem. Sprawę jednak na wniosek trybunów
ludowych oddano pod rozstrzygnięcie obywatelom. Wszystkie
komicja. zebrane na Kapitolu, głosowały za pokojem. Repub
lice nie brakowało wtedy „wrogów do bicia". Legiony toczyły
ciężkie boje w północnej Italii i w Hiszpanii.
Senat postanowił więc upoważnić Flamininusa, by podyk
tował królowi warunki pokoju. Jako doradców wysłano
prokonsulowi do Grecji komisję 10 legatów, w skład której
weszli Gajusz Sulpicjusz Galba i Publiusz Williusz Tappulus,
byli konsulowie, którzy wojowali już z Filipem. Decemwirowie
zjawili się w obozie Flamininusa na początku 196 roku,
wkrótce po stłumieniu beockiej rebelii. Przywieźli ze sobą
dekret senatu, określający warunki pokoju. Jego streszczenie
podaje Polybios (XVIII 44) i, w sposób znacznie bardziej
bałamutny, Liwiusz (XXXIII 25). Patres oznajmili, że wszyscy
Grecy tak w Azji, jak i w Europie mają być wolni i rządzić
się swoimi prawami. Postanowienie to zaskakuje — wszak
Filip dzierżył wtedy w Azji Mniejszej najwyżej kilka miejs
cowości. Większość helleńskich poleis w tym regionie znaj
dowała pod władzą Antiocha. Republika znad Tybru włączyła
więc także wybrzeża Azji Mniejszej do swej strefy interesów!
Wojna z Macedonią przyspieszyła wschodnią ekspansję Rzy-
257
mu. Antygonida z pewnością nie spodziewał się takiego
rozwoju wypadków, gdy po raz pierwszy rzucił wyzwanie
Miastu Wilczycy.
Zgodnie z wolą senatu Filip musiał wycofać swe załogi ze
wszystkich miast w Helladzie jeszcze przed igrzyskami
istmijskimi, w tym samym terminie miał zwrócić wolność
poleis
Euromos, Pedasa. Bargylia i lasos (w Karii), a także
Abydos, Tazos, Lemnos, Peryntowi i Myrinie. Antygonida
musiał też napisać do króla Bitynii Prusjasa i nakłonić go do
oswobodzenia Kios. W ciągu tego samego czasu odstawić
miał wszystkich jeńców i dezerterów (tych ostatnich czekała
oczywiście śmierć w mękach). Powyższych warunków Filip
z pewnością się spodziewał. Przykrą niespodzianką okazały
się dlań inne postanowienia senatu. Patres nakazali Anty-
gonidzie wydanie całej floty wojennej z wyjątkiem pięciu
lekkich łodzi oraz jednego szesnastorzędowca, okrętu starego
i nie nadającego się już do walki, a ponadto zapłacenie
kolejnego odszkodowania w wysokości 1000 talentów. Z tego
połowę miał dostarczyć natychmiast, połowę zaś ratami
w ciągu dziesięciu lat. Senat ostrzegł również króla, by nie
próbował odzyskiwać władzy nad Orestis, będącej przecież
rdzennie macedońską krainą. Według Liwiusza Filipowi
zabroniono utrzymywania słoni bojowych, armii liczniejszej
niż 5-tysięczna, jak również prowadzenia wojny poza grani
cami Macedonii bez zgody senatu. To jednak z pewnością
nieprawda. Filip nigdy nie miał słoni, a później wojował poza
północną granicą swego kraju przy użyciu potężnych sü
wojskowych. Przytaczane przez Liwiusza szczegóły pocho
dzące od annalistów są zapewne wytworem ich fantazji.
W traktacie nie ma mowy o odszkodowaniu dla Aten czy
Pergamonu za zniszczone przez macedońskich wojaków świą-
tynie. Według Liwiusza Ateńczycy dostali kilka małych wysp,
ale to informacja niepewna. Polybios zapewne pominął, jako
mniej istotną, tę klauzulę. Prawdopodobnie Filip musiał dać
Eumenesowi, synowi Attalosa, znacznie lepszą rekompensatę,
17 — KynMkefefej 197 p.n.e.
258
niż tylko przysłanie ogrodników. Źródła milczą w sprawie
Ilirii. Być może Filip już wcześniej utracił swe posiadłości
iliryjskie, łącznie z Lissos i doliną Skodry. Jeśli w 196 roku
coś mu jeszcze pozostało, jak terytorium Atintanów, na pewno
musiał oddać te ziemie Rzymianom. Jako porękę swej wierno
ści Filip zostawił w rzymskich rękach zakładników, w tym
swego syna Demetriosa. Antygonida z pewnością zgrzytał
zębami z wściekłości, ale nie miał wyboru — przyjął warunki
podyktowane przez mocarstwo znad Ty bru.
Nie wszystkim Grekom przypadł do gustu rzymski pokój.
Zwłaszcza Etolowie podburzali tłumy, głosząc, że legaci
głośno krzyczą na temat wyzwolenia miast w Azji, natomiast
milczą na temat Chalkis, Demetrias i Akrokoryntu, czyli
„kajdan Hellady". Etolowie zwracali uwagę, że italscy bar
barzyńcy chcą zostawić swe wojska w tych potężnych twier
dzach, a także w Eretrii i w Oreos na Eubei. „Każdy więc
z tego pojmie, że Rzymianie przejmują tylko z rąk Filipa
kajdany na Greków, następuje zmiana panów, a nie wyzwolenie
Grecji" (Polyb. XVIII 45).
Etolowie nie byli dalecy od prawdy. Dziesięciu legatów
planowało zwrócić wolność mniejszym miastom, lecz w „kaj
danach Hellady" miały pozostać rzymskie garnizony na
wypadek, gdyby doszło do wojny z Antiochem. Takich zresztą
instrukcji udzielił decemwirom senat. Flamininus przekonał
jednak legatów, by obietnice „wyzwolenia Hellady" potrak
tować poważnie i oswobodzić nawet te trzy najważniejsze
miasta. Na początek oddano Achajom Korynt, ale bez Ak
rokoryntu. Proklamację powszechnej wolności Hellenów Fla
mininus przygotował natomiast bardzo starannie, w iście
teatralnym stylu. Ogłosił ją na początku lata 196 roku rzeszom,
które zebrały się na panhelleńskich igrzyskach istmijskich.
W imieniu zwycięzcy spod Kynoskefalaj herold ogłosił, co
następuje: „Senat rzymski i prokonsul Tytus Kwinkcjusz
pobiwszy króla Filipa i Macedończyków przyznają wolność,
zwolnienie od załóg wojskowych i płacenia daniny oraz
259
swobodę rządzenia się prawami ojczystymi mieszkańcom
Koryntu, Fokejczykom, Lokrom, Eubejczykom, Achajom
Fthiockim, mieszkańcom Magnezji, Tessalii i Perrajbom".
Wśród obdarowanych swobodą wymieniono jedynie ludy,
będące wcześniej, mniej lub bardziej dobrowolnie, sprzymie
rzeńcami Filipa. Wolność greckich sojuszników Rzymu nie
wymagała potwierdzenia
5
. Zebrani początkowo nie wierzyli
własnym uszom, potem jednak wybuchł entuzjazm, jakiego
nie przeżyła jeszcze Hellada. Herold musiał jeszcze raz
powtórzyć proklamację. „I gdy tylko skończył, zerwał się
powszechny okrzyk radości nie do opisania. Dotarł aż do
morza. Publiczność zerwała się z miejsc, nikt nie myślał
o igrzyskach, wszyscy pobiegli spiesznie uścisnąć rękę i oddać
cześć zbawcy i obrońcy Hellady" (Plut. Flam. 9). Flamininus
przezornie oddalił się, w przeciwnym razie bowiem zostałby
uduszony i zadeptany przez piejącą z zachwytu ciżbę.
Kynoskefalaj faktycznie, a proklamacja istmijska formalnie,
położyły kres hegemonii, którą Macedonia sprawowała w Gre
cji od czasu bitwy pod Cheroneją (338 rok). Lecz rzymska
wolność miała swoje prawa. Republika znad Tybru nie
zamierzała tworzyć w Grecji kolejnej prowincji. Rządzenie
makrokosmosem helleńskich miast i federacji było przedsię
wzięciem niezwykle skomplikowanym. Ponadto z niebogatej
przecież Grecji nawet twardy rzymski namiestnik nie zdołałby
wycisnąć wiele. Senat zdobył się więc na deklarację wolności
Hellenów. Dla notabli znad Tybru było jednak jasne jak
słońce, że będzie to wolność według rzymskiego modelu.
Republika wyrządziła dobrodziejstwo Grekom przepędzając
z Hellady Filipa. Stała się więc ich patronem, a oni uzyskali
status klientów. Klient zaś zobowiązany jest do wieczystej
wdzięczności i nieustannego posłuszeństwa. I niech tylko
spróbuje o tym zapomnieć!
Flamininus był jedynym politykiem znad Tybru, który
usiłował pogodzić rzymską koncepcję państewek klienckich
5
W i p s z y c k
a. op. cit. s. 114.
260
z greckim przywiązaniem do wolności i autonomii. Wiedział
on, że Republika będzie podejmować w Helladzie najważniej
sze decyzje, lecz uważał, że powinna traktować Greków i ich
instytucje państwowe z przynajmniej pozornym szacunkiem.
Ale nawet Flamininus nie zamierzał poświęcić interesów
rzymskich na ołtarzu swego filohellenizmu, niewątpliwie
szczerego. Zwycięzca spod Kynoskefalaj zdawał sobie sprawę,
że termin „wolność" jest tak ogólnikowy, że można pod jego
sztandarem przeprowadzać wiele rozstrzygnięć korzystnych
dla Rzymu. Flamininus urządzał tedy nowy ład według
własnego uznania. Przyłączał miasta i ludy wcześniej sprzy
mierzone z Filipem do Związku Achajskiego czy Etolskiego,
nie pytając zainteresowanych o zgodę.
W następnych latach okazało się, że Rzym nie potrafi
zapewnić stabilności politycznej w Helladzie w takim stopniu,
jak Antygonidzi, zwłaszcza gdy legiony odpłynęły do Italii.
Miasto Wilczycy było daleko, a senatorowie nie mieli cierp
liwości, by prowadzić z Grekami subtelne gry polityczne
i łagodzić konflikty między nimi czy też wewnętrzne spory,
targające poleis. Coraz częstsze poselstwa z Hellady, proszące
o interwencję, irytowały więc patres, tym bardziej że Grecy
nie chcieli być pokornymi klientami, lecz, jak zawsze w swej
historii, uważali, że wolność oznacza także prawo do wzajem
nego wyrzynania się lub ujarzmiania słabszych sąsiadów.
Związek Achajski np. czynił ustawiczne i brutalne próby
podporządkowania sobie Messenii i Sparty. Rzymska wolność
przetrwała zaledwie pół wieku. Po upadku królestwa macedoń
skiego w 168 roku swoboda manewru greckich federacji, nie
mówiąc już o poleis, uległa drastycznemu ograniczeniu. Senat
uznał, że pora wreszcie poskromić rozwydrzonych klientów.
Achajowie, którzy nie zrozumieli, że czasy się zmieniły,
i usiłowali stawić opór, zostali dotkliwie ukarani. Rzymianie
wdeptali w ziemię ich mizerną armię, obrócili w perzynę
miasta, zburzyli Korynt, perłę Hellady, którego mury słyszały
ongiś okrzyk radości po wolnościowej proklamacji Flamininu-
261
sa. Grecja stała się w 146 roku praktycznie rzymską prowincją,
chociaż pozory samodzielności organizmów politycznych i ich
autonomia wewnętrzna przetrwały aż do czasów cesarstwa.
Antygonidzi nigdy nie mieli środków do tak całkowitego
i trwałego ujarzmienia Hellady, nawet gdyby tego chcieli.
Grecy odnieśli natomiast korzyści z wolnościowej proklamacji
Flamininusa ponad dwa wieki później, w 67 roku naszej ery, gdy
kochający sztukę cesarz Neron z wielką pompą ogłosił w Koryn
cie wolność Hellenów. Oznaczała ona w praktyce tylko zwolnie
nie od podatków, ale był to dla ubogiej Grecji bezcenny dar.
Dolce vita
nie trwała długo. Po kilku latach skąpy imperator
Wespazjan przywrócił dawne porządki.
Flamini nus oczywiście nie mógł przewidzieć przyszłości.
Nowy porządek w Helladzie organizował przez prawie dwa
lata. Iliryjskiemu władcy Pleuratosowi przyznał krainy na
zachodniej rubieży Macedonii — Parthos i Lychnis, tak że
granica królestwa Filipa znów przebiegała po wschodniej
stronie jeziora Lichnitis. Tessalia została zorganizowana wraz
z Achają Fthiocką jako niezależna federacja, Flamininus
jednak postarał się, aby Związek Tessalski nie stal się tak
mocny, by mógł zakłócić równowagę sił, czy też raczej
słabości, w Helladzie. Perrajbia i Magnezja uzyskały więc
niezależność, od Achai Fthiockiej odłączono Teby Fthiockie
i Farsalos, Amynander z Athamanii zaś dostał za swą wierność
Gomphoi i kilka innych miast w południowo-zachodniej
Tessalii. Etolowie bardzo starali się o Leukas, lecz prokonsul
zwrócił tę wyspę Akarnanom. Etolom pozwolono na przyłą
czenie do swego związku tylko Dolopii, Fokidy i wschodniej
Lokrydy. Eubeja stała się federacją wolnych poleis, w skład
której weszła również Chalkis. Achajowie oprócz Koryntu
dostali także Heraję i Trifylię. Flamininus nakazał zburzyć
fortyfikacje najważniejszych warowni, których musiał wyrzec
się król Macedonii, w tym również Demetrias. Orestowie za
odstąpienie Filipa wynagrodzeni zostali niezależnością, za
gwarantowaną przez Rzym.
262
Antygonida zatrzymał królestwo mocno okrojone, dwa razy
mniejsze niż te, które Filip II zostawił Aleksandrowi Wiel
kiemu. Nie oszczędzono mu dalszych upokorzeń. Podczas
spotkania w dolinie Tempe legat Gnejusz Korneliusz udzielił
królowi „zbawiennej" rady: Filip powinien wysłać poselstwo
nad Tyber z prośbą o przyjaźń i przymierze. Tylko w ten
sposób król uniknie podejrzeń, że czyha na okazję do
rozpętania kolejnej wojny z Rzymem, lym razem przy pomocy
Antiocha (Polyb. XVIII 48; Liv. XXXIII 35). Dalsza relacja
Polybiosa zaginęła, nie ulega jednak wątpliwości, że Filip
rady posłuchał i został „przyjacielem i sojusznikiem ludu
rzymskiego". Układ o przymierzu nakładał na Antygonidę
jednostronne zobowiązania. Jednym z nich było udzielanie
Republice pomocy wojskowej w niektórych wojnach przez nią
prowadzonych.
Filip udowodnił swą lojalność już w 195 roku, kiedy to
wysłał Flamininusowi 1500 macedońskich zbrojnych rfa wojnę
z Nabisem. Władca Sparty musiał zostać przywołany do
porządku, ponieważ jego radykalna polityka społeczna (nowy
podział ziemi, unieważnianie długów) budziła popłoch wśród
„klas posiadających", czyli zamożnych elit greckich nie tylko
na Peloponezie. Nabis gnębił zresztą nieustannie wojną
Achajów, rzymskich sojuszników. Ten „rewolucyjny" tyran
miał armię złożoną z gotowych na wszystko desperados
— wyzwolonych niewolników, obcych przybłędów i najem
nych zabijaków, których wynagrodził lacedemońskim obywa
telstwem. Tacy żołnierze walczyli jak demony z piekieł,
wiedząc, że w razie przywrócenia dawnego ładu w Sparcie
grozi im śmierć, niewola lub w najlepszym razie tułaczka.
Nabis nie miał jednak żadnych szans w konfrontacji z armią
rzymską, wspartą przez Makedonów i Tessalów, tłumy spar
tańskich uchodźców i 11 tysięcy Achajów. Flamininus pozo
stawił wprawdzie pokonanego „tyrana" na tronie, zmusił go
jednak do wyrzeczenia się wszystkich zdobyczy oraz części
rdzennie spartańskich ziem. Nabis musiał także wydać zakład-
263
ników i zapłacić odszkodowanie. Filip z pewnością nie żałował
jedynowładcy Lacedemonu, który podczas wojny z Rzymem
tak perfidnie go oszukał.
Flamininus zatroszczył się także o swoją sławę. Jak pisze
Plutarch (Flam. 12), zwycięzca spod Kynoskefalaj złożył swój
puklerz w świątyni Apollona w Delfach, umieszczając na
tarczy taki oto napis:
Hejże, Zeusa synowie, z wyścigów na wozach
Chyżych weseli! Hejże, potomki Tyndarosa,
Sparty królowie! Otom ja Tytus Eneada
Najwyższy dar Helladzie, wolność nadał.
Ostatecznie Flamininus, postarawszy się, aby w kluczowych
greckich poleis do rządów doszli zaufani przyjaciele Rzymu,
dotrzymał obietnicy i w 194 roku wyprowadził swą armię
z Grecji do Italii. Przedtem zwołał helleńskich sprzymierzeń
ców do Koryntu i jeszcze raz przypomniał im, jakie to
dobrodziejstwa zawdzięczają Republice. Grecy żegnali go
jako „dawcę życia i wyzwoliciela". W Akrokoryncie, Chalkis
i Demetrias nie było już obcych garnizonów. W Rzymie
pogromca Filipa i Nabisa odbył trzydniowy triumf, naj
wspanialszy w dotychczasowych dziejach miasta Romulusa.
„Pierwszego dnia wieziono w pochodzie uzbrojenie i pociski
wojenne, a także posągi spiżowe i marmurowe. W drugim
dniu przewieziono złoto i srebro, obrobione, nie obrobione
i bite. Nie obrobionego srebra było czterdzieści trzy tysiące
dwieście siedemdziesiąt funtów. Obrobionego — mnóstwo
wszelkiego rodzaju naczyń, przeważnie grawerowanych, w nie
których wypadkach z nadzwyczajną sztuką. Również ze spiżu
było tam dużo pięknie wykonanych rzeczy. Do tego dziesięć
srebrnych okrągłych tarcz. Bitego srebra było osiemdziesiąt
cztery tysiące monet attyckich, zwanych tetradrachmami [...]
Złota było trzy tysiące siedemset czternaście funtów, jedna
okrągła tarcza cała ze złota i czternaście tysięcy pięćset
264
czternaście sztuk złotej monety Filipa. W trzecim dniu
wieziono dary miast w postaci złotych wieńców w liczbie stu
czternastu [...]" (Liv XXXIV 52). Jak widać. Rzymianom
opłaciło się wyzwalać Helladę! A przecież nie złupili jeszcze
właściwej Macedonii. Kiedy to uczynią po rozgromieniu
Filipowego syna, Perseusa, będą mogli znieść w Italii podatek
bezpośredni (tributum).
Przed rydwanem Flamininusa kroczyło wielu znakomitych
jeńców, w tym Aramenes, syn Nabisa, i Demetrios, młodszy
syn Filipa. Pochód uświetniało ok. 2 tysięcy Rzymian, których
jeszcze Hannibal wziął do niewoli. Byli oni niewolnikami
w Helladzie. Z wdzięczności dla Flamininusa wykupili ich
Achajowie. W ten dzień triumfu Tytus Kwinkcjusz znalazł się
u szczytu swej sławy. W późniejszych latach był legatem
w Grecji przy innych rzymskich wodzach i cenzorem w 189
roku, lecz rzeczy wielkich nie dokonał. Poprowadził jeszcze
słynne poselstwo do Bitynii, które doprowadziło do samobójs
twa przebywającego w tym azjatyckim królestwie Hannibala.
Wielu zarzucało z tego powodu Flamininusowi zbytnie okru
cieństwo wobec starego punickiego wodza. Potem Kwinkcjusz
usunął się w cień, być może zrażony brutalnością, z jaką
Republika rychło zaczęła traktować „wyzwolonych" przezeń
Hellenów. W każdym razie wolność, którą zwycięzca spod
Kynoskefalaj dał Grekom, okazała się darem Danaów.
SŁONCE ZACHODZI
Filip miał jeszcze okazję, by wziąć odwet za klęskę na Psich
Głowach. Późną jesienią 192 roku wylądował w Helladzie
Antioch, by „wyzwolić" Greków spod rzymskiego jarzma.
Królowi Syrii towarzyszył w charakterze doradcy Hannibal,
który zbiegł z Kartaginy z obawy przed zemstą Rzymian.
Seleukidę zaprosili Etolowie, pragnący wreszcie zapłacić
italskiej Republice za wszystko. Byli pewni swego. Etolski
strateg Damokrytos zagroził, że rokowania z Rzymem podjęte
zostaną dopiero wówczas, gdy Etolowie staną zbrojnym
obozem nad brzegiem Tybru (Liv. XXXV 33,8).
Historycy zawsze niejako rytualnie odżegnują się od „gdy
bania", po czym zastanawiają się, co by było gdyby. A gdyby
powstała antyrzymska koalicja Antiocha, Filipa, Kartaginy,
Etolów i S party? Czy taki sojusz zmieniłby bieg dziejów
i powstrzymał ekspansję Rzymu? Sam Antioch mógł wy
prowadzić w pole armię 70-tysięczną, a Etolowie byli najbit-
niejszym ludem Hellady. Szanse poskromienia Rzymian
istniały więc, ale takie rozważania są jałowe. Koalicja rzeczy
wiście powstała, ale zwrócona przeciw Antiochowi. Jeszcze
przed wylądowaniem Seleukidy w Helladzie Etolowie zamor
dowali Nabisa. Był to czyn bezmyślny, władca Sparty bowiem
ze swą „rewolucyjną armią' byłby dla nich pożądanym
IS — Kynoskefulaj 197 p.n.e.
266
sojusznikiem. Gdy Nabisa nie stało, Sparte zagarnęli Achajovvie
— wierni sprzymierzeńcy Romy.
Antioch po początkowych wahaniach zrezygnował z planów
wysiania Hannibala wraz z wojskiem do Kartaginy. Barkida
zamierzał poderwać swą ojczyznę do walki z Miastem
Wilczycy. Bez Hannibala politycy puniccy nie mieli najmniej
szego zamiaru ryzykować i zaproponowali Rzymianom wszel
kiego rodzaju pomoc przeciw Antiochowi. Seleukida popełnił
wreszcie kardynalny błąd, przybywając do Grecji z bardzo
szczupłymi siłami. „Wielki Król" wiódł tylko 10 tysięcy
piechurów, 500 kawalerzystów i 6 słoni. Liczył na pomoc
Etolów, zapewne także Filipa.
Nie wiadomo, czy obaj hellenistyczni władcy prowadzili
rokowania. Antygonida twierdził później, że Antioch propo
nował mu 3 tysiące talentów, 50 wielkich galer i wszystkie
miasta w Grecji w zamian za przystąpienie do wojny przeciwko
Rzymianom, ale ta informacja Liwiusza (XXXIX 28) nie jest
pewna. W każdym razie Filip byłby dla Seleukidy cennym
aliantem. Nie tylko miał silną armię, ale, dzięki swym
wpływom w Tracji, mógłby zabezpieczyć szlaki przez tę
krainę. Dzięki temu posiłki z Azji dotarłyby do Antiocha
drogą lądową (zimą żegluga na Morzu Śródziemnym zamie
rała). Filip mógł też łatwo przeciągnąć na stronę Antiocha
Akarnanię i Epir. W ten sposób Rzymianie zostaliby od razu
zmuszeni do obrony swego iliryjskiego protektoratu. Ale Filip
nie chciał wiązać się z Seleukida, którego uważał za rywala.
Król Makedonów znał potęgę Rzymian, czekał.
W końcu sam Antioch popisał się niewiarygodną głupotą.
Zamiast szukać porozumienia z Antygonida, poparł pretendenta
do tronu Macedonii, niejakiego Filipa z Megalopolis, podają
cego się za potomka Aleksandra Wielkiego. Król Syrii wysłał
Megalopolitańczyka wraz ze zbrojnymi na pole bitwy pod
Kynoskefalaj. Tam samozwaniec pozbierał kości zabitych
żołnierzy Filipa i pochował je we wspólnej mogile. Antioch
liczył, że zyska w ten sposób przychylność Makedonów.
267
Rozsierdził jednak Filipa, który miał powody do gniewu i do
wstydu, nie dopełnił bowiem obowiązku wodza, jakim było
pogrzebanie swych poległych żołnierzy. Antygonida natych
miast pchnął gońców do rzymskiego propreiora Marka Bebiu-
szaTafilusa, proponując mu wspólną walkę przeciwko królowi
Syrii. W poufnych rozmowach Bebiusz obiecał Filipowi, że
wszystkie miasta i krainy, jakie zdobędzie na sojusznikach
Antiocha. staną się jego własnością.
Król Macedonii na pewno z rozkoszą walczył ze swymi
starymi wrogami, Etolami i Athamanami, sprzymierzonymi
z Seleukidą. Antioch szybko musiał z Grecji uciekać,
już wiosną 191 roku przegrał bowiem bitwę w słynnym
wąwozie Termopil z wojskiem rzymskim mającym dwukrotną
przewagę. Filip zdobył Demetrias, Magnezję, Perrajbię,
część Dolopii, Aperantię, a nawet Athamanię. W 190
roku pomógł armii rzymskiej, dowodzonej przez Lucjusza
Korneliusza Scypiona, któremu towarzyszył brat Publiusz,
słynny Africanus, przemaszerować przez Trację nad Hel
lespont. Antygonida nakazał swoim przygotować w Tracji
drogi, mosty i zapasy żywności. Powstrzymał wojowniczych
Traków od atakowania rzymskiej kolumny, pozwolił ma
cedońskim ochotnikom przyłączyć się do wojska Scypionów.
W zamian za lojalną współpracę senat oddał królowi jego
syna, Demetriosa, oraz innych zakładników, od sześciu
lat przetrzymywanych nad Tybrem. Po pomyślnym pochodzie
armii rzymskiej przez Trację Republika darowała też Filipowi
resztę odszkodowania wojennego (ok. 250 talentów).
W końcu 190 roku Antioch został pokonany w wielkiej
bitwie pod Magnezją w Azji Mniejszej. Seleukidą przyjął
upokarzające warunki pokoju — musiał zapłacić fantastyczną
kontrybucję w wysokości 15 tysięcy talentów, wydał wszystkie
swe posiadłości w Tracji i Azji Mniejszej na północ od gór
Tauros, słonie bojowe i prawie wszystkie okręty. Kosztem
Antiocha wzbogacili się Eumenes z Pergamonu, a także
Rodos. „Wielki król" z pewnością pożałował, że nie przyszedł
268
Filipowi z pomocą, gdy ten zmagał się z Rzymianami. Ale
i Antygonida nie miał powodu do radości. Po klęsce Antiocha
nie był już potrzebny Republice. Rzymianie szybko dali mu
to odczuć. Już wcześniej starali się, by król Macedonii nie
zajął zbyt wielu miast, zmuszając go np., by przerwał oblężenie
Lamii. Teraz nie udzielili Filipowi pomocy, gdy zimą 190/189
roku Etolowie i Athamanowie przeprowadzili udany kontratak.
W końcu Republika zawarła pokój z Etolami, nie troszcząc się
o zdanie swego macedońskiego sojusznika. Co więcej, Filip
musiał wyrzec się Athamanii, Aperantii i większej części
Dolopii, ponadto Rzym ostrzegł go, by nie próbował odzys
kiwać panowania nad Orestami. Senat nie zatwierdził nawet
zdobyczy, jakie Antygonida poczynił w Tessalii.
Filip rychło wdał się w spór z tessalskimi miastami,
domagającymi się, by oddał opanowane w czasie wojny
z Antiochem terytoria. W 185 roku doszło do słynnego
spotkania w Tempe, kiedy to, według słów Liwiusza, Filip
siedział jako oskarżony, posłowie Tessalów, Perrajbów i At-
hamanów wysuwali przeciw niemu zarzuty, rzymscy legaci
zaś byli sędziami. W pewnej chwili, widząc, że „rozjemcy"
znad Tybru w ogóle nie chcą słuchać jego argumentów,
monarcha wykrzyknął: „Nie zaszło jeszcze słońce wszystkich
dni!"'. Ale złote słońce z szesnastoma promieniami, symbol
królestwa macedońskiego, już zachodziło. Wściekłość króla
nie zrobiła żadnego wrażenia na legatach. Filip musiał
wycofać załogi ze wszystkich spornych miast, m.in. Theb
Fthiockich i Falorii, i ograniczyć się do „tradycyjnych" granic
swego królestwa. Zapewne sami Tessalowie byli zdumieni
tym postępowaniem Rzymian, działających w myśl zasady „w
razie wątpliwości przeciw Macedonii". Gdyby Tessalowie
zażądali także zwrotu Demetrias i Magnezji jako swojej
„tradycyjnej" własności, legaci z pewnością przyznaliby im
i to. Nieco później senat odebrał Antygonidzie Ainos i Maro-
1
Non omnium dierum solem ocidisse.
Liv. XXXIX 26. To cyiat z wiersza
Teokryia z Syrakuz. znanego greckiego poeiy (III wiek p.n.e.).
269
neję, dwa greckie miasta na wybrzeżu trackim, nad którymi
Filip usiłował przywrócić swoje panowanie.
Król musiał przyjąć ten rzymski dyktat. Nie popadł jednak
w bezczynność, lecz starał się wzmocnić siły swego państwa.
„Dochody królestwa powiększył nie tylko przez zyski z plonów
rolnych i opłat z nadmorskich portów, ale i kopalnie stare
i nieczynne z powrotem uruchomił, i nowe w wielu punktach
założył. Aby zaś uzyskać dawną liczebność ludności, którą
stracił przez klęski wojenne, starał się nie tylko o potomstwo
własnego narodu, zmuszając wszystkich do płodzenia i wy
chowywania dzieci, ale przerzucił ponadto do Macedonii cały
tłum Traków" (Liv. XXXIX 23).
Trakowie słynęli jako znakomici żołnierze, rolnicy, budow
niczowie dróg i górnicy. Filip osadzał ich głównie na wybrzeżu
Macedonii, podobnie jak Celtów i Uirów. Ludność macedońską
z tych terenów przesiedlił w głąb lądu, by broniła granic kraju
przed najazdami Dardanów i innych barbarzyńców. Antygonida
prowadził też aktywną politykę na jedynym odcinku, na
którym miał jeszcze wolne ręce — a mianowicie na północy
i na północnym wschodzie — w Tracji. Pomógł Bizancjum
pokonać trackich najeźdźców. Zawarł przymierze z potężnym
ludem Odrysów, zbrojnie podporządkował sobie Bessów oraz
Dentheletów, siedzących zapewne wokół dzisiejszej Sofii.
W 181 roku poprowadził swą armię przez środkową Trację
i dolinę Strymonu. Dotarł aż do wysokiej góry Hajmos,
z której wierzchołka, jak mówiono, dostrzec można Adriatyk
i Morze Czarne, Dunaj i Alpy. Wojsko macedońskie wdrapało
się na sam szczyt. Tam Filip nakazał ustawić ołtarze Zeusowi
i Słońcu. Alp i morza jednak nie zobaczył, gdyż szczyt otulały
gęste chmury
2
.
Basileus
Makedonów zawarł sojusze ze Skordiskami, ple
mieniem celtyckim, żyjącym w okolicy obecnego Belgradu,
2
Przypuszczalnie to bułgarska góra Musala o wysokości 2925 metrów,
należąca do pasma górskiego Rila. Zapewne Trakowie stawiali na jej
zboczach zacięty opór inwazji Filipa.
270
oraz Bastarnami. mocarnym ludem celtyckim lub germańskim.
który siedział na północ od dolnego Dunaju. Przymierze
przypieczętowało małżeństwo syna Filipa, Perseusa, z córką
króla Bastarnów. Zwłaszcza z Bastarnami Filip wiązał wielkie
nadzieje. Zamierzał umożliwić im przejście przez Trację, tak
aby mogłi zaatakować i zniszczyć Dardanów, nieubłaganych
wrogów Macedonii. Siedziby Dardanów zajęliby przyjaźni
Antygonidom Bastarnowie. Wiele źródeł twierdzi, że Filip
konsolidował swe państwo i wchodził w konszachty z bar
barzyńcami, przygotowując się do odwetowej wojny z Rzy
mem (Liv. XXXIX 35; lust. XXXII 3.5; Polyb. XXII 8). Król
planował jakoby popchnąć Skordisków, Bastarnów i Traków
do wielkiej inwazji na Italię. Ale to prawie na pewno
nieprawda. Taka wyprawa była niemal niewykonalnym przed
sięwzięciem. Nawet gdyby Bastarnowie rzeczywiście zdołali
osiedlić się na ziemi Dardanów i tak musieliby przebyć ok.
700 kilometrów przez dolinę Sawy i Alpy Julijskie, aby
dotrzeć do równiny wokół dzisiejszego Triestu. Filip wraz
z armią z pewnością musiałby towarzyszyć barbarzyńcom
podczas tak karkołomnego marszu. Oczywiście w tym czasie
sojusznicy Romy, z Eumenescm pergameńskim na czele,
rzuciliby się na ogołoconą z wojsk Macedonię jak sępy.
Rzymianie, którzy właściwie bez poważnego pretekstu wypo
wiedzieli później wojnę Perseusowi i unicestwili królestwo
Macedonii, czuli, że muszą się z powodu tego aktu agresji
w jakiś sposób usprawiedliwić. Wymyślili więc opowieść,
przejętą także przez Polybiosa, jako to Filip przygotował
wojnę przeciwko nim, a Perseus tylko ją prowadził
3
.
W rzeczywistości Filip (podobnie zresztą jak Perseus)
pragnął pokoju, wiedząc, że kolejna konfrontacja z italskim
mocarstwem skończy się druzgoczącą klęską Macedonii. Inna
sprawa, że gdyby Filip żył dłużej, rzeczywiście musiałby
wojować z Rzymem. Władca ten nie miał bowiem giętkiego
karku i nie zamierzał stać się uległym klientem Republiki.
H a m m o n d . The Campaign .... s. 470 i n. E r r i n g t o n . ap. cit., s. 189.
271
Senat zaś na dłuższą metę nie był skłonny tolerować nawet
szczątkowej macedońskiej samodzielności. Gdyby Antygonida
rzeczywiście zdołał przesiedlić Bastarnów, Dardanowie, dawni
sojusznicy Rzymu, z pewnością poskarżyliby się Romie.
Byłby to dla Republiki pretekst do wojny, tak dobry, jak
każdy inny.
W ostatnich latach panowania Filipa Macedonia stała
się kwitnącym państwem. Magazyny i arsenały były pełne,
mennice królewskie emitowały obfite serie dobrych srebrnych
monet. A jednak w państwie rozegrały się wtedy ponure
dramaty. W 183 król kazał stracić trzech wybitnych Ma-
kedonów i ich stronników. Dał głowę m.in. Samos, „przy
jaciel" Filipa, który wychowywał się razem z nim w korpusie
„chłopców królewskich". W roku następnym na polecenie
Filipa do więzienia wtrącono synów i córki skazanych.
Niektórzy usiłowali uciec, lecz zostali doścignięci i zgładzeni.
Inni popełnili samobójstwo, by nie wpaść w ręce królewskich
siepaczy (Liv. XL 3; Polyb. XXIII 10). Nie wiadomo,
dlaczego Filip tak się srożył. Być może macedońscy dy
gnitarze, oburzeni bezwzględną akcją przesiedleńczą, na
kazaną przez króla, zawiązali jakiś spisek. Być może zginęli,
bo starali się namówić władcę, by nie narażał państwa
na niebezpieczeństwo, sprzeciwiając się woli Rzymu. Nie
wykluczone też, że byli zwolennikami młodszego syna
królewskiego — Demetriosa. Królewicz, który długo był
zakładnikiem nad Tybrem, nabrał sympatii do Rzymian
i miał w senacie wielu przyjaciół. W ojczyźnie skupili
się wokół niego ludzie, uważający że tylko w ścisłej
współpracy z Miastem Wilczycy Macedonia ma jakąś przy
szłość. Demetrios liczył zapewne, że przy pomocy senatu
pozbędzie się swego brata, Perseusa, i po śmierci ojca
zostanie królem. Z pewnością istniała grupa senatorów
L
Flamininusem na czele, pragnąca osadzić Demetriosa
na tronie Macedonii, licząc, że będzie on posłusznym
i uległym władcą. Nie była to jednak oficjalna polityka
272
państwa rzymskiego, toteż Republika nie udzieliła Demet-
riosowi żadnej pomocy. Perseus potrafił zaś się bronić,
pozyskując licznych stronników. Między braćmi doszło do
otwartego konfliktu. W końcu, w 180 roku, Filip rozkazał
zamordować młodszego syna (Liv. XL 24; Polyb. XXIII 10),
z pewnością lękając się. że Demetrios zostanie marionet
kowym władcą z łaski Rzymu
4
.
W Macedonii zapanowała atmosfera przygnębienia i strachu.
Filip próbował jeszcze zorganizować przemarsz Bastarnów,
kiedy latem 179 roku niespodziewanie zachorował i zmarł
w Amfipolis w wieku 58 lat. Podobno konał, dręczony przez
wyrzuty sumienia, podobno dręczyło go widmo straconego
niewinnie Demetriosa, przeklinał więc starszego syna, który
namówił go do tego mordu. Umierając, Antygonida z pewnoś
cią miał świadomość swej życiowej klęski. Kiedy wstąpił na
tron, był ulubieńcem Hellady, marzącym o sławie wojennej
i panowaniu nad światem. Po 42 latach panowania kończył
życie jako zgorzkniały władca państwa pokonanego w wojnie,
okrojonego terytorialnie, słuchającego rozkazów mocarstwa
znad Ty bru.
Antygonida przez większość swego królowania żył wśród
szczęku broni — za jego długich rządów tylko osiem lat było
latami pokoju. Był znakomitym żołnierzem, ale nie wojs
kowym geniuszem, jak Hannibal czy Aleksander Wielki.
Zwyciężył w wielu potyczkach, lecz przegrał tę najważniejszą
— bitwę na Psich Głowach. Przerażał swym bezmyślnym
okrucieństwem, które zraziło do niego Hellenów. Miał wszakże
licznych i potężnych wrogów i zbyt szczupłe środki, by
zrealizować swe ambitne cele. Stąd te niesłychane paroksyzmy
brutalności, które tak szokowały współczesnych. Najbardziej
brzemienną w skutki decyzję swego życia Filip podjął, rzucając
się w wir II wojny punickiej. tych zmagań tytanów o panowa-
4
H a m m o n d . Staroiyiiui Macedonia, s. 329 i H a m m o n d, W a l b u n k ,
op. cit..
s. 471 i n sugerują, że Demetrios umarł śmiercią naturalną.
Informacje źródeł są jednak jednoznaczne.
273
nie nad ówczesnym światem. Antygonida przyłączył się do
strony, która miała przegrać ten epokowy konflikt. Po klęsce
Kartaginy odwet Rzymu na Macedonii był tylko kwestią
czasu. Filip zbyt późno uświadomił sobie, że italskie mocar
stwo, któremu rzucił wyzwanie, to potwór, którego nie można
pokonać. Był jednak zbyt dumny, by poddać się bez walki,
chociaż nie miał szans na zwycięstwo. Paradoksalnie jego rola
dziejowa, podobnie zresztą jak Hannibala, polega na mimo
wolnym przyspieszeniu biegu historii i ekspansji Rzymu.
Filip V nie przeszedł do historii jako wielki władca. Dziś
nawet wśród osób wykształconych mało kto zna jego imię.
Ale przecież nawet w trudnych, ostatnich latach panowania
potrafił skonsolidować swe królestwo. Do końca zachował też
dumę i godność suwerennego monarchy. Tron po Filipie objął
jego syn, Perseus, który skończył życie jako rzymski więzień.
Wkrótce potem sprawdziła się przepowiednia, dana przez
Filipa tym Hellenom, którzy stanęli po stronie Rzymu:
„Wybieracie obrożę może lżejszą i gładszą niż macedońska,
ale za to bardziej długotrwałą'
.*'
5
5
Ocena Filipa: Walbank, Philip V .... s. 258 i nn; Ś widerkówna,
op. cit.,
s. 298. Cyiat: Plutarch, O złośliwości i przewrotności Herodota.
BIBLIOGRAFIA
ŹRÓDŁA
Antologia Palatyńskti,
tłum. Tadeusz Kubiak, Warszawa 1992.
A p p i a n , Historia rzymska, tłum. Ludwik P i o t r o w i c z , t. I-II,
Warszawa 1957.
C a s s i u s Di o C o c c e i a n u s (Kasjusz Dion Kokcejanus), Histo-
riae Romanae,
Leipzig 1890-1931 (Tcubncr).
D i o d o r u s S i c u l u s (Diodor). Bibliutheca historica, t. IV-V,
Stuttgart 1969 (Teubner).
F r o n t i nus, Kriegslisten (Strategemata), Lateinisch und Deutsch,
wyd. G. Bendz. Berlin 1963.
He r o d ot. Dzieje, tłum. Seweryn Hammer, Warszawa 1959.
I u s t i n u s. Zarys dziejów powszechnych starożytności na podstawie
Pompejusza
Trogusa,
tłum. Ignacy L e w a n d o w s k i , Warszawa
1988.
L i v i u s (Titus Livius, Tytus Liwiusz), Dzieje Rzymu od założenia
miasta,
tłum. A. K o ś c i o 1 e k, M. B r o ż e k, ks. VI-X, Wrocław
1971, ks. XXI-XXVI1, Wrocław 1974, ks. XXVIII-XXXIX, Wrocław
1976, ks. XXXV-XL, Wrocław 1981, ks. XLI-CXLII, Wrocław 1982.
K w i n t u s K u r c j u s z R u f u s , Historia Aleksandra Wielkiego,
przekład zbiorowy pod redakcją Ewy W i n n i c z u k. Warszawa
1976.
P a u z a n i a s z, W świątyni i w micie. Z Pauzaniasza » Wędrówki po
Helladzie",
ks. I—U—III. VII, tłum. J. N i em irska-P li s z -
c z y ń s k a. Wrocław 1973.
*
275
PI u i a r c h , Moralin IL tłum. Zofia A b r a m o w i c z ó w n a , War
szawa 1988.
P l u t a r c h , Żywoty znakomitych mążów, tlutn. M. B r o ż e k ,
Wrocław 1977.
P o 1 y a i n o s, Strategemata. I975 (Teubner).
P o l y b i o s , Dzieje, tłum. Seweryn H a m m e r , t. 1-2, Wroclaw
1957-1962.
T u k i d y d e s , Wojna peloponeska, tłum. Kazimierz K u m a n i e -
c k i , Warszawa 1988.
Z o n a r a s . Historia, ks. VII-IX, w: C a s s i u s Di o. wyd. Ph.
Boissevain, t. I, Berlin 1895.
OPRACOWANIA
B a d i a n E., Titus Quinctius Flamininas, Philhellenism and Real
politik, Lectures in Memory of L. Taft Semple IL
1973.
B a g n a i l N., Rom und Karthago. Der Kampf ums Mittelmeer
y
Berlin 1995.
B e n gl s o n H., Filipp V, car makedonian, w: Prawitieli epochi
eltienizma,
Moskwa 1982 (tłum. rosyjskie książki Herrscherges
talten des Hellenismus,
München 1975).
B ö h m C, im'ttatio Alexandra im Hellenismus. Untersuchungen zum
politischen Nachwirken Alexanders des Grossen in hoch- und
späthellenistischen Monarchien.
München 1989.
C a r y M-, S c u 11 a r d H. H.. Dzieje Rzymu, t. 1—II. Warszawa 1992.
C o p p o l a A., Demetrio di Faro. Rom 1993.
C h a r l e s - P i c a r d G., Hannibal, Warszawa 1971.
D r o y s e n J. G., Geschichte des Hellenismus, t. III, Darmstad 1998
(wyd. pierwsze 1877/78).
E r r i n g t o n R. M., Geschichte Makedoniens, München 1986.
E r r i n g t o n R. M., Rome and Greece to 205 B.C. oraz Rome
against Philip and Antiochus,
w: Cambridge Ancient History,
t. VIM, wyd. 2, 1998.
G e y e r F., Philippos V w: Pauly-Wissowa Realencyclopaedie der
Classischen Altertumwissenschaft,
t. XXV (1932).
A. G o 1 d s w o r t h y. Roman Warfara, London 2000.
A. G o l d s w o r t h y , The Punic Wars, London 2000.
G ru en E. S., Tlie Hellenistic Word and the Coming of Rome,
Berkeley 1984.
276
H a m m o n d N. G. L„ W a I b a n k F. W., A History of Macedonia,
t. Ill, 336-167 B.C., Oxford 1988.
H a m m o n d N. G. L., The Campaign and the Battle of Cynoscep-
halae in 197 B.C.,
Journal of Hellenic Studies", 108. 1988.
H a m m o n d N. G. L., The Opening Campaigns and the Battle of
Aoi Stena in the Second Macedonian War,
Journal of Roman
Studies", 56, 1966.
H a m m o n d N. G. L., Starożytna Macedonia, Warszawa 1999.
H a r r i s W. W., War and Imperialism in Republican Rome 327-70
BC,
Oxford 1985.
He ft n e r H., Der Aufstieg Roms. Vom Pyrrhoskrieg bis zum Fall
von Karthago,
Regensburg 1997.
H o 11 e a u x M., Rome, la Grece et les monarchies hellénistiques au
III Siècle avant J.-C\ (273-205), Paris 1921.
H us s W., Ägypten in hellenischer Zeil 332-30 v. Chr., München
2001.
M u s s W„ Die Karthager, München 1994.
J a c z y n o w s k a M . , Historia
starożytnego Rzymu,
Warszawa 1979.
J ó z e f o w i c z M., Tyrania Nabisa w świetle źródeł i historiografii
nowożytnej,
„Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Historia", 30, 1970.
K r o m ay er, J., Antike Schlachtfelder in Griechenland, t. 11,
Berlin 1907.
L a n c e ! S., Hannibal, Düsseldorf-Zürich 1998 (wyd. polskie
Warszawa 2001).
L a z e n by J. F., Hannibal's War. A military history of the Second
Punic War,
Warminster 1978.
L o p o s z k o. T., Starożytne bitwy morskie, Gdańsk 1992.
M a r k I e M. M., The Macedonian Sarissa. Spear and related
Armour,
„American Journal of Archeology", 81, 1977.
M o m m s e n T., Römische Geschichte, t. I, Leipzig 1854.
M o r k h o 1 m O., The Speech ofAgelaus again, „Chiron", 4, 1974.
P r i t t c h e t W. K., Studies in Ancient Greeks Topography, t. Il,
Battlefields,
Berkeley 1969.
S e i be rt J., Hannibal, Darmstadt 1993.
S b e a n J., Hannibal's Mules: The Logistical Limitations of Hannibal's
Anny and the Battle of Cannae, 216 B.C.,
„Historia", 45, 1996.
S i k o r s k i J„ Kanny 216 p.n.e.. Warszawa 1984.
277
Ś w i d c r k ó w n a A., Hellada królów. Warszawa 1999.
T a r n W., Anttpmos Gonatas, Oxford 1913 (przedruk 1967).
V o g e l s b e r g e r H . , Hannibal. Karthagos Kampf um die Welther
rschaft,
München 1996.
V o l m e r D . , Symploke. Das übergreifen der römischen Expansion
auf den griechischen Osten,
Stuttgart 1990.
W a 1 b a n k F. W., A Historical Commentary of Polybios, Oxford,
t. I, 1957,1.11 1967,1.111 1979.
W a I b a n k F. W., Philip V of Macedon, Cambridge 1940.
W a l e k-C z e r n e c k i T., Dzieje upadku monarchii macedońskiej,
Kraków 1924.
W a r r y J., Armie świata antycznego. Warszawa 1995.
W i I k e s J„ The lllyrians, Oxford 1992.
W i p s z y c k a E., B r a v o B„ Historia starożytnych Greków, War
szawa 1992.
W o 1 s k i J., Dzieje i upadek imperium Seleucydów. Kraków 1999.
Z i e l i ń s k i A., Falanga, legion i Polybios, „Mówią Wieki",
nr 1. 1998.
Z y g u 1 s k i Z. jun.. Broń starożytna. Warszawa 1998.
WYKAZ ILUSTRACJI
Tytus Kwinkcjusz Flamininus, zwycięzca spod Kynoskefalaj nakazał
przedstawić się na lej wybitej w Grecji złotej monecie w stylu
hellenistycznego monarchy
Młody Filip V w diademie królewskim
Antioch III Wielki, władca azjatyckiego imperium Sclcukidów, nie
pomógł w wojnie z Rzymem swemu sojusznikowi Filipowi V
Nabis, „rewolucyjny" władca Sparty
Głowa mężczyzny, prawdopodobnie wizerunek Kwinkcjusza Fla-
mininusa
Altalos I, władca Pcrgamonu, wierny sojusznik Rzymian w wojnie
z Filipem
Przypuszczalne pole bitwy pod Kynoskefalaj, widok z równego
terenu na na wzgórza Psich Głów
Siady obozu rzymskiego pod Kynoskefalaj
Wzgórza Kynoskefalaj. na które wspinali się żołnierze Filipa. Król
ustawił swą falangę tam, gdzie obecnie wznoszą się cyprysy
Filip V jako bóg Apollon na srebrnej tetradrachmie z Polyrhcnii
(Kreta)
Dolina rzeki Aoos (Viosa). Gdzieś tu Filip usiłował zatrzymać
Rzymian
Dolina Aoosu. Wylot wąwozu Aoi Stena, w którym Filip daremnie
starał się zatrzymać pochód Rzymian
Wzgórza Kynoskefalaj. Niektórzy dopatrują się w nich zarysu głowy
psa pasterskiego
Kynoskefalaj — na pofałdowanym terenie rzymskie manipuły były
skuteczniejsze od falangi
279
Ruiny Messene. Akropol miasta znajdował się na górze Ithome
Równina tessalska
Żołnierze rzymscy w kolczugach na ołtarzu Domicjusza Ahenobarbusa
Żelazne ostrze sarissy macedońskiej oraz okucie, służące do wbijania
tej włóczni w ziemię
Falansa macedońska w natarciu
Bi
Oficer kawalerii greckiej. Konni żołnierze nie mieli strzemion ani
(najczęściej) siodeł, siedzieli na derce
Falangici macedońscy. Pierwsze cztery szeregi trzymały podczas
bitwy włócznie poziomo, pozostałe pionowo
Falanga macedońska w natarciu
Akrokorynt, jedne z „kajdan Hellady". Tu, w cytadeli na skale,
stacjonował macedoński garnizon. Na pierwszym planie ruiny
Koryntu pochodzące już z czasów rzymskich
Lembos lekki okręt iliryjski
Domniemane popiersie Hannibala, sojusznika Filipa V w wojnie
z Rzymem
Żelazne ostrze saris-
sy macedońskiej oraz
okucie, służące do
wbijania tej włóczni
w ziemię
V
Oficer kawalerii greckiej. Konni żołnierze nie mieli strzemion ani (naj
częściej) siodeł, siedzieli na derce
Falangici macedońscy. Pierwsze cztery szeregi trzymały podczas bitwy
włócznie poziomo, pozostałe pionowo
Falanga macedońska w natarciu
Akrokorynt, jedne z „kajdan Hellad
jonował macedoński garnizon. N
pochodzące już z czasów rzyms
Domniemane popiersie Hannibala, sojusznika Filipa V w wojnie z Rzymem
Lembos, lekki okręl iliryjski
Równina tessalska
Żołnierze rzymscy w kolczugach na ołtarzu Domicjusza Ahenobarbusa
Ruiny Messene. Akropol miasta znajdował się na górze Ithome
Wzgórza Kynoskefaiaj. Niektórzy dopatrują się w nich zarysu głowy psa
pasterskiego
Kynoskefaiaj — na pofałdowanym terenie rzymskie manipuły były sku
teczniejsze od falangi
Dolina rzeki Aoos (Viosa). Gdzieś tu Filip usiłował zatrzymać Rzymian
Dolina Aoosu. Wylot wąwozu Aoi Stena, w którym Filip daremnie starał
się zatrzymać pochód Rzymian
Wzgórza Kynoskefalaj, na które wspinali się żołnierze Filipa. Król
ustawił swą falangę tam, gdzie obecnie wznoszą się cyprysy
Filip V jako bóg Apollon na srebrnej tetradrach-
mie z Polyrhenii (Kreta)
M
Przypuszczalne pote bitwy pod Kynoskefalaj, widok z równego terenu
na wzgórza Psich Głów
Ślady obozu rzymskiego pod Kynoskefalaj
Attalos I, władca Pergamonu, wierny sojusznik Rzymian w wojnie
z Filipem
^
-
*
- - • »
dobnie wizerunek Kwinkcjusza Flamininusa
Antioch III Wielki, władca azjatyckiego imperium Se-
leukidów, nie pomógł w wojnie z Rzymem swemu
sojusznikowi Filipowi V
Nabis, „rewolucyjny" władca Spady
Tytus Kwinkcjusz Flamininus, zwycięzca spod Kyno-
skefalaj nakazał przedstawić się na tej wybitej w Gre
cji złotej monecie w stylu hellenistycznego monarchy
Młody Filip V w diademie królewskim
SPIS TREŚCI
Wstęp 5
Źródła, czyli żółć Polybiosa 7
Królestwo Makedonów 17
Korsarze Teuty 32
I wojna iliryjska 37
Symmachia Hellenów 47
Wojna sprzymierzeńcza 53
II wojna iliryjska 59
Chmura z Zachodu 62
Filip i Skerdiłajdas 72
Sojusz z Hannibalem 76
Peltaści i falangici 84
Pierwsza wojna z Rzymem 94
Egejskie miraże 138
Druga wojna z Rzymem 151
Krew na Psich Głowach 208
Wolność Hellenów 245
Słońce zachodzi 265
Bibliografia 274
Wykaz ilustracji 278
H I S T O R Y C Z N E
B I T W Y
Nim masy wojowników zwarły
się ze sobą, legioniści idący
w pierwszym rzucie cisnęli
z rozmachem swe oszczepy.
Włócznicy Filipa ponieśli jakieś
straty, ale chyba niewielkie,
gdyż żołnierze kroczący w pier
wszym szeregu, najbardziej na
rażeni na pociski, mieli solidne
pancerze. Królewscy włócznicy
szli dalej, stąpając po ciałach
poległych towarzyszy. Potwor
ny, iskrzący się tysiącami gro
tów walec falangi toczył się ze
straszliwym impetem w dół po
zboczu — a we frontalnym ata
ku taka formacja była niezwy
ciężona. Rozpędzeni falangici
powalili pierwsze szeregi prze
ciwników — gdy italski żołnierz
wyrzucił swe
pilum, miał już tyl
ko miecz, którym nie mógł do
sięgnąć nieprzyjaciół, bezpiecz
nych za gęstym płotem sariss.
W twarz każdego rzymskiego
wojownika stojącego w pierw
szym szeregu godziło cztery lub
pięć grotów. Stojący z tyłu legio
niści, mający tylko miecze, nie
mogli mu przyjść z pomocą.
ISBN 83-11-09471-3
788311
9 4 7 1 0